Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Świetny, bardzo wciągający debiut!

Świetny, bardzo wciągający debiut!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jest dobra, naprawdę, ale w żadnym razie nie jest to literatura dla nastolatków!!! Pedofilia, molestowanie seksualne, brutalna przemoc w szkole, rodzinna patologia, samobójstwa. Bardzo źle się stało, że została wydana pod szyldem wydawniczym Young.

Książka jest dobra, naprawdę, ale w żadnym razie nie jest to literatura dla nastolatków!!! Pedofilia, molestowanie seksualne, brutalna przemoc w szkole, rodzinna patologia, samobójstwa. Bardzo źle się stało, że została wydana pod szyldem wydawniczym Young.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jest świetnie napisana, chociaż niestety bardzo krótka. Ma dopracowaną fabułę i interesujące tło. Czyta się ją szybko i z przyjemnością. Historia Marysi jest ciekawa tak jak i stworzona przez Autorkę wizja zaświatów. Z pewnością nie jest to kolejny oklepany i schematyczny tytuł. Autorce udało się również uniknąć banałów. Podczas lektury jest się nad czym zastanawiać. Może książka nie zmusza, ale z pewnością zachęca do refleksji.

Pełną recenzję znajdziecie na blogu https://miye.eu/przezwykle-przygody-nieboszczki-marysi-kamila-ciolko-borkowska/

Książka jest świetnie napisana, chociaż niestety bardzo krótka. Ma dopracowaną fabułę i interesujące tło. Czyta się ją szybko i z przyjemnością. Historia Marysi jest ciekawa tak jak i stworzona przez Autorkę wizja zaświatów. Z pewnością nie jest to kolejny oklepany i schematyczny tytuł. Autorce udało się również uniknąć banałów. Podczas lektury jest się nad czym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznam szczerze, że rzadko kiedy mogę powiedzieć o książce, że jest porywająca. Dobrze napisana, ciekawa, czy intrygująca są u mnie zdecydowanie popularniejszymi przymiotnikami. Tym razem jest jednak inaczej. Dylogii spod pióra Danielle L. Jensen to określenie zdecydowanie się należy. „Królestwo mostu” w połączeniu ze „Zdradziecką królową” to epicka powieść fantasy, od której stron nie sposób się oderwać.


Królestwo Mostu zostaje podbite, a jego władca Aren wzięty do niewoli. Lara, mylnie wzięta za zdrajczynię, właściwie poddała się już losowi i nie zamierzała brać udziału w wojnie. Gdy jednak dowiaduje się o tym, co spotkało męża, wie, że nie ma wyjścia. Pokochała Arena całym sercem i jest gotowa poświęcić życie w jego obronie. Czy jednak uda się jej przekonać do pomocy mieszkańców Ithicany? I czy powiedzie się plan odnalezienia sióstr Lary, z których każda to śmiertelnie niebezpieczna, doskonale wyszkolona wojowniczka?


Uwielbiam książki spod pióra Danielle L. Jensen, a „Zdradziecka królowa” z pewnością nie jest wyjątkiem od tej reguły. Historia porwała mnie tak bardzo, że pochłonęłam ją dosłownie w ciągu jednej nocy. Wykreowana przez pisarkę fabuła jest brutalna, ale nie brakuje w niej humorystycznych elementów. Przedstawiony świat jest stosunkowo hermetyczny, za to miejsca, o których wspomina pisarka, mienią się setkami barw. Tak samo, jak zresztą kreacje bohaterów (również tych drugoplanowych). Dodatkowo zarys postaci nie jest sztampowy i oczywisty. Myślę, że to nie lada sztuka stworzyć bohaterów, którzy niejednokrotnie potrafią zaskoczyć czytelnika. Danielle L. Jensen to prawdziwa mistrzyni słowa i dowodzi tego z każdą, kolejną wydaną książką. Bardzo żałuję, że „Królestwo Mostu” i „Zdradziecka królowa” to zaledwie dylogia, więc drugi tom jest również pożegnaniem z serią. Chętnie przeczytałabym kolejną część.


Lekturę książki „Zdradziecka królowa” serdecznie polecam wszystkim miłośnikom fantastyki lub po prostu wyśmienitej literatury beletrystycznej. Z powieścią doskonale się bawiłam i bardzo miło spędziłam przy niej czas. Nawet nie zauważyłam, kiedy z pierwszej strony dotarłam na ostatnią. Danielle L. Jensen to po prostu świetna pisarka, której nie sposób odmówić zarówno talentu, jak i niezwykle bogatej wyobraźni.

Przyznam szczerze, że rzadko kiedy mogę powiedzieć o książce, że jest porywająca. Dobrze napisana, ciekawa, czy intrygująca są u mnie zdecydowanie popularniejszymi przymiotnikami. Tym razem jest jednak inaczej. Dylogii spod pióra Danielle L. Jensen to określenie zdecydowanie się należy. „Królestwo mostu” w połączeniu ze „Zdradziecką królową” to epicka powieść fantasy, od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niedługo, bo już 25 marca, swoja polską premierę, będzie miała debiutancka powieść szwedzkiego autora, Patrika Svenssona, pod tytułem „Ewangelia według węgorza”. Została ona uznana za najlepszą książką Szwecji w 2019 roku. Otrzymała też nagrodę Augustpriset. Miałam przyjemność przeczytać książkę jeszcze przed polską premierą, a z poniższego wpisu dowiecie się, jakie wywarła na mnie wrażenie.

O czym jest książka?

„Nauka potrzebuje tylko trochę czasu. Jednak największy problem polega na tym, że węgorzom pozostało go już niewiele.”

W publikacji przedstawione zostały całe stulecia badań, wypraw i rozważań nad teoriami dotyczącymi życia węgorzy. Autor pokazuje jak fascynujące i tajemnicze mogą być stworzenia, na które normalnie w ogóle nie zwrócilibyśmy uwagi. Historia spod pióra Patrika Svenssona nie dotyczy jednak tylko tych zwierząt, ale również ludzkich losów i tego, co naukowcy i wielcy myśliciele w swoim życiu poświęcili. Co ciekawe, węgorze wplątały się nawet w politykę.

Moja opinia i przemyślenia

Książka dobrze napisana i doskonale przetłumaczona. Zawiera w sobie wiele metafor. Autorowi udało się umieścić w niej sporo mądrych, ale niebanalnych przemyśleń. Mimo że treść pełznie w publikacji dość leniwie i właściwie ciężko mówić tu o jakiejkolwiek akcji, to „Ewangelia według węgorza” bez trudu potrafi zainteresowań i skłonić do własnych rozważań. Patrik Svensson zawarł w niej historię węgorzy, opowiada jednak też o sobie i innych ludziach oraz zwierzętach, na stronach zamieszcza swoje przemyślenia. Rozważa czym w ogóle człowiek różni się od zwierząt i dochodzi do wniosku, że nawet one bardzo różnią się między sobą, choć granica tych różnic bardzo się rozmywa. Poruszając temat węgorzy nie dało się też oczywiście uniknąć wątków związanych z ekologią. Węgorze są gatunkiem zagrożonym i nawet Unia Europejska podjęła próbę walki o ich przetrwanie.

