-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2023-04-12
2023-04-04
Ciężka mi będzie cos napisać, bo absolutnie nic nowego nie mam do powiedzenia o tym tomie oprócz tego, co powiedziałem o poprzednich. Bitwa w labiryncie to druga najgorsza część serii. Chyba największą jej zaletą jest lekkość pozwalająca na szybkie przebicie się przez powieść. Oprócz wątku poboczne Nico i Luca, które są całkiem ciekawe choć nie mają zbyt wiele miejsca w zasadzie nie wiele umiem wymienić plusów. Mam wrażenie, że książka powstała głównie by jakoś doprowadzić do finału nawet jeśli nie za bardzo Riordan miał pomysł jak go wprowadzić.
Głowni bohaterowie są nie ciekawi, nie rozwijają się, stoją cały czas w tym samym miejscu i nie mają absolutnie żadnych wątków. Nuda zero czegokolwiek.
Swiatotwórczo nieustannie nic ciekawego trzeba mieć bardzo dobry pomysł by bogowie grecy nie wydawały się oklepane. W tym przypadku są. Narracją ciągle ssie.
Nie ma o czym więcej pisać. Słabizna.
Ciężka mi będzie cos napisać, bo absolutnie nic nowego nie mam do powiedzenia o tym tomie oprócz tego, co powiedziałem o poprzednich. Bitwa w labiryncie to druga najgorsza część serii. Chyba największą jej zaletą jest lekkość pozwalająca na szybkie przebicie się przez powieść. Oprócz wątku poboczne Nico i Luca, które są całkiem ciekawe choć nie mają zbyt wiele miejsca w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-04-02
Ja w sumie bardzo lubię Terrego Pracheta gdy skupia się na historii i nie przedobrza z dowcipami oraz mam naprawdę udaną relację z Gaimanem. Ich współpraca z jednej strony wydawała mi się imponująca z drugiej strony niepokoiło mnie, że wielce charekterystyczny styl któregoś z panów może zjeść pióro współpracownika albo nie będzie czuć wogóle zadnego autora lub przerodzi się to w jeden wielki dowcip. Niestety miałem rację Dobry omen wydobywa z pisarzy ich najgorsze cechy tworząc książkę wręcz nieznosną do czytania. Autentycznie cierpiałem próbując dobrnąć do końca.
Przede wszystkim naprawdę mało czuć styl Gaimana. Ksiazke czyta się jak coś w całości stworzonego przez Pracheta jedynie z drobnym sznytem twórcy koraliny. Znika gdzie między kolejnymi zdaniami jakby było go coraz mniej. Jeśli się pojawia to w basniowej konwencji, w której go nie trawie. Wyłącza ona emocje i każe przygląda się bohaterom jak zza szyby. Tak czy siak nie wiele go w powieści uświadczymy trochę jakby dopisano go na okładce by pozwolić mu się wybić. Teoria ma całkiem sporo sensu, bo to jego debiut. Pracheta totalnie przejmuje panowanie nad projektem. Mamy typowy humor dla rodziciela świata dysku, charekterystyczne przypisy i historie szczególnie przypominającą jego pierwsze nieznośne powieści. Fabuła w pewnym momencie po prostu traci jakikolwiek związek przyczynowo skutkowy zamieniając się po prostu w pole do opowiadania kolejnych kawałów. Ten sposób narracji przyprawia mnie o ból głowy oraz przebodzcowanie. W pewnym momencie zacząłem czytać od początku, bo może coś przeoczyłem i nadal całkowicie zrozumiałem tylko pierwsze 100 kartek potem już jedynie krzyk, wrzask, szal zmysłów.
Najgorsze jest to, że powieść przez pierwsze 100 stron zapowiadał się całkiem obiecująco. Boahateoriwe wydawali się ciekawi sam pomysł intrygujący i nagle bum wszystko zaczyna przypominać próbę oddania na papierze posiadania ADHD. Postacie silnie zaznaczone na początku znikają gdzieś na 4 planie poajiwaja się nowe epizodyczne wprowadzone jedynie by można było dać więcej śmiesznych scenek.
Generalnie czyta się Dobry omen jak jeden wielki wygłup. Świetną zabawę przy pisaniu dla twórców i niezwykle męczącą przeprawę chyba dla kazdego czytelnika nie będącego wśród fanbasu Monthy Phytona fantastyki. Znowu nie tknę go przez następny rok Gaimanowi pewnie dam następne szanse jakoś niedługo aż tak mnie nie uraził. Odradzam odradzam i jeszcze raz odradzam.
