Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Nie jestem miłośnikiem zbiorów opowiadań, ale... (to, co przed "ale" ma wszak mniejsze znaczenie niż to, co następuje po nim) "Pokój do smutku" mnie oczarował i odczarował opowiadania. Każde z nich było niesamowicie emocjonalne, szczere i prawdziwe. Razem stworzyły zaś piękną opowieść o miłości, samotności, tęsknocie i utracie. O różnych ich odcieniach i sposobach przeżywania. Mimo swoich niewielkich rozmiarów, piękna to i niebanalna lektura.

Nie jestem miłośnikiem zbiorów opowiadań, ale... (to, co przed "ale" ma wszak mniejsze znaczenie niż to, co następuje po nim) "Pokój do smutku" mnie oczarował i odczarował opowiadania. Każde z nich było niesamowicie emocjonalne, szczere i prawdziwe. Razem stworzyły zaś piękną opowieść o miłości, samotności, tęsknocie i utracie. O różnych ich odcieniach i sposobach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pięknie wydana, bogato ilustrowana i mądrze napisana. Zapowiedź książki zobaczyłam gdzieś na fb niedługo po inwazji Rosji na Ukrainę. Od razu czułam, że muszę ją przeczytać. Autorka od pierwszego zdania porwała mnie w fascynującą podróż po Ukrainie. I choć toczy się już wojna w Donbasie, a Krym został przywłaszczony przez Rosję, to jednak Chersoń kojarzy się z arbuzami, a nie z rosyjsķą okupacją. Nad Charkowem zaś góruje monumentalny wieżowiec z lat 20. , na miasto nie spadają rosyjskie bomby. Na Ukrainę kładzie się cień, ale burza jeszcze nie rozpętała się na dobre. Katarzyna Łoza uchwyciła bowiem kraj na moment przed atakiem, inwazją, rosyjskim okrucieństwem zakrojonym na szeroką skalę.
Polecam książkę wszystkim lubiącym dobrą literaturę, ciekawym świata i chcącym pomóc. Wydawnictwo wraz z Autorką zadeklarowali, iż przez pół roku cały dochód ze sprzedaży książki zostanie przeznaczony na działalność Polskiej Akcji Humanitarnej SOS UKRAINA.

Pięknie wydana, bogato ilustrowana i mądrze napisana. Zapowiedź książki zobaczyłam gdzieś na fb niedługo po inwazji Rosji na Ukrainę. Od razu czułam, że muszę ją przeczytać. Autorka od pierwszego zdania porwała mnie w fascynującą podróż po Ukrainie. I choć toczy się już wojna w Donbasie, a Krym został przywłaszczony przez Rosję, to jednak Chersoń kojarzy się z arbuzami, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po przeczytaniu opisu, jak i widząc tak wysokie oceny, miałam duże oczekiwania wobec tej książki. Chyba za duże. Czyta się ją szybko, była przyjemną odskocznią, jednak historia Hani i Hansa nie wywarła na mnie aż tak wielkiego wrażenia, jak się spodziewałam, nie czuję, bym całą sobą weszła w wykreowany przez Autorkę świat.
Ponadto były momenty, w których moja uwaga, zamiast na fabule, skupiała się na warstwie językowowej. Zdarzały się fragmenty niepotrzebne z punktu widzenia opowiadanej historii (jak ten, gdy "prawą ręką sięgał do lewego kolana"), irytujące (nieustanne "podziwianie przyrody"), czy wręcz błędne językowo (czekał od "jakiś pięciu minut").

Po przeczytaniu opisu, jak i widząc tak wysokie oceny, miałam duże oczekiwania wobec tej książki. Chyba za duże. Czyta się ją szybko, była przyjemną odskocznią, jednak historia Hani i Hansa nie wywarła na mnie aż tak wielkiego wrażenia, jak się spodziewałam, nie czuję, bym całą sobą weszła w wykreowany przez Autorkę świat.
Ponadto były momenty, w których moja uwaga,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Poczułam tę książkę całą sobą. Słyszałam gwar lwowskiej ulicy, widziałam kamienicę, w której mieszkali główni bohaterowie, niemal czułam w ustach smak kapuśniaku pani Chudeckiej. Swoją powieścią Autorka ożywiła dawny Lwów, zarówno ten spokojny, przyjazny, niemal sielski z końca lat 30., jak i pełen okrucieństwa pierwszych miesięcy wojny.
Magdalena Kawka stworzyła niezwykle obrazową i emocjonującą opowieść, pod względem językowym również bez zarzutu. Czyta się ją wyśmienicie, a po odłożeniu lektury bohaterowie nie dają o sobie zapomnieć.
W ostatnim czasie nałogowo wyszukuję i pochłaniam powieści, których akcja umiejscowiona jest we Lwowie i okolicach. Jak na razie "Pora westchnień, pora burz" jest najlepszą tego typu historią, jaką przeczytałam.
Jedynie lekkie zadziwienie wywołało we mnie epizodyczne umieszczenie Szymona Askenazego w kontekście wydarzeń rozgrywających się w 1940 r. Profesor, który jest postacią historyczną, w rzeczywistości nie żył już od 5 lat. Przyjmuję to jednak jako rodzaj fikcji literackiej, która nie wpływa na ogólny odbiór całości.
Książkę gorąco polecam!

Poczułam tę książkę całą sobą. Słyszałam gwar lwowskiej ulicy, widziałam kamienicę, w której mieszkali główni bohaterowie, niemal czułam w ustach smak kapuśniaku pani Chudeckiej. Swoją powieścią Autorka ożywiła dawny Lwów, zarówno ten spokojny, przyjazny, niemal sielski z końca lat 30., jak i pełen okrucieństwa pierwszych miesięcy wojny.
Magdalena Kawka stworzyła niezwykle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Tamtego życia już nie mam" to rzeczowy reportaż o sytuacji uchodźców w Polsce. Z naciskiem na słowo "rzeczowy". Otrzymałam bowiem dość dokładne dane, raczej obiektywny zarys sytuacji szukających schronienia w Polsce Czeczenów, Irakijczyków etc. Jednak czuję niedosyt. Zabrakło mi szerszego kontekstu, głębszego ukazania historii bohaterów tej opowieści. Walizki podróżne zamiast bagażu emocjonalnego. Jednak sam reportaż wart jest przeczytania. By w słowie "uchodźca" zobaczyć konkretną twarz, a nie tylko zagrożenie i statystykę.

"Tamtego życia już nie mam" to rzeczowy reportaż o sytuacji uchodźców w Polsce. Z naciskiem na słowo "rzeczowy". Otrzymałam bowiem dość dokładne dane, raczej obiektywny zarys sytuacji szukających schronienia w Polsce Czeczenów, Irakijczyków etc. Jednak czuję niedosyt. Zabrakło mi szerszego kontekstu, głębszego ukazania historii bohaterów tej opowieści. Walizki podróżne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W "Wymazanej granicy" Autor zabrał Czytelnika w fascynującą podróż po świecie, którego już nie ma. Ale są ludzie go pamiętający. To oni są głównymi bohaterami reportażu. To oni, a nie kamienie czy porzucone słupki graniczne, stanowią trzon tej opowieści. Bo zmiany granic to nie tylko przesunięcie kresek na mapach, a nieraz dramatyczne zmiany w życiu mieszkańców pograniczy. Jak mówi jeden z rozmówców Autora: na granicy nie znajdziesz łatwych odpowiedzi na trudne pytania. Autor przyjmuje tę prawdę i nie walczy z nią.
Bardzo mądra, napisana z pokorą i w dobrym stylu książka.

W "Wymazanej granicy" Autor zabrał Czytelnika w fascynującą podróż po świecie, którego już nie ma. Ale są ludzie go pamiętający. To oni są głównymi bohaterami reportażu. To oni, a nie kamienie czy porzucone słupki graniczne, stanowią trzon tej opowieści. Bo zmiany granic to nie tylko przesunięcie kresek na mapach, a nieraz dramatyczne zmiany w życiu mieszkańców pograniczy....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Prypeć oraz zona same w sobie budzą grozę oraz uczucie niepokoju: opuszczony, zdemolowany świat, który przyroda po kawałku sobie odbiera. Uczynienie z Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia miejsca akcji kryminału jest pomysłem niebanalnym i nadzwyczaj trafnym.
Dodając do tego jeszcze niezwykłą staranność Autora, dbałość o szczegóły oraz niezły styl literacki, otrzymujemy historię, która wciąga od pierwszego zdania.
W czasie lektury czuć, że Autor jest historykiem. Jednak fakty historyczne przemyca w taki sposób, że stają się one nieodzowną częścią opowieści, konieczną z punktu widzenia fabuły.
"Jaskółki z Czarnobyla" są idealne dla osób lubiących dobry kryminał/thriller, jak i dla tych, ktorzy interesują się Prypecią oraz historią katastrofy czarnobylskiej.
Wielki szacunek dla Autora.

