-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać14
-
ArtykułyWojciech Chmielarz, Marta Kisiel, Sylvia Plath i Paulo Coelho, czyli nowości tego tygodniaLubimyCzytać3
-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik20
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński6
Biblioteczka
2013-11-15
2014-06-13
2013-12-03
Ciężko mi ocenić tę książkę. Im bliżej końca, tym bardziej upewniałam się w przekonaniu, że w "Oceanie..." Gaiman zamknął samego siebie - niepewnego otaczającej go rzeczywistości chłopca w ciele mężczyzny... Można to porównać z odczuciem towarzyszącym mi podczas czytania "Nigdziebądź", jednak w "Oceanie" dawka humoru jest o wiele mniejsza. Jest też mniej magii niż w "Koralinie", za to mamy tu więcej cichej nostalgii.
"Ocean na końcu drogi" nie wyróżnia się jakoś specjalnie spomiędzy poprzednich książek autora, które czytałam. Sądzę jednak, że jeżeli ktoś pierwszy raz sięga po pana Gaimana, to po zawartej tu dawce mrocznej wyobraźni z pewnością skusi się na więcej. :)
Ciekawostka: pewnie nie każdy wie, że książka inspirowana jest faktem. Otóż kiedy autor był małym chłopcem, w samochodzie jego rodziców - z tego samego zresztą powodu co w książce - czarnoskóry mężczyzna popełnił samobójstwo. Gaiman dowiedział się o tym dopiero lata później i w wywiadzie powiedział, że zamiast współczuć facetowi, zainspirował się tą historią. Tytuł zaś zaczerpnięty został od nazwy ulicy w Portsmouth.
Ciężko mi ocenić tę książkę. Im bliżej końca, tym bardziej upewniałam się w przekonaniu, że w "Oceanie..." Gaiman zamknął samego siebie - niepewnego otaczającej go rzeczywistości chłopca w ciele mężczyzny... Można to porównać z odczuciem towarzyszącym mi podczas czytania "Nigdziebądź", jednak w "Oceanie" dawka humoru jest o wiele mniejsza. Jest też mniej magii niż w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-08-17
2013-04-19
2013-05-05
2013-05-24
2014-07-30
2014-09-16
2014-09-01
2014-08-10
Dobra, to najpierw czego się spodziewałam. Książki o samotnej kobiecie, może po przejściach, która nie chleje, ale się od czasu do czasu upija i niekoniecznie samotnie. Może pali zioło. Któregoś dnia wybiera się w samotną podróż w nocy i... no właśnie, przeżywa coś niesamowitego, spotyka ciekawych ludzi, przygląda się światłom w oknach i takie tam. Ogólnie miejskie klimaty.
A co dostałam? Okej, przeczytałam tylko jakieś 30 stron. Ale po tym już miałam dość.
Tamara (jeszcze imię ujdzie, ale nazwisko...? Mortus...? Naprawdę??) jest wzorem degrengolady. Bezrobotna, ale stać ją na różnorodne używki (wypiła kilka cytrynówek, zjarała bata, obejrzała filmik z sekcji zwłok umawiając się przez telefon na wieczór z gościem, którego nie lubiła - chaos, chaos i jeszcze raz chaos. W jednej chwili odpływa, w drugiej jest trzeźwa i w dodatku opanowała naćpany multitasking do perfekcji.. taa, właśnie gdzieś w tym miejscu dałam sobie spokój z lekturą), głowę ma ze stali, a mózgu zero. Nie ma to jak być dumną z uzależnienia od telewizji (co nam dziś zafunduje Wróżbita Maciej?!) - zresztą Tamara jest nijaka i bez osobowościowa. To mi chyba najbardziej przeszkadzało. Pani Pustkowiak (nazwisko :D) za bardzo skupiła się na dumaniu i pitoleniu na temat bycia wypluwanym z wnętrzności samochodu - było o tym jakieś pięć razy do strony trzydziestej. Jeżeli panią to aż tak fascynuje, to może warto spróbować?
Miałam nie pisać opinii, ale po tych wszystkich dobrych recenzjach i ocenach byłam zmuszona coś powiedzieć.
Dobra, to najpierw czego się spodziewałam. Książki o samotnej kobiecie, może po przejściach, która nie chleje, ale się od czasu do czasu upija i niekoniecznie samotnie. Może pali zioło. Któregoś dnia wybiera się w samotną podróż w nocy i... no właśnie, przeżywa coś niesamowitego, spotyka ciekawych ludzi, przygląda się światłom w oknach i takie tam. Ogólnie miejskie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-03-08
2014-02-28
Żulczyk ma łeb, to pewne. Podobały mi się socjologiczne spostrzeżenia rozchwianego emocjonalnie studenta. Ja też zawsze patrzę, ile kto wypuszcza dymu z płuc, jak wielka jest przepaść socjalna dzieląca siedzących obok siebie ludzi i uwielbiam wymyślać scenariusze życia przechodniów. Ale Dawid podobał mi się wyłącznie jako narrator, bo jako postać, jak to powiedziała Królowa Śledzi, dupa z niego. Frajer.