Ja w sumie bardzo lubię Terrego Pracheta gdy skupia się na historii i nie przedobrza z dowcipami oraz mam naprawdę udaną relację z Gaimanem. Ich współpraca z jednej strony wydawała mi się imponująca z drugiej strony niepokoiło mnie, że wielce charekterystyczny styl któregoś z panów może zjeść pióro współpracownika albo nie będzie czuć wogóle zadnego autora lub przerodzi się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-03-26
Okej jest nieco lepiej znaczy bez przesady tylko tak trochę. Klątwa Tytana zmienia nieco położenia naszych bohaterów stawiających ich bardziej w rolach opiekunów niż podopiecznych obozu jak miało miejsce wcześniej. Pojawia się w związku z tym kilka nawet ciekawych wątków.
Jasne postacie bardzo się nie zmieniają nadal mają może jedną cechę i łudząca przypominają schemat każdej serii dla młodzieży lecz przynajmniej pojawiają się ślady jakiś potencjalnie ciekawych wyzwań jakie stawiane są ich charakterom. Element konfliktu obozwiczów i łowczyń został jak zwykle nie wykorzystany, ale przynajmniej miał potencjał na coś ciekawego, co jest jednak sporym progresem w porównaniu z Morzem Potworów.
Narracja tradycyjnje nuży na plus czyta się bardzo szybko.
Jest lepiej ciągle Percy Jacksonowi daleko do bycia książką udaną.
Okej jest nieco lepiej znaczy bez przesady tylko tak trochę. Klątwa Tytana zmienia nieco położenia naszych bohaterów stawiających ich bardziej w rolach opiekunów niż podopiecznych obozu jak miało miejsce wcześniej. Pojawia się w związku z tym kilka nawet ciekawych wątków.
Jasne postacie bardzo się nie zmieniają nadal mają może jedną cechę i łudząca przypominają schemat...
2023-03-19
Nie, nie, jeszcze raz nie. Czytałem w dzieciństwie i nie została we mnie nawet odrobinka nostalgi każącą dać mu ciut wyższą ocenę.
Pierwszy tom powtarza chyba wszystkie schematy Potterowskie mieszając je z Gaimanem można narzekać na brak oryginalności, ale przynajmniej były tam wątki. W morzu potworów z bohaterami nie dzieje się nic po prostu wyruszają na przygodę znowu i nie lubią Tynsona, a potem zmieniają zdanie. Może miało by to potencjał gdyby nie znikł on w 1/3 książki i się nie pojawił dopiero na końcu przez, co nie możemy nawet jakoś specjalnie przypatrzec się przemianom spojrzenia innych na niego. Innych pomysłów za bardzo nie ma. Generalnie lipa.
Powieści nie wystarcza nawet mocne inspirowanie się innymi dziełami. Sama kopiuje praktycznie całą treść złodzieja piorunów. Mamy zupełnie taki sam schemat jak wcześniej.
Książka nadal jest pisana śmiertelnie nudną narracją pierwszosobową, której jedyna zaletą jest możliwość szybkiego przedziercia się przez strony.
Jedyne, co mi zostaje to liczyć na poprawę. Może trzecia część podnosi poprzeczkę.
Nie, nie, jeszcze raz nie. Czytałem w dzieciństwie i nie została we mnie nawet odrobinka nostalgi każącą dać mu ciut wyższą ocenę.
Pierwszy tom powtarza chyba wszystkie schematy Potterowskie mieszając je z Gaimanem można narzekać na brak oryginalności, ale przynajmniej były tam wątki. W morzu potworów z bohaterami nie dzieje się nic po prostu wyruszają na przygodę znowu i...
2023-03-10
Wylało tych post Potterowych serii w latach 2000 jak grzybów po deszczu jednych lepszych drugich gorszych. Percy Jackson należy niestety do tej drugiej grupy. Jakbym miał do czegoś porównać to to takie połączenie Harrego z Amerykanskimi Bogami Gaimana (złodziej pioruna jest z 2005 jakby ktoś miał jakieś wątpliwości co do inspiracji). Właściwie powielono wszystkie elementy tego typu literatury tylko zamiast czarodziejów mamy świat Greckich Bogow. Postacie realizują pewne schematy, które muszą spełnić odpowiadające oczywiście bohaterom książki Rowling. Jeśli chodzi o swiatotwróstwo elementów przypominających powieści z świata magii jest sporo, a resztę zajmują inspiracje przywołujące słabsze i mniej ciekawe uniwersum Gaimana.