Prypeć oraz zona same w sobie budzą grozę oraz uczucie niepokoju: opuszczony, zdemolowany świat, który przyroda po kawałku sobie odbiera. Uczynienie z Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia miejsca akcji kryminału jest pomysłem niebanalnym i nadzwyczaj trafnym.
Dodając do tego jeszcze niezwykłą staranność Autora, dbałość o szczegóły oraz niezły styl literacki, otrzymujemy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Miało nie być muskania po powierzchni. Miało być głębiej, bardziej analitycznie, refleksyjnie. O pokoleniu 20-, 30-latków, zaplątanych w internetowe sieci portali randkowych, szukających "sami-nie-wiedząc-czego", kolekcjonujących kolejne twarze i ciała bez znaczeń, bez kontekstu, bez emocji.
Było za to "ocieranie się jego męskości o jej kobiecość", ssanie jego kciuka i muskanie jej "warg" (razy trzy). Były przydługie monologi wygłaszane przez bohaterów w rozmawach, które sprawiały wrażenie sztucznych, bardziej nadających się do eseju, a nie rozmowy dwóch kumpli przy piwie.
Zamiast "miedzy wierszami" o czym Autor pisał we wstępie, dostałam "kawę na ławę". Jasno sformułowane i sztampowo wygłoszone refleksje.
Smutno-gorzkie, ale oczywiste. Zamiast pozwolić, by to czyny bohaterów, ich plątanina emocji, mówiły same za siebie, Autor postawił na dosłowność. I to mnie momentami wytrącało z całej opowieści.
Jednak czytałam ją dalej, mimo że nie zaufałam Autorowi w zupełności, pozwoliłam się poprowadzić do końca, kierowana ciekwością losów bohaterów. I za to zapewne Autorowi-debiutantowi należy się tych kilka gwiazdek.

Miało nie być muskania po powierzchni. Miało być głębiej, bardziej analitycznie, refleksyjnie. O pokoleniu 20-, 30-latków, zaplątanych w internetowe sieci portali randkowych, szukających "sami-nie-wiedząc-czego", kolekcjonujących kolejne twarze i ciała bez znaczeń, bez kontekstu, bez emocji.
Było za to "ocieranie się jego męskości o jej kobiecość", ssanie jego kciuka i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy wybór zabawek dla dzieci, który to początkowo nie jest ich wyborem, a decyzją dorosłych, ma wpływ na przyszłą ścieżkę zawodową obdarowanego niemowlaka? Czy nasze preferencje dotyczące pracy zarobkowej podyktowane są biologią, kulturą, czy indywidualizmem? Czy kobiety zarabiają mniej? Czy są gorzej traktowane w przestrzeni publicznej? Czy przez "500+" matki masowo zaczęły się zwalniać, bo nie opłaca się im już pracować? W końcu czy to wina meżczyzn, że tak nam urządzili ten świat?
Kamil Fejfer nie podaje Czytelnikowi frazesów, nie idzie ścieżką utartych schematów. Pyta i próbuje zrozumieć. Patrzy na zagadnienie pracujących kobiet nieszablonowo, pod różnym kątem, docieka. Powołuje się na wiele badań, źródeł naukowych, ale też ważne jest dla niego indywidualne spotkanie i rozmowa. Ta książka nie osadza, nie krzyczy. Jest rzetelna, wyważona, pełna profesjonalizmu. I szczera. Za tę szczerość wypada Autorowi podziękować. Autorowi - mężczyźnie.