Podsumowanie

„Ewangelia według węgorza” to interesujące spojrzenie na wiele różnych spraw. Być może nie zawsze zgadzałam się z poglądami Autora, ale za każdym razem ciekawiło mnie, co ma do powiedzenia. Myślę, że to lektura dla każdego, kto choć trochę interesuje się światem zewnętrznym i tym, co ma nam do zaoferowania. Nie jest to jednak lekka, czysto rozrywkowa propozycja. To książka, nad którą trzeba przysiąść, odrobinę pomyśleć i wyciągnąć swoje własne, prywatne wnioski.

recenzja z bloga https://miye.eu

Niedługo, bo już 25 marca, swoja polską premierę, będzie miała debiutancka powieść szwedzkiego autora, Patrika Svenssona, pod tytułem „Ewangelia według węgorza”. Została ona uznana za najlepszą książką Szwecji w 2019 roku. Otrzymała też nagrodę Augustpriset. Miałam przyjemność przeczytać książkę jeszcze przed polską premierą, a z poniższego wpisu dowiecie się, jakie wywarła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Colleen Hoover to jedna z moich ulubionych pisarek. Za każdym razem, gdy sięgam po jej powieść, zadziwia mnie fakt, że nie ważne jak wiele książek spod jej pióra bym nie czytała, to zawsze, w każdej z nich, znajdę coś dla siebie. Czy tak było i tym razem? Jak odebrałam tytuł „Gdyby nie ty”?

Zarys fabuły

Morgan, jej młodsza siostra i ich partnerzy tworzą w liceum nierozłączną paczkę. Gdy jednak dziewczyna zachodzi w ciążę, chłopak jej siostry wyjeżdża, a ona ze swoim bierze ślub. Przez kolejnych siedemnaście lat wychowują wspólnie córkę. Ich życie toczy się spokojnym torem do czasu tragicznego wypadku samochodowego. To jednak nie koniec, a dopiero początek, po którym wszystkie skrzętnie skrywane tajemnice rodzinne wychodzą na jaw, a życie okazuje się wcale nie takie, jakim widziała je Morgan. Tylko jak potoczy się dalej i czy kobieta wreszcie będzie mogła być szczęśliwa?

Moja opinia i przemyślenia

Książki Colleen Hoover mają w sobie „to coś”. Są nie tyle ciekawe i dobrze napisane, ile porywające. Gdy już zacznie się czytać, nie sposób powieści odłożyć i to nie zależnie, w jakim gatunku akurat tym razem zdecyduje się tworzyć pisarka. „Gdyby nie ty” to obyczajowy romans, ale powiem szczerze, że niewiele brawurowych powieści sensacyjno-awanturniczych potrafiłoby mnie aż tak mocno wciągnąć.

Akcja powieści przedstawiona została z dwóch perspektyw: matki i córki. Ich relacja została opisana dokładnie, szczegółowo i niezwykle wiarygodnie, z dużym naciskiem na dzielące je różnice i wspólne problemy. To właśnie dookoła tych dwóch kobiet oscyluje cała fabuła. Myślę, że taki wątek jest w twórczości Colleen Hoover pewną nowością i bardzo ciekawym uzupełnieniem jej romantycznych historii.

Jak wiele kłamstw może ukrywać jedna, na pozór zwyczajna rodzina? Z powieścią spod pióra Colleen Hoover nie sposób się nudzić. Pisarka ma niesamowity talent do snucia intryg, a jeszcze większy, do ubierania swoich myśli w słowa. To kolejna jej książka, która stanie na półce w gronie moich ulubionych tytułów.

Podsumowanie
Lekturę „Gdyby nie ty” serdecznie polecam i to nie tylko wielbicielkom powieści spod pióra Colleen Hoover. Myślę, że spodoba się każdej, romantycznej duszy i wszystkim tym, którzy lubią ciekawe, nieoczywiste historie. Colleen Hoover oczarowała mnie nie po raz pierwszy i jak zawsze, niecierpliwie czekam, na kolejną jej książkę. „Gdyby nie ty” zdecydowanie warto przeczytać. To doskonała, niezwykle wciągająca lektura.

recenzja z bloga https://miye.eu

Colleen Hoover to jedna z moich ulubionych pisarek. Za każdym razem, gdy sięgam po jej powieść, zadziwia mnie fakt, że nie ważne jak wiele książek spod jej pióra bym nie czytała, to zawsze, w każdej z nich, znajdę coś dla siebie. Czy tak było i tym razem? Jak odebrałam tytuł „Gdyby nie ty”?

Zarys fabuły

Morgan, jej młodsza siostra i ich partnerzy tworzą w liceum...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Istnieją takie czasy, krzywdy, które ludzie wyrządzili ludziom i takie historie, o których nigdy nie powinniśmy zapominać. Musimy wierzyć, że już nigdy więcej się nie powtórzą. „Żółty ptak śpiewa” to pięknie napisana, ale niezwykle trudna, bolesna i brutalna historia matczynej miłości i tego, jak wiele cierpienia przyniosła ze sobą druga wojna światowa.


Holokaust. Wojna. Nikt nie jest bezpieczny. Za każdym rogiem czeka śmiertelne niebezpieczeństwo. Nie tylko Żydzi cierpią prześladowania, ale każdy, kto ośmieli się w jakikolwiek sposób im pomóc. Róża wraz ze swoją córeczką Szirą nie ma dokąd pójść. Dlatego schowały się w stodole sąsiadów, którzy, mimo ogromnego strachu, postanowili udzielić im schronienia. Muszą jednak zachowywać się bardzo cicho, tak jakby w ogóle ich nie było. Co jest szczególnie trudne dla małej, spragnionej dźwięków i muzyki dziewczynki. Jak potoczy się ta historia i czy będzie miała szczęśliwe zakończenie?


Jennifer Rosner stworzyła niezwykle obrazową i bogatą w szczegóły historię. Z dużym wdziękiem porusza bardzo trudną tematykę. Mimo że jej opowieść jest fikcyjna, to jednak zawiera w sobie wiele prawdy, a oparta została na realnych wspomnieniach z czasów wojny. Książka jest niezwykle wciągająca, ale na tyle trudna i przerażająca, że nie sposób czytać jej jednym tchem. Trzeba ją co jakiś czas odłożyć, przemyśleć, złapać oddech.

Pisarce udało się stworzyć wiarygodne bohaterki, a cała fabuła opleciona została grubym materiałem targających nimi emocji. Nawet, gdy niebezpieczeństwo minęło, to trauma dalej pozostała i nie było mowy o szczęściu czy normalności. Ludzie starali się żyć dalej najlepiej jak potrafią, ponieważ, tak naprawdę, nie mieli żadnego innego wyboru. Nie sposób jednak uciec od własnych, traumatycznych wspomnień.


„Żółty ptak śpiewa” to pięknie napisana, niezwykle wartościowa książka, której autorka postawiła na szczerość. Mimo że to literacka fikcja, to przedstawia prawdę taką, jaką była. Ubrała ją za to w nostalgiczne baśnie i przepiękną muzykę. Jako matka nie wyobrażam sobie, jak poradziłabym sobie na miejscu Róży i czy byłabym w stanie zdobyć się na to, na co ona się zdobyła. Mam nadzieję, że już nigdy ta historia się nie powtórzy i nikt nie będzie zmuszony do walki o przetrwanie swoje i swoich dzieci.

recenzja z bloga https://miye.eu

Istnieją takie czasy, krzywdy, które ludzie wyrządzili ludziom i takie historie, o których nigdy nie powinniśmy zapominać. Musimy wierzyć, że już nigdy więcej się nie powtórzą. „Żółty ptak śpiewa” to pięknie napisana, ale niezwykle trudna, bolesna i brutalna historia matczynej miłości i tego, jak wiele cierpienia przyniosła ze sobą druga wojna światowa.


Holokaust. Wojna....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Twórczość Victorii Schwab miałam okazję poznać podczas lektur „Okrutnej pieśni” i „Mrocznego duetu”. Są to świetnie napisane książki, którym jednak zabrakło tego czegoś, co czyni powieść wyjątkową i porywającą. W „Nikczemnych” jednak pisarka pokazała, na co ją naprawdę stać i zawładnęła nie tylko umysłami, ale i duszami czytelników.

