Odchodzić

Okładka książki Odchodzić Agnieszka Moniak-Azzopardi
Okładka książki Odchodzić
Agnieszka Moniak-Azzopardi Wydawnictwo: Novae Res literatura piękna
380 str. 6 godz. 20 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Novae Res
Data wydania:
2017-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2017-01-01
Liczba stron:
380
Czas czytania
6 godz. 20 min.
Język:
polski
ISBN:
9788380837010
Średnia ocen

6,8 6,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,8 / 10
21 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
811
367

Na półkach:

Być może wpływ na moją ocenę ma niezbyt dobra wg mnie wersja dźwiękowa tej książki. Wysłuchałam, choć lektorka bardzo mi nie odpowiadała. Słuchając nie mogłam w sobie wzbudzić żadnych emocji, odebrałam książkę jako zwykłą relację pozbawioną ładunku emocjonalnego. Poszedł, przyszedł, wywieźli go, wrócił, zjadł, umarła.... Nawet opis okresu wywózki napisany jakoś tak całkowicie bez elementów tragizmu, aż wracałam, żeby wysłuchać jeszcze raz, bo było to dla mnie trochę dziwne. Może inni czytali, a nie słuchali, dlatego oceniają książkę lepiej. Jednak nie skuszę się na przeczytanie dla porównania, gdyż po opisie spodziewałam się naprawdę ciekawej historii, a ta jest zaledwie przeciętna. Nic odkrywczego, a druga połowa książki zupełnie różne od pierwszej i momentami nawet trochę mnie nudziła.

Być może wpływ na moją ocenę ma niezbyt dobra wg mnie wersja dźwiękowa tej książki. Wysłuchałam, choć lektorka bardzo mi nie odpowiadała. Słuchając nie mogłam w sobie wzbudzić żadnych emocji, odebrałam książkę jako zwykłą relację pozbawioną ładunku emocjonalnego. Poszedł, przyszedł, wywieźli go, wrócił, zjadł, umarła.... Nawet opis okresu wywózki napisany jakoś tak...

więcej Pokaż mimo to

avatar
815
520

Na półkach:

Bardzo osobista książka autorki. Oparta na zebranych wspomnieniach rodzinnego archiwum oraz własnych.
Wędrujemy z kresów wschodnich na kresy zachodnie. Z każdą stroną coraz bardziej zaczyna dominować osobowość i emocje autorki.
Książka ma raczej luźną budowę, stąd chwilami brak spójności, ale takie jest prawo wspomnień pełnych emocji.
Czyta się dość szybko.

Bardzo osobista książka autorki. Oparta na zebranych wspomnieniach rodzinnego archiwum oraz własnych.
Wędrujemy z kresów wschodnich na kresy zachodnie. Z każdą stroną coraz bardziej zaczyna dominować osobowość i emocje autorki.
Książka ma raczej luźną budowę, stąd chwilami brak spójności, ale takie jest prawo wspomnień pełnych emocji.
Czyta się dość szybko.

Pokaż mimo to

avatar
13
5

Na półkach: ,

Książka dla mnie wyjątkowa. Znalazłam ją w bibliotece, gdy zmarła bliska mi osoba. Dla mnie bardzo osobista, bo przedstawia historię, z którą się utożsamiam...
Uważam, że nie znalazłam jej przypadkiem w tym trudnym dla mnie czasie. Naprawdę wyjątkowa.

Książka dla mnie wyjątkowa. Znalazłam ją w bibliotece, gdy zmarła bliska mi osoba. Dla mnie bardzo osobista, bo przedstawia historię, z którą się utożsamiam...
Uważam, że nie znalazłam jej przypadkiem w tym trudnym dla mnie czasie. Naprawdę wyjątkowa.

Pokaż mimo to

avatar
4975
4766

Na półkach:

Prezent od Taty :-)
Uwielbiam sagi historyczna-rodzine.Ale bardziej te Polskie,które się toczą na naszej Ziemi opisując nasze życie.
Życie zwykłych ludzi rzuconych jak kamienie.Na pola losu.
Odchodzić do książka ,bardzo dobra .Choć z pewnym zgrzytem.
Sam zarys książki,bardzo mi się podobał.Mamy tu zarówno życie na Wołyniu w latach 20 i 30.Czuć tu już konflikt z Ukraińcami.
Aż to tragicznego finału w 1943 roku.
Autorka co bardzo mi się podoba opisuję,też takie małe szczęścia jak .Łowienie ryb,szansa na zostanie pilotem.
Pierwsze rodzące się miłości.
Mamy tu też tragizm wojny.

