Niedziela bez Teleranka

Okładka książki Niedziela bez Teleranka Beata Tadla
Okładka książki Niedziela bez Teleranka
Beata Tadla Wydawnictwo: Zwierciadło powieść historyczna
207 str. 3 godz. 27 min.
Kategoria:
powieść historyczna
Wydawnictwo:
Zwierciadło
Data wydania:
2011-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2011-01-01
Liczba stron:
207
Czas czytania
3 godz. 27 min.
Język:
polski
ISBN:
9788363014148
Tagi:
stan wojenny PRL
Średnia ocen

5,1 5,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Kto pyta nie błądzi. Rozmowy wielkich i niewielkich Anna Dymna, Mirosław Hermaszewski, Andrzej Komorowski, Krystyna Loska, Małgorzata Niezabitowska, Irena Santor, Irena Szewińska, Beata Tadla, Beata Tyszkiewicz, Lech Wałęsa, Maciej Zięba OP
Ocena 6,7
Kto pyta nie b... Anna Dymna, Mirosła...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,1 / 10
36 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
688
498

Na półkach: , ,

Już bardzo dawno nie czytałam tak długo książki, o tak małej objętości. Moje przydługie czytanie nie jest bynajmniej spowodowane trudnościami w odbiorze tekstu, a wręcz przeciwnie, jego miałkością i schematycznością, które działają demotywująco, zniechęcają i spowalniają proces czytania. Ale po kolei....
Oficjalnie nie ma takiego rodzaju literackiego: książka celebrycka - literatura celebrycka, ale osoby czytające mają świadomość, że istnieje cały segment książek, napisanych przez ludzi znanych z tego, że są znani. Ja również zdając sobie sprawę z wielkości tego zjawiska, po raz pierwszy, sięgnęłam po książkę napisaną przez znaną osobę. Po raz pierwszy i uroczyście przyrzekam, po raz ostatni. Autorką tej publikacji jest (jak głosi okładka) ceniona dziennikarka telewizyjna. Dla mnie jest to po prostu prezenterka wiadomości w telewizjach informacyjnych. Pani Tadla nie jest z wykształcenia dziennikarką (ukończyła studia na kierunku „kulturoznawstwo i zarządzanie instytucjami kultury” na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, a następnie studia podyplomowe w zakresie „kształcenia głosu i mowy” na Uniwersytecie Humanistyczno-Społecznym w Warszawie),nie znam też jej żadnego zawodowego dorobku dziennikarskiego. Do bycia prezenterem telewizyjnym wystarczy dobry wygląd, umiejętność czytania ze zrozumieniem i dobrze wykształcony głos. Autorka często pojawia się w różnych mediach plotkarskich, jednak nie w charakterze dziennikarki, a bohaterki tychże: albo w roli porzuconej/szczęśliwej partnerki, albo poszukującej pracy/ świeżo zatrudnionej w kolejnej stacji ( o coraz niższej randze) prezenterki.
Przechodząc do samej książki: w grubej, lakierowanej, kolorowej okładce dostajemy 207 stron kredowego błyszczącego papieru, z czego tylko 1/2 to tekst, reszta to kolorowe lub czarno-białe fotografie (żadnej z nich nie wykonała Autorka),które bardziej przywodzą na myśl album niż opartą na faktach opowieść o minionych czasach. Sama Autorka (w omawianym utworze) twierdzi, że książka musi być ładnie wydana, bo inaczej się nie sprzeda. Po wyglądzie tego wydania widać, że mocno wierzy w swoją tezę.