Zarys fabuły

Podczas studiów Victor poznaje Elli’ego, z którym łączy go zamiłowanie do nauki. Obydwoje są lotni, ambitni, aroganccy i niezwykle ciekawi świata. Wspólnie rozpoczynają naukowy projekt, który jednak szybko przeradza się w coś zupełnie nieoczekiwanego, nad czym kompletnie tracą kontrolę. Przyjaciele odwracają się od siebie i stają zaciekłymi wrogami. Jak potoczy się ich życie, jakie czekają ich konsekwencje i co z tym wszystkim wspólnego ma niezwykle tajemnicza dziewczyna o imieniu Sydney?

Moja opinia i przemyślenia

„Vicious. Nikczemni” to mroczna fantastyka, w której zaciera się granica między dobrem a złem. Victoria Schwab ma lekkie pióro i talent do niezwykłych opisów. Nie brakuje jej też bogatej wyobraźni i doskonałych pomysłów. Czasami tylko czuję w jej książkach niedostatek elementów typowych dla fantastyki młodzieżowej. Nie są one oczywiście niezbędne i wielu czytelników ich brak pochwala, ale ja sama najbardziej na świecie kocham ten właśnie rodzaj fantastyki, a miłość ta ma swoje solidne podstawy.

Historia spod pióra Victorii Schwab jest nieprzewidywalna i pełna intryg. Nad wieloma wydarzeniami kontrolę przejmują emocje bohaterów, a nie czysty los, jak to niekiedy w powieściach bywa. Wydaje mi się, że to właśnie bohaterowie są najmocniejszą stroną pisarki. Wykreowani są niesztampowo, żyją własnym życiem, a każdy z nich na swój unikalny sposób przyciąga uwagę czytelnika.

Po raz kolejny jestem pod wrażeniem bogactwa wyobraźni pisarki i tego, jak niezwykle barwny i szczegółowy świat potrafi stworzyć. Dodatkowo bez trudu, w niewymuszony sposób, kieruje uwagę czytelnika na to, co w danym momencie jej zdaniem jest najważniejsze. Wbrew pozorom to wcale nie taka oczywista umiejętność.

Podsumowanie

Po lekturze powieści „Vicious. Nikczemni” z niecierpliwością czekam na drugi tom. Historia niezwykle mnie wciągnęła i sprawiła, że nie mogłam oderwać się od jej stron. Victoria Schwab jest mistrzynią intryg, mrocznych tajemnic i niedomówień. To właśnie one powodują, że nie sposób rozstać się z jej powieściami.

recenzja z bloga https://miye.eu

Twórczość Victorii Schwab miałam okazję poznać podczas lektur „Okrutnej pieśni” i „Mrocznego duetu”. Są to świetnie napisane książki, którym jednak zabrakło tego czegoś, co czyni powieść wyjątkową i porywającą. W „Nikczemnych” jednak pisarka pokazała, na co ją naprawdę stać i zawładnęła nie tylko umysłami, ale i duszami czytelników.

Zarys fabuły

Podczas studiów Victor...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Mysia Wieża Agnieszka Fulińska, Aleksandra Klęczar
Ocena 7,4
Mysia Wieża Agnieszka Fulińska,...

Na półkach:

„Mysia wieża” to pierwszy tom cyklu „Dzieci dwóch światów”, a zarazem debiut duetu polskich Autorek: Agnieszki Fulińskiej i Aleksandry Klęczar. To prawdziwa, fantastyczna uczta dla młodszych czytelników, a wiele jej elementów ma swoje historyczne podstawy. Natomiast Autorki czerpią inspiracje ze zdobytej podczas wieloletnich studiów wiedzy.

Zarys fabuły
Tegoroczne wakacje zarówno Igorowi, jak i Hance przyszło spędzić w pobliżu jeziora Gopło i Kruszwicy. Żadne z nich jednak nie spodziewa się, jakie niesamowite przygody mogą wydarzyć się wśród starych ruin i zapomnianych mitów słowiańskich. Młodzi bohaterowie wplączą się w prawdziwe szaleństwo, a zwyczajne wakacje zmienią się w misję ratowania świata przed złym Popielem i jego ukochaną Dragomirą. Tylko czy dzieci podołają takiemu wyzwaniu?

Moja opinia i przemyślenia
Podoba mi się kreacja postaci. Żyją swoim własnym życiem i mienią się setkami barw. Mają indywidualne zainteresowania i charaktery. Mimo że nie są to takie zupełnie zwyczajne dzieci, to jednak podczas lektury ma się przedziwne wrażenie, jakby faktycznie poznało się występujących w książce młodych bohaterów. Zwłaszcza że autorki zwracają uwagę czytelnika na zupełnie autentyczne odkrycia i wydarzenia. Przyznam, że niezwykle zachęciły mnie do odwiedzenia opisywanych w powieści miejsc.

Mimo że nasze rodzime wierzenia ludowe są bardzo bogate w wiele mitów, legend i tradycji, to jednak wciąż się o nich niewiele słyszy. Zostały zastąpione przez greckich bogów i herosów, Świętego Mikołaja, Jeźdźca bez głowy i wiele, wiele innych postaci. Dlatego bardzo podoba mi się ostatni trend, który pojawia się wśród polskich pisarzy, do nawiązywania do naszej powoli zapominanej już, słowiańskiej kultury. Uważam, że to właśnie ją dzieci powinny poznawać w szkole i o niej czytać książki – chociażby i zupełnie fantastyczne. „Mysia wieża” to krok we właściwym kierunku.

Podsumowanie
Agnieszka Fulińska i Aleksandra Klęczar stworzyły niezwykle barwną, bogatą w szczegóły i pomysłową powieść. Lektura „Mysiej wieży” bardzo wciąga i sądzę, że spodoba się nie tylko młodszym czytelnikom. Z niecierpliwością czekam na możliwość przeczytania kolejnych części cyklu „Dzieci dwóch światów”. Seria znalazła we mnie wierną fankę, która zamierza kontynuować wspólne przygody. Polecam, ponieważ to naprawdę fajny tytuł. Spodobać się powinien przede wszystkim młodszej młodzieży.

recenzja z bloga https://miye.eu

„Mysia wieża” to pierwszy tom cyklu „Dzieci dwóch światów”, a zarazem debiut duetu polskich Autorek: Agnieszki Fulińskiej i Aleksandry Klęczar. To prawdziwa, fantastyczna uczta dla młodszych czytelników, a wiele jej elementów ma swoje historyczne podstawy. Natomiast Autorki czerpią inspiracje ze zdobytej podczas wieloletnich studiów wiedzy.

Zarys fabuły
Tegoroczne wakacje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Recenzja z bloga http://miye.eu

A gdybyście tak zakochali się w tej jednej osobie, którą przysięgaliście zniszczyć?

Gdy książki spod pióra jakiegoś pisarza wywrą na mnie niezwykle pozytywne wrażenie, oczywistą koleją rzeczy wydaje mi się sięgnięcie po kolejne powieści Autora. Taką właśnie pisarką jest dla mnie Danielle L. Jensen, której twórczość pokochałam od pierwszej do ostatniej strony każdej z jej przetłumaczonych na język polski książek. Czy również świeżo wydany w Polsce tytuł „Królestwo mostu” wywarł na mnie tak pozytywne wrażenie?

Zarys fabuły

Księżniczka Lara jest jedną z wielu córek sadystycznego ojca, który lubuje się w prowadzeniu wojen. Jego celem jest zniszczenie sąsiedniej krainy o nazwie Ithicana, która dzięki niesamowitej konstrukcji rozciągającego się nad wyspami Mostu, kontroluje handel między sąsiednimi królestwami. By wygrać wojnę, zgadza się na warunku pokojowego traktatu, a jednym z nich jest wydanie córki za mąż, za króla Ithicany. Lara jednak nie jest zwyczajną, dobrze wychowaną panienką z królewskiego dworu. To świetnie wyszkolona wojowniczka i doskonały szpieg. Jedyna szansa, by obalić Ithicanę i wygrać niemożliwą do wygrania wojnę. Tylko czy dziewczyna nie zawiedzie ojca i swojego królestwa, gdy powoli zaczyna darzyć swojego męża coraz cieplejszymi uczuciami?

