First Lie Wins Ashley Elston 6,7
ocenił(a) na 610 tyg. temu Kim naprawdę jest Evie Porter? Kiedy pierwszy raz się z nią spotykamy właśnie wprowadziła się do pięknego domu w Lake Forbing na północy Luizjany, należącego do jej nowego chłopaka, Ryana Sumnera, i stopniowo poznaje jego znajomych. Gdy partnerka jednego z nich przedstawia się jako Lucca Marino z Eden w Północnej Karolinie, Evie nie wierzy własnym uszom.
Tytuł „First Lie Wins” jest maksymą, jaką w życiu, a konkretnie w zawodzie jaki uprawia, kieruje się protagonistka powieści, będąca jednocześnie pierwszoosobową narratorką. Opowiada o tym, co się dzieje teraz, w jej związku z Ryanem oraz, najogólniej rzecz ujmując, w jego biznesowo-towarzyskich poczynaniach. Przeplata te opowieści relacjami z przeszłości na temat własnej kariery i ról, w jakich występowała wykonując zadania zlecane przez niejakiego Pana Smitha. Były to zajęcia dobrze płatne, dotyczyły zawsze konkretnych osobowych celów, żyjących i działajacych w południowych stanach. Szef skrupulatnie ją z nich rozliczał i oceniał. Ostatnio nie kryje, że go zawiodła, a fakt że w Luizjanie pojawia się „Lucca Marino” potwierdza podejrzenia, że tajemniczy Smith bawi się z nią, wcześniej najbardziej skuteczną wykonawczynią jego zleceń, w kotka i myszkę.
Po wydaniu kilku powieści obyczajowych adresowanych do grupy wiekowej young adults, z dużym przytupem wkroczyła Ashley Elston w styczniu 2024 na rynek thrillerów, o czym świadczą czołowe miejsca na Amazon Charts oraz ponad czterdzieści tysięcy pięcio- i czterogwiazdkowych ocen na Goodreads. Rzeczywiście dzieje się w powieści bardzo dużo, akcja obfituje w różnego kalibru niespodzianki. Jednak w gruncie rzeczy okoliczności wydarzeń, ich sceneria i bohaterzy w nie zaangażowani, łącznie ze zmieniającymi się jak w kalejdoskopie tożsamościami, przypominają ciekawie rozrysowany komiks, gotowy scenopis błyskotliwego telewizyjnego show.
Owszem, opowieści o rozmaitego rodzaju kanciarzach, oszustach - angielski termin con-artists znacznie trafniej, moim zdaniem, oddaje cechy tego rodzaju osobników - często mają w sobie specyficzny urok. W jakimś sensie trudno więc nie sympatyzować z narratorką „First Lie Wins” czy nie podziwiać jej wiernego i genialnego pomagiera, Devona, w ogrywaniu diabolicznego Mr. Smitha. Zwłaszcza że forma powieści - moim zdaniem jej główny atut* - ma celowo wywoływać u czytelnika narastającą dezorientację lub, jak kto woli, pewien chaos poznawczy. Ale jednocześnie ich losy nie były w stanie wzbudzić na serio mojego głębszego zainteresowania czy emocji, jakie chyba powinny towarzyszyć lekturze naprawdę dobrych thrillerów.
* Za formę właśnie dodałam do mojej oceny książki jedną gwiazdkę.