Triumf człowieka pospolitego

Okładka książki Triumf człowieka pospolitego Ryszard Legutko
Okładka książki Triumf człowieka pospolitego
Ryszard Legutko Wydawnictwo: Zysk i S-ka nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
320 str. 5 godz. 20 min.
Kategoria:
nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Data wydania:
2012-11-12
Data 1. wyd. pol.:
2012-11-12
Liczba stron:
320
Czas czytania
5 godz. 20 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-7785-089-3
Tagi:
komunizm socjalizm demokracja
Średnia ocen

7,8 7,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Ryzyko bycia Polakiem Ryszard Legutko, Jan Polkowski
Ocena 6,5
Ryzyko bycia P... Ryszard Legutko, Ja...
Okładka książki ARCANA nr 151-152 Andrzej Bobkowski, Włodzimierz Bolecki, Józef Czapski, Ryszard Legutko, Piotr Prachnio, Maciej Urbanowski, Marek Zagańczyk
Ocena 8,7
ARCANA nr 151-152 Andrzej Bobkowski, ...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,8 / 10
89 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
868
329

Na półkach: ,

Prof. Legutko ma fajny styl, dobrze się go czyta. Niestety sam wywód jest dość przewidywalny w swoich diagnozach tj.: zły liberalizm to potomek złego socjalizmu, mamy kryzys wartości, statystycznie rzecz ujmując ludzie to głupki i w końcu głupek jest dziś wzorem człowieka i obywatela itd. itp., a co gorsza pozbawiony programu naprawczego lub choćby propozycji pozytywnej.

Ja wiem, że różowo nie jest, społeczeństwo bywa niemiłe i przykro czasem z nim obcować, ale czy kiedyś było faktycznie lepiej? Może dla takiego konserwatysty jak Legutko, ale czy dla innych? Dla większości? Kiedy? W międzywojniu? Liberalna demokracja ma na pewno swoje bolączki, jak każdy system, ale po pierwsze można sobie zadać pytanie czy też dynamika społeczna, wydarzenia historyczne itd. nie prowadzą do tych przykrych zmian obyczajowych i kulturowych, o które profesor tylko ją obwinia. Oczywiście wszyscy jesteśmy świadkami moderowania powszechnych norm i kultury, ale czyż każdy system zawsze tego nie robił? Profesor boleje nad ideami lansowanymi przez UE, które mu się nie podobają i uważa je za objaw agresywnej polityki i ingerencji w wolność, a - nawet gorzej - świadomość bezradnej jednostki. I zgoda - jest tu o czym dyskutować. Ciekawi mnie jednak też jak się prof. Legutko czuje się dziś (książka ma swoje lata) obserwując z tego strasznego Europarlamentu poczynania swoich teoretycznych sojuszników z partii rządzącej w naszej ojczyźnie, takich np. jak minister Czarnek lub realizujących linię partii np. w telewizji jak prezes Kurski. Czy tworzą oni przestrzeń wolności i dialogu w duchu prawdziwej nieliberalnej demokracji? Czy to jest kierunek w którym powinniśmy zmierzać?

Nie wierzę, że wytrawny filozof, badacz i znawca Sokratesa i Platona naprawdę uważa za słuszne takie niegodne metody. Nawet jeśli uwzględnimy wszystkie liczne grzechy jego adwersarzy politycznych. Chyba, że sytuacja wojny polsko-polskiej usprawiedliwia, zdaniem profesora, wszystko. Czy jednak, jeśli tak, to nie mamy w tym momencie do czynienia z - o ironio - prawdą etapu?

Prof. Legutko ma fajny styl, dobrze się go czyta. Niestety sam wywód jest dość przewidywalny w swoich diagnozach tj.: zły liberalizm to potomek złego socjalizmu, mamy kryzys wartości, statystycznie rzecz ujmując ludzie to głupki i w końcu głupek jest dziś wzorem człowieka i obywatela itd. itp., a co gorsza pozbawiony programu naprawczego lub choćby propozycji...

więcej Pokaż mimo to

avatar
12
11

Na półkach:

Książka dobra, warta przeczytania.
Siedem gwiazdek za to, że nie dowiedziałam się z niej niczego nowego. Czytając można sobie odświeżyć pewne tezy, nic ponadto.

