Duchy poetów Ernest Bryll 8,2
ocenił(a) na 1010 lata temu Pierwszy raz nie wiem od czego zacząć. Nie mogę zebrać myśli, chciałabym powiedzieć wszystko, lub nie mówić zupełnie nic, bo swoim gadaniem zagłuszę to, co najważniejsze. Lepiej cichutko przysiąść w kącie i posłuchać co mają do powiedzenia inni.
W tomie „Duchy Poetów” zamkniętych zostało dziewięć rozmów poety Ernesta Brylla i muzyka Marcina Stycznia. Bryll opowiada młodemu przyjacielowi o kolegach z dawnych lat. Ich drogi splatały się w róznych okolicznościach. Stanisław Grochowiak, Władysław Broniewski, Tadeusz Nowak, ks. Jan Twardowski oraz Julian Przyboś zapisali się nie tylko w historii literatury, ale także w świadomości czytelników. Marian Ośniałowski, Stanisław Swen Czachorowski, Mieczysław Czychowski i Jakub Zonszajn odeszli w zapomnienie. Duchy Poetów same upomniały się o wspomnienie. Ośmiu z nich odwiedziło Ernesta Brylla w snach. On opowiadał o tym w swojej poezji, ale nietypowe spotkania zaowocowały czymś więcej niż tylko kilkoma utworami poetyckimi.
W „Duchach Poetów” uchwycone zostały okruszki wspomnień Ernesta Brylla. Rozmowy obu panów układają się w osobistą i piękną opowieść o ludzkich losach. Nie ma w nich miejsca na sztywne notki biograficzne, ale panowie wspominają kilka istotnych szczegółów z przeszłości swoich bohaterów. Wszystkie rozmowy nasycone są emocjami, przebija z nich szczerość i osobista perspektywa, a dzięki temu poznajemy poetów takich, jakimi zapamiętał ich Bryll. Grochowiak bajerował dziewczyny swoją poezją. Broniewski uciekał przez pole buraków do swojej łódki. Nowak od początku pisał z całego serca. Ośniałowski kupił dzwońca w klatce tylko po to, żeby go uwolnić. Czychowski objawił Bryllowi poezje Norwida. Czachorowski wolał kupować książki zamiast jedzenia. Zonszajn uczył Ruskich tańczyć tango. Dobry ks. Twardowski rozumiał każdego. Przyboś, zadeklarowany ateista, padał na kolana przed Matką Boską Ostrobramską.
Ernest Bryll mówi o artystach tylko dobrze i ciepło, przywołuje zabawne anegdotki. Te jego wspomnienia przepełnione są nostalgią i tęsknotą, mają ocalić od zapomnienia, są hołdem oddanym zmarłym kolegom po piórze. Styczeń jest doskonałym kompanem do rozmów. Obyty w świecie poezji, reprezentujący podobną wrażliwość nie tylko wysłucha, ale przede wszystkim zrozumie. Nie dziwi mnie dlaczego obaj panowie się przyjaźnią, choć dzieli ich ponad czterdzieści lat różnicy. Poezja jest pomostem, który łączy dwa zupełnie rożne pokolenia. Wspomnienia Brylla o zmarłych przyjaciołach i ich poezji zainspirowały Stycznia do napisania muzyki i wyśpiewania wybranych utworów z twórczości Duchów Poetów. Płyta dołączona do publikacji stanowi doskonałe uzupełnienie pasjonujących rozmów dwóch artystów i tworzy integralną całość z książką.
Kilka lat temu po raz pierwszy usłyszałam muzykę Marcina Stycznia. Nie mogę sobie przypomnieć szczegółowych okoliczności, ale czasami umykają mi z pamięci momenty, które z czasem okazują się w jakiś sposób przełomowe. Wiersze Karola Wojtyły, które wyśpiewywał Marcin nabrały dla mnie nowego znaczenia dzięki jego interpretacji. Powiedzieć, że zaparły mi dech, to i tak za mało. Poezję Karola Wojtyły znałam już wcześniej, tym razem, dzięki „Duchom Poetów” poznałam zupełnie nowych twórców i ich dzieła. Oczywiście nie mówię tu o ks. Janie, bo jego twórczość znam świetnie, ale o na przykład Marianku Ośniałowskim. Jego „Piosenka włóczęgi” to najpiękniejszy utwór na całej płycie. Zachwycił mnie również Grochowiak i jego „Wdowiec”. Bardzo żałuję, że to nie ten tekst wyśpiewuje Marcin, mogłaby z tego powstać prawdziwa perełka. Wszystkie rozmowy o Duchach Poetów nagrywane były początkowo jako audycje radiowe dla Radia Warszawa. Nie ważne, czy przeczytacie książkę, czy odsłuchacie audycje. Odpowiedzcie na wezwanie Duchów. Warto!