O czym jest owa propozycja wydawnicza? Tytuł sugerowałby, że o stanie wojennym: niedziela bez Teleranka, to w pamięci zbiorowej młodzieży początku lat 80-tych, dzień, w którym gen. Jaruzelski w przemówieniu telewizyjnym, nadanym zamiast wspomnianego programu dla dzieci i młodzieży, ogłosił wybuch stanu wojennego. Niestety o tym wydarzeniu z książki dowiadujemy się niewiele, gdyż treść skupia się wokół życia codziennego w PRL-u. Tutaj wyraźnie widać, że Autorka myli pojęcia. PRL trwał w Polsce od początku lat 50-tych do końca lat 80-tych, więc jak widać nie zaczął się w niedzielę 13 grudnia 81, ani nie zakończył w lipcu 83 wraz ze zniesieniem niezgodnego z prawem stanu nadzwyczajnego. O stanie wojennym Tadla, z własnego doświadczenia, mogłaby powiedzieć niewiele (kiedy się skończył miała 8 lat),o PRL-u niestety również ( gdy upadł miała 14 lat),co zresztą widać i czuć w treści tej książki.
To nie są jej wspomnienia, tylko stereotypowe opowiastki zasłyszane w rodzinnym kręgu, powtarzane w potocznych rozmowach i bardzo jednostronnie i płytko przedstawione.
Ja, jako osoba młodsza od twórczyni "tego dzieła" wyłapałam kilka nieścisłości, przekłamań i uogólnień, weryfikując treść na podstawie własnej pamięci. Moja rodzina w PRL-u należała do pracującej klasy średniej: mieliśmy aparat fotograficzny, od lat 70-tych samochód kupowany za gotówkę na giełdzie, wygodne mieszkanie w nowym bloku, a na początku lat 90-tych, kiedy większość (według informacji z książki) przywoziła z zagranicy walkmany, wieżę stereo z odtwarzaczem CD. Autorka twierdzi, że wszystkie te dobra można było mieć wówczas tylko jeśli miało się układy, było wysoko postawionym urzędnikiem partyjnym lub krezusem. W mojej rodzinie żadna z powyższych sytuacji nie zachodziła, jednak to wszystko mieliśmy, kupione za własne pieniądze, zarobione uczciwie. Drobniejsze przekłamania to np. SKO - Szkolna Kasa Oszczędności, a nie Oszczędnościowa, czy Oszczędzania - jak sugeruje tekst. Niektóre zjawiska z czasów komuny zostały porównane do współczesności w Polsce roku 2011 (rok wydania książki) nieadekwatnie: w PRL-u maszyny do pisania mieli tylko nieliczni, głównie ci, którzy "pracowali ze słowem pisanym", obecnie komputery są w prawie każdym domu. Ale czego to dowodzi? Według Autorki rozwoju technicznego. Według mnie, absolutnie niczego. Maszyna do pisania, jak nazwa wskazuje, służyła tylko do pisania, podczas gdy nie było obowiązku przedstawiania jakichkolwiek dokumentów w formie drukowanej, wystarczyło pismo odręcznie, wobec czego zwykłemu obywatelowi maszyna taka nie była w ogóle potrzebna. Natomiast komputer w dzisiejszym świecie nie służy wyłącznie do pracy, czy tworzenia dokumentacji, ale także do zabawy, rozrywki, pogłębiania wiedzy, rozwijania hobby itp. Różnica jest, można rzec, kosmiczna. Niektóre porównania są też mało wyraziste, albo wręcz bezprzedmiotowe: pisarka zachwycona telefonami komórkowymi pisze, że zastępowały kartkę i długopis, przy pomocy, których informowaliśmy rodziców gdzie jesteśmy i kiedy wrócimy. Telefon dawał możliwość bezpośredniego kontaktu lub wysłania SMS-a z taką samą wiadomością. Tak tylko, że dzisiejsze "komórki" mają dużo więcej funkcji, a te przywołane stały się podstawowe, pożądane, pospolite i przestały wystarczać. Nie mówiąc już o urządzeniach przyszłości. Zdziwiona narratorka informuje również czytelników, że dawniej telewizory nie miały pilota. Najnowocześniejsze odbiorniki dziś też go nie mają: można je uruchomić za pomocą aplikacji w telefonie lub systemu BMS.
Po co i dla kogo powstała ta książka?
