-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika
Celaena Sardothien do tej pory traciła wszystkich, na których jej zależało. Najpierw w okrutny sposób zginęli jej rodzice, potem jej ukochanego Sama spotkał podobny los, aż w końcu życie poświęciła jej przyjaciółka Nahemia, żeby Celaena mogła odkryć swoje dziedzictwo...
Ale to koniec. Królewska Obrończyni zniknęła już na zawsze. Teraz Aelin Ogniste Serce, królowa podbitego przez Adarlan Terrasenu postanawia zemścić się na wszystkich, którzy skrzywdzili ją i jej bliskich. W tym celu powraca do Adarlanu, żeby uwolnić magię, odzyskać tron i uchronić tych, którzy jej pozostali. Niestety to zadanie wcale nie jest takie łatwe, zwłaszcza, że teraz dziewczyna nie może już władać ogniem. Na szczęście z pomocą przybywają jej wierni towarzysze - kuzyn Aedion, Chaol, Lysandra i oczywiście waleczny wojownik Fae, Rowan, do którego z każdym dniem dziewczyna żywi coraz mocniejsze uczucia...
Ostatni raz czytałam książkę Sarah J. Maas jakoś w czerwcu ubiegłego roku i oczywiście miałam w planach sięgnąć po kolejny tom, ale niestety później zupełnie o tym zapomniałam. Wszystko zmieniło się, kiedy niedawno przypadkiem zauważyłam, że wielkimi krokami zbliża się premiera piątego tomu, a ja nadal nie przeczytałam czwartej części, więc postanowiłam, że koniecznie muszę nadrobić zaległości.
Pierwszą rzeczą, która mnie zaskoczyła podczas czytania, była ogromna przemiana Aelin. Oczywiście zmianę widzimy już w poprzedniej części, ale dopiero teraz jest szczególnie widoczna. Posłuszna królowi Celaena Sardothien odeszła bezpowrotnie. Dziewczyna, którą widzimy w czwartej części jest zdeterminowana, chce walczyć i wierzy w to, że może zwyciężyć, przywrócić magię oraz wyzwolić Adarlan spod rządów tyrana.
"-Nie możesz nas po prostu wyrzucić! Co my teraz poczniemy? Gdzie się udamy?
-Słyszałam, że w piekle jest szczególnie ładnie o tej porze roku."
Chociaż narracja jest trzecioosobowa, autorka postanowiła, że (podobnie jak w trzecim tomie) przedstawi nam wydarzenia z kilku punktów widzenia. Z jednej strony możemy śledzić losy dzielnej Aelin, a z drugiej podziwiać równie dzielną i nieustraszoną wiedźmę Manon Czarnodziobą, Przywódczynię Skrzydła powietrznej kawalerii króla Adarlanu. Szczerze mówiąc postać wiedźmy bardzo mnie zaintrygowała, gdyż momentami potrafiła być zła i pozbawiona jakichkolwiek uczuć, a chwilę poźniej możemy dostrzec w niej iskierkę dobra.
W takim razie co łączy te bohaterki, skoro walczą po przeciwnej stronie? Tego oczywiście dowiecie się sięgając po "Królową cieni"!
Jak pewnie można się spodziewać występuje też wątek miłosny i autorka znów nas zaskakuje. Po pierwszych dwóch tomach spodziewaliśmy się, że nasza królowa Terrasenu będzie albo z Chaolem albo z Dorianem, a tutaj niespodzianka! Pojawia się nowy bohater i jak czytaliście już trzeci tom to pewnie znacie walecznego Rowana, który odrobinę zamąci w głowie naszej Aelin...
Bardzo spodobało mi się także to, że w tej części pojawił się na dłużej bohater, o którym główna bohaterka wspominała chyba we wszystkich poprzednich tomach. Oczywiście mam na myśli Arobynna. Zawsze miałam nadzieję, że odegra on w tej historii jakąś znaczą rolę i oczywiście pod tym względem też się nie zawiodłam.
Uwielbiam sposób w jaki pisze Sarah J. Maas i to jak kreuje bohaterów. Zakończenie oczywiście jak zawsze daje idealny wstęp do kolejnej części, ale jednocześnie nie zdradza, co może wydarzyć się w piątym tomie, na który czekam z niecierpliwością. Jedynym czego mi zabrakło jest Doriana, który tutaj pojawia się naprawdę rzadko, ale oczywiście ze względu na sytuację w jakiej się znalazł było to dla mnie zrozumiałe.
"Królowa cieni" to książka, w której naprawdę dużo się dzieje. Nie brakuje nieoczekiwanych zwrotów akcji i ciekawych bohaterów. To pozycja obowiązkowa dla osób chętnie sięgających po fantastykę i nie tylko. Muszę przyznać, że z każdym tomem jestem coraz bardziej zadowolona. Zdecydowanie polecam!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję księgarni MEGA KSIĄŻKI
Celaena Sardothien do tej pory traciła wszystkich, na których jej zależało. Najpierw w okrutny sposób zginęli jej rodzice, potem jej ukochanego Sama spotkał podobny los, aż w końcu życie poświęciła jej przyjaciółka Nahemia, żeby Celaena mogła odkryć swoje dziedzictwo...
Ale to koniec. Królewska Obrończyni zniknęła już na zawsze. Teraz Aelin Ogniste Serce, królowa podbitego...
2016-10-29
"Pokrewne dusze zawsze potrafią znaleźć do siebie drogę."
Rosie i Alex to dwójka przyjaciół mieszkająca w Irlandii, która zna się od piątego roku życia. Tych dwoje od dzieciństwa są nierozłączni i doskonale się rozumieją. Spędzają ze sobą każdą chwilę, a razem tworzą przezabawny duet. Życie jednak postanawia zadać im okrutny cios. Ojciec siedemnastoletniego już Alexa dostaje nową pracę i cała jego rodzina przeprowadza się do Ameryki. Pomimo sprzeciwu nastolatków, Alex musi jechać razem z nimi. Czy tysiące kilometrów zdołają zniszczyć tak silną przyjaźń? A co jeśli wielka przyjaźń przerodziła się w coś o wiele bardziej poważniejszego?
Nastolatkowie ustalają jednak doskonały plan. Rosie postanawia, że zaraz po balu absolwentów wsiądzie w samolot, poleci do Bostonu i razem z Alexem rozpocznie studnia na tamtejszym uniwersytecie, ale niestety życie znów krzyżuje im plany. Dlaczego? Oczywiście dowiecie się tego sięgając po przecudowną książkę jaką jest "Love, rosie".
Książka ta interesowała mnie już od bardzo dawna. Jedną z rzeczy jaka przeogromnie zaciekawiła mnie w tej powieści jest to, że historia Rosie i Alexa została opowiedziana za pomocą, listów, liścików, maili, rozmów na czatach, pism urzędowych, kartek okolicznościowych, pocztówek, zaproszeń na różnorodne uroczystości, uwag od nauczycieli itp., a narracja trzecioosobowa pojawia się dopiero na końcu w epilogu. Co prawda gdy dowiedziałam się w jaki sposób autorka postanowiła opowiedzieć nam wydarzenia nie byłam tym zachwycona, ponieważ sądziłam, że nie zdoła ona ukazać wszystkich istotnych uczuć i zachowań bohaterów. Dopiero po przeczytaniu powieści zdałam sobie sprawę w jak wielkim byłam błędzie!
"Można uciekać i uciekać w nieskończoność, ale prawda jest taka, że wszędzie tam, gdzie się zatrzymasz, dopadnie Cię Twoje życie."
To książka przy której przede wszystkim pracuje nasza wyobraźnia, ponieważ nie wszystkie wydarzenia są opowiedziane przez bohaterów wprost. Często zastanawiamy się co dzieje się miedzy jednym a drugim listem. Zwłaszcza, że nasza para przyjaciół ciągle dorasta, dojrzewa aż w końcu zaczynają się starzeć. Akcja tej powieści została rozciągnięta aż na pięćdziesiąt lat, co ku mojemu zdziwieniu bardzo mi się podobało!
Muszę też zaznaczyć, że wszystkie listy, maile itp. nie są wymieniane tylko pomiędzy Alexem i Rosie. Występują tutaj także postacie drugoplanowe, jakimi są rodzina i przyjaciele głównych bohaterów. Jest to ogromny plus, gdyż czasem możemy spojrzeć na to samo wydarzenie z różnych perspektyw. Najbardziej (oczywiście oprócz Alexa i Rosie) lubiłam czytać wypowiedzi Ruby, czyli przezabawnej koleżanki Rosie.
"Love, rosie" jest także książka pełną humor. Wiele razy wybuchałam przy niej śmiechem. Alex i Rosie są po prostu cudowni. Trudno mi podać jakieś ich konkretne cechy, gdyż przez cały czas nasi bohaterowie zmieniają się, nabierają coraz więcej doświadczenia i zaczynają wyznawać inne wartości. Jedno jednak pozostaje takie samo - nadal są przyjaciółmi, chociaż ich relacja jest znacznie bardziej skomplikowana. Mimo uczuć jakimi oboje siebie darzą, ciągle gdzieś się mijają i wielokrotnie ma się ochotę krzyknąć: "Powiedz mu w końcu co czujesz!"
Dużą rolę w tej powieści odgrywają marzenia. Oboje do nich dążą i chociaż nie zawsze wszystko układa się po ich myśli, to jednak nie przestają marzyć i wspierać się nawzajem.
"Wszyscy musimy mieć jakieś marzenia. I nadzieję, że możemy osiągnąć coś więcej, niż mamy."
Podsumowując "Love, rosie" to zaskakująca powieść pełna humoru i wspaniałych bohaterów, która pokazuje nam jak ciężki może być związek na odległość i jak łatwo można pomylić przyjaźń z miłością. Mam nadzieję, że zachęciłam Was do przeczytania tej książki i jeśli chociaż trochę jesteście zainteresowani historią Rosie i Alexa to koniecznie sięgnijcie po "Love, rosie" a jestem pewna, że się nie zawiedziecie. Polecam Wam również film, który niestety trochę różni się od książki, ale uważam, że watro go obejrzeć.
"Pokrewne dusze zawsze potrafią znaleźć do siebie drogę."
Rosie i Alex to dwójka przyjaciół mieszkająca w Irlandii, która zna się od piątego roku życia. Tych dwoje od dzieciństwa są nierozłączni i doskonale się rozumieją. Spędzają ze sobą każdą chwilę, a razem tworzą przezabawny duet. Życie jednak postanawia zadać im okrutny cios. Ojciec siedemnastoletniego już Alexa...
Sydney to dwudziestodwulatka, której życie pod każdym względem jest doskonale poukładane. Ma dobrą pracę, przyjaciół, studiuje wychowanie muzyczne, ponieważ w przyszłości chce zostać nauczycielką muzyki i już od dwóch lat jest w stabilnym związku. Od dzieciństwa gra na pianinie i chętnie komponuje. Każdego wieczoru potajemnie wymyka się na balkon, żeby posłuchać muzyki granej na gitarze przez tajemniczego, przystojnego chłopaka z sąsiedztwa. Jego utworom brakuje jednak jednego: tekstów, dlatego dziewczyna postanawia sama ułożyć słowa. Nie wie jednak, że już wkrótce jej idealnie poukładane życie wywróci się do góry nogami.
Ridge to dwudziestoczteroletni chłopak, nie słyszy od urodzenia, lecz nie przeszkadza mu to w grze na gitarze. Ma wspaniałą dziewczynę, a dzięki wadzie słuchu potrafi odbierać świat w inny sposób. Jak sam twierdzi nie słyszy muzyki, lecz potrafi ją poczuć, dlatego pięć lat temu wraz ze swoim bratem i przyjaciółmi założył zespół o nazwie Sounds of Cedar, a większość utworów skomponował do niego właśnie on. Od jakiegoś czasu ma jednak blokadę twórczą, więc gdy pewnego dnia dostrzega dziewczynę z sąsiedztwa, która śpiewa do jego muzyki, postanawia ją bliżej poznać.
