-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2022-11-23
Sanderson coraz hojniej dzieli się sekretami Cosmere w kolejnych książkach i tak jest i tym razem. Boskie ingerencje trafiają się częściej, crossovery międzyświatowe na porządku dziennym.
Poznajemy z bliższa kilkoro członków Duchokrwistych, z nieco innej strony niż mieliśmy szansę poznać na Rosharze. Dla tych, którzy "przechodzą Sandersona na 100%" polecam zaznajomić się w szczególności z historiami dziejącymi się na planecie Sel. Oczywiście, jak zwykle w takich przypadkach, nie jest to konieczne do czerpania satysfakcji z czytania. Z drugiej strony jeśli ktoś dotrwał do 7 części dziejącej się na Scadrialu, to pewnie jest co najmniej otwarty na pozostałe dzieła autora w tym uniwersum.
Nawałnica wątków kosmicznych trochę przyćmiewa samą historię 2 Ery Mistborn. Niektóre wątki nie zostały w mojej ocenie należycie domknięte. Może to celowy zabieg, ale skoro następny raz widzimy się na Scadrialu już w innej epoce, pozostaje lekki niedosyt.
Natomiast historie Waxa, Wayna, Marasi i Steris zostały należycie zwieńczone. Pewnych rozwiązań się spodziewałem, może po przeczytaniu kilkunastu książek tego autora jest nieuniknionym, że coraz trudniej mu mnie zaskoczyć. Cieszę się jednak ze sposobu w jaki rozwinięto tychże głównych bohaterów.
Tym razem we znaki dał mi się odczuć niedobór postaci "szarych" w stronę moralnego zepsucia. O ile dużo jest jednostek heroicznych, którym kibicujemy, albo złych, czy może antagonistów z wizją "po trupach do celu", tak brakuje mi takich zwykłych zepsutych, a zarazem skomplikowanych ludzi, którzy trochę ubarwiliby książki Sandersona. Nawet główni bohaterowie nie muszą kończyć jako "święci", czasem odwrócenie sytuacji lub wprowadzenie większej niejednoznaczności wyszłoby mu na dobre. Ale wspomniałem, że obecne rozwiązanie mnie satysfakcjonuje, więc to bardziej taka uwaga na przyszłość - autorowi przydałoby się trochę nuty GRR Martina, choć sam wspominał, że to nie jego domena. Powinien jednak zacząć myśleć o rozwiązaniach fabularnych, które zaskoczą czytelnika. Tradycyjne Sanderlanche na koniec, w którym postacie, wrzucone w wir zawrotnej akcji, dokonują bohaterskich czynów, żeby przezwyciężyć zło, własne psychiczne słabości i wzruszyć czytelnika - z książki na książkę wywiera coraz mniejszy efekt. Tak, poczujesz się po tym lepiej, poczujesz się podniesiony na duchu. Czy jednak doświadczysz nowego doznania obcowania z literaturą, intelektualnego zaintrygowania wywołanego zwrotem akcji? Raczej nie.
Z lokalnych smaczków, to autorowi wyszło, pewnie niezamierzenie, nawiązanie do "Seksmisji", a po trochu (pewnie już zamierzone) do "Człowieka z Wysokiego Zamku". Recenzja bez spoilerów, pozostawiam wyłapanie tych wątków czytelnikom.
Jest to godne, lecz moim zdaniem niedoskonałe zwieńczenie drugiej serii Mistborn. Dostajemy przedsmak tego, co może dziać się w trzeciej. Widzimy, że historia Cosmere przechodzi w kolejny etap i możemy się spodziewać coraz większego odziaływania jednych światów na inne. Teraz pozostaje uzbroić się w cierpliwość i życzyć autorowi mocnego domknięcia 1 cyklu "Archiwum Burzowego Światła".
Sanderson coraz hojniej dzieli się sekretami Cosmere w kolejnych książkach i tak jest i tym razem. Boskie ingerencje trafiają się częściej, crossovery międzyświatowe na porządku dziennym.
Poznajemy z bliższa kilkoro członków Duchokrwistych, z nieco innej strony niż mieliśmy szansę poznać na Rosharze. Dla tych, którzy "przechodzą Sandersona na 100%" polecam zaznajomić...