Dowiadujemy się jak Żydzi i Ukraińcy tratowali Polaków,gdzie choćby słowo Żyd było zakazane.

O losach Polaków jako robotników przymusowych w Rzeszy.

Warto poznać te historię,natomiast mam parę uwag.
Niekiedy miałem dziwną uczucie,że czasem czytam nie sagę rodziną.Lecz zwyklą obyczajówkę.

Nie dam też powieści ,oznaczenie na arcydzieło.Lecz oznaczę na bardzo dobra.
Bo mimo,tego jest to świadectwo naszej XX wiecznej historii.
Tego co już przeminęło.

Prezent od Taty :-)
Uwielbiam sagi historyczna-rodzine.Ale bardziej te Polskie,które się toczą na naszej Ziemi opisując nasze życie.
Życie zwykłych ludzi rzuconych jak kamienie.Na pola losu.
Odchodzić do książka ,bardzo dobra .Choć z pewnym zgrzytem.
Sam zarys książki,bardzo mi się podobał.Mamy tu zarówno życie na Wołyniu w latach 20 i 30.Czuć tu już konflikt z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
6142
3443

Na półkach:

"Narodziny oznaczają śmierć. Jeżeli akceptujemy radość życia, musimy też zaakceptować smutek odchodzenia".
Odchodzenie w powieści Agnieszki Moniak-Azzopardi przybiera różne wymiary i odsłony. Czasami jest to zwyczajne opuszczanie domu, czasami zwolnienie i przymusowa tułaczka, innym razem wojna, emigracja, a jeszcze innym umieranie. Wszystkie łączy zmiana i powolne zapominanie przeszłości. Jednak każda ta przemiana jest tak różna jak różni bywają ludzie i ich odmienne (chociaż podobne) losy. W powieści „Odchodzić” każde odejście to swego rodzaju tragedia przewracająca życie całej rodziny. Zawarte w książce historie łączy jedno: jedna rodzina, której korzenie sięgają Wołynia, czyli ludzie doświadczeni przez życie trudną pracą, niełatwą codziennością w II Rzeczypospolitej, pamiętający wielką wojnę i rewolucję, a później będący ofiarami II Wojny świtowej i politycznych przemian. W takiej otoczce można spodziewać się opowieści smutnych, brutalnych opisów, przykrych wydarzeń, przygnębiające fabuły. Na szczęście pisarka nas oszczędza i mimo, że poznajemy historię opisani przez nią bohaterzy to ludzie śmiało zmagający się ze swoją codziennością.
Dla młodych czytelników i tych nieświadomych znaczenia przemian społecznych szokiem będą pierwsze rozdziały opisujące społeczne zależności, kobiecą zależność od mężczyzn, niesamowite posłuszeństwo i poddanie się losowi oraz wielka bieda połączona z brakiem dostępu do lekarza, analfabetyzm, nieznajomość świata i jednoczesna niesamowita odwaga w czasie wyruszania na odległy kontynent w poszukiwaniu lepszej przyszłości.
Losy każdego bohatera są tu inne mimo, że wychodzą z jednego miejsca i z jednej rodziny. To rozgałęzienie, rozstania, budowanie owych domów, odnajdywanie swojego miejsca na ziemi pozwala na poruszenie wielu trudnych tematów. Wśród najważniejszych jest bieda, walka o wolność, niepewność bytu, ulotność ludzkiego życia, rodzicielstwo, starość, życie w reżimie, ciągłe poczucie zagrożenia. W książce znajdziemy również takie historyczne tematy jak celowość wybuchu Powstania Warszawskiego, okrucieństwa mordów popełnianych przez UPA na Wołyniu, czy też szarości życia w PRL-u, katastrofy Smoleńskiej. A obok tego powolne odchodzenie głównego bohatera, utrata sił fizycznych przy pełnej aktywności psychicznej. Umieranie pozwala spojrzeć na to, w jaki sposób traktowane są osoby starsze, jak bardzo znieczulica najbliższych pozwala na ich cierpienie.
Historia zaczyna się wiosną 1924 roku w małym folwarku Leonówka na Wołyniu. W okolicy kwitną czereśniowe drzewa, kiedy na świat przychodzi Heniek, wyczekiwany syn w rodzinie Olizarów, zubożałej szlachty zatrudnionej u bogatszej. Narodziny wprowadzają zamieszanie w codzienne życie. Małe córki nieświadome zbliżającego się porodu matki panikują. Przez wszystkie zachowania przebija brak edukacji i ludowa zabobonność wywołująca strach przed nieznanym, czyli pierwszymi narodzinami, z którymi starsze dzieci mają do czynienia. Te brak wiedzy, lekkomyślność, zrzucanie na dzieci obowiązków tak dawniej powszechne przebija i przez kolejne losy Henia i jego bliskich.
Poza opowieściami o dochodzeniu powieść jest przede wszystkim losami wspomnianego Heńka, który faktycznie jest dziadkiem pisarki, pragnącej utrwalić pamięć po ukochanym dziadku. Mimo mówienia o bliskich Agnieszka Moniak-Azzopardi nie idealizuje przeszłości, nie boi się poruszać trudnych tematów i robi wszystko, aby pamięć po tym, jacy byli przodkowie przetrwała w kolejnych pokoleniach. Losy dziadka są pretekstem do przedstawienia ważnych w Europie i Polsce wydarzeń, przemian politycznych,
Ze względu na to, w jakich czasach umieszczono akcję powieści, w jakich czasach żyli jej bohaterowie można by się spodziewać przygnębiającej, pełnej łez historii o kolejnych śmierciach, rodzinnych nieszczęściach. Autorka jednak dąży do równowagi i dostrzega, że nawet trudne czasy bywały powodem do śmiechu, lekkie odmiany losu dawały nadzieję, codzienna walka sprawiała, że ludzie mieli, po co żyć. Nawet niemieckiej niewoli i ciągłemu poczuciu zagrożenia życia towarzyszyły epizody, które z perspektywy lat bohaterom wydawały się śmieszne, przez co dzielili się nimi z bliskimi i w ten sposób mogły trafić do książki.
Zaletą książki Agnieszki Moniak-Azzopardi jest pokazanie losów konkretnych ludzi, ich życia na tle tego, co działo się w Europie z perspektywy konkretnego człowieka, dzięki czemu dostajemy interesującą opowieść przybliżającą nam historię naszego kraju bez poprawności politycznej.