Autorka mówi, że nie powstała z tęsknoty i nostalgii za minionymi czasami tylko, aby przybliżyć świat, którego już nie ma, młodym ludziom, urodzonym w nowych czasach. Czyżby? Ja szczerze wątpię. Po pierwsze: po przeczytaniu, wyraźnie czuć pretensje narratorki o to, że inni mieli lepiej, które nadają temu faktowi z gruntu negatywną konotację (w całej książce pokazane jest to wielokrotnie). Po drugie: jest jej przykro, że spędziła dzieciństwo i wczesną młodość w siermiężnych czasach minionej epoki, a nie w nowoczesnym, pełnym wyzwań, możliwości i udogodnień kraju (w zakończeniu pisze: "My dzisiejsi 40-latkowie, jesteśmy jeszcze młodzi. Jeszcze wiele możemy dokonać i zobaczyć to, co zasłaniała nam żelazna kurtyna). Brzmi to jak pełne żalu, przekonywanie samej siebie, że najlepsze dopiero przed nią. Po trzecie: nie jest to pozycja dla młodego czytelnika, który nie znając realiów, nie wyłapie przekłamań. Poza tym rozmówcy Tadli,opowiadający w wywiadach, składających się na treść, o specyfice tamtych czasów, nie są autorytetami dla przeciętnego, młodszego czytelnika. Często są mu całkowicie nieznani: Lidia Popiel, Zdzisław Pietrasik, czy gwiazda kilkusezonowego hitu TVN-u Dorota Zawadzka, to absolutne no-name'y dla obecnych i przyszłych nastolatków. Dużo ciekawszym sposobem dla nich na poznanie wyjątkowego kolorytu tej ciekawej epoki będzie wizyta w multimedialnym muzeum lub maraton filmowy złożony z obrazów Stanisława Barei.
Jak widać pod względem merytorycznym książka jest słaba, podobnie jest z kompozycją. Każdy rozdział rozpoczyna, krótki wstęp, który często jest "żywcem" przepisanym fragmentem wywiadu, po nim następującym. Rozmowy również obnażają słabe kompetencje prowadzącej: nie słucha swoich gości i nie dopasowuje pytań do toczącego się dialogu, pyta kilkakrotnie o to samo, tak jakby nie rozumiała odpowiedzi tylko bez namysłu zadawała wcześniej przygotowane pytania. Wybór partnerów do rozmów również został dokonany "po linii najmniejszego oporu" - są to osoby, które w czasach pracy Beaty Tadli w TVN24, przychodziły do stacji w roli ekspertów czy komentatorów bieżących spraw.
Sadzę, że na powstanie tej książki, duży wpływ ma ówczesna praca prezenterki w tej właśnie telewizji. Na początku lat dwutysięcznych wielu dziennikarzy, kolegów Pani Tadli, napisało książki oparte na własnych doświadczeniach: Brygida Grysiak o późnym macierzyństwie; Kamil Durczok o walce z nowotworem; Tomasz Sekielski i Andrzej Morozowski o aferach polityczno-ekonomicznych. Ona też chciała do nich dołączyć, co jest jak sądzę, powodem powstania tej książki. Dołączyła. Ale w jakim stylu?
Daję "temu dziełu" jedną gwiazdkę (choć zasługuje na -10),aby moja opinia miała wpływ na ogólną ocenę "owego dzieła". Dla mnie jest to murowana kandydatka na najgorszą książkę roku. Szczerze nikomu nie polecam czytania: starsi czytelnicy mogliby się poczuć zdegustowani sposobem potraktowania tematu, średniacy w wieku Autorki, wyłapaliby jeszcze więcej błędów, a najmłodsi poznaliby wypaczony obraz omawianych czasów. Dostałam tę książkę w prezencie, ale potrafię sobie wyobrazić rozczarowanie i zbulwersowanie osób, które zapłaciły za nią z własnej kieszeni. 44,90 PLN za opracowanie tak przedmiotowo słabej jakości jest kpiną i rozbojem żeby nie powiedzieć wyrachowanym cwaniactwem, nawet dziś 8 lat od premiery.

