Jesień w Brukseli

Okładka książki Jesień w Brukseli Katarzyna Targosz
Okładka książki Jesień w Brukseli
Katarzyna Targosz Wydawnictwo: JanKa Seria: JaneczKa literatura piękna
231 str. 3 godz. 51 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
JaneczKa
Wydawnictwo:
JanKa
Data wydania:
2015-05-15
Data 1. wyd. pol.:
2015-05-15
Liczba stron:
231
Czas czytania
3 godz. 51 min.
Język:
polski
ISBN:
9788362247387
Średnia ocen

6,2 6,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,2 / 10
20 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
289
289

Na półkach: ,

Przeczytałam, prawie jednym tchem.
Tytuł może nas trochę zmylić, bo też na początku pomyślałam, że "Jesień w Brukseli" będzie trochę takim przeniesieniem się do prawdziwej Brukseli. Tutaj Bruksela, to nowe osiedle blokowe w Krakowie.
Główna bohaterka - Konstancja, ma trochę pod górkę. Straciła pracę, narzeczony ją zostawił, ona jest w nowym mieszkaniu, ale nie ma z czego spłacać kredytu... Nooo... czyli musi kobita wziąć się w garść jednym słowem. No i momentami bierze się za siebie, stara się o nową pracę, ale robi sobie sama pod górkę, kiedy prywatnie zaczyna spotykać się z jednym z domniemanych jej przyszłych szefów. Poza tym poznaje fajnego faceta, ale woli pozostać jego kumpelką. W necie z czacie poznaje kolejnego faceta, z który super się jej pisze i nawet wyżala mu się. Można by pomyśleć, że skoro ma tyyylu facetów wokół siebie, to dlaczego jeszcze narzeka? A no bo brakuje jej takiego faceta na stałe.
To czego można pozazdrościć Kasandrze, to takiej super przyjaciółki, która umie pocieszyć w każdej sytuacji, a jak trzeba to i opierdzieli. No i takiego brata! Choć z początku nie żywiłam wielkich uczuć do Przemka, to potem baaardzo mnie zaskoczył i zyskał w moich oczach.
Co się tyczy Bartka, tak tego jednego Bartka, to wkurzyłam się na niego! Bo niby oczekiwał od Kasandry uczciwości a sam nie był lepszy! Tak jak ona go oszukała, tak on ją oszukiwał i to dłużej. Ehh... jednak, gdyby miłość za każdym razem była taka prosta i nieskomplikowana.
No cóż... książka mnie wciągnęła i aż zła byłam kiedy się skończyła. Bo losy Kasandry i osób z jej najbliższego otoczenia bardzo mnie wciągnęły! Nawet pod koniec książki sprawa z panem Zenonem wycisnęła mi trochę łez! A dlaczego? To już wiedzą tylko Ci, którzy przeczytali tę super powieść!

Przeczytałam, prawie jednym tchem.
Tytuł może nas trochę zmylić, bo też na początku pomyślałam, że "Jesień w Brukseli" będzie trochę takim przeniesieniem się do prawdziwej Brukseli. Tutaj Bruksela, to nowe osiedle blokowe w Krakowie.
Główna bohaterka - Konstancja, ma trochę pod górkę. Straciła pracę, narzeczony ją zostawił, ona jest w nowym mieszkaniu, ale nie ma z czego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
363
360

Na półkach: , ,

Czytając „Jesień…” można się pośmiać, zapłakać, zastanowić nad codziennością i, przede wszystkim, spędzić miło czas. Jedną kwestią, do której mam ogromne ALE jest to, że powieść jest zdecydowanie na krótka! Po przeczytaniu całości czułam niedosyt, mając ochotę na więcej i więcej!

Recenzja: http://mamao.pl/jesien-w-brukseli/

Czytając „Jesień…” można się pośmiać, zapłakać, zastanowić nad codziennością i, przede wszystkim, spędzić miło czas. Jedną kwestią, do której mam ogromne ALE jest to, że powieść jest zdecydowanie na krótka! Po przeczytaniu całości czułam niedosyt, mając ochotę na więcej i więcej!

