Hodowanie troglodytów Piotr Nowak 5,5
ocenił(a) na 67 lata temu O książce prof. Nowaka można by dyskutować długo i wiele. Na wstępie muszę przyznać, iż autor zatroskany losem uniwersytetu i humanistyki „począł swoje dzieło z miłości” a nie z „obowiązku przy”benedyktyńskim” wysiłku”, co wyraźnie daje się odczuć. Na plus zasługuje fakt, iż autor miał odwagę bezpośrednio opowiedzieć się po jednej ze stron sporu a w dalszych rozdziałach także nie krył własnego stanowiska i upodobań, stroniąc od postawy zachowawczej, ogólnie dość modnej w każdym środowisku. Jednocześnie nie można mu zarzucić braku rzetelności naukowej, gdyż w rozpoczynającej książkę dyskusji mamy ważny głos Włodzimierza Boleckiego, który opowiada się za stanowiskiem odmiennym. Poruszona przez P. Nowaka problematyka to tylko jedna z twarzy szerszego procesu cywilizacyjnego, gdzie myślą przewodnią jest urynkowić wszystko i handlować wszystkim. O podobnej postawie przestrzegano już parę dekad temu, mówiąc o niebezpieczeństwie skrajnego utowarowienia, nawet w przypadku relacji międzyludzkich. Niewiele się od tego czasu zmieniło, poza pogłębieniem polityki neoliberalnej, która ostatecznie kapitalizm zamienia w gospodarkę rabunkową. Uniwersytet „oberwał” w tym przypadku podobnie jak inne sektory życia społecznego. Proces boloński jest przejawem tego zjawiska, a aktywność Banku Światowego i MFW, które się za nim kryją zdają się tylko ów fakt potwierdzać. Trzeba jednak dodać, że o wadach procesu bolońskiego mówi się coraz głośniej, gdyż sprytne osoby znalazły świetne sposoby na znalezienie się w czołówkach rankingów bez widocznych dokonań na polu swojej dziedziny,wystarczy dobrze opracowany plan jak być cytowanym, np. założenie własnej gazetki w języku angielskim:). Z drugiej strony pozostaje iskierka nadziei dla humanistyki, której upatruję w narodzinach prądów intelektualnych wiążących rozwój z kulturą, a tę ostatnią trudno sobie wyobrazić bez humanistów. Dotychczasowe recepty na coraz głębsze kryzysy ekonomiczne (słyszałam plotki o zbliżającym się kolejnym, gorszym od poprzednich, gdyż rządy nie mają już czego zastawiać żeby ratować gospodarkę) dają te same rezultaty czyli brak poprawy, potrzebna jest więc korekta, a może nią być m.in. powiązanie gospodarki z kulturą, co rozwiązałoby częściowo także problem niedostosowania humanistyki do rynku.
Autor porusza także zagadnienia poziomu szkolnictwa zarówno wyższego jak i gimnazjalnego, krytykuje postawę lawirowania wśród studentów, których głównym zajęciem jest zdobycie dyplomu przy jednoczesnym braku wysiłku intelektualnego,zwłaszcza przy braku lektury; z podobną krytyką spotykają się akademicy, niepotrafiący zaciekawić studentów przedmiotem. W mojej opinii ani studenci, ani akademicy nie powinni się czuć urażeni, gdyż krytyka autora nie jest atakiem personalnym a raczej wskazuje na pewien typ postawy. Wszyscy wiemy, że zdarzają się osoby, które nie wkładają wysiłku w swoje studia uciekając się do plagiatów, ściągania prac z sieci i unikania lektury jak ognia, ba, nawet zetknęłam się z historią, w której student posunął się do gróźb karalnych wobec jednego z wykładowców. Podobnie akademicy, są tacy, którym kiepsko idzie praca ze studentami, niejednokrotnie traktowanymi jakby byli czymś podlejszym od swych nauczycieli, w takim wypadku relacja partnerska jest niemożliwa, podobnie relacja mistrz – uczeń.
Innym problemem pozostaje jakość humanistyki. Rzesze absolwentów, którzy poza dyplomem nie posiadają żadnej wiedzy z zakresu studiowanej dziedziny zdają się świadczyć na niekorzyść uczelni. Nie rozumiem dlaczego na polu humanistyki nie stosuje się w tym wypadku podobnych kryteriów jak przy naukach ścisłych: gdy student medycyny nie opanuje materiału nie zostaje lekarzem, student konstrukcji, który nie potrafi zaprojektować mostu, nie zostaje inżynierem, dlaczego więc studenci humanistyki, którzy pewnych treści nie mają w głowach kończą studia? W tym zakresie potrzebna jest obustronna zmiana nastawienia.
Trochę inaczej niż autor, pozostałabym bardziej litościwa dla książek Tatarkiewicza, skrytykowanych za podręcznikową nudę, zniechęcającą do dalszych studiów. Otóż pośród nas są także Ci, którzy od Tatarkiewicza i dzięki niemu rozpoczęli swoją przygodę z filozofią. Poza tym trudno wymagać od studentów, którzy mają krótki kurs filozoficzny w jednym semestrze aby byli w stanie zaangażować się w literaturę krytyczną dot. pewnych prądów filozoficznych bez podstawowej bazy wiedzy jaką dają np. podręczniki do historii filozofii.
P. Nowak w swojej książce poruszył kompleksową problematykę, o każdym wątku można by napisać oddzielnie. Jeśli ktoś jest ciekawy jakie bolączki trawią uniwersytet: zarówno jego pracowników jak i studentów na pewno czegoś się dowie na ten temat w „Hodowaniu troglodytów”.