rozwińzwiń

Antisocial Media. Jak Facebook oddala nas od siebie i zagraża demokracji.

Okładka książki Antisocial Media. Jak Facebook oddala nas od siebie i zagraża demokracji. Siva Vaidhyanathan
Okładka książki Antisocial Media. Jak Facebook oddala nas od siebie i zagraża demokracji.
Siva Vaidhyanathan Wydawnictwo: W.A.B. nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
416 str. 6 godz. 56 min.
Kategoria:
nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
Tytuł oryginału:
Antisocial Media: How Facebook Disconnects Us and Undermines Democracy
Wydawnictwo:
W.A.B.
Data wydania:
2018-11-14
Data 1. wyd. pol.:
2018-11-14
Liczba stron:
416
Czas czytania
6 godz. 56 min.
Język:
polski
ISBN:
9788328060357
Tłumacz:
Katarzyna Sosnowska, Weronika Mincer
Tagi:
Facebook Media inwigilacja demokracja media społecznościowe relacje społeczne manipulowawnie fake news
Średnia ocen

5,5 5,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,5 / 10
106 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
63
59

Na półkach:

Zrezygnowałem z facebooka rok temu. Skasowalem calkowicie konto. Ten syfiasty sciek cukierkowej kupy wywolywal u mnie wiecej negatywnych emocji niz pozytywnych, a na niektorych uzaleznionych od "lajkow" uzytkownikow juz nie moglem patrzec. Ludzie albo sie chwala jakims nowym dziadostwem albo sprzedaja jakies dziadostwo typu termomix ktore pozbawia gotowanie jakich kolwiek emocji. Sam bym mogl napisac ksiazke o tym jakim syfem jest ten pseudospolecznosciowy portal i jakisz sztuczek uzywal zeby mnie tam zatrzymac ale po co, wystarczy skasowac konto i zapomniec ze tam sie kiedys bylo i tyle.

Zrezygnowałem z facebooka rok temu. Skasowalem calkowicie konto. Ten syfiasty sciek cukierkowej kupy wywolywal u mnie wiecej negatywnych emocji niz pozytywnych, a na niektorych uzaleznionych od "lajkow" uzytkownikow juz nie moglem patrzec. Ludzie albo sie chwala jakims nowym dziadostwem albo sprzedaja jakies dziadostwo typu termomix ktore pozbawia gotowanie jakich kolwiek...

więcej Pokaż mimo to

avatar
4
4

Na półkach:

Architekci i zarządcy social mediów specjalnie sięgają po mechanizmy uzależnienia od hazardu, tak aby użytkownik nie mógł się obronić przed silną presją i potrzebą odświeżania i odświeżania newsfeedów - podejmują niewystarczający wysiłek, aby oczyścić kanały informacyjne z kłamstw, oszczerstw i fake newsów - nie jest to w ich interesie. Faktem jest, że to nie oni powinni podejmować decyzje dotyczące odpowiedzialności społecznej, które zahaczają m.in. o delikatną kwestię wolności słowa - a władza, która ma do tego legitymację wyborców - władza jednak nie umie sobie poradzić z tym problemem i zrzeka się odpowiedzialności na rzecz korporacji. Nic dobrego nie może z tego wyjść.

Książka jest absolutnie rzetelna, poparta bardzo szerokimi analizami, doświadczeniem akademickim i rozmowami z osobami zajmującymi się Socialami na przestrzeni kilkunastu lat.

Negatywne opinie są przejawem ignorancji - albo wyparciem olbrzymiego problemu. Problem ten jest bardziej społeczny niż jednostkowy. Dla jednostki Facebook i inne media tego typu bywają "przydatne", absolutnie nie wynagradza to kosztów społecznych.

Architekci i zarządcy social mediów specjalnie sięgają po mechanizmy uzależnienia od hazardu, tak aby użytkownik nie mógł się obronić przed silną presją i potrzebą odświeżania i odświeżania newsfeedów - podejmują niewystarczający wysiłek, aby oczyścić kanały informacyjne z kłamstw, oszczerstw i fake newsów - nie jest to w ich interesie. Faktem jest, że to nie oni powinni...

więcej Pokaż mimo to

avatar
171
83

Na półkach:

Ciężko się czyta, często nudzi. Autor się powtarza w wielu miejscach w książce i mam wrażenie, że większość zawartości tej książki opisuje związek między facebookiem a wyborami prezydenckimi w USA, które wygrał Trump. Jednocześnie, można się z książki dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy, co nie zmienia faktu, że po kilkdziesięciu stronach czytałam już na siłę.

Ciężko się czyta, często nudzi. Autor się powtarza w wielu miejscach w książce i mam wrażenie, że większość zawartości tej książki opisuje związek między facebookiem a wyborami prezydenckimi w USA, które wygrał Trump. Jednocześnie, można się z książki dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy, co nie zmienia faktu, że po kilkdziesięciu stronach czytałam już na siłę.

Pokaż mimo to

avatar
775
725

Na półkach: , ,

Niedawno czytałam książkę o podobnej tematyce, natomiast nieco inaczej ujętej (Bruce Schneiera). Tutaj wyraźnie czuje się, że autor jest wykładowcą i naukowcem, ale w tym pozytywnym sensie (choć momentami czuć przegadanie, to reszta naprawdę jest ciekawa). Przede wszystkim autor wysuwa tu pewne tezy - i nie jest istotne, czy ktoś się z nimi na ten moment zgadza czy nie zgadza, bo jako naukowiec patrzy i analizuje pewne zjawiska oraz próbuje dociec ich przyczyn, a przede wszystkim ich konsekwencji.
Ogrom pracy włożonej przez autora w tę analizę widać choćby w przypisach (koło 50 stron).
Na pewno zapamiętam wniosek o mieszaniu się na portalu FB relacji prywatno-społeczno-zawodowych. To coś, z czym człowiek się tak opatrzył, że tego nie zauważa i właśnie po to są takie książki i tacy naukowcy, aby zwracać uwagę na pewne niepokojące aspekty. Nagminne naruszanie prywatności oraz brak przejrzystej polityki w zakresie przechowywanych i przekazywanych danych od dostawcy portalu to już dla nas europejczyków rzecz oczywista, lecz dla Amerykanów (którzy zakładam byli główną grupą odbiorczą tej książki i którzy nie mają RODO) takie "otwarcie oczu" i uzmysłowienie luki jest potrzebne. Zresztą może nas nużyć dosyć długi opis manipulacji informacjami np. przy kampaniach przedwyborczych w Stanach, ale na tych przykładać warto zdać sobie sprawę z jakiego rodzaju narzędziem mamy na co dzień do czynienia.
I niestety nie ma znaczenia, że ktoś nie ma konta czy nie używa FB (zbierają dane przez kontakty w telefonach i przez relacje społeczne nawet o osobach, które nigdy konta nie założyły) - chodzi o całe społeczeństwa i o zmianę kultury relacji społecznych w dzisiejszym świecie. A przede wszystkim o zrozumienie, że kto ma dane, ten ma władzę i że należy tę nierówność zacząć kontrolować.

Niedawno czytałam książkę o podobnej tematyce, natomiast nieco inaczej ujętej (Bruce Schneiera). Tutaj wyraźnie czuje się, że autor jest wykładowcą i naukowcem, ale w tym pozytywnym sensie (choć momentami czuć przegadanie, to reszta naprawdę jest ciekawa). Przede wszystkim autor wysuwa tu pewne tezy - i nie jest istotne, czy ktoś się z nimi na ten moment zgadza czy nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
30
3

Na półkach:

Książka jest toksyczna, wypełniona po brzegi fałszywym obiektywizmem autora. Niby opiera się na faktach, ale chyba tylko tych podanych w korporacyjnych mass mediach.
Wielka szkoda, temat ważny, oczekiwałam, że dowiem się czegoś nowego, a utwierdziłam się w przekonaniu, że współcześnie niektóre książki nawet do kominka się nie nadają.

Książka jest toksyczna, wypełniona po brzegi fałszywym obiektywizmem autora. Niby opiera się na faktach, ale chyba tylko tych podanych w korporacyjnych mass mediach.
Wielka szkoda, temat ważny, oczekiwałam, że dowiem się czegoś nowego, a utwierdziłam się w przekonaniu, że współcześnie niektóre książki nawet do kominka się nie nadają.

Pokaż mimo to

avatar
154
58

Na półkach:

Książka zawiera trafne uwagi na temat niebezpieczeństw jakie niesie ze sobą Facebook (i inne social media). Punkty, które wymienia autor są trafne i logiczne. Niestety momentami ma się wrażenie jakby autor prowadził prywatną wojnę z Markiem Zuckerbergiem. Czyta się w miarę szybko.

Książka zawiera trafne uwagi na temat niebezpieczeństw jakie niesie ze sobą Facebook (i inne social media). Punkty, które wymienia autor są trafne i logiczne. Niestety momentami ma się wrażenie jakby autor prowadził prywatną wojnę z Markiem Zuckerbergiem. Czyta się w miarę szybko.

Pokaż mimo to

avatar
158
111

Na półkach: ,

„Anti social media: Jak Facebook oddala nas od siebie i zagraża demokracji” to pogłębiona analiza tego, jaki wpływ na nasze życie ma najpopularniejszy obecnie na świecie serwis społecznościowy jakim jest Facebook. Autor publikacji w krytyczny sposób odnosi się do metod jego działania. Pokazuje jak wiele zagrożeń, z których bardzo często my użytkownicy nie zdajemy sobie sprawy, niesie za sobą korzystanie z tej platformy.
W założeniu jego twórcy - Marka Zuckeberga, Facebook powstał po to, żeby zbliżać ludzi, żeby świat był bardziej zjednoczony, a co za tym idzie żeby był lepszy. Jednak czy ten cel w rzeczywistości udało się osiągnąc założycielowi Facebooka? Czy Facebook na pewno zacieśnia więzi między ludźmi, a może oddala ich od siebie? Czy ten serwis społecznościowy jedynie uprzyjemnia nam życie, a może jest też nośnikiem mowy nienawiści? Jak Facebook wpływa na stan demokracji, na poziom publicznej debaty, czy ją poprawia czy też wręcz odwrotnie, zubaża ją i niszczy? Na te oraz szereg innych pytań stara się odpowiedź autor książki - Siva Vaidhyanathan.
Po pierwsze stwierdza on, że Facebook jest miejscem masowego gromadzenia danych o każdym z nas, o naszych zachowaniach i preferencjach. Dysponując tymi danymi Facebook tworzy tzw. bańki filtrujące, które utwierdzają nas w naszych przekonaniach. Innymi słowy opracowuje algorytmy idealnie „skrojone” pod nas. Co gorsza wszystkie te dane podsuwamy Faebookowi my sami – jego użytkownicy, uzupełniając swój profil, dokonując polubień czy umieszczając komentarze. Bez wahania można więc określić Facebook mianem machiny inwigilacji.
Autor zwraca także uwagę, że Facebook ułatwia manipulowanie przepływem informacji lub materiałami propagandowymi oraz umożliwia precyzyjne kierowanie ich do odbiorców. Opisuje mechanizm wykorzystywania tego przez partie polityczne oraz sztaby wyborcze, które de facto są w stanie „zarządzać” obywatelami. Doskonałym przykładem tego zjawiska są wybory prezydenckie w USA z 2016 roku, w czasie których Facebook w znaczącym stopniu przyczynił się do zwycięstwa Donalda Trumpa.
Ponadto w książce wskazano na mechanizmy wykorzystywania Facebooka przez autorytarnych przywódców państw i nacjonalistyczne rządy. Medium to jest bowiem doskonałym narzędziem służącym do siania zamętu i rozpowszechniania propagandy.
Ponadto ze smutkiem należy stwierdzić, że Facebook jest miejscem, gdzie prawda przestaje mieć znaczenie, gdzie zamiast rzetelnych i sprawdzonych informacji otrzymujemy stek kłamstw i fake newsów. Facebook w znacznym stopniu zaburzył nasze postrzeganie prawdy. Dla Facebooka liczy się tylko to, aby określona informacja (nieważne czy jest prawdziwa czy nie) miała na tyle duży ładunek emocjonalny, aby mogła dotrzeć do jak najszerszego grona użytkowników. Facebook stał się więc swoistą machiną dezinformacji i manipulacji.
Reasumując każdy z nas powinien sobie zadać następujące pytania: Czy dzięki Facebookowi staliśmy się lepszymi ludźmi czy wręcz odwrotnie? Czy potrafimy jeszcze żyć bez Facebooka? Czy potrafimy oddzielić otaczającą nas rzeczywistość od tej, którą kreuje sam Facebook? W opinii autora książki, którą ja również podzielam, Facebook kompletnie zdominował nasze umysły i nasze życie. Staliśmy się od niego uzależnieni. Czy naprawdę chcemy żyć w świecie, w którym jeśli coś nie wydarzyło się na Facebooku, to oznacza, że nie wydarzyło się wcale?

„Anti social media: Jak Facebook oddala nas od siebie i zagraża demokracji” to pogłębiona analiza tego, jaki wpływ na nasze życie ma najpopularniejszy obecnie na świecie serwis społecznościowy jakim jest Facebook. Autor publikacji w krytyczny sposób odnosi się do metod jego działania. Pokazuje jak wiele zagrożeń, z których bardzo często my użytkownicy nie zdajemy sobie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
9
9

Na półkach: ,

Słaba. Bardzo słaba. Autor wdaje się w jakieś niepotrzebne dyskusje, próbując zmienić to, co niezmienialne. Zapomina chyba, że tak jak dzisiejszy Facebook działały kiedyś inne mechanizmy. Facebook najgorszy, Facebook ble! Taki przekaz płynie z tej książki.

Słaba. Bardzo słaba. Autor wdaje się w jakieś niepotrzebne dyskusje, próbując zmienić to, co niezmienialne. Zapomina chyba, że tak jak dzisiejszy Facebook działały kiedyś inne mechanizmy. Facebook najgorszy, Facebook ble! Taki przekaz płynie z tej książki.

Pokaż mimo to

avatar
3321
289

Na półkach:

Może być, głowy nie urywa.

Może być, głowy nie urywa.

Pokaż mimo to

avatar
168
159

Na półkach: ,

Machina przyjemności i dezinformacji

Wbrew zapewnieniom Zuckerberga, że Facebook wspiera procesy demokratyczne i dba o wiarygodność rozpowszechnianych informacji, wszyscy, którzy śledzą wzrost autorytaryzmu na całym świecie, uznaliby Indie, Indonezję, Kenię, Polskę, Węgry, Turcję, oraz Stany Zjednoczone za miejsca, w których Facebook bezpośrednio przyczynił się do wzrostu przemocy na tle etnicznym i nacjonalizmu religijnego, a także wzrostu popularności autorytarnych przywódców. Ponadto Facebook, mimo wzmożonej pracy wielu moderatorów i administratorów, zalał także świat kakofonią zmyślonych informacji – tzw. fake newsów. W ten właśnie sposób serwis z niewinnej platformy społecznościowej stworzonej przez studentów Harvardu przekształcił się w siłę, która -uprzyjemniając życie jednostkom - stawia poważne wyzwanie demokracji.
Kultura Doliny Krzemowej oparta jest na powszechnym tam przywiązaniu do logicznego myślenia oraz podejmowania decyzji na podstawie danych. Jest wyraźnie kosmopolityczna i tolerancyjna wobec wszelkiej odmienności i odrębności. Jak w takim razie ta oświecona firma przyczyniła się do wzrostu popularności nacjonalistów pokroju Donalda Trumpa, Marine Le Pen i Państwa Islamskiego oraz spopularyzowania idei niezgodnych z nauką, jak chociażby ruch antyszczepionkowy?
Wpływ na to miała bezsprzecznie ogromna popularność tego medium społecznościowego w naszym życiu. Ta popularność właśnie niesie ze sobą ogromne ryzyko, nad którym nie udało się zapanować Zuckerbergowi. Widzimy to ciągle w zalewie fake newsów, stanowiących zresztą tylko jeden z rodzajów „zanieczyszczenia” informacyjnego. Rodzaje treści, jakie pojawiają się w Facebookowym News Feedzie (sposób prezentacji treści użytkownikowi),często wizualnie nie dają się od siebie odróżnić, zwłaszcza gdy przeglądamy je na małym ekranie – w telefonie. Wszystkie posty, od filmów z YouTube’a, poprzez artykuły z Gazety Wyborczej, czy Newsweeka, po reklamy ze sklepów internetowych mają taką samą ramkę, czcionkę i format. Nie są więc w stanie wychwycić różnicy pomiędzy opinią wyrażoną na jednym z blogów reklamowanych prywatną stroną na Facebooku, a poważnym artykułem dziennikarza śledczego z pierwszych stron gazet. Po ostatnich wyborach w USA eksperci i analitycy stwierdzili, że obrazy i teksty zawierające absurdalne kłamstwa na temat głównych kandydatów z wielką łatwością zyskiwały popularność na Fb. Głównie z tego powodu, że serwis nie podsuwał żadnych wskazówek, które mogłyby pomóc zidentyfikować i ocenić odbiorcom źródło informacji. Nic więc dziwnego, że za pomocą mediów społecznościowych upada rzetelne dziennikarstwo i nieważne stają się opinie ekspertów, ginące w zalewie nieprawdziwych informacji.
Drugi strukturalny problem polega na tym, że Fb propaguje głównie treści, które mocno działają na emocje. Toteż w serwisie szybko zyskują popularność słodkie kotki, niemowlęta, pełne mądrości „skrzydlate słowa”, quizy dotyczące stylu życia oraz mowa nienawiści. Został on wprost zaprojektowany tak, by promować to wszystko, co wywołuje skrajne emocje. Zbyt łatwo jest zanieczyścić serwis bzdurami, by odwrócić uwagę lub propagandą, by zmobilizować masy. Serwis mierzy poziom zaangażowania liczbą kliknięć, polubień, udostępnień lub komentarzy. To sprawia, że najbardziej zapalne materiały rozprzestrzeniają się najszybciej. Trzeźwe, wyważone opinie nie mają szans na Fb. A gdy serwis zapanuje nad naszą wizją świata oraz rządzi naszymi kręgami społecznymi, wszyscy stajemy się potencjalnymi przekaźnikami ekstremistycznych bzdur.
Trzecim zjawiskiem jest tzw. „bańka filtrująca” – pojęcie ukute przez Eliego Parisera, opisujące sposoby, jakie Facebook i Google stosują, by podsuwać użytkownikom więcej tego, co im się podoba, zawężając tym samym ich pole widzenia i tworząc „komory pogłosowe” potwierdzające ich przekonania. Chodzi o to, że jeśli zazwyczaj dajesz lajki i zostawiasz serduszka na określonych stronach, profilach lub pod linkami do pewnych stron internetowych, jeśli udostępniasz je na swoim profilu, Facebook wie, że jesteś w nie wysoce zaangażowany. Więc podsuwa Ci więcej takich treści, a mniej tych, które nie przyciągają twoich interakcji. Wybiera je za pomocą prognozowanej oceny każdego elementu, niezależnie od tego, czy udostępnił je ktoś z twoich znajomych, czy jest to zakupiona reklama. Wkrótce perspektywy twojego News Feedu zawężają się coraz bardziej ze względu na to, że twoi znajomi i lubiane przez ciebie treści publikują raczej spójne politycznie treści. Toteż z mniejszym prawdopodobieństwem natrafimy na coś z zewnątrz, a więc pozostaniemy nieświadomi, że istnieją kontrargumenty i konkurencyjne roszczenia. Dotyczy to każdej grupy społecznej, która dzięki mediom społecznościowym zamyka się w swojej bańce informacyjnej. Od ekologów po nacjonalistów. Od rasistów po ortodoksów religijnych.
Jeśli więc ktoś chciałby stworzyć maszynę, kierującą propagandę do milionów ludzi, odciągającą ich od ważnych spraw, nakręcającą nienawiść i fanatyzm, rujnującą zaufanie społeczne, niszczącą dziennikarstwo i rozpowszechniającą wątpliwości dotyczące nauki oraz inwigilującą nas wszystkich, pewnie byłoby to coś bardzo podobnego do Facebooka. Zatem przed wysłaniem w świat kolejnego lajka – musimy się po prostu zatrzymać i pomyśleć.


