Hodowanie troglodytów
- Kategoria:
- nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
- Wydawnictwo:
- Fundacja Augusta hr. Cieszkowskiego
- Data wydania:
- 2014-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2014-01-01
- Liczba stron:
- 233
- Czas czytania
- 3 godz. 53 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788362609321
- Tagi:
- Socjologia system edukacyjny
Istnieją co najmniej dwa niejawne cele reformy Uniwersytetu. Pierwszym jest odciągnięcie młodych, zdolnych ludzi od pracy intelektualnej – od czytania książek, pisania, wykładania – na rzecz quasi-biznesowej działalności sprowadzającej się do pozyskiwania pieniędzy dla przedsiębiorstwa zwanego dawniej Uniwersytetem. Cel drugi jest bardziej demoniczny i zgadza się z kierunkiem zmian mających charakter globalny – jest nim konsekwentne osłabianie instynktu wolnościowego, polegające na stwarzaniu dobrych warunków do wymiany wolności akademickiej (wolności tout court) na dobra materialne. To woda na młyn osób cynicznych, które chcą, aby słuchali ich ci, co nie potrafią władać. Prawdą dla nich jest to, co pomaga im w sprawowaniu władzy, fałszem – co staje temu dążeniu na przeszkodzie. Spróbujmy poplątać im szyki, przygotowując listę postulowanych rozwiązań i poleceń, pod którą mogłaby się podpisać większość z nas – ludzi wolnych, członków Akademii.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Nas też wyhodowano?
Gdyby Immanuel Kant miał dziś na swoje nieszczęście pracować naukowo na jednym z polskich uniwersytetów, najprawdopodobniej jego słynna „Krytyka czystego rozumu” nie ujrzałaby światła dziennego. W najlepszym razie zawarte w niej idee zostałyby rozmienione na drobne, być może spieniężone, a już na pewno nie dotarłyby do nikogo poza wąskim gronem recenzentów naukowych. Ta wizja nie przypadkowo pojawia się na pierwszych stronach książki Piotra Nowaka pt. „Hodowanie troglodytów.” Pozycji mocnej, momentami drapieżnej, dającej wyraz raz gniewowi, raz bezradności wobec mechanizmów, jakie obowiązują w świecie.
Profesor filozofii białostockiego uniwersytetu nie przebiera w słowa wyliczając przeciwników, z jakimi musi ścierać się (i niestety finalnie im ulec) klasycznie rozumiany Uniwersytet. Całe zło, jakie dotyka polskie szkolnictwo wyższe, a jemu poświęcona jest lwia część tych rozważań, zrodziło się w 1999 roku, gdy wszedł w życie tzw. proces boloński. Na jego mocy wyższe wykształcenie stało się dostępne niemal dla każdego, a uczelnie zamieniły się w przedsiębiorstwa mające konkurować na wolnym rynku i działać na zasadach nieomal biznesowych.
O ile placówki kształcące specjalistów z dziedzin „ścisłych”, przyszłych inżynierów, architektów, ekonomistów przy odrobinie wysiłku odnalazły się w nowej rzeczywistości, to uczelnie kształcące humanistów wciąż nie mogą znaleźć swojego miejsca w nastawionym na utylitarność nowym wspaniałym świecie. Jak bowiem wolny rynek może zagospodarować potencjał filozofów, filologów klasycznych, historyków sztuki? Komu można sprzedać teorie na temat Formy, Chaosu, Bytu i Sensu?