Już bardzo dawno nie czytałam tak długo książki, o tak małej objętości. Moje przydługie czytanie nie jest bynajmniej spowodowane trudnościami w odbiorze tekstu, a wręcz przeciwnie, jego miałkością i schematycznością, które działają demotywująco, zniechęcają i spowalniają proces czytania. Ale po kolei....
Oficjalnie nie ma takiego rodzaju literackiego: książka celebrycka -...

więcej Pokaż mimo to

avatar
409
56

Na półkach: ,

''Niedziela bez Teleranka''- była również moją niedzielą,  miałam wtedy 13 lat.  Mam więc i swoje wspomnienia,  a dzięki tej lekturze,  jak za sprawą jakiegoś wehikułu czasu przeniosłam się z powrotem...
Stan wojenny - co utkwiło mi z tamtego okresu najbardziej? 
Zdecydowanie lekcje Przysposobienia obronnego..... nauczyciel przygotowywał nas, młodzież do najgorszego, a ja zastanawiałam się, czy będzie ta wojna?! - ta myśl nie dawała mi spokoju,  zwyczajnie się bałam... Pamiętam ten nastoletni STRACH,  i w głowie tkwiące pytania... Co będzie jeśli faktycznie coś takiego się wydarzy?! Co będzie kiedy akurat będę w szkole?! Czy będę mogła zobaczyć się z najbliższymi?! Co będzie jeśli już ich nie zobaczę?!... Teraz z perspektywy czasu, myślę o tym inaczej,  dojrzalej, choć przyznam, że czytając książkę nie obyło się bez łez... .
Cieszę się, że wychodzą książki, które za pomocą fotografii, ciekawych, nie przy długich wspomnień ludzi, segregują naszą wiedzę, porządkują, dają jakiś zarys świadomości, przypominają nam o historii. To jest właśnie taka pozycja. Niezwykle porywająca. Dla każdego. Więcej można wyłuskać niż z podręcznika do historii. Bo ona zwyczajnie przemawia do nas. Jak zawsze, w prostocie przekazu jest siła.
Beata Tadla nie tyle skupia się na tym co dani ludzie sobie przypominają o tamtym pamiętnym poranku. To przede wszystkim genialne świadectwo ówczesnej rzeczywistości. Porównywanie sklepów kiedyś i dzisiaj, różnych gadżetów, od pralki, po wodę z syfonu, jedzenie na kartki. Jak ludzie się odżywiali, jakie były kina i gazety. Te zestawienie gadżetów z tamtych czasów z dzisiejszymi jest świetnym zabiegiem. Uświadamiamy sobie dobitnie jak mocno zmienił się nasz kraj... Polecam. Uważam, że to świetny prezent dla nastolatków, licealistów i w ogóle warto mieć na swojej półce te wspomnienia.
Pani Beato - dziękuję za tą książkę

''Niedziela bez Teleranka''- była również moją niedzielą,  miałam wtedy 13 lat.  Mam więc i swoje wspomnienia,  a dzięki tej lekturze,  jak za sprawą jakiegoś wehikułu czasu przeniosłam się z powrotem...
Stan wojenny - co utkwiło mi z tamtego okresu najbardziej? 
Zdecydowanie lekcje Przysposobienia obronnego..... nauczyciel przygotowywał nas, młodzież do najgorszego, a ja...

więcej Pokaż mimo to

avatar
51
14

Na półkach: , ,

Pięknie wykonany album pozwalający przenieść się w czasy młodości moich rodziców. Świetne teksty przybliżające i opisujące tamte czasy. Co to saturator, winyl czy walkman to wiem ale o barwieniu pieluch tetrowych i szyciu z nich ubrań nie słyszałam nigdy 😝.

Pięknie wykonany album pozwalający przenieść się w czasy młodości moich rodziców. Świetne teksty przybliżające i opisujące tamte czasy. Co to saturator, winyl czy walkman to wiem ale o barwieniu pieluch tetrowych i szyciu z nich ubrań nie słyszałam nigdy 😝.

Pokaż mimo to

avatar
240
105

Na półkach: , , ,

13 Grudzień 1981 ta data dla nas młodych jest jedna z kolejnych do nauki. Znając moje pokolenie lub mojej siostry jestem pewny, że znajda się osoby, które nie będą nawet wiedziały, co się wtedy w Polsce wydarzyło. A dla naszych rodziców? Dla nich ta sobota była tą, w której nie było teleranka. To ta sobota gdzie zamiast koguta zapowiadającego ten program mieli okazje zobaczyć pana w dużych okularach (większość uważa, że miał wtedy czarne okulary jak zazwyczaj, jednak wtedy miał przezroczyste szła).

Tym panem w okularach był gen. Wojciech Jaruzelski. To właśnie generał ogłosił 13 grudnia wprowadzenie stanu wojennego na obszarze całej Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. W trakcie jego trwania z rąk milicji i SB zginęło kilkadziesiąt osób.

Ale książka Beaty Tadli nie jest o tym jak Polacy walczyli w stanie wojennym z władzą. Jest ona raczej o życiu codziennym w tym okresie, dzięki książce mamy możliwość zagłębić się w świat, który znamy tylko z opowieści naszych rodziców. Kraj, który możemy oglądać w komediach Stanisława Bareji i dziwić się, że takie życie było możliwe. I tak jak to widzimy w filmie "Nie lubię poniedziałku" T. Chmielewskiego mamy tu kolejki w sklepach, które dziś były by nie do pomyślenia.

