-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać370
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik4
Biblioteczka
"W nocy zasady przestają obowiązywać"
"Szaleństwo elfów" autorstwa Karen Marie Moning to już trzecia część przygód MacKayli - młodej widzącej sidhe, która po śmierci siostry wyrusza do mrocznego Dublina aby ja pomścić. Kroniki Mac O'Connor są jedną z tych serii, gdzie głównie mamy do czynienia z napięciem i oczekiwaniem... Uwielbiam takie klimaty, dlatego od samego początku wiedziałam, że ta książka to będzie coś dla mnie. Jakie są moje wrażenia po trzeciej z pięciu części przygód naszej różowiutkiej bohaterki?
Niedługo po wydarzeniach z poprzedniej części MacKayla dostaje pocztą kartkę wyrwaną z dziennika Aliny. Dziewczyna jest zaskoczona słowami i przemyśleniami siostry, które w ogóle nie pasowały do tego, jaką była ona osobą. Mac świecie wierzy, że odpowiedzi na wszystkie dręczące ją pytania da jej Sinsar Dubh - mająca miliony laty księga, która powoduje u dziewczyny niesamowite bóle, gdy tylko znajduje się w jej pobliżu. Mac odkrywa, że Sinsar Dubh wcale nie jest zwyczajną książką, którą po prostu można ukraść, a żyjącą istotą. W dodatku niesamowicie przerażającą. Sprawy także nie ułatwia pewien inspektor, który spróbowawszy raz zakazanego owocu, chce go więcej, elf seksualny zabójca na ogonie, tajemniczy Barrons, który czasem ją przeraża, a czasem wywołuje całkiem inne emocje, oraz nie możemy także zapomnieć o Rowenie - przywódczyni widzących sidhe w opactwie, oraz Christian MacKeltar - niesamowicie przystojny wykrywacz kłamstw. Czy Mac sama ze swoją włócznią da radę się ze wszystkim uporać?
Autorka zrobiła z tą seria coś, przez co jestem naprawdę pełna podziwu. Ta seria ma 5 części, a przez te wszystkie 5 części ciągnie się ten sam wątek, ta sama historia, autorka jedynie dodaje poszczególne "dodatki". To jest naprawdę godne podziwu, że mimo tego iż prawie nie mamy do czynienia z nowymi wątkami, historia z książki na książkę robi się coraz ciekawsza, kiedy to zazwyczaj jest na odwrót. Pani Moning zdaje się mieć zawsze asa w rękawie, i jakoś potrafi utrzymywać przed czytelnikiem tajemnice i pytania, na które czytelnik jest tak żądny odpowiedzi, że czyta książkę wprost błyskawicznie. Bo ja dosłownie nie mogłam się od "Szaleństwa elfów" oderwać.
Bohaterowie w tej historii są bardzo różnorodni i dobrani w pewnych momentach na zasadzie kontrastów. Popatrzmy chociaż na Mac i Barronsa. On mroczny, tajemniczy, skrywający sekrety, traktujący Mac jak dzieciaka, zawsze opanowany i profesjonalny. Za to Mac - rozszalała fanka różku, o umyśle dziecka, jednak kiedy trzeba umiała twardo stąpać po ziemi, czas spędzony w Dublinie zdominowanym przez istoty z którymi nikt nie chciałby mieć do czynienia, czegoś ją nauczył. Jednak mimo, że ta dwójka jest swoimi całkowitymi przeciwieństwami, to pasują do siebie idealnie! Im dalej w las, tym więcej postaci, naturalnie. Mamy Vlane'a - elfa seksualnego zabójcę, który także chce zgarnąć Sinsar Dubh z pomocą MacKayli, a przy tym widać, że ma z Barronsem jakieś niewyrównane rachunki. Mamy też do czynienia z przesympatyczną młodą, czternastoletnią widzącą sidhe - Dani, która dla Mac staje się bliska, niczym siostra. Jest także detektyw Jayne, który zaczyna nękać Mac, a jej niespecjalnie się to podoba, oraz Rowena - przywódczyni w opactwie, która w MacKayli widzi wroga i nikogo więcej. Ogólnie rzecz biorąc uważam, że kreacja bohaterów jest bardzo mocną strona powieści, i cieszę się, że autorka solidnie podeszła do tej kwestii, pozwalając nam utożsamiać się z bohaterami, przeżywać przygody razem z nimi i śmiać się z ciętych dialogów, które bardzo często doprowadzają co najmniej do szerokiego uśmiechu.
Co do okładki to cóż, szału nie ma ale ładnie się prezentuje. Ma ukochane przeze mnie skrzydełka, na półce wygląda wyśmienicie i cała ogólnie wygląda bardzo porządnie. Co prawda wolałabym, gdyby wydawnictwo przynajmniej dało kolorystykę taką jaka jest w oryginale, czyli fioletową, ale nie wiedzieć czemu, zmienili na pomarańcz... No cóż, jak mus to mus.