Złe drzewo musi rodzić złe owoce – ogólny spadek jakości nauczania jest wynikiem bylejakości, jaka panuje na polskich uniwersytetach, które zamiast pielęgnować odwieczne święte wręcz przestrzenie wolności myśli, skupiają się na walce o pieniądze z grantów. Naukowcy zamiast spokojnej płodnej intelektualnie pracy zmuszeni są do kalkulowania, gdzie i w jakim języku najbardziej opłaci im się publikować. Paradoksalnie, jak udowadnia „Hodowanie troglodytów”, większa swoboda naukowa panowała w czasach PRL-u niż dzisiaj, 25 lat po odzyskaniu wolności…
Liczba opisanych przez autora patologii, ich rozmiar, a także niewesołe perspektywy, jakie rysują się przed kulturą oraz nauką, są przerażające. Okazuje się, że na naszych oczach rwą się nici łączące nas z poprzednimi pokoleniami. Stajemy się głusi i ślepi na to, co dostaliśmy w spadku. Nie umiemy odnieść się do dorobku tych, którzy przed nami powoli, żmudnie stawiali budowlę ludzkiej kultury. Żyjemy powierzchownie, konsumujemy, głupiejemy, co jest na rękę tym, którzy starają się kontrolować społeczeństwa.
Tego typu ponure rozważania wypełniają większą część książki, ale Nowak podejmuje również inne tematy. Ironizuje na przykład ze współczesnej tendencji do pogoni za nowościami wydawniczymi, kpi z „bulimii czytelniczej”, która objawia się fotografowaniem „stosików książek” i publikowaniem tychże zdjęć w Internecie. Forsuje, nie bez pewnej przekory jednak, niepopularną tezę mówiącą o tym, że istnieją pewne teksty kultury, które trzeba znać, ponieważ nie można bez nich pojąć pełni naszego dorobku cywilizacyjnego.
„Hodowanie troglodytów” to ważna książka analizująca przyczyny upadku pewnego sposobu istnienia w świecie. Zanika pogłębiona spokojna refleksja nad życiem. Nie do zasypania przepaść pojawiła się pomiędzy współczesnym człowiekiem a olbrzymią skarbnicą dorobku poprzednich pokoleń. Wyrwa, którą rozpaczliwie próbujemy zasypać substytutami prawdziwej kultury – czytadłami, serialami… Po lekturze tej książki nie będziemy mieli wątpliwości, że opisywanych w niej zjawisk nijak odwrócić się nie da. Można walczyć jedynie o to, by samemu nie stać się tytułowym troglodytą.
Tomasz Fijałkowski
Książka na półkach
- 65
- 27
- 7
- 2
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Ja chciałabym wtrącić swoje trzy grosze z punktu widzenia zwykłego szarego czytelnika, który po książki sięga po to, by poszerzyć swoją wiedzę i horyzonty, znaleźć wytłumaczenie dla zjawisk, rozgrywających się wokół, a w wypadku tej akurat książki po wyjaśnienie: dlaczego coraz więcej wokół nas osłów z tytułami profesorskimi, przekonanych o własnej wyższości i plotących niestworzone androny (a dotyczy to nie tylko humanistów, lecz, o zgrozo, również nauk ścisłych w tym lekarzy...A wiem coś o tym, bo zmuszona sytuacją bliskiej osoby"zaliczyłam"pobyty w najbardziej renomowanych polskich klinikach - w tym rządowej. Dociśnięty do ściany wiekowy profesor o bardzo znanym nazwisku, które litościwie przemilczę, i z wieloma publikacjami na koncie przyznał, że nie wie co widzi w dokumentacji rozłożonej przed nosem!) . Że coś jest nie tak domyśliłam się także z wypowiedzi kilku historyków, którzy na pytanie dlaczego nie są profesorami odpowiedzieli, że forma zdobywania tego tytułu im nie odpowiada i jest zwykłym marnotrawstwem czasu dla prawdziwego pasjonata tej nauki... Kolejnym sygnałem dającym do myślenia była pisząca pracę doktorską moja kuzynka, wiecznie zdenerwowana i goniąca