Na fali szoku
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Seria:
- Artefakty
- Tytuł oryginału:
- Shockwave Rider
- Wydawnictwo:
- Mag
- Data wydania:
- 2015-09-09
- Data 1. wyd. pol.:
- 2015-09-09
- Data 1. wydania:
- 1975-03-01
- Liczba stron:
- 288
- Czas czytania
- 4 godz. 48 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788374805582
- Tłumacz:
- Michał Jakuszewski
- Tagi:
- Artefakty
Był najbardziej niebezpiecznym z żyjących zbiegów, ale nie istniał! Nickie Haflinger żył życiem dwudziestu różnych ludzi… ale, formalnie rzecz biorąc, w ogóle go nie było! Uciekł z Tarnover, zaawansowanego rządowego think tanku, w którym go wykształcono. Najpierw złamał swój kod tożsamości, a potem zwiał. Następnie rozpoczął poszukiwania czegoś, co pozwoli przywrócić zdrowy rozum oraz wolność osobistą zniewolonym przez komputery masom, i uratować stojący na skraju katastrofy świat. Nie dbał o to, jak to zrobi, ale rząd był tym bardzo zainteresowany. Dlatego nauczyciele z Tarnover sprowadzili go z powrotem do swych laboratoriów, gdzie Nickiego Hallingera czekał zupełnie nowy rodzaj edukacji!
"Brunner pisze o przyszłości tak, że czytelnik czuje się, jakby już w niej żył".
- The New York Times Book Review
"Kiedy John Brunner powiedział mi, że ma zamiar napisać tę książkę, byłem zafascynowany… ale zadawałem sobie pytanie, czy komukolwiek może się to udać. Jednakże Brunner poradził sobie znakomicie. Bohater zmieniający osobowości, zwierzęta mające dusze, think tanki i osiedla uchodźców z katastrofy składają się na przyszłość tak wiarygodną, że nie potrafię o niej zapomnieć".
- Alvin Toffler, autor „Szoku przyszłości”
"Brunner, jeden z najważniejszych pisarzy science fiction, podsuwa nam lustro ukazujące nasze przywary, ponieważ chce nas uratować przed nami samymi".
- SF Site
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Zagubiony w futurystycznej przeszłości
Pisać o prozie Brunnera nie jest łatwo. W latach, kiedy tworzył, literatura science fiction często osadzała się na wizjonerskich próbach opisu innej – przyszłej lub alternatywnej – rzeczywistości, nafaszerowanej terminologią technologiczną, socjologiczną, może filozoficzną. Fabuła siłą rzeczy schodziła na dalszy plan. Dodając do tego bardzo niecodzienny styl autora i konstrukcje, jakimi obdarza swoje powieści, stajemy przed lekturą nietypową, rozwijającą się w naszej świadomości chaotycznie, ale zapowiadającą intelektualną ucztę. Dla niej warto do Johna Brunnera wracać, choćby nawet przez połowę książki brnęło się jak przez artykuł naukowy, mocno najeżony nazewnictwem z dziedziny, która nie jest naszą ulubioną. Ale spokojnie – przychodzi w obcowaniu z prozą Amerykanina moment, prędzej czy później, gdy fala szoku rozlewa się w głowie i uświadamiamy sobie, z jak złożoną i wartą uwagi literaturą mamy właśnie do czynienia. I wtedy czytamy w zatraceniu.