Książka dobra, warta przeczytania.
Siedem gwiazdek za to, że nie dowiedziałam się z niej niczego nowego. Czytając można sobie odświeżyć pewne tezy, nic ponadto.

Pokaż mimo to

avatar
2051
280

Na półkach: , , , ,

Obserwując procesy zachodzące w przestrzeni publicznej w ostatnich dekadach chyba każdy myślący człowiek musi zadać sobie pytanie, co poszło nie tak? Jak doszło do tego, że od radosnej wiary w rozwiniętą demokrację, poczucia bezpieczeństwa i afirmacji "końca historii" doszliśmy do punktu, w którym kryzys dotyka już chyba wszystkich dziedzin życia społecznego, a pod sztandarem liberalnych i demokratycznych swobód odbierane są społeczeństwom coraz większe obszary osobistej i obywatelskiej wolności? I jak to się stało, że demokracja, ustrój często określany jako "niedoskonały, ale najlepszy z możliwych", mimo zewnętrznych różnic stał się tak niepokojąco podobny do tego, czemu był zawsze przeciwstawiany - czyli do socjalizmu i komunizmu?
Książka Ryszarda Legutki to niezwykle wszechstronna i wnikliwa analiza pokrewieństwa łączącego ustroje liberalno-demokratyczny i komunistyczny. Autor, filozof i nauczyciel akademicki, a zarazem doświadczony polityk, kojarzy ze sobą zjawiska zachodzące w obszarach pozornie od siebie odległych i pokazuje związki przyczynowo-skutkowe tam, gdzie zazwyczaj wcale ich nie szukamy. Teoretyczną refleksję na meta-poziomie łączy płynnie z ilustrującym ją konkretem bieżących wydarzeń i wprowadzanych w ostatnich dziesięcioleciach rozwiązań ustrojowych.
"Tryumf człowieka pospolitego" to jednak nie tylko błyskotliwa analiza podobieństwa systemów pozornie przeciwstawnych: to także uderzająco trafna diagnoza choroby, coraz silniej trawiącej cywilizację Zachodu. A także próba prognozy na przyszłość. I przyznam, że zamykając książkę miałam nieodparte poczucie, że jest w niej coś kasandrycznego: jakby Ryszard Legutko, stojąc na murach współczesnej Troi bezskutecznie ostrzegał przed wprowadzaniem w jej bramy czegoś, na co większość jej mieszkańców zdaje się być ślepa, a co nieodwracalnie niszczy jej niegdysiejszą świetność.

Obserwując procesy zachodzące w przestrzeni publicznej w ostatnich dekadach chyba każdy myślący człowiek musi zadać sobie pytanie, co poszło nie tak? Jak doszło do tego, że od radosnej wiary w rozwiniętą demokrację, poczucia bezpieczeństwa i afirmacji "końca historii" doszliśmy do punktu, w którym kryzys dotyka już chyba wszystkich dziedzin życia społecznego, a pod...

więcej Pokaż mimo to

avatar
166
38

Na półkach:

Duże rozczarowanie. Praca jest jedną z ważniejszych pozycji polskiego konserwatyzmu. Tak naprawdę jednak, nie za bardzo wiadomo, co tu jest nowego lub co by nie zostało powiedziane gdzie indziej w lepszy, bardziej pogłębiony sposób.

Ocena wynika z istotnych błędów, stronniczości dużej powierzchowności rozważań oraz braku istotnej nowości w tym co pisze autor. Legutko jest z pewnością kompetentny w historii myśli politycznej, więc robienie sobie chochoła z przeciwnika trzeba potraktować jako świadomy zabieg (teoria krytyczna ma na celu rewolucję, feminizm jest jednolitą quasi-partią).