za jakimiś grantami . Muszę przyznać, że kompletnie nie rozumiałam wtedy o co chodzi...A koleżanka, naukowiec, której nie chcą wydać filozoficznej książki w jęz angielskim, bo podobno, jak jej powiedziano nie jest potrzebna...skoro tak, to po co musiała ją napisać? Czy ktoś zwariował, czy może właśnie odwrotnie??? Po przeczytaniu książki, trochę mi się w głowie rozjaśniło, gdyż dobrze i jasno ukazuje ona co się dzieje na uniwersytetach. W tym zakresie się nie rozczarowałam. Jednak inne poglądy profesora Nowaka zupełnie mi nie odpowiadają. Przede wszystkim nie lubię, gdy autor pomija opis lub wyjaśnienie niektórych zjawisk, gdyż są one jak twierdzi, "powszechnie znane w środowisku". Czyżby książka była adresowana do jednego tylko typu czytelnika? Nie podoba mi się opinia na temat prof. Tatarkiewicza. Sucho czy nie sucho pisał jednak bardzo zrozumiale dla każdego - również zwykłego czytelnika, czego o książkach prof. Nowaka powiedzieć nie można. Z podziwem natomiast wymienia starego ubeka, wykreowanego przez III RP na wielkiego naukowca, Zygmunta Baumana pisząc , że najlepsze swoje prace stworzył w podeszłym wieku. Pewnie że tak, bo wcześniej Wikipedii jeszcze nie było...
Ogólnie książka ciekawa, wyjaśniająca wiele, jednak miejscami denerwująca, a miejscami (mam na myśli filozoficzne wywody autora) ciężka do strawienia.
Ja chciałabym wtrącić swoje trzy grosze z punktu widzenia zwykłego szarego czytelnika, który po książki sięga po to, by poszerzyć swoją wiedzę i horyzonty, znaleźć wytłumaczenie dla zjawisk, rozgrywających się wokół, a w wypadku tej akurat książki po wyjaśnienie: dlaczego coraz więcej wokół nas osłów z tytułami profesorskimi, przekonanych o własnej wyższości i plotących...
więcej Pokaż mimo toNiektórzy autorzy są jak powiew świeżego powietrza, rozwiewają zatęchły, przesycony rozmaitymi tabu klimat debaty publicznej, pozostawiając po sobie stan orzeźwienia. Taki właśnie jest zbiór esejów kojarzonego z Kronosem profesora z Białegostoku, który zresztą wprost pisze, że o filozofii - i nie tylko - należy pisać ze swadą, na kontrze do pozbawionych życia uniwersyteckich podręczników, które Nowak odsyła do śmieci.
Nie brakuje wyzywających opinii. Obrywa się m.in. nauczaniu uniwersyteckiemu zamienionemu w szkoły zawodowe, studentom, czyli tytułowym troglodytom, którzy znajomość kultury zamienili na bierne uczestnictwo w plastikowej popkulturze oraz chamskiemu motłochowi, wobec którego osoba myśląca odczuwa pogardę i strach. Każdy z tych poglądów może wśród określonych środowisk wzbudzić emocjonalny sprzeciw, każdy jest poglądem niepopularnym. A jednak czy może się taką oceną studentów nie zgodzić ktokolwiek, kto studiował w ostatnich latach? Kto spędzał godziny wśród ludzi zupełnie nie zainteresowanych przedmiotem swoich studiów, a nie rzadko i niczym w ogóle? Oczywiście poza konsumpcją i bezmyślnym hedonizmem. Czy nikt nigdy nie odczuł owej pogardy, do której nie wypada się przyznawać zwłaszcza na prawicy, wobec prymitywnego i rozwrzeszczanego tłumu, któremu wszystko jedno, póki tylko ma jak zaspokoić podstawowe popędowe potrzeby?
Nie są to poglądy, które mógłby wygłosić demokratyczny polityk, na szczęście demokracja nie spłaszczyła jeszcze wszystkich publicznie zabierających głos osób. Oprócz wymienionych kwestii znaleźć tu można sporo starożytnej Grecji, Nietzschego czy świetny esej o jednej z ważniejszych figur postmodernizmu, a wszystko podane lekko, ale nie płytko.