Kaśka też była wg mnie mało ciekawa, ale za to wszystkie postacie były idealnie nakreślone, pełne własnego charakteru. A na końcu książki Kaśka dorasta i widać tą zmianę, tak jakbyśmy ją sami spotkali po długim czasie, po decydującym o kobiecości (z piętnastki na szesnastkę) roku.
Jak dla mnie książka rozkręca się dopiero wraz z pojawieniem Pana Wiktora. Wcześniej nuży, a główny bohater bardziej irytuje. Kompletnie nie trafiała do mnie ta jego miłość. Wygląda to tak, jakby Żulczyk uczył się pisania w trakcie tworzenia tej książki - im dalej, tym mniej pierdolenia (jeśli ktoś ma zastrzeżenia co do wulgaryzmów, od razu odradzam lekturę tej książki), tym ciekawsze postacie i sytuacje. Tak więc szósta gwiazdka dla Wiktora, polowania na winyle i historii o szalonym zakonniku snajperze. I dla detektywa Krzysztofa Czopa, bo zachęcił mnie do przeczytania tej książki do końca. To chyba najbardziej popieprzona postać, o jakiej czytałam, a jego teoria na temat UFO i Ruskich była całkiem trafna. Hehe.
Cyniczna obserwacja codzienności, na kartach żywi ludzie, których widujemy na co dzień i ta miłość, która wydaje się tylko zamroczeniem, poszukiwaniem zabicia samotności, ale na końcu jakby rozkwita.
"Bruce Willis przytula swoją żonę. Dolph Lundgren przytula Brandona Lee. I wtedy na horyzoncie pojawia się Czop i krzyczy:
- Kurwa, rzuć się na ziemię!"
Żulczyk ma łeb, to pewne. Podobały mi się socjologiczne spostrzeżenia rozchwianego emocjonalnie studenta. Ja też zawsze patrzę, ile kto wypuszcza dymu z płuc, jak wielka jest przepaść socjalna dzieląca siedzących obok siebie ludzi i uwielbiam wymyślać scenariusze życia przechodniów. Ale Dawid podobał mi się wyłącznie jako narrator, bo jako postać, jak to powiedziała Królowa...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-09-12
2013-09-20
2013-10-04
Widząc w opisie wzmiankę o prostytutce, spodziewałam się wulgarności. Gangster krzyczał do mnie o brutalnych scenach i akcji, a jazz grany nocą w piwnicy o malancholijnym klimacie. Nic z tych rzeczy. Nie jest to też powieść, do której jako podkład można włączyć Grammatik...
Książka, choć uboga w uliczne brudy jakich się spodziewałam, ma swój specyficzny klimat. Nocne restauracje, niedoczytane książki, kawa i papierosy. Każdy z bohaterów ma własny charakter, co jest jedną z największych zalet książki. Przypadkowi, różniący się od siebie ludzie rozmawiający o swoich lękach i słabościach (momentami miałam wrażenie, iż autor prowadzi dyskusje sam ze sobą - choćby refleksje na temat śmierci na str. 166 - ale nie było to irytujące, a właściwie były to jedne z ciekawszych z nawiązanych w książce dialogów).
„Po zmierzchu” przekazuje nam, że noc to między innymi czas, kiedy to człowiekowi zdaje się, że idąc ciemną ulicą może wybierać w tym, co pokazać innym przechodniom, a co zostawić dla siebie; ukryć w mroku...
Książka jest napisana przez inteligentnego obserwatora, choć nie twierdzę iż równie świetnego pisarza (przynajmniej w przypadku tej książki). Jest to po prostu zlepek spostrzeżeń wplecionych w nieco wątpliwą fabułę. Mimo wydumanych fragmentów, czyta się z zainteresowaniem. Co będzie dalej? Jak skończy się ta noc dla poszczególnych bohaterów...? Książka na pewno nie wybitna, ale zasługuje na chwilę uwagi i skupienia.
Widząc w opisie wzmiankę o prostytutce, spodziewałam się wulgarności. Gangster krzyczał do mnie o brutalnych scenach i akcji, a jazz grany nocą w piwnicy o malancholijnym klimacie. Nic z tych rzeczy. Nie jest to też powieść, do której jako podkład można włączyć Grammatik...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKsiążka, choć uboga w uliczne brudy jakich się spodziewałam, ma swój specyficzny klimat. Nocne...