Moja opinia i przemyślenia

Kocham czytać książki i czytam ich naprawdę wiele, ale mianem porywającej lektury mogę określić najwyżej jedną na pięćdziesiąt przeczytanych powieści. Danielle L. Jensen ma jednak niepodważalny talent i każdy tytuł spod jej pióra zasługuje właśnie na to miano. „Królestwo mostu” to doskonale napisana, porywająca książka, od której stron nie sposób się oderwać.

Zawsze podziwiałam pisarzy, którzy potrafią malować słowem. Tym razem jednak Autorka posunęła się o krok dalej, tworząc wiele niesamowitych imion i nazw krain, takich, które z niczym innym mi się nie kojarzą i jestem pewna, nie słyszałam ich nigdzie wcześniej. Dzięki temu „Królestwo Mostu” czytałam z jeszcze większą przyjemnością.

Lara i Aren to żywi, pełni przeróżnych barw i emocji bohaterowie. Mimo jednak tego, że historia opowiedziana została z ich perspektywy, Danielle L. Jensen nie potraktowała po macoszemu postaci drugoplanowych. One również żyją swoim własnym życiem i mienią się setkami różnych odcieni.

Co ważne i wcale nie takie oczywiste w przypadku książek fantasty, fabuła „Królestwa Mostu” układa się niczym puzzle, na dodatek takie ze skomplikowanym wzorem i wieloma elementami. Jedne wydarzenia wywodzą się z innych, akcja zmienia się posłuszna decyzjom bohaterów. Kwintesencją książki są intrygi, tajemnice oraz niezwykłe tło niebezpiecznej dżungli, wzbudzonego morza i czerwonej, nieprzebytej pustyni.

Podsumowanie

Kolejne spotkanie z twórczością Danielle L. Jensen uważam za bardzo udane. „Królestwo Mostu” to porywająca historia fantasy, z wartką akcją, rozlewem krwi i pełnymi intryg wydarzeniami. Mimo że dopiero co była premiera pierwszego tomu, to ja i tak już niecierpliwie wyczekuję na kolejną część. „Królestwo Mostu” natomiast, wraz z innymi książkami spod pióra pisarki, stanie na półce w gronie ulubionych powieści.

Recenzja z bloga http://miye.eu

A gdybyście tak zakochali się w tej jednej osobie, którą przysięgaliście zniszczyć?

Gdy książki spod pióra jakiegoś pisarza wywrą na mnie niezwykle pozytywne wrażenie, oczywistą koleją rzeczy wydaje mi się sięgnięcie po kolejne powieści Autora. Taką właśnie pisarką jest dla mnie Danielle L. Jensen, której twórczość pokochałam od pierwszej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niedawno, nakładem wydawnictwa Poradnia K, ukazał się drugi tom przygód nastoletniej Enoli Holmes, młodszej siostry sławnego detektywa. Ponieważ pierwsza część okazała się jedynie wstępem do czegoś większego, byłam bardzo ciekawa, jak potoczą się dalsze losy młodej bohaterki.

Zarys fabuły

Po ucieczce do Londynu Enola odkryła, co chce robić w życiu. Dziewczyna pragnie zostać perdytorystką, to znaczy specjalistką od odnajdywania rzeczy zagubionych. Dlatego tworzy dla siebie rolę asystentki fikcyjnego doktora Ragostina, urządzając się w Londynie za pieniądze, które zostawiła jej matka. Musi jednak pamiętać, by zawsze pozostawać w cieniu, w przeciwnym razie odnajdą ją bracia i skończy się jej upragniona wolność. Tylko czy Enola potrafi pozostać obojętna w obliczu sprawy, którą, jest pewna, potrafi rozwiązać?

Moja opinia i przemyślenia

Fabuła książki oczywiście toczy się w uniwersum stworzonym przez Artura Conan Doyle’a, co przysporzyło jej całe rzesze fanów. Tak wielu, że zapowiedziana została nawet ekranizacja. Przyznam, że z przyjemnością obejrzałabym niesamowitą scenerię z książki na dużym ekranie. Z pewnością będą to niezapomniane wrażenia.

Ponownie można by powiedzieć, że na pierwszy plan, obok zagadek i tajemnic wysuwa się rola kobiet w Wiktoriańskim społeczeństwie. Książka ma zdecydowanie feministyczne nuty, a Nancy Springer w doskonały sposób pokazuje przepaść, jaka istniała nie tylko między płciami, ale także między ludźmi z biednych i bogatych rodzin. To niesamowite, jak bardzo od tamtej pory zmienił się świat.

Przyznam szczerze, że historia z tomu drugiego jest znacznie dojrzalsza i bardziej interesująca niż „Sprawa zaginionego markiza”. Mam nadzieję, że ta tendencja utrzymywała się będzie również w kolejnych częściach. Nancy Springer ma lekkie pióro, potrafi ciekawie opowiadać i jasno wyrażać swoje poglądy. Tym razem jej książka skierowana jest raczej do nieco starszych nastolatków niż do dzieci.

Podsumowanie

Seria o młodszej siostrze Sherloka Holmes’a to świetny, doskonale zrealizowany pomysł. Powieść czyta się szybko i z zainteresowaniem. Historia porusza wiele ciekawych i istotnych tematów. To jednocześnie przyjemna lektura i całkiem okazała kopalnia wiedzy. Na pewno sięgnę po kolejny tom przygód Enoli, licząc, że będzie jeszcze lepszy od poprzednich.

Recenzja z bloga http://miye.eu

Niedawno, nakładem wydawnictwa Poradnia K, ukazał się drugi tom przygód nastoletniej Enoli Holmes, młodszej siostry sławnego detektywa. Ponieważ pierwsza część okazała się jedynie wstępem do czegoś większego, byłam bardzo ciekawa, jak potoczą się dalsze losy młodej bohaterki.

Zarys fabuły

Po ucieczce do Londynu Enola odkryła, co chce robić w życiu. Dziewczyna pragnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubię ekranizacje, chociaż nierzadko bywam nimi zawiedziona. Zazwyczaj staram się najpierw przeczytać książkę, a później dopiero obejrzeć film. W przypadku tytułu „Do wszystkich chłopców, których kochałam” stało się jednak inaczej. To właśnie świetnie zrealizowana produkcja filmowa skłoniła mnie do zainteresowania się tym tytułem.

Lara Jean posiada kolekcję listów miłosnych, jednak nie takich, które od kogoś otrzymała, a takich, które sama napisała. Nigdy jednak nie miała zamiaru przekazywać ich adresatom, tak samo, jak nie miała odwagi powiedzieć im wprost słów, które zawarła w listach. Pewnego jednak dnia listy znikają, a życie Lary zaczyna pędzić w oszałamiającym tempie. Czy któryś z chłopców, do których wzdychała, faktycznie mógłby zostać jej chłopakiem? I czy Lara w ogóle by tego chciała?

Powieść spod pióra Jenny Han to jednak nie tylko i wyłącznie historia romantyczna. Jej fabuła jest wielowątkowa, a w życiu głównej bohaterki pojawia się wiele przeróżnych problemów. Lara Jean właśnie zaczyna naukę w ostatniej klasie liceum, jej starsza siostra wyjeżdża na studia do Szkocji, młodsza marzy o posiadaniu psa. Dziewczyny Song, jak same siebie określają, zawsze wspierały się nawzajem i ich rozłąka może być bardzo trudna. Kilka lat wcześniej straciły matkę, a teraz dbają o to, by jak najbardziej ułatwić ojcu wychowanie trzech, dorastających córek. Łącząca je więź jest czymś naprawdę niezwykłym.