Nie podchodziłam do przeczytania tej części z ogromnym entuzjazmem, a to dlatego, że zapomniałam już jak dobrze się bawiłam przeżywając przygody razem z Mac. Tak naprawdę chyba dopiero w tej części wszystko na dobre się rozkręciło, a to zakończenie... No po prostu jakaś masakra! Nie pamiętam, kiedy ostatnim razem tak bardzo chciałam dorwać jakąś książkę jak czwartą część "Kronik Mac O'Connor". Serię polecam każdemu kto lubi wciągające, nietuzinkowe powieści z rewelacyjnymi bohaterami i niesamowitą atmosferą! A ocena tejże części moi państwo... 9,5/10 :)
"W nocy zasady przestają obowiązywać"
"Szaleństwo elfów" autorstwa Karen Marie Moning to już trzecia część przygód MacKayli - młodej widzącej sidhe, która po śmierci siostry wyrusza do mrocznego Dublina aby ja pomścić. Kroniki Mac O'Connor są jedną z tych serii, gdzie głównie mamy do czynienia z napięciem i oczekiwaniem... Uwielbiam takie klimaty, dlatego od samego...
„Każdy dzień oznacza nowe dwadzieścia cztery godziny. Z każdym kolejnym dniem wszystko na nowo staje się możliwe. Obojętnie, czy żyjesz, czy giniesz, możesz mieć tylko jeden dzień naraz.”
Jakiś czas temu na naszym rynku wydawniczym, za sprawą zekranizowanych "Igrzysk śmierci", pojawiło się mnóstwo powieści o tematyce postapokaliptycznej. Lubię takie klimaty w powieściach współczesnych autorów, dlatego chętnie sięgałam po różne tego typu propozycje. Seria Marie Lu od początku, pamiętam, że rzuciła mi się w oczy i przez jakiś czas próbowałam dorwać egzemplarz w swoje ręce, ale jakoś mi to nie wychodziło. W końcu jakoś udało mi się sprawić, że obie części "Legendy" znalazły się na mojej półce, więc niewiele czekając zaczęłam się brać za czytanie pierwszego tomu... I jak zawsze przy takich książkach - żałuję że tak szybko to skończyłam!
Mroczna przyszłość. Nie ma już Stanów Zjednoczonych, jest jedynie Republika oraz walczące z nią Kolonie. Państwo bezwzględne, zaawansowane technologicznie i militarnie, sprawujące władzę nad każdym obywatelem z osobna, jak i nad wszystkimi ogólnie. Po jednej stronie medalu jest piętnastoletnia June. To dziewczyna uważana za geniusza militarnego. Oddana Republice, prawa i porządna, w młodym wieku jest jedną z najlepszych w jej fachu, bunt to rzecz, która nigdy nie przyszłaby jej na myśl. Jednak gdy obrócimy medal, na jego drugiej stronie mamy całkowite przeciwieństwo. Day. Chłopak jest najbardziej poszukiwanym przestępcą w Republice, a dzięki swojej zwinności, sprytowi i temu, że wiedział, iż od niego zależy przetrwanie rodziny, był nieuchwytny dla organów władzy. Zbieg okoliczności sprawia, iż losy dwóch bohaterów tak bardzo od siebie odmiennych, z całkowicie innych światów splatają się. Co się stanie po połączeniu tak odmiennych światów? Zagłada, czy może nowy początek?
W "Rebeliancie" poznajemy fabułę z punktu widzenia obu głównych bohaterów - June i Daya. Podobało mi się to. Pozwoliło na utożsamienie się z obiema postaciami, poznanie ich - całkowicie odmiennych - punktów widzenia, oraz sytuacji życiowej. W dodatku autorka pisze tak przystępnym językiem, że czytając, naprawdę nie miałam pojęcia kiedy przewracam kartki. Historia napisana była zgrabnie, z ogładą, niemalże nie da się pogubić, wszystko układa się w logiczną całość, która w dodatku jest rewelacyjna.
Tak zaczynając pisać tę recenzję przyszło mi do głowy, że na dobrą sprawę głównych bohaterów nie było dwóch, a trzech, ponieważ poza Dayem i June, ogromną rolę odgrywa również sama Republika,bo mimo iż akcja skupia się na konkretnych problemach bohaterów, to w głównej mierze wszystko ma związek z losami państwa w którym żyją. Co do tej dwójki, to zostali wykreowani w dość umiejętny sposób. Są całkowitymi przeciwieństwami, niczym woda i ogień, jednak w pozytywnym sensie. W tej mieszance, ani ogień nie gaśnie, ani woda nie wyparowuje, po prostu zostaje znaleziona równowaga, - chwiejąca się, to fakt - która pozwala na koegzystowanie tych dwóch osób blisko siebie. I to bardzo blisko. Polubiłam ich, jednak to postać Daya bardziej zawładnęła moim sercem, bardziej z nim się utożsamiałam i lepiej go rozumiałam.
Oprawa graficzna, moim skromnym zdaniem jest rewelacyjna. Stonowana, symboliczna i estetyczna okładka ze skrzydełkami, w środku bez większych dziwactw - jak dla mnie rewelacja, takie książki aż się przyjemnie czyta,gdy się bierze do ręki i widać, że jest solidnie wykonana i nic się z nią nie stanie od taszczenia w torbie (co ja niestety z książkami robię nagminnie, ech).
Podsumowując, od pierwszego tomu serii "Legenda" spodziewałam się czegoś naprawdę dobrego i coś takiego właśnie dostałam. Rewelacyjnie wczytywało mi się w przygody Daya i June, a jedynym, jednocześnie największym i niewybaczalnym minusem był fakt, że egzemplarz miał tak mało stron i pochłaniało się go dosłownie w parę godzin,gdy czytelnik się wciągnął. A w przypadku tej fabuły, zainteresowanie się rozwojem wydarzeń w takim stopniu, aby nie odrywać się od lektury, jest niemalże nieuniknione. Oczywiście jeśli ktoś lubi książki w takich klimatach. Ode mnie 8/10 i polecam, definitywnie! Chociaż, jeśli ktoś nie lubi takich zakończeń, a nie ma od razu pod ręką drugiego tomu - radzę uzbroić się w cierpliwość!
http://review-books-by-me.blogspot.com/2014/01/legenda-rebeliant-marie-lu.html
„Każdy dzień oznacza nowe dwadzieścia cztery godziny. Z każdym kolejnym dniem wszystko na nowo staje się możliwe. Obojętnie, czy żyjesz, czy giniesz, możesz mieć tylko jeden dzień naraz.”
Jakiś czas temu na naszym rynku wydawniczym, za sprawą zekranizowanych "Igrzysk śmierci", pojawiło się mnóstwo powieści o tematyce postapokaliptycznej. Lubię takie klimaty w...
"Niech zabrzmi Highway to hell"
Już wiele razy w swoich recenzjach mówiłam, że kiedyś nie miałam zaufania do polskich autorów. "Złodziej dusz", czyli poprzednia część recenzowanej książki, był jedną z tych pozycji, która zdecydowanie mnie do naszych autorów przekonała, bowiem podobał mi się niesamowicie. Z niecierpliwością tylko wyczekiwałam aż pojawi się gdzieś w zapowiedziach cokolwiek świadczącego o tym, że już niedługo będę mogła dorwać drugą część tejże serii. Obie książki zostały wydane z odstępem niecałego roku, jednak ja miałam wrażenie jakby to było o wiele, wiele więcej... Więc jakie teraz, po miesiącach wyczekiwań, wrażenie wywarła na mnie druga część przygód Dory?
Drżyjcie Bogowie, wampiry, wilki, Archaniołowie i pospolici wariaci!
Po wydarzeniach z poprzedniej części, pewna siebie czarownica, skryty w sobie uczuciowy anioł oraz piekielny i seksowny diabeł dostali wspólne mieszkanie w magicznym Thornie. Jednak stworzeniom takim jak oni nie jest dane na długo zaznać spokoju. Zaczynają się problemy. Wręcz cała masa problemów! Trójka przyjaciół, a w szczególności Dora, będą musieli uporać się z paroma większej lub mniejszej wagi problemami. Między innymi będą mieli na głowie zdrowie Joshui, Jezbel, która z całego serca pragnie się na nim zemścić, będą mieli także do załatwienia mało przyjemne interesy z wampirami, wilkołakami... A do tego wszystkiego będą musieli się jeszcze uporać z wzajemnymi uczuciami do siebie i wyjść z tego tak aby nikt nie pozostał zraniony. Czy dadzą sobie z tym wszystkim radę? Myślę, że wszyscy, którzy czytali poprzednią część, mogą odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Każdy z nas chyba zna ten ból, kiedy po przeczytaniu książki, która niesamowicie się podobała, z ogromnym upragnieniem, czeka się na kontynuację i czeka i czeka... Aż w końcu w momencie kiedy można już dorwać w łapki upragnioną książkę, okazuje się ona kompletną klapą... Z ogromną przyjemnością mogę stwierdzić, że daleko mi od stwierdzenia, ze ta kontynuacja jest nieudana. Wręcz przeciwnie! Wciągnęła mnie jeszcze bardziej niż pierwsza część, zaskoczyła ilością wątków i naprawdę dobrze skonstruowanymi postaciami. Ogromnym plusem było to, że owa książka była niesamowicie napakowana akcją, miała wiele wątków, ale mimo to pani Aneta tak sprawnie władała słowami, iż sprawiła, że fabuła była jasna i przejrzysta i nie można było się w niej pogubić. No i oczywiście niesamowicie wciągała :)
Jak już wspomniałam - bohaterowie tej historii są naprawdę rewelacyjnie skonstruowani. Dora ma cechy charakteru, które bardzo sobie cenię u głównych bohaterek - zadziorność, pomysłowość, oraz ma dar wpakowywania się we wszystkie kłopoty naokoło. Ale to w jaki sposób z nich wychodzi, sprawia, że urzeka nas oba jeszcze bardziej. Na dużą uwagę zasługują też jej dwaj współlokatorzy i przyjaciele w jednym - Miron i Joshua. Ten pierwszy - diabeł z piekła rodem, a drugi z pozoru niewinny aniołek. Uzupełniają się idealnie, stwarzają dla Dory towarzystwo idealne, zapewniając rozrywkę 24h na dobę. Było także wiele pobocznych postaci, które zasłużyły na uwagę, lecz nie będę tu wszystkich wymieniać, wspomnę tylko, że niesamowicie spodobał mi się sposób, w jaki pani Aneta przedstawiła Gabriela oraz Lucyfera, a w szczególności tego drugiego - jako kochającego dziadka- po prostu czytać nie umierać ;)
Bardzo, ale to bardzo nie lubię, kiedy dwie książki z tej samej serii nie pasują mi do siebie okładkami. W tym przypadku niestety tak się stało,że druga część serii ma całkowicie zmienioną szatę graficzną w porównaniu do pierwszej. Zdecydowanie wolałabym, aby wydawnictwo pozostało przy tamtej wersji, no ale cóż - tutaj też nie ma się do załamywać, jednak jestem trochę zawiedziona.
Powiedziane już zostało chyba wszystko, co mogłabym powiedzieć na temat tejże książki, nie ujawniając szczegółów fabuły. A szkoda, że nie mogę tego zrobić, bo wtedy to bym się dopiero rozpisała! Podsumowując moje rozważania, mogę spokojnie powiedzieć, że "Bogowie muszą być szaleni" jest naprawdę dobrą kontynuacją "Złodzieja dusz" i pozostaje mieć tylko nadzieję, że trzecia część, (która będzie miała, mam nadzieję, premierę za mniej niż rok) będzie równie dobra :) Naprawdę polecam serię o Dorze Wilk wszystkim lubującym się w klimatach fantasy, myślę, że ta pozycja może przypaść do gustu wielu :) Ode mnie 9/10 i jeszcze raz polecam!
"Niech zabrzmi Highway to hell"
Już wiele razy w swoich recenzjach mówiłam, że kiedyś nie miałam zaufania do polskich autorów. "Złodziej dusz", czyli poprzednia część recenzowanej książki, był jedną z tych pozycji, która zdecydowanie mnie do naszych autorów przekonała, bowiem podobał mi się niesamowicie. Z niecierpliwością tylko wyczekiwałam aż pojawi się gdzieś w...
2010-01-01
"Polowanie czas zacząć!"
"W pół drogi do grobu" autorstwa pani Jeaniene Frost, została przeze mnie przeczytana w lutym 2010 roku i od tamtej pory niecierpliwie wyczekiwałam pojawienia się tego dzieła na polskim rynku wydawniczym. Gdy w końcu, ponad półtora roku później mogłam wziąć do ręki pierwszą część przygód o Cat i Bonesie rzuciłam wszystko inne co czytałam, nieważne jak dobre było, nieważne jak mnie wciągnęło. Bo ta seria to jest to co tygryski lubią najbardziej. Jestem pewna, że takie przedstawienie wampirów jak i główne charakterki zawładną sercem każdego fana tego typu powieści!
Catherine Crawfield to pół-wampir. Jakim cudem? Ano tak, że dwadzieścia dwa lata temu, młody wampir zgwałcił jej matkę, na wskutek czego, po pięciu miesiącach ciąży jej matki, urodziła się Cat. Rudą Kostuchę. Zajmuje się zabijaniem tych demonów, jak to określa matka, ukazując tym swą nienawiść. Zawsze szło jej jak z płatka, ale tym razem, gdy zwabiła do samochodu, a potem do lasu platynowłosego, śmiałego mężczyznę, aby tam uczynić z niego trupa ten zaskakuje ją niespodziewanym obrotem spraw - pozbawia ją przytomności, a gdy ta w końcu ją odzyskuje znajduje się w... jaskini. Przykuta kajdankami, wypytywana o szefa, którego przecież nie miała. Bones, wampir inny niż wszystkie proponuje Cat układ. Tak, jak ona zabija swoich pobratymców, tylko, że dla pieniędzy i jego propozycja jest nie do odrzucenia. Będą działali razem polując na zaprzysięgłego wroga Bonesa - Henessyego. Cat zaczyna trening polegający na przebieganiu dziesiątek kilometrów, noszeniu głazów, walce wręcz. W końcu gdy przyjdzie do zabicia tego, który zabity być musi musi w efektowny sposób wysłać go do drugiego świata, czyż nie? Czy relacje Cat z nieumarłym, którego przecież nie znosi mogą ze znajomości z pieniężnymi korzyściami przerobić się w coś większego? Czy uda im się zabić wroga? Jakie będą ofiary? Kto to wszystko skomplikuje? Co na końcu stanie się z Cat i Bonesem?