Recenzja: http://mamao.pl/jesien-w-brukseli/

Pokaż mimo to

avatar
71
59

Na półkach:

"Jesień..." to powieść o przemianie bohaterki, o ludziach- dobrych lub "złych", którzy ukształtowali jej charakter. Pomogli dostrzec to co najważniejsze w życiu. Gdyby nie spotkała ich na swojej drodze z pewnością nie byłaby tym kim jest obecnie. Czy w moim, twoim życiu nie było podobnie?
Każdy z nas przeszedł swoje lepsze i gorsze chwile, wyniósł z nich naukę. Często powtarzam, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Ktoś nad nami czuwa i stawia kolejne osoby na naszej drodze.

Kolejna rzecz o której chcę napisać.

Nie usprawiedliwiam siebie, nie usprawiedliwiam nikogo ale,
życie na tzw. krawędzi- każdy może zinterpretować ją inaczej. Imprezy, życie z dnia na dzień, to że człowiek nie martwi się o jutro. Co ma być to będzie...czy taki etap nie jest nam potrzebny?
Czy dzięki temu nie docenimy bardziej tego co mamy?

Powieść Katarzyny Targosz gorąco polecam. Daje do myślenia, wzrusza, śmieszy. Czytelnik spędza miłe chwile z lekturą.

"Jesień..." to powieść o przemianie bohaterki, o ludziach- dobrych lub "złych", którzy ukształtowali jej charakter. Pomogli dostrzec to co najważniejsze w życiu. Gdyby nie spotkała ich na swojej drodze z pewnością nie byłaby tym kim jest obecnie. Czy w moim, twoim życiu nie było podobnie?
Każdy z nas przeszedł swoje lepsze i gorsze chwile, wyniósł z nich naukę. Często...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
124
26

Na półkach: ,

Powieść nieźle się zapowiadała, niestety po kilkunastu stronach zaczęła się równia tak pochyła, że gdzieś w połowie zatęskniłam za żartami z LGBT z "Wiosny po wiedeńsku". Przede wszystkim książka jest nietknięta redakcją (redaktor(ka) uciekł(a) z krzykiem),a korekta została zapewne automatycznie przeprowadzona w wordzie, dzięki czemu można się natknąć na fantastyczne lapsusy takie jak wyfiołkowany zamiast wyfiokowany.
Czego w powieści nie ma. Zjawiskowo piękna i utalentowana, płomiennoruda Mary Sue, ups, pardon, Konstancja, posiadaczka okropnego imienia, straciła pracę, narzeczonego i usiłuje ułożyć na nowo życie. Udaje się jej w końcu odnaleźć, stracić i odzyskać miłość swojego życia (nieco psychopatyczny stalker) oraz wiarę, a w międzyczasie zaliczyć kilka "one night stands", stanów upojenia alkoholowego ukoronowanych kacem, które to pozbawiają ją zupełnie szacunku do samej siebie, zrobić genialny projekt graficzny gry o średniowieczu, i okazać niechęć do osób nieatrakcyjnych fizycznie. A także zaprzyjaźnić się z sąsiadem staruszkiem i nawet coś po nim odziedziczyć (ale za to nie spotkać się z własną matką). A wszystko to opisane językiem pozbawionej obycia literackiego licealistki.

Powieść nieźle się zapowiadała, niestety po kilkunastu stronach zaczęła się równia tak pochyła, że gdzieś w połowie zatęskniłam za żartami z LGBT z "Wiosny po wiedeńsku". Przede wszystkim książka jest nietknięta redakcją (redaktor(ka) uciekł(a) z krzykiem),a korekta została zapewne automatycznie przeprowadzona w wordzie, dzięki czemu można się natknąć na fantastyczne...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1020
349