2021-04-14
Pozycja obowiązkowa dla zaawansowanych fanów Sandersona, chcących zgłębiać wiedzę o Cosmere. Poza nimi można spokojnie ominąć i przejść do Rytmu Wojny. Chociaż jeśli ktoś dotrwał do czwartego tomu, to zapewne chętnie przyswoi także tę krótką powieść poboczną. Można się spodziewać, że wydarzenia w niej zawarte będą mieć znaczenie w przyszłości.
Duży minus dla wydawnictwa za brak korekty i sprawdzenia tekstu przed wypuszczeniem do druku, przez co pojawiają się żenujące błędy pokroju pomylenia imion postaci lub dwukrotnie zostawionego imienia oryginalnego "Cord" zamiast przetłumaczonego "Sznur".
Pozycja obowiązkowa dla zaawansowanych fanów Sandersona, chcących zgłębiać wiedzę o Cosmere. Poza nimi można spokojnie ominąć i przejść do Rytmu Wojny. Chociaż jeśli ktoś dotrwał do czwartego tomu, to zapewne chętnie przyswoi także tę krótką powieść poboczną. Można się spodziewać, że wydarzenia w niej zawarte będą mieć znaczenie w przyszłości.
Duży minus dla wydawnictwa za...
2020-02-24
Antynaukowy, arcygłupi, skrajnie naiwny stek bzdur odurzonego szarlatana, którego myśl przewodnią można sprowadzić do "pozytywne myślenie wydłuża przyrodzenie i leczy raka". To właśnie ta książka stała się inspiracją dla fanpejdża "zdelegalizować coaching i rozwój osobisty" na fb. Kompromituje każdą księgarnię, w której pojawi się na półkach, jak również podważa racjonalność każdego, kto ją kupi, przeczyta i uzna za mądrą. Nie przeczytałem całej, bo wystarczy kilkadziesiąt stron, żeby natrafić na tak dużą liczbę idiotyzmów, że nie ważne co byłoby dalej, książka jest już spalona (a dalej nie robi się lepiej, z tego co się dowiedziałem).
Tutaj można znaleźć kilka zarzutów wobec treści:
/watch?v=WJxHRir2AGs
Antynaukowy, arcygłupi, skrajnie naiwny stek bzdur odurzonego szarlatana, którego myśl przewodnią można sprowadzić do "pozytywne myślenie wydłuża przyrodzenie i leczy raka". To właśnie ta książka stała się inspiracją dla fanpejdża "zdelegalizować coaching i rozwój osobisty" na fb. Kompromituje każdą księgarnię, w której pojawi się na półkach, jak również podważa...
więcej mniej Pokaż mimo to2018
2019-02-03
Na półce przeceniona -50% z 35zł, pomyślałem, że tyle ostatnio wydałem na kebaba, czego więc by nie zakupić książki? Szybki rzut okiem na lubimyczytać, ocena 7/10, biorę. Z tyłu i na wewnętrznej stronie składanej okładki pochlebne opinie innych polskich autorów. Nie zabrakło i porównania do wiedźmina. Zobaczmy...
W głównym bohaterze i jego sytuacji można bez trudu doszukać się pewnych cech Geralta. Reakcje ludzi na widok kocich oczu te same - odmieniec, groźny typ, przydatny do pewnych zadań, ale lepiej unikać. Podmienić słabość do kobiecych wdzięków na słabość do pewnej używki, odjąć trochę przywar i dodać rycerskości. Momentami schematycznie nudne. Wyłaniające się jedna za drugą damy w opałach i pokiereszowany rycerz, który pomocy nie odmawia, bo ma dobre serduszko, mimo pozorów, które raczej nikogo nie zmylą (z czytelników znaczy). Reszta postaci słabo nakreślona, pojawiają się i znikają, kolejne imiona, które niewiele nie znaczą. W pewnym momencie zapomniałem już kim są niektóre charaktery, gdzieś wcześniej wystąpiły, ale są bez znaczenia. Stanowią raczej tło dla wydarzeń wokół Brune'a. Doszukać się postaci, która nie jest jednowymiarowa dość trudno. Interakcje między bohaterami nie wzbudzają zainteresowania; dość powiedzieć, że najbardziej emocjonujące dotyczyły osób, które spotykały się po raz pierwszy.
