rozwińzwiń

Ruiny

Okładka książki Ruiny Scott Smith
Okładka książki Ruiny
Scott Smith Wydawnictwo: Albatros Ekranizacje: Ruiny (2008) horror
399 str. 6 godz. 39 min.
Kategoria:
horror
Tytuł oryginału:
Ruins
Wydawnictwo:
Albatros
Data wydania:
2007-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2007-01-01
Liczba stron:
399
Czas czytania
6 godz. 39 min.
Język:
polski
ISBN:
9788373595484
Tłumacz:
Danuta Górska
Ekranizacje:
Ruiny (2008)
Tagi:
literatura grozy literatura amerykańska 1990
Średnia ocen

6,6 6,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,6 / 10
395 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
192
87

Na półkach:

W końcu wymęczyłem to cholerstwo. Jedynym aspektem ratującym tę książkę to sam pomysł i struktura fabuły. Taki pseudo-survival, a czysto teoretycznie lubię takie klimaty. Ale patrząc na pozostałe elementy, to już zaczynają się schody, bo już na samym początku czuć pewną pisarską infantylność - dialogi czyta się okropnie. Potem to się jakoś wygładza i przestaje zauważać, ale nie jestem pewien czy to dlatego, że autor robi się lepszy, czy się po prostu do tego przywyka.

Za słabymi dialogami idą słabe postaci. Tylko nie w takim sensie, że są słabo zarysowane. To jest nawet nieźle zrobione - prawie każda z nich skutecznie doprowadza mnie do szału, a chyba taki właśnie był zamiar autora.

Mamy 6 bohaterów, z czego 2 faktycznie stara się utrzymać wszystkich przy życiu, a pozostała czwórka (no, powiedzmy 3,5),aktywnie zajmuje się próbą sabotażu. Ale nie w taki sposób świadomy. Oni po prostu są idiotami. Od samego początku starają się o to, żeby kibicować ich jak najszybszej śmierci. A chyba w survivalu chodzi o odwrotny efekt.

(SPOILERY) Kilka przykładów:
- ekipa zapuszcza się samotnie w dżunglę nie biorąc ze sobą żadnych sensownych zapasów. Niektórzy idą nawet w sandałkach,
- buntują się przeciwko racjonowaniu żywności i ogólnie są na NIE, przy każdej próbie przygotowań na najgorsze,
- brakuje wody? zakradnijmy się do malutkich zapasów i wypijmy kiedy nikt nie patrzy
- jeszcze bardziej brakuje wody? Upijmy się tequilą, kiedy ten odpowiedzialny siedzi sam na warcie i umyjmy resztką wody nogę, bo obsikaliśmy się. A no i jeszcze potnijmy chłopa brudnym nożem, bo mówi, że ma coś w środku. I zjedzmy przy tym zapasy żywności.
- twoja czas na wartę? Nie! przecież masz kaca

No i te piękne dialogi, które idą mniej więcej tak:

- Jeff, ale po co to wszystko, przecież ktoś po nas przyjdzie
- Może tak, ale musimy się przygotować na najgorsze
- Jeff, nie mów tak
- Amy...
- Przestań! Przyjdą po nas.
- Ale nie wiemy kiedy
- Jak możesz tak mówić! (płacz, obrażenie się, itd)

No i tak w kółko. W pewnym momencie odczuwa się ulgę, kiedy w końcu część tych postaci zaczyna umierać. I jeszcze większą ulgę, kiedy książka się kończy.

W końcu wymęczyłem to cholerstwo. Jedynym aspektem ratującym tę książkę to sam pomysł i struktura fabuły. Taki pseudo-survival, a czysto teoretycznie lubię takie klimaty. Ale patrząc na pozostałe elementy, to już zaczynają się schody, bo już na samym początku czuć pewną pisarską infantylność - dialogi czyta się okropnie. Potem to się jakoś wygładza i przestaje zauważać, ale...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
179
40

Na półkach:

Plusy:
Rzeczywiście momentami czuć klimat horroru.
Minusy:
Tylko momentami czuć klimat horroru.
Akcja toczy się w jednym miejscu przez 95% książki co sprawia, że skupiamy się na samych bohaterach, ich odczuciach, przejściach itp itd. a to już od połowy książki jest po prostu niewystarczające i nużące.