Na półkach: ,

Książka o tym tytule napisana przez wspaniałą dziewczynę spod samiuśkich Tater, była długo na mojej liście oczekujących na przeczytanie. Najważniejszym powodem, dla którego sięgnęłam po dzieło autorki jest... ona sama. Katarzyna Targosz! Dziewczyna, która prowadzi bloga Mom on top i robi wspaniałe makowe ozdoby. Kobieta wielu talentów. Nie miałam możliwości (JESZCZE!) poznania jej osobiście, ale wiem, że zdecydowanie bym ją polubiła, co najmniej tak jak lubię ja internetowo :)
Nie jest to książka, do których jestem przyzwyczajona. Czytam typowe "babskie czytadła" z sielskim otoczeniem w tle, gdzie jest sporo opisów tegoż "tła". O "Jesieni w Brukseli" można wiele powiedzieć, ale na pewno nie to, że jest typowo kobiecą powieścią. Zamiast klimatu polskiej wsi na przykład, mamy krakowskie osiedle o sympatycznej nazwie Bruksela.
Opis na tyle okładki przykuł moją uwagę i zaintrygował. Przez co zaczęłam czytanie..
Ciąg dalszy......http://zwyklejmatkiwzlotyiupadki.blogspot.com/2015/11/czyzbym-polubia-jesien.html

Książka o tym tytule napisana przez wspaniałą dziewczynę spod samiuśkich Tater, była długo na mojej liście oczekujących na przeczytanie. Najważniejszym powodem, dla którego sięgnęłam po dzieło autorki jest... ona sama. Katarzyna Targosz! Dziewczyna, która prowadzi bloga Mom on top i robi wspaniałe makowe ozdoby. Kobieta wielu talentów. Nie miałam możliwości (JESZCZE!)...

więcej Pokaż mimo to

avatar
187
139

Na półkach:

książka o niczym. Przegadana. Wątki się nie stykają i z siebie nie wynikają. Te które się zetkną,to w sposób mocno naciągany.

książka o niczym. Przegadana. Wątki się nie stykają i z siebie nie wynikają. Te które się zetkną,to w sposób mocno naciągany.

Pokaż mimo to

avatar
42
42

Na półkach: , ,

Na temat "Jesieni w Brukseli" mogłabym mówić i mówić, lecz tutaj nie ma, aż tyle miejsca, by Was zanudzać moimi osobistymi przemyśleniami.
Najważniejszym za co cenię tę książkę, a co ona bardzo dobrze ukazuje, jest powrót do wiary. Ze względu na to, że - jak pewnie zdążyliście zauważyć - jestem osobą głęboko wierzącą jest to dla mnie wielkim zaskoczeniem i miłą niespodzianką. Większość pisarzy - i nie mam tu na myśli wyłącznie polskich - odchodzi od Boga. Bóg ludziom się znudził! To stereotyp!
"Jesień w Brukseli" pokazuje, że mimo wszystko może być inaczej i to jest cudowne!
Autorka postarała się o naprawdę interesującą, współczesną fabułę i sam temat powinien zachęcić do czytania nie tylko kobiety, gdyż Konstancja (główna bohaterka) jest grafikiem i tworzy gry komputerowe, które bywają wulgarne.
Fani zawiłych romansów też znajdą tu coś dla siebie, ponieważ Konstancja przechodzi przez wiele niezobowiązujących relacji, szukając prawdziwej, bezpiecznej miłości, aż w końcu jej wybór pada na Bartka, którego od początku książki skreślała, gdyż wydawał jej się zbyt stateczny i po prostu nudny.
Bartek z Błoni to postać o wielu obliczach, która dopełnia cały przekaz tej książki. To typowy człowiek sukcesu, szeroko wykształcony, za którym trudno nadążyć!
Ja osobiście bardzo związałam się z bohaterami "Jesieni w Brukseli" i wiem, że na pewno co jakiś czas będę do nich zaglądać i sprawdzać, co się u nich dzieje - szczególnie u Konstancji, którą z chęcią poznałabym w prawdziwym życiu i zapytała o to, jak narodziła się jej sympatia do szczurzych figurek.
Kolejnym, co udalo mi się wyczytać między wierszami jest samo pojęcie jesieni w książce. Każdy przechodzi jakąś jesień w swoim życiu, w książce była to Konstancja oraz Kropidlak, którego jesień zakończyła się tragicznie.
Ojej! Naprawdę mogłabym dużo mówić o tej powieści, gdyż wiele w niej znalazłam! Naprawdę wiele! To książka o przywiązaniu i stracie, o milości, przyjaźni i rodzinie, o tym, jak pokrętny bywa nasz los i o tym, że tylko my mamy na niego wpływ, podejmując różne decyzje!
I na koniec podsumowanie całej powieści - to płomyk nadziei na to, że nasze życie może zawsze się zmienić na lepsze i nie wolno nam w to wątpić.
Ale jestem ciekawa, co ma na ten temat do powiedzenia autorka, której zadałam kilka pytań... zapraszam do czytania! :)