Gdy Sydney odkrywa zdradę swojego chłopaka z jej wspólokatorką jest załamana. W ciągu jednego dnia straciła chłopaka, przyjaciółkę, mieszkanie i pracę, więc gdy Ridge proponuje jej wolny pokój w zamian za tekst do piosenek jej ulubionego zespołu, dziewczyna postanawia się zgodzić.
Oboje jeszcze nie wiedzą, że ta decyzja na zawsze zmieni ich życie, a słowa i razem skomponowane piosenki to nic innego jak uczucia przelane prosto na papier...
" Hej, serce. Słyszysz mnie? Wypowiadam ci wojnę."
Występuje tu narracja naprzemienna. Raz prowadzona z perspektywy Sydney, a raz z perspektywy Ridge'a, Dzięki czemu możemy dokładnie śledzić to, co dzieje się w tym samym momencie w głowach głównych bohaterów.
Nie mam pojęcia dlaczego zapoznałam się z tą książką dopiero teraz. Przeczytałam już kilak książek Colleen Hoover, ale żadna nie wpłynęła na mnie tak bardzo jak ta. W książkach tej autorki znajdują się rzeczy, które często bagatelizujemy, a zdajemy sobie z nich sprawę dopiero kiedy je utracimy. Tak samo było w przypadku "Maybe Someday". Z każdą kolejną stroną nabierałam pewności, że nie jest to tylko zwykły romans, ale także niezwykła historia ludzi, z której możemy wyciągnąć jakiś morał.
Mamy tu niestety trójkąt miłosny, ale co dziwne to nie dziewczyna ma dylemat kogo wybrać, tylko chłopak. Mówi się, że może być kilka rodzajów miłości. Możemy doświadczyć miłości odwzajemnionej, spełnionej, odrzuconej, utraconej itp. Hoover w doskonały sposób pokazała nam dwa rodzaje miłości, które w pewien sposób ze sobą kontrastują, ale żadna z nich nie może się w pełni rozwinąć. Tutaj pokazana jest miłość z wyboru i miłość bardziej z litości. Główny bohater jest rozdarty między tym co chce jego serce, a tym co z woli rozsądku powinien zrobić. Skrzywdzenie ważnej osoby w swoim osób wydaje się być nieuniknione.
Tym co mnie zachwyciło w "Maybe someday" jest także to, że oprócz przeżywiania niezwykłych chwil z bohaterami możemy także posłuchać piosenek napisanych przez głównych bohaterów. Słuchając muzyki czułam się trochę tak jakby oglądała film, ale touczucie było o wiele lepsze. Moja wyobraźnia nie miała ograniczeń co do wyglądu otoczenia i bohaterów, a w połączeniu z piosenkami powstał obraz wręcz idealny, więc pamiętajcie, żeby czytając tę książkę słuchać także piosenek, które znajdziecie TU (maybesomedaysoundtrack.com). A jeśli mielibyście jakiś problem ze zrozumieniem tekstu, tłumaczenie każdej piosenki znajduje się na końcu książki. Jakie utwory najbardziej przypadły Wam do gustu?
Podsumowując "Maybe someday" to książka, która w niesamowity sposób porusza kwestie ważne i czasem bardzo bolesne. Występują tu tematy takie jak niepełnosprawność lub nieuleczalna choroba bliskiej nam osoby. To książka, która tak jak większość powieści Hoover potrafi wywołać u czytelnika duże emocje, na długo zapada w pamięć i powoduje, że chce się ją przeczytać jeszcze miliony razy. Historia Sydney i Ridge’a jest przez cały czas powiązana z muzyką, która jak żadne słowa i czyny potrafi wyrazić każde uczucia i najskrytsze pragnienia naszego serca. Jako jedna z niewielu książek potrafiła sprawić, że płakałam i śmiałam się w ciągu zaledwie kilku minut. Ta powieść nie tylko doprowadza do łez, śmieszy i zapewnia niezapomniane emocje, ale także sprawia, że zaczynamy patrzeć na świat z całkiem innej perspektywy (w tym przypadku oczami osoby niesłyszącej) i jeszcze jedno, co mogę powiedzieć o "Maybe someday" to to, że nie można odkładać ją na Może kiedyś, tylko czytać Właśnie teraz.
Serdecznie polecam!!
http://zapoczytalna.blogspot.com/2016/08/maybe-someday-colleen-hoover.html
Sydney to dwudziestodwulatka, której życie pod każdym względem jest doskonale poukładane. Ma dobrą pracę, przyjaciół, studiuje wychowanie muzyczne, ponieważ w przyszłości chce zostać nauczycielką muzyki i już od dwóch lat jest w stabilnym związku. Od dzieciństwa gra na pianinie i chętnie komponuje. Każdego wieczoru potajemnie wymyka się na balkon, żeby posłuchać muzyki...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Głównym a zarazem tytułowym bohaterem tej książki jest dziesięcioletni Oskar , którego domem jest szpital, ponieważ choruje on na białaczkę. Gdy dowiedział się, że świety Mikołaj nie istnieje nie chce wierzyć już w żadne bajki. Po nieudanej operacji stał się "złym pacjenetem", na którego pan doktor i pielegniarki patrzą ze współczuciem a rodzice odwiedzają go tylko w niedziele kiedy ( jak twiedzi ) psują tylko popołudnie. Jedyną osobą, z która chłopiec się dogaduje jest tytułowa pani Róża, mająca za sobą karierę zapaśniczki, która jako jednyna normalnie z nim rozmawia. Na oddziale nie brakuję również rówieśników, którzy mają charakterystyczne dla chorób przezwiska:
- Bekon - chłopiec ciężko poparzony,
- Einstein - wielkogłowy
- Pop Corn - chłopiec z dużą nadwagą
- Jajogłowy - dziecko, które straciło włosy w wyniku chemioterapii
- Peggy Blue - dziewczynka z niebieską skórą
Kiedy Oskar dowiaduje się, że niedługo umrze, ciocia Róża, która potrafi znależć wyjście z każdej sytuacji namawia go, aby codziennie pisał jeden list do Boga, w który bedzię mógł przedstawić wszystkie swoje mysli i uczucia oraz poprosić go o dowolną duchową rzecz. Chłopiec, chociaż w niego nie wierzy postanawia przyjąć propozycje Róży a każdy dzień traktować jak 10 lat.
Czy w ciągu dwunastu dni można odkryć sens życia i poznać jego gorzki a zarazem słodki smak?
Śmierć....czy kiedykolwiek o niej myślimy? Czy zastanawiamy się jak umrzemy i gdzie? Nie! Wiekszość ludzi zachowuje się jakby nigdy miało to nie nastąpić a przecież śmierć nie przechodzi obok kogoś obojętnie. Gdybym zachorowała...czy byłabym w stanie się z tym pogodzić? Znając życie użalałabym się nad sobą i bez przerwy myślała dlaczego akurat ja? Gdy czytałam książkę naprawdę podziwiłam Oskara. On nie zamknął się w sobie, nie płakał, nie myślał o śmierci, był tylko zły. Zły na wszystkich, którzy sie nad nim użalali, wrecz wściekły na rodziców, którzy bali się mu powiedzieć bolesną prawdę. Chociaż miał tylko dziesięć lat potrafił pogodzić się ze swoim losem i za to stał się dla mnie prawdziwym bohaterem.
Ta książka bardzo mnie poruszyła. W niektórych momentach byłam bliska łez. Podoba mi się lekki styl autora oraz narracja prowadzona w formie listów z punku chorego dziecka, które dokładnie wie co je czeka...
Okładka jest prosta, ale pomysłowa, która bardzo fajnie nawiązuje do treści. Mogę bez problemu polecić tę książkę zarówno młodszym jak i starszym czytelnikom.
Głównym a zarazem tytułowym bohaterem tej książki jest dziesięcioletni Oskar , którego domem jest szpital, ponieważ choruje on na białaczkę. Gdy dowiedział się, że świety Mikołaj nie istnieje nie chce wierzyć już w żadne bajki. Po nieudanej operacji stał się "złym pacjenetem", na którego pan doktor i pielegniarki patrzą ze współczuciem a rodzice odwiedzają go tylko w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Bezruch to kraina ciszy i gorzkiej ironii zbudowana na gruzach dawno zapomnianych cywilizacji. W końcu w krainie tej dochodzi do zapowiadanej katastrofy, która zdarza się co kilkaset lat. Gdy kontynent zostaje rozdarty na dwie części przez wybuchy wulkanów i różnorodne ruchy sejsmiczne nastaje zima zbyt długa by przetrwały rośliny czy zwierzęta, dlatego mieszkańcy nazywają ją Piątą Porą Roku.
Dla czterdziestodwuletniej Essun to jednak nie jedyny powód do zmartwień. Jej świat skończył się w chwili, kiedy zobaczyła martwe ciało trzyletniego synka, którego własny ojciec pobił na śmierć. Ale to nie wszystko. Zniknęła także jej córka. Zrozpaczona kobieta postanawia wyruszyć na poszukiwania dziewczynki gotowa zrobić dosłownie wszystko, aby ją odnaleźć i dokonać zemsty.
Jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką. Nigdy wcześniej nie słyszałam o twórczości N.K.Jemisin, więc nie byłam przekonana do sięgnięcia po "Piątą porę roku", ale w końcu zdecydowałam się przeczytać jej nową powieść i bardzo się z tego cieszę, ponieważ jest to kawał niesamowitej lektury.
W niepowtarzalnym świecie wykreowanym przez Jemisin wybuchy wulkanów czy trzęsienia ziemi zdarzają się przez prawie cały czas. Dla mieszkańców nie jest to nic dziwnego. Jedni są na to bardziej przygotowani, a inni mniej, dlatego czasem zdarzają się tak potężne katastrofy, że zabijają ogromną liczbę ludzi. Mieszkańcy ciągle zadają sobie jedno pytanie: "A co jeśli tym razem Piąta Pora Roku nigdy się nie skończy?"
W krainie Bezruch istnieją także ludzie, którzy posiadają niezwykły dar jakim jest władanie procesami geologicznymi. Określa się ich mianem górotworów, ponieważ niektórzy z nich nie potrafią panować nad swoimi zdolnościami. W społeczeństwie traktowani są jako gorsza odmiana człowieka, która ma za zadanie służyć "normalnym" ludziom.
W tym wszystkim znajdują się nasze główne bohaterki. Bardzo zaskoczył mnie fakt, że Essun to nie jedyna osoba, której losy możemy śledzić. Oprócz niej poznajemy także losy małej Damai - dziewczynki, która (jak się okazało) jest górotworem, a rodzice przerażeni jej nietypowym darem postanawiają oddać ja do Fulcrum, gdzie będzie mogła nauczyć się panować nad swoimi mocami. Trzecią postacią jest natomiast Sjenit - młoda dziewczyna, która pod opieką bardziej doświadczonego górotwora ma za zadanie pomóc nadmorskiemu miastu oczyścić zatokę z rafy oraz (co jest jej kolejnym zadaniem) zajść w ciążę, żeby zapewnić Fulcrum kolejnego posłusznego górotwora.
"Pokładaj ufność w drewnie i w kamieniu, albowiem metal rdzewieje."
Każda z historii tych kobiet była interesująca i pokazywała wszystkie trudy i zmagania wiążące się z posiadania daru jakim jest górotwórstwo. Niezwykły styl pisania autorki sprawił, że czytając ani przez chwilę się nie nudziłam. Akcja, w której nie brak także nieoczekiwanych zwrotów, momentami pędziła bardzo szybko, przez co nie mogłam oderwać się od tej niesamowitej powieści.
Pierwszą rzeczą jaka od razu przykuła moją uwagę i ogromnie mi się spodobała jest narracja w drugiej osobie liczy pojedynczej. W ten sposób dowiadujemy się tylko o wydarzeniach związanych z Essun, bo jeśli chodzi o pozostałe bohaterki to występuje już tutaj narracja trzecioosobowa.
Książkę czyta się bardzo dobrze. Co prawda na początku czytanie szło mi trochę opornie, ale jak już przebrnęłam przez pierwsze rozdziały i poznałam wszystkie trzy bohaterki to było o wiele lepiej.
Bardzo spodobały mi się także dodatki, które znajdziemy na końcu książki. W pierwszym dodatku znajduje się katalog Piątych Pór Roku zarejestrowanych przed i po założeniu Równikowego Stowarzyszenia Sanzedu, a w drugim słownik pojęć używanych powszechnie we wszystkich kwardonach Bezruchu.