Na błędzie opiera się podstawowa teza o istotnych podobieństwach między liberalną demokracją i komunizmem, które objawiają się m.in. stosunkiem do nowoczesności, ale też szeregiem innych cech. Autor z pewnością jednak zdaje sobie sprawę, że to nie liberalna demokracja jest obarczana odpowiedzialnością za wiele krytykowanych przez niego zjawisk, ale własnie nowoczesność. Liberalizm, lewica i także konserwatyzm są owocami nowoczesności, różnymi sposobami reakcji na nią. Z tego wynikają ich podobieństwa i nietrudno byłoby wskazać podobieństwa między konserwatyzmem a komunizmem. Pod względem krytyki, argumenty autora są znane od dekad. Spłycanie sfery duchowej, postępujący konsumpcjonizm, wywyższenie przeciętności i równanie standardów w dół, relatywizm moralny. Książka to właściwie uwspółcześniona wersja argumentów Webera, Daniela Bella i Ortegi y Gasseta. Trudno znaleźć tu ślady nowszych autorów czy nowatorskich argumentów. Jako krytyka nowoczesności jest to więc praca wtórna.

Sam konserwatyzm jest mocno idealizowany (ew. krytykowany za liberalizację). Tymczasem część krytyk liberalnej demokracji wprost może zostać odniesiona do nurtu konserwatywnego. Przeciwstawianie ujednolicającej liberalnej demokracji konserwatyzmowi, promującemu różnorodność jest mocno dyskusyjne i właściwie gołosłowne. Rzeczywiście, pewne polityki liberalne mogą tak działać, tak samo jest jednak z politykami konserwatywnymi.
Podobnie jest z krytykowaniem zjawiska wulgaryzacji sfery publicznej. Znów odpowiedzialna jest liberalna demokracja. Tymczasem cały internet pełen jest zwolenników konserwatyzmu rzucających obelgi pod płaszczykiem szczerości czy świadczenia prawdy. Sam autor został sądownie skazany za lżenie licealistów.

Najlepsze fragmenty dotyczą konserwatywnej krytyki Unii Europejskiej i współczesnego Kościoła katolickiego. Także tutaj jednak autor nie wychodzi poza dłuższą (ale nie głębszą) publicystykę.

Duże rozczarowanie. Praca jest jedną z ważniejszych pozycji polskiego konserwatyzmu. Tak naprawdę jednak, nie za bardzo wiadomo, co tu jest nowego lub co by nie zostało powiedziane gdzie indziej w lepszy, bardziej pogłębiony sposób.

Ocena wynika z istotnych błędów, stronniczości dużej powierzchowności rozważań oraz braku istotnej nowości w tym co pisze autor. Legutko jest...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1043
202

Na półkach: ,

Spodziewałam sie nieco innej książki, a znalazłam demagogię i naginanie rzeczywistości do przekonań autora. Zniesmaczyły mnie szcsególnie ostatnie rozdziały.

Spodziewałam sie nieco innej książki, a znalazłam demagogię i naginanie rzeczywistości do przekonań autora. Zniesmaczyły mnie szcsególnie ostatnie rozdziały.

Pokaż mimo to

avatar
356
81

Na półkach: , , ,

Bardzo mądra książka, która jasno i trafnie wyraziła myśli, które rodziły się w mojej głowie od dawna, ale do tej pory nie miały oparcia w literaturze. Przy stosunkowo niewielu czytanych książkach (moje 12-15 na rok z uwagi na pracę to dla mnie mało) taka pozycja to prawdziwe złoto. Opisuje szczerą prawdę, na szczęście nie całą rzeczywistość - są jeszcze miejsca w przestrzeni publicznej, które się ratują przed tym zalewem nowej ideologii, a ostatnio nawet wybory potwierdziły, że naród zaczął się bronić. Oby ta walka nie została przez media stłamszona. Polecam tę książkę!

Bardzo mądra książka, która jasno i trafnie wyraziła myśli, które rodziły się w mojej głowie od dawna, ale do tej pory nie miały oparcia w literaturze. Przy stosunkowo niewielu czytanych książkach (moje 12-15 na rok z uwagi na pracę to dla mnie mało) taka pozycja to prawdziwe złoto. Opisuje szczerą prawdę, na szczęście nie całą rzeczywistość - są jeszcze miejsca w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
767
355

Na półkach: , ,

Książka dająca do myślenia i kształtujaca opinie każdego konserwatysty. Zdumiewające na pierwszy rzut oka porównania i równocześnie trafne diagnozy budzą zaciekawienie. Czytelnik, który nie jest uprzedzony do Autora chętnie wciąga się w wir Jego rozumowania. Myślę, że można tę książkę polecić konserwatywnym czytelnikom i zwolennikom republikanizmu, ofiarom reform szkolnych. Ja przeczytałem "od deski do deski". Tym niemniej wymowa jest nieco pesymistyczna.

Książka dająca do myślenia i kształtujaca opinie każdego konserwatysty. Zdumiewające na pierwszy rzut oka porównania i równocześnie trafne diagnozy budzą zaciekawienie. Czytelnik, który nie jest uprzedzony do Autora chętnie wciąga się w wir Jego rozumowania. Myślę, że można tę książkę polecić konserwatywnym czytelnikom i zwolennikom republikanizmu, ofiarom reform szkolnych....

więcej Pokaż mimo to

avatar
677
322

Na półkach:

Interesująca diagnoza współczesnej kultury europejskiej. Porównanie człowieka socjalistycznego z człowiekiem liberalno-demokratycznym jest trafne, choć z pozoru wydaje się nieco prowokujące. Nie chodzi bowiem o liberalizm i demokrację jako wolny rynek i procedurę podejmowania decyzji, lecz o liberalizm i demokrację pojmowane jako zasady samego bytu. Wbrew temu co twierdzą jej apologeci demokracja wcale i nie w każdej sytuacji okazuje się regulatorem najlepszym z możliwych. Nigdy też nie powinna być celem samym w sobie, taka bowiem, cytując (z pamięci) Jana Pawła II, prędzej czy później przekształci się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm. O tym, że nie są to puste słowa świadczyć może szereg przykładów. Ktokolwiek dzisiaj kwestionuje główny nurt europejskiej polityki ten rychło uznany zostanie za oszołoma, w najlepszym zaś razie za osobnika słabo lub w ogóle niewykształconego, a przez to nie rozumiejącego, że jak jest, tak być musi mocą historycznych rzekomo praw i historycznej konieczności. Nie tak dawno przecież święcił triumfy niejaki Francis Fukuyama i jego "niesłychanie odkrywcza" teoria końca historii, w bliższej zaś przeszłości wielu publicystów i komentatorów głośno dawało wyraz przekonaniu o pacyfizmie i demokratycznym charakterze współczesnej Rosji. Dlaczego tolerancja ma być zasadą postępowania przyjętą ogólnie, obowiązującą w każdej hipotetycznej sytuacji? Czy nie wystarczy zwykła ludzka życzliwość z zachowaniem świadomości, że tolerowanie pewnych stanów i zachowań może okazać się zwyczajnie szkodliwe? Współczesnych konsumentów cywilizacji i kultury nauczono myślenia schematycznego, wolnego od krytycyzmu. Czytelnik prasy otrzymuje zestaw gotowych i wypracowanych poglądów, wyłożonych przy pomocy dziwacznego, wypreparowanego słownictwa, nowomowy w rodzaju "budownictwa socjalistycznego", czy "czytania genderowego". Coraz mniej czasu na ukierunkowaną na bezinteresowny rozwój lekturę, coraz więcej telewizyjnej i internetowej sieczki, wreszcie - co moim zdaniem autor wyłożył niezwykle trafnie - zastąpienie szczęścia przez przyjemność, duchowego i życiowego spełnienia przez zaspokojenie mniejszych lub większych, doraźnych dążeń i namiętności.

Interesująca diagnoza współczesnej kultury europejskiej. Porównanie człowieka socjalistycznego z człowiekiem liberalno-demokratycznym jest trafne, choć z pozoru wydaje się nieco prowokujące. Nie chodzi bowiem o liberalizm i demokrację jako wolny rynek i procedurę podejmowania decyzji, lecz o liberalizm i demokrację pojmowane jako zasady samego bytu. Wbrew temu co twierdzą...

więcej Pokaż mimo to

avatar
346
47

Na półkach:

„Przyszłość należy do kultury, nie do polityki”
K. Wojtyła

Oglądając telewizję można ostatnio dowiedzieć się, jak strasznie silnej i prymitywnej propagandzie podlegają Rosjanie ery Putina. Informacja taka zawsze wywołuje u mnie lekki uśmiech politowania – wobec indoktrynowanych Rosjan oczywiście – ja, nowoczesny Europejczyk, żadnej propagandzie przecież nie podlegam.
Zacznijmy zatem od stwierdzenia, które nie wiedzieć czemu, pomimo swojej banalności, jest w dzisiejszych czasach uznawane za kontrowersyjne: ideologię na swój użytek wytwarza każdy system i jednocześnie ideologia ta jest zawsze bardzo ważna. Weźmy pierwszy przykład z brzegu – nasze umysły przyzwyczajone są do uznawania za „okrągłe” następujących liczb: 10,100,1000 itd. Dzieje się tak jednak tylko dlatego, że przyjęliśmy system dziesiętny, tj. bazujący na kolejnych potęgach liczby 10 właśnie. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, by uzmysłowić sobie, że w przypadku operowania przez odpowiednio długi czas innym system np. dwójkowym, nasze myślenie o wielkościach okrągłych wyglądałoby zupełnie inaczej. Tym samym, czym dla matematyki są jej pewne podstawowe założenia, dla nauk społecznych są pewne elementarne pojęcia filozoficzne, etyczne, estetyczne, ontologiczne itp. Można je, nie wdając się w analizę poprawności takiego stanowiska, nazwać ideologią czy też światopoglądem. Wtłaczając nasz umysł w pewne ramy, organizują nasz sposób myślenia, ucząc nakładać określoną siatkę pojęciową na obserwowane fakty i poprzez tę siatkę pojęć dokonywać ich interpretacji.

Jeśli ktoś nadal wierzy, że żyjąc w demokracji, nie podlega żadnej ideologii, niech w wolnej chwili pokusi się o następujący eksperyment. W rozmowie z zagorzałym zwolennikiem równości i przeciwnikiem dyskryminacji (czyli prawie każdym dzisiaj) proszę skierować rozmowę na temat zawodowej lekkoatletyki i stwierdzić, opierając się na oczywistym spostrzeżeniu o przewadze liczebnej czarnoskórych biegaczy w finałach największych imprez sprinterskich, że Murzyni biegają lepiej od, powiedzmy, białych. Potem proszę sobie gaworzyć jak gdyby nigdy nic dalej, wypalając w pewnym momencie, że według jakichś tam badań biali mają wyższe IQ niż Murzyni. Jeśli – na co jest ok. 90 % szans – pierwsze stwierdzenie nie wywoła reakcji negatywnej lub delikatnie przychylną nawet, zaś drugie spotka się z większą lub mniejszą dezaprobatą, oznacza to, że oto mamy przed sobą osobnika zindoktrynowanego w duchu politycznej poprawności. Nie w duchu równości – bo internalizacja tego pojęcia wymagałaby oburzenia podobnego w przypadku obu twierdzeń, równie przecież szowinistycznych - lecz politycznej poprawności właśnie. Przy tym bazując na własnym smutnym doświadczeniu lojalnie uprzedzam, że największe oburzenie spotka prowokatora nie w momencie wypowiedzenia szowinistycznego poglądu o rzekomej wyższości intelektu białych, tylko w momencie uświadomienia interlokutorowi niekonsekwencji jego rozumowania – furia i erupcja chamstwa będą tym większe, im uczeniej i żarliwiej rozmówca rozprawiał wcześniej o demokracji, równości, tolerancji itp.

Ten przydługi wstęp, nie mający bezpośrednio związku z treścią recenzowanej rozprawy prof. Legutki, był jednak konieczny, by spróbować przekonać o dużym znaczeniu założeń ideologicznych, również w naszym dzisiejszym życiu. Tematem bowiem „Triumfu człowieka pospolitego” jest właśnie analiza warstwy ideologicznej demokracji liberalnej, przy czym autor podjął się zadania, na pierwszy rzut przynajmniej, dość karkołomnego: pokazania rozlicznych zbieżności tej ideologii z ideologią…komunistyczną. Teza ta niby jest dostrzegana dość powszechnie, znajdując wyraz np. w potocznym przylepianiu UE etykiety „Eurokołchozu”, jednak co innego formułować pogardliwe określenia bez żadnego szerszego ich uzasadnienia, a co innego – podjąć się próby rzetelnej obrony stawianej tezy, angażując w to zadanie swój autorytet zawodowy. Przy tym określenie „Eurkołchoz” odnosi się raczej do pomysłów na zorganizowanie życia gospodarczego UE, zaś Legutko idzie znacznie dalej, przekonując, że analogie dotyczą nie tylko tej sfery życia, a tkwią znacznie głębiej, w samych podstawowych założeniach systemów.

Analogii udało się autorowi znaleźć zaskakująco dużo. Ciekawym spostrzeżeniem jest na pewno stwierdzenie, że obie ideologie – komunistyczną i demokratyczną – łączy spora skłonność do utopijności. Zarówno komuniści, jak i współcześni liberalni demokraci, za cel stawiają sobie stworzenie „nowego człowieka” , przy czym marzeniem komunistów było wykreowanie człowieka socjalistycznego, zaś marzeniem nowoczesnej demokracji jest stworzenie człowieka wyzwolonego, jak najbliższego „stanowi natury”. Oba systemy obiecywały znaczącą poprawę warunków materialnych bytowania i tutaj efektywniejszym systemem okazała się demokracja. Oba mocno angażują na swoje potrzeby ludzi sztuki i intelektualistów. Oba uważają się za najdoskonalszy system, zmierzając na pewnym etapie do narzucenia swoich założeń innym państwom. I tak dalej, i tym podobne…

Z mojej osobistej perspektywy najciekawszy wydał mi się dość już wyeksploatowany wątek tolerancji. Od jakichś siedemnastu lat twierdzę, że wobec enigmatyczności tego pojęcia ( precyzyjnie ujmując ono samo w sobie jest właściwie puste – nie wiadomo bowiem, czego ta tolerancja ma dotyczyć) mamy do czynienia z terrorem tolerancji, co zresztą wynika też wprost z chętnie głoszonego przez tolerastów sloganu: „zero tolerancji dla wrogów tolerancji” i wobec powyższego dorobiłem się łatki oszołoma z ciemnogrodu, z którą to łatką, po sprawdzeniu w jakim kierunku zmierza „postęp”, jest mi wcale nie najgorzej. Legutko wszystkie moje nieśmiało formułowane intuicje w tym zakresie potwierdził, kwitując całe zagadnienie przepysznym cytatem z jakiegoś nowożytnego klasyka o „przymuszaniu do wolności”. Jesteśmy więc świadkami ciekawego paradoksu: wprowadzanie standardów tolerancji i wyrozumiałości musi się odbyć w sposób przymusowy.

