Niezwykle świeża, pełna wspaniałych myśli mała książka - drogowskaz. Z reguły nie jestem sentymentalny, ale Wojciech Bonowicz zdołał swoją wrażliwością i umiejętnością rzeczowego ubierania myśli w słowa otworzyć wiele zapadni w moim umyśle. Dzięki niemu odkurzyłem zakamarki wspomnień, dawnych miłości, wakacyjnych przygód, opowieści o moim ojcu i o mnie samym. Rzeczywiście z jego felietonów ulatnia się klimat pocieszenia, zapewnienia, że życie nawet to najprostsze i z boku patrząc - nudnawe ma wielki sens. A sensem tym może być to co za sens uznamy - poezja, literatura, sztuka, pszczelarstwo, czas z przyjaciółmi. Jedno tylko sensu nie ma - wojna. A co do polityki... No cóż, jako że podzielam poglądy Bonowicza to się nie oburzam, ale tak jak autor rozumiem, że ktoś może mieć inne i nachalnie nie staram się nikogo przekonywać. Dała mi ta książka dużo spokoju, oddech i miłe chwile tylko dla siebie, a to rzadkość.
Mój poprzednik musi mieć nudę i pustkę w sercu skoro tak ocenia tę wciągającą jak w wir przemyśleń, głęboką, mądrą i piękną książkę. Wojciech Bonowicz odsłania tu siebie, prostego człowieka, który tak jak każdy z nas potrzebuje spokoju żeby móc cieszyć się życiem, relacjami, być w stanie produktywnie pracować i głęboko myślec. ,,Dziennik pocieszenia" pełen jest obrazów zwykłego życia, które każą nam się zatrzymać i rozejrzeć za tym, co jest naprawdę ważne. Pomimo prostego języka, w książce znajdziemy wiele filozoficznych, trafiających prosto do świadomości obrazów. Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia ani z książkami, ani z felietonami autora i cieszę się, że było mi dane go poznać, bo coś czuję, że to będzie długa i owocna przygoda. Wyniosłam z niej dla siebie wiele i nie zawaham się tego użyć w przyszłości.