-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać1 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać1 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać1 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant4
Biblioteczka
2017-08-06
2017-04
2017-02-22
moonybookishcorner.blogspot.com
"Eva, Teva i więcej Tev" jest debiutem literackim Kathryn Evans. Jak to zazwyczaj jest z debiutami: albo torują autorowi drogę do sławy, albo od razu przekreślają jego szansę na sukces. A więc jak to wygląda w przypadku Evans?
To, co od razu przyciągnęło mnie do tej książki to jej zamysł. Po przeczytaniu opisu tej książki poczułam, że może to być coś mocnego. Nastolatka co roku dzieli się na dwie osoby i wszystkie jej pozostałe wersje zostają uwięzione w domu na zawsze. Ten pomysł wydał mi się naprawdę oryginalny i interesujący. Gdy zaczęłam czytać tę książkę, zaczęły do mnie napływać wątpliwości: a co jeśli to tylko umysł Tevy? A co jeśli pozostałe Tevy nie istnieją? Moje wątpliwości sprawiły, że książka jeszcze bardziej mnie wciągnęła, bo tak bardzo chciałam znać odpowiedź. Co jest prawdą, a co jest grą umysłu? Takie pytanie właśnie sprawiło, że do połowy książki byłam nią naprawdę pochłonięta, jednak gdy sprawy zaczęły się rozwiązywać...niestety straciłam moje zainteresowanie.
Zdecydowanie dobrym aspektem tej książki jest to, że jej bohaterowie są różnego koloru skóry i to, że główna bohaterka nie jest supermodelką, ale zwykłą i to dość przeciętną nastolatką, o ile można tak powiedzieć o kimś, kto co roku dzieli się na dwie osoby.
Styl pisania autorki jest przeciętny - nie jest zły, książkę czyta się przyjemnie, jednak nie wyróżnia się zbytnio na tle innych książek. W stylu Evans brakuje głębszej nuty, odrobiny liryczności, dłuższych opisów i sporej liczby porównań.
Pomysł na książkę jest absolutnie świetny! Oryginalność tej książki sprawiła, że naprawdę nie mogłam się od niej oderwać, ale gdyby styl pisania był odrobinę ciekawszy, to książka ta byłaby naprawdę dobrą pozycją.
To, co sprawiło, że moja ostateczna ocena tej książki jest stosunkowo niska to to, że wyłapałam w niej dość niezłą liczbę niedociągnięć:
Po prostu nie mogłam sobie wyobrazić samego aktu rozdwajania się. Może w tym przypadku akurat to moja wyobraźnia zawodzi, a nie umiejętności pisarskie autorki, ale nurtowało mnie to przez cały czas czytania tej książki. Jak ona się rozdwajała? Przez mały palec? Co?
Zastanawiało mnie też jakim cudem ten sekret nie wyszedł nigdy na jaw? Przykładowo, (to początek książki - żaden spoiler) kiedy Teva dowiaduje się, że Piętnastka używa jej Facebooka, to zamiast spanikować, że to może jakoś zaszkodzić, to kompletnie to olewa.
Piętnastka i Teva to w pewnym sensie jedna i ta sama osoba, ale jednak są całkiem inne i tu właśnie zastanawia mnie to, czy to nie jest także pewne niedociągnięcie w książce skoro Piętnastka jest po prostu poprzednią wersją Tevy, to jedyne, co powinno się w Tevie zmienić to tylko wiek. Tymczasem jednak Piętnastka jest zawistna, agresywna, emocjonalna i cały czas knuje. Jedyne, co robi Teva to zamartwianie się i rozmyślanie, o tym co zrobić, żeby wszystko było dobrze. Jest rozważna i bez krztyny gwałtowności.
A także gdzie są sąsiedzi? Dwunastka i Trzynastka swobodnie chodzą sobie po podwórku i nikt nigdy ich nie zauważył?
Szczerze, wolałabym inne zakończenie. Widzę w głowie inny koniec tej historii. Ogólnie całą tę książkę widzę odrobinę inaczej. Wolałabym gdyby autorka wykorzystała swój pomysł i koncepcje w odmienny sposób.
Spodziewałam się mroczniejszej książki. Myślałam, że będzie to thriller dla młodzieży. Dostałam niestety dość dziecinną książkę o ciekawym zamyśle, ale jednak coś zawiodło i nie stała się ta książka moją nową ulubioną.
Podsumowując wszystkie wyliczane powyżej rzeczy, można byłoby stwierdzić, że nie jest to książka warta Waszego czasu, ale tak nie jest. "Eva, Teva i więcej Tev" to debiut literacki Kathryn Evans i niestety książka posiada parę niedociągnięć, jednak widzę potencjał w tej autorce. Nie skreślajmy jej jeszcze. "Eva, Teva i więcej Tev" jest dobrą książką, ale nie wspaniałą. Bardzo dobrze jednak widać, że stać autorkę na wiele więcej i z chęcią sięgnę po jej kolejną książkę.
moonybookishcorner.blogspot.com
"Eva, Teva i więcej Tev" jest debiutem literackim Kathryn Evans. Jak to zazwyczaj jest z debiutami: albo torują autorowi drogę do sławy, albo od razu przekreślają jego szansę na sukces. A więc jak to wygląda w przypadku Evans?
To, co od razu przyciągnęło mnie do tej książki to jej zamysł. Po przeczytaniu opisu tej książki poczułam, że...
2016-06-26
2015
Wbrew wszystkiemu co ludzie mówią o tej książce, ja uważam ją za bardzo dobrą.
Wbrew wszystkiemu co ludzie mówią o tej książce, ja uważam ją za bardzo dobrą.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014
2015
2014
Musiałam się zmusić, żeby sięgnąć po tę książkę. Jak już niektórzy z Was mogą wiedzieć - poprzednie części tej serii były dla mnie dość ciężkie do przebrnięcia. O ile "Szklany tron" i "Koronę w mroku" w miarę dobrze wspominam, to "Dziedzictwo ognia" było dla mnie okrutną katorgą. Nic się w tej książce nie działo i nie mogłyby mnie mniej obchodzić losy bohaterów, a szczególnie Rowana i Manon..."Królowa cieni" jednak w niczym nie przypomina swojej poprzedniczki.
Spotkałam się z opinią, że bohaterowie tej książki zachowują się całkowicie jak nie oni. Autorka dostaje dużo negatywnych opinii za zapominanie o cechach charakteru swoich własnych postaci. Czy ja na pewno przeczytałam tę samą książkę? Tak, Celaena i Aelin to dwie całkiem różne osoby pod względem charakteru, ale czy...nie właśnie o to chodziło autorce?! Aelin w moim uznaniu ma być całkowitym przeciwieństwem Celaeny i przedstawienie tego udało się Maas idealnie. Celaena była młodą i zagubioną dziewczyną. Aelin jest królową. Jest taka jedna scena w tej książce, w której Aelin na parę minut zamienia się z powrotem w Celaenę i moim zdaniem jest to jeden z najlepszych fragmentów w całej książce, ponieważ od razu wyczuwa się, że to nie jest ta sama dziewczyna, o której czytaliśmy do tej pory w "Królowej cieni". Maas wykazuje się tutaj niesamowitym geniuszem pisarskim.
"Jesteśmy dzikimi bestiami noszącymi ludzkie skóry."
Ogromną zaletą tej książki jest także wątek wiedźmy Manon i Elide. Myślę nawet, że to właśnie ich historia zaciekawiła mnie najbardziej. W poprzedniej części każdy rozdział o Przywódczyni Skrzydła usypiał mnie zanim dobrze mogłam go rozpocząć. Nie lubiłam Manon, nie chciałam nic wiedzieć o wiedźmach ani o ich wywernach. W "Królowej cieni" natomiast Manon bardzo szybko stała się jedną z moich ulubionych bohaterek. Dopiero teraz dostrzegłam jak silna, mądra i sprawiedliwa jest. Jest wiedźmą, ale nie pozwala by to ją definiowało. Myślę, że w kolejnej części tej serii Manon zadziwi mnie jeszcze bardziej.
Tak jak wspominałam już na moim blogu - nie jestem fanką Rowana. No cóż, przynajmniej nie byłam po przeczