Historie fandomowe
- Kategoria:
- reportaż
- Seria:
- Poza serią
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2019-07-10
- Data 1. wyd. pol.:
- 2019-07-10
- Liczba stron:
- 240
- Czas czytania
- 4 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380498860
- Tagi:
- fantastyka kultura literatura pasja fandom fani hobby fantropologia fanowie fanki fangirl fanfik fanfiction
Kręcą ich kosmiczne pojazdy i wielościenne kostki. Doskonale znają odzywki elfów i hobbitów. Przebierają się za postaci z japońskich kreskówek. Posługują się swoim żargonem, prowadzą hermetyczne dyskusje w sieci i w realu. Spotykają się na konwentach. Ludzie z zewnątrz na członków fandomu patrzą z nieufnością, a często nawet z pobłażaniem.
Tymczasem fandom, a dziś raczej fandomy, to niezwykłe środowisko zrzeszające tysiące ludzi, którzy mają swoje pasje i traktują je naprawdę poważnie.
Oto książka o polskim fandomie fantastycznym: wielkim ruchu miłośników literatury, kina, komiksu, gier, którego początki sięgają zamierzchłych czasów PRL-u. Oto powieść nie tyle o kontrkulturze – ile o alterkulturze, o trzecim obiegu, o ludziach, którym się chciało i chce nadal, o środowisku dynamicznym i twórczym, niesłusznie niedocenianym. Bo przeciwieństwem fana nie jest antyfan. Przeciwieństwem fana jest osobnik obojętny.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Skąd wziął się Pyrkon?
Był, drodzy Państwo, taki okres w moim życiu, że wiedziałem o każdej książce fantastycznej, jaka ukazywała się w naszym kraju; nie każdą czytałem (choć liczby i tak były szalone),ale śledziłem mój ukochany gatunek z żarliwością niecodzienną. Trwało to długo i mimo że dzisiaj sięgam po niego zdecydowanie rzadziej, to wciąż robię to z przyjemnością. Nigdy natomiast – przez grubo ponad dziesięć lat głębokiego zanurzenia w tym świecie – nie wziąłem udziału w żadnym konwencie, nigdy nie stałem się pełnoprawną częścią fandomu.
Dlatego też moja lektura „Historii fandomowych” to doświadczenie raczej specyficzne. Z jednej strony przecież znam to środowisko – nie trzeba mi tłumaczyć, czym jest „Nowa Fantastyka”, do której zdarzyło mi się popełnić tekst czy dwa, nie trzeba przedstawiać ani nieodżałowanego Macieja Parowskiego, ani Jarosława Grzędowicza. Rafała Ziemkiewicza, dzięki łaskawości losu, poznałem jako całkiem sprawnego powieściopisarza, a nie publicystę, a ani gier, ani komiksów nie uznawałem nigdy za zabawy dla dzieciaków. Z drugiej strony natomiast nigdy tam nie byłem, nigdy nie poznałem atmosfery konwentów z autopsji, nigdy nie napawałem się poczuciem bliskości i wzajemnego zrozumienia, a także ważkości mojej pasji, o czym częstokroć mówią przepytywani przez Pindla członkowie fandomu.
I jak taki średnio zaawansowany miłośnik fantastyki ocenia tę książkę? Naprawdę dobrze. Doceniam to, że autor potrafił napisać o – z mojej perspektywy – zupełnych fundamentach w taki sposób, aby jednocześnie przekazać sporo twardej wiedzy i uniknąć nudnawego wykładu. Czy to poważna monografia? Nie, z całą pewnością. Czy to przyjemna lektura? Tak, z całą pewnością.
Spory wpływ miał na to na pewno wybór ludzi, których Pindel wybrał do przepytania. Tomasz Kołodziejczak wie, jak się tworzy opowieści – a przecież, za pośrednictwem autora „Historii fandomowych”, taką właśnie przekazuje czytelnikom. To samo można powiedzieć o Konradzie T. Lewandowskim, Macieju Parowskim, Łukaszu Orbitowskim czy Jacku Dukaju. Rozmowa z dwoma ostatnimi i przedstawienie ich poglądów na fandom jest zresztą wartością samą w sobie, bo stanowią oni ciekawe przypadki: pierwszy ze środowiska wyrósł i stawiał w nim pierwsze kroki, ale sukcesy przyszły dopiero wtedy, gdy wyszedł poza nie; drugi natomiast stanowi bodaj największy diament owego środowiska, ale od lat trzyma się na uboczu. To ważne, że Pindel przypomniał, iż wśród fandomowych historii są i takie.
Czego w „Historiach fandomowych” brakuje? Cóż, tego, czego w tak małej książce próbującej podsumować dziesięciolecia zabraknąć musiało – szczegółów. Oczywiście trudno autora za to krytykować, sam wszak w przedmowie zaznacza, że fandom zasługuje na kilkutomowe omówienie. Najmocniej tę niepełność lektury daje się odczuć, gdy Pindel odchodzi nieco od literackich podwalin środowiska i przechodzi do pisania o grach oraz komiksach. Poświęcone im rozdziały raczej nie zadowolą nawet tych, którzy o fandomie słyszą po raz pierwszy.
„Historie fandomowe” to lektura lekka i przyjemna. U niektórych, w tym niżej podpisanego, pozostawi z pewnością jakiś niedosyt, ale taka już przypadłość tych, którzy każdy temat muszą wyczerpać. Dla czytelników pragnących dowiedzieć się, dlaczego właściwie rok w rok w Poznaniu zbiera się potężna grupa ludzi w przebraniach, będzie to natomiast idealne wprowadzenie w świat fandomu.
Bartosz Szczyżański
Książka na półkach
- 237
- 173
- 49
- 16
- 8
- 6
- 5
- 5
- 4
- 4
OPINIE i DYSKUSJE
Dużo sobie obiecywałem po tej książce. Po jej lekturze zrozumiałem, dlaczego często pod pręgierzem krytyki - wielbicieli, fanów i fanatyków - stawia się autorów, którzy zafascynowani jakimś zjawiskiem popkultury i kultury w ogóle, biorą się za barki z jego poznaniem, opisaniem i przybliżeniem go tym, którzy - podobnie jak autor - są na początku drogi do iluminacji w dziedzinie, którą pragną zgłębić.
Takie właśnie są "Historie fandomowe". Z jednej strony autor, w interesującej i przyjemnej dla - przede wszystkim "nieobytego w temacie" - czytelnika narracji, przedstawia genezę fandomu w Polsce, jego początki, ewolucję oraz kluczowe i pionierskie przypadki ludzi, którzy "kładli fundamenty na ruchomych piaskach". Z drugiej zaś wszystko - mimo wywiadów z wyżej wspominanymi pionierami - jakoś takie powierzchowne i "po łebkach". A ponadto, perspektywa tego, który trochę stoi z boku, trochę się wszystkiemu dziwi, ale też trochę zachwyca, zabija magię, którą mogłoby cechować się podobne dzieło, gdyby zabrał się za nie ktoś o otwartym umyśle, ale z "ferajny". Plusy łapie Tomasz Pindel dopiero w finale, gdy dobiera się do fandomu współczesnego i sam wreszcie zaczyna czuć niespodziewany vibe...
Podsumowując, na esef.com.pl znajdziecie masę publicystyki tych, którzy "tam byli", napisanej z pasją równej dystansowi (bo to trochę wspominki ludzi, którym kiedyś serio zależało, a teraz mają szerszą perspektywę),podpartej doświadczeniem i wiedzą. Jakkolwiek, "Historie fandomowe", to całkiem dobry drogowskaz, wskazujący które publikacje i których publicystów i pisarzy warto zgłębić.
Dużo sobie obiecywałem po tej książce. Po jej lekturze zrozumiałem, dlaczego często pod pręgierzem krytyki - wielbicieli, fanów i fanatyków - stawia się autorów, którzy zafascynowani jakimś zjawiskiem popkultury i kultury w ogóle, biorą się za barki z jego poznaniem, opisaniem i przybliżeniem go tym, którzy - podobnie jak autor - są na początku drogi do iluminacji w...
więcej Pokaż mimo toAutor nie pisze z perspektywy członka fandomu i to czasem widać. Sam się jednak do tego przyznaje na początku, fair enough. Niemniej jest to książka dobrze napisana i czyta się w większości z zaciekawieniem.
Trochę to jednak smutne, że autor tak mało miejsca poświęca fandomowi współczesnemu, a tak wiele jego przeszłości. Tym bardziej, że ten zwrot w kierunku nostalgii często niebezpiecznie przypomina raczej zwykle marudzenie starej, głównie męskiej, gwardii na nowy, bardziej inkluzywny i mniej elitarny fandom, gdzie nie dominuje już ich wersja "powazniejszej" fantastyki, czy półnagie czarodziejki na okładkach. Szkoda, że w już i tak marginalizowanych grupach bywa tyle elityzmu i wykluczenia.
W każdym razie sama książka mogłaby być lepsza, ale i tak dobrze się czyta.
Autor nie pisze z perspektywy członka fandomu i to czasem widać. Sam się jednak do tego przyznaje na początku, fair enough. Niemniej jest to książka dobrze napisana i czyta się w większości z zaciekawieniem.
więcej Pokaż mimo toTrochę to jednak smutne, że autor tak mało miejsca poświęca fandomowi współczesnemu, a tak wiele jego przeszłości. Tym bardziej, że ten zwrot w kierunku nostalgii...
[9.11.2021]
Nie powiem, dałem się książce Pindela zaskoczyć. W pierwszym odruchu trochę na pomysł opisania dziejów polskiego fandomu machnąłem ręką, myśląc, że niczego ciekawego się tam nie dowiem. Dałem się zaślepić swojemu przekonaniu, że ponieważ żyłem przez jakiś czas na samiuśkim obrzeżu Środowiska (nigdy jednak tej granicy nie przekroczywszy),to wiem wszystko. Jak się okazało, nie wiedziałem nic, a poznając tę historię setnie się ubawiłem, oraz utwierdziłem we własnych przekonaniach na temat polskiej fantastyki en masse; [teatralnym szeptem] złych, jakby ktoś nie załapał.
O ile późniejsza część książki opisująca stan obecny (trochę wyszła Autorowi z tego reklama Pyrkonu),faktycznie nie dała mi zbyt wielu nowych informacji, to część „historyczna” (nota bene książka Pindela jest znakomitym przykładem oral history w działaniu, bo styl ten najsmakowiciej sprawdza się właśnie w historiach niszowych i subkulturowych) była dla mnie kopalnią anegdot i szczegółów, które znałem średnio – zwłaszcza opisy fandomowych inb i fundamentalnego dla środowiska konfliktu wszystkich ze wszystkimi o wszystko.
Ujął mnie zwłaszcza opis starcia starych działaczy fandomowych (spod znaku Parowskiego, Oramusa, Jęczmyka et consortes),walczących o „poważną literaturę fantastyczną” (czytaj: społeczną SF [czytaj: antykomunistyczną SF]) z Klubem Tfurców w którego szeregach gościły takie nazwiska, że aż mi się sofa na samą myśl o nich. To cudowna opowieść o walce głupich z głupszymi, bo przecież ostatecznie połączył ich ten sam cel – walka ze społeczeństwem pooświeceniowym (czytaj: progresywnym). Różnica w tym, że jedni chcieli to robić na mądrale, a drudzy na błazna. Co jest gorszego od raka? Dwa raki. Nieboraki.
To oczywiście niejedyny przykład. Inba, jaka zapanowała w środowisku po nagrodzie Zajdla za "A kochał ją, że strach" Brzezińskiej, to kolejny smakowity i miodny przykład zwichrowania ideologicznego trawiącego fandom, który śmiało można nazwać głupszym od GamerGate, bo wywodzącym się z tych samych przesłanek, tylko że bardziej. Dobrze chociaż, że Parowski – główny inkwizytor w sprawie Brzezińskiej – po latach chyba zrozumiał, że było to paskudne. Jemu udało się odpokutować choć część win na krótko przed śmiercią.
I tak w kółko: starzy przeciw młodym, wszyscy przeciw jeszcze młodszym, chłoptasie (bo nie mężczyźni) przeciw kobietom, SF przeciw fantasy, ogół przeciw mandze i anime… cudowny pieprznik niezaspokojonych ambicji, umysłów, a pewnie i ciał. Dlatego tak mocno wyróżniają się w tej opowieści nazwiska osób, które były w tym wszystkim osobne. Kogo mamy w tej grupie: Sapkowski – siła natury, której chyba nikt nie rozumie i nie zrozumie (plota o tym, że wcale nie pracował w handlu, tylko „walczył w Afganistanie” to mój faworyt); Brzezińska, Białołęcka i Dukaj; grupa Orbitowski, Szostak, Twardoch – uciekinierzy; Wegner i Końtoch; Braiter i Cholewa; Harda Horda. Kilka fajnych nazwisk i inicjatyw jednak pozostało w środowisku; młodzież też kreuje je na nowo, kierując ku lepszym horyzontom, ale z fandomem nie przeproszę się chyba nigdy. Chociaż kilka tytułów przypomnianych mi przez Pindela na pewno nadrobię.
[9.11.2021]
więcej Pokaż mimo toNie powiem, dałem się książce Pindela zaskoczyć. W pierwszym odruchu trochę na pomysł opisania dziejów polskiego fandomu machnąłem ręką, myśląc, że niczego ciekawego się tam nie dowiem. Dałem się zaślepić swojemu przekonaniu, że ponieważ żyłem przez jakiś czas na samiuśkim obrzeżu Środowiska (nigdy jednak tej granicy nie przekroczywszy),to wiem wszystko. Jak...
Tomasz Pindel podjął się trudnego zadania: mianowicie, opowiedzenia o polskim fandomie. O jego narodzinach, rozwoju, o stanie współczesnym. Jako, że narodził się na przełomie lat 70. i 80. XX wieku miał do opowiedzenia ponad 40 lat i spróbował to poczynić na niespełna 250 stronach. Czy mu to wyszło? Wydaje mi się, że w dużej mierze owszem.
Książka ma formę dość luźnego reportażu. Wyjaśniającego historię polskiego fandomu, ale z prywatnym spojrzeniem na sytuację. Pindel nie unika anegdotek. Podaje ważne daty i kluczowe wydarzenia, wyjaśnia czemu są istotne. Gdy trzeba objaśnić pewne kwestie związane z fantastyką, czy popkulturą: po prostu to robi. „Historie fandomowe” mają więc raczej lekką formę, przyjazną odbiorcy, która nie przybiera formy wyliczanki, jak to się często dzieje w tego typu publikacjach.
Przez to jednak nie jest to w żadnym razie opracowanie kompletne czy „naukowe” – to reportaż, oparty na rozmowie z wieloma twórcami oraz własnymi wspomnieniami autora. Bez wątpienia będzie więc przydatny osobom, które zajmują się badaniem gatunku czy fandomu właśnie, ale przy tym nie da czystego obrazu. Aby go zdobyć, raczej trzeba sięgnąć po większą ilość tytułów.
Wydaje mi się też, że mimo wszystko osoba fandomu nieznająca i niezbyt nim zainteresowana mogłaby się koniec końców trochę zmęczyć. Dla mnie większość podawanych nazwisk była znana. Wiem, czym się te osoby zajmują lub zajmowały. Znam okresy, w których dołączyły do fandomu, sporo anegdot już słyszałam, a wiele z wspominanych przez Pindela książek mam i znam. Dlatego lektura była dla mnie zdecydowanie łatwiejsza, aczkolwiek tak czy siak, jak na tego typu pozycje ta jest naprawdę przystępna. Zresztą, po Czarnym niczego złego się nie spodziewałam. Czytam książki tego wydawcy rzadko, ale nie da się ukryć: po prostu ufam jego renomie.
Jedyna rzecz, która nie do końca mi się w tym przypadku podobała to opis współczesnego fandomu. Rozumiem, że niełatwo go obecnie jakoś poważnie zbadać, ale Pindel ograniczył się jedynie do opisu swojego pobytu na Pyrkonie 2018. Pokazał pewne różnice, wyjaśnił zmiany w podejściu do popkultury, ale… to naprawdę było dość płytkie podejście.
„Historie fandomowe” są oczywiście książką kierowaną do bardzo konkretnego grona odbiorców. Do fanów fantastyki, do osób, których kręci historia popkultury w Polsce, do fanów. Kompletnie niezainteresowane osoby raczej nie wydają mi się kimś, kto by po taki tytuł sięgał chętnie. Ale wydaje mi się, że warto to zrobić tak czy siak. To dość unikatowy tytuł, o całkiem unikatowym środowisku, które dobrze jest poznać od wewnątrz.
Tomasz Pindel podjął się trudnego zadania: mianowicie, opowiedzenia o polskim fandomie. O jego narodzinach, rozwoju, o stanie współczesnym. Jako, że narodził się na przełomie lat 70. i 80. XX wieku miał do opowiedzenia ponad 40 lat i spróbował to poczynić na niespełna 250 stronach. Czy mu to wyszło? Wydaje mi się, że w dużej mierze owszem.
więcej Pokaż mimo toKsiążka ma formę dość luźnego...
Bardzo ciekawa książka napisana z pozycji naukowej, badawczej, ale dedykowana laikom i fanom. Przyjemnie się czyta, zwłaszcza obszerne fragmenty wywiadów z ludźmi dla fandomów kluczowych.
Bardzo ciekawa książka napisana z pozycji naukowej, badawczej, ale dedykowana laikom i fanom. Przyjemnie się czyta, zwłaszcza obszerne fragmenty wywiadów z ludźmi dla fandomów kluczowych.
Pokaż mimo toMoje wrażenia? Przede wszystkim, bardzo mieszane uczucia w stosunku do opisywanego tematu. Książka przedstawia fandom chronologicznie od lat 70. do współczesności i dość wyraźnie dzieli się na dwie części. O ile współczesne, młode pokolenie fanów fantastyki przedstawione jest jako kolorowi, pozytywnie zakręceni entuzjaści z konwentów, o tyle historia starszego fandomu - zwłaszcza tego rodem z PRL - sprawia przygnębiające wrażenie. Starzy fani fantastyki i pochodzący z ich środowiska pisarze, to, jak się okazuje, społeczność skłócona, pełna osobistych animozji ciągnących się przez dekady, z mocnym prawicowym przechyłem, mizoginiczna, a do tego z problemami z alkoholem i trzymaniem rąk przy sobie.
Mimo, że środowisko dość odpychające, książka sama w sobie jest ciekawa i dobrze napisana. Dowiedziałem się wielu fajnych ciekawostek. Wiedzieliście, że jako pierwszy spotkanie z kosmitami opisał Wolter? Albo że Mickiewicz pracował nad utworem science-fiction "Historia przyszłości", który się nie zachował? I że "50 twarzy Greya" to naprawdę fanfic "Zmierzchu"?
Moje wrażenia? Przede wszystkim, bardzo mieszane uczucia w stosunku do opisywanego tematu. Książka przedstawia fandom chronologicznie od lat 70. do współczesności i dość wyraźnie dzieli się na dwie części. O ile współczesne, młode pokolenie fanów fantastyki przedstawione jest jako kolorowi, pozytywnie zakręceni entuzjaści z konwentów, o tyle historia starszego fandomu -...
więcej Pokaż mimo toBardzo interesująca książka, mam nadzieję, że autor w przyszłości jeszcze pogłębi poruszone tematy. Czuję się jakbym poznała cały nowy świat, bo do fandomu należę od niedawna. Myślę, że wiele osób może odnaleźć dla siebie coś ciekawego w tej publikacji. Przyjemnie się czytało, polecam.
Bardzo interesująca książka, mam nadzieję, że autor w przyszłości jeszcze pogłębi poruszone tematy. Czuję się jakbym poznała cały nowy świat, bo do fandomu należę od niedawna. Myślę, że wiele osób może odnaleźć dla siebie coś ciekawego w tej publikacji. Przyjemnie się czytało, polecam.
Pokaż mimo to(2019)
Losy polskiej społeczności sympatyków fantastyki – od narodzin po czasy obecne. Książkę otwiera zabawna wariacja na temat wstępu do przygód Asteriksa – zamiast o mieszkańcach małej galijskiej wioski, nieugięcie konfrontujących się z Imperium Romanum, przeczytamy w nim o obywatelach PRL i wszechobecnej kulturowej szarzyźnie.
Większość wydawnictwa dotyczy ostatnich dekad władzy ludowej, dzikich lat 90., oraz lat dwutysięcznych. Opowiada o fantastycznej prozie i kontaktach jej czytelników, mówi co nieco o środowiskowych dążeniach, fascynacjach, napięciach i zmianach rynkowych. Głos zabierają znane nazwiska: twórcy, wydawcy oraz animatorzy kultury – entuzjaści science-fiction, fantasy i literatury grozy.
Współczesność to w zasadzie dodatek do części literackiej, oddzielny reportaż dotyczący odejścia od czytelnictwa na rzecz form wizualnych: filmów, gier i seriali. Sytuacji która martwi weteranów – ojców-założycieli – ubolewających nad upadkiem słowa pisanego i prozy podejmującej ważne problemy (zagadnienia polityczno-społeczne, gospodarcze, kwestie dotyczące środowiska, planety i naszego miejsca we wszechświecie),ustępującej miejsca literaturze stricte rozrywkowej. Autor tworzy tę część w oparciu o wrażenia z poznańskiego Pyrkonu.
W ramach dziejów najnowszych analizowane jest zagadnienie komiksu, gier RPG, karcianek, planszówek, mangi i anime oraz popularnych ostatnimi czasy przebieranek (cosplayu). Temat gier fabularnych podjęty jest w zasadzie już w części poświęconej literaturze, ale nie poświęca się mu wiele miejsca – trochę szkoda, bo nawet dla osoby przyglądającej się temu z zewnątrz, a więc nie dzielącej emocji graczy, nie zaangażowanej w fabułę rozgrywki, to zjawisko ma wiele magii i prowokuje masę pytań.
Wyjąwszy kwestie kultowych filmów – które bywają równie ważne co dzieła literackie – autor prawidłowo rozłożył proporcje. W końcu wszystko zaczyna się od werbalizacji marzeń (niekiedy również od wizualizacji graficznych, ale to rzadziej – głównie u dzieci). Jak mówi Pismo: „Na początku było Słowo”.
Nie padło niestety nic o muzyce, a wtajemniczeni wiedzą że bywa nośnikiem fantastycznych treści (metalowe kapele w rodzaju Blind Guardian, projekt Avantasia itp., ale również muzyka celtycka, ambientowa, new age). Nie jest to może temat który powinien być obszernie analizowany, ale warto byłoby o tym wspomnieć, choćby w ramach ciekawostki.
Zagadnienia analizowane są rzeczowo, ale bez rozkładania wszystkiego na czynniki pierwsze, swoje podejście Pindel wykłada w krótkim wstępie: „Nie będzie to [...] opowieść wyczerpująca. [...] Następująca na kolejnych stronach opowieść. oparta przede wszystkim na rozmowach z członkami fandomu, ale także na lekturach i obserwacjach, w żadnym razie nie rości sobie pretensji do kompletności; jej ambicją jest pokazanie pewnego zjawiska, głównych jego trendów i uwarunkowań. Z perspektywy [...] zewnętrznej. [...] Nie jestem i nigdy nie byłem członkiem fandomu [...]. Owszem czytałem i czytam fantastykę: jak na przeciętnego czytelnika pewnie sporo, jak na fana – żałośnie mało [...] Jeśli hasła takie jak konwent i klubówka, OKMFiSF i Trust, Nagroda Zajdla i LARP, cosplay i fanfik, Parowski i Pyrkon brzmią ci raczej obco – to jest to książka dla Ciebie” (str. 10-11). Dla osób ignorujących fantastykę, często traktujących ją jako gatunek gorszy – i niekiedy nie bezzasadnie – historia środowiska fanowskiego może nie być interesująca. Zdaje się że lepiej byłoby napisać tę książkę właśnie dla osób bezpośrednio zainteresowanych, od lat zatopionych w światach powołanych do życia wyobraźnią kilku pisarzy i grafików, lub właśnie rozpoczynających swoją przygodę. Byłoby to po prostu atrakcyjniejsze – także dla ambitniejszych osób z zewnątrz.
Całość napisana jest bardzo przystępnie, w sposób ciekawy i zdradzający sympatię dla twórców i gatunku.
Podstawowe minusy (oczywiście w ramach przyjętej przez autora formy) to początkowe tłumaczenia who is who i przybliżanie terminów w ramach tekstu głównego. (Tak jak to zrobiono, kwalifikuje się bardziej do przypisów). Wielokrotnie powtarzanie, że do danej sprawy wrócimy później (na szczęscie faktycznie tak się dzieje),oraz pominięcie ważnych filmów które wpłynęły na polskich fanów.
***
Str.73 – Kenneth Arnold nie obserwował latającego spodka (1947),tylko formację obiektów które opisał jako półksiężyce, określenie latający spodek to wymysł dziennikarzy który szybko zyskał popularność. Co do tego, że George Adamski był pierwszym kontaktowcem, tj. osobą mająca styczność z inteligencją identyfikowaną jako pozaziemska, to też nie do końca tak (https://pl.qwe.wiki/wiki/Contactee). Oczywiście polski emigrant był oszustem, a nawet jeśli coś osobliwego się w jego życiu zadziało (niektórzy lubią tak myśleć),to przedstawiał fikcję stanowiącą twórcze rozwiniecie tego epizodu. Oczywiście konstatacja odnośnie ścisłego powiązania SF z doniesieniami o UFO jest prawidłowa i odnotowana wielokrotnie w literaturze tematu. + space opera (space opery).
Str. 75 – „i innych okultystycznych praktyk” – to co padło przed tymi słowami nie ma nic wspólnego z praktykami okultystycznymi
str. 100 – współczesnych (ówczesnych); str. 103 – dwa razy ta sama myśl (ziny nie zaspakajają ogromnych potrzeb czytelniczych polskiego fandomu); str. 111 – parafraza opowiadania „Wiedźmin” (1986) z dziwnym „nadszedł w Waplewie” (?); str. 147 – fartu (farta); str. 148 – przed „Runy” powinien być myślnik; str. 178 (i dalej) – cosplaya (cosplayu?); str. 203 – Uderza (Uderzo – bez odmiany).
***
Rozmowa nt. książki z Autorem i Orlińskim:
Fandomowe historie | Festiwal Miasto Słowa 2019 [14.04.2020]
https://www.youtube.com/watch?v=IWRYQb0uig8
***
Jestem czytelnikiem fantastyki. Obecnie w ciągu roku zaliczam zwykle zaledwie kilka pozycji z tego nurtu, ale nie wypieram się literatury który rozbudziła we mnie chęć sięgania po beletrystkę i zdecydowanie dała dużo do myślenia.
Jestem sympatykiem gatunku młodszej generacji. Nie czytałem „Nowej Fantastyki”. Miałem w ręku zaledwie kilka numerów. Jeden nabyłem sam w 2011, skuszony wywiadem z Sapkowskim, ale trochę się rozczarowałem doborem treści. Od lipca 2002 kupowałem „Science Fiction” – które potem nazywało się inaczej – gdzie była lepsza i gorsza literatura. W pewnym momencie uznałem, że bilans przechyla się w stronę tej drugiej, papier marny a lektur o większej objętości, wybieranych świadomie, z których jestem bardziej zadowolony przebywa, i to w tempie lawinowym, więc zakończyłem przygodę z miesięcznikiem. Ale do dziś miło wspominam czytanie pisemka po nocach, w wannie i na fizyce.