Narracja jest pierwszoosobowa i niezwykle nudna w każdej takiej opowieści wygląda ona mniej więcej tak samo. Tutaj oczywiście nie wypada ona lepiej. Bohater czasem rzuci żartem i to jakby tyle z atrakcji zbyt wielkiego bogactwa nie uświadczycie.
Prawdę mówiąc mam trochę problem z oceną. Wsyzstko, co tu jest przywodzi mi w pamięci już jakieś istniejące unwierusm i jego schematy jednak z drugiej strony cały czas lepsza taka zrzynkowa realizacja wątków niż ich brak. Także chyba powninem to bardzo ochrzanić z drugiej strony za dzieciaka lubiłem i czyta się lekko i w miarę bez boleśnie. Niby szajs, ale chyba nie mam serca aż tak mocno po nim jechać.
Wylało tych post Potterowych serii w latach 2000 jak grzybów po deszczu jednych lepszych drugich gorszych. Percy Jackson należy niestety do tej drugiej grupy. Jakbym miał do czegoś porównać to to takie połączenie Harrego z Amerykanskimi Bogami Gaimana (złodziej pioruna jest z 2005 jakby ktoś miał jakieś wątpliwości co do inspiracji). Właściwie powielono wszystkie elementy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-01-20
Po Amerykańskich Bogach szybko zabrałem się za następną powieść Gaimana. Niestety Gwiezdnemu pyłowi daleko do szczytowego osiągnięcia pisarza bliżej mu już do Koraliny. Podobnie jak w tamtej książce mamy tu wiele może nawet więcej ciekawych pomysłów i konceptów jednak nie potrafiących się złożyć w ciekawszą opowieść. Choć na początku wydaje się, że świat przedstawiony jest dość nudny to potem pojawiają się ciekawe elementy z murem, rymowankami oraz żywą gwiazdą na czele.
Niestety książka sama siebie łapie w pułapkę w swojej konwencji. Całość jest utrzymana w klimacie baśni bez żadnego przetwarzania tego motywu więc ma absolutnie wszystkie wady takiej narracji. Postacie nie mają przez to w ogóle charakteru i całość śledzi się dość męcząco. Jednocześnie wszystko inne wypada tutaj okej więc po prostu nie jest to to czego ja szukam w literaturze, ale jeśli lubicie baśnie w takim klasycznym wydaniu to myślę, że wam się spodoba. Generalnie no lubię tego Gaimana nawet jak nie pisze dla mnie to robi to w naprawdę kreatywny sposób. Utwór ma bardzo ciekawe przesłanie generalnie naprawdę sporo włożono w niego serca jeżeli brzmi jak coś dla was nie zawiedziecie się raczej.
Po Amerykańskich Bogach szybko zabrałem się za następną powieść Gaimana. Niestety Gwiezdnemu pyłowi daleko do szczytowego osiągnięcia pisarza bliżej mu już do Koraliny. Podobnie jak w tamtej książce mamy tu wiele może nawet więcej ciekawych pomysłów i konceptów jednak nie potrafiących się złożyć w ciekawszą opowieść. Choć na początku wydaje się, że świat przedstawiony jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-01-08
Na początek zaznaczę, że nie czytałem żadnej z wcześniejszych książek Gaimana wydanych przed tą powieścią natomiast słyszałem o wielu podobieństwach z poprzednikami. Nie dam rady ich wychwycić więc moja recenzja skupi się na samych Amerykańskich Bogach.
Ciężko mówić o tym utworze bez spoilerów jednocześnie mogą one moim zdaniem dość mocno zepsuć zabawę. Staram się więc pisać bardzo ogólnie. Autorowi bowiem udało się wytworzyć bardzo ciekawe lore świata, które z przyjemnością odkrywa się z strony na stronę. Na początku nie za bardzo wiadomo, o co chodzi stopniowo uniwersum zaczyna nam się składać w jeden z fajniej wykreowanych fantastycznych światów 21 wieku.
Podobnie stopniowo odkrywa się przed nami intryga i choć na początku wydaje się ona nieco sztampowa to czym dalej w las tym coraz bardziej satysfakcjonująco się rozwiązuje. Jest klika wątków niezbyt dokończonych i trochę niedopracowanych, ale są mniejsze i niezbyt istotne.