Plusy:
Rzeczywiście momentami czuć klimat horroru.
Minusy:
Tylko momentami czuć klimat horroru.
Akcja toczy się w jednym miejscu przez 95% książki co sprawia, że skupiamy się na samych bohaterach, ich odczuciach, przejściach itp itd. a to już od połowy książki jest po prostu niewystarczające i nużące.

Pokaż mimo to

avatar
171
82

Na półkach:

Czy w świecie literackiej grozy, wypełnionym obecnie najróżniejszymi i najbardziej wyszukanymi jej formami, jest jeszcze miejsce i racja bytu klasycznego horroru o grupce przyjaciół terroryzowanych przez krwiożercze monstrum? Otóż tak i jest ku temu przynajmniej kilka powodów. U podstaw zapotrzebowania na ciągłe wypełnianie tej luki nowymi historiami leży nasze własne pragnienie “igrzysk”. Minęły wieki, zbudowaliśmy metropolie, wyrzuciliśmy kilka statków na orbitę, a wciąż łakniemy krwi. To taka specyficzna cząstka nas samych - można traktować ją niczym niechciany grzyb w kącie ściany, który odradza się z nastaniem każdej pory wilgotnej, lub też książkowy przykład “szkieletu w szafie”, który towarzyszy nam od samego początku świadomości. Fakt, u jednych jest on większy, u innych zaś prawie zupełnie zapomniany i nieużywany. Nie mniej wciąż gdzieś tam czeka.

Tak więc “Ruiny” Scotta Smitha przychodzą by raz jeszcze ugasić nasze pierwotne pragnienie brutalnej grozy. Historia, jak już wspomniałem, może uchodzić za sztampową - kilkoro przyjaciół, wakacje, ciepła plaża, spontaniczna wycieczka do dżungli i kolejne dni, przepełnione strachem, krwią i brutalną walką o przetrwanie.

Książka definitywnie wpisuje się również w kanon thrillera psychologicznego, który wciąga nas w bagno emocji i narastającej tragedii. Autor znany jest z talentu do tworzenia intensywnych, realistycznych opowieści, a "Ruiny" nie są w tym wyjątkiem. Smith rozważnie buduje napięcie, skupiając naszą uwagę na psychologicznej rozterce postaci. Ludzie, jakich losy przychodzi nam śledzić są realistyczni pod każdym względem, mają głębokie, prawdziwie ludzkie słabości i praktycznie na każdej stronie książki zmuszeni są stawać przed radykalnymi wyborami.

Ciekawym pomysłem jest tu wykorzystanie dżungli jako klaustrofobicznego labiryntu, z którego droga ucieczki jest równie prosta co nieosiągalna, a zagrożenie obecne dosłownie wszędzie. W kontekście labiryntu przedstawiona jest również dość obszernie ludzka psychika, obnażona przez autora w obliczu skrajnych i radykalnych decyzji.

Sama postać monstrum, choć występuje tu jako krwiożercza roślina i nadaje całości klasycznie grozowy charakter, nie jest wcale niezbędna do zaistnienia wszystkich wykreowanych przez autora wydarzeń. Może jedynie przyspiesza to co nieuniknione i pozwala na skupienie naszego gniewu przeciwko czemuś teoretycznie nie rzeczywistemu, chroniąc nasze własne umysły przed tym co czai się w nas samych. Nie od dziś wiadomo, że jeśli pozostawi się dwójkę ludzi zamkniętych w pomieszczeniu bez żadnych wyjaśnień, wcześniej czy później znajdą powód by się pozabijać.

Jako ciekawostkę, warto dodać, że książka została zekranizowana (i to w tej właśnie formie ja sam miałem z nią pierwszą styczność),jednak, jak można przypuszczać, jej filmowa wersja jest mocno okraszona z uczuć i myśli bohaterów, a to one właśnie stanowią główny filar dźwigający tę historię na poziom mogący zwać się grozą właściwą.

https://skoliotyk.pl/recenzje/110-ruiny-scott-smith.html

Czy w świecie literackiej grozy, wypełnionym obecnie najróżniejszymi i najbardziej wyszukanymi jej formami, jest jeszcze miejsce i racja bytu klasycznego horroru o grupce przyjaciół terroryzowanych przez krwiożercze monstrum? Otóż tak i jest ku temu przynajmniej kilka powodów. U podstaw zapotrzebowania na ciągłe wypełnianie tej luki nowymi historiami leży nasze własne...

więcej Pokaż mimo to

avatar
484
226

Na półkach:

Miałem spore oczekiwania, ale książka ich nie spełniła. Spodziewałem się fascynującej lektury, a wyszło słabo. Bohaterów, ewentualnie poza jednym, nie byłem w stanie polubić, akcja ciągnie się niemiłosiernie i na śmierć pierwszej z sześciu osób musimy czekać blisko 3/4 książki. Przedtem mamy strasznie długie wprowadzenie, a ponadto o bohaterach wiemy niemal tyle, co nic. Sama końcówka z Grekami dopisana na siłę. Książkę przeczytałem 3 dni temu, przed chwilą obejrzałem adaptację i moim zdaniem film, choć trwa niewiele ponad 80 minut, wypadł znacznie lepiej. Książki nikomu nie polecam. Kto jej nie przeczyta, nic nie straci.

Miałem spore oczekiwania, ale książka ich nie spełniła. Spodziewałem się fascynującej lektury, a wyszło słabo. Bohaterów, ewentualnie poza jednym, nie byłem w stanie polubić, akcja ciągnie się niemiłosiernie i na śmierć pierwszej z sześciu osób musimy czekać blisko 3/4 książki. Przedtem mamy strasznie długie wprowadzenie, a ponadto o bohaterach wiemy niemal tyle, co nic....

więcej Pokaż mimo to

avatar
452
125

Na półkach: , ,

Zdecydowanie najsłabsza przeczytana przeze mnie książka wydawnictwa Vesper. I myślę, że to bardzo poważny komplement, bo to była nadal całkiem dobra pozycja. Zwykle czytam w tempie 100 stron dziennie, chyba, że coś mnie wciągnie i tu tak właśnie było. od 200 ostatnich stron, czyli połowę książki pochłonąłem w jeden dzień.

Dlaczego najsłabsza? Bo wszystkie inne wciągały mnie bardziej. Natomiast tu było nie było mocnego uderzenia na początek, raczej spokojne i dość wolne wprowadzenie, a pod sam koniec akcja wręcz pędziła na złamanie karku. I samo zakończenie - sam takie bym napisał, więc nie zaskoczyło ani trochę, ale zupełnie mnie usatysfakcjonowało.

Tak więc to dobry horror, ale bliżej mu oceny bardzo dobrej niż dostatecznej.

A co do Vespera - dostarczyli mi tak dużo dobrej, bardzo dobrej i doskonałej lektury, że zaryzykowałem i kupiłem nawet ich westerny. Ale czy było warto zobaczę w przyszłości...

Zdecydowanie najsłabsza przeczytana przeze mnie książka wydawnictwa Vesper. I myślę, że to bardzo poważny komplement, bo to była nadal całkiem dobra pozycja. Zwykle czytam w tempie 100 stron dziennie, chyba, że coś mnie wciągnie i tu tak właśnie było. od 200 ostatnich stron, czyli połowę książki pochłonąłem w jeden dzień.

Dlaczego najsłabsza? Bo wszystkie inne wciągały...

więcej Pokaż mimo to

avatar
194
194

Na półkach: ,

Czterech amerykańskich turystów spędza razem wakacje na meksykańskim półwyspie Jukatan. Gdzieś pomiędzy imprezowaniem a chillowaniem na plaży poznają niemieckiego turystę Mathiasa i trzech zabawnych Greków. Mathias poszukuje swojego brata, który wyruszył w ślad za nowo poznaną dziewczyną i grupą archeologów. Pozostawił mu mapę, która wiedzie gdzieś w głąb dżungli, gdzie znajdują się mało znane ruiny. Spragnieni zmian i prawdziwej przygody turyści postanawiają mu towarzyszyć w poszukiwaniach brata. Za obskurną wioską Majów docierają w końcu do zarośniętego dziwną roślinnością wzgórza. Jednak gdy tylko stykają się z tym miejscem, mieszkańcy uniemożliwiają im ucieczkę. Niewinna wyprawa w stronę ruin przeobraża się w walkę o przeżycie, w którym pragnienie, upał i brak drogi ucieczki będą ich najmniejszym zmartwieniem.

