Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać258
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
- Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
- ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński9
Popularne wyszukiwania
Polecamy
A. G. Taylor
2
6,5/10
Pisze książki: literatura młodzieżowa
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,5/10średnia ocena książek autora
128 przeczytało książki autora
60 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Kosmiczna Burza
A. G. Taylor
Cykl: Superbohaterowie (tom 2)
6,5 z 43 ocen
80 czytelników 5 opinii
2011
Najnowsze opinie o książkach autora
Meteoryt A. G. Taylor
6,4
Psychokineza, Pirokineza, Perswazja lub manifestacja żywiołami: ogniem, wodą, atmosferą i wiele innych atrybutów to codzienność świata science-fiction. To coś nieustannie kojarzonego z super-bohaterami i ich przeciwnikami, którzy od razu przywołują na myśl wielkie Uniwersa, które je tworzą, a Marvel czy DC to właśnie te najbardziej znane. Odkąd ludzie zaczęli interesować się tym co nieznane, zgłębiać co raz bardziej ludzką naturę, naszą psychikę, fizjologię oraz metafizyczne miejsce we Wszechświecie, pojawiła się i rozprzestrzeniała na całe kontynenty koncepcja "umysłu ponad materią". Co by było gdyby naukowcy odkryli substancję, która po wstrzyknięciu do organizmu ludzkiego wychwytuje nie wykryty dotąd „uśpiony gen” i aktywuje go powodując natychmiastową mutację ciała, inną, osobniczą dla każdego człowieka? Klucz do kontroli populacji homo sapiens i stworzenia homo superior – rasy nadludzi, tępiącej, jak odciśnięcie buciora na parszywym robactwie swojego gorszego poprzednika? Czy taką sytuację dałoby się skontrolować, opanować, a nowo odkryte zdolności u większości ludzi wykorzystać do pożytecznych celów, np. tworzenia lekarstw, przeciwciał z surowicy krwi owych nadzdolnych? Doskonale uwydatnia nam to powieść w młodzieżowym stylu, o skromnym niejednoznacznym tytule: "Meteoryt" autorstwa A.G. Taylora.
Niniejsza powieść zaczyna się może nie od typowego miejsca jakim jest pokład samolotu, ale od niecodziennego odwołania do filmów o superbohaterach. Sara i Robert są rodzeństwem. Oboje mają odpowiednio po 14 i 10 lat. Młodszy z dwójki – Robert, co interesujące wspomina niedawno oglądanego po raz któryś z kolei „Iron Mana”, produkcję z cyklu X-men oraz film pokazujący historię komiksowego bohatera Marvela: Wolverina. Nie bez powodu autor zastosował takie rozwiązanie. W ten sposób miał czytelnika w garści. Zastanawiał i intrygował, bo dzieciaki były totalnie nieświadome tego, że dosłownie za niedługo, jak rzut beretem będą tacy jak swoi idole. Co się musi więc stać, by Sara wraz z bratem i pewnie inni rówieśnicy zyskali moce równe największym herosom wykreowanym przez popkulturę? Gdy nasza dwójka wraz z ojcem: Danielem, który zostawił ich matkę wiele lat temu i pojawił się niedawno, tuż przed jej śmiercią, leci samolotem do południowej Australii, dochodzi do niesamowitych wydarzeń. Tajemnicza, gęsta czerwona zawiesina, jak żywa istota wdziera się na pokład odrzutowca pasażerskiego. Obejmuje całą jego przestrzeń i atakuje