Cały czas mam swoje pierwsze książki fantasy z Amberu, kupowane wówczas za grosze, w cenie gazet. Na półkach stoi Lem, którego teraz wypadałoby zacząć czytać na nowo, aby przyswoić sobie to wszystko co mogło umknąć nastolatkowi. Są absolutne klasyki i korzenie gatunku, pozycje kultowe, rzeczy ciekawe, także niewypały. Oczywiście jest Tolkien i Sapkowski. Miażdżąca większość moich zbiorów to literatura faktu oraz książki historyczne, jednak fantastyka ma silną reprezentację. Proporcje są dobre, i jestem głęboko przekonany że zdrowym objawem jest czytanie różnych rzeczy, a nie tylko jednego nurtu. Kiedyś, jako dzieciak, czułem, że element fantastyczny uświęca lekturę, że bez niego nie może być mowy o ciekawej fabule. Na szczęście stosunkowo wcześnie trafiły mi się powieści historyczne i literatura podróżnicza w wydaniu retro, które wyprowadziły mnie z błędu.
Fantastyka w wersji literackiej to gatunek w którym twórca może wykazać się kreatywnością, nie ograniczają go żadne bariery, jest bardzo pociągająca, może realizować różne cele, dotykać ważnych problemów, jednocześnie edukować, skłaniać do refleksji, rozwijać językowo i bawić. Jej głównym problemem jest fakt że obecnie uprawiana jest na masową skalę, nierzadko bez troski o jakość.
Niestety zacząłem czytać SF i Fantasy dość późno, bo około roku 1999. Wcześniej do gatunku zachęciły mnie filmy z lat 80. i 90. oraz komiksy. Będąc dzieciakiem wolałem artykuły popularnonaukowe, pozycje paleontologiczne, publikację o UFO i tajemnicach historii. Gdyby nie fantastyka, nie wyrobiłbym się czytelniczo, nie przekonał do literatury pięknej, nie wsiąkł na długie lata w analizy mitologii z różnych stron świata. Postrzegałbym słowo pisane bardziej jako nośnik informacji, nie przykładając wagi do języka jako rdzenia kultury i kodu kształtującego kolejne pokolenia. Odbiłoby się to pewnie na moim sposobie wypowiedzi i światopoglądzie, dlatego cieszę się że i brałem udział w tej przygodzie.
***
Czytelnicy fantastyki odczuwają silną potrzebę tworzenia historii i własnych światów. Rozwoju już istniejących uniwersów i tworzenia nowych przygód ulubionych bohaterów – co nie zawsze wypada dobrze, ale jest fenomenem gatunku. Miało to miejsce już wcześniej, choćby przy legendach arturiańskich czy u korzenia wielu religii, w tym oczywiście chrześcijaństwa, oraz w przypadkach wymienionych przez autora – ale obecnie ta praktyka żywa jest głównie w społeczności fanów fantasy i SF. Osobiście uwielbiam to środowisko właśnie za kreatywność, nawet jeśli ta jest nieco wtórna względem innych dzieł i konstruuje z gotowych elementów. (Niekiedy umiejętna żonglerka topowymi tematami i odwołanie do archetypów daje bardzo ciekawe efekty).
(2019)
więcej Pokaż mimo toLosy polskiej społeczności sympatyków fantastyki – od narodzin po czasy obecne. Książkę otwiera zabawna wariacja na temat wstępu do przygód Asteriksa – zamiast o mieszkańcach małej galijskiej wioski, nieugięcie konfrontujących się z Imperium Romanum, przeczytamy w nim o obywatelach PRL i wszechobecnej kulturowej szarzyźnie.
Większość wydawnictwa dotyczy ostatnich...
Interesująca książka, choć nie porwała mnie. Fajnie poznać historię SF w Polsce, Część współczesna potraktowana została już bardzo ogólnie, nie współgrało mi to całościowo z dość szczegółowymi opisami przeszłości.
Nie wiem dokładnie do kogo jest skierowany ten reportaż i nie umiem też określić czy go polecam.
Interesująca książka, choć nie porwała mnie. Fajnie poznać historię SF w Polsce, Część współczesna potraktowana została już bardzo ogólnie, nie współgrało mi to całościowo z dość szczegółowymi opisami przeszłości.
Pokaż mimo toNie wiem dokładnie do kogo jest skierowany ten reportaż i nie umiem też określić czy go polecam.