Był najbardziej niebezpiecznym z żyjących zbiegów, ale nie istniał! Nickie Haflinger żył życiem dwudziestu różnych ludzi… – zapowiada okładkowy blurb. Zarys intryguje: skąd zbiegł, jak to nie istniał, w czym przejawiała się ta niebezpieczność, w jakim sensie bohater miał wiele osobowości; przejmował je jedna po drugiej czy żonglował nimi w jaźni? Dalej czytamy o think tankach, Tarnover i łamaniu kodu tożsamości. Pierwszy rozdział i wiele następnych to kolejne niewiadome. Od nas zależy, ile szczegółów obejmiemy naszą uwagą – a nie jest to łatwe. Główny bohater to mężczyzna o ponadprzeciętnej inteligencji, Brunnerowski haker, który lata temu uciekł z tajnej rządowej placówki, wydającej miliony na hodowlę przyszłych elit mających poddańczo rządzić kontynentem, a teraz schwytano go i z powrotem umieszczono w laboratorium. Rządowi agenci próbują wyciągnąć z Haflingera informacje dotyczące tego, jak udawało mu się tak długo uciekać w świecie owładniętym ścisłą inwigilacją, globalną siecią szpiegowskich powiązań, internetową obserwacją jednostki; uciekać, zmieniając co jakiś czas tożsamość, oszukując system grą osobowości. Tym samym poznajemy historię „Na fali szoku” na dwóch płaszczyznach: teraźniejszej, gdy bohater jest więziony w laboratorium, podpięty do wrogo wyglądającej aparatury, i retrospektywnej, przypominanej przez Haflingera w toku rozmowy z ciemiężycielami. Fabuła układa się niemalże jak obiecująca sensacja, ale w pierwszej kolejności widzimy myśli autora – pesymistyczną wizję świata, w której ludzie powinni zajmować czołowe miejsce, a coraz częściej robi się z nich narzędzie, na siłę ulepsza, gubiąc po drodze człowieczeństwo.
Nie uważam, abym koniecznie musiał szczegółowiej nakreślać świat powieści Brunnera – to rzeczywistość bardzo złożona, o której ogromie dobrze pisać wyrywkowo, przeglądając tematy, by zaintrygować niezdecydowanych. „Na fali szoku” to zatem nowoczesne społeczeństwo korzystające z videofonów i surfujące po internetowym labiryncie w formie przewidzianej przez autora, to zabawa w Boga – mechaniczne tworzenie ludzi, mutacje małych dziewczynek, poszukiwanie IQ wyższego niż 200 – sztuczne rozmnażanie superinteligentnych zwierząt posiadających dusze, podłączeniowy tryb życia, rezygnacja z prywatności dla zachowania porządku na świecie (co zdaje się propozycją naiwną), robaki i fagi – tasiemcowe wirusy internetowe, w czasie gdy wiedza na ich temat wciąż raczkowała, ludzie przytłoczeni rzeczywistością, korzystający z nowoczesnej spowiedzi w postaci Pomocnego Słuchacza, liczne przeciążenia prowadzące do eksperymentalnej Antytraumy, Przepaść – miasto zbudowane na zasadach utopii przez ludzi zajmujących się kreowaniem utopijnych społeczeństw zawodowo. Jeśli czujecie zagubienie, to dobrze, bo John Brunner wychodzi z założenia, że nie należy czytelnikom zbyt wiele tłumaczyć – oni sami albo dotrą do sensu, albo nie. Ja o wiele lepiej odbierałem powieść mniej więcej od połowy lektury, gdy zaczęło się robić ciekawie, a niektóre pytania wreszcie były zastępowane przez odpowiedzi. Kiedy wizjonerska układanka zaczyna nabierać kształtów, a czytelnik wie, że to w dużej mierze jego zasługa, nietrudno o cichą satysfakcję i chęci do tego, by historię Brunnera doczytać do końca; wolno, z uwagą.
A jednak wiele czynników potwierdzało moje przypuszczenie, że to nie będzie powieść na miarę „Wszystkich na Zanzibarze”. W pewnym sensie może to kwestia rozpiętości – „Na fali szoku” to przy artefaktowym poprzedniku ledwie krótka opowiastka, świat znacznie prostszy od złożoności „Wszystkich…”, co nie oznacza, że banalny i łatwy do wykreowania. I tutaj wiadomości o świecie Brunnera trzeba szukać warstwami, są porozrzucane w małych kawałeczkach w podrozdziałach, a nielinearność narracji celowo utrudnia lekturę. Mimo to zgubiłem gdzieś to przeświadczenie, że duża uwaga podczas lektury zaowocuje wspaniałą treścią – błądzenie po niezrozumiałych rozdziałach wrzuconych z nagła do opowieści chwilami irytuje, momentami nie widać celu, dokąd ta fabuła zmierza. Jest świetny pomysł ze zmianą osobowości, ale jego potencjał się rozmywa. Postaci są dobrze rozpisane, ale pojawiają się zbyt rzadko, by je pamiętać, a nim się obejrzymy, powieść chyli się ku końcowi.