"To był dzień, w którym zdalam sobie sprawę, że Bóg nie działa przez wielkie iluminacje, cuda i gromy z nieba. Nie działa głośno i spektakularnie, ale cicho i subtelnie. Poprzez ludzi. Ludzi stawianych na naszej drodze i sytuacje, jakie nas spotykają."

Na temat "Jesieni w Brukseli" mogłabym mówić i mówić, lecz tutaj nie ma, aż tyle miejsca, by Was zanudzać moimi osobistymi przemyśleniami.
Najważniejszym za co cenię tę książkę, a co ona bardzo dobrze ukazuje, jest powrót do wiary. Ze względu na to, że - jak pewnie zdążyliście zauważyć - jestem osobą głęboko wierzącą jest to dla mnie wielkim zaskoczeniem i miłą...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1702
1687

Na półkach: ,

"Setki, tysiące, miliony nici łączących ludzi i zdarzenia. Efekt motyla. Połączenia, których zwykle nie dostrzegamy".


Łatwo się w życiu pogubić, zejść z obranej drogi, popełnić wiele błędów, które rzutują na naszą dalszą egzystencję. O wiele trudniej naprawić swoje porażki i potraktować je jako lekcję, która zawsze czegoś uczy. O tym i również o innych ważnych rzeczach pisze w swojej drugiej książce Katarzyna Targosz. Książce, która nieco przewrotnym tytułem, już na samym wstępie zaskakuje.

Katarzyna Targosz to Ślązaczka, urodzona w 1982 r. w Tarnowskich Górach. Jest absolwentką hotelarstwa na SHMS w Caux-sur-Mountreux oraz geografii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Autorka uwielbia fotografię, podróże, niebanalną architekturę i oczywiście pisanie. Prywatnie szczęśliwa żona i matka małego górala, mieszkająca obecnie w Bukowinie Tatrzańskiej. Jej debiutem literackim była powieść pt. "Wiosna po wiedeńsku".

Konstancja, zdolna i młoda graficzka dopiero co rozstała się ze swoim chłopakiem, który zamiast ją wielbić i kochać, postanowił wyjechać do Tybetu aby znaleźć duchową równowagę. Bohaterka mieszka na jednym z ekskluzywnych, krakowskich osiedli, nazywanym Brukselą. Po utracie pracy i faceta próbuje na nowo ułożyć swoje życie, a pomagają jej w tym przyjaciółka Eliza oraz szalony brat Przemek. Konstancja nie spodziewa się, jakie decyzje w najbliższej przyszłości przyjdzie jej niespodziewanie podjąć.

"Jesień w Brukseli" to powieść, o której mogłabym powiedzieć, że napisano ją ku pokrzepieniu serc, bowiem to książka o tym, jak szybko można popełnić głupie błędy, ale również o tym, że można te błędy naprawić. Konstancja bowiem co chwilę podejmuje złe decyzje, mające wpływ na jej dalsze życie. Decyzje dotyczące romansu ze swoim szefem, ciągłego imprezowania, niezbyt miłego traktowania starszych osób czy chociażby nieliczenia się z uczuciami innych. Wszystkie jej poczynania mają swoje konsekwencje, które na pewnym etapie zaczynają ją czegoś uczyć. I myślę, że to główne przesłanie książki Katarzyny Targosz. Przesłanie mówiące o tym, iż warto naprawiać swoje nierozważne decyzje i warto także przyznać się do błędu oraz spróbować żyć inaczej.

