-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać4 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant7
Biblioteczka
2013-07-04
2013-06-05
2013-12-10
2013-02-22
2013-03-01
2013-03-01
2013-03-06
2013-03-13
Przyznam szczerze - sięgając po książkę bądź co bądź nieznanego mi wcześniej autora, zakupioną niejako "rzutem na taśmę" w całym pakiecie e-booków, nie spodziewałam się, że zostanę uraczona tak wciągającą a przede wszystkim inteligentną lekturą.
"Dyskoteka w krematorium" składa się z dwóch minipowieści - niepublikowanej wcześniej "Dyskoteki w krematorium" oraz horroru "Prawy, lewy, złamany". Obie opowieści zachwycają nie tylko akcją, która nie pozwala się oderwać, lecz również ogromem trafnych i nieco ironicznych obserwacji autora, ukazujących przekrój współczesnego społeczeństwa w bardzo ciekawym świetle.
Dawid Kain w swoich opowieściach udowadnia, że nie boi się eksperymentów stylistycznych i zabawy z różnymi metodami prowadzenia narracji, co również stanowi niewątpliwy plus.
Zdecydowanie polecam każdemu, kto lubi dobre opowieści przyprawione szczyptą ironii i humoru, a na dodatek zakończone niezłym mindfuckiem.
Przyznam szczerze - sięgając po książkę bądź co bądź nieznanego mi wcześniej autora, zakupioną niejako "rzutem na taśmę" w całym pakiecie e-booków, nie spodziewałam się, że zostanę uraczona tak wciągającą a przede wszystkim inteligentną lekturą.
"Dyskoteka w krematorium" składa się z dwóch minipowieści - niepublikowanej wcześniej "Dyskoteki w krematorium" oraz horroru...
2013-03-27
2013-04-06
2013-05-15
Terry Pratchett i książka science-fiction... Początkowo brzmiało to dla mnie dość egzotycznie - wszak Pratchetta znałam tylko z powieści fantasy i Świata Dysku. Drugie nazwisko na okładce wzbudziło podwójną ciekawość - z twórczością Stephena Baxtera nie miałam dotąd do czynienia.
Wyobraźcie sobie, że nagle okazuje się, że oprócz naszej Ziemi istnieją Ziemie alternatywne - całkowicie dzikie i niezamieszkane przez ludzi, pełne nieskażonej cywilizacją natury i nietkniętych złóż surowców. Brzmi jak nowe możliwości? Dodajcie do tego jeszcze fakt, że praktycznie każdy z nielicznymi wyjątkami może przenieść się na inne światy za pomocą prostego w konstrukcji urządzenia zasilanego ziemniakiem. Mało? No to jeszcze pomyślcie, że tych alternatywnych światów jest nieskończona ilość.
Nagle Ziemia Podstawowa musi stawić czoła zupełnie nowym problemom: nagłej emigracji, dewaluacji złota, nowym możliwościom stojącym przed zamachowcami i złodziejami.
Joshua to zwykły człowiek, którego od innych różni właściwie jedna główna cecha - potrafi przekraczać światy bez pomocy żadnego urządzenia. Wyrusza w podróż w towarzystwie sztucznej inteligencji uparcie twierdzącej, że jest reinkarnacją tybetańskiego mechanika. Cel wyprawy: krańce Długiej Ziemi. Jej efekty okazują się zupełnie nieoczekiwane.
Pratchett i Baxter zabierają czytelnika w pasjonującą przygodę, której towarzyszą niebanalne postaci i stary, dobry, pratchettowski humor. "Długa ziemia" stanowi ponadto pewne wyzwanie intelektualne, skłaniając do refleksji nad wachlarzem możliwości rozwoju naszej planety i ogromnych zmian na niej zachodzących, zależnych czasem od bardzo małych czynników. Liczne zagadnienia ewolucyjne i ekologiczne również nie pozostawiają czytelnika obojętnym.
Pozostaje tylko z niecierpliwością czekać na drugą część, co do której powstania zakończenie "Długiej ziemi" nie pozostawia raczej wątpliwości.
Terry Pratchett i książka science-fiction... Początkowo brzmiało to dla mnie dość egzotycznie - wszak Pratchetta znałam tylko z powieści fantasy i Świata Dysku. Drugie nazwisko na okładce wzbudziło podwójną ciekawość - z twórczością Stephena Baxtera nie miałam dotąd do czynienia.
Wyobraźcie sobie, że nagle okazuje się, że oprócz naszej Ziemi istnieją Ziemie alternatywne -...