Tym, co dodatkowo daje nam lepszy obraz tego jak wtedy było są wypowiedzi znanych nam osób z ekranu telewizyjnego i radia lub prasy. Dzięki temu możemy dowiedzieć się sie, co 13 grudnia robiły takie postaci jak: Michał Wójcik, który zamiast normalnej pobudki, jak co sobota rano, usłyszał od mamy "Minus 11 stopni i czołgi na ulicy". Tomasz Karolak, który najlepiej pamięta to jak mu złe było, gdy dowiedział się, że szkoła będzie zamknięta, bo jak to sam mówi "ja szkołę uwielbiałem". Lub Ryszard Cebula, którego pierwszym wspomnieniem na temat tego dnia jest to, że było przenikliwie zimno, ale to tylko 3 osoby z, kilku które opowiadają swoje wspomnienia z tego pamiętnego dnia.

Tadla pisząc książkę zrobiła to w formie alfabetycznej mamy tu kilka liter alfabetu, do których autorka wybrała hasła, które jej zdaniem są najbardziej odpowiednie. I tak zaczynamy na A gdzie mamy możliwość porównania tego jak zmieniały się aparaty fotograficzne lub telefony z tym, co mamy teraz, pokazuje nam te różnice, które wtedy utrudniały życie np. klisza fotograficzna a dzisiejsza karta SD. Kończymy na Z gdzie mamy możliwość dowiedzieć się, jakie zwierzęta były wtedy modne i jak się je wtedy traktowało. Ale w książce mamy też ikony tamtych lat takie jak saturator, pralkę Franie lub Walkmana.

Tadla nie tylko zaprosiła do książki celebrytów, mamy tu też osoby uchodzące za znawców tematów, którymi się zajmują. I tak o fotografii możemy dowiedzieć się od Tomasza Tomaszewskiego jednego z znanych fotografów lub Roberta Sowę mistrza kulinarnego, a także Marka Niedźwieckiego legendę Polskiego radia i wielu innych znawców tematu. Te postacie właśnie wtedy zaczynały swoje kariery dzięki temu mogą dokładnie opowiedzieć jak wyglądała praca kiedyś i jak wygląda dziś no i zmiany, jakie nastąpiły przez ten czas.

Dorośli przeglądając tą książkę będą mogli powspominać stare czasy, a my ich dzieci dowiedzieć się, co 30 lat temu zastępowało znane nam dziś przedmioty i to jak żyło się bez supermarketów, coca coli lub nieodłączanych nam dziś telefonów komórkowych i MP3.

Wiec, jeśli masz już te swoje 40 lat i chcesz powspominać stare czasy?
Albo tak jak ja masz 24 lata lub mniej i chcesz dowiedzieć się się jak kiedyś się żyło?
Serdecznie zapraszam cie do książki: Niedziela bez Teleranka

Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/07/13-grudzien-1981-niedziela-bez.html

13 Grudzień 1981 ta data dla nas młodych jest jedna z kolejnych do nauki. Znając moje pokolenie lub mojej siostry jestem pewny, że znajda się osoby, które nie będą nawet wiedziały, co się wtedy w Polsce wydarzyło. A dla naszych rodziców? Dla nich ta sobota była tą, w której nie było teleranka. To ta sobota gdzie zamiast koguta zapowiadającego ten program mieli okazje...

więcej Pokaż mimo to

avatar
472
152

Na półkach:

Książka trafiła w moje ręce dzięki mojej ukochanej żonie, która wygrała ją w jakimś konkursie. Choć osoba Pani Beaty nic mi nie mówi, to tematyka stanu wojennego jest biska moich zainteresowań.

Sama książka wygląda ładnie, twarda oprawa, interesująca okładka. Po pierwszym dobrym wrażeniu zabrałem się z ochotą do czytania. Książka zawiera wstęp plus 21 rozdziałów w których krótko opisuje rzeczywistość PRL-u z zestawieniem czasów teraźniejszych. (jedzenie, pieniądze, kino) Publikacja została uzupełniona o wywiady ze specjalistami komentującymi niektóre rozdziały. Są też bardzo krótkie wypowiedzi znanych osób na temat dnia w którym ogłaszano stan wojenny. (co robili, czuli itp.) Ponadto jest ogromna masa zdjęć – jakieś 40-50% całej pozycji.