Ten sam paradoks dobrze widoczny jest w przypadku tzw. akcji afirmatywnej (parytety np.). Nasza Konstytucja wprost stanowi, że takie działania nie stanowią przejawu dyskryminacji. Oznacza to tylko tyle, że pojęciowo, konstrukcyjnie, akcja afirmatywna właśnie spełnia wszystkie wymogi dyskryminacji. W przeciwnym wypadku nie pojawiłaby się konieczność zaprzeczania temu w Konstytucji – wynikałoby to z samej istoty instytucji. Powyższe oznacza nie mniej nie więcej, jak tylko to, że zaprowadzanie równości odbywa się metodami dyskryminacyjnymi.

Na pewno zabrakło na kartach recenzowanej rozprawy szerszego potraktowania postulatu neutralności światopoglądowej państwa. Z niecierpliwością oczekuję, aż ktoś zdecyduje się zmasakrować tego potworka intelektualnego, a jest się o co bić, bowiem za pomocą tej fałszywej konstrukcji terroryzuje się ludzi, rugując kolejne sensowne instytucje. Przy tym intelektualnie intrygującym się, ze można opisywać świat i w nim funkcjonować, nie posiadając światopoglądu – tj. nie przyjmując żadnych założeń wstępnych.

Nie ma w tym miejscu sensu dokonywać streszczenia recenzowanej książki, tym bardziej, że nie wszystkie porównania dokonane przez prof. Legutkę mają tę samą moc – niektóre wydają się przeprowadzone nieco na siłę, inne z kolei dają się obronić jedynie dzięki przyjęciu odpowiednio szerokiej perspektywy, skąd przecież wszystko wygląda w miarę podobnie . Nie zmienia to faktu, że mamy do czynienia z lekturą w dzisiejszych czasach obowiązkową. Jej największą wartością jest nie nawet udowodnienie stawianej przez autora tezy, a zwrócenie uwagi Czytelnika, do jakiego stopnia jego sposób myślenia jest determinowany przyjętymi założeniami ideologicznymi. Autor odsłania przy tym miałkość intelektualną różnorakich autorytetów, pokazując, jak kruche są podstawy ich myślenia, jak wiele tu automatyzmu, wtłaczanych od dzieciństwa schematów myślowych, przesądów, zwanych dumnie poglądami czy przekonaniami. Zwieńczeniem ciekawej przygody intelektualnej jaką niewątpliwie będzie lektura recenzowanej pozycji, jest konstatacja autora, że demokracja liberalna wyewoluowała w system, który zapewniając człowiekowi niespotykany dotąd dostęp do dóbr konsumpcyjnych i niespotykane możliwości samorealizacji, jednocześnie doprowadził do drastycznego obniżenia wymagań i możliwości rozwoju w innych dziedzinach życia. Na tym właśnie polega tytułowy triumf człowieka pospolitego. Smutne i gorzkie, bo prawdziwe.

„Przyszłość należy do kultury, nie do polityki”
K. Wojtyła

Oglądając telewizję można ostatnio dowiedzieć się, jak strasznie silnej i prymitywnej propagandzie podlegają Rosjanie ery Putina. Informacja taka zawsze wywołuje u mnie lekki uśmiech politowania – wobec indoktrynowanych Rosjan oczywiście – ja, nowoczesny Europejczyk, żadnej propagandzie przecież nie podlegam....

więcej Pokaż mimo to

avatar
374
108

Na półkach: ,

bardzo dogłębne i szerokie spojrzenie na liberalną demokrację

bardzo dogłębne i szerokie spojrzenie na liberalną demokrację

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    232
  • Przeczytane
    116
  • Posiadam
    46
  • Teraz czytam
    12
  • Ulubione
    8
  • Polityka
    3
  • Kindle
    2
  • Socjologia
    2
  • Polityka
    2
  • Polityka, ideologia
    1

Cytaty

Więcej
Ryszard Legutko Triumf człowieka pospolitego Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także