2013-05-24
"Człowiek Nietoperz" to pierwsza część cyklu o norweskim policjancie Harrym Hole. Niestety przez własne gapiostwo przeczytałam ją dopiero jako piątą - ale tego typu serie kryminalne na szczęście mają to do siebie, że zaburzając kolejność czytania nie traci się z fabuły praktycznie nic poza nielicznymi wątkami obyczajowymi.
W "Człowieku Nietoperzu" Harry Hole przybywa do Sydney, by pomóc australijskiej policji rozwiązać sprawę gwałtu i morderstwa młodej Norweżki. Akcja rozwija się powoli, jak na dobry kryminał przystało - co pozwala dokładnie zapoznać się z bohaterami i szczegółami śledztwa - by w końcu polecieć na łeb na szyję, wciągając czytelnika w zaskakujące zwroty akcji i nagłe rozwoje wydarzeń.
Jo Nesbo udało się stworzyć jeden z lepszych cykli kryminalnych we współczesnej literaturze, wraz z pełnowymiarowym, rozpoznawalnym i dającym się lubić (pomimo wszystkich jego licznych wad) głównym bohaterem. "Człowiek Nietoperz" jako książka otwierająca cykl jest dobra, ale niestety czytając wcześniej kolejne części, rzuciły mi się w oczy pewne niedociągnięcia właściwe często właśnie debiutom. Nie jest to jednak żadną ujmą dla autora, tym bardziej, że z części na część książki o Harrym Hole stają się coraz lepsze.
"Człowiek Nietoperz" to pierwsza część cyklu o norweskim policjancie Harrym Hole. Niestety przez własne gapiostwo przeczytałam ją dopiero jako piątą - ale tego typu serie kryminalne na szczęście mają to do siebie, że zaburzając kolejność czytania nie traci się z fabuły praktycznie nic poza nielicznymi wątkami obyczajowymi.
W "Człowieku Nietoperzu" Harry Hole przybywa do...
2013-05-30
Moje drugie zetknięcie z twórczością Anny Kańtoch mogę śmiało zaliczyć do udanych, ba! przeszło ono moje najśmielsze oczekiwania.
Lunapolis - świat, w którym główna zasada przetrwania brzmi: bądź jak najbardziej doskonały, albo zgiń. Czy raczej - daj się zostawić w tyle. Świat, który jak jaszczurka zrzuca swoją starą skórę, przeskakuje w przyszłość, pozostawiając starość, zgniliznę, brud, choroby i wszelkie niedoskonałości za sobą.
Autorka prowadzi czytelnika przez ukrytą pod płaszczykiem pozornego ideału mroczną i przerażającą rzeczywistość, przeplatając ze sobą losy dwojga mieszkańców Lunapolis oraz przeżycia jedynego ocalałego gwiezdnego rozbitka porzuconego w tym ponurym świecie.
Podczas lektury niemalże na własnej skórze odczuć można tę ciężką, lepką atmosferę kolejnych umierających wersji Lunapolis.
Dawno nie zdarzyło mi się czytać tak dobrej polskiej fantastyki. Po skończeniu książki jestem absolutnie oczarowana stworzonym przez Annę Kańtoch uniwersum i nie mogę doczekać się kupna II tomu.
Moje drugie zetknięcie z twórczością Anny Kańtoch mogę śmiało zaliczyć do udanych, ba! przeszło ono moje najśmielsze oczekiwania.
Lunapolis - świat, w którym główna zasada przetrwania brzmi: bądź jak najbardziej doskonały, albo zgiń. Czy raczej - daj się zostawić w tyle. Świat, który jak jaszczurka zrzuca swoją starą skórę, przeskakuje w przyszłość, pozostawiając starość,...
2013-06-08
Po przeczytaniu trzeciej z kolei książki Anny Kańtoch, mogę ze spokojnym sumieniem stwierdzić, że ta autorka jest moim małym odkryciem roku. Z każdym kolejnym dziełem, z którym się zapoznaję, rośnie mój zachwyt nad jej wyobraźnią i kunsztem literackim.
Ad rem - "Czarne" to tocząca się na kilku płaszczyznach porywająca historia, w której granice między rzeczywistością a prawie-rzeczywistością są zatarte i łatwe do przekroczenia. Wspomnienia mieszają się z teraźniejszością, a główna bohaterka odbywa dwupłaszczyznową podróż w głąb siebie i w stronę źródła swoich fascynacji i lęków. Jakby tego dobrego było mało, wszystko to przedstawione zostaje w niezwykle barwny i plastyczny sposób.
Anna Kańtoch stworzyła książkę zupełnie inną od reszty swojej twórczości, a jednak na swój sposób bardzo "swoją" - po prostu wspaniałą.
Po przeczytaniu trzeciej z kolei książki Anny Kańtoch, mogę ze spokojnym sumieniem stwierdzić, że ta autorka jest moim małym odkryciem roku. Z każdym kolejnym dziełem, z którym się zapoznaję, rośnie mój zachwyt nad jej wyobraźnią i kunsztem literackim.
Ad rem - "Czarne" to tocząca się na kilku płaszczyznach porywająca historia, w której granice między rzeczywistością a...
2013-06-20
Zmarły kilka tygodni temu Iain M. Banks należy do twórców bardzo cenionych w swoim kraju, niestety mało znanych za granicą – w tym w Polsce. Świadczyć o tym może chociażby fakt, że z liczącego dziewięć części cyklu książek o Kulturze, na język polski przetłumaczono zaledwie trzy.
"Wspomnij Phlebasa" stanowi pierwszą z nich. W bliżej nieokreślonej przyszłości, w przestrzeni kosmicznej toczy się wojna pomiędzy Kulturą a Idirianami. Bora Horza Gobuchul jest Metamorfem – jednym z ostatnich przedstawicieli sztucznie stworzonej do celów bojowych rasy, mogącej niemal dowolnie zmieniać swój kształt i fizjologię. Cudem uniknąwszy gównianej (dosłownie) śmierci na planecie Sorpen, otrzymuje misję: odnaleźć zbiegły Umysł (element technologii Kultury) i dostarczyć go Idirianom. Jego szyki zostają jednak pomieszane już na początku, kiedy okręt na którym się znajduje, zostaje zaatakowany przez jednostkę Kultury, a sam Horza przechwycony przez piracki statek kosmiczny. Od tego momentu Banks raczy czytelnika sztampową i niczym nieskrępowaną space operą. Główny bohater zostaje rzucony w wir wydarzeń, których nie powstydziliby się najbardziej kreatywni twórcy literatury przygodowej. Kosmiczni piraci, znajdująca się na zagrożonym zniszczeniem orbitalu wysepka pełna fanatycznych kanibali, międzyplanetarny hazard, strzelanie, lasery, wybuchy jądrowe, pościgi i jeszcze więcej strzelania. Wszystko to niepozbawione również wątków romantycznych..
Ponadto bohaterowie, szczególnie potrafiący zmieniać postać i osobowości Horza, muszą odpowiedzieć sami sobie na uniwersalne pytania o własną tożsamość i zasadność toczonej wojny.
O dziwo cała ta szablonowość nie przeszkadza – jest po prostu elementem przyjemnego czytadła (bynajmniej nie lekkiego – elementy hard s-f momentami odczuwalnie dają mózgowi zajęcie) o wciągającej fabule. Książka ma ogromny, lecz niewykorzystany potencjał, jeśli chodzi o uniwersum Kultury – jej skromne, za to podsycające ciekawość opisy nie wyczerpują w pełni tematu, a dopiero lekko go zarysowują. Być może w kolejnych częściach jest z tym już lepiej, w tej jednak jest to wyraźnie odczuwalny brak.
Za niewątpliwy plus należy uznać niebagatelne poczucie humoru autora, które nadaje postaciom i wydarzeniom wyraźnego charakteru. Również niespodziewane zakończenie jest sporym pozytywnym zaskoczeniem.
"Wspomnij Phlebasa" to książka ciekawa, którą znać warto, ale niekoniecznie trzeba. Nie rzuca na kolana, ale stanowi miły dodatek do samotnego wieczoru lub słodkiego wakacyjnego lenistwa.
Recenzja dostępna również na: http://kapryfolium.pl/?p=5272
Zmarły kilka tygodni temu Iain M. Banks należy do twórców bardzo cenionych w swoim kraju, niestety mało znanych za granicą – w tym w Polsce. Świadczyć o tym może chociażby fakt, że z liczącego dziewięć części cyklu książek o Kulturze, na język polski przetłumaczono zaledwie trzy.
"Wspomnij Phlebasa" stanowi pierwszą z nich. W bliżej nieokreślonej przyszłości, w przestrzeni...