"Narodziny oznaczają śmierć. Jeżeli akceptujemy radość życia, musimy też zaakceptować smutek odchodzenia".
Odchodzenie w powieści Agnieszki Moniak-Azzopardi przybiera różne wymiary i odsłony. Czasami jest to zwyczajne opuszczanie domu, czasami zwolnienie i przymusowa tułaczka, innym razem wojna, emigracja, a jeszcze innym umieranie. Wszystkie łączy zmiana i powolne...

więcej Pokaż mimo to

avatar
238
182

Na półkach:

Miałam trochę inne wyobrażenie o tej książce. Spodziewałam się, że to będą opisy wojny/obozów. A tutaj tylko połowa książki to właśnie takie historyczne, wojenne dzieje a druga połowa to czasy współczesne. I co mnie w sumie zdziwiło, to to, że bardziej wzruszyła mnie ta druga część. Kiedy autorka przedstawia nam obraz, w którym "komfort" życia osób starszych w dużej mierze zależy od nas, młodszych członków rodziny. Tak jak mówi bohater Heniek, przeżyłem obóz to i inne rzeczy przeżyję. Ale to smutne, że często starsze osoby są pozostawione same sobie, chore, niedołężne, a człowiek młody zazwyczaj goni za pieniądzem i własnym szczęściem.

Miałam trochę inne wyobrażenie o tej książce. Spodziewałam się, że to będą opisy wojny/obozów. A tutaj tylko połowa książki to właśnie takie historyczne, wojenne dzieje a druga połowa to czasy współczesne. I co mnie w sumie zdziwiło, to to, że bardziej wzruszyła mnie ta druga część. Kiedy autorka przedstawia nam obraz, w którym "komfort" życia osób starszych w dużej mierze...

więcej Pokaż mimo to

avatar
725
706

Na półkach:

"Jedna rodzina, tyle różnych losów."