Czy wybór zabawek dla dzieci, który to początkowo nie jest ich wyborem, a decyzją dorosłych, ma wpływ na przyszłą ścieżkę zawodową obdarowanego niemowlaka? Czy nasze preferencje dotyczące pracy zarobkowej podyktowane są biologią, kulturą, czy indywidualizmem? Czy kobiety zarabiają mniej? Czy są gorzej traktowane w przestrzeni publicznej? Czy przez "500+" matki masowo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Abbie po pięciu latach otwiera oczy, odzyskuje świadomość. Dowiaduje się, że miała poważny wypadek, ale zdołano ją odzyskać. W głowie pojawiają się dane, kolejne wspomnienia. Ma oddanego męża, jest matką i artystką. Nie jest jednak do końca sobą.
Delaney od pierwszej strony wciągnął mnie do swojego świata utkanego z dwóch odmiennych narracyjnie, przeplatających się części. I te narracje zasługują, obok samej fabuły, na uwagę. Autor sięgnął bowiem po formę, która nie jest często spotykana w powieściach. "Perfekcyjna żona" napisana jest w narracji pierwoosobowej (lecz w liczbie mnogiej: "Jeszcze zanim usłyszeliśmy, że Tim woła: Słuchajcie, ludzie!, większość z nas zauważyła ją w recepcji") oraz drugoosobowej ("Ale ty, oczywiście, już nigdy nie wejdziesz do wody. Przez chwilę, kiedy spoglądasz tęsknie na basen, coś sobie przypominasz"). Odważny, uzasadniony fabularnie i bardzo interesujący wybór.
Świat stworzony przez Delaneya jest w dużej mierze naukowo-technologiczny, ale aspekt ten nie nudzi i nie stopuje akcji. Raczej daje przestrzeń na postawienie pytań, jakie rozwój techniki ze sobą niesie.
Zakończenie zaś zaskakuje. Czytając je czujesz, jak neurony przeskakują, łapiąc błądzące myśli, które dały się zwieść Autorowi.

Abbie po pięciu latach otwiera oczy, odzyskuje świadomość. Dowiaduje się, że miała poważny wypadek, ale zdołano ją odzyskać. W głowie pojawiają się dane, kolejne wspomnienia. Ma oddanego męża, jest matką i artystką. Nie jest jednak do końca sobą.
Delaney od pierwszej strony wciągnął mnie do swojego świata utkanego z dwóch odmiennych narracyjnie, przeplatających się części....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Każde słowo książki zdaje się być przemyślane, nabrzmiałe klimatem końca lat 90. Powieść Rafała Cichowskiego jest autentyczna i mimo upływu ponad 2 dekad - taka znajoma. Nie jest to po prostu powieść
osadzona u schyłku lat 90. Ta lektura to kwintesencja tamtego czasu. Czytasz i nie potrzebujesz dokładnego opisu (choć go znajdujesz, czasami może zbyt dokładny), czytasz i przed oczami masz te szare blokowiska, dzieciaki debatujące przy osiedlowych trzepakach. Słyszysz deszcz spadający na betonowe chodniki przy akompaniamenciel banalno-wulgarnych słów piosenek Liroya. Czytasz i stajesz pośrodku tego świata. I mimo że otacza cię już zupełnie inna rzeczywistość, z ciekawością zaglądasz na osiedle pełne rozkrzyczanych dzieciaków, młodych ludzi przewijających pod klatką taśmę ulubionej kasety.

Każde słowo książki zdaje się być przemyślane, nabrzmiałe klimatem końca lat 90. Powieść Rafała Cichowskiego jest autentyczna i mimo upływu ponad 2 dekad - taka znajoma. Nie jest to po prostu powieść
osadzona u schyłku lat 90. Ta lektura to kwintesencja tamtego czasu. Czytasz i nie potrzebujesz dokładnego opisu (choć go znajdujesz, czasami może zbyt dokładny), czytasz i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Składamy się ze słów, które wzięliśmy za mocno do siebie. I z pustki, której nie wypełniły w odpowiedniej chwili właściwe wyrazy. "Pestki" Anny Ciarkowskiej są właśnie o słowach. O słowach, które składają się na zdania. I o zdaniach, z których jesteśmy utkani my. Autorka perfekcyjnie operuje słowem, zdając sobie sprawę z tego, jak potężnym narzędziem dysponuje. Lektura to piękna, momentami nawet z nutą humoru, ale przede wszystkim skłaniająca do refleksji. I tak do bólu prawdziwa. I szczera. Literacko wybitna.