2013-06-21
2013-06-27
2013-07-21
Paweł Matuszek to autor znany głównie ze swoich dokonań publicystycznych – dawniej redaktor naczelny Nowej Fantastyki, a obecnie kwartalnika Fantasy & Science Fiction. Dlatego, mimo że Kamienna Ćma jest jego debiutancką powieścią, oczekiwania co do jej wysokiego poziomu są w pełni uzasadnione. Tym bardziej, że opis fabuły daje przedsmak czegoś naprawdę ciekawego…
Beddeos jest prawdopodobnie ostatnim strażnikiem w świecie zwanym Usimą. Pozbawiony pamięci, tkwi w otoczonej pustkowiem wieży, za jedyne towarzystwo mając Tyfona – robota będącego pomocą domową, obsługą techniczną i przyjacielem w jednym. Czytelnik wkracza w dziwaczny, pełen niezwykłych stworzeń świat, w którym nic nie jest tym, na co wygląda. Co gorsza, rodzaj ludzki znajduje się w stanie agonalnym i nawet nie wiadomo, na straży czego tak naprawdę stoi Beddeos, który sam wciąż zadaje sobie te same pytania o przyczynę swego położenia.
Akcja początkowo ciągnie się jak rozjechany przez walec jamnik – bohater snuje się z kąta w kąt, od czasu do czasu zdarzy się coś, co wywołuje u niego nową falę przemyśleń. Właściwie nie wiadomo, do czego to wszystko zmierza i znużony czytelnik ma ochotę rzucić książkę w kąt i zająć się czymś ciekawszym. W pewnym momencie wydarzenia nabierają jednak tempa i barw, pozwalając choć trochę zaangażować się powieść. Dzieje się to tak niespodziewanie, że wygląda niemal jak gdyby autor nagle całkowicie zmienił koncepcję tego, jak ma wyglądać jego dzieło, albo podjął wątek po długim czasie pozostawiania go odłogiem. Jakiekolwiek jednak przyczyny by za tym nie stały, w rezultacie dalszą część książki da się już czytać – mimo, że nadal pozostaje ona bardzo ciężkostrawna przez filozoficzny przesyt i myślowy chaos.
Nie oznacza to bynajmniej, że jest to powieść słaba – można w niej znaleźć ogrom wątków i pomysłów, które podane w nieco innej formie stanowiłyby prawdziwe perełki. Autorowi należy się również ogromny plus za kreację własnego uniwersum oraz wypełniających je postaci, którym nie można odmówić oryginalności. Opisy świata przedstawionego, a także rozgrywających się w nim wydarzeń są tak plastyczne i pełne treści, że pomimo swej lakoniczności i zdawkowości wywołują żywe emocje i pozwalają odnieść wrażenie bycia ich częścią.
Kamienna Ćma wzbudza mieszane uczucia – brnie się przez nią mozolnie, jest chaotyczna, przekombinowana i przefilozofowana, a jednak wymienione wcześniej pozytywne cechy sprawiają, że trudno byłoby po prostu odłożyć ją w kąt, puścić w zapomnienie. Jeśli więc ktoś jest ciekawy przygód i przemyśleń Beddeosa – radzę zaopatrzyć się w spore zapasy cierpliwości. Pozostaje nadzieja, że ten pierwszy, nieoszlifowany kamień na literackiej ścieżce Pawła Matuszka utoruje drogę kolejnym, lepszym.
Recenzja dostępna również na: http://kapryfolium.pl/?p=5587
Paweł Matuszek to autor znany głównie ze swoich dokonań publicystycznych – dawniej redaktor naczelny Nowej Fantastyki, a obecnie kwartalnika Fantasy & Science Fiction. Dlatego, mimo że Kamienna Ćma jest jego debiutancką powieścią, oczekiwania co do jej wysokiego poziomu są w pełni uzasadnione. Tym bardziej, że opis fabuły daje przedsmak czegoś naprawdę ciekawego…
Beddeos...
2013-08-04
Dzieło o enigmatycznym tytule "Zygzak" to dziewiąta powieść hiszpańskiego pisarza José Carlosa Somozy – uznanego na całym świecie autora, który zasłynął przede wszystkim wydaną w 2000 roku (wydanie polskie – 2003) "Jaskinią filozofów". I choć w żadnych klasyfikacjach gatunkowych dotyczących jego książek nie ma mowy o literaturze fantastycznej, słowami kluczami, które odnoszą się do twórczości Hiszpana i z pewnością zaintrygują każdego miłośnika niezwykłości to „thriller futurystyczny”. Pomimo powtarzającej się łatki, powieści Somozy potrafią zachwycić swoją różnorodnością i obfitością zastosowanych pomysłów, ukazując całe spektrum najdziwniejszych możliwych (zazwyczaj niedalekich) przyszłości: od takiej, w której seryjnych morderców łapią ludzie wyszkoleni w sztuce manipulacji za pomocą dramatów Szekspira, po post-apokaliptyczny świat inspirowany twórczością H.P. Lovecrafta.