To było niesamowite, jak mocne wrażenie zrobiła na mnie ta książka. „Ruiny” to nie pierwszy lepszy survivalowy horror, o którym się z łatwością zapomina. Jasne, o filmie można jeszcze tak twierdzić, ale z pewnością nie o powieści. Narracja przechodzi płynnie z jednego bohatera do drugiego, dzięki temu zabiegowi nie tylko tracimy pewność co do losu bohaterów, ale także poznajemy różne punkty widzenia. Niemal z dziecinną łatwością wnikamy w ich wypaloną przez słońce skórę, przenosimy się do tego niebezpiecznego miejsca, poznajemy ich ograniczone możliwości. Niemal smakujemy ich frustrację, tęsknotę do nudnej, ale bezpiecznej cywilizacji, bezradność i ogromną beznadzieję. Właśnie ta beznadzieja przytłaczała jak mało co.

A autor zacieśnia konsekwentnie pętlę na szyi swoich bohaterów. Natura ożywia, jest inteligentna i przejawia niepomierne okrucieństwo, które wykracza daleko poza zwykłym pragnieniem przeżycia. Opuszczone ruiny stają się nie tylko pułapką, ale także miejscem fizycznej i psychicznej kaźni. Ktoś przyczepiłby się do braku realizmu i zarzucił autorowi brnięcie w rejony horroru klasy B. Ja nie jestem tego zdania. Odrzucono w przypadku roślinności realizm, ale uczyniono to w celowy i przemyślany sposób. Może często się o tym nie myśli, ale trzymanie się twardo realizmu nie jest cudownym przepisem na udaną powieść. Podobnie ma się sprawa z postaciami, choć oderwanych od świata bohaterów znacznie trudniej tolerować.

A jak wyglądała sprawa z szóstką turystów, na których się w powieści skupiamy? Ich zachowanie odbiegało czasami daleko od modelu zaprawionego w boju survivalowca, którego chcielibyśmy tam na wzgórzu widzieć. Ich nieproszony nierozsądek był irytujący, ale nie dziwiło mnie, że go przejawiali. Wróciłam myślami do tych licznych praw, którymi rządzą slashery. Autor rozprawia się z nimi konkretnie, podobnie jak z naszymi budowanymi na tych horrorach oczekiwaniami. Częściowo robi to z czystej przekory, a częściowo z powodu uatrakcyjnienia historii. Smith znał się naprawdę na swoim fachu. Naprawdę szkoda, że nie napisał jeszcze więcej powieści.

Ta dobra książka otrzymała też solidną oprawę od wydawnictwa Vesper. Nie byłam jednak fanką posłowia Nawrockiego, na którego nie miał wcale pomysłu.

Czterech amerykańskich turystów spędza razem wakacje na meksykańskim półwyspie Jukatan. Gdzieś pomiędzy imprezowaniem a chillowaniem na plaży poznają niemieckiego turystę Mathiasa i trzech zabawnych Greków. Mathias poszukuje swojego brata, który wyruszył w ślad za nowo poznaną dziewczyną i grupą archeologów. Pozostawił mu mapę, która wiedzie gdzieś w głąb dżungli, gdzie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
412
250

Na półkach: , , , ,

Generalnie moim skromnym zdaniem najlepszym elementem książki było posłowie.

Generalnie moim skromnym zdaniem najlepszym elementem książki było posłowie.

Pokaż mimo to

avatar
5
5

Na półkach:

Czytałam tę książkę w oryginale i szczerze polecam miłośnikom tematyki survivalu. Bohaterowie na długo pozostają w pamięci i wręcz można odnieść wrażenie że znajdujemy się w centrum zdarzeń razem z nimi.