Przy okazji premiery ostatniej książki Jacka Bartosiaka, dużo osób udostępnia zacytowane przez niego słowa Tomasza Gabisia o „polityczno-intelektualnych dyskusjach w Polsce, które spowija duszna atmosfera cieplarni”. Profesor Piotr Nowak uchyla lufcik.
Niektórzy autorzy są jak powiew świeżego powietrza, rozwiewają zatęchły, przesycony rozmaitymi tabu klimat debaty publicznej, pozostawiając po sobie stan orzeźwienia. Taki właśnie jest zbiór esejów kojarzonego z Kronosem profesora z Białegostoku, który zresztą wprost pisze, że o filozofii - i nie tylko - należy pisać ze swadą, na kontrze do pozbawionych życia...
więcej Pokaż mimo toO książce prof. Nowaka można by dyskutować długo i wiele. Na wstępie muszę przyznać, iż autor zatroskany losem uniwersytetu i humanistyki „począł swoje dzieło z miłości” a nie z „obowiązku przy”benedyktyńskim” wysiłku”, co wyraźnie daje się odczuć. Na plus zasługuje fakt, iż autor miał odwagę bezpośrednio opowiedzieć się po jednej ze stron sporu a w dalszych rozdziałach także nie krył własnego stanowiska i upodobań, stroniąc od postawy zachowawczej, ogólnie dość modnej w każdym środowisku. Jednocześnie nie można mu zarzucić braku rzetelności naukowej, gdyż w rozpoczynającej książkę dyskusji mamy ważny głos Włodzimierza Boleckiego, który opowiada się za stanowiskiem odmiennym. Poruszona przez P. Nowaka problematyka to tylko jedna z twarzy szerszego procesu cywilizacyjnego, gdzie myślą przewodnią jest urynkowić wszystko i handlować wszystkim. O podobnej postawie przestrzegano już parę dekad temu, mówiąc o niebezpieczeństwie skrajnego utowarowienia, nawet w przypadku relacji międzyludzkich. Niewiele się od tego czasu zmieniło, poza pogłębieniem polityki neoliberalnej, która ostatecznie kapitalizm zamienia w gospodarkę rabunkową. Uniwersytet „oberwał” w tym przypadku podobnie jak inne sektory życia społecznego. Proces boloński jest przejawem tego zjawiska, a aktywność Banku Światowego i MFW, które się za nim kryją zdają się tylko ów fakt potwierdzać. Trzeba jednak dodać, że o wadach procesu bolońskiego mówi się coraz głośniej, gdyż sprytne osoby znalazły świetne sposoby na znalezienie się w czołówkach rankingów bez widocznych dokonań na polu swojej dziedziny,wystarczy dobrze opracowany plan jak być cytowanym, np. założenie własnej gazetki w języku angielskim:). Z drugiej strony pozostaje iskierka nadziei dla humanistyki, której upatruję w narodzinach prądów intelektualnych wiążących rozwój z kulturą, a tę ostatnią trudno sobie wyobrazić bez humanistów. Dotychczasowe recepty na coraz głębsze kryzysy ekonomiczne (słyszałam plotki o zbliżającym się kolejnym, gorszym od poprzednich, gdyż rządy nie mają już czego zastawiać żeby ratować gospodarkę) dają te same rezultaty czyli brak poprawy, potrzebna jest więc korekta, a może nią być m.in. powiązanie gospodarki z kulturą, co rozwiązałoby częściowo także problem niedostosowania humanistyki do rynku.
Autor porusza także zagadnienia poziomu szkolnictwa zarówno wyższego jak i gimnazjalnego, krytykuje postawę lawirowania wśród studentów, których głównym zajęciem jest zdobycie dyplomu przy jednoczesnym braku wysiłku intelektualnego,zwłaszcza przy braku lektury; z podobną krytyką spotykają się akademicy, niepotrafiący zaciekawić studentów przedmiotem. W mojej opinii ani studenci, ani akademicy nie powinni się czuć urażeni, gdyż krytyka autora nie jest atakiem personalnym a raczej wskazuje na pewien typ postawy. Wszyscy wiemy, że zdarzają się osoby, które nie wkładają wysiłku w swoje studia uciekając się do plagiatów, ściągania prac z sieci i unikania lektury jak ognia, ba, nawet zetknęłam się z historią, w której student posunął się do gróźb karalnych wobec jednego z wykładowców. Podobnie akademicy, są tacy, którym kiepsko idzie praca ze studentami, niejednokrotnie traktowanymi jakby byli czymś podlejszym od swych nauczycieli, w takim wypadku relacja partnerska jest niemożliwa, podobnie relacja mistrz – uczeń.
Innym problemem pozostaje jakość humanistyki. Rzesze absolwentów, którzy poza dyplomem nie posiadają żadnej wiedzy z zakresu studiowanej dziedziny zdają się świadczyć na niekorzyść uczelni. Nie rozumiem dlaczego na polu humanistyki nie stosuje się w tym wypadku podobnych kryteriów jak przy naukach ścisłych: gdy student medycyny nie opanuje materiału nie zostaje lekarzem, student konstrukcji, który nie potrafi zaprojektować mostu, nie zostaje inżynierem, dlaczego więc studenci humanistyki, którzy pewnych treści nie mają w głowach kończą studia? W tym zakresie potrzebna jest obustronna zmiana nastawienia.
Trochę inaczej niż autor, pozostałabym bardziej litościwa dla książek Tatarkiewicza, skrytykowanych za podręcznikową nudę, zniechęcającą do dalszych studiów. Otóż pośród nas są także Ci, którzy od Tatarkiewicza i dzięki niemu rozpoczęli swoją przygodę z filozofią. Poza tym trudno wymagać od studentów, którzy mają krótki kurs filozoficzny w jednym semestrze aby byli w stanie zaangażować się w literaturę krytyczną dot. pewnych prądów filozoficznych bez podstawowej bazy wiedzy jaką dają np. podręczniki do historii filozofii.
P. Nowak w swojej książce poruszył kompleksową problematykę, o każdym wątku można by napisać oddzielnie. Jeśli ktoś jest ciekawy jakie bolączki trawią uniwersytet: zarówno jego pracowników jak i studentów na pewno czegoś się dowie na ten temat w „Hodowaniu troglodytów”.
O książce prof. Nowaka można by dyskutować długo i wiele. Na wstępie muszę przyznać, iż autor zatroskany losem uniwersytetu i humanistyki „począł swoje dzieło z miłości” a nie z „obowiązku przy”benedyktyńskim” wysiłku”, co wyraźnie daje się odczuć. Na plus zasługuje fakt, iż autor miał odwagę bezpośrednio opowiedzieć się po jednej ze stron sporu a w dalszych rozdziałach...
więcej Pokaż mimo toEgzemplarz książki Autor przesłał osobiście na mój adres z prośbą o napisanie jej recenzji. Po otrzymaniu powyższego tekstu odpowiedział mi w sposób, który nie przystoi godności profesora Uniwersytetu. Okazuje się, że za „troglodytów” i „palantów” Profesor filozofii Piotr Nowak uznaje nie tylko swoich studentów, ale też każdego, kto nie zgadza się z jego poglądami i jego wizją świata. Pozwolę sobie zacytować tylko jedną z wypowiedzi Profesora (pisownia oryginalna): „nie, nie zrobilo sie lepiej - i nie zrobi sie lepiej, jak dlugo na Akademii beda pracowac tacy nowoczesni, liberalni, schlebiajacy swiatu >>Mlodziakowie<< , jak Pan
owszem, to ja zwrocilem sie do Pana z prosba o recenzje; czasem tez prosze o zapallki na ulicy, ciagle zapominajac, ze moge natknac sie zwyklego chuligana”.
http://ohistorii.blogspot.com/2016/09/p-nowak-hodowanie-troglodytow.html
Egzemplarz książki Autor przesłał osobiście na mój adres z prośbą o napisanie jej recenzji. Po otrzymaniu powyższego tekstu odpowiedział mi w sposób, który nie przystoi godności profesora Uniwersytetu. Okazuje się, że za „troglodytów” i „palantów” Profesor filozofii Piotr Nowak uznaje nie tylko swoich studentów, ale też każdego, kto nie zgadza się z jego poglądami i jego...
więcej Pokaż mimo toOdnoszę wrażenie, że autor naprawdę traktuje wszystkich studentów jak troglodytów. Chociaż nie można mieć o to do niego pretensji – w końcu zapowiedział to już w tytule, jednak mam poczucie jakiegoś fałszu i jednostronności tej narracji. Spodziewałam się bardziej odkrywczych i dogłębnych analiz, a spotkałam się z dość luźnym zbiorem tekstów krytykujących „zepsute dzieciaki” i „poddających się presji profesorów”. Być może Paweł Nowak jako profesor Uniwersytetu w Białymstoku spotykał się z wykładowcami, którzy podlizują się studentom bo boją się negatywnych ocen w ankietach (co wydaje mi się dość nieprawdopodobne),czy ze studentami uważającymi, że są równi wiedzą swoim profesorom i bezkrytycznie wierzącymi w Internet, ale ja przez cztery lata nie spotkałam się z takimi sytuacjami. Dostajemy mnóstwo tez niepopartych właściwie niczym (przykłady są dość mgliste – nie są to „przykłady” sensu stricto, ale zwykłe uogólnienia),wyraźną niechęć do demokracji oraz przekonanie o z gruntu fałszywej równości. Tego typu postawa sama w sobie nie jest odpychająca jednak w takim sztafażu, jaki proponuje profesor jest po prostu ciężkostrawna i nie zawsze wyważona. Bardzo płynne przechodzenie od kształcenia gimnazjalnego oraz ponadgimnazjalnego do uniwersyteckiego rozmywa wywód i miesza porządki. Zupełnie inne obowiązki ma wykładowca akademicki, a inne nauczyciel w gimnazjum. Nowak wydaje się tej różnicy nie zauważać. Jako córka nauczycielki mogę obserwować to środowisko od wewnątrz – dlatego też bardzo dziwią mnie wnioski do jakich dochodzi autor oraz zastanawia źródło i sposób pozyskiwania przez niego informacji. Ta książka powstała z oburzenia – być może słusznego, niemniej nie oddającego istoty obecnego stanu studiów wyższych. Jeśli tak wygląda sytuacja na Uniwersytecie w Białymstoku to jest mi bardzo przykro, bo jeśli studenci rzeczywiście twierdzą, że „czytanie uchodzi za ciężkie frajerstwo […]” a Kafka jest „tak samo dobry jak oni sami i ciut gorszy od Lady Gagi” to należałoby wyciągnąć konsekwencje i oblać takich studentów na najbliższym egzaminie. Pytanie tylko dlaczego tak się nie dzieje i czy jest to na tyle reprezentatywna postawa, aby tworzyć na jej podstawie książkę? Tutaj mam pewne wątpliwości – myślę, że artykuł w zupełności by wystarczył. Nie wiem na jakiej przestrzeni pisane były poszczególne rozdziały, ale można dopatrzeć się w nich pewnych sprzeczności – w jednym autor domaga się silnej hierarchizacji między wykładowcami a słuchaczami, w innym oczekuje, że studenci staną się partnerami dla swoich prowadzących. Jak zwykle nie są to dostatecznie rozwinięte myśli, samo pojęcia „partnerstwa” zakłada jednak równość, którą prof. Nowak w poprzednim rozdziale zwalczał. Nie wiem czy są to oznaki zmiany poglądów na przestrzeni lat czy pewnego niedopracowania tekstu – a tego wymagałabym od każdej książki napisanej przez osobę z wyższym wykształceniem, nie tylko kiedy mam do czynienia z monografią. Zresztą nieodpowiedniość używanych przez autora słów do opisywanych przez niego zjawisk czy sytuacji nieustannie towarzyszyła mi podczas lektury jego książki. Być może to efekt przyjętej przez Adama Nowaka konwencji, gdzie w pełni świadomie używa dosadnego słownictwa, silnie nacechowanego emocjonalnie (podżeganie, troglodyci, zdechnąć). Mieszanie stylu wysokiego, para-naukowego ze zwrotami kolokwialnymi w najlepszym razie daje efekty komiczne, częściej jednak wywołuje zniesmaczenie czytelnika.