Solidność tej pozycji dopełniają postacie. Zarówno nasz główny bohater mający bardzo fajnie zarysowane motywacje i ciekawą tajemniczą przeszłość oraz bardzo stoicką postawę wypada świetnie jak i drugi plan składający się z wielu barwnych bogów choć czasami wydaje mi się wprowadzanych tylko dla fanu bez większej istotności dla fabuły.
Bardzo polubiłem się przez tą książkę z Gaimanem i na pewno przeczytam więcej jego rzeczy prawdopodobnie dużo szybciej niż chciałem to zrobić.
Na początek zaznaczę, że nie czytałem żadnej z wcześniejszych książek Gaimana wydanych przed tą powieścią natomiast słyszałem o wielu podobieństwach z poprzednikami. Nie dam rady ich wychwycić więc moja recenzja skupi się na samych Amerykańskich Bogach.
Ciężko mówić o tym utworze bez spoilerów jednocześnie mogą one moim zdaniem dość mocno zepsuć zabawę. Staram się więc...
2022-09-23
Hobbit to jedna z książek, które kojarzą mi się z dzieciństwem i zaraziły mnie miłością do czytania. W moim sercu zajmowała dość szczególne miejsce i trochę bałem się do niej wrócić. Być może pozostawienie debiutu Tolkiena w mojej pamięci w idealizowanej wersji było lepszym pomysłem jednak jakoś specjalnie nie żałuję bo Hobbit po mimo rozczarowania to cały czas niezła ksiazka.
Przede wszystkim postać Bilba jest dobrze napisana dzięki czemu śledzi się historie z zangazowaniem. Podróż odbywająca się w powieści jest po to by przeszedł on jakąś drogę jako osoba. Wszyło naprawdę uroczo i chyba najaśniej świeci ze wszystkich zalet opowiesci. Bohaterowie drugo i trzecioplanowi niestety nie są już tak dobrze skonstruowani. Jasne Gandalf to fajna postać, ale reszta drużyny nie za bardzo ma jakiś charakter może jeszcze Thorin lecz też nie zbyt dobrze go rozwinięto i jego przemiana wyskakuje z nikąd wypadając średnio.
Podczas czytania zdziwiła mnie nieco budowa świata. Tolkien dopiero się uczył i choć wiele pomysłów wypada super to trochę jakby umieszczał różne rasy i lokacje w losowy sposób nie planował dalszego rozwoju uniwersum. Nie mam pojęcia czy w tym momencie już myślał o kontunacji projektu srodziemie podczas czytania nie wyczułem takiego zamiaru. Przez, co momentami ojcicowi Fantastyka zdarza się rzucać w nas konkretnymi gatunkami potworów trochę bez ładu i składu.
Nie wiele więcej mogę powiedzieć o bardzo prostym całkiem przyjemnym tytule bez jakiś większych niespodzianek. Mnóstwo czystej radości z przygody pomimo wielu wad i ograniczeń. W sumie fajnie było wrócić. Przypomniało mi się nieco dzieciństwo gdy z wybiegami na twarzy przemierzałem z krasnoludami mroczne pieczary, gęste lasy i strome góry.
Hobbit to jedna z książek, które kojarzą mi się z dzieciństwem i zaraziły mnie miłością do czytania. W moim sercu zajmowała dość szczególne miejsce i trochę bałem się do niej wrócić. Być może pozostawienie debiutu Tolkiena w mojej pamięci w idealizowanej wersji było lepszym pomysłem jednak jakoś specjalnie nie żałuję bo Hobbit po mimo rozczarowania to cały czas niezła...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-09-20
Za lekturę Iliady zabrałem się bardziej z obowiązku zapoznania się z kolebką kultury Europejskiej niż z czystej chęci. Spodziewałem się topornego tekstu pozbawionego sensownego szkieletu fabularnego oraz postaci skupiającego się na epickich opisach bitew. Zdziwiłem się więc dość mocno gdy okazało się, że dzielo Homera nie jest aż tak wymagające jak mi się wydawało i naprawdę miałem ochotę je doczytać do końca.
Najsłynniejszy antyczny pisarz biorąc się za pracę z mitem świetnie podszedł do tematu nie próbując przenieść go w całości, a raczej skupić się na pewnym dramatycznym jego aspekcie. Przez to epopeja mimo epickich wydarzeń skupia się na bardzo kameralnej konfrontacji Achillesa z Hektorem i wokół tych dwóch postaci kręci się cała fabuła.