Czytałam tę książkę w oryginale i szczerze polecam miłośnikom tematyki survivalu. Bohaterowie na długo pozostają w pamięci i wręcz można odnieść wrażenie że znajdujemy się w centrum zdarzeń razem z nimi.

Pokaż mimo to

avatar
3138
1426

Na półkach:

Dziwna książka. Florror - kojarzyło mi się to z pewnym starym czeskim filmem... Duszna atmosfera, faktycznie czułam się bardzo nieswojo, czytając to. Pomysł niezły, choć nie popieram lansowania koncepcji, że przyroda jest naszym wrogiem. Zastrzeżenia mam do wykonania: początek książki jest bardzo toporny, krótkie, proste zdania, robiły na mnie wrażenie, że to książka dla dzieci...Potem autor się rozkręca, jest lepiej, mimo wszystko jest to wszystko grane na jedną nutę. No i bohaterowie - naiwni, niezbyt lotni i trudno ich lubić, są bandą antypatycznych w gruncie rzeczy dzieciaków, którzy idą do dżungli na zasadzie naszych turystów idących w Tatry w klapkach... Nic nie wiedzą o okolicy, nic nie kumają, oczywiście ignorują wszystkie sygnały ostrzegawcze i sami pchają się w "ręce bestii" (co jest oczywiście klasyką gatunku). I nie potrafią się porozumieć ani z lokalsami, a nawet sami ze sobą, bo nie znają języków, a zgarniają do towarzystwa przypadkowe osoby... no litości. Trudno mi było się z nimi solidaryzować ;) Jakoś nieszczególnie widziałam tu jakąkolwiek psychologię postaci, wręcz przeciwnie bohaterowie są narysowani bardzo schematycznie. Autor nie podejmuje też próby wyjaśnienia tego dziwnego zjawiska, z którym mamy do czynienia na terenie wioski Majów. A tytuł powinien brzmieć "przyjadą Grecy" :D

Dziwna książka. Florror - kojarzyło mi się to z pewnym starym czeskim filmem... Duszna atmosfera, faktycznie czułam się bardzo nieswojo, czytając to. Pomysł niezły, choć nie popieram lansowania koncepcji, że przyroda jest naszym wrogiem. Zastrzeżenia mam do wykonania: początek książki jest bardzo toporny, krótkie, proste zdania, robiły na mnie wrażenie, że to książka dla...

więcej Pokaż mimo to

avatar
389
338

Na półkach: , ,

Idealny horror na lato nie istn… Ależ owszem, istnieje! I są nim ,,Ruiny’’ Scotta Smitha – klasyczny już chyba tytuł, mocno zakorzeniony w nurcie grozy katastroficznej, ocierającej się o motyw roślinożernej bestii. Brzmi sztampowo, trochę śmiesznie? Tak, zdecydowanie. Niech jednak pierwszy rzuci kamieniem ten, kto choć raz nie dał się skusić na podobną historię…

****

To miało być lato marzeń. Niezapomniane, pełne przygód, beztroski, śmiechu. I w pewnym sensie było, bo pierwsze dni spędzone w upalnym Meksyku tak właśnie przeżyli – dużo imprez, głośnej zabawy, wygłupów, alkoholu… Nowych znajomości. Jednak to właśnie jedna z nich, z tych szybkich wakacyjnych przyjaźni, przywiodła ich do niebezpiecznego punktu.

Gdy nowo poznany kolega Matthias, opowiada im o tajemniczym zniknięciu brata – który parę dni wcześniej wyruszył wraz ekspedycją archeologiczną w głąb dżungli - czują się zobowiązani, aby mu pomóc. Proponują więc wspólną wyprawę śladem zaginionego: wczesnym rankiem Amy, Eric, Stacy i Pablo, na czele z Jeffem oraz Matthiasem, podążają w stronę Coba. Dzień zapowiada się ekscytująco, ale żadne z nich nawet nie podejrzewa, że już za kilka godzin napotkają pierwsze trudności.