Zacznijmy może od narracji. Czytając moje poprzednie recenzje, albo chociaż przejeżdżając po nich wzrokiem możecie stwierdzić, że jestem fanką narracji trzecioosobowej. Tu takowej nie mamy, bowiem wszystko widzimy z perspektywy Cat, aczkolwiek po prostu nie wyobrażam sobie żeby miało być inaczej. Cat to twarda sztuka. Z wierzchu nieugięta i zimna, a w środku, co właśnie możemy poznać, uczuciowa i pełna sprzeczności. Wszystko równoważy się w taki sposób, że daje nam wyśmienitą bohaterkę.
No jak już zaczęłam nawijać o bohaterce, to rozwinę ten temat. Bezapelacyjnie, mogę tu stwierdzić, że Catherine to najlepsza bohaterka książkowa z jaką się kiedykolwiek spotkałam. Ja po prostu uwielbiam taki typ kobiety! Mam wrażenie, że gdybym ją spotkała w rzeczywistości, nie miałoby się nawet czasu na wmówienie słowa "nuda". Może oceniam ją też trochę przez pryzmat następnych części, ale w pierwszej także można było ją porządnie poznać. Bones... ach, Bones! Ideał. Od zawsze na zawsze. Ktoś mógłby stwierdzić, że jest to typ "aroganckiego faceta" ale to nie prawda. Bones po prostu... rozbraja swoją szczerością oraz pewnością siebie. Tworzy z bohaterką tak idealna parę, że właściwie to ni wyobrażam sobie ich osobno. To po prostu nierealne! W tej części jeszcze nie mieliśmy szansy na dobre poznać charakterku Justiny, tak naprawdę cała książka była tylko o tamtej dwójce, jedynie było trochę wzmianek o Timmym ale jak szybko się zaczęły, tak szybko skończyły, mimo, że jego stosunek do Bonesa i na odwrót po prostu rozbrajał!
Podczas czytania książki mam taką "słabość" którą znamy też pod pojęciem zaznaczanie ciekawych fragmentów. W wielu pozycjach mam pozaznaczane rewelacyjne sytuacje... dwie, trzy... ewentualnie cztery. W tej książce miałam ich ponad piętnaście! Prawda jest taka, że książkę zaczęłam wczoraj i wczoraj większość przeczytałam, a dzisiaj ją w autobusie dokańczałam i nie powiem... ludzie naprawdę dziwnie się na mnie patrzyli gdy oczy mi się szkliły czy wybuchałam śmiechem oraz co rusz wyciągałam nowe karteczki... No i co najważniejsze - już zaczęłam w mojej klasie akcję, żeby jak najwięcej osób w mojej klasie twórczość Frost przeczytało!
Portret wampirów we "W pół drogi do grobu" znowu wnosi coś nowego do świata wampirzej literatury. Kolejny powiew świeżości, chociaż tym razem trochę większy niż to zazwyczaj bywa. Bo jakich cech u nieśmiertelnych możemy się doszukać w tej książce? Wampiry oczywiście są nieśmiertelne i piją krew (nie są wegetarianami!), nie błyszczą się, słońce ich nie spala tylko ewentualnie trochę osłabia. W momencie gdy emocje takie jak gniew, czy pożądanie biorą nad nimi władzę, oczy rozbłyskują na zielono i oczywiście mają wyostrzone wszystkie zmysły. W drugiej albo trzeciej części tej serii pojawi się jeszcze jedna cecha, tak oryginalna i tak na plusie jak tylko się da, ale nie będę spoilerować, żeby nie popsuć niespodzianki :)
W starych recenzjach pisałam jeszcze zawsze akapit dotyczący wątku romantycznego, ale ostatnio zaczęłam uważać, że jest to dość bezcelowe, jednak w tym wypadku, po prostu muszę się wygadać! Nie ma moim zdaniem na świecie lepiej współgrającej ze sobą pary niż ta którą tworzy nasza Ruda Kostucha w towarzystwie platynowłosego wampira. Pasują do siebie jak takie klasyczne... dwie połówki jabłka, dlatego koniec książki niejednego zawiedzie, jednak nie mnie. Ja czytając ostatnie strony tylko się uśmiechałam. Bo wiedziałam w końcu co wydarzy się w "Jedną nogą w grobie" (zazdroszczę tym którzy jeszcze tego nie wiedzą!) ;) Pani Frost posiada niesamowite poczucie humoru i naprawdę potrafi je wykorzystywać! Dialogi głównych bohaterów są po prostu... rozbrajające.