Bohaterowie ci są świetnie wykreowani jest to ogromny sukces tekstu dzięki czemu czyta się go tak dobrze. Obaj panowie są świetnie zbudowani, a ścieżki które przechodzą będą przez lata wracały nam w jakiejś formie w popkulturze. Nie są oni jednak statycznymi archetypami, ale rzeczywiście realnymi ludźmi z krwi i kości. Ich los nie pozostaje nam obojętny przez ani jedna stronę.
A stron tych Iliada ma sporo i za każdym razem gdy trochę gubią one główny wątek gniewu Achillesa zaczynają lekko nużyć. Zwłaszcza wtedy gdy czytamy wielkie opisy bitew jasne świetnie wykonane lecz bez ludzkiego czynnika szybko męczące.
Na szczęście w tych momentach wchodzi bardzo fajne światotwórstwo. Jasne większość tych zabiegow to po prostu elementy ówczesnych greckich wierzeń. Nie moge jednak przestać myśleć o tym jak Homer to fajnie ograł, a być może zrobił to przez przypadek choć mi osobiście na przypadek to je wygląda. Elementy gdzie autor jawnie zdradza nam, że wszystkie wydarzenia dziejące się w fabule są zainicjowane przez Bogow i tylko od nich wszystko zależy mógłby spokojnie pogrążyć całą dramaturgię. Tak się nie dzieje gdyż w świecie Iliady ludzie zdają sobie z tego sprawę i możemy podziwac ich postawy wobec ich świadomości bycia zwykłymi pionkami w grze większych od siebie. To bardzo ciekawy motyw najlepsze książki fantasy nie dosięgają często tak ciekawego obrazu swojego świata.
Iliada być może nie jest najbardziej fascynującym utworem literackim w historii. Nie sposób mi się jednak przestać zachwycać tym jak bardzo wpłynęła na literaturę jako medium. Jak wpłynęła na fantasy, powieść wojenna na wszystkie gatunki właściwe. Dodatkowo tekst trzyma się bardzo dobrze do tego momentu. Od razu mówię nie będzie łatwo aczkolwiek polecam z czystym sercem spróbować bo warto.
Za lekturę Iliady zabrałem się bardziej z obowiązku zapoznania się z kolebką kultury Europejskiej niż z czystej chęci. Spodziewałem się topornego tekstu pozbawionego sensownego szkieletu fabularnego oraz postaci skupiającego się na epickich opisach bitew. Zdziwiłem się więc dość mocno gdy okazało się, że dzielo Homera nie jest aż tak wymagające jak mi się wydawało i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-09-06
Współcześni Polacy nie za bardzo potrafią pisać dla dzieci. W dobie po Harrym Poterrowej nie wielu twórców umiejętnie zajmuje się ta trudną sztuką. Nie znaczy to, że nie próbują. Autorów zaczynających swoją przygodę z literaturą dziecięca mamy u nas dostatek niestety zwykle nie idzie im to zbyt dobrze. Ich prozę czyta się tak jakby przegapili jakiś etap rozwoju gatunku. Marcin Szczygielski jest dobrym przykładem tego zjawiska. W pewnym momencie zaczął pisać powieści dla dzieci z dużym chyba sukcesem wygrywając konkursy, trafiając do kanonu lektur (tak mi się przynajmniej wydaje omiwenia jego ksiazek są na stronach typu odrabiamy.pl). Mam jednak wrażenie, że po taki czarny młyn dzieci raczej nie sięgną chętnie, a o to chodzi chyba organizacja promująca tekst typu czytamy dzieciom. Co gorsza zanudzą one nie tylko maluchy lecz też ich rodziców i wszystkich innych czytelników.
Podstawowa rzecz potrzebna by jakikolwiek utwór dla młodszego czytelnika działal to umiejętne naśladowanie rozumowania dziecka, jego sposobu mówienia, patrzenia na świat. Tutaj położono to całkowicie dzieci nie mówią jak dzieci w dialogach tylko jak scenariuszowe klisze. Narracja brzmi jak typowa leniwa pierwszosobowa narracja stosowana w każdej leniwiej twórczości nie ma zbyt wiele z młodego człowieka.
Być może byłoby pod tym względem nieco lepiej gdyby autor pokusił się o napisanie jakiś ciekawych postaci. Skoro o tym pisze oczywiście nie zrobił tego. Jasne nasz główny bohater ma jakiś sztampowy story arc jak pewnie z dwie ważniejsze postacie tylko nic z tego nie wynika nadal nie wiele wiemy o postaciach zwykle mają z jedną linijkę tekstu, która można podsumować ich charakter. Nawet linie fabularne gdy są potencjalnie ciekawe gdzieś się urwyaja nie są właściwie zakończone czy podbudowane.