Muszę przyznać, że dawno nie czytałam tak lekkiej, a zarazem sympatycznej książki. Jest inteligentna, zawiera wątki romantyczne, a przy tym jest zupełnie niewinna. Opowiada o więzach rodzinnych, przyjaźni i codziennych, ale niezwykle istotnych problemach. Już nie mogę doczekać się drugiego tomu, który zapowiedziany został przez wydawnictwo Young na 13 lutego 2019 roku. Dokładnie właśnie takiej lektury potrzebowałam. Jak wspominałam wcześniej, ekranizacja również mnie oczarowała i ogromnie ucieszyło mnie, gdy dowiedziałam się, że film powstał na podstawie książki.

Historia Lary Jean jest lekka i pełna uroku, a jednocześnie tkwi w niej coś niezwykłego. Opowiada o dorastaniu, wewnętrznych konfliktach i trudnych wyborach. Na rynku wydawniczym pojawia się coraz mniej takich powieści, a szkoda, ponieważ to właśnie one mają tak wiele do zaoferowania wszystkim, dorastającym dziewczętom. Jenny Han udało się stworzyć młodzieżową powieść obyczajową z wyższej półki. Polecam tym czytelniczkom, które lubią ciepłe, wywołujące uśmiech na twarzy książki. Warto po nią sięgnąć.

Opinia z bloga http://miye.eu

Lubię ekranizacje, chociaż nierzadko bywam nimi zawiedziona. Zazwyczaj staram się najpierw przeczytać książkę, a później dopiero obejrzeć film. W przypadku tytułu „Do wszystkich chłopców, których kochałam” stało się jednak inaczej. To właśnie świetnie zrealizowana produkcja filmowa skłoniła mnie do zainteresowania się tym tytułem.

Lara Jean posiada kolekcję listów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdy ujrzałam propozycję przygód w stylu Sherlocka Holmes tylko, że skierowanych do nastoletnich czytelników, od razu zainteresowałam się publikacją. W książce spod pióra Nancy Springer główną bohaterką jest Enola Holmes, młodsza siostra doskonale wszystkim znanych postaci, Sherlocka i Mycrofta Holmes. Czy jednak pierwszy tom jej przygód zatytułowany „Sprawa zaginionego markiza” okazał się ciekawą historią?

Młodsza siostra Sherlocka Holmesa nie zamierza być grzeczną, posłuszną panienką z dobrego domu i słuchać wszystkich wydawanych jej nakazów i zakazów. Zamiast tego wyrusza w pełną przygód podróż, by dzięki pozostawionym dla niej zagadkom, odnaleźć matkę, która zaginęła w dniu jej czternastych urodzin. Czy uda jej się tego dokonać? Przekonajcie się sami!

Książka została bardzo ładnie wydana. Ma twardą oprawę i ciekawą grafikę na okładce. Treść wydrukowana została dość sporą czcionką, ale nie na tyle dużą, żeby miała uprzykrzać czytanie. Całość wygląda perfekcyjnie. Do tego fabuła dzieje się na tle barwnie opisanego XIX- wiecznego Londynu, co dodaje powieści jeszcze więcej uroku.

Enola Holmes to zdecydowanie dobra następczyni Sherlocka Holmesa, choć nie jest tak ponurą postacią, jak on sam. To inteligentna, żywiołowa dziewczyna, która wie, czego chce od życia. Ponieważ jednak w historii nie dzieje się zbyt wiele i jest wyjątkowo prosto napisana, sądzę, że skierowana została konkretnie do nieco młodszych czytelników. To im właśnie powinna się najbardziej spodobać.

Przyznam szczerze, że spodziewałam się historii w klimacie „Detektywa Blomkvista” spod pióra Astrid Lindgren, a tak naprawdę otrzymałam zupełnie co innego. „Enola Holmes, sprawa zaginionego markiza” to wartościowa książka, w której nie brakuje również odrobiny humoru. Główny nacisk jednak pisarka postawiła nie na samą przygodę, a na obraz młodej dziewczyny w historycznym, XIX-wiecznym Londynie. Jak wiadomo, dla samotnych kobiet nie były to najpiękniejsze czasy.

Powieść o Enoli Holmes jest ciekawa i dobrze napisana, ma też odpowiedni klimat. Jest to jednak pozycja typowo młodzieżowa, z której starsi, bardziej doświadczeni czytelnicy, niekoniecznie muszą być zadowoleni. Szczególnie jeśli spodziewali się historii w stylu oryginalnego Sherlocka Holmesa, a jeszcze bardziej, jeżeli spodziewali się historii w klimacie nowego, filmowego detektywa produkcji BBC (konkretnie Hartswood Films, WGBH Boston, BBC Wales). Na okładce wyczytałam, że powieść zostanie zekranizowana i powiem szczerze, że z przyjemnością obejrzę ją na dużym ekranie.

Recenzja z bloga http://miye.eu

Gdy ujrzałam propozycję przygód w stylu Sherlocka Holmes tylko, że skierowanych do nastoletnich czytelników, od razu zainteresowałam się publikacją. W książce spod pióra Nancy Springer główną bohaterką jest Enola Holmes, młodsza siostra doskonale wszystkim znanych postaci, Sherlocka i Mycrofta Holmes. Czy jednak pierwszy tom jej przygód zatytułowany „Sprawa zaginionego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jest cudna! Pełna ciepła i niebanalnego humoru. Niezwykle wciąga. Jestem nią szczerze zachwycona. Zabawne przygody Sophie i jej rodziny są przeplatane chwilami grozy z przebiegu zagrożonej ciąży jej siostry. Rodzina dziewczyny jest niezwykle liczna i bardzo barwnie przedstawiona. Na kartach powieści wyraźnie widać jak bardzo się kochają i wspierają nawzajem. Te wszystkie uczucia i emocje w niezwykły, magiczny wręcz sposób zostały przez Ashley Elston przelane na papier.

Skłamałabym, mówiąc, że ten tytuł nie jest „love story”. Jak najbardziej jest to lekki i delikatny romans młodzieżowy. Tylko, że zaczyna się mniej więcej od połowy książki. Wątek ten poprowadzony został bardzo umiejętnie. Co kilka stron serce czytelnika podskakuje, a on sam gorączkowo zaczyna się zastanawiać, co wyniknie z rozpoczynającej się relacji i czy bohaterowie nie popełnią jakichś głupstw. Mimo wiele mówiącego tytułu randek może i faktycznie w tej historii jest aż dziesięć, ale chłopak, do którego mocniej zabiło serce głównej bohaterki, jest tylko jeden.

„10 randek w ciemno” to książka, którą czytałam z ogromną przyjemnością. To taki powieściowy odpowiednik miękkiej podusi, ciepłego kocyka i słodkiego kakao. Powieść jest idealna na poprawę humoru. Serdecznie polecam, szczególnie jako prezent na Mikołajki lub pod Choinkę. Na taką okazję nada się idealnie.

recenzja z bloga http://miye.eu

Książka jest cudna! Pełna ciepła i niebanalnego humoru. Niezwykle wciąga. Jestem nią szczerze zachwycona. Zabawne przygody Sophie i jej rodziny są przeplatane chwilami grozy z przebiegu zagrożonej ciąży jej siostry. Rodzina dziewczyny jest niezwykle liczna i bardzo barwnie przedstawiona. Na kartach powieści wyraźnie widać jak bardzo się kochają i wspierają nawzajem. Te...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak planujecie spędzić lato? Czy będą to Wasze wymarzone wakacje? Amelia, główna bohaterka powieści „Słodko-gorzkie lato” marzy o pracy w lodziarni, którą pokochała jeszcze jako mała dziewczynka. Tylko czy los nie pokrzyżuje jej planów? Po lekturze „Fatalnej listy” mam wobec twórczości Siobhan Vivian bardzo wysokie oczekiwania. Czy spełniła je jednak również najnowsza powieść autorki „Słodko-gorzkie lato”?

„Zazwyczaj, gdy któraś z nas dostawała list od ukochanego, odczytywała go na głos, podczas gdy pozostałe dziewczyny na zmianę obsługiwały maszynę do lodów.”

W 1945 roku mężczyźni nie mieli wyboru. Musieli walczyć, zostawiając w domu tęskniące za nimi narzeczone. W takiej sytuacji właśnie znalazła się młodziutka wówczas Molly Meade. By osłodzić życie sobie i innym dziewczętom, zaczęła eksperymentować z szykowaniem różnych rodzajów lodów. Wychodziło jej to znakomicie, a dzięki lodom tęsknota za ukochanymi stawała się bardziej znośna. Gdy po wojnie jej narzeczony został uznany za zaginionego, by się nie załamać, Molly otworzyła swoją własną lodziarnię. Miejsce, w którym rok rocznie pracują w przerwie wakacyjnej dziewczęta z okolicznych liceów i koledży. W lodziarni czują się doceniane i przyjemnie spędzają lato, a wiele z nich z pracy wynosi zupełnie niespodziewane inspiracje.

Te wakacje miały być najcudowniejszymi wakacjami w życiu Amelii. Została kierowniczkom lodziarni u Molly. Gdy jednak przychodzi do lokalu, by dopilnować wszystkiego przed jego otwarciem, na podłodze zostaje martwą właścicielkę. Od tej pory nic w życiu dziewczyny nie będzie już takie samo. Być może jednak będzie umiała dostrzec i uchwycić swoją życiową szansę i jednak spełnić dziewczęce marzenia.

„Słodko-gorzkie lato” to opowieść o przyjaźni, miłości i pasji. To historia, o zataczającym krąg życiu. Jest to cudowna, wakacyjna książka, jednak poruszająca zbyt poważne tematy, by można ją było nazwać pustą czy banalną. I tym razem Siobhan Vivian w pięknym, plastycznym stylu, przekazuje swoim czytelniczkom wiele ważnych wartości. Dodatkowo fabuła niejednokrotnie potrafi zaskoczyć i nie potoczyć się po myśli czytelnika.

Bohaterowie powieści są niezwykle realistyczni. Szczególnie polubiłam Amelię, która na łamach książki dojrzewa, a jej postać bardzo wyraźnie się rozwija. Równie mocno spodobała mi się też piękna otoczka damskiej przyjaźni i dziewczęta, które wspierają się nawzajem we wszystkich, trudnych chwilach. Wątek romantyczny również pojawia się w tej historii, ale wbrew oczekiwaniom jest delikatny i nienachalny.

Od czasów „Fatalnej listy” jestem wierną fanką twórczości Siobhan Vivian, nawet gdy ta pisze w duecie, a „Słodko-gorzkie lato” tylko podtrzymuje we mnie tę opinię. To wspaniała (nie tylko) wakacyjna lektura, która podnosi na duchu i inspiruje, by walczyć o własne marzenia.

Jak planujecie spędzić lato? Czy będą to Wasze wymarzone wakacje? Amelia, główna bohaterka powieści „Słodko-gorzkie lato” marzy o pracy w lodziarni, którą pokochała jeszcze jako mała dziewczynka. Tylko czy los nie pokrzyżuje jej planów? Po lekturze „Fatalnej listy” mam wobec twórczości Siobhan Vivian bardzo wysokie oczekiwania. Czy spełniła je jednak również najnowsza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Moje życie było tak pełne, że nie potrafiłam dostrzec nic poza nim. Nie chciałam."

Recenzja z bloga http://miye.eu

„Sweetbitter” to nie tylko debiut literacki Stephanie Danler, ale także historia, która stała się dla niej podstawą do napisania scenariusza serialu telewizyjnego, emitowanego przez stację STARZ. Tworząc fabułę, Autorka czerpała z własnych doświadczeń, zdobytych podczas pracy w roli kelnerki. Dzięki temu powstała niezwykle barwna i bogata w szczegóły powieść.

„Miałam za sobą długą, ciemną podróż z miasteczka tak małego, że nie odszukałoby się go nawet na najbardziej pomocnej mapie. Czy ktokolwiek przybywa do Nowego Jorku bez bagażu wspomnień?”

Pochodząca z małego miasteczka Tess zaczęła pracę jako kelnerka w renomowanej restauracji w Nowym Jorku. Mimo dobrych zarobków, szybko przekonała się, jak trudna i mało poważana jest taka praca. Bardzo łatwo za to przyszło jej się wciągnąć w wir nocnych szaleństw i hucznych zabaw. Tylko czy naprawdę takiego właśnie życia pragnęła? Gdzie podziały się jej marzenia i plany na przyszłość? Bo przecież usługiwanie innym to jedynie opcja przejściowa…

„Będziesz odważna, jeśli ci się powiedzie, a głupia, jeśli ci się nie uda.”

Przyznam szczerze, że sięgając po książkę, spodziewałam się lekkiego czytadła, może z jakimś romansem w tle. To jednak w ogóle nie tego typu historia. Stephanie Danler, prezentuje czytelnikom słodko-gorzką opowieść o trudach życia, ulotnej młodości i dojrzewaniu. O tym, jak życie potrafi zweryfikować nasze wyobrażenia i plany. Nie szczędzi przy tym słów (również ostrych, a nawet wulgarnych). W doskonały sposób pokazuje ucieczkę bohaterki z prowincji i smak wielkiego miasta. W szaleństwie Nowego Jorku zapomnieć można o wszystkim, nawet o własnych korzeniach.

Jestem pod wrażeniem, w jaki sposób z tak prostej i wydawałoby się zwyczajnej historii, Stephanie Danler udało się stworzyć tak ciekawą książkę. Opisuje nie tylko życie, ale również smaki, wygląd potraw i zaplecza restauracji. Zwraca uwagę na to, jak puste potrafi być współczesne, amerykańskie społeczeństwo. Czytałam wiele wiadomości, oglądałam filmy i seriale, ale dopiero po lekturze tej powieści mogę śmiało stwierdzić, że nic mnie już nie zdziwi.

„Sweetbitter” to odważna i niezwykle oryginalna książka. Wielokrotnie zmusza do myślenia. W tej towarzystwie można zarówno się pośmiać, jak i dosłownie zacząć przeklinać wspólnie z bohaterami. Myślę, że to historia, która w każdym czytelniku wzbudzi jakieś emocje. Czy będą pozytywne, czy negatywne? To już zależy przede wszystkim od Twojego nastawienia. Moim zdaniem powieść warto przeczytać.

"Moje życie było tak pełne, że nie potrafiłam dostrzec nic poza nim. Nie chciałam."

Recenzja z bloga http://miye.eu

„Sweetbitter” to nie tylko debiut literacki Stephanie Danler, ale także historia, która stała się dla niej podstawą do napisania scenariusza serialu telewizyjnego, emitowanego przez stację STARZ. Tworząc fabułę, Autorka czerpała z własnych doświadczeń,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Japonia to piękny kraj, który jednak rządzi się swoimi własnymi prawami, a jego kultura mocno odbiega od europejskiej. „Niczyja” to porywający romans z Japonią w tle. Idealny zarówno dla mangowych otaku, jak i osób interesujących się zabytkami i kulturą Kraju Kwitnących Wiśni.

Fabuła
Młodej, polskiej pisarce udało się osiągnąć sukces. Jej opowiadania yaoi przetłumaczone zostały na język japoński, a ona sama została zaproszona do wzięcia udziału w konwencie mangi i anime w tym właśnie kraju. W ten sposób zaczynają się spełniać jej marzenia. Co więcej, zrządzeniem losu, już pierwszego dnia swojej cudownej przygody poznaje chłopaka, który idealnie cosplay’uje Kenji’ego Ryusaki, bohatera mangi i anime, którego postać wykorzystała, by napisać swoją książkę. Mimo że zupełnie się nie znają, to jednak od pierwszego wejrzenia zaczyna łączyć ich jakaś cudowna, niespodziewana więź, której żadne z nich nie potrafi logicznie wytłumaczyć.

Przemyślenia
Nie mam pojęcia, jak to się stało, że nikt wcześniej nie polecił mi tej książki. Wydana została na początku 2018 roku, a ja poznałam ją dopiero po roku od jej ukazania się. Skutkiem czego ukradła mi trzy noce z życia. Pierwszą poświęciłam na lekturę „Niczyjej”. Drugą na oglądanie anime „Kuroko no Basket”, którego wcześniej nie znałam, a na którym wzorowane są postacie z książki (jeszcze nie skończyłam). I trzecią na poznanie kontynuacji, zatytułowanej „Tylko Twoja”.

Opinia
„Niczyja” to świetnie napisana, trzymająca w napięciu, pełna emocji i niespodzianek historia. Pisarka postawiła w niej na mocny wstęp, który w obrazowy sposób jednocześnie otwiera i zamyka całą akcję. Bohaterami powieści są młodzi ludzie, lubiący zaszaleć. Nie zawsze podejmują oni właściwie decyzje, a z pewnością niekiedy w porywach namiętności i oparach alkoholu realizują takie, które przestawiają ich życie do góry nogami. Z pewnością jednak postacią nie można odmówić realizmu i barwnych charakterów, zarówno tym pierwszo, jak i drugoplanowym.

Akcja powieści rozgrywa się w Japonii, która nie jest jednak przedstawiona tylko i wyłącznie z nazwy. Stanowi doskonale dopasowane do całej historii tło, przedstawione tak, by w piękny sposób uzupełniać fabułę. Dzięki temu książka ma swój cudowny, niepowtarzalny klimat i staje się naprawdę wyjątkowa.

„Trylogia uczuć” to oczywiście również erotyka i miłosny trójkąt. Sceny seksu przedstawione zostały zmysłowo i bez wulgaryzmów. Tym samym Anna Crevan Sznajder udowadnia pewnym znanym pisarkom, że to nie mit i da się w taki sposób pisać erotykę. Wciąż pozostaję zauroczona napięciem i emocjami, które stworzyła pomiędzy bohaterami swojej książki.

Podsumowanie
Jeżeli, tak jak zdarzyło się w moim przypadku, jeszcze nie znasz powieści „Niczyja” to już najwyższy czas, by ją poznać. To cudowne napisany romans, z niesamowitym klimatem i niezwykle barwnymi bohaterami. Książka porywa czytelnika i nie pozwala by ją odłożył choć na chwilę, dopóki nie dotrze do ostatnich już stron. Polecam ją szczególnie miłośnikom japońskiej kultury i popkultury. Z pewnością nie będą zawiedzeni. Dawno już nie czytałam tak genialnie stworzonego romansu.

recenzja z bloga http://miye.eu

Japonia to piękny kraj, który jednak rządzi się swoimi własnymi prawami, a jego kultura mocno odbiega od europejskiej. „Niczyja” to porywający romans z Japonią w tle. Idealny zarówno dla mangowych otaku, jak i osób interesujących się zabytkami i kulturą Kraju Kwitnących Wiśni.

Fabuła
Młodej, polskiej pisarce udało się osiągnąć sukces. Jej opowiadania yaoi przetłumaczone...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tu niczego nie można być pewnym, a legendy stają się rzeczywistością.

Ostatnio coraz częściej sięgam po książki spod pióra polskich Autorek i Autorów, mimo że jeszcze do niedawna bardzo się przed nimi broniłam. Okazało się, że był to duży błąd. Obecnie większość powieści na półkach z moimi ulubionymi tytułami napisana została właśnie przez moich rodaków.

Wśród ludzi niekiedy pojawiają się wybrane przez los Dobre Duchy Ziemi. Dbają o nasze bezpieczeństwo i pomagają zwykłym śmiertelnikom. Mają ogromną moc. Okazuje się jednak, że nie wolno im się zakochać, gdyż na swoją drugą polówkę ściągają w ten sposób los gorszy od śmierci. Joanna się jednak nie poddaje i zrobi wszystko by być z ukochanym. Mimo starań kobiety i paru lat wspólnego szczęścia ostatecznie przeznaczenie dopina swego, a jej mąż zostaje porwany do czyśćca. Przy pomocy rajskiej Ewy, Joanna zrobi wszystko, byleby go odzyskać.

„Maleńka, pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Wytarłam ją szybko dłonią i kiwnęłam na znak, że ruszamy. Ewa zaczęła otwierać drzwi, niczym nieróżniące się od naszych na ziemi. Zwykłe, proste, szare drzwi z małą, srebrną trójką.”

Uważam, że tak się właśnie powinno zaczynać książki, mocnym i interesującym akcentem. Autorka nie owija w bawełnę, nie przynudza, tylko do razu, już na pierwszej stronie, wrzuca czytelnika w wir wydarzeń i wprowadza go w tajniki stworzonego przez siebie świata. Właściwie, to pod tym względem cała powieść jest prawdziwym fenomenem. Nie ucinając żadnych wątków i starannie dopracowując wszystkie niezbędne elementy fabuły, Kamila Malec jakimś cudem sprawiła, że książka nie ma dłużyzn. Naprawdę, nie ma w niej ani jednej, zbędnej strony, którą można by było określić, jako przysłowiowe „lanie wody”.

Pierwsza część serii „Na krawędzi” jest krótka. Liczy sobie zaledwie około 240 stron. Mimo tego czytelnik dość dobrze poznaje świat przedstawiony oraz występujących w powieści bohaterów. Dialogi, w których przekomarzają się Joanna i Kuba są cudne, pojawia się ich jednak stosunkowo niewiele. Autorka nie stworzyła swojej własnej mitologii. Czerpie z doskonale wszystkim znanych wzorców, łącząc różne wierzenia w jedną, spójną całość. Motyw znany, ale w tym wypadku bardzo ciekawie rozwinięty i wykorzystany.

„Na krawędzi. Pocałunek ciemności” to debiut i niekiedy jeszcze widać, jak Kamila Malec bawi się słowem, eksperymentuje, próbując dopasować swój własny styl. Myślę, że w kolejnych częściach stanie się on już jednolity i charakterystyczny. Korekta niestety nie wyłapała kilku powtórzeń, nie zdarzają się jednak na tyle często, żeby miały przeszkadzać w lekturze.

Debiutancką powieść spod pióra Kamili Malec serdecznie wszystkim polecam. To nietypowa historia, która łączy w sobie dobrą powieść kobiecą z wątkami fantastycznymi. Bardzo lubię takie tytuły i moim zdaniem na polskim rynku wciąż jest ich zbyt mało. Kiedy już zaczęłam czytać, nie mogłam oderwać się od lektury. Polecam! Warto zaryzykować!

recenzja z bloga http://miye.eu

Tu niczego nie można być pewnym, a legendy stają się rzeczywistością.