Konstancja, trzydziestoletnia singielka to postać nieco przerysowana, ale także kreacja bardzo zapadająca w pamięć. I można mieć wobec niej dość ambiwalentne uczucia, bowiem bohaterka ta często swoimi zachowaniami irytuje oraz zdumiewa niedojrzałością. Z pewnością wobec tej postaci nie można przejść obojętnie i muszę przyznać, że podczas lektury książki kilkakrotnie miałam ochotę zwyczajnie przywołać ją do porządku. Warto również podkreślić, iż Katarzyna Targosz w przypadku bohaterki zastosowała trafiony zabieg, bowiem wprowadziła jej pierwszoosobową narrację, umożliwiając tym samym czytelnikowi "wejście do głowy" Konstancji. Dzięki temu o wiele łatwiej zrozumieć jej szalony tok rozumowania i genezę niektórych, życiowych decyzji.

Cała fabuła powieści Katarzyny Targosz oscyluje w dość krótkim przedziale czasowym, bowiem Konstancję poznajemy 19 września, a żegnamy się z nią 31 grudnia. I trzeba przyznać, że w czasie tych paru miesięcy dzieje się naprawdę wiele – pojawia się miłość, tajemnica i wątek sensacyjny. Pojawiają się także barwne postacie, jak chociażby nieobliczalny brat głównej bohaterki, czyli kreacja, która najbardziej zaskakuje nieprzewidywalną metamorfozą. Na początku książki bowiem nie wyobrażałam sobie połączenia typu: Konstancja, Przemek i na przykład rodzinne ferie zimowe. I zostałam zaskoczona, bowiem brat Konstancji okazał się bardzo uczuciowym i rodzinnym człowiekiem. Ciekawą postacią jest także sąsiad Kropidlak, który wzbudzał we mnie sporą dozę wzruszenia i smutku. Wszystkie te elementy połączone ze sobą w jedną całość, sprawiły, że powieść tę czyta się naprawdę szybko. A duża ilość dialogów jeszcze bardziej potęguje to wrażenie.

"Jesień w Brukseli" to druga książka Katarzyny Targosz, która mnie nie zawiodła. Proza tej autorki zwyczajnie do mnie trafia i mam wrażenie, że pisarka przemyca do swoich dzieł, kawałek własnego życia. Jeśli lubicie taką literaturę, ze sporą gamą różnorodnych postaci i niezbyt idealną bohaterką, zachęcam Was do lektury tej powieści.

http://www.subiektywnieoksiazkach.pl/

"Setki, tysiące, miliony nici łączących ludzi i zdarzenia. Efekt motyla. Połączenia, których zwykle nie dostrzegamy".


Łatwo się w życiu pogubić, zejść z obranej drogi, popełnić wiele błędów, które rzutują na naszą dalszą egzystencję. O wiele trudniej naprawić swoje porażki i potraktować je jako lekcję, która zawsze czegoś uczy. O tym i również o innych ważnych rzeczach...

więcej Pokaż mimo to

avatar
665
309

Na półkach: , , , ,

W życiu jak to w życiu, nic nie jest do końca pewne. Nigdy nie wiemy co może nas spotkać, ani co tym razem zaserwuje nam los. Czasem jedna chwila, lub jeden człowiek, wystarczy, by zmienić nas samych i nasze myślenie. By przewartościować swoje "ja" i zdecydować się na zmiany.