Druga część publikacji wydaje się nieco luźniejsza, jednak stanowczy opór wzbudza we mnie próba interpretacji jednej z książek Stanleya Fisha. Obawiam się, że Nowak nie widzi różnicy między kompetencjami profesora literaturoznawstwa czy kulturoznawstwa a zadaniami jakie stawia sobie filozof. Oczywiście odczytanie tego tekstu w kontekście filozoficznym jest jak najbardziej możliwe, jednak Nowak traktuje opinie Fisha jako odnoszące się nie tyle do literaturoznawstwa i jego nauczanie, ile do sposobu na życie… Nie do końca wyobrażam sobie sytuacje, w której prowadzący na zajęciach nie kryje się ze swoimi poglądami politycznymi i nie jest w stanie spojrzeć na społeczne czy polityczne zagadnienie w sposób analityczny i - w miarę możliwości - wydestylowany z osobistych przekonań. Od tych za to nie stroni „Hodowla troglodytów”, postulująca przede wszystkim powrót hierarchizacji, sztywnego kanonu, Idei oraz „prawdziwych wartości” na uniwersytety. Nowak w postaci wykładowcy widzi nie tylko nauczyciela, który ma przekazać studentom pewną wiedzę oraz narzędzia niezbędne do analiz oraz badań, ale również przewodnika po życiu i przyjaciela, który ma dbać przede wszystkim o duszę studenta, nie o jego rozum.
Obawiam się, że jedyne ciekawe i warte uwagi fragmenty tej książki to cytaty. Tak przynajmniej wynika z robionych przeze mnie podkreśleń.
Bawi mnie również wytykanie stylistycznych potknięć Gadaczowi, kiedy co rusz łapię na nich samego Nowaka, który ze szczególnym upodobaniem popełnia błędy we frazeologizmach. Równocześnie okopuje się w dość bezpiecznej pozycji dzieląc – doprawdy nie sposób powiedzieć w imię czego – inteligencję na „warszawską” i „krakowską”. Jego zastrzeżenie jest dość wygodne: intelektualistami krakowskimi są wszyscy, którzy są małostkowi, zajadli i do tego bronią obecnego status quo, krytykując postępowych, idących własną drogą, z ducha „warszawskich” inteligentów. Tyleż to wygodne, co bezsensowne.
Podsumowując: nie jest to książka, którą komukolwiek bym polecała. Więcej w niej niedociągnięć oraz nietrafionych interpretacji niż prawdziwych, odpornych na krytykę pomysłów na rozwiązanie problemów współczesnego uniwersytetu.
Odnoszę wrażenie, że autor naprawdę traktuje wszystkich studentów jak troglodytów. Chociaż nie można mieć o to do niego pretensji – w końcu zapowiedział to już w tytule, jednak mam poczucie jakiegoś fałszu i jednostronności tej narracji. Spodziewałam się bardziej odkrywczych i dogłębnych analiz, a spotkałam się z dość luźnym zbiorem tekstów krytykujących „zepsute dzieciaki”...
więcej Pokaż mimo to