Składamy się ze słów, które wzięliśmy za mocno do siebie. I z pustki, której nie wypełniły w odpowiedniej chwili właściwe wyrazy. "Pestki" Anny Ciarkowskiej są właśnie o słowach. O słowach, które składają się na zdania. I o zdaniach, z których jesteśmy utkani my. Autorka perfekcyjnie operuje słowem, zdając sobie sprawę z tego, jak potężnym narzędziem dysponuje. Lektura to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jenny Blackhurst mnie zaczarowała. Bo jak inaczej nazwać to, że niemal całą niedzielę hipnotyzowała mnie swoją historią, nie pozwalając odłożyć książki na półkę? Czy nie to jest właśnie jednym z głównych celów pisarza? By wciągnąć w swój świat, odmalować go na tyle realistrycznie, aby Czytelnik autentycznie żył przedstawioną mu opowieścią? Ostatecznie więc poszłam do pracy zaspana i w nieco pomiętej bluzce, bo na prasowanie nie było czasu. I nawet kilka niedociągnięć w warstwie językowej nie stanowiło tu rażącego problemu.
Autorka osadziła swoją historię w dusznej przestrzeni małego miasteczka. Gdzie z pozoru każdy o każdym wie wszystko, a tak naprawdę nie wie niczego. Między kolejnymi stronami przemykała groza, nie zawsze dająca się uchwycić. Przecież nie działo się nic złego, jednak Czytelnik doskonale wie, że "coś tu jest nie tak".
Jenny Blackhurst w książce określanej jako thriller, skupiła się jednak nie tylko na akcji, ale poruszyła sporo problemów natury socjologiczno-psychologicznej i chwała jej za to, bo dzięki temu fabuła wydaje się być autentyczna i głębsza. Rozwiązanie akcji zaś mnie nieco zaskoczyło i przyznam, że jeszcze długo po skończeniu lektury siedziałam, wracałam do poszczególnych jej fragmentów i się nad nimi zastanawiałam.

A tych, którzy mają ochotę poczytać, co jeszcze Czarownica bez kapelusza myśli o "Czarownicach..." zapraszam serdecznie na bloga:
https://czarownicabezkapelusza.wordpress.com/2019/02/17/czarownice-nie-plona/

Jenny Blackhurst mnie zaczarowała. Bo jak inaczej nazwać to, że niemal całą niedzielę hipnotyzowała mnie swoją historią, nie pozwalając odłożyć książki na półkę? Czy nie to jest właśnie jednym z głównych celów pisarza? By wciągnąć w swój świat, odmalować go na tyle realistrycznie, aby Czytelnik autentycznie żył przedstawioną mu opowieścią? Ostatecznie więc poszłam do pracy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Piękna historia miłosna osadzona w jednej z najpodlejszych scenerii, jaką ludzkość była w stanie urządzić na tym świecie.
Czy w piekle można się uśmiechać? Czy w piekle wypada żartować? W końcu czy piekło to dobre miejsce, aby pokochać z całego serca? O Auschwitz napisano wiele, choć żadne słowa nie są w stanie oddać w całości grozy tego miejsca. Dla Heather Morris Auschwitz staje się scenerią, w której umieszcza bohaterów swojej opowieści, historii opowiedzianej jej po latach. Autorka na końcu książki, w kontekście Lalego, starszego mężczyzny, który powierzył jej przed śmiercią historię swojej młodości, napisała, iż "pamięć i historia kroczyły (u niego) razem w doskonałej harmonii".Każdy ma prawo do swojej, indywidualnej pamięci. Wszak i wielka historia jest zbiorem miliona indywidualnych, subiektywnych, nierzadko zupełnie ze sobą sprzecznych losów oraz sposobów patrzenia na dzieje. A ja chyba nigdy jeszcze nie czytałam książki o Auschwitz, która dawałaby tyle nadziei. Mam jednak wrażenie, że u autorki opowieść i język nie kroczyły ze sobą w tak absolutnej harmonii. Między wierszami idealnie widać, że opowieść ta powstała początkowo w formie scenariusza. Pełno jest krótkich, szybkich zdań, charakterystycznych bardziej dla relacji, niż powieści. Mimo wszystko jednak warto przeczytać "Tatuażystę..." bo jest on na pewno lekturą wyjątkową. W miejscu odhumanizowanym do granic możliwości, autorka niejako na przekór, postanowiła z całą mocą ukazać człowieka, pojedynczą jednostkę. Nawet gdy nie udało jej się to w stu procentach, książka stanowi kolejny przykład, w jaki można starać się mówić o tym, co niewypowiedziane.

Piękna historia miłosna osadzona w jednej z najpodlejszych scenerii, jaką ludzkość była w stanie urządzić na tym świecie.
Czy w piekle można się uśmiechać? Czy w piekle wypada żartować? W końcu czy piekło to dobre miejsce, aby pokochać z całego serca? O Auschwitz napisano wiele, choć żadne słowa nie są w stanie oddać w całości grozy tego miejsca. Dla Heather Morris...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W swojej ocenie "Rutki" nie będę raczej obiektywna. Kilka lat temu czytałam pamiętnik młodej Żydówki z będzińskiego getta, jestem mieszkanką Zagłębia Dąbrowskiego, a historia będzińskich Żydów interesuje mnie zarówno ze względów naukowych, jak i typowo ludzkich. Gdy dowiedziałam się, że Zbigniew Białas postanowił zbeletryzować historię dziewczyny, o której świat usłyszał 60 lat po wojnie, dzięki ukrytemu w schowku pod schodami będzińskiego domu pamietnikowi, czułam, że muszę to przeczytać. Lektura "Rutki" okazała się niesamowitym doświadczeniem. Autor niezwykle obrazowo i subtelnie przedstawił historię dziewczyny na tle wojennego Będzina. Książka nie jest przegadana, wręcz przeciwnie - na tej niewielkiej ilości stron skondensowana została cała gama różnorodnych uczuć. Zagmatwane młodzieńcze fascynacje, groza wojny, życie i śmierć tak blisko siebie. Prosto o historii tak trudnej, że słowa często przed nią kapitulują. Zbigniewowi Białasowi jednak udało się ją opowiedzieć. Polecam serdecznie zarówno książkę, jak i sam pamiętnik Rutki Laskier.

W swojej ocenie "Rutki" nie będę raczej obiektywna. Kilka lat temu czytałam pamiętnik młodej Żydówki z będzińskiego getta, jestem mieszkanką Zagłębia Dąbrowskiego, a historia będzińskich Żydów interesuje mnie zarówno ze względów naukowych, jak i typowo ludzkich. Gdy dowiedziałam się, że Zbigniew Białas postanowił zbeletryzować historię dziewczyny, o której świat usłyszał 60...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opowieść Espinosy utkana jest tak naprawdę z okruchów kilku historii rozgrywających się na różnych płaszczyznach temporalnych, przenikających się i wzajemnie dopełniajacych. Są one jak wspomnienia. Powracają niespodziewanie rozjaśniając sutuację, w ktorej znajduje się główny bohater. Bo bez minionych wydarzeń nie byłby on zapewne w miejscu, w którym go poznajemy. Bohater będący jedną z tych nieszablonowych literackich kreacji. I cała opowieść taka jest. Pełna magii, nieco baśniowa, może nieprawdopodobna, ale mądra i bliska sercu. I co ważne, naprawdę dobrze opowiedziana.

Opowieść Espinosy utkana jest tak naprawdę z okruchów kilku historii rozgrywających się na różnych płaszczyznach temporalnych, przenikających się i wzajemnie dopełniajacych. Są one jak wspomnienia. Powracają niespodziewanie rozjaśniając sutuację, w ktorej znajduje się główny bohater. Bo bez minionych wydarzeń nie byłby on zapewne w miejscu, w którym go poznajemy. Bohater...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Moja Europa. Dwa eseje o Europie zwanej Środkową Jurij Andruchowycz, Andrzej Stasiuk
Ocena 6,8
Moja Europa. D... Jurij Andruchowycz,...

Na półkach: ,

Każda dobra opowieść powinna mieć zakreślone ramy temporalne i terytorialne. "Moja Europa" w równej mierze jest podróżą w czasie, a raczej w czasach, jak i po różnych przestrzeniach - tych konkretnych, a także zmienionych przez pamięć, sposób postrzegania, wyobraźnię. Sięgając po książkę, spodziewałam się nieco innego typu narracji, ale to, co dostałam, wcale mnie nie rozczarowało. Wręcz przeciwnie - zostałam oczarowana, głównie przez Jurija Andruchowycza, z którym było mi dane spotkać się po raz pierwszy.

"Moja Europa" to nie tylko dwie doskonałe opowieści. Ważny jest tu też język jakimi są one snute. To kawał dobrej literatury, prozy wręcz miejscami poetyckiej, nostalgicznej, chwytającej za serce. To spotkanie nie tylko z dwoma dobrymi literatami, ale również niezwykła intelektualna przyjemność.