Książkę czyta się szybko, co nie jest trudne zważywszy na fakt, że posiada 207 stron z czego blisko połowa, to zdjęcia. Zdjęcia, to plus tej książki, są naprawdę ładnie i oddają klimat tamtych lat. Jeszcze poza rozdziałem poświęconym książkom, który wydał mi się interesujący, to w zasadzie wszystko, co dobrego można o tej publikacji. Ze względu na wywiady i wypowiedzi innych osób, samej autorki jest mało. Ale jak już się „odzywa”, to miejscami miałem wrażenie, że czytam kiepskie wypracowanie gimnazjalisty. (Przepraszam w tym miejscu wszystkich gimnazjalistów) Niektóre opisy, czy porównania są napisane tak, jakby skierowane były do debili. No chyba, że taki był zamysł autorki…

Podsumowując. Książka nadaje się jako ciekawostka na jeden wieczór. Ciekawe zdjęcia, trochę wywiadów, a przez wypowiedzi autorki da się szybko przebrnąć, w końcu nie jest ich aż tak dużo. ;) Wszystko to pod warunkiem, że książkę pożyczymy, albo nabędziemy bardzo tanio. Osobiście, jeśli miałbym wydać około 40zł, to wolałbym ją przejrzeć w Empiku i kupić coś innego.

Książka trafiła w moje ręce dzięki mojej ukochanej żonie, która wygrała ją w jakimś konkursie. Choć osoba Pani Beaty nic mi nie mówi, to tematyka stanu wojennego jest biska moich zainteresowań.

Sama książka wygląda ładnie, twarda oprawa, interesująca okładka. Po pierwszym dobrym wrażeniu zabrałem się z ochotą do czytania. Książka zawiera wstęp plus 21 rozdziałów w których...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1069
310

Na półkach: ,

Co rocznik 1975 może wiedzieć o stanie wojennym? Książka składa się głównie z wywiadów ze znanymi osobami, krótkich wypowiedzi dot.dnia ogłoszenia stanu wojennego i przekopiowanych obrazków.To wszystko w cenie 44,90 zł. Pani Beata jest "autorką" kilku króciutkich wstępów do rozdziałów.Sory,ale czuję się oszukana! Pooglądać obrazki i poczytać o wywoływaniu zdjęć to mogę w internecie! Nie tego oczekiwałam po tej książce! Ponadto brakuje bardzo WAŻNYCH rzeczy-opisu pochodów 1-majowych oraz strajków,opisów szkolnych akademii wychwalających kolejne rocznice rewolucji październikowych,brak informacji o partii i przyjaźni polsko-radzieckiej i jeszcze paru ważnych elementów!!! Ale skąd tak młoda osoba może o tym mieć pojęcie... A tak na marginesie-ciekawe czy jakiekolwiek zdjęcie zostało zrobione przez autorkę (lub jej rodzinę)? Aha,brakuje jeszcze jednej podstawowej informacji-w latach 80-tych (i wcześniejszych) ojcowie absolutnie nie interesowali się dziećmi i domem.To była rola tylko i wyłącznie kobiet.Facet pchający wózek albo niosący siaty z zakupami był pośmiewiskiem kolegów.

Co rocznik 1975 może wiedzieć o stanie wojennym? Książka składa się głównie z wywiadów ze znanymi osobami, krótkich wypowiedzi dot.dnia ogłoszenia stanu wojennego i przekopiowanych obrazków.To wszystko w cenie 44,90 zł. Pani Beata jest "autorką" kilku króciutkich wstępów do rozdziałów.Sory,ale czuję się oszukana! Pooglądać obrazki i poczytać o wywoływaniu zdjęć to mogę w...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    49
  • Chcę przeczytać
    41
  • Posiadam
    20
  • Teraz czytam
    2
  • Polityka
    1
  • PRL
    1
  • Rozczarowanie
    1
  • MOJA POCZEKALNIA
    1
  • Nie mam ebooka
    1
  • Przeczytane rok 2019
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Niedziela bez Teleranka


Podobne książki

Przeczytaj także