To dobrze napisana powieść – od razu można rozpoznać styl autora, Brunner potwierdza klasę, ale tutaj świat mniej zadziwia, fabuła jest złożona z tak wielu elementów i motywów na tak niewielkiej powierzchni, że żadna z wizji nie otrzymuje tyle miejsca, na ile zasługuje. Czy w takim razie nie warto? Skąd! „Na fali szoku” to niełatwa literatura, ale bardzo sprawiedliwa – odda tyle pretekstów do przemyśleń i rozważań, ile sami w nią włożymy. I podobnie jak we ‘Wszystkich na Zanzibarze”, wydaje się, że o system, wizjonerstwo i przewidywanie przyszłości tu chodzi, ale nic bardziej mylnego. Brunner na piedestale stawia człowieka; w czarnej, dystopijnej wizji, łamanego przez rozwój, który powędrował w przeciwnym do zamierzonego kierunku. O niego tu chodzi, o los człowieka i granicę, która przeszkodzi mu egzystować godnie. Czy właśnie to czeka nas w XXI wieku, jak rozmyślał John Brunner?
Adrian Kyć
Oceny
Książka na półkach
- 640
- 389
- 261
- 33
- 18
- 13
- 9
- 9
- 9
- 8
Opinia
Recenzja zamieszczona pierwotnie na:
http://szortal.com/node/8532
Pre-cyberpunk w oparach sociology-fiction
Na fali szoku Johna Brunnera to druga książka tego autora w MAG-owych Artefaktach i, podobnie jak Wszyscy na Zanzibarze, stanowi zdecydowaną czołówkę serii. Książka późniejsza od swojego słynnego poprzednika, dzielnie próbuje sprostać niełatwemu zadaniu dotrzymania mu kroku. I mimo, że w ostatecznym rozrachunku stawiam ją nieco niżej - to w jednym aspekcie ta powieść wygrywa. Jest prawdziwie wizjonerskim i trafnym podejściem do zadanego sobie tematu - rozwoju internetu, transferu danych i prawdopodobnego wpływu tego zagadnienia na socjologiczny rozwój społeczeństw.
Stany Zjednoczone, XXI wiek, świat po katastrofie naturalnej, która przyczyniła się do rozwarstwienia społeczeństwa w zakresie dostępu do nowoczesnych technologii i informacji. Dystopijna wizja narodu, opresyjnie rządzonego i ściśle kontrolowanego przez rząd, który tak naprawdę jest opanowany przez coś w rodzaju przestępczości zorganizowanej. Świat po eksplozji informacyjnej, gdzie dynamika przyrostu danych jest niewspółmiernie wysoka w stosunku do możliwości ich przyswojenia przez ludzi. Świat podzielony, podobnie jak w Zamieci Neala Stephensona, na małe społeczności działające na zasadzie autonomicznych komun czy sekt, świadomie rezygnujących z wyścigu informacyjnego oraz na jednostki wręcz ogarnięte chorobliwą obsesją posiadania coraz większej ilości danych.
Główny bohater to haker (o ile hakerem można nazwać dziwaka o niemal sawantycznych zdolnościach pozyskiwania i modyfikowania informacji w globalnej sieci informatycznej za pomocą tonowego wybierania numerów w telefonie), uciekinier z tajnego laboratorium rządowego, służącego do przeprowadzania eksperymentów na szczególnie inteligentnych jednostkach. Celem eksperymentów jest stworzenie kasty super-inteligentnych ludzi, mających w przyszłości stanowić elitę intelektualną kraju, która ma rządzić, bronić, stymulować wzrost gospodarczy ale i dążyć do utrzymania własnego ciągłego rozwoju. Szczytny cel, prawda? Tylko dlaczego czujemy, że coś tu jest nie tak?