Tekst powstał na podstawie książki: „Antisocial media. Jak Facebook oddala nas od siebie i zagraża demokracji” Sivy Vaidhyanathana (przeł. Weronika Mincer i Katarzyna Sosnowska),Grupa Wydawnicza Foksal, Warszawa 2018

Machina przyjemności i dezinformacji

Wbrew zapewnieniom Zuckerberga, że Facebook wspiera procesy demokratyczne i dba o wiarygodność rozpowszechnianych informacji, wszyscy, którzy śledzą wzrost autorytaryzmu na całym świecie, uznaliby Indie, Indonezję, Kenię, Polskę, Węgry, Turcję, oraz Stany Zjednoczone za miejsca, w których Facebook bezpośrednio przyczynił się do wzrostu...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    174
  • Przeczytane
    120
  • Posiadam
    37
  • Teraz czytam
    5
  • 2019
    4
  • Literatura faktu
    4
  • Popularnonaukowe
    4
  • Chcę w prezencie
    2
  • 2021
    2
  • 2023
    2

Cytaty

Więcej
Siva Vaidhyanathan Antisocial Media. Jak Facebook oddala nas od siebie i zagraża demokracji. Zobacz więcej
Siva Vaidhyanathan Antisocial Media. Jak Facebook oddala nas od siebie i zagraża demokracji. Zobacz więcej
Siva Vaidhyanathan Antisocial Media. Jak Facebook oddala nas od siebie i zagraża demokracji. Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także