Każda dobra opowieść powinna mieć zakreślone ramy temporalne i terytorialne. "Moja Europa" w równej mierze jest podróżą w czasie, a raczej w czasach, jak i po różnych przestrzeniach - tych konkretnych, a także zmienionych przez pamięć, sposób postrzegania, wyobraźnię. Sięgając po książkę, spodziewałam się nieco innego typu narracji, ale to, co dostałam, wcale mnie nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przed sięgnięciem po książkę nie znałam Pani Bukowej. Natknęnałam się na nią przeglądając promocje z ebookami, przeczytałam opis i myśląc "czemu nie?" kliknęłam "dodaj do koszyka". Po chwili tekst wylądował na moim Kindlu, a ja miałam całkiem udany wieczór poprzecinany uśmiechami pod nosem, a czasem wręcz niepohamowanymi wybuchami śmiechu.

Nie powiem, że jest to jakaś głęboka, filozoficzna książka, ale nie o to tu chodziło. Poza tym dobrze, że taka nie jest. Każdy czasem potrzebuje chwili oderwania się i relaksu, a Pani Bukowa bawi, pozwala nabrać dystansu i ma już mojego lajka na FB ;)

No i co ważne, niepokojąco często miałam wrażenie, że ktoś napisał tekst o mnie ;)

Podsumowując: łatwo przyswajalna forma, urocze rysunki i spora dawka humoru życia codziennego. Polecam!

Przed sięgnięciem po książkę nie znałam Pani Bukowej. Natknęnałam się na nią przeglądając promocje z ebookami, przeczytałam opis i myśląc "czemu nie?" kliknęłam "dodaj do koszyka". Po chwili tekst wylądował na moim Kindlu, a ja miałam całkiem udany wieczór poprzecinany uśmiechami pod nosem, a czasem wręcz niepohamowanymi wybuchami śmiechu.

Nie powiem, że jest to jakaś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Z Nesbo mijaliśmy się od dłuższego czasu, a raczej ja mijałam jego książki na półkach księgarni.
Próbując być odporna na całkiem często słyszane zachęty i wykazując się kryminalnym czytelniczym patriotyzmem, wybierając polskich autorów. Aż Nesbo sam do mnie przyszedł - w postaci urodzinowego prezentu. A że urodziny mam jesienią pomyślałam, że "Pierwszy śnieg" zacznę czytać, jak za oknem pojawi się... pierwszy śnieg. Było więc klimatycznie, było emocjonująco, a pan Nesbo oprócz dobrej intrygi, zaserwował kawałek całkiem niezłej literatury zwanej potocznie rozrywkową. Siedziałam z wypiekami i autentyczną ciekawością, kibicowałam Holemu i miałam cichą nadzieję, że żaden dzieciak z sąsiedztwa nie postanowi akurat ulepić sobie bałwana na osiedlu, gdzieś za moim oknem, bo padłabym chyba ze strachu;)

Z Nesbo mijaliśmy się od dłuższego czasu, a raczej ja mijałam jego książki na półkach księgarni.
Próbując być odporna na całkiem często słyszane zachęty i wykazując się kryminalnym czytelniczym patriotyzmem, wybierając polskich autorów. Aż Nesbo sam do mnie przyszedł - w postaci urodzinowego prezentu. A że urodziny mam jesienią pomyślałam, że "Pierwszy śnieg" zacznę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Piotr Pogorzelski przyrządził swój "Barszcz ukraiński" naprawdę wybornie. Treściwy, ale nie wywołujący znurzenia przejedzeniem. Podany w doskonałych proporcjach, wykwintnie i ze smakiem. Dorzuciłabym jeszcze jeden składnik w postaci rozdziału o literaturze. Zabrakło mi też jakoś wspomnienia o katastrofie w elektroni w Czarnobylu, ale mimo to autor wykonał według mnie świetną robotę pisząc tę książkę.

Co prawda od momentu jej napisanie (2013 r.) sytuacja na Ukrainie diametralnie uległa zmianie, ale to już temat na kolejny reportaż, i to na pewno nie jeden.
Za to "Barszcz ukraiński" pachnący Wschodem, naprawdę warto przeczytać.

Piotr Pogorzelski przyrządził swój "Barszcz ukraiński" naprawdę wybornie. Treściwy, ale nie wywołujący znurzenia przejedzeniem. Podany w doskonałych proporcjach, wykwintnie i ze smakiem. Dorzuciłabym jeszcze jeden składnik w postaci rozdziału o literaturze. Zabrakło mi też jakoś wspomnienia o katastrofie w elektroni w Czarnobylu, ale mimo to autor wykonał według mnie...

więcej Pokaż mimo to