John Brunner ostrzega nas wyraźnie przed obraniem drogi rozwoju opisanej w swojej książce. Wyścig zbrojeń XX wieku wydaje się niczym w porównaniu z wyścigiem mózgów XXI wieku. Ludzkość, w obliczu ataku gigantycznej informacyjnej fali uderzeniowej, zaczyna funkcjonować jak jednolita masa, pozbawiona z czasem jednostek wybitnych, wyróżniających się (tytułowych jeźdźców). Nie mogą one najzwyczajniej w takim świecie zaznaczyć swojego indywidualnego rysu, stają się numerami w rządowej bazie danych, zbiorem bitów, które nie są już człowiekiem. Totalna dehumanizacja następuje we wspomnianym rządowym ośrodku badawczym, gdzie super-inteligentnych osobników próbuje się wykorzystywać jako narzędzia. Problem polega na tym, że w sumie można dać pawianowi odbezpieczony rewolwer - tylko czy aby na pewno jest to dobry pomysł?
Brunner kreuje świat ponury i nieludzki. Zło jednak nie tkwi w samym fakcie rozwoju technologicznego i intelektualnego ludzi, zło nie tkwi w coraz większej liczbie informacji. Zło tkwi w samych ludziach i ich tendencji do zapominania o tym, że to człowieczeństwo i godność pojedynczej ludzkiej istoty powinny być najważniejsze. Mocno humanistyczne podejście, zabarwione krytyką korporacyjnej wizji świata, której spełnianie można praktycznie cały czas obserwować we współczesnym nam świecie.
Czy to wystarczy, aby nazwać Brunner wizjonerem? Oczywiście, ale jeśli komu byłoby mało, mamy jeszcze jeden ku temu argument. Jeśli William Gibson jest ojcem cyberpunka, to John Brunner musi być jego dziadkiem. Zresztą, dziadek cyberpunka to jest mało powiedziane, według mnie Brunner bardzo mocno trafił w niektóre trendy i elementy rozwoju informatycznego i społecznego, które obserwujemy w naszym dzisiejszym świecie. Globalna sieć informatyczna, wirusy komputerowe, które autor opiera na pomyśle tasiemca pasożytującego na danych rządowych i dokładających ich fragmenty do własnej struktury, ataki hakerskie na rządowe bazy danych w celu opublikowania kompromitujących informacji, głosowanie za pomocą internetu, metoda delficka jako sposób przewidywania prawdopodobieństwa zajścia pewnych zdarzeń, coraz większa inwigilacja osobistych upodobań, gustów, sposobu życia poprzez jawność danych osobowych i operowanie nimi przez różne instytucje oraz ostatecznie tzw. "podłączeniowy styl życia", polegający na życiu w skrajnie mobilny sposób przy jednoczesnym byciu on-line 24/7.
Forma książki jest bardzo podobna do majstersztyku otwierającego Artefakty. Narracja prowadzona jest dwutorowo - na jednym planie mamy głównego bohatera przesłuchiwanego w tajnym obiekcie rządowym, na drugim mamy jego wspomnienia wypływające w trakcie przesłuchania. Do tego występują już znane nam wcześniej wstawki z dokumentów, gazet czy wiadomości. Taka patchworkowa struktura wymaga skupienia i uwagi, plany narracyjne zmieniają się dość szybko i często czytelnik rzucany jest na głęboką wodę.
MAG zapowiedział już kolejną książkę Brunnera. Ja już na nią niecierpliwie czekam, John Brunner pisze fantastykę dość trudną i wymagającą, ale zdecydowanie wartą poświęconego czasu.
Recenzja zamieszczona pierwotnie na:
więcej Pokaż mimo tohttp://szortal.com/node/8532
Pre-cyberpunk w oparach sociology-fiction
Na fali szoku Johna Brunnera to druga książka tego autora w MAG-owych Artefaktach i, podobnie jak Wszyscy na Zanzibarze, stanowi zdecydowaną czołówkę serii. Książka późniejsza od swojego słynnego poprzednika, dzielnie próbuje sprostać niełatwemu zadaniu dotrzymania...