Tytuł powieści zapowiada różne rodzaje odchodzenia, bo nie tylko o to ostateczne odejście tu chodzi, ale również o pójście na wojnę czy oddalanie się od siebie ludzi, którzy powinni być sobie bliscy, wspierać się nawzajem.

Jest to powieść niezwykle realistyczna, przede wszystkim dlatego, że opowiada o prawdziwych wydarzeniach z życia Henryka (pierwowzorem tej postaci jest dziadek autorki) i jego rodziny. To właśnie on jest głównym bohaterem tej opowieści. Heniek przychodzi na świat w 1924 roku w Leonówce na Wołyniu, jako czwarte dziecko Antoniny i Stanisława.

Książka składa się z dwóch części. W pierwszej z nich poznajemy Henryka i jego rodzinę na wsi, gdzie zastają ich zmiany polityczne, a w następstwie wojna i jej okrucieństwa. Pisarka przedstawia niezwykle plastycznie stosunki między Ukraińcami, Polakami i Rosjanami oraz rzeź wołyńską. Jest to opis zwarty i treściwy, bez niepotrzebnej pompy. Prezentuje również mieszkańców folwarku Leonówka i okolicznych wsi w obliczu wielu trudnych decyzji, między innymi emigracji, na którą udaje się jedna z córek Antoniny i Stanisława, Józefa.
Druga część to piękny opis niezwykle silnej miłości Henryka i jego wnuczki Natalii, córki jedynego syna Henryka i Teresy, Piotra. Ostatnie chwile bohatera były dla niego niezwykle trudne, szczególnie gdy energiczny i aktywny niegdyś człowiek w końcu ulega podeszłemu wiekowi i chorobie. Brak wsparcia i pomocy dla Henryka i jego drugiej żony, mimo obecności w ich życiu dzieci kobiety, potęgowały u Natalii poczucie bezsilności w obliczu nieuchronnie zbliżającej się do jej ukochanego dziadka śmierci.

Świetnie ukazane portrety ludzi występujących w powieści nadają tej historii trójwymiarowości. W kolejnych rozdziałach widać wyraźnie stosunki międzyludzkie i to, jak zmieniały się one pod wpływem kolejnych zmian politycznych i społecznych. Również ciekawie zarysowane tło obyczajowe pozwala czytelnikowi zrozumieć wiele sytuacji i zachowań bohaterów, utożsamić się z nimi lub wręcz przeciwnie. Autorka nie pisze "politycznie poprawnie", pisze tak, jak dyktuje jej serce.

"Czy można przygotować się na odejście kogoś bliskiego?" czytamy na okładce. Choćby nie wiem jak bardzo się starać, chyba nie da się przygotować tak, by zaakceptować to odejście, gdy wreszcie nastąpi. O tym, czy zdołaliśmy się przygotować, dowiemy się w chwili, gdy wspomniane odejście stanie się faktem...

Autorka rozwinęła przed czytelnikami cały wachlarz emocji. Dużo tu smutku, trudu i bezsilności, ale także silnej miłości, więzi rodzinnych i prób zaakceptowania nieuchronności losu.

"Jedna rodzina, tyle różnych losów."

Tytuł powieści zapowiada różne rodzaje odchodzenia, bo nie tylko o to ostateczne odejście tu chodzi, ale również o pójście na wojnę czy oddalanie się od siebie ludzi, którzy powinni być sobie bliscy, wspierać się nawzajem.

Jest to powieść niezwykle realistyczna, przede wszystkim dlatego, że opowiada o prawdziwych wydarzeniach z życia...

więcej Pokaż mimo to

avatar
691
393

Na półkach:

„Odchodzić” to książka, w której autorka próbuje zmierzyć się ze śmiercią ukochanego dziadka. To książka, która uświadamia czytelnikom, że ludzie są z nami tylko na jakiś czas. Od nas zależy, jak silny będzie ich wpływ i na ile skorzystamy z ich bliskości.
To książka, która uświadomiła mi, że bliscy zmarli są wciąż obecni w nas – rozmowy, wrażenia, wspomnienia, to wszystko promieniuje, a relacja może trwać, mimo braku fizycznej obecności.
Autorka pokusiła się o ciekawy zabieg, skupiając się na latach dzieciństwa Henryka i jego później starości. Dzieciństwo to czas najbardziej intensywnych wrażeń i doświadczeń, emocji, które są silne i świeże. Każde późniejsze zdarzenie jest tylko powieleniem pierwszych mocnych uczuć, nic nie jest pierwsze i tak głębokie. Natomiast okres starości to moment, w którym najmocniej zapamiętują nas bliscy, przyglądając się odchodzeniu, chcą jak najdłużej zatrzymać nas w sobie.
Dla każdego człowieka najważniejsza jest dorosłość, okres w życiu, w którym realizujemy marzenia, spełniamy pasje i rozwijamy swoje umiejętności. Autorka niewiele pisze o tych latach, jakby uważała to za naturalną kolej rzeczy, że Henryk był człowiekiem spełnionym. Dla niej ważniejszy był w relacjach z wnuczką, w bliskości i cieple, w chwilach, które zostały jej w pamięci na zawsze.

„Odchodzić” to książka, w której autorka próbuje zmierzyć się ze śmiercią ukochanego dziadka. To książka, która uświadamia czytelnikom, że ludzie są z nami tylko na jakiś czas. Od nas zależy, jak silny będzie ich wpływ i na ile skorzystamy z ich bliskości.
To książka, która uświadomiła mi, że bliscy zmarli są wciąż obecni w nas – rozmowy, wrażenia, wspomnienia, to wszystko...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach: ,

„Jedna rodzina – tyle ludzkich losów.”

„Odchodzić” Agnieszki Moniak-Azzopardi (Novae Res, 2017) to niebanalna książka o przemijaniu, sile więzi rodzinnych, bezradności wobec nieuchronności losu, o dojrzewaniu do akceptacji życia we wszystkich jego przejawach i fazach, także tej ostatniej, dopełniającej się w cieniu cierpienia i zbliżającej się śmierci.
Z pierwszej części powieści stopniowo wyłania się szkic kilku gałęzi drzewa genealogicznego, obraz kilku pokoleń bohaterów, nad których losami autorka pochyla się z serdeczną uważnością. Rekonstruując wybrane fragmenty dziejów rodu, konsekwentnie, lecz nie natrętnie przywołuje konteksty historyczne, społeczno-polityczne i kulturowe, bowiem moment dziejowy, środowisko, narodowość i geoprzestrzeń determinują biografie postaci i odciskają trwałe piętno na ich wyborach życiowych i systemach wartości. Mogą stać się źródłem poczucia godności osobistej, ale, paradoksalnie, generują też lęki i kompleksy.
Autorka osadza zasadniczą część akcji swojej sagi na Wołyniu, w kresowym tyglu etnicznym, gdzie żyją obok siebie Polacy, Ukraińcy i Żydzi. Zderzenie różnych narodowości, religii i kultur staje się źródłem konfliktów, ale bywa też lekcją tolerancji i solidarności ponad podziałami, czego dowodzi na przykład scena, w której Żydówka kierując się odruchem współczującego serca w wigilijny poranek przynosi ciasto biednej rodzinie chorującego Stanisława lub inne, gdy bracia ratują tonącego ukraińskiego parobka, a Ukrainka w 1943 roku ukrywa rodzinę Zosi. W warstwie fabularnej nie brak zdarzeń tragicznych, czy wręcz drastycznych, gdy członkowie rodziny stają się ofiarami zbrodni i rzezi wojennych. Zadziwiająco różnie potoczyły się losy bohaterów książki. Jednych, jak na przykład Józię i jej męża życiowa droga poprowadziła na emigrację, aż do Kanady, inni, jak Henryk i jego przyjaciele z Koniuch, zostali wywiezieni na roboty przymusowe do Niemiec lub jak Gąsiorowscy zginęli z rąk oprawców.
Rodzina dla prawie wszystkich bohaterów sagi staje się pierwszą i najważniejszą szkołą życia. W procesie dojrzewania koniecznością okazuje się zarówno bolesna separacja od najbliższych i opuszczenie gniazda (Józia),jak i podtrzymywanie więzi (Natalia).
W galerii barwnych postaci tej powieści pojawiają się silne kobiety, zahartowane biedą, zdeterminowane i walczące o przetrwanie najbliższych (Antonina),pracowici i odpowiedzialni mężczyźni (Stanisław),odważni, skłonni do podejmowania życiowego ryzyka młodzieńcy (Bolek i Heniek),kruche i bierne w swej niezaradności staruszki (Janina),pełni pasji społecznicy (Teresa). Autorka z równą wnikliwością tworzy portrety kobiet, jak i mężczyzn, dokonując poniekąd literackiej rekompensacji wartości bohaterek, które ze względu na uwarunkowania socjologiczne i kulturowe w I połowie XX wieku pozostawały jeszcze na marginesie życia społecznego.
Centralną postacią powieści posiadającej dwudzielną kompozycję jest jednak Henryk – najpierw dziecko, którego rodowód i gniazdo rodzinne szczegółowo poznajemy, potem marzący o karierze pilota nastolatek, którego plany nieoczekiwanie pokrzyżowała II wojna światowa, a następnie dojrzały mężczyzna, nauczyciel – entuzjasta i w końcu ukochany Dziadek Natalii.
Akcja powieści rozpoczyna się w 1924, kończy około 2010 roku. Czas historyczny odgrywa znaczącą rolę w pierwszej części utworu, z wolna ustępując miejsca strumieniowi czasu subiektywnego, odmierzanego fazami postępującej choroby Henryka i jego powolnym odchodzeniem. Dynamika zdarzeń w świecie zewnętrznym przestaje wówczas mieć znaczenie, bo najważniejsze dokonuje się w relacji Dziadek – Wnuczka, w głębi serca, w warstwie emocji. Przestrzeń zawęża się do jednego miasta (Wałcz),jednego mieszkania, a w nim – łóżka Dziadka.
O smaku życia nie decydują, jak wcześniej, ekstremalne przeżycia, gwałtowne uczucia, wielkie sprawy, ale doświadczenia i radości najprostsze oraz detale. Największą wartością codzienności jest to, że jeszcze jest dostępna, dopóki życie trwa. Jej piękno można odnaleźć w smaku dobrej herbaty i nałęczowskich śliwek w czekoladzie, zwłaszcza, gdy pamięta o nich ukochana osoba.
Miarą odległości pomiędzy Henrykiem i Natalią nie są tysiące kilometrów pomiędzy Francją a Polską, ale bliskość serc i czułość gestów, język miłości i wzajemnego oddania. Współcześnie, gdy w życiu publicznym tak niewiele uwagi poświęca się ludziom sędziwym, chorym, zniedołężniałym lub niepełnosprawnym, istotną zaletą książki jest wrażliwość i subtelność, z jaką młoda pisarka przedstawia kondycję starego człowieka, jego cierpienie i niemoc.

Powrót do genealogicznej przeszłości w poszukiwaniu ciekawych scenariuszy życia ma szanse zakończyć się sukcesem, bowiem życie bywa niekiedy bardziej zaskakującym reżyserem zdarzeń niż ludzka wyobraźnia. Myślę, że Agnieszka Moniak-Azzopardi czerpiąc inspirację z dziejów rodu, w literackich stop-klatkach nie tylko ocaliła od zapomnienia postacie i zdarzenia, losy jednostek i zbiorowości, ale także mimowolnie podjęła próbę odkrycia jakichś okruchów prawdy o sobie w kontekście historii rodzinnych.

Książka warta przeczytania. Zdecydowanie polecam.

„Jedna rodzina – tyle ludzkich losów.”

„Odchodzić” Agnieszki Moniak-Azzopardi (Novae Res, 2017) to niebanalna książka o przemijaniu, sile więzi rodzinnych, bezradności wobec nieuchronności losu, o dojrzewaniu do akceptacji życia we wszystkich jego przejawach i fazach, także tej ostatniej, dopełniającej się w cieniu cierpienia i zbliżającej się śmierci.
Z pierwszej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
373
294

Na półkach:

Wzruszeń unikam. Nie przystoi twardym, pyskatym, pewnym siebie, co to po nich wszystko spływa jak po gumowej kaczce. Jeśli się zdarza, to w ukryciu, pod osłoną nocy, żeby nikt nie widział. Wzruszać się lubię w samotności, a powieści, które sprowokowały mnie do bycia samej ze sobą, jest naprawdę niewiele. Niewiele też historii uświadomiło mi, że powinnam była być lepsza i już nigdy nie będę miała możliwości tego naprawić.