Odcięci od cywilizacji, otoczeni przez agresywnych Majów, z kurczącymi się zapasami wody i żywności, będą zmuszeni stawić czoła nie tylko tym wyzwaniom, lecz również czemuś, co znacznie wykracza poza granice ich wyobraźni.

****

Sięgając po ,,Ruiny’’ nie mogłam wyzbyć się przeświadczenia, że sięgam po powieść trochę naiwną, a może nawet zwyczajnie banalną. Uwielbiam grozę, horror, makabreskę; blisko mi do mrocznych i cięższych klimatów, nieobce mi są różne odmiany tego gatunku. Najbardziej jednak lubuję się w klasyce, w opowieściach nieoczywistych i nastrojowych, bazujących na atmosferze, ocierających się o złożone warstwy; a jakby nie przymierzał, to… ,,Ruiny’’ w żadnym razie do tego wzorca mi nie pasowały; ‘mordercza winorośl’? Dobre sobie, przepis na pulpę żywcem wyjętą z lat 80. Podziękuję.

Ale w końcu dałam się namówić. Zapowiedź ‘wakacyjnego horroru’’ brzmiała kusząco, wręcz obiecująco; Scott Smith zaś dostał wreszcie szansę utarcia mi nosa, którą – spoiler alert – z powodzeniem wykorzystał.
Bo choć jego powieść, dziełem wybitnym z pewnością nie jest, nadal stanowi lekturę jeśli nie przyzwoicie dobrą, to z pewnością szalenie angażującą i hipnotyczną. Taką, którą rozpoczyna się z zaciekawieniem, a kończy z prawdziwymi wypiekami na twarzy. I nie przez wzgląd na szaleńcze tempo akcji, moc nieprawdopodobnych wydarzeń, wariackie plot twisty czy ogrom nieprzewidzianych okoliczności; przeciwnie - pod wieloma kątami to historia do bólu prosta, nawet schematyczna; tocząca się utartym torem, nieśpiesznie dążąca do kulminacyjnego momentu pozbawionego również większych niespodzianek.

,,Ruiny’’ opierają się na innych aspektach.
Tu głównej roli nie gra - jak wydawać by się mogło - tani straszak w postaci morderczego zielska, a… Ludzie. Ich lęki, motywacje, wzajemne relacje; głęboko zakorzenione przekonania, etyczne zasady, osobista filozofia, moralne bądź niemoralne postępowania. I Smith właśnie to wszystko na kartach swej książki przedstawia. Może nieco jednoznacznie, odrobinę konwencjonalnie, lecz na pewno – wyjątkowo wyraziście.
Wrzucając grupę młodych ludzi o przeróżnych charakterach i osobowościach w świat totalnie im wrogi; stawiając ich w kontrze wobec tego, co bezpieczne, komfortowe, znane; zmuszając do dokonywania druzgocących wyborów, podejmowania ostatecznych rozwiązań, szukania ratunku tam, gdzie go nie ma, Scott Smith tworzy dziełko maksymalnie zajmujące, o wyjątkowo mocno rozbudowanej warstwie psychologicznej.

Duszna, klaustrofobiczna atmosfera, stopniowo narastające napięcie, gęsty klimat oraz poczucie osaczenia – to właśnie to dodaje smaczku ,,Ruinom’’.

Idealny horror na lato nie istn… Ależ owszem, istnieje! I są nim ,,Ruiny’’ Scotta Smitha – klasyczny już chyba tytuł, mocno zakorzeniony w nurcie grozy katastroficznej, ocierającej się o motyw roślinożernej bestii. Brzmi sztampowo, trochę śmiesznie? Tak, zdecydowanie. Niech jednak pierwszy rzuci kamieniem ten, kto choć raz nie dał się skusić na podobną historię…

****

To...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    1 214
  • Chcę przeczytać
    715
  • Posiadam
    285
  • Ulubione
    49
  • Horror
    43
  • Z biblioteki
    15
  • Teraz czytam
    13
  • Chcę w prezencie
    12
  • 2022
    11
  • 2023
    8

Cytaty

Więcej
Scott Smith Ruiny Zobacz więcej
Scott Smith Ruiny Zobacz więcej
Scott Smith Ruiny Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także