Konstancja jest tuż po trzydziestce, nienawidzi swojego imienia i każe mówić do siebie Sisi. Ma wspaniałą przyjaciółkę Elizę i brata Przemka. Właśnie rozstała się z mężczyzną, który zdecydował się porzucić swoje dotychczasowe życie, w tym Konstancję i wyjechać do Tybetu by poszukiwać równowagi duchowej. Kobieta przeprowadza się do Brukseli, by tam zacząć układać sobie życie. Ale nie jest to taka Bruksela, o jakiej myślicie. To jedno z krakowskich osiedli, tyle że zamknięte i wyjątkowo ekskluzywne. Konstancja, po ucieczce ukochanego, próbuje jakoś ogarnąć swoje życie. Ale nie jest to proste, zwłaszcza że firma w której pracowała, nagle ogłosiła upadłość, tym samym pozbawiając ją pracy. Oszczędności szybko się kończą, więc kobieta próbuje znaleźć pracę, co równa się z cudem, zwłaszcza że jest z zawodu grafikiem komputerowym, a o taką pracę niestety ciężko. Szansą może być rozmowa o pracę w jednej z firm zajmującej się produkcją gier komputerowych. Potrzebują osoby która opracuje grę, której akcja będzie rozgrywała się w średniowieczu. Konstancja przyjmuje wyzwanie, choć jej pojęcie o średniowieczu jest raczej nikłe. Wie jednak że nie może przepuścić takiej okazji. Dodatkowo atutem jest to, iż szefem firmy, okazuje się być przystojny Marek, który szybko okręca sobie Konstancję wokół palca.

"Jesień w Brukseli" to książka nietypowa. Tak naprawdę mam ogromny problem z odniesieniem się do tego tytułu. Z jednej strony książka mi się podobała, jednak z drugiej strony, bardzo mnie rozczarowała. Fabuła na pierwszy rzut oka wydaje się ciekawa, jednak od samego początku coś mi tutaj nie grało. Miałam problem z interpretacją tej powieści, a bohaterowie, a zwłaszcza Konstancja, działali mi na nerwy. Pierwsze 100 stron okropnie mnie wymęczyło i nie będę ukrywać, że miałam ochotę rzucić książką w kąt i już nigdy do niej nie wracać. Ale wytrwałam, licząc na to, że później akcja trochę się rozkręci. Nie pomyliłam się. Akcja przyspiesza i nawet pojawia się mały wątek kryminalny, który ogromnie mnie zaskoczył i zaciekawił. Niestety moje nadzieje okazały się płonne, bo wątek, okazał się tylko krótką wzmianką w książce i tak naprawdę nie wniósł nic wartościowego do tej historii.

Bohaterowie "Jesieni w Brukseli" to ludzie, którzy tak naprawdę sami nie wiedzą czego chcą od życia. Zwłaszcza Konstancja, której utyskiwania i ogólny sposób bycia, sprawiały że miałam ochotę wejść do książki i mocno nią potrząsnąć. Kobieta, tak samo jak jej przyjaciółka Eliza, prowadzą dość rozwiązły tryb życia, imprezują i dobrze się bawią. Choć dostrzegają pewne luki w swoim życiu i zachowaniu, nie robią absolutnie nic by coś zmienić. Konstancja daje się złapać na haczyk Markowi, przystojnemu szefowi firmy, w której ubiega się o pracę. Marek jest typowym kobieciarzem, a Konstancja zdaje się być łatwym łupem, co z resztą sama potwierdza, co chwilę wskakując mu do łóżka. Co z tego że później dręczą ją wyrzuty sumienia, jak przy kolejnej nadarzającej się okazji, znowu ląduje u jego boku.

Nadzieją zdaje się być tajemniczy nieznajomy z forum o średniowieczu, do którego Konstancja dołącza w celu zgłębienia swojej wiedzy na temat tego okresu w historii. Mężczyzna od samego początku ją intryguje, a do tego bardzo przejmuje się jej losem i na każdym kroku stara się jej pomóc. I w kwestii projektu o średniowieczu, jak i w sferze prywatnej. Autorka w bardzo przyjemny i ciekawy sposób poprowadziła ten wątek i choć od początku wiedziałam kim jest tajemniczy nieznajomy, to i tak nie zepsuło mi to odbioru sytuacji.

Ciekawą postacią w książce jest również pan Zenon, starszy mężczyzna, będący już w podeszłym wieku, który jest sąsiadem Konstancji. Kobieta na początku stara się go unikać, jednak później dostrzega, że starszy pan nie stanowi dla niej żadnego zagrożenia. Wręcz przeciwnie, jest całkiem miłym człowiekiem, który tak naprawdę potrzebuje odrobiny towarzystwa i obecności drugiego człowieka. Dobrze że Konstancja, ma brata Przemka, który od początku nawiązuje nić porozumienia z panem Zenonem. Podoba mi się również to, że akcja książki została osadzona w Krakowie. To moje rodzinne miasto, które kocham z całego serca. Czytanie o krakowskich zakątkach, ulicach lub knajpach, przywoływało wspomnienia i wywoływało uśmiech na mojej twarzy.