Ostatnio coraz częściej sięgam po książki spod pióra polskich Autorek i Autorów, mimo że jeszcze do niedawna bardzo się przed nimi broniłam. Okazało się, że był to duży błąd. Obecnie większość powieści na półkach z moimi ulubionymi tytułami napisana została właśnie przez moich rodaków.

Wśród ludzi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Recenzja z bloga http://miye.eu

Podczas dwudziestoletniej kariery pielęgniarskiej Christie Watson widziała wszystko. Swoim doświadczeniem i obserwacjami postanowiła podzielić się z czytelnikami, wprowadzając ich za kulisy pracy w państwowym szpitalu. Obok tej książki nie można przejść obojętnie. Jest pełna emocji i bardzo osobista.

„Bo prędzej czy później każdy z nas wymaga opieki. I każdy komuś opieką służy.”

Mimo że Autorka porusza temat pracy w szpitalach w Wielkiej Brytanii, to jednak myślę, że tamtejsze realia nie różnią się tak bardzo od naszych. Pielęgniarki odgrywają niezwykle istotną rolę w strukturze szpitali, ale ich zawód nie należy ani do wysoko płatnych, ani do jakoś specjalnie poważanych. I jest to poważny błąd w sposobie myślenia innych ludzi. To przecież właśnie pielęgniarki mają najczęstszy i najdłuższy kontakt z pacjentami i bardzo często od ich reakcji oraz czujnej obserwacji zależy dalszy stan zdrowia pacjenta. Niekiedy jest to nawet kwestia życia i śmierci.

Książkę Christie Watson, mimo że jest czymś na kształt autobiografii, czyta się jak dobrą powieść o słodko-gorzkim posmaku. Niekiedy jest wesoło, innym razem naprawdę smutno lub wręcz przerażająco. Moje emocje bez przerwy towarzyszyły spisanym przez Autorkę słowom, nawet na samym początku, gdy po prostu opowiadała o tym, jak wszystko się w jej przypadku zaczęło. Odniosłam wrażenie, że to osoba cierpliwa, pełna ciepła i szacunku do drugiego człowieka. Być może tego właśnie nauczyła ją praca w zawodzie pielęgniarki.

„W tym swoim przekonaniu, że serce to coś więcej niż mięsień, komórki i zastawki, nie jest odosobniony. (…) Sztuka, literatura i filozofia od bez mała czterech tysięcy lat próbują odnaleźć głębszy sens w istnieniu tego narządu.”

Sądzę, że publikacje, dzięki którym poznajemy zarówno dobre, jak i złe strony różnych zawodów, są bardzo istotne dla społeczeństwa. Pielęgniarki faktycznie mogą doświadczyć wielu traumatycznych przeżyć, ale dotyczy to również żołnierzy w służbie czynnej, policjantów, strażaków. Do każdej pracy trzeba mieć odpowiednie predyspozycje i zacięcie. Ogromnie cieszy mnie, że teraz ludzie nieco inaczej patrzą na świat i większość z nas, szuka zawodu, w którym będzie mogła się odnaleźć i zaznać spełnienia. Dzięki temu stajemy się szczęśliwsi.

„Pielęgniarki” spod pióra Christie Watson to bardzo inteligentnie napisana, grająca na emocjach czytelnika i poruszająca ważne zagadnienia książka. Jeżeli jesteś ciekaw, jak wygląda praca pielęgniarek, to w tej publikacji przedstawiona została bez owijania w bawełnę. Zarówno od tej ciemnej, jak i od jasnej strony. To po prostu sama prawda o życiu. Lekturę serdecznie polecam! Rzadko kiedy zdarza się, by książka była jednocześnie ciekawa i wartościowa.

Recenzja z bloga http://miye.eu

Podczas dwudziestoletniej kariery pielęgniarskiej Christie Watson widziała wszystko. Swoim doświadczeniem i obserwacjami postanowiła podzielić się z czytelnikami, wprowadzając ich za kulisy pracy w państwowym szpitalu. Obok tej książki nie można przejść obojętnie. Jest pełna emocji i bardzo osobista.

„Bo prędzej czy później każdy z nas...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiem, czy istnieje jakiś gatunek popularniejszy od kryminałów i powieści sensacyjnych. Wydawać by się mogło, że w tej kwestii wszystko już zostało powiedziane, chociażby w kilkudziesięciu tytułach, które ukazały się spod pióra sławnej Agathy Christie. Co, jednak gdyby historia była aż nazbyt realistycznie wtopiona w naszą rzeczywistość?

"Jesteśmy w posiadaniu odkrycia, które zrewolucjonizuje polski system energetyczny. (…) Z przyjemnością ogłaszam, że w Polsce znaleziono bardzo obszerne, nieodkryte dotąd źródła gazu łupkowego."

W Polsce zawrzało. Odkryto ogromne złoża gazu i kraj dąży ku niezależności energetycznej. Nie każdemu się to jednak podoba. Padają trupy. Jako kozła ofiarnego policja znalazła sobie Daniela Nowaka, dziennikarza, który starał się zdobyć dobry materiał. Czy uda się mu udowodnić swoją niewinność, jednocześnie nie padając ofiarą rosyjskiej mafii?

Nieznane wydawnictwo, debiut literacki, książka praktycznie bez ocen w Internecie. Możecie sobie wyobrazić czego się spodziewałam. Być może również dlatego lektura „Wbrew sobie” okazała się dla mnie tak niezwykle przyjemnym doświadczeniem.

Głównym bohaterem powieści jest dziennikarz freelancer, który w całą sprawę wplątuje się tylko i wyłącznie dlatego, że chce napisać świetny artykuł i na dobre ugruntować swoje niepewne jeszcze miejsce w świecie mediów. Nie jest on jednak jedyną, dobrze opisaną postacią w książce. Autor przedstawia nam naprawdę wiele osób, w interesujących fragmentach z ich codziennego życia. Poznajemy prowadzących śledztwo policjantów, znajomych Daniela, a nawet samą ofiarę. Taki zabieg nadaje kryminałowi realizmu i sprawia, że czytelnik staje się bardziej zaangażowany.

Do debiutów literackich zazwyczaj podchodzę bardzo sceptycznie, ale w tym wypadku byłam naprawdę mile zaskoczona. Powieść jest świetnie napisana. Z początku się tego nie zauważa, ale gdy akcja się rozwija, zaczyna płynąć wartkim nurtem, porywając ze sobą czytelnika. Fabuła książki jest niezwykle realistyczna, a z racji, że dzieje się w Polsce, to naprawdę nie trudno uwierzyć, że wcale nie jest fikcją. Jej fragmenty doskonale do siebie pasują niczym w układance. Obok doskonale skonstruowanego wątku sensacyjnego pojawia się również miejsce na wiele różnych przemyśleń i pewność, że nie tylko w literaturze wiele rzeczy jest ustawionych, a przeciętni obywatele są zgrabnie okłamywani.

„Wbrew sobie” to niezwykle udany debiut młodego Autora, Michała Bednarskiego. Udowodnił on, że to życie przynosi nam najlepsze inspiracje i zgrabnie wykorzystał szumny temat, tworząc w oparciu o niego literacką fikcję. Jeżeli masz ochotę spędzić wieczór z dobrą powieścią kryminalno-sensacyjną, to śmiało możesz sięgnąć po „Wbrew sobie”. Z pewnością się nie zawiedziesz. Polecam!

Nie wiem, czy istnieje jakiś gatunek popularniejszy od kryminałów i powieści sensacyjnych. Wydawać by się mogło, że w tej kwestii wszystko już zostało powiedziane, chociażby w kilkudziesięciu tytułach, które ukazały się spod pióra sławnej Agathy Christie. Co, jednak gdyby historia była aż nazbyt realistycznie wtopiona w naszą rzeczywistość?

"Jesteśmy w posiadaniu odkrycia,...

więcej Pokaż mimo to