Dożywocie
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Cykl:
- Dożywocie (tom 1)
- Wydawnictwo:
- Uroboros
- Data wydania:
- 2015-09-30
- Data 1. wyd. pol.:
- 2015-09-30
- Liczba stron:
- 376
- Czas czytania
- 6 godz. 16 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788328021389
- Tagi:
- literatura polska
Wyczekiwane wznowienie bestsellerowej powieści!
Początkujący pisarz dziedziczy dom razem z zamieszkującymi go dożywotnikami. Wszystko mogłoby być pięknie, gdyby nie fakt, że w gotyckiej willi znajduje: naiwnego anioła, rozmiłowanego w gotowaniu morskiego potwora, widmo romantycznego poety, cztery utopce, kotkę o bardzo ostrych pazurach oraz dziwnego królika! Jeden człowiek nie podoła tej ferajnie – szaleństwo czai się za progiem!
Pełna humoru opowieść o mocno nietypowej grupie bohaterów. Przekonajcie się, czy warto było odziedziczyć Lichotkę!
Marta Kisiel została nominowana do Literackiej Nagrody Fandomu Polskiego im. A. Zajdla za powieść Nomen Omen.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Licho, zlituj się!
Spadek od nieznanego wcześniej krewniaka? I to w postaci domu? Z szansą na ucieczkę z uciążliwego miasta, w którym miłość (patrz: Majka) nie przyniosła obiecanego szczęścia? Kto by nie chciał, kto?
Nie dziwne więc, że Konrad Romańczuk, młody literat, dziecko cywilizacji, rdzenny mieszczuch, chciał. Spakował się - rzec by można - w try miga. I niemal spalił za sobą wszystkie mosty. A przynajmniej te osobiste. Tak, nieoczekiwany zapis w testamencie pojawił się we właściwym czasie. Tyle że później .... wszystko było nie tak.
Dom, który Konrad dostał w dożywocie, wcale nie prezentował się tak, jak w widzianej oczyma wyobraźni pisarskiej pustelni w wersji deluxe. Bliżej mu było do tanich domeczków kiepskiego kina grozy. I choć wokół żywej duszy faktycznie nie było (opiekun domu Kusy jako dojeżdżający się przecież nie liczył), to już we wnętrzu ... no co do tego pewności jednak mieć nie można. Bo co prawda anioły nie istnieją, ale takiż to nieistniejący, a na dodatek zakatarzony, choć w bamboszkach powitał Konrada w progu. Licho - bo tak mu było na imię... - licho go wie, czy w nim dusza żywa, czy nie? A nieszczęsny panicz Szczęsny? 200-letni samobójca? Żywą duszą on czy nie? Fakt, że uparcie produkuje szaliczki na drutach, a i poezje nieustannie składa, powidła smaży, czy na rzecz życia aby przemawia? A bulgoczący w piwnicy kuchennej Krakers z duszą gotuje obiady? Czy jednak bez? Co do jednej Zmory wątpliwości mieć nie można. Ostrym pazurem przekonałaby każdego niezdecydowanego bez dwu zdań. Z takim to ciekawym... ach, zapomniałam o utopcach! - towarzystwem w spadku dostał Konrad dom.
I z nimi to, z niesfornymi lokatorami, będzie musiał ułożyć sobie relacje. A łatwo nie ma, o nie! Nie wystarczy wyrzucić utopce z łazienki! Co zrobić z zatroskanym o Konrada, ale niekiedy urżniętym Lichem? Rudolfem Valentino - różowym słodkim króliczkiem, który czasem stanowi śmiertelne zagrożenie? Nieuświadomionym paniczem przeżywającym nieustanny ból istnienia i coraz to nowe miłości? Oni wszyscy dostarczają bohaterowi nie zawsze pożądanej rozrywki. A Dzieło Życia przecież czeka i samo się nie napisze. Na dodatek na horyzoncie pojawiają się nawiedzeni społecznicy, obrońcy uciśnionych aniołów i strażnicy moralności, bywa że zakochani, a także krwiożercza agentka, która postanawia osobiście pilnować, czy aby autor pisze.
Marta Kisiel, autorka „Dożywocia”, całkiem młoda autorka, zafundowała czytelnikom niezłą zabawę. Galeria pełnokrwistych(?) postaci, świetne, naturalne dialogi z nieco ironicznym zabarwieniem, wyrazista akcja odbijająca jak w krzywym zwierciadle świat wokół nas, sprawna żonglerka literackimi motywami i nawiązaniami to niezaprzeczalne atuty książki.