"Jesień w Brukseli" okazała się całkiem przyzwoitą książką, jednak nie czuję się do końca usatysfakcjonowana. Jak na tak krótką powieść, było w niej za dużo pobocznych wątków, które nie wnosiły nic do książki, a tylko wprowadzały mętlik i chaos. Pomijając przewidywalność i denerwujących bohaterów, trzeba zaznaczyć że zakończenie książki prezentuje się tutaj najlepiej i zdecydowanie ratuje powieść. Również wątek z internetowym nieznajomym okazał się całkiem nieźle poprowadzony. Podsumowując, "Jesień w Brukseli" to książka, która może się podobać, jednak jak dla mnie, czegoś w niej zabrakło.

__________________________________
http://czytanie-moja-milosc.blogspot.com/

W życiu jak to w życiu, nic nie jest do końca pewne. Nigdy nie wiemy co może nas spotkać, ani co tym razem zaserwuje nam los. Czasem jedna chwila, lub jeden człowiek, wystarczy, by zmienić nas samych i nasze myślenie. By przewartościować swoje "ja" i zdecydować się na zmiany.

Konstancja jest tuż po trzydziestce, nienawidzi swojego imienia i każe mówić do siebie Sisi. Ma...

więcej Pokaż mimo to

avatar
752
248

Na półkach:

Przyznaję, że zwiódł mnie tytuł. “Jesień w Brukseli” – miałam nadzieję odwiedzić na kartach książki Brukselę, ponieważ niewiele o niej wiem i chętnie przeszłabym się z bohaterami ulicami Belgi. Tymczasem tutaj Bruksela to po prostu część nowego komfortowego Osiedla Europejskiego w Krakowie.

Bohaterką powieści Katarzyny Targosz jest Konstancja, do bólu wręcz nieznosząca swojego imienia i każąca na siebie mówić Sisi. Konstancja ma przyjaciółkę Elizę, brata Przemka i byłego faceta, który właśnie wyjechał do Tybetu szukać sensu życia, wyższych idei i – przede wszystkim – malować mandale. Konstancji zostawił nowe mieszkanie, ładne i przestronne, na ładnym, nowoczesnym osiedlu, z ładnym, ogromnym kredytem. Dziewczyna właśnie się rozpakowuje. Usiłuje zabić stres wywołany nadchodzącą rozmową o pracę. Jest grafikiem i projektuje gry komputerowe. Wkrótce poznaje Bartka, potem swojego – być może przyszłego – szefa, o ile oczywiście dostanie tę pracę, a ponieważ nowa gra ma być osadzona w realiach średniowiecza, a ona niewiele na ten temat wie, szuka pomocy na forum internetowym. I tu poznaje jeszcze jednego mężczyznę, z którym później, regularnie rozmawia.

Niestety bardzo szybko domyśliłam się, kim jest ów internetowy nieznajomy i to trochę zepsuło mi całą zabawę. W sumie nie wiem za bardzo, co mogłabym o tej książce napisać, ponieważ nic się w niej właściwie nie dzieje. Wszystko zaczyna się w czwartek 19 września, kończy we wtorek 31 grudnia. Na przestrzeni tych trzech miesięcy jesteśmy świadkami perypetii Konstancji, która poznaje kolejnych mężczyzn i pracuje nad projektem, który może zaważyć na całej jej karierze. Wieczorami na ogół imprezuje, drinki i browarki oraz poranny kac są tutaj na porządku dziennym.