Teraz trochę o świecie przedstawionym. System magii, co obecnie już raczej nieuniknione, czerpie inspiracje z wielu innych. Mamy tu równowagę 2 sił niczym z taoizmu (lub gwiezdnych wojen), dobro i zło, tylko kolor biały podmieniono na srebrny. Mamy lakoniczny zarys historii o bogach, którzy odeszli wieki temu. Mamy pentagramy, golemy, grymuary, demony, homunkulusy, odmieńców, alchemików, duchy, czary ogniste, ifryty, klątwy, amulety i inne pierdoły. Biorąc je w całość, nie jest źle, choć trochę zabrakło mi w tym głębi, innowacyjności. Jedynie "Zmrocza" i jej zachwiania wzbudziły moje żywsze zainteresowanie. Podobnie jak w grze Wiedźmin, bohater nie pamięta swojego życia, a to daje pole do popisu, żebyśmy jego oczyma poznali ten świat, co moim zdaniem nie zostało odpowiednio wykorzystane. Otrzymujemy stopniowo podstawowe informacje o tym jak wszystko funkcjonuje, co jednak ma tę zaletę, że nie ma się wrażenia przytłoczenia. Akcja rozgrywa się właściwie w jednym mieście, nie mamy wielu informacji co się dzieje na świecie poza nim. Poznajemy je głównie od strony rozwiniętych i wielopoziomowych podziemi, w których żyją odmieńcy (zazwyczaj ludzie wyglądający jak krzyżówki ze zwierzętami, mamy tu m.in. Hermionę po zażyciu eliksiru wielosokowego), żebracy, złomiarze, zbieracze, szeroko pojęty margines społeczny. Na niższych poziomach jest niebezpiecznie, bo grasują homunkulusy i snują się duchy umarłych. Akurat sposób przedstawienia funkcjonowania życia podziemnego przypadł mi do gustu. Ponure, wilgotne korytarze, brudne legowiska i ubogie mieszkania, speluny, chorzy ludzie, typy spod ciemnej gwiazdy, tanie dziwki, oprychy, przeklęci magowie. Z kolei niewiele wiemy co się dzieje na powierzchni, poza targiem i szpitalem. Należy jednak wziąć poprawkę, że książka jest krótka, stąd ograniczone możliwości zaprezentowania wszystkiego.
Co do fabuły, akcja skupia się wokół bohatera, który odkrywa na nowo swoje magiczne moce i oprócz wcześniej wymienionych questów ratowania i pomagania ludziom, wykonywania płatnych zleceń, wplątuje się w walkę potężniejszych sił, o których niewiele wiadomo, a nawet gdyby było wiadomo więcej, to byłyby to za duże spoilery, żeby je tu umieszczać. Kolejne wydarzenia mają na celu odkrywanie nowych umiejętności bohatera, dodanie jego życiu więcej cierpienia, no i przedstawienie pobudek ww. tajemniczych sił.
Na plus klimat zbudowany z goryczy, przemijalności kolejnych nieznaczących postaci, systemu podziemi i magii, samotności bohatera.
Zacytujmy tył okładki:
"powieść mroczna, intrygująca, pełna plastycznych szczegółów obyczajowych, z pełnokrwistymi postaciami tworzącymi żywą, przemawiającą do wyobraźni społeczność"
Mroczna - trochę, ale w żadnym stopniu nie była straszna, raczej ponura.
Intrygująca - niespecjalnie, poza kilkoma momentami, w których coś się dzieje.
Plastyczne szczegóły obyczajowe - przedstawiono życie marginesu i obyczaje niektórych istot.
Pełnokrwiste postacie - wręcz przeciwnie, brakuje takich. W całej książce nie było ani jednej postaci, którą można by uznać za ulubioną, interesującą, której pojawienia się czytelnik by oczekiwał. Brakuje im głębi, wieloznaczności i charakteru.
Prawdopodobnie nie sięgnę po kontynuację, chyba że w formie audio do słuchania w tle innych zajęć, za darmo lub znowu w cenie dużego kebaba. Nie dziwię się swoją drogą, że dali tak dużą zniżkę. Budzące moje podejrzenia pochlebne opinie innych twórców nie sprawdziły się. Do wiedźmina temu daleko, podobnie jak do "Pana Lodowego Ogrodu" jeśli chodzi o polską fantasy. Być moja ocena jest poniekąd wynikiem tego, że ostatnie książki jakie czytałem z kategorii high fantasy wyszły spod pióra Sandersona, którego uważam za aktualnie najlepszego w tym gatunku - komuś takiemu trudno dorównać.