Internet pieje zachwyty nad tą książką. Wypisuje podejrzane sądy o kultowości książki. Skanduje zgodnym chórem: „Marta Kisiel! Marta Kisiel!”. Wiecie, co jest najdziwniejsze? Ma rację! Z pełną odpowiedzialnością podpisuję się pod tym aplauzem. Przygody Konrada, mieszkańca Lichotki, to naprawdę dobra rozrywkowa literatura. Zabawna, inteligentna, bezpretensjonalna. Może siła wyższa, „bez uprawnień kierująca światem”, ma w sobie nie tylko pokłady „małpiej złośliwości”?
Jeśli można sobie życzyć jakiegoś wyroku, niech to będzie „dożywocie”.
Justyna Radomińska
Oceny
Książka na półkach
- 4 827
- 3 474
- 1 071
- 466
- 178
- 126
- 99
- 88
- 84
- 69
Opinia
Kiedy rozpoczynałam lekturę „Dożywocia” Marty Kisiel nic nie zapowiadało wielkiej miłości, jaką zapałałam do tej książki i jej autorki. Klimaty wydawały się być zdecydowanie „nie moje”, fabuła nazbyt fantastyczna, a okładka skierowana bardziej dla dzieci, niż dla dorosłego czytelnika. Zapytacie więc pewnie dlaczego zdecydowałam się książkę przeczytać i zrecenzować? Otóż, jakiś czas temu w mojej okolicy odbywało się spotkanie autorskie z Martą Kisiel, w którym nie brałam udziału, ale na które namawiali mnie liczni znajomi, zachwalając autorkę i jej książki. Jej fenomenu i ich zachwytów wtedy nie rozumiałam, a teraz pluję sobie w brodę, że nie skorzystałam z okazji do osobistego spotkania z autorką i mam nadzieję, że niedługo odbędzie się kolejne, na którym nie tylko zdobędę autograf, ale i zasiądę dumnie w pierwszym rzędzie.
Konrad Romańczuk, główny bohater „Dożywocia”, właśnie odziedziczył w spadku po nieznanym sobie bliżej krewnym dom o wdzięcznej nazwie „Lichotka”, do którego postanowił się przenieść na kilka miesięcy, aby w otoczeniu natury poświęcić się pisaniu działa życia. Był świadomy, że dom ma swoich dożywotników, nikt jednak nie poinformował go, jak bardzo są oni specyficzni…
Zdziecinniały Anioł z alergią na własne piórka o wiele mówiącym imieniu Licho, nieszczęsny panicz Szczęsny, czyli widmo samobójcy z poprzedniej epoki, potwór z głębin pradawnego zła, który gotuje domownikom posiłki, czterech zielonych i oślizgłych Utopców i jedna całkiem zwyczajna kotka, są gwarancją, że Lichotka ani przez moment nie będzie cichym i spokojnym miejscem, o jakim marzył Konrad. Niestety, nowy właściciel nieopatrznie zablokował sobie możliwość powrotu na stare śmieci i z odziedziczoną wesołą menażerią spędzi co najmniej pół roku.
Książka napisana jest w świetny, lekki sposób, powoduje histeryczne wręcz wybuchy śmiechu i nie pozwala odłożyć się choćby na chwilę. Ja sama miałam ochotę natychmiast spakować walizkę i przenieść się do Lichotki chociażby na chwilę. Barwna galeria niezwykłych postaci i ich zakamuflowane zupełnie ludzkie cechy wyolbrzymione i ironicznie podkreślone, sprawiają, że książka jest krzywym zwierciadłem naszych dziwactw, fobii i przyzwyczajeń. Jednocześnie to najlepsza książkowa komedia, jaką kiedykolwiek czytałam i ciężko byłoby mi wybrać jej najciekawsze fragmenty – każde słowo, dialog i rozdział to istna literacka perełka, która udowadnia, że Marta Kisiel na języku polskim zna się jak nikt inny i posługuje się nim lepiej, niż współcześni Szczęsnemu szablą czy dubeltówką;)
Książka powinna znaleźć się na aptecznych półkach, jako antydepresant dostępny bez recepty, a ja śmiało polecam ją każdemu, kto ma ochotę na doskonałą literacką ucztę i rozrywkę. Doskonała wiadomość jest taka, że autorka książki właśnie pracuje nad kontynuacją „Dożywocia”, a w swoim dorobku ma również, ponoć równie dobre, „Nomen omen”.
Kiedy rozpoczynałam lekturę „Dożywocia” Marty Kisiel nic nie zapowiadało wielkiej miłości, jaką zapałałam do tej książki i jej autorki. Klimaty wydawały się być zdecydowanie „nie moje”, fabuła nazbyt fantastyczna, a okładka skierowana bardziej dla dzieci, niż dla dorosłego czytelnika. Zapytacie więc pewnie dlaczego zdecydowałam się książkę przeczytać i zrecenzować? Otóż,...
więcej Pokaż mimo to