A kilka pomysłów czy na wątek czy na koncept opowieści tu jest. Choćby motyw z krytyka konsupcjonizmu jest ciekawy, ale można go wogóle nie zauważyć, bo tylko trochę go napąknieto i urwano gdy można było rozwinąć. Mamy postać chorą prawdopodbnie na Autyzm intersujacy element zamiast go wykorzystać autor pozwala sobie za jego pomocą przepisać kilka pomysłów Kinga. Właśnie ciągle pojawiają się tu jakieś nawiązania do popkultury wypadają żenującą jakby próbowano nam powiedzieć patrzcie znam to trochę nawet jest podobne do mojej powiesić.
Nie polecam szkoda waszego czasu czasu waszych dzieci na tak bardzo bez serca, sztampową i nie dzisejszą książkę (ciekawy jestem dlaczego dzieje się to w takim bezkresie czasowym przypominającym lata 90 może wczesne dwutysięczne chyba po prostu ułatwiło to wiele rzeczy Szczygielskiemu). Jeszcze jedna sprawa Czarny Młyn nawet nie jest horrorem bywa dziwny (tą psychodelicznością koleżanka mnie nim zainteresowała), ale nie ma tego zbyt dużo, co też rozczarowuje.
Współcześni Polacy nie za bardzo potrafią pisać dla dzieci. W dobie po Harrym Poterrowej nie wielu twórców umiejętnie zajmuje się ta trudną sztuką. Nie znaczy to, że nie próbują. Autorów zaczynających swoją przygodę z literaturą dziecięca mamy u nas dostatek niestety zwykle nie idzie im to zbyt dobrze. Ich prozę czyta się tak jakby przegapili jakiś etap rozwoju gatunku....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-05-31
Bardzo nietypowo dla twórczości Lovecrafta opowiadanie. Przede wszystkim, dlatego, że ma to więcej wspólnego z fantasy niż z horrorem. Tekst chyba nie jest częścią mitologii Cithulu. Mamy tu charekterystyczny język, który zwykle służy do budowania grozy dodaje sporo mroku i tajemnicy. Tylko tak naprawdę nie ma tu zbyt wiele rzeczywiście strasznych elementów.
Same opowiadanie wogóle ciężko opisać nasz główny bohater właściwie nie wiadomo kim jest, dlaczego nagle zmienia się jego położenie. Z jednej strony przypomina takiego typowego alchemik pustelnika żyjącego w szafie, ale nie ma on żadnych złych zamiarów ani nie walczy z żadną obsesją. Nie wiadomo nawet jakim jest bytem do końca w połączenie z rasami z typowego fantasy jakie tu występują ciężko zrozumieć na jakiej podstawie działa lore tego opowiadania. Duża część tekstu zajmują opisy gwiazd na niebie. Następnie autor informuje nas o nadchodzącej wojnie potem główną postać męczą dziwne sny. Mamy tu rzeczy ważne dla motywu krainy snów będącej się co jakiś czas później pojawiać.
Jeden z gorszych Lovecraftów nie za bardzo wiadomo, o co tu chodzi, czym tekst miał być. Prawdopodbnie jedno z najdziwniejszych tworów autora.
Bardzo nietypowo dla twórczości Lovecrafta opowiadanie. Przede wszystkim, dlatego, że ma to więcej wspólnego z fantasy niż z horrorem. Tekst chyba nie jest częścią mitologii Cithulu. Mamy tu charekterystyczny język, który zwykle służy do budowania grozy dodaje sporo mroku i tajemnicy. Tylko tak naprawdę nie ma tu zbyt wiele rzeczywiście strasznych elementów.
Same...
2022-07-19
Moje pierwsze spotkanie z Koraliną nastąpiło gdy miałem jakieś 5 moze 6 lat i zobaczyłem reklamę ekranizacji na Cartoon Network czy innym kanale z bajkami. Zrobiła na mnie wtedy ogromne wrażenie koncepcja horroru dla dzieci. Rodzice nigdy mi nie pozwolili tego filmu obejrzeć może to dobrze bo mogło to być dla kilku latka potencjalnie traumatyczne. Został mi on jednak w pamięci na lata.