Z przykrością muszę stwierdzić, że nie polubiłam głównej bohaterki. Konstancja bez przerwy na wszystko narzeka, ciągle jęczy i marudzi, wszędzie dopatruje się fałszu i zagrożeń. Problemy topi w drinkach, wypala w papierosach i koi seksem z dopiero co poznanym mężczyzną. Rano budzi się z kacem i zniechęcona rozpoczyna kolejny dzień. No i ważne dla mnie: Konstancja nie cierpi zwierząt. Mówi o nich, że są “brudne i cuchną, niszczą meble, hałasują i zabierają czas” (str. 20). Nie mam pojęcia, z jakimi zwierzętami miała dotychczas do czynienia nasza bohaterka, ale jako ktoś, kto ma wszelkie zwierzaki od ponad trzydziestu lat informuję, iż żadne z nich nigdy nie cuchnęło i nie było brudne. Oczywiście przyjmuję do wiadomości, że nie każdy musi być miłośnikiem zwierząt, ale bardzo mnie to do bohaterki zniechęciło.

Jej brat – Przemek – póki co nie pracuje, prowadzi jakieś dziwne interesy. Co chwilę pije piwo lub pali trawkę (nie ważne czy to ósma rano, czy wieczorem) i choć na ogół jest przy Konstancji, to bywa, że nie jest w stanie jej pomóc będąc po wpływem podejrzanych substancji.

Polubiłam za to bardzo sąsiada Konstancji, Zenona, starszego pana, ciepłego i uczynnego. Był prawdziwą perełką pośród całej reszty postaci.

Mimo, że bohaterki mają po trzydzieści lat, książka jest pisana językiem bardzo młodzieżowym, który na dłuższą metę był dla mnie dość męczący i uciążliwy.

Dopiero koło sto trzydziestej strony wydarzyło się w powieści coś, dzięki czemu na chwilę książka mnie wciągnęła (całość ma dwieście trzydzieści stron).

W trakcie czytania nasunęło mi się skojarzenie z serią o Bridget Jones – głównie przez styl autorki i wszechobecny humor. Konstancja przypominała mi też trochę Lilę z “Kwiatu cieplarnianego”. Wspomniany przeze mnie humor to ogromna zaleta “Jesieni w Brukseli”. Humor sytuacyjny, językowy, ogólny w powieści, jest widoczny nawet w niektórych nazwiskach. A przewija się on na kartach książki przez prawie cały czas, umilając nam lekturę. Uważam, że to najistotniejsza zaleta “Jesieni (…)”. Mój ulubiony cytat to zdecydowanie:

“Jak chcesz przyjemności, to zjedz sobie mleko w tubie” (str. 42).

“Jesień w Brukseli” została wydana przez wydawnictwo Janka. To pierwsza książka tego wydawcy, jaka do mnie trafiła. Ładna, gustowna okładka, wygodna czcionka i brak błędów – bardzo udane wydanie. W tekście nie ma byków, cyrków z przecinkami, literówek (natknęłam się na zaledwie jedną i to mało istotną).

Podsumowując: książka mnie osobiście nie przypadła za bardzo do gustu. Nie jestem jednak miłośniczką powieści obyczajowych, choć przyznaję, że czasem po takie sięgam. Tutaj zabrakło mi więcej “dziania się”. To książka wyłącznie dla miłośników gatunku, oni na pewno znajdą tutaj coś, co im się spodoba. Polecam głównie paniom.

*cytat pochodzi z książki
**opinia również na moim blogu autorskim: http://marta.kolonia.gda.pl/connieblog

Przyznaję, że zwiódł mnie tytuł. “Jesień w Brukseli” – miałam nadzieję odwiedzić na kartach książki Brukselę, ponieważ niewiele o niej wiem i chętnie przeszłabym się z bohaterami ulicami Belgi. Tymczasem tutaj Bruksela to po prostu część nowego komfortowego Osiedla Europejskiego w Krakowie.

Bohaterką powieści Katarzyny Targosz jest Konstancja, do bólu wręcz nieznosząca...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    22
  • Chcę przeczytać
    17
  • Posiadam
    4
  • 2015
    1
  • Od Wydawnictw
    1
  • 2015
    1
  • 2016
    1
  • Wyd. JanKa
    1
  • Ulubione
    1
  • Na mojej półce
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Jesień w Brukseli


Podobne książki

Przeczytaj także