Podsumowując "Piąta pora roku" to oryginalna powieść z szybką akcją, niesamowitymi bohaterami i nietypową narracją. Nagroda Hugo, którą otrzymała za nią N.K.Jemisin jest całkowicie zasłużona, więc jeśli macie ochotę sięgnąć po naprawdę dobrą fantastykę to ta książka jest właśnie dla Was. Serdecznie polecam!
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.
http://zapoczytalna.blogspot.com/2017/01/piata-pora-roku-nkjemisin.html
Bezruch to kraina ciszy i gorzkiej ironii zbudowana na gruzach dawno zapomnianych cywilizacji. W końcu w krainie tej dochodzi do zapowiadanej katastrofy, która zdarza się co kilkaset lat. Gdy kontynent zostaje rozdarty na dwie części przez wybuchy wulkanów i różnorodne ruchy sejsmiczne nastaje zima zbyt długa by przetrwały rośliny czy zwierzęta, dlatego mieszkańcy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Lou Clark to dwudziestosześcioletnia dziewczyna, która nie ma w życiu lekko. Nadal mieszka z rodzicami i młodszą siostrą z dzieckiem. Lou bardzo lubi nosić własnoręcznie zaprojektowane ubrania. Jej pełne życia stylizacje znacznie wyróżniają ją od tutejszych strojów. Ma też chłopaka Patricka, który ostatnio zaczął interesować się sportem. Dziewczyna już od kilku lat (aby pomóc finansowo rodzicom) pracuje w kawiarni o nieco dziwnej nazwie "Bułka z Masłem". Chociaż jej wynagrodzenie jest dość niskie, Lou bardzo lubi tę pracę, więc gdy pewnego dnia jej szef oznajmia, że zamyka kawiarnie życie dziewczyny wywraca się do góry nogami.
Sytuacja finansowa w domu staje się co raz gorsza, dlatego Clark musi jak najszybciej znaleźć nową pracę. Po wielu nieudanych próbach zdobycia jakiegoś źródła utrzymania Louisa w końcu zostaje opiekunką młodego, bogatego bankiera Willa Traynora, który w wyniku tragicznego wypadku sprzed dwóch lat jest niepełnosprawny.
Tak właśnie zaczyna się niezwykła znajomość Lou i Willa....
Dziewczyna zostaje zatrudniona na pół roku przez matkę mężczyzny. Już na samym początku ich relacje stają się nie do wytrzymania, ponieważ Traynor nawet przez chwilę nie chce porozmawiać z nową opiekunką.
Will jest całkowicie pozbawiony chęci do życia. Nie ma niczego co sprawiłoby mu radość. Życie przestało być dla niego ciekawe. Teraz wszystko wydaje mu się bezsensowne i błahe, lecz wie jak to zakończyć.
Po kilku dniach spędzonych w nowej pracy Lou poznaje tajemnice swoich pracodawców. Ale czy pół roku wystarczy, aby pokazać Willowi, że nadal może cieszyć się życiem?
Oboje nawet nie mają pojęcia, że te sześć miesięcy odmieni ich na zawsze.
"- To było - powiedziałam mu - najlepsze pół roku w moim życiu.
Milczeliśmy długo.
- To zabawne Clark, ale w moim też."
Sięgając po tę książkę nie do końca wiedziałam czego mam się po niej spodziewać. Czytałam wiele pozytywnych opinii, ale (jak pewnie sami doskonale wiecie) każdy ma inny gust. Okładka filmowa szczerze mówiąc nie przyciąga. Dwoje zakochanych, którzy patrzą sobie w oczy sprawia wrażenie niczym niewyróżniającego się spośród dostępnych na rynku romansu. Tak naprawdę bardziej przekonujący był dla mnie napis, który widnieje z tył, czyli : "6 MILIONÓW sprzedanych egzemplarzy na całym świecie". Po przeczytaniu nie mogłam uwierzyć, że ta historia ( która na początku wydawała się banalna) tak bardzo mnie wzruszyła. To co dostałam przeszło moje największe oczekiwania.
Autorka uczyniła główną bohaterkę narratorką z czego bardzo się cieszę. Trudno było nie polubić Lou. Ta dziewczyna od początku przypadła mi do gustu. Jej determinacja, chęć pomocy, to w jaki sposób postrzegała świat (chociaż sama nie miała łatwo) było cudowne. Will również był niezastąpiony. Jego z pozoru złośliwe docinki na temat zachowania i ubioru Clark od razu wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Nie mogłam oderwać się od tej książki, a kiedy skończyłam czytać cały czas myślałam o historii jaka spotkała tych dwojga.
Mimo tego, że Will jest niepełnosprawny ta opowieść nie jest przepełniona smutkiem. Bardzo często pojawia się humor. Autorka funduje nam stu procentową karuzelę emocjonalną. Raz nie mogłam przestać się śmiać, a raz płakać, dlatego jestem pod ogromnym wrażeniem tego, że w taki łatwy sposób Moyes potrafi wywołać tak różne emocje.
"Zanim się pojawiłeś" to książka, która nie jest zwykłym romansem. Opowiada o przyjaźni, miłości i prawie własnego wyboru. Porusza bardzo ważne tematy tj. niepełnosprawność i życie zależne od innych, które najtrudniej sobie wyobrazić. Zmusza każdego czytelnika do refleksji i przemyśleń nad swoim życiem.
Polecam!
http://zapoczytalna.blogspot.com/2016/07/zanim-sie-pojawies-jojo-moyes.html
Lou Clark to dwudziestosześcioletnia dziewczyna, która nie ma w życiu lekko. Nadal mieszka z rodzicami i młodszą siostrą z dzieckiem. Lou bardzo lubi nosić własnoręcznie zaprojektowane ubrania. Jej pełne życia stylizacje znacznie wyróżniają ją od tutejszych strojów. Ma też chłopaka Patricka, który ostatnio zaczął interesować się sportem. Dziewczyna już od kilku lat (aby...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Clovis LaFay to drugi syn zmarłego hrabiego Bedford. Jego ojciec miał reputacje czarnego maga, dlatego nazwisko LaFay jest powszechnie znane. Niestety po śmierci hrabiego stosunki rodzinne znacznie się pogorszyły. Dużo starszy brat Clovisa - Frederick oraz jego (dorosły) syn Horatio są do młodszego LaFaya wrogo nastawieni, a na jaw zaczynają wychodzić coraz mroczniejsze wydarzenia z przeszłości...
John Dobson - nadinspektor niedawno utworzonej jednostki detektywistycznej, w której zakres działań wchodzą zarówno dochodzenia, jak i bezpośrednie interwencje w przypadku, gdy pojawi się zagrożenie związane z m a g i ą. John niestety też ma liczne problemy. Ciągle brakuje mu pieniędzy, do jego mieszkania wprowadza się młodsza siostra, podwładni nieprzychylnie patrzą na młodego eksporucznika, a na domiar złego w Londynie drastycznie brakuje egzorcystów, chociaż jest rok 1873. Na szczęście do miasta (po długoletniej tułaczce po Europie) powraca jego dawny przyjaciel ze szkoły - Clovis, który jest uzdolnionym nekromantą.
Alicja Dobson po przeprowadzce do brata zaczyna mieć wątpliwości. Rozważa zamążpójście, ponieważ zajęcia z magii leczenia nie do końca okazały się tym, na co miała nadzieję. Okazuje się, że Clovis LaFay chętnie służy pomocą i dzięki niemu dziewczyna jest bardzo zdeterminowana i chętnie uczy się nowych zaklęć. Clovis staje się bliskim przyjacielem rodziny, a kto wie, (jeśli chodzi o Alicję) może nawet kimś więcej? Mężczyzna jest jednak czymś bardzo zaniepokojony...
Gdy sięgałam po tę książkę nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Nigdy nie słyszałam o tej autorce, więc bardzo wielkie było moje zdziwienie gdy dowiedziałam się, że Anna Lange to pseudonim polskiej autorki, a "Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu" to jej debiut. Postanowiłam, że dam szanse tej książce zwłaszcza, że bardzo kusił mnie XIX - wieczny Londyn.
Doskonale możemy odczuć w tej powieści wiktoriański klimat. Podczas gdy panie zakładają gorsety i długie suknie, a służba podaje posiłki na ogromnym balu, miedzy londyńskimi kamieniczkami przejeżdża dorożką morderca (nie brakuje wątków kryminalnych), a duch (pojawią się także wątki fantastyczne) jego ofiary potrafi opętać każdego, kto wejdzie mu w drogę.
Aż trudno uwierzyć, że jest to debiut, gdyż wszystko jest doskonale dopracowane i przemyślane. Podoba mi się to, że wątków kryminalnych jest kilka, dzięki czemu pojawia się więcej zagadek, więcej tajemnic i więcej nieoczekiwanych zdarzeń.
Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie z perspektywy trójki głównych bohaterów. Pierwszym z nich jest tytułowy Clovis. To człowiek bardzo mądry i inteligenty, posiada wielki potencjał magiczny, od dziecka był niezwykle uzdolniony, znacznie różni się od członków swojej rodziny i jest postacią, którą bardzo polubiłam. Pozostała dwójka to rodzeństwo. Alicja jest pełną determinacji dziewczyną, chce udowodnić, że kobieta też może być dobrym magiem, dlatego uczęszcza na kurs magii leczenia, a dzięki pomocy Clovisa robi znaczne postępy. John natomiast to mężczyzna, który w przeciwieństwie do siostry potrafił być bardzo opanowany i rozsądny, a dzięki pracy w policji zyskał duży szacunek.
W książce Anny Lange pojawia się po każdym rozdziale retrospekcja. Przedstawia ona wydarzenia za czasów szkolnych Johna i Clovisa, dzięki czemu dopełnia fabułę i pomaga zrozumieć wiele dziwnych zdarzeń oraz wyjaśnia dlaczego główni bohaterowie byli kiedyś tak bardzo ze sobą zaprzyjaźnieni. Dzięki retrospekcji bardziej polubiłam Dobsona, który jak się okazało w pewnych monetach potrafił być bardzo porywczy oraz lepiej poznałam dzieciństwo tytułowego bohatera, które wcale nie było kolorowe.
Ogromną zaletą jest to, że chociaż występuje wątek miłosny, jest bardzo mały i prawie niezauważalny. Obawiałam się, że znów pojawi się trójkąt miłosny, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca.
Podsumowując jeśli macie ochotę przeczytać idealną i spójną mieszankę fantastyki, kryminału i odrobiny romansu, gdzie możecie wczuć się w wiktoriański klimat pełen magii, ghuli duchów, mimirów i nekromantów to serdecznie polecam wam książkę Anny Lange i mam wielką nadzieję, że ukaże się jej kontynuacja.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.
http://zapoczytalna.blogspot.com/2016/08/clovis-lafay-magiczne-akta-scotland.html
Clovis LaFay to drugi syn zmarłego hrabiego Bedford. Jego ojciec miał reputacje czarnego maga, dlatego nazwisko LaFay jest powszechnie znane. Niestety po śmierci hrabiego stosunki rodzinne znacznie się pogorszyły. Dużo starszy brat Clovisa - Frederick oraz jego (dorosły) syn Horatio są do młodszego LaFaya wrogo nastawieni, a na jaw zaczynają wychodzić coraz mroczniejsze...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Lara Jean Song to nastolatka koreańskiego pochodzenia, która wbrew pozorom nie miała w życiu łatwo. Jej matka zmarła, kiedy Lara była jeszcze bardzo mała, ale dzięki kochającemu ojcu i siostrom, dziewczyna może prowadzić normalne życie.
Lara Jean nigdy nie wyróżnia się z tłumu, ma niewielu przyjaciół i rzadko imprezuje. Jednak, tak jak każda nastolatka, ona też posiada swoje sekrety. Dziewczyna w starym pudle na kapelusze, które dostała od swojej matki, trzyma listy miłosne. Nie są to jednak zwyczajne listy. To listy, które Lara napisała sama do wszystkich chłopców, których kiedyś kochała tylko po to, aby wyleczyć się z niechcianego uczucia. Żaden z pięciu napisanych przez nią listów nigdy nie miał trafić do adresata.
Jednak pewnego dnia życie Lary Jean przewraca się do góry nogami, kiedy dziewczyna odkrywa, że ktoś ukradł pudło i wysłał wszystkie spisane słowa, które miały wyleczyć jej złamane serce. Wszyscy chłopcy, do których nastolatka żywiła jakiekolwiek uczucia dowiadują się o tym w tym samym momencie. Całe zajście można by obrócić w żart, gdyby nie to, że jeden z listów trafił do chłopaka starszej siostry Song...
Ogromnie spodobało mi się to, że książka nie jest schematyczna, ani przewidywalna. Ta historia nie raz bardzo mnie zaskoczyła i z wielkim zaciekawieniem śledziłam losy bohaterki. Muszę przyznać, że dziewczyna nie miała łatwo, a znalezienie dobrego wyjścia z sytuacji, w której się znalazła było wręcz niemożliwe.
Lara Jean napisała listy miłosne do pięciu chłopców, których kiedyś kochała, a byli nimi:
- Peter (najprzystojniejszy chłopak w szkole),
- Kenny (chłopak poznany na obozie),
- Lucas (chłopak z balu)
- John (chłopak z boiska)
- Josh (chłopak starszej siostry Lary...).
Dziewczyna chcąc wybrnąć z krępującej sytuacji w jakiej się znalazła, godzi się na pewien pomysł Petera, co prowadzi do jeszcze większych konsekwencji...
Jeśli sięgniemy po tę książkę możemy bardzo miło spędzić czas. W tej historii nie brakuje humoru, ani zwrotów akcji, dzięki czemu nawet nie czujemy upływającego podczas czytania czasu.
"Do wszystkich chłopców, których kochałam" to nie tylko lekka i zabawna książka, ale także bardzo pouczająca historia, w której idealnie pokazane jest jak nawet malutkie kłamstwo może doprowadzić do sytuacji, które zmuszają nas do okłamywania nawet bardzo bliskich osób.
Czytając tę książkę bardzo utożsamiłam się z główną bohaterką i chociaż nie zawsze się z nią zgadzałam (były także momenty kiedy Lara Jean mnie wręcz irytowała) to po części rozumiałam jej sposób myślenia i mogę śmiało stwierdzić, że byłabym w stanie się z nią zaprzyjaźnić.
Muszę przyznać, że autorka miała doskonały pomysł na napisanie tej książki, ale niestety motyw z listami nie do końca został dobrze wykorzystany. Liczyłam na o wiele więcej, ale to dopiero pierwszy tom i mam nadzieję, że w kolejnych akcja zdecydowanie się rozkręci.
Mam dla Was także wspaniałą wiadomość! Już niebawem na platformie NETFLIX pojawi się ekranizacja właśnie tej książki! Muszę przyznać, że jestem jej ogromnie ciekawa i postaram się jak najszybciej ją obejrzeć.
Podsumowując książka Jenny Han to zabawna, pouczająca i słodko-gorzka opowieść o pewnej nastolatce, której życie z dnia na dzień bardzo się zmienia. Sięgając po tę książkę na pewno się nie zawiedziecie, gdyż Lara Jean nie pozwoli Wam się nudzić nawet przez chwilę. Polecam!
Lara Jean Song to nastolatka koreańskiego pochodzenia, która wbrew pozorom nie miała w życiu łatwo. Jej matka zmarła, kiedy Lara była jeszcze bardzo mała, ale dzięki kochającemu ojcu i siostrom, dziewczyna może prowadzić normalne życie.
Lara Jean nigdy nie wyróżnia się z tłumu, ma niewielu przyjaciół i rzadko imprezuje. Jednak, tak jak każda nastolatka, ona też posiada...
Celaena Sardothien nadal nosi tytuł Królewskiej Obrończyni, więc bez względu na wszystko musi być posłuszna władcy, ale nawet to nie powstrzyma jej przed wymierzeniem mu sprawiedliwości. Chce jak najszybciej pomścić śmierć bliskiej osoby. Kapitan Królewskiej Gwardii, aby ochronić Celaenę proponuje, aby na kolejną misję wysłać ją do Wendlyn. Pomysł ten bardzo podoba się królowi, więc dziewczyna na rozkaz władcy Adarlanu wyrusza do skłóconego z nim królestwa. Chaol jednak nie wie, że to właśnie Wendlyn będzie miejscem, w którym zabójczyni zmierzy się ze swoimi najmroczniejszymi tajemnicami oraz zrozumie, że od przeznaczenia nie da się uciec. Najpierw pod okiem nieśmiertelnego Rowana musi nauczyć się panować nad ogniem, który nosi w sobie oraz udać się do Doranelle, gdzie pozna odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Jeśli uda jej się wyjść z tej próby zwycięsko, stanie się największym zagrożeniem dla Adarlanu.Tymczasem w królestwie sytuacja z dnia na dzień co raz bardziej się pogarsza. Król posuwa się do okrutnych czynów, a wszyscy z wyjątkiem Celaeny są bezradni. Czy dziewczyna wybierze lojalność wobec własnych ludzi czy wierność tym, których kocha.? Pamiętacie tą Celaenę, która została uwolniona z kopalni soli marzyła tylko o tym, aby wygrać turniej, zostać Królewską Obrończynią, przez cztery lata służyć królowi a później być wolną oraz żyć długo i szczęśliwie nie przejmując się tym co dzieje się w państwie? Tylko to obchodziło dziewczynę zaledwie rok temu. Teraz jednak za sprawą mocy jaka w niej drzemie oraz tego co przeżyła jest w stanie zrobić dla kraju jej światopogląd nieco się zmienił.W tej części możemy śledzić wydarzenia z kilku punktów widzenia. Pojawiają się także nowi bohaterowie tacy jak Rowan, Aedion i Manon, których pokochałam. Okazało się, że wprowadzenie nowych postaci było genialnym pomysłem ze strony autorki. Rowana polubiłam za jego postawę oraz mentalność, a Manon, która z pozoru zła i okrutna a jednak miała swoje dobre strony. Aedion też bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, ponieważ nie do końca był tym za kogo się podawał.Końcówka poprzedniej części wyraźnie pokazywała, że kolejny tom będzie nieco inny od pozostałych i tak właśnie było. Na początku nie mogłam się wkręcić w tę historię, byłam przekonana, że tym razem coś poszło nie tak i ta część nie spodoba mi się tak bardzo jak poprzednie. Muszę przyznać, że byłam w wielkim błędzie. Akcja po kilkunastu stronach zaczęła się rozwijać i rozwiała wszystkie moje wątpliwości co do tej książki.Jestem pod wrażeniem tego jak autorka rozbudowała tę serię. Z historii, która niektórym wydawał się odrobinę schematyczna autorka stworzyła cykl, który bez problemu zawładnie sercem każdego czytelnika. Świat w tej serii jest doskonale rozbudowany, wielowymiarowy, wielowątkowy, niesamowicie wykreowany i pełen cudownych postaci. Jestem pod ogromnym wrażeniem pomysłu na tę książkę.Byłam pewna, że w tej części autorka rozwinie to o czym dowiedzieliśmy się w drugim tomie. Ona jednak postanowiła tutaj trochę zwolnić. Z jednej strony myślę, że takie małe przystopowanie jest dobre, ale z drugiej strony spodziewałam się czegoś innego. Pod koniec jednak nie brakowało wrażeń. Znów doświadczyliśmy strasznych i nieprzewidywalnych rzeczy, które zapowiadają, że kolejna część, czyli Królowa cieni będzie jeszcze lepsza.Podsumowanie.Chociaż spodziewałam się czegoś innego to i tak uwielbiam tę książkę. Fabuła jest genialna, świat wspaniale rozbudowany, a bohaterowie idealnie wykreowani. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji jej przeczytać to bardzo Was do tego zachęcam.
Celaena Sardothien nadal nosi tytuł Królewskiej Obrończyni, więc bez względu na wszystko musi być posłuszna władcy, ale nawet to nie powstrzyma jej przed wymierzeniem mu sprawiedliwości. Chce jak najszybciej pomścić śmierć bliskiej osoby. Kapitan Królewskiej Gwardii, aby ochronić Celaenę proponuje, aby na kolejną misję wysłać ją do Wendlyn. Pomysł ten bardzo podoba się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
W tej części poznajemy dalsze losy głównej bohaterki, czyli Americy Singer, która znalazła się w finałowej czwórce kandydatek eliminacji, w których stawką jest małżeństwo z księciem Maxonem i tytuł księżniczki. Dziewczyna nadal nie jest za bardzo pewna swoich uczuć, ale nie jest to aż tak widoczne jak w drugim tomie. Cały czas nasilają się ataki rebeliantów, które grożą nie tyko osobą w pałacu, ale także rodzinom kandydatek oraz ludziom pochodzącym z tej samej klasy co one. America ze swoim wybuchowym charakterem nie wzbudza sympatii u opini publicznej, król nie jest z niej zadowolony i robi wszystko, żeby pozbyć się jej z pałacu a na dodatek Maxon spędza dużo czasu z innymi dziewczynami.Czy to wszystko ma wogóle jakikolwiek sens? Czy Mer powróci do swojej starej miłości? I czy książe nadal żywi do niej te same uczucia? A może to właśnie Ami jest godną tytułu księżniczki i jedyną dziewczyną, która może uratować kraj nie bojąc się głośno mówić o problemach społeczeństwa?
Ta część moim zdaniem była najlepsza. Bardzo spodobało mi się to, że prawie cały czas książka trzymała w napięciu i przez długi czas nie mogłam się od niej oderwać.
America znacznie wydoroślała. Nie była taka niezdecydowana jak w drugiej części. Owszem też miała wątpliwości, ale wiedziała już jaką drogą powinna pójść. Nie była skoncentrowana na swoich rozterkach tylko wiedziała, że w tym momencie najważniejsze jest dobro kraju. W tej części pojawiali się też rebelianci, czego skutkiem były ludzie ofiary, dzięki temu książka wywoływała u czytelnika dużo więcej emocji.
W tej części zarówno Maxon jak i Aspen zmieniali zdanie co bardzo mnie denerwowało. Prawda jest taka, że obaj zachowywali się podobnie jak Ami w poprzedniej części. Maxon mimo upływającego czasu i nasilajacych się ataków nie chciał odrzucić ani jednej kandydatki a Aspen był jakby nieobecny.
Cieszę się, że znacznie poprawiły się relacje kandydatek. Mimo, że ze sobą rywalizowały nie zachowywały się tak egoistycznie jak wcześniej. Można powiedzieć, że nawet się ze sobą zaprzyjaznły
Gdy "skończyłam" książkę o historii Americy jestem troche smutna. Nie dlatego, że książka mi się nie podobała, bo była super, nie dlatego, że zakończenie mi się nie podobało, chciaż było odrobine przewidywalne, ale dlatego, że zakończyłam już cudowną trylogie i mimo, że rzadko czytam dwa razy te same książki to do tych na pewno niedługo wrócę.
A więc nie pozostało mi nic innego niż polecić Wam te książki. I jeśli czytaliście już Elite i nie jesteście z niej zadowoleni to bez obaw możecie sięgnąć po Jedyną, bo autorka na "koniec" bardzo się postarała.
W tej części poznajemy dalsze losy głównej bohaterki, czyli Americy Singer, która znalazła się w finałowej czwórce kandydatek eliminacji, w których stawką jest małżeństwo z księciem Maxonem i tytuł księżniczki. Dziewczyna nadal nie jest za bardzo pewna swoich uczuć, ale nie jest to aż tak widoczne jak w drugim tomie. Cały czas nasilają się ataki rebeliantów, które grożą nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Tella ma już za sobą straszną przeprawę przez dżunglę i pustynię. Wyścig powoli dobiega końca. Przed uczestnikami zostały tylko dwa etapy, w których będą musieli zmierzyć się z niebezpieczeństwami jakie niosą ze sobą ocean i góry. Dziewczyna mimo strachu i wielu wątpliwości nie może się wycofać. Nie teraz kiedy jest już tak blisko. Ale los niestety jej nie sprzyja. Organizatorzy postanawiają zaostrzyć reguły wyścigu, dziewczyna ma coraz mniej sił, a na domiar złego człowiek, na którym zawsze mogła polegać, przestaje ją wspierać. Jak Tella może ufać osobom ze swojej grupy, skoro każdy z nich ma jakieś tajemnice? Wie, że musi uratować brata, ale jak wybrać między jednym życiem, a drugim? Na początku było stu dwudziestu uczestników. Gdy Tella staje do ostatniego etapu jest ich zaledwie czterdziestu jeden... i tylko jedna osoba może zwycięzyć.
Gdy tylko skończyłam czytać pierwszy tom, czyli "Ogień i woda". Postanowiłam, że jak najszybciej muszę sięgnąć po kolejną część, w której jak się okazało akcja znacznie szybciej zaczęła się rozwijać. Gra toczy się o naprawdę dużą stawkę jaką jest lekarstwo mające uratować życie bliskiej osoby. Bohaterowie z każdą stroną są coraz bardziej zdeterminowani i mogą zrobić dosłownie wszystko, żeby dojść do celu. W wyniku tego w zasadach wyścigu zostają wprowadzone kolejne zmiany.
Uważam jednak, że największą zmianę przeszła główna bohaterka czyli Tella Holloway. Gdy poznajemy ją w pierwszym tomie jest ona rozpieszczoną dziewczynką, której jedynym zmartwieniem jest jej wygląd. Przemianę dziewczyny możemy zauważyć już pod koniec poprzedniej części, ale nie jest ona aż tak widoczna jak była podczas drugiego tomu. Tella stała się osobą pewną siebie i zdecydowaną, co często doprowadzało do kłótni z Guyem...
"Ale czasem jeszcze gorsza od choroby jest nadzieja."
Jak pewnie się domyślacie nadal kontynuowany jest wątek miłosny między Tellą i Guyem. Przez całą powieść bardzo im kibicowałam. Ich relacje jednak trochę się zmieniły, gdyż przemiana Telli nie bardzo podobała się chłopakowi, który twierdził, że dziewczyna nie da sobie rady i musi ją chronić przed każdym niebezpieczeństwem nie pozwalając jej przy tym na samodzielne działanie.
Autorka bardzo dobrze wykreowała zarówno bohaterów ludzkich, jak i zwierzęcych zwanych pandorami, których głównym zadaniem jest pomoc swojemu właścicielowi w przetrwaniu wyścigu. Tella pomimo zmiany nadal nie jest moją ulubioną bohaterką. Niektóre jej rozterki wciąż wydają mi się dość infantylne, lecz muszę przyznać, że ma ona świetne poczucie humoru.
Czytając "Kamienień i sól" bardzo zaskoczyło mnie to, że ta część jest zdecydowanie bardziej krwawa niż poprzednia. Mamy tutaj mnóstwo nieoczekiwanych zwrotów akcji, przez które aż wstrzymywałam oddech w obawie o życie moich ulubionych bohaterów.
Zaskakujące było także samo zakończenie, które pozostawiło w głowie czytelnika setki pytań. Jest ono idealnym wstępem do kontynuacji, ponieważ w historii głównej bohaterki pozostało jeszcze dużo niedopowiedzeń, które mogą być tak samo, a nawet bardziej interesujące niż sam przebieg Piekielnego Wyścigu. Mam onadzieję, że niebawem ukaże sie kolejny tom.
Podsumowując "Kamień i sól" to książka pisana lekkim językiem, pełna emocji, wspaniałych bohaterów i trzymającej w napięciu akcji. Jeśli szukacie lekkiej i emocjonującej książki, przy której stracicie poczucie czasu to powieść Victorii Scott będzie idealna.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu IUVI
http://zapoczytalna.blogspot.com/2016/11/kamien-i-sol-victoria-scott.html
Tella ma już za sobą straszną przeprawę przez dżunglę i pustynię. Wyścig powoli dobiega końca. Przed uczestnikami zostały tylko dwa etapy, w których będą musieli zmierzyć się z niebezpieczeństwami jakie niosą ze sobą ocean i góry. Dziewczyna mimo strachu i wielu wątpliwości nie może się wycofać. Nie teraz kiedy jest już tak blisko. Ale los niestety jej nie sprzyja....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Po spędzeniu całego roku w kopalni soli Endovier los Celaeny Sardothien w końcu się odmienia i zostaje ona Królewską Obrończynią. Wiedzie ona spokojne życie w pałacu, gdzie ciągle przebywa w towarzystwie służby i przyjaciółki Nahemi. Za wypełnianie zobowiązań wobec króla dostaje wysokie wynagrodzenie, dzięki któremu może kupić sobie masę książek, sukienek oraz innych kobiecych niezbędników. W porównaniu do jej położenia przez ostatni rok teraz żyje ona jak bajce, ale jednak są też obowiązki.
Po otrzymaniu tytułu Celaena nie tylko musi chronić gości na balach, ucztach oraz innego rodzaju uroczystościach, ale również jest zobowiązana dotrzymać słowa danego królowi, czyli podczas tajnych misji wykazywać się nabytymi przez całe życie umiejętnościami Doskonałego Zabójcy i pozbyć się ludzi, którzy w danym momencie są dla władcy niewygodni. Po kilku udanych misjach król podaje dziewczynie kolejne nazwisko, którego jak najszybciej musi się pozbyć. Jest to Archer Finn - dawne zauroczenie Celaeny jeszcze podczas jej pobytu w Twierdzy Zabójców. Czy to możliwe, aby ten miły i powszechnie lubiany Archer, który jest mistrzem w uwodzeniu kobiet może mieć coś wspólnego ze spiskiem mającym na celu obalenie potęgi Adarlanu? Tymczasem dziewczyna zauważa, że naszyjnik (Oko Eleny) zaczyna coraz częściej rozbłyskiwać jasnym światłem, co informuje ją o nadchodzącym niebezpieczeństwie.
Nie wiem jak wy, ale ja osobiście jestem sceptycznie nastawiona do drugich tomów. Zazwyczaj druga część bywa o wiele gorsza niż poprzednia, dlatego szczerze obawiałam się sięgnięcia po "Koronę w mroku". Muszę więc przyznać, że tym razem było inaczej. Książka równie mocno, a może nawet bardziej mnie zachwyciła, co jeśli chodzi o mnie zdarza się naprawdę rzadko i jestem z tego ogromnie zadowolona.
"Korona w mroku" tak samo jak "Szklany tron" od początku
przekonała mnie do siebie. Nie brakuje tam oczywiście ani magicznych wydarzeń w tym zawrotów akcji szczególnie pod koniec książki, ani dziwnych przepełnionych magią postaci, które, pojawiały się znacznie częściej niż poprzednio, ani magicznych miejsc takich jak grobowiec Eleny, o którym też mowa była o wiele częściej, z czego się cieszę, ani magicznych zagadek, które wprawiły mnie w oszołomienie, ponieważ nie spodziewałam się takiego rozwiązania, ani również uwielbianej przeze mnie mapki, dzięki której wiedziałam gdzie rozgrywają się przedstawione w tekście wydarzenia. Prawdę mówiąc tutaj dzieje się dużo więcej niż w "Szklanym tronie".
Poznajemy bardziej szczegółowo przeszłość głównej bohaterki oraz jej powiązanie z magią. Są tu również te momenty, które wprawiają czytelnika w oszołomienie. Nie mogę wybaczyć autorce śmieci pewnej osoby, która po prostu NIE MOGŁA UMRZEĆ, dlatego jej śmierć była dla mnie wielkim zaskoczeniem.
I coś z czego bardzo się cieszę. Mianowicie trójkąt miłosny się skończył. Tak! Celaena wybrała chłopaka, z którym związała się (przynajmniej w tej części). Jestem z jej wyboru zadowolona, chociaż końcówka pozostawia wiele do życzenia. Po wydarzeniu, które wstrząsnęło z pewnością każdym czytelnikiem nie do końca można stwierdzić czy będą dalej razem (czego bardzo bym chciała), czy może też nie.
Na początku zasmuciło mnie to, że Celaena trochę "wymiękła". W poprzednim tomie była gotowa zrobić dosłownie wszystko, żeby stać się wolną, a tutaj wyszły na jaw pewne fakty, które bardzo mnie zaskoczyły, ponieważ o wiele bardziej lubiłam ją w tej mrocznej wersji, co jest dziwne, bo powinnam się cieszyć z jej przemiany na lepsze. Momentami nawet byłam zła, że autorka nie do poznania zmieniła postać głównej bohaterki, którą tak pokochałam w "Szklanym tronie". Na szczęście po jakimś czasie wróciła dawna Zabójczyni, która aby odzyskać to co kocha nie cofnie się przed niczym z czego niezmiernie się cieszę.
Polecam!
Po spędzeniu całego roku w kopalni soli Endovier los Celaeny Sardothien w końcu się odmienia i zostaje ona Królewską Obrończynią. Wiedzie ona spokojne życie w pałacu, gdzie ciągle przebywa w towarzystwie służby i przyjaciółki Nahemi. Za wypełnianie zobowiązań wobec króla dostaje wysokie wynagrodzenie, dzięki któremu może kupić sobie masę książek, sukienek oraz innych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Dwudziestotrzyletnia Emely to studentka literaturoznawstwa, dziewczyna z bardzo sarkastycznym poczuciem humoru i nie do końca ogarniętą najlepszą przyjaciółką Alex. Kilka lat temu wyprowadziła się z rodzinnego miasta i zamieszkała w Berlinie, gdzie obecnie studiuje i (aby nie być zależna od rodziców) pracuje. Życie dziewczyny bez większych problemów toczy się swoim rytmem, aż do dnia kiedy Alex postanawia zmienić studia i również przeprowadzić się do Berlina. Z początku Emely jest bardzo szczęśliwa faktem, że będzie mogła spędzać więcej czasu z bliską osobą, ale nie wie jednak, że jej najlepsza przyjaciółka zamieszka ze swoim starszym bratem Elyasem - przystojnym, szmaragdookim brunetem, z którym łączą ją tylko nieprzyjemne wspomnienia. W przeszłości (gdy byli jeszcze nastolatkami) wydarzyło się między nimi coś bardzo niemiłego, dlatego dziewczyna nie jest szczęśliwa faktem, że podczas odwiedzin u Alex będzie musiała widywać także j e g o. Ale w życiu Emely pojawia się ktoś jeszcze. To tajemniczy wielbiciel, od którego dziewczyna zaczyna dostawać bardzo romantyczne maile....
Jak napisałam powyżej wybór tej książki był bardzo spontaniczną decyzją, ale gdy po nią sięgnęłam pokochałam ją już od kilku pierwszych stron. Najbardziej polubiłam główną bohaterkę Emely. To prawda, że w niektórych momentach trochę mnie denerwowała, ponieważ nie wiedziała czego tak naprawdę chce, a na dodatek była straszną niezdarą, ale to co w niej pokochałam było jej poczuciem humoru. Gdy spotyka Elyasa jest na niego wściekła (chociaż sama myślała, że to co wydarzyło się w przeszłości nie ma już teraz żadnego znaczenia) za to co zrobił jej siedem lat temu. Gdy chłopak jest w pobliżu robi wszystko żeby go upokorzyć i nie oszczędza złośliwych uwag na jego temat. Tych dwoje kłócących się ludzi na pewno wydawaliby się trochę nudni, gdyby nie to, że ich dialogi są przezabawne i chyba właśnie podczas ich czytania najwięcej się śmiałam, a że dogryzali sobie prawie przez całą książkę humoru było całkiem sporo.
- A dokąd on się znowu wybiera?
- Elyaaas!Emely pyta, dokąd idziesz?- zawołała Alex
- By zaspokoić twoją ciekawość, króliczku, powiem ze idę tylko po mleko. Mogę?
Arogancki, głupi, bucowaty, bezczelny....
- Jak dla mnie możesz sobie kupić nawet krowę - wysyczałam
- Zastanawiałem się nad tym, ale to niepraktyczne
Jeśli chodzi o samego Elyasa to mogę śmiało stwierdzić, że stał się jednym z moich ulubionych bohaterów. Potrafił równie zuchwale odpowiedzieć na uwagę dziewczyny i tak samo jak ona potrafił z niej szydzić. Z perspektywy Emely był przedstawiony jako kobieciarz, który myśli tylko o jednym. Dziewczyna nie potrafiła mu wierzyć i wszystkie jego słowa odbierała jako zuchwałe i mające na celu ją ośmieszyć.
Muszę również wspomnieć o cudownej Alex, czyli siostrze głównego bohatera i najlepszej przyjaciółce Emely. To dziewczyna, która zawsze potrafiła postawić na swoim, ale to właśnie przy niej główna bohaterka czuła się najswobodniej. To ona zawsze wyciągała ją na imprezy i z racji tego, że znała ją przez całe życie doskonale potrafiła rozgryźć co siedzi w jej głowie.
Zrozpaczona zamknęłam oczy. Nawet z młotem pneumatycznym w pokoju poradziłabym sobie łatwiej niż z Alex.
Jeśli chodzi o historię z mailami to jest ona całkowicie przewidywalna. Jestem już po drugim tomie (recenzja wkrótce), dlatego mogę powiedzieć, że tym wielbicielem okazał się człowiek, którego zapewne każdy podejrzewał. O wiele bardziej niż sprawa z tajemniczym Lucą interesowało mnie to, co wydarzyło się w przeszłości między głównymi bohaterami. Oczywiście wiemy, że było to coś nieprzyjemnego i związanego z wyglądem Emely, ale tak naprawdę nic nie wiemy o tym kto dokładnie i w jaki sposób zawinił. Tego dowiadujemy się trochę później, a prawda wydaje się powiedzmy... niesłychana.
"Lato koloru wiśni" to nie tylko książka z dużą dawką dobrego humoru, ale także historia ze wspaniałymi bohaterami. Trzeba też zaznaczyć, że żaden z nich nie jest już nastolatkiem. Wszyscy mają ponad dwadzieścia lat, dlatego książka utrzymana jest w odrobinę innych klimacie. Jestem również zadowolona językiem jakim posłużyła się Carina Bartsch. Był on prosty i zrozumiały, ale autorka (z czego bardzo się cieszę) postanowiła urozmaicić go nieco poważniejszym słownictwem. W mailach pojawiały się także przemyślenie dotyczące życia i straty bliskich osób, a Emely jako studentka literaturoznawstwa była osobą bardzo bogatą w słowa (i myśli) co mamy okazję nie raz zauważyć.
A więc jeśli macie ochotę przeczytać książkę napisaną przez niemiecką autorkę, gdzie występuje naprawdę duża dawka dobrego humoru, wspaniali bohaterowie, proste, ale równocześnie poważniejsze słownictwo to ta książka jest idealna dla Was.
Serdecznie polecam!
http://zapoczytalna.blogspot.com/2016/08/lato-koloru-wisni-carina-bartsch.html
Dwudziestotrzyletnia Emely to studentka literaturoznawstwa, dziewczyna z bardzo sarkastycznym poczuciem humoru i nie do końca ogarniętą najlepszą przyjaciółką Alex. Kilka lat temu wyprowadziła się z rodzinnego miasta i zamieszkała w Berlinie, gdzie obecnie studiuje i (aby nie być zależna od rodziców) pracuje. Życie dziewczyny bez większych problemów toczy się swoim rytmem,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-09-06
Zanim zacznę, najpierw mała lekcja historii. Nie wiem czy wiecie, ale dawno dawno temu żyła sobie pewna szesnastolatka imieniem Jane Grey, która została zmuszona do małżeństwa z całkiem obcym człowiekiem - Guildfordem Dudleyem. Wkrótce potem stanęła na czele państwa, lecz niestety rządziła Anglią tylko dziewięć dni, ponieważ niedługo potem została skazana na śmierć i ścięta w Tower Green na odosobnionej egzekucji zarezerwowanej dla członków rodziny królewskiej.
Dzisiaj opowiem Wam o książce, w której historia Lady Jane potoczyła się troszeczkę inaczej...
Ta historia zaczyna się w alternatywnej Anglii w połowie szesnastego wieku. Były to czasy bardzo niespokojne, a szczególnie zagrożeni byli Eðianie, czyli osoby mające nietypową przypadłość jaką była zmiennokształtność (możliwość przemieniania się z człowieka w zwierzę i odwrotnie). Umiejętność ta była traktowana przez Nieskalanych (ludzi pozbawionych jakichkolwiek mocy) bardzo różnorodnie. Niektórzy sądzili, że zwierzęca magia to coś cudownego, ale niestety znaleźli się też tacy, którzy byli przekonani, że ta przypadłość to przekleństwo, którego natychmiast trzeba się pozbyć.
W tym całym zamieszaniu znajduje się już wcześniej wspomniana szesnastoletnia Lady Jane Grey - rudowłosa, inteligentna, zabawna, posiadająca własne zdanie w każdej sprawie i kochająca książki dziewczyna. Ta się składa, że jest ona również kuzynką śmiertelnie chorego Edwarda, obecnego króla Anglii, który postanowił wydać ją za obcego mężczyznę, żeby po jego śmierci władzę w państwie przejął jej potomek. I nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie to, że przyszły mąż Jane - Gifford Dudley jest Eðianem, który na dodatek nie potrafi kontrolować swoich umiejętności (o świcie przemienia się w konia, a o zmierzchu z powrotem staje się człowiekiem). Małżeństwo to jednak nie jedynie zmartwienie Lady Jane. Wkrótce zostanie wplątana w intrygę, z której nie sposób wyjść cało...
"- Czy mam wybór, sire?
- A czy ktokolwiek ma wybór, gdy w grze bierze udział przeznaczenie?"
Jak pewnie zdążyliście już zauważyć, książka pisana jest aż przez trzy autorki, które są przyjaciółkami i pewnego dnia postanowiły naprawić historię. Przyznam szczerze, że zaczynając tę książkę nie byłam pewna, czy mi się spodoba, gdyż nie często sięgam po fikcję historyczną, ale "Moja Lady Jane" zaintrygowała mnie już kiedy usłyszałam o niej w zapowiedziach. Teraz po zakończeniu powieści stwierdzam, że historia została naprawiona naprawdę dobrze :)
Gdyby nie pomysłowość autorek nawet nie wiedziałabym, że taka postać jak Lady Jane Grey w ogóle kiedykolwiek istniała. Nie wiemy jaka była w prawdziwym życiu, ale w książce została wykreowana naprawdę świetnie jako inteligentna, mądra i zabawna dziewczyna. Z resztą nie tylko ona przypadła mi do gustu. Król Edward to postać również niczego sobie. Co prawda na początkowym etapie opowieści miał skłonność do seksizmu, ale po wydarzeniach jakie później nastąpiły można mu to wybaczyć. Oczywiście nie możemy pominąć zmiennokształtnego Gifforda. Jego poczucie humoru i wiersze, które wymyślał co jakiś czas sprawiły, że był moją ulubioną postacią w całej książce. O wszystkich wydarzeniach dowiadujemy się właśnie z perspektywy tej trójki, którą pokochałam całym sercem.
"Miłość nie oczyma patrzy, ale sercem,
A Kupidyn skrzydlaty wiecznie trwa w rozterce."
A jeśli już mowa o miłości to oczywiście nie mogło zabraknąć wątku (a nawet dwóch) miłosnego. Początkowo zapowiadało się na trójkąt miłosny, ale bardzo się cieszę, że autorki postanowiły jednak z niego zrezygnować, a zamiast tego sprawiły, że ta z pozoru nudna opowieść stała się po prostu fantastyczna (i to dosłownie :D).
Ogromnym plusem powieści jest oczywiście barwna fantastyka. Teraz już nie wyobrażam sobie tej historii bez naszych cudownych Eðianów!
Na dodatek w książce było tyle humoru, że nie tylko Gifford, ale także każdy inny koń (i człowiek) by się uśmiał. W większości była to zasługa Jane, której komentarze momentami były nie na miejscu, ale bez obaw, bo inni bohaterowie też mają cięty język.
"- Czy to był koński żart?
- Gdzie-e-e-e tam - zarżała."
"Moja Lady Jane" to książka, dla której warto zarwać noc. Jeśli ktoś śledzi moje relacje na instagramie to wie, że w moim przypadku właśnie tak było. To lekka, zabawna, fantastyczna i romantyczna książka, wręcz idealna na lato. Serdecznie zachęcam Was do sięgnięcia po całkiem nową historię Lady Jane Grey. Jestem przekonana, że się nie zawiedziecie.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.
zapoczytalna.blogspot.com/2017/08/moja-lady-jane-cynthia-hand-brodi.html
Zanim zacznę, najpierw mała lekcja historii. Nie wiem czy wiecie, ale dawno dawno temu żyła sobie pewna szesnastolatka imieniem Jane Grey, która została zmuszona do małżeństwa z całkiem obcym człowiekiem - Guildfordem Dudleyem. Wkrótce potem stanęła na czele państwa, lecz niestety rządziła Anglią tylko dziewięć dni, ponieważ niedługo potem została skazana na śmierć i ścięta...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Jude to nastolatka pełna energii i dusza towarzystwa. Ulubienica ojca. Zawsze ma wokół siebie mnóstwo przyjaciół, nie boi się ryzykować, dlatego jest powszechnie lubiana. Ciągle zabiega o uwagę matki, ale przechodzi okres buntu i często się z nią kłóci, ostatnio zrobiła się także bardzo przesądna.
Noah jest jej kompletnym przeciwieństwem. Nie wierzy w zabobony, dobrze dogaduje się z matką, nie ma żadnych przyjaciół, jest raczej typem samotnika, a cały swój wolny czas poświęca na sztukę, ponieważ rysowanie jest jego największą pasją. Noah i Jude to bliźniaki. Mimo tego, że są swoim przeciwieństwem kiedyś byli nierozłączni. Dziś jednak ich kontakty znacznie się pogorszyły. Czy zdołają pogodzić się z tragedią, która zniszczyła całą ich rodzinę i żyć tak jak dawnej?
Narracja jest naprzemienna. Raz prowadzona z perspektywy Jude, a raz z perspektywy Noaha. Najpierw wydarzenia przedstawia nam Noah, gdy ma on trzynaście lat. W następnym rozdziale śledzimy wydarzenia z perspektywy Jude, ale rozgrywają się one trzy lata później (w teraźniejszości), gdy oboje mają po szesnaście lat, a ich życie z powodu tragedii jaka ich spotkała zmienia się nie do poznania. I tak właśnie podróżujemy z bohaterami, aż do końca tej cudownej książki.
Ważną rolę w tej powieści odgrywa sztuka. Jest ona nie tylko pasją Noaha, ale także Jude, która w przeciwieństwie do swojego brata nie chce rozwijać się w tym kierunku, ani iść do specjalnej szkoły dla artystów. Jest ona bardzo zazdrosna, gdy widzi jak jej matka podziwia rysunki Noaha.
Po raz pierwszy spotkałam się z twórczością Jandy Nelson i jestem nią oczarowana. Sięgając po Oddam ci słońce spodziewałam się typowej, lekkiej młodzieżówki, bez najmniejszego przesłania, która będzie zwykłym "odmóżdżaczem". Nawet nie wiecie jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że ta książka nie tylko wciąga czytelnika bez reszty, ale także daje niesamowicie dużo do myślenia. Autorka doskonale przedstawia wszystkie wydarzenia nie wywołując chaosu i bardzo dobrze kreuje bohaterów. To książka odrobinę skomplikowana, ale przede wszystkim oryginalna, pełna emocji i niesamowicie odważna. Opowiada nie tylko o problemach nastolatków, jak inne młodzieżówki, ale także bardzo mądrze porusza inne tematy m. in. homoseksualizm, samoakceptacja, problemy w rodzinie. To książka niezwykle dojrzała, mimo że narratorami są osoby w wieku nastoletnim.
"Oddam ci słońce" to wspaniała książka, która pokazuje jak najmniejszy błąd może wpłynąć na całe nasze życie. Jest ona pełna emocji i niezwykle wciągająca. Nic dziwnego, że została nominowana w Plebiscycie Książka Roku 2015 lubimyczytać.pl w kategorii Literatura młodzieżowa.
Polecam !
Jude to nastolatka pełna energii i dusza towarzystwa. Ulubienica ojca. Zawsze ma wokół siebie mnóstwo przyjaciół, nie boi się ryzykować, dlatego jest powszechnie lubiana. Ciągle zabiega o uwagę matki, ale przechodzi okres buntu i często się z nią kłóci, ostatnio zrobiła się także bardzo przesądna.
Noah jest jej kompletnym przeciwieństwem. Nie wierzy w zabobony, dobrze...
Tella Holloway to dziewczyna, której życie przewróciło się do góry nogami. Jej starszy brat - Cody - jest bardzo chory, a lekarze nawet nie potrafią ustalić co dokładnie mu dolega. Rodzice dziewczyny postanowili przeprowadzić się z Bostonu do Montany, żeby mógł... oddychać świeżym powietrzem. Tella straciła wszystko, co było dla niej ważne: przyjaciół, znajomych, ukochane miasto, kontakt ze światem. Na dodatek rodzice ostatnio doprowadzają ją do szału, z bratem jest coraz gorzej, a ona nie ma zielonego pojęcia co powinna dalej robić.
Pewnego dnia na swoim łóżku znajduje tajemnicze pudełko, w którym widnieją instrukcje, jak wystartować w Piekielnym Wyścigu. Prowadzi on przez dżunglę, pustynię, ocean i góry, a nagrodą jest to, czego dziewczyna najbardziej pragnie - lekarstwo dla brata. Na początku Tella nie do końca wierzy, że może to być prawda, ale mimo tego postanawia trzymać się najmniejszej nadziei na powrót do zdrowia Cody'ego. Szybko poznaje innych uczestników, którzy mają ten sam cel - zdobyć lekarstwo dla kogoś bliskiego. Dziewczyna nie ma nawet gwarancji, że przeżyje, a jedyną istotą, na którą może liczyć jest jej pandora, czyli zwierzę, które powinno posiadać niezwykłe zdolności.
Wyprawa z dnia na dzień staje się coraz bardziej niebezpieczna. Czas nieubłaganie ucieka, a dziewczyna nie jest pewna czy powinna ufać komukolwiek ze swojej grupy. Ale Guy (chłopak poznany podczas wyścigu) wydaje się być w porządku. Z czasem zaczyna rodzić się między nimi uczucie, które może pomóc jej wygrać, ale także doprowadzić do klęski...
Kilka tygodni temu przeczytałam Tytany Victorii Scott, które naprawdę bardzo mi się podobały. Nie mogłam więc doczekać się, aż sięgnę po kolejną książkę tej autorki, by zobaczyć czy inne jej powieści są równie dobre. Zachęcona pozytywnymi opiniami postanowiłam, że tym razem sięgnę po "Ogień i woda" i oczywiście się nie zawiodłam.
Już na samym początku książka niezwykle mnie zafascynowała. Byłam bardzo zainteresowana tym, co tak naprawdę dolega bratu Telli. Do tego doszło jeszcze dziwne zachowanie rodziców dziewczyny, nagła przeprowadzka, nauka w domu, brak internetu i kontaktu ze znajomymi. Wszystko z biegiem czasu zaczęło coraz bardziej mnie zaciekawiać. A gdy Tella odsłuchuje wiadomość i startuje w wyścigu, akcja zaczyna stopniowo przyśpieszać. Z dużym niepokojem i napięciem śledzimy bieg wydarzeń, wraz z główną bohaterką odbywamy morderczą przeprawę przez dżunglę i pustynię oraz stawiamy czoła niebezpieczeństwom jakie ze sobą niesie.
Autorka bardzo dobrze wykreowała naszych bohaterów, a zwłaszcza Telle, z której punktu widzenia dowiadujemy się o wydarzeniach. Od zawsze była ona rozpieszczoną dziewczynką bez żadnych zmartwień, więc gdy rodzina przeprowadza się do obcego miejsca z dala od jej przyjaciół, nastolatka nie może sobie z tym poradzić i w każdy możliwy sposób pokazuje to swoim bliskim. Muszę niestety przyznać, że wtedy nie wzbudziła ona mojej sympatii, ale już po otrzymaniu instrukcji do Piekielnego Wyścigu zaczęła powoli zmieniać się na lepsze. Chociaż nie była do końca przekonana, podjęła próbę uratowania nie tylko swojego brata, ale także całej rodziny pogrążonej w smutku z powodu jego nieuleczalnej choroby. Nie da się ukryć, że główna bohaterka wykazała się niezwykłą odwagą i wolą walki. Z biegiem czasu zaczęła również rozumieć, że wygląd nie jest najważniejszy...
W powieści Victorii Scott pojawia się także wątek miłosny. Rozwija się on stopniowo, dlatego nie jest szczególnie widoczny z czego bardzo się cieszę. Tella, wie, że tylko jedna osoba może wygrać, lecz nie potrafi lekceważyć Guya, który jak się później okazuje ma nieco inny cel niż pozostali.
Byłam również niezwykle zafascynowana opowieścią o tym jak powstał Piekielny Wyścig. Nawet nie wiecie jak duże było moje zaskoczenie gdy dowiedziałam się w jaki sposób wybierani są do niego uczestnicy...
Podsumowując "Ogień i woda" to powieść, pełna emocji, napięcia, niesamowitych zwrotów akcji i doskonale wykreowanych bohaterów. Książkę Victorii Scott czyta się nie tylko bardzo przyjemnie, ale także, dzięki emocjonującym wydarzeniom i prostemu językowi, bardzo szybko. To powieść, od której nie można się oderwać, dlatego łatwo tracimy przy niej poczucie czasu i razem z główną bohaterką zapominamy jak się oddycha. Polecam ją wszystkim, którzy lubią książki młodzieżowe z odrobiną fantastyki. Jestem przekonana, że się na niej nie zawiedziecie i już nie mogę się doczekać, aż sięgnę po kolejną część, czyli "Kamień i sól"!
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu IUVI
http://zapoczytalna.blogspot.com/2016/10/ogien-i-woda-victoria-scott.html
Tella Holloway to dziewczyna, której życie przewróciło się do góry nogami. Jej starszy brat - Cody - jest bardzo chory, a lekarze nawet nie potrafią ustalić co dokładnie mu dolega. Rodzice dziewczyny postanowili przeprowadzić się z Bostonu do Montany, żeby mógł... oddychać świeżym powietrzem. Tella straciła wszystko, co było dla niej ważne: przyjaciół, znajomych, ukochane...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Jest to ksiażka o Margo Roth Spiegelman, która jest postrzegana przez Q czyli Quentina( chłopaka z sąsiedztwa) jako niezwykła, nieosiagalna, żyjąca własnym życiem i przepiękna licealistka. W dzieciństwie byli oni dobrymi przyjaciółmi, lecz po pewnym strasznym przeżyciu ich relacje zacznie się zmieniły. Teraz chodzą do tego samego liceum i prawie wogóle ze sobą nie rozmawiają. Pewnej spokojnej nocy przez okno do pokoju Quentina wpada Margo i proponuje mu przygodę życia. Z jego pomocą dokonuje zemsty na kilku osobach wciągając go w duży bałagan. Po czym następnego dnia znika zostawiając po sobie skomplikowane wskazówki. Zakochany Q bez chwili namysłu porzuca swoje ostatnie dni szkoły i przemierza setki kilometrów, aby odnaleźć ukochaną.W czasie podróży okazuje się że prawdziwa Margo jest tylko niewielką częścią wyobrażeń chłopaka . Czy uda się ją odnaleźć i poznać kim tak naprawdę jest?
To opowieść o ucieczce od dorosłość, potrzebie podróży w poszukiwaniu swojego miejsca na Ziemi i chęci znalezienia „czegoś więcej". John stworzył powieść niezwykle prawdziwą i głęboko poruszającą, która wręcz zmusza do przemyśleń nad swoim życie i postawienia sobie pytania: „Co jest najważniejsze?".Myślę, że książka jest niezwykła. Polecam ją dosłownie wszystkim. Moje pierwsze spotkanie z tym autorem uważam za udane.
Jest to ksiażka o Margo Roth Spiegelman, która jest postrzegana przez Q czyli Quentina( chłopaka z sąsiedztwa) jako niezwykła, nieosiagalna, żyjąca własnym życiem i przepiękna licealistka. W dzieciństwie byli oni dobrymi przyjaciółmi, lecz po pewnym strasznym przeżyciu ich relacje zacznie się zmieniły. Teraz chodzą do tego samego liceum i prawie wogóle ze sobą nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Wyobraź sobie, że po przebudzeniu nie pamiętasz zupełnie nic. Nie wiesz jak się nazywasz, kim jesteś ani skąd pochodzisz. Nie rozpoznajesz ludzi, którzy cię otaczają. Pozostało ci tylko kilka niewyraźnych wspomnień i jedyna wiadomość, którą napisałaś sama do siebie, zanim wymazałaś przeszłość z pamięci.
"Emily, to ja. Ty.
Nie pytaj o dwa minione lata… Nie szukaj ich w pamięci i nie staraj się grzebać w przeszłości.
Od tego zależy twoje życie. Życie innych ludzi również.
Tak przy okazji, nie masz na imię Emily…"
Główna bohaterka ma 21 lat i zaczyna wszystko od początku w obcym miejscu. Nie wie dlaczego postanowiła usunąć wszystkie wspomnienia, ale postanawia, że zaufa sobie i rozpocznie nowe życie. Spokój jednak nie trwa długo. Wkrótce pojawia się nieznajomy, który mówi jej, że jest potomkinią "Krwawej Hrabiny" Elżbiety Batory, czyli największej morderczyni wszech czasów. Dziewczyna na początku w ogóle mu nie wierzy, ale gdy naprawdę pojawia się zapowiedziany zabójca, Emily ucieka.
Wszystkie odpowiedzi zostały w przeszości, której postanowiła się pozbyć. Wie, że musi ocalić swoich najbliższych, mimo że w ogóle ich nie pamięta. Jednak by ocalić innych, najpierw sama nie może dać się zabić...
Muszę przyznać, że do sięgnięcia po tę książkę zachęcił mnie sam opis. Uwielbiam książki opowiadające o tym jak główny bohater poznaje swoją przeszłość. Tutaj jednak mamy nieco bardziej skomplikowaną sytuację, ponieważ Emily nie zachowała prawie żadnych wspomnień z przeszłości. Jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką, więc nie byłam do końca przekonana, ale na szczęście się nie zawiodłam.
Książka rozpoczyna się, gdy główna bohaterka (z której punktu widzenia dowiadujemy się o wydarzeniach) jest w ośrodku kilka minut przed zabiegiem mającym na zawsze wymazać jej pamięć. W następnym rozdziale znajduje się już w miejscu, którego nie zna z milionem pytań i jednym wielkim brakiem odpowiedzi. Aż tu nagle pojawia się ktoś, kto mówi jej kim tak naprawdę jest. Dziewczyna dowiaduje się m.in., że jej prawdziwe imię to Audura i jeśli chce dożyć kolejnego dnia musi natychmiast uciekać.
Tutaj właśnie rozpoczyna się ucieczka powiązana z pogonią za wspomnieniami. Miejsca, ludzie, zdarzenia - wszystko to zniknęło, a jedynym sposobem by ocalić to, co się kocha jest ich odzyskanie. Po drodze okazuje się, że Audura nie tylko ma interesujące pochodzenie, ale także posiada niezwykłą moc.
Główna bohaterka zaciekawiła mnie od samego początku. Zastanawiałam się co takiego musiało wydarzyć się w jej życiu, że zdecydowała się na zawsze usunąć całą przeszłość z pamięci. Gdy poznajemy ją już po zabiegu jest trochę zagubiona (ale kto niebyłby na jej miejscu?). Mimo tego co się wydarzyło nie poddaje się i wszystko bardzo dzielnie znosi. Gdy poznaje już prawdę o sobie jest bardzo zdeterminowana. Chociaż w wielu przypadkach nie zgadzałam się z jej decyzjami to jednak jest ona jedną z tych bohaterek, które bardzo polubiłam.
Jak już wspomniałam główna bohaterka ucieka gdyż jest potomkinią Elżbiety Batory, ale co to tak właściwie oznacza?
"(...) wywodzicie się od węgierskiej szlachcianki Elżbiety Batory. Krwawej Hrabiny. Najstraszniejszej seryjnej morderczyni wszech czasów. (...) Jak głosi legenda, Elżbieta poddała torturom i uśmierciła ponad sześćset służących. (...) Nigdy nie stanęła przed sądem. Zamiast tego zamurowano ją żywcem w komnacie jednego z jej zamków. (...) Od tamtej pory nazwisko Batory traktowane jest jak klątwa."
Właśnie dlatego od wielu lat Potomkowie chowają się przed Łowcami, których zadaniem jest ich zabijanie i przejmowanie wiedzy, aby pomścić ofiary "Krwawej Hrabiny" z przeszłości.
Istnieje jednak coś co może zakończyć cały spór. Lecz czy Audura znajdzie to nim będzie za późno?
Oczywiście wdarł się tutaj także wątek miłosny, ale jestem w stanie wybaczyć to autorce, ponieważ nie był on aż tak bardzo widoczny. Chociaż muszę przyznać, że to co z tego wynikło, a mam na myśli samo zakończenie, które było niesamowite, dlatego z drugiej strony cieszę się, że Tosca Lee postanowiła poprowadzić to właśnie w taki sposób.
Bardzo podobało mi się także to, że akcja książki w większości rozgrywa się w Europie. Znajdziemy tu nawet wzmiankę dotyczącą Polski. Akcja biegnie dość szybko, bohaterowie są w ciągłym ruchu, dlatego książkę przeczytałam błyskawicznie.
Podsumowując "Potomkowie" to powieść pełna legend, emocji, zaskakujących zwrotów akcji oraz dobrze wykreowanych bohaterów z niewielkim wątkiem miłosnym i akcją rozgrywającą się w Europie. Mogę zagwarantować, że ta książka wciągnie Was bez reszty. Z niecierpliwością czekam na kontynuację. Serdecznie polecam!
http://zapoczytalna.blogspot.com/2016/12/potomkowie-tosca-lee.html
Wyobraź sobie, że po przebudzeniu nie pamiętasz zupełnie nic. Nie wiesz jak się nazywasz, kim jesteś ani skąd pochodzisz. Nie rozpoznajesz ludzi, którzy cię otaczają. Pozostało ci tylko kilka niewyraźnych wspomnień i jedyna wiadomość, którą napisałaś sama do siebie, zanim wymazałaś przeszłość z pamięci.
"Emily, to ja. Ty.
Nie pytaj o dwa minione lata… Nie szukaj ich w...
Safiya i Iseult to młode czarodziejki. Safi jest jedyną w Czaroziemiach prawdodziejką, która potrafi rozpoznać każde kłamstwo. Musi jednak trzymać swój dar w sekrecie, ponieważ może zostać wykorzystana w konflikcie między imperiami. Iseult to z kolei więziodziejka, która rozpoznaje za pomocą nici więzi emocje każdego człowieka. Jej prawdziwe moce są jednak tajemnicą nawet dla niej samej i będzie lepiej jak tak zostanie. Dziewczyny są więziosiostrami, a jedyne o czym marzą to wolność i spokojne życie.
Niestety zbliżają się straszne czasy. Dwudziestoletni rozejm wkrótce dobiegnie końca. Krążą pogłoski, że wojna wisi w powietrzu. Sojusznicy przestają grać fair, a na domiar złego dziewczyny znów wpakowały się w poważne kłopoty i po piętach depcze im krwiodziej. Więziosiostry będą musiały stawić czoła niebezpieczeństwom i walczyć z władcami oraz ich najemnikami, gdyż niektórzy zaczynają posuwać się do ostateczności, żeby dopaść prawdodziejkę. Na swej drodze spotkają wiele ludzi, ale komu tak naprawdę mogą zaufać? Dokąd będą musiały uciekać przed prześladowcami?
Pierwszą rzeczą jaka od razu przykuła moją uwagę do tej książki jest przepiękna okładka, na której znajdują się słowa: "Zróbcie miejsce na półce z ulubionymi książkami - Prawdodziejka wejdzie do kanonu". Muszę przyznać, że bardzo zaintrygowała mnie ta powieść jak tylko je przeczytałam. Sarah. J. Mass jest jedną z moich ulubionych pisarek, więc skoro ona ją poleca to pomyślałam, że warto dać jej szanse i oczywiście się nie zawiodłam.
Byłam zaskoczona tym, że akcja nie rozwija się powoli jak to prawie zawsze ma miejsce, ale już na samym początku główne bohaterki wpadają w poważne kłopoty, walczą i uciekają. Pojawiają się nowych miejscach i rozmawiają z nowymi postaciami. Na początku nie do końca mogłam się w tym wszystkim połapać, ale bardzo szybko zaczęłam wczuwać się w klimat tej powieści i coraz bardziej zaczęła mnie ona wciągać.
Świat przedstawiony przez Susan Dennard jest pełen magii i czarodziejów. Z tym, że każdy czarodziej posiada nieco odmienne zdolności. Mamy tutaj m. in. więziodziejki, ogniodziejów, żelazodziejów, wiatrodziejów, głosodziejów oraz naszą jedyną prawdodziejkę, której zdolność może zostać wykorzystana przez niewłaściwych ludzi...
Bardzo spodobało mi się to, że autorka postanowiła wykreować główne bohaterki na silne dziewczyny, które potrafią same o siebie zadbać i nie potrzeba im żadnego mężczyzny. Mimo tego mężczyźni także pojawiają się na kartach tej powieści tworząc kolejny wątek miłosny, ale bez obaw. Co najważniejsze nie znajdziecie tutaj żadnych trójkątów miłosnych, a głębsze relacje między bohaterami widoczne są (w małym stopniu) dopiero pod koniec powieści.
"Prawdodziejka" Susan Dennard to głównie historia o przyjaźni. Autorka w doskonały sposób pokazuje nam jak ważna jest przyjaźń i co jesteśmy w stanie dla niej zrobić. Główne bohaterki to nie tylko doskonałe czarodziejki i więziosiostry, ale przede wszystkim prawdziwe przyjaciółki. Jedna zależna jest od drugiej i gotowa za nią oddać nawet własne życie. Mimo, że różnią się od siebie rodzajem magii, charakterem, sposobem podejmowania decyzji to jednak wspaniale się dogadują, rozumieją, wyczuwają swoje emocje i zamiary oraz doskonale uzupełniają się wzajemnie.
Podsumowując "Prawdodziejka" to książka, którą czyta się bardzo szybko i z wielkim zaciekawieniem. Jest to powieść pełna magii, intryg, nieoczekiwanych zwrotów akcji i wspaniałych bohaterów, których nie można nie lubić. Nie żałuję ani chwili spędzonej przy "Prawdodziejce", którą już umieściłam na półce z ulubionymi książkami. Serdecznie ją polecam i mam wielką nadzieję, że ta powieść Wam także przypadnie do gustu.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.
http://zapoczytalna.blogspot.com/2016/10/prawdodziejka-susan-dennard.html
Safiya i Iseult to młode czarodziejki. Safi jest jedyną w Czaroziemiach prawdodziejką, która potrafi rozpoznać każde kłamstwo. Musi jednak trzymać swój dar w sekrecie, ponieważ może zostać wykorzystana w konflikcie między imperiami. Iseult to z kolei więziodziejka, która rozpoznaje za pomocą nici więzi emocje każdego człowieka. Jej prawdziwe moce są jednak tajemnicą nawet...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Emerson to dziewczyna, której życie nie było usłane różami. Ojciec odszedł od rodziny jeszcze przed jej narodzinami, a matka nigdy nie przejmowała się losem córki. Jako dziecko Emerson lubiła chodzić na targ, gdzie oglądała różnorodne przedmioty. Pewnego dnia spotkała tam kobietę, dzięki której zapragnęła zostać artystką. Mimo tego, że odkryła swoją pasję i codziennie przychodziła nad rzekę, żeby układać obraz z kamyków, dziewczynka była bardzo samotna. Wszystko zmieniło się, kiedy pewnego popołudnia w jej ulubionym miejscu nad rzeką poznała chłopca - Merekiego. Ich znajomość szybko przerodziła się w przyjaźń, a potem w wielką miłość. Oboje postanowili, że wyjadą i razem będą realizować swoje marzenia. Ona wielka artystka, on doskonały inżynier, lecz niedługo potem wydarzyło się coś, co udowodniło, że życie nie zawsze układa się po naszej myśli...
Pięć lat później na drodze dorosłej już Emerson staje Josh. Dziewczyna dostrzega, że ten mężczyzna ma wiele cech, które przypominają jej Merekiego. Chłopak sprawia, że serce dziewczyny znów pragnie kochać, lecz wyrzuty sumienia nie pozwalają jej otworzyć się na nową miłość.
Sięgając po tę książkę nie spodziewałam się, że wywrze ona na mnie aż takie wrażenie. Myślałam, że będzie to kolejny lekki romans, który nie zostanie w mojej pamięci zbyt długo. Nic bardziej mylnego!
Zacznę od głównych bohaterów. Emerson była dziewczyna, którą nie dało się nie lubić. To artystka, wrażliwa na piękno świata, która mimo, że nie doznała miłości ze strony rodziny, to potrafiła kochać i współczuć innym. Co prawda autorka sprawiła, że przez większość książki wręcz nienawidziłam Emerson, byłam na nią ogromnie zła i nie rozumiałam, dlaczego dokonała takiego wyboru, a gdy już zrozumiałam, nie mogłam powstrzymać łez.
Josh i Mereki pod różnymi względami byli do siebie bardzo podobni. Obaj podobnie postrzegali świat i bardzo kochali Emerson. Nie jestem w stanie powiedzieć, który z nich był lepszy.
Niewątpliwie dużym plusem książki jest to, że wielokrotnie jesteśmy zaskakiwani. Co ciekawe narracja prowadzona z punktu widzenia głównej bohaterki złudnie sugeruje nam, że o jej życiu wiemy prawie wszystko. Emerson jednak oszukując samą siebie, oszukiwała też czytelnika, co doprowadziło do tego, że największy szok przeżyłam pod koniec powieści, kiedy cała sprawa została wyjaśniona.
"- Sa ludzie, którzy przez chwilę lub przez całe życie starają się podciąć ci skrzydła, podczas gdy inni pomagają ci w nauce latania."
Dużą rolę w tej powieście niewątpliwie gra sztuka, która towarzyszyła Emerson od najmłodszych lat i pomagała jej uporać się z codziennością. Doskonale przedstawione jest tutaj, że dzięki sztuce możemy wyrazić wszystkie swoje emocje oraz skutecznie przemówić do innych. Dla głównych bohaterów sztuka była nie tylko pasją, odskocznią od rzeczywistości, ale także czymś bez czego nie potrafili żyć. Czytając tę książkę możemy wręcz poczuć obecność artystycznych dusz, co było wspaniałym przeżyciem.
Niewiele jest książek, przy których czytając płakałam. Mogłabym je policzyć na palcach u jednej ręki. Doskonale pamiętam wszystkie te tytuły oraz emocje jakie mną targały, gdy je czytałam. Dzisiaj do tej listy dopisuję "Kocham tylko tak". Czytając nie mogłam powstrzymać łez. Ta piękna historia z pewnością na zawsze pozostanie w moim sercu. Jestem pewna, że będę do niej wielokrotnie wracać.
Co stanie się z Emerson? Czy dziewczyna da szansę nowej miłości? A co z Merekim? Tego wszystkiego dowiecie się sięgając po "Kocham tylko tak". Z całego serduszka polecam Wam książkę Kate Sterritt, ponieważ jestem pewna, że się na niej nie zawiedziecie.
Za możliwość przeczytania tej cudownej książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
Emerson to dziewczyna, której życie nie było usłane różami. Ojciec odszedł od rodziny jeszcze przed jej narodzinami, a matka nigdy nie przejmowała się losem córki. Jako dziecko Emerson lubiła chodzić na targ, gdzie oglądała różnorodne przedmioty. Pewnego dnia spotkała tam kobietę, dzięki której zapragnęła zostać artystką. Mimo tego, że odkryła swoją pasję i codziennie...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to