ludzi. Dodatkowo pojawia się impuls elektromagnetyczny, który przepala całą opartą na elektryce instalację w promieniu dziesiątek kilometrów od miejsca jego emisji. Pilot zmuszony jest lądować i to awaryjnie. Chce zapobiec panice, a jednocześnie, tak jak inni na pokładzie uzyskać informację co spowodowało te dziwne zjawiska. Po posadzeniu samolotu na ziemi pasażerowie zaczynają się dziwnie zachowywać. Stają się otępiali, apatyczni, zbyt bierni. Zapadają w dziwny letarg, skuleni jak w stanie hibernacji lub biologicznej stazie. Tego nie można powiedzieć o Sarze, Robercie i Danielu, którzy w piekącym australijskim słońcu muszą odnaleźć pomoc i wyjście z tak tragicznej sytuacji. Nie zapomnijmy o tym, iż dwójka rodzeństwa jest dosłownie rzucana lwom na pożarcie, zepchnięta w zbyt intensywny nurt rzeczny, który jak na razie jest słaby, a z czasem przybierze na sile. Owszem, może jest to coś innego i nowego, ale 10 i 14-letnie, a później trochę nawet młodsze dzieci mierzące się z czymś co ich przerasta, a później nawet pochłonie, nie były zbyt dobrym pomysłem na obsadzenie głównych superbohaterskich ról. Wolałbym osiemnasto-dziewiętnastolatków, postaci w tych ramach wiekowych. Książka byłaby bardziej obfita w szczegóły, bardziej brutalna, obdarzona większą ilością rozbudowanych wątków. Tak mamy tylko czytadło na dobrym, zachęcającym poziomie ze słabymi opisami krajobrazu, budynków i wyglądu osób, ale z mocną charakterystyką posiadanej przez któreś z uzdolnionych dzieci mocy i jej wpływu na nosiciela.
Sara i Robert w nikim nie mogą pokładać zaufania, nawet w swoim ojcu, który jak zwykle pojawił się w nie odpowiednim momencie. W trakcie wędrówki po spalonej przez słońce australijskiej ziemi starsze z rodzeństwa odnajduje drobną czarną sakiewkę w rzeczach Daniela. Podejrzenia Sary w końcu znalazły swe ujście. Rodzic okazuje się Inżynierem z dodatkowym niechlubnym zajęciem: szmuglowaniem kosztownych brylantów zagranicę i dostarczanie ich zainteresowanym klientom. Czy Daniel coś jeszcze ukrywa? Odnajdzie w sobie iskrę rodzicielstwa, czy tylko i wyłącznie pociąg do interesów?
Kolejne celowe odwołanie A.G. Taylora do komiksowej rzeczywistości? Możliwe że HYDRA, która obezwładnia Sarę, Roberta i ich ojca, to tak naprawdę organizacja podobna do tej o tej samej nazwie i bezwzględnym totalitarnym sposobie postępowania co w marvelowskim świecie. W osobie pułkownika Mossa, którego twarz przecinają bruzdy, jak u żołnierza doświadczonego na polu walki, można doszukać się podobieństw do Barona von Struckera – szefa nazistowskiej komórki naukowej: Hydry - z pojedynczym okularem na prawym oku i bliźnie ostro zdobiącej czoło. Jedynie Rachel – specjalistka, która dowodziła szczeblem naukowym Hydry, a nie stricte politycznym i wojskowym organem, wydaje się być przyjaźnie nastawiona do Sary i Roberta. Przekonuje Mossa i mjr Brighta, że przetrzymywane dzieci będą im potrzebne do dalszych badań, gdyż jak na razie ich organizmy nie zareagowały na szkarłatną meteorytową zawiesinę, nie mają typowych oznak wskazujących na obecność czegoś co na ten moment ma tylko jedną nazwę: ,,wirus śpiączki”.
W powieści A.G. Taylora oprócz brata i siostry, u których zaczynają pojawiać się nadprzyrodzone zdolności poznajemy Octavia, Nestora, Weia i najmłodszą 8-letnią Louise. Ich ciała nie zapadły w „wieczny sen”, lecz powoli przeobrażały się w jednostki o potężnych mocach, a to głównie chciał wykorzystać płk Randall Moss. Nie zależało mu na wynalezieniu leku na owy patogen, który robił z większości ludzi wegetatywne truchła. Chodziło o stworzenie pokolenia superludzi wcielanych do armii USA , co napędziłoby wzrost pozycji Ameryki do rangi mocarstwa absolutnego. Trudno określić, które z dzieci bądź nastolatków ma najpotężniejsze parapsychiczne i fizjologiczne właściwości. Przed nami następny tom : ,,Kosmiczna Burza”, ale na ten moment to Louise mająca moc implodowania nawet potężnych konstrukcji oraz Robert, którego zdolność z klasycznego porozumiewania się przez myśli między każdym „nadzdolnym” rozwinęła się w umiejętność znikania i pojawiania się w dowolnym miejscu w zasięgu wzroku, mają to najistotniejszą moc. Po śmierci mjr Brighta, który zaabsorbował dożylnie serum z krwi obdarowanych dzieciaków oraz „teoretycznej” zabezpieczonej ewakuacji płk Mossa, trudno jest wykoncypować jak sprawy potoczą się dalej. Komu Sara, Robert i ich towarzysze mogą zaufać, a komu nie. Martwiło mnie co będzie z ich ojcem, który z „wirusem śpiączki” długo i zażyle walczył, ale ostatecznie jego organizm poddał się i zapadł w ten okropny nieznany nauce sen. Na szczęście jest w dobrych rękach, umieszczony w kapsule podtrzymującej życie w takim stanie jakim jest obecnie.
Z Supermocami zawsze wiąże się pewna odpowiedzialność. To dar jak i przekleństwo. To od nas zależy w jakich celach je użyjemy, czy staniemy się złoczyńcami czy godnymi obrońców ludzkości jednostkami. Sara, Robert i reszta dzieciaków zmierzają raczej w tym lepszym kierunku. Kto stanie na ich drodze? Jak potężna jest HYDRA i jakie zdolności kryją inni młodzi ludzie rozsiani po całym świecie?
Meteoryt A. G. Taylor
6,4
Zachęcona dość ciekawym opisem i tytułem, bo związanym z jedną z moich ulubionych dziedzin - astronomią, z wielkim zapałem zabrałam się za czytanie "Meteorytu". Okładka może nie wydawała się zachęcająca, za to duża czcionka wewnątrz stała się wybawieniem dla moich oczu. Tak, niewątpliwie była to lektura, którą łatwo mi się czytało.
Już na początku z czymś książka zaczęła mi się kojarzyć. Ma w sobie coś z "Więźnia labiryntu", "Mrocznych umysłów", "X-mena"... tylko z jednym "ale" - jest banalnie napisana i wydaje się przeznaczona dla dzieci z podstawówki. Niestety, ale da się to już zauważyć na samym początku, poprzez rozmowy dwójki głównych bohaterów - Sary i Roberta.
Jeśli już o bohaterach mowa, to niestety znów muszę się pożalić. Baaaardzo stereotypowi - czarno-biali. Jakby autorowi nie chciało się stworzyć wiarygodnych portretów psychologicznych. Jedyną postacią, która zasługuje na uznanie jest Sara - młoda aczkolwiek silna i pewna siebie bohaterka. Odwalała kawał dobrej roboty na przełomie całej akcji. Niestety reszta strasznie mnie irytowała swoją słabością. Rozumiem, że dzieci itd... ale czy chociaż dorośli nie mogli być na poziomie?
Pomysł na powieść uważam za całkiem fajny. Szkoda tylko, że tak słabo dopracowany. Meteoryty powoduje śmiertelną chorobę u większości ludzi, u wybranych dodatkowe zdolności (stąd też mamy do czynienia z małymi mutantami rodem z "X-mena"). Nie jest wyjaśnione czemu tak się dzieje dokładnie. Twórca nie zwraca uwagi też na ciekawe miejsca, które można by było dokładniej opisać np. laboratorium HYDRY. Co do akcji - nie mam zastrzeżeń, poza tym, że była dość przewidywalna, ale przynajmniej dynamiczna. Książkę można przeczytać spokojnie w ciągu jednego dnia.
Niestety z bólem serca muszę przyznać, że nie jest to lektura najwyższych lotów. Może spodoba się młodszym czytelnikom, albo tym niewymagającym od autora zbyt wiele. Mnie nie urzekła i nie męczyła, ale kolejnych części na pewno nie przeczytam.