Moje dzisiejsze wzruszenie przechodzi w złość na siebie. Przemienia się w poczucie pustki, która nie może zostać wypełniona, bo ten, kto mógłby ją wypełnić, od dawna leży na cmentarzu. Babcia, dziadek, brat, ojciec, matka, mąż, żona, dziecko nie daj Boże… Rodzina. Taka czy inna, Twoja czy moja – nieważne. Godna miłości i szacunku – zawsze.

Skąd we mnie taka nagła melancholia? Przywołała ją książka Agnieszki Moniak-Azzopardi znacząco zatytułowana „Odchodzić”. Odchodzi się tutaj na wiele sposobów. Niektórzy umierają, niektórzy idą na wojnę, jeszcze inni po prostu opuszczają swój dom wskutek wyboru.

Jest rok 1924, jesteśmy w pięknej wsi Leonówka na Wołyniu, gdzie Antonina wita na świecie swoje czwarte dziecko, Henryka. To właśnie jego życie (którego pierwowzorem jest dziadek autorki) staje się kanwą pięknej historii o rodzinnych więzach i sile miłości.

Książkę można podzielić na dwie części – pierwsza, opisująca życie na wsi przed wojną, skupiona jest na historii całej rodziny, ukazuje codzienne życie w gospodarstwie i panujące wówczas zwyczaje, pociąg ludzi do emigracji i konsekwencje ich wyboru. Moniak-Azzopardi sięga do wydarzeń historycznych ukazując nam również rzeź wołyńską. Robi to w sposób niezwykle obrazowy, choć krótko i treściwie, bez zbędnego patosu i – tak często stosowanej – przesady. Niby mimochodem wskazuje, jak zmiany geopolityczne odbijają się na człowieku. Bardzo dosadnie i prosto pokazuje czasy, w których ludzka zawiść mogła zniszczyć człowieka oraz jak wyglądało życie w czasach powszechnego donosicielstwa i korupcji.

Druga część książki skupia się już tylko na Henryku i jego wnuczce Natalii. Nauczycielu, którego losy zostały naznaczone absolutnie wszystkim, co przyniósł nam XX wiek – biedą, wojną, próbami zachowania „normalności” w świecie, w którym wszystko stanęło na głowie i ciągłą walką z systemem. Jednak Henryk zaczyna zapadać się w sobie dopiero wtedy, gdy traci najukochańszą żonę. Powoli odchodzi. To wszystko obserwuje jego mieszkająca we Francji wnuczka. Nie godząc się na taką kolej rzeczy przyjeżdża do kraju i próbuje wszelkimi możliwymi sposobami pomóc dziadkowi odzyskać chęć do życia. Czy jej się uda?

Niespotykana to w dzisiejszych czasach miłość. Czysta, niczym nieograniczona, bez żadnej rysy. Miłość wnuczki i dziadka, tak bardzo odstająca od współczesnych relacji międzyludzkich, na które nie mamy czasu, bo wszystkim zawsze się gdzieś spieszy. Nadeszły czasy, kiedy nie tylko dziadkowie odchodzą w zapomnienie, ale nawet rodzice. Czasy, w których wzruszenia chowa się w ciemnym pokoju. To niezwykle refleksyjna historia, pełna ściskających żołądek momentów, piękna, skłaniająca do przemyśleń.

Lekcja dla mnie? Pominę słynne słowa księdza Jana Twardowskiego, bo każdy je zna. Przy najbliższych trzeba po prostu trwać. Z szacunkiem i oddaniem.

Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Novae Res - Wydawnictwo Innowacyjne.
Zapraszam na mój FP: Spadło mi z regała

Wzruszeń unikam. Nie przystoi twardym, pyskatym, pewnym siebie, co to po nich wszystko spływa jak po gumowej kaczce. Jeśli się zdarza, to w ukryciu, pod osłoną nocy, żeby nikt nie widział. Wzruszać się lubię w samotności, a powieści, które sprowokowały mnie do bycia samej ze sobą, jest naprawdę niewiele. Niewiele też historii uświadomiło mi, że powinnam była być lepsza i...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    42
  • Przeczytane
    25
  • Posiadam
    5
  • 2023
    2
  • Mój patronat medialny
    1
  • Moje własne;)
    1
  • Biblioteka domowa
    1
  • Ulubione
    1
  • E-book-przeczytane
    1
  • Moi mali książęta :)
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Odchodzić


Podobne książki

Przeczytaj także