W przypadku "Zygzaka" mamy do czynienia z fizyką kwantową, teorią strun i dobrze już znanym pytaniem o możliwość podróży w czasie. Czytelnik zostaje wprowadzony w podstawy fizycznych rozważań już na samym początku, poznawszy Elisę Robledo – młodą panią doktor wykładającą na Uniwersytecie Alighieri w Madrycie. Główna bohaterka z pozoru wydaje się wzorem uporządkowania – prowadzi spokojne, samotne życie, nie zawierając z nikim żadnej bliższej znajomości, odnosi sukcesy zawodowe i ma na koncie liczne osiągnięcia naukowe. Dla współpracowników jest właściwie jedną wielką zagadką – piękna, ale chłodna kobieta, trzymająca wszystkich na dystans. Wszystko to zmienia się roku w ułamku sekundy, kiedy pewnego dnia 2015 zauważa krótką notkę w gazecie. Ogarnięta paniką zwraca się o pomoc do jedynej osoby, którą może nazwać przyjacielem – nieśmiałego, podkochującego się w niej naukowca, Victora Lopery. Kiedy razem uciekają w popłochu przed nieznanym zagrożeniem, usiłuje wyjaśnić mu swoją tajemnicę i przyczynę histerycznego zachowania. Czytelnik zostaje wprowadzony na drugą płaszczyznę powieści – wspomnienia Elisy Robledo, dotyczące projektu badawczego, w którym brała udział dziesięć lat wcześniej, i który zapoczątkował trwający do dnia obecnego horror.
Somoza bawi się konwencją, kreując z pozoru szablonowe postaci (piękna pani naukowiec, zakochany bez wzajemności geek, były żołnierz marines będący ucieleśnieniem męskości) i sytuacje (eksperymenty naukowe w tajnej bazie wojskowej na wyspie pośrodku oceanu, perwersyjny maniakalny morderca, sekretne organizacje szpiegujące obywateli). Ze wszystkich tych elementów typowych dla sensacyjnej pulpy w stylu Kodu da Vinci Hiszpan tworzy nietuzinkową opowieść, która stanowi nie tylko źródło rozrywki na wiele godzin, lecz przede wszystkim wzbudza silne emocje, pozostawiając w umyśle czytelnika mętlik. Ogromną zaletą Zygzaka jest również jego – nomen-omen – realizm. Nie ma tu prostych rozwiązań: podróże w czasie są niemożliwe z fizycznego punktu widzenia, ponieważ stwarzałyby paradoksy, których istnienie nie ma racji bytu – koniec kropka. Człowiek, który przeszedł naprawdę traumatyczne wydarzenia, nie jest w stanie do końca wrócić do normalnego życia, a nieodwzajemniona miłość zazwyczaj pozostaje nieodwzajemniona. Z najgorszej sytuacji nie zawsze jest wyjście i liczenie na happy end jest często bezcelowe. Większość największych odkryć naukowych jest dziełem przypadku, podobnie jak większość tragicznych skutków nieodpowiedniego ich zastosowania. Wszystkie te stwierdzenia są oczywiście truizmami, nie znajdują jednak zastosowania w dużej części literatury popularnej. Somoza jest pod tym względem całkowicie szczery i bezpośredni.
Somoza pod postacią thrillera o wartkiej akcji przemyca typowe dla swojej twórczości treści, które poprzez plastycznie, realistycznie odmalowane portrety psychologiczne obnażają głęboko ukryte i dotąd nieznane aspekty ludzkiej osobowości. Zapewne nie bez znaczenia jest też fakt, że Hiszpan, będący pisarzem z powołania, z zawodu jest psychiatrą, co pozwala mu na wyjątkowo wnikliwy wgląd w głąb ludzkiego umysłu.
Wszystkie te cechy sprawiają, że Zygzak jest przystępny dla przeciętnego miłośnika sensacji, nie pozostawia jednak bardziej wymagającego czytelnika z poczuciem niedosytu. Czasu poświęconego na lekturę tego ocierającego się o science-fiction dzieła nie sposób uznać za zmarnowany.
Recenzja dostępna również na:http://kapryfolium.pl/literatura/jose-carlos-somoza-zygzak/
Dzieło o enigmatycznym tytule "Zygzak" to dziewiąta powieść hiszpańskiego pisarza José Carlosa Somozy – uznanego na całym świecie autora, który zasłynął przede wszystkim wydaną w 2000 roku (wydanie polskie – 2003) "Jaskinią filozofów". I choć w żadnych klasyfikacjach gatunkowych dotyczących jego książek nie ma mowy o literaturze fantastycznej, słowami kluczami, które...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to