Potem dowiedziałem się, że film ten oparty jest o książkę napisaną przez Niela Gaimana odpowiedzialnego za sporo komksowo-powiesciowych projektów, którymi byłem zainteresowany. Po pewnym czasie postanowiłem sprawdzić ten tekst, bo po tych wszystkich latach nadal wydawał mi się interesujący. Niestety trochę się rozczarowalem i mam teorie, że filmowa wersja, której do tej pory nie zobaczyłem przebiła popularnością i jakością oryginał.
Gaiman wpadł na bardzo ciekawy koncept stworzenia lustrzanego odbicia naszego świata w mrocznej wersji odbicia lustrzanego wydjący się na pierwszy rzut oka dużo bardziej fascynujący niż prawdziwy Ciekawie wypada zestawienie tego z pragnieniami Koraliny o tym by rodzice poświęcali jej więcej czasu, który chce jej dawać druga matka zaa tajemniczych drzwi. Pomysł jest naprawdę dobry niestety autor nie potrafi go do końca wykorzystać trochę go realizuje trochę nie. W pewnym momencie straszne elementy występujące w drugim domu wydawały mi się jakimiś symbolami mającymi za sobą jakiś większy przekaz, ale nie są one kompletnie randomowe.
Wydziwek i morał historii z jednej strony całkiem fajnie nadaje jej tonu. Prawdę mówiąc mam z nim jednak trochę problem z jednej strony chodzi bardziej o to by bohaterka doceniła tego, co nie doceniała w swoim życiu chociaż w paru momentach zaczna to śmierdzieć takim ciesz się tym, co masz nawet jak rodzice cie źle traktują masz być wdzięczna. Niby nie o to chodzi, ale niesmak pozostaje.
Sama intryga momentami gubi tępo i zdarza jej się przynudzać. Brakuje tu trochę emocji. Za to gdy robi się strasznie to robi się naprawdę strasznie. Są tu fragmenty działające pod tym względem lepiej niż nie jeden horror. Być może za mocne jak na coś kierowanego do dzieci. Z drugiej strony tekst napisany jest dość infantymnie tak jak zwykle pisze się literaturę dziecięco raczej bez polotu, dzięki temu trochę robi się z tego twór dla nikogo oprócz rzeszy fanów Tima Burtona (przecież gotyckiego, magicznego klimatu również tu sporo).
Koralina jednocześnie mając masę świetnych pomysłów nie do końca potrafi je do końca rozwinąć. Rozczarowalem się choć nie jest jakoś szczególnie zła.
Moje pierwsze spotkanie z Koraliną nastąpiło gdy miałem jakieś 5 moze 6 lat i zobaczyłem reklamę ekranizacji na Cartoon Network czy innym kanale z bajkami. Zrobiła na mnie wtedy ogromne wrażenie koncepcja horroru dla dzieci. Rodzice nigdy mi nie pozwolili tego filmu obejrzeć może to dobrze bo mogło to być dla kilku latka potencjalnie traumatyczne. Został mi on jednak w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017
Sapkowski wrzucił do kotła dobre i złe pomysły, ale żadnego specjalnie nie rozwinoł co w efekcie przyniosło książke o niczym.
Sapkowski wrzucił do kotła dobre i złe pomysły, ale żadnego specjalnie nie rozwinoł co w efekcie przyniosło książke o niczym.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017
Przywiozłem ze sobą z Bieszczad i zakochałem się w tych cudownych ilustracjach, czytając ma się wrażenie że zaraz jakiś stworek albo dużych rozmiarów stwór wylezie z krzaków przed twoim domem.
Przywiozłem ze sobą z Bieszczad i zakochałem się w tych cudownych ilustracjach, czytając ma się wrażenie że zaraz jakiś stworek albo dużych rozmiarów stwór wylezie z krzaków przed twoim domem.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017
Prachet przedstawia nam w tej książce tytułowy Świat Dysku, zasypuje nas żartami, aluzjami, nawiązaniami zapominając przy tym o opowiedzeniu jakiejś ciekawej histori. Myśle że teraz, jak polubiłem się z tym autorem przy następnych tomach serii powinienem kiedyś wrócić do tych pierwszych części.
Prachet przedstawia nam w tej książce tytułowy Świat Dysku, zasypuje nas żartami, aluzjami, nawiązaniami zapominając przy tym o opowiedzeniu jakiejś ciekawej histori. Myśle że teraz, jak polubiłem się z tym autorem przy następnych tomach serii powinienem kiedyś wrócić do tych pierwszych części.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017
Ekspozycji ciąg dalszy, wszystkie zarzuty do pierwszego tomu przenosze tutaj bo mi się nie chce powtarzać.
Ekspozycji ciąg dalszy, wszystkie zarzuty do pierwszego tomu przenosze tutaj bo mi się nie chce powtarzać.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-08-15
Przeczytałem drugi raz i przeczytam na pewno kolejny, to jest tak mądra książka z tak inteligentnym podejściem do tematu przemijania, jednocześnie będąc naprawde zabawną, fajnie bawi się tym oklepanym motywem ucznia i mistrza. Nie moge się doczekać kiedy zabiore się za następne książki z tej serii.
Przeczytałem drugi raz i przeczytam na pewno kolejny, to jest tak mądra książka z tak inteligentnym podejściem do tematu przemijania, jednocześnie będąc naprawde zabawną, fajnie bawi się tym oklepanym motywem ucznia i mistrza. Nie moge się doczekać kiedy zabiore się za następne książki z tej serii.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-10-02
Kolejne spotkanie z dyskiem, tym razem niestety trochę rozczarowujące. To, co rzuciło mi się pierwsze w oczy to dość mała ilość żartów, było parę niezłych, ale mimo wszystko brakowało mi ich, szczególnie że fabuła nie należy do najciekawszych, na plus nawiązania do Czarnoksiężnika z Archipelagu, ale niestety historia jest mocno rozciągnięta i dość nużąca. Prachet po raz pierwszy w serii, porusza jakiś współczesny problem i wychodzi to dość średnio, polega to głównie na tym, że postacie męskie mówią tu jakieś absurdalne teksty, a kobieta to tego nie może, tamtego też i okazuje się, że jednak może, no cóż dobre i to niektórzy cały czas mają z tym problem. Mam takie wrażenie, że Prachet nadal próbował na tym etapie różnych rzeczy i ta książka jest takim eksperymentem, bo następny w kolejności Mort wyszedł mu super.
Kolejne spotkanie z dyskiem, tym razem niestety trochę rozczarowujące. To, co rzuciło mi się pierwsze w oczy to dość mała ilość żartów, było parę niezłych, ale mimo wszystko brakowało mi ich, szczególnie że fabuła nie należy do najciekawszych, na plus nawiązania do Czarnoksiężnika z Archipelagu, ale niestety historia jest mocno rozciągnięta i dość nużąca. Prachet po raz...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-10-31
Sięgnąłem po filmie, który choć mi się nie podobał to zaintrygował mnie paroma wątkami, liczyłem, że książka je rozwinie. Niestety dostałem to samo co w filmie, dość nieciekawą historie, nie prowadzącą w żadne interesujące rejony z postaciami na jedną nute. Powieść ratują trochę refleksje głównego bohatera, które czytało mi się całkiem przyjemnie.
Sięgnąłem po filmie, który choć mi się nie podobał to zaintrygował mnie paroma wątkami, liczyłem, że książka je rozwinie. Niestety dostałem to samo co w filmie, dość nieciekawą historie, nie prowadzącą w żadne interesujące rejony z postaciami na jedną nute. Powieść ratują trochę refleksje głównego bohatera, które czytało mi się całkiem przyjemnie.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kurcze blaszka nie spodziewałem się takiego progresu w ostatnim tomie Percyego. Nadal nie jest to zdecydowanie intersująca mnie seria, ale znacznie więcej ciekawych rzeczy można znalesc niż w poprzednikach. Chyba najlepsza książka od czasów Złodzieja Piorunow.
Przede wszystkim każda postać ma tutaj w miarę sensowną prosta rzecz, której się uczy. Jasne razi ta Potterowa schamtyczność, ale w takiej bitwie w labryncie nie było żadnych wątków bohaterów. Czasu starczyło nawet dla Villana. Mała rzecz a cieszy. Ostatni olimpijczyk całkiem fajnie zamyka też wszystkie podjęte tematy serii przez, co całość jest niezwykle spójna
Swiatotwórczo i pisarsko nadal straszna nuda pisałem o tym już tyle razy nie będę się powtarzał.
Generalnie gdyby nie powtarzalność pod względem innych serii może by była gwiazdka wyżej.
Kurcze blaszka nie spodziewałem się takiego progresu w ostatnim tomie Percyego. Nadal nie jest to zdecydowanie intersująca mnie seria, ale znacznie więcej ciekawych rzeczy można znalesc niż w poprzednikach. Chyba najlepsza książka od czasów Złodzieja Piorunow.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPrzede wszystkim każda postać ma tutaj w miarę sensowną prosta rzecz, której się uczy. Jasne razi ta Potterowa...