Na półce przeceniona -50% z 35zł, pomyślałem, że tyle ostatnio wydałem na kebaba, czego więc by nie zakupić książki? Szybki rzut okiem na lubimyczytać, ocena 7/10, biorę. Z tyłu i na wewnętrznej stronie składanej okładki pochlebne opinie innych polskich autorów. Nie zabrakło i porównania do wiedźmina. Zobaczmy...
W głównym bohaterze i jego sytuacji można bez trudu doszukać...
Przyjemna w odbiorze, lekka, ale trafiająca w sedno. Przedstawia psychopatię od drugiej strony, tej pozytywnej. Momentami wręcz autor wydaje się przejawiać apoteozę psychopatów oraz ich możliwości, niedostępnych "normalnym" ludziom. Sam zresztą wyznaje, że jego ojciec i bliski znajomy z dzieciństwa byli psychopatami, co mogło wpłynąć na taki sposób myślenia. Ale żeby nie było nieporozumień - negatywne konsekwencje psychopatii też zostały przedstawione, aczkolwiek nie poświęcano im za wiele uwagi.Według autora grunt to utrafić w odpowiedni poziom niektórych cech i znaleźć dla nich rozsądne, korzystne dla siebie i możliwie niekrzywdzące innych zastosowanie. W ten sposób przymioty takie jak nieustraszoność, brak empatii emocjonalnej i wysoka odporność na presję zamiast zrobić z człowieka uzależnionego od ryzyka sadystę, pozwolą mu na sukces w karierze np. polityka, biznesmena, chirurga, prawnika lub komandosa.
Autor odczarowuje postrzeganie psychopatii i wskazuje w jakich dziedzinach pewne cechy posiadane przez psychopatów mogłyby się nam przydać - jaką mądrość moglibyśmy od nich czerpać. W książce zabrakło mi wgłębienia się w istotę psychopatii. Trochę mniej anegdot z życia i przedstawiania kolejnych specjalistów od psychopatii oraz urywków rozmów z nimi, a więcej merytorycznej treści by się tej książce przysłużyło. Zacytowane rozmowy z psychopatami zaś wyglądały jak gdyby odpowiadała cały czas jedna i ta sama osoba w slangu. Może to problem tłumaczenia, które momentami zdaje się kuleć i czasem nie do końca wiadomo o co chodziło autorowi.
Jako lekkie wprowadzenie do tematu psychopatii można polecić. Jeśli ktoś już siedzi w temacie i oczekuje nowości, raczej się zawiedzie.
Ocena 6,7/10, zaokrąglam.
Przyjemna w odbiorze, lekka, ale trafiająca w sedno. Przedstawia psychopatię od drugiej strony, tej pozytywnej. Momentami wręcz autor wydaje się przejawiać apoteozę psychopatów oraz ich możliwości, niedostępnych "normalnym" ludziom. Sam zresztą wyznaje, że jego ojciec i bliski znajomy z dzieciństwa byli psychopatami, co mogło wpłynąć na taki sposób myślenia. Ale żeby nie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Gdyby Brandon jednak zdecydował się na wersję "Pamiętasz... co mówiłeś o smutnych historiach?", dałbym 9/10, bo brakuje mi w jego twórczości takich zakończeń, brakuje w nich mroku i porażki. Szczęśliwe zakończenia tracą na wartości, jeśli każda jego książka je dostaje. Niemniej nadal uważam, że to jedna z lepszych jego książek i zawiera najlepiej przedstawioną relację romantyczną ze wszystkich jego dzieł, które dotąd poznałem.
Kompozycja ląduje w zaszczytnym gronie ulubionych bohaterów. Wobec tego musi być jej więcej w nadchodzącym Stormlight 5, albo się obrażę ;)
Gdyby Brandon jednak zdecydował się na wersję "Pamiętasz... co mówiłeś o smutnych historiach?", dałbym 9/10, bo brakuje mi w jego twórczości takich zakończeń, brakuje w nich mroku i porażki. Szczęśliwe zakończenia tracą na wartości, jeśli każda jego książka je dostaje. Niemniej nadal uważam, że to jedna z lepszych jego książek i zawiera najlepiej przedstawioną relację...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to