No i pisząc ostatnie zdanie znowu mi się nasunął pomysł na kolejne spostrzeżenie jakim się mogę z Wami podzielić! Książkę tłumaczyła Anna Reszka, ta sama pani która miała zaszczyt przetłumaczyć na język ojczysty serię "Dary Anioła" i której tłumaczenie "Miasta upadłych aniołów" okropnie mi się nie podobało, więc podchodziłam do tego dość negatywnie, ale zostałam miło zaskoczona, widząc, że niewiele scen różni się od tych jak czytałam je w nieoficjalnym tłumaczeniu, chociaż moim skromnym zdaniem było ono odrobinę jednak lepsze od oficjalnego (chomikuj.pl - rainee) Wspomniałam gdzie można owe nieoficjalne tłumaczenie znaleźć, ale chyba naprawdę sporo osób to wie, o czym świadczy ilość ściągnięć tej książki na chomiku (ogromna!) oraz choćby ilość ocena na LubimyCzytać jeszcze przed premiera (z tego co pamiętam koło 90). Dodam tak na dużym marginesie, ze rainee jest w trakcie tłumaczenia piątej części serii, której jednak postanowiłam nie czytać :)
Zazwyczaj akapit dotyczący oprawy graficznej, jest jednym z tych ostatnich, i tym razem okropnie jestem nieszczęśliwa z tego powodu, bo o przygodach Cat i Bonesa mogłabym się rozprawiać godzinami! Ale przejdźmy do rzeczy. Jestem niesamowicie ucieszona, że wydawnictwo zostawiło oryginalną okładkę. Jest po prostu rewelacyjna! Może nie jest to istne graficzne dzieło z niesamowicie piękną modelką itp. ale klimat tej książki... widać z daleka. Bo to jedna z tych pozycji, które mają niesamowity klimat. Na szczęście nie typowo "mhroczny", a interesujący.
Podsumowując tą recenzję, "W pół drogi do grobu" dla niektórych wydawać może się kolejna książka fantasy o wampirach (nie rozumiem tych ludzi...) ale zdecydowanej większości myślę, że świat jaki zaprezentowała nam ani Frost zostanie przyjęty z szeroko otwartymi ramionami. Niesamowity klimat, okładka, przyciągający opis (oraz ja!) każe każdemu sięgnąć po tę pozycję! Gorąco polecam zapoznanie się z tą historią, gdyż nie uważam osoby która uważa się za fana gatunku nie czytając tego. Co jeszcze mogę dać na zachętę? Stwierdzenie, że to definitywnie najlepsza książka jaką czytałam wystarczy? Czekam na wasze opinie!
Oryginalny tytuł: Halfway to the Grave
Numer tomu w serii: I
Wydawnictwo: MAG
Data wydania: 21.09.2011
Ilość stron: 440
Cena det.: 35 zł (bardzo mało jak na książkę tak rewelacyjną o takiej objętości!)
"Polowanie czas zacząć!"
"W pół drogi do grobu" autorstwa pani Jeaniene Frost, została przeze mnie przeczytana w lutym 2010 roku i od tamtej pory niecierpliwie wyczekiwałam pojawienia się tego dzieła na polskim rynku wydawniczym. Gdy w końcu, ponad półtora roku później mogłam wziąć do ręki pierwszą część przygód o Cat i Bonesie rzuciłam wszystko inne co czytałam,...
2010-01-01
"Cat Crawfield musi się teraz zmierzyć z jeszcze większymi trudnościami... ale kto jak nie ona temu podoła!"
"Jedną nogą w grobie" to już druga część cyklu "Nocna łowczyni" Jeaniene Frost. Cztery pierwsze części serii (z planowanych dziewięciu) miałam okazję przeczytać już dobre półtora roku - rok temu w nieoficjalnym tłumaczeniu, o czym wspominałam w recenzji pierwszej części, jednak dopiero teraz, gdy mogę tą książkę dotknąć i przytulić, lektura, jak i przygody bohaterów stają się dla mnie bardziej... realne. Wcześniej darzyłam tą książkę uwielbieniem pod niebo. Teraz po prostu nie jestem w stanie tego opisać, tak ta seria idealnie trafia w moje gusta.
Mijają cztery lata. Podczas nich, Ruda Kostucha pracuje dla oddziału FBI zajmującego się konkretnie zabijaniem wampirów i nim przewodzi. Mimo, że poznaje wielu wspaniałych facetów, to każdy okazuje się być bardziej jak brat, nie chłopak. Nikt bowiem nie może być jej ukochanym, którego mimo woli porzuciła, ani nawet minimalnie do niego podobny… Teraz, cztery lata później, ślub przyjaciółki doprowadza do ponownego spotkania z byłym (czy na pewno?) ukochanym. Okazuje się także, że teraz mnóstwo ludzi (chociaż nie koniecznie z pulsem) poluje na Cat i są w stanie dać za jej głowę ogromne sumy… Co do tego wszystkiego będzie miał stworzyciel Bonesa, Ian? Kim okaże się Don, szef dziewczyny, oraz czy uczucie Tate’a – jej wspólnika zostanie odwzajemnione, czy może to powiedzenie „Stara miłość nie rdzewieje” jest w tym momencie najbardziej trafne? Czy Cat uda się odnaleźć ojca i dokonać zemsty?
Narracja, tak jak oczywiście w pierwszej części, prowadzona jest przez główną bohaterkę, czego nie da się nie uwielbiać, bo sposób w jaki Cat wszystko przedstawia, wywołuje u nas szeroki uśmiech, a wszystkie te poplątane i szalone sytuacje oraz emocje nie sprawiają, że w książce jest mnóstwo niepotrzebnych rzeczy, jedynie czyta się ją bardzo przyjemnie. Chociaż, nie powiem, chętnie przeczytałabym parę rozdziałów z perspektywy Bonesa… Ciekawa jestem co temu facetowi siedzi w głowie, chociaż po samych dialogach chyba możemy to ustalić :D
Bardzo często w wielotomowych powieściach, mamy do czynienia z przykrym zjawiskiem, którego efektem jest to, że jeżeli pierwsza część jest naładowana akcją to druga już zdecydowanie mniej, jednak w tym przypadku, mimo że rzeczywiście, akcja była, jednak nie tak bardzo rozbudowana, nie odnosimy na początku takiego wrażenia, poza tym w zamian mamy mnóstwo Bonesa, więc czy ktoś narzeka? Coś nic nie widzę. I zdecydowanie nie należy się martwić zastopowaniem akcji na przyszłość, jeżeli są osoby które takowe obawy mają. W trzeciej części będzie się działo.
Bohaterowie. Jakże mocno ja ich kocham! Cat, Catherine, Kitten (chociaż tak może mówić tylko Bones!), główna bohaterka to, jakby to najlepiej określić… Po prostu ostra, spontaniczna, pyskata dziewczyna nie bojąca się ryzyka. Wielu autorów w swoich książkach, z którymi miałam okazję się zapoznać, starało się główną postać wykreować na właśnie taki charakterek, jednak jeśli chodzi o bohaterów… Frost jest mistrzynią. Bones… Po prostu nie było sytuacji z dialogiem z jego udziałem w której się nie uśmiechnęłam do kartek! On po porstu… ma w sobie takie coś co powoduje, że nie dość, że łatwo go sobie wyobrazić, co aż boli, bo w końcu nie mamy go naprawdę, to jego zachowanie jest po prostu… takie jakie najbardziej lubię u książkowych bohaterów. Bones i Kitten to para idealna. W drugiej części mamy także styczność z nowymi postaciami, mianowicie ludźmi pracującymi z bohaterką. Tate, pałający do niej niespełnionym uczuciem, Don, szef, chociaż kto wie… Może ktoś więcej? A także Juan – ulubiona po głównych bohaterach postać. Mężczyzna, który dla Cat jest jak brat a w swoich wypowiedziach, nic tylko wtrąca hiszpańskie zwroty i aluzje seksualne. Równać się z nim może jedynie Justina, matka Cat dosłownie nienawidząca Bonesa, jednak mogło jej być trochę więcej. W każdym bądź razie powtórzę się. W kreowaniu bohaterów, którzy nadają książce ten jedyny i niepowtarzalny nastrój, oraz sprawiają, że po prostu chcemy czytać i się śmiać, Frost jest mistrzynią.
Co do oprawy graficznej to jak już wspominałam w recenzji poprzedniej części (>>TU
"Cat Crawfield musi się teraz zmierzyć z jeszcze większymi trudnościami... ale kto jak nie ona temu podoła!"
"Jedną nogą w grobie" to już druga część cyklu "Nocna łowczyni" Jeaniene Frost. Cztery pierwsze części serii (z planowanych dziewięciu) miałam okazję przeczytać już dobre półtora roku - rok temu w nieoficjalnym tłumaczeniu, o czym wspominałam w recenzji...
BANGARANG!
"Chłopcy" autorstwa Jakuba Ćwieka to książka, na którą polowałam mnóstwo czasu. Nie dość, że ogromnie podobała mi się oprawa graficzna, lubię autora to jeszcze takie klimaty - gang, motocykle i te sprawy, niesamowicie mi się podobają. A Zagubieni Chłopcy to gang z którym naprawdę warto się zapoznać. Tak więc po jakimś czasie książka wylądowała na mojej półce a ja nie czekałam długo, zabierając się do czytania. Oczekiwałam naprawdę wiele, jednak czy to dostałam?
Fabuły "Chłopców" nie da się po prostu opowiedzieć. Ta książka, licząca sobie niewiele ponad trzysta stron, podzielona jest na siedem opowiadań, a każde z nich opowiada inną historię z życia Zagubionych Chłopców. Jednak kim oni są? Z jednej strony wręcz bezlitośni mężczyźni, z drugiej posłuszni Mamie, zapewniający rozrywkę dzieciom z sierocińca. Na pewno niewątpliwe jest to, że gang prosto z Drugiej Nibylandii jest... no cóż, niewątpliwie "inny" oraz "oryginalny" to najlepsze słowa opisujące Chłopców. Nie mówiąc już o Dzwoneczku - ach, nie, przepraszam - Mamie, która przypodobała mi się w szczególności.
Na początku nieco ciężko było mi przyzwyczaić się do języka książki - zdecydowanie jest nieocenzurowany, pełen wulgaryzmów i na początku mi się to nie podobało, jednak potem dostrzegłam, że taki po prostu jest charakter tej powieści, i już dalej mi to nie przeszkadzało. Z resztą, w końcu Mama dzielnie walczy z niewyparzonymi językami u swoich Chłopców.
"- Sypiasz z nimi?
Kolejne wzruszenie ramion.
- Czasami, gdy miewają koszmary. Ostatnio rzadko... (...)"
Największym plusem tej książki, myślę, że są bohaterowie. Doskonale wykreowani, każdy inaczej, nie da się ich pomylić , tak maja zróżnicowane charaktery. A co najgorsze - nie da się ich nie polubić! Dzwoneczek, według mnie była naprawdę rewelacyjna. W roli Mamy - no cóż, bardzo nietypowej, trzeba to przyznać - sprawdzała się idealnie. Jej podopieczni także nie byli najgorsi. Kędzior - zarośnięty olbrzym budzący sympatię, Milczek, którego pseudonim mówił za siebie, rewelacyjni Bliźniacy, twardy Stalówka i Kruczyna - który za to wyglądem bardziej przypominał pączka niż kruszynkę. Ta zgraja to jest naprawdę coś, poznać takich ludzi w rzeczywistości - to by było coś.
Jak już wcześniej wspominałam, na dużą pochwałę zasługuje także oprawa graficzna - książka jest naprawdę porządnie wydana, posiada ilustracje bohaterów, które pomagając nam sobie ich wyobrazić, co bardzo mi się spodobało, a nawet bardzo pomocną wstążeczkę do zaznaczania kartek, która mogłaby być w każdej książce, a niestety, jest w niewielu. Wielki plus dla wydawnictwa! A dodam, że jest to pierwsza książka z Sine Qua Non, którą przyszło mi przeczytać - zdecydowanie dobre zdanie na przyszłość.
Cóż mogę rzec na koniec tejże opinii? Czy już niewystarczająco zachęciłam? Jeśli ktoś lubi połączenie czarnego humoru z naprawdę interesującymi charakterami, ciekawymi wątkami i lubuje się w książkach, które ładnie wyglądają na półce - "Chłopcy" spełniają wszystkie kryteria, dlatego nie wiem jak mogłabym ich nie polecić. Nie mamy tu jednak jakieś cudownej prozy z głębokim przesłaniem i jeżeli ktoś szuka właśnie czegoś takiego, to w tej książce tego nie znajdzie, jednak jeśli chodzi tylko o ciekawą, odstresowującą lekturę - zdecydowanie polecam, bo warto. Ode mnie 8,5/10.
BANGARANG!
"Chłopcy" autorstwa Jakuba Ćwieka to książka, na którą polowałam mnóstwo czasu. Nie dość, że ogromnie podobała mi się oprawa graficzna, lubię autora to jeszcze takie klimaty - gang, motocykle i te sprawy, niesamowicie mi się podobają. A Zagubieni Chłopcy to gang z którym naprawdę warto się zapoznać. Tak więc po jakimś czasie książka wylądowała na mojej półce...
2009-10-01
2009-01-01
Lubię tak jak pozostałe części Mortal Instrumentów XD
Lubię tak jak pozostałe części Mortal Instrumentów XD
Pokaż mimo to
Niestety - nie wnosi nic nowego jeśli chodzi o wiedzę z makijażu. Jest ładna dla oka, porządnie wykonana, widać, że Ewa włożyła w nią dużo pracy i serca, ale sama treść na nogi niestety nie powala :c
Niestety - nie wnosi nic nowego jeśli chodzi o wiedzę z makijażu. Jest ładna dla oka, porządnie wykonana, widać, że Ewa włożyła w nią dużo pracy i serca, ale sama treść na nogi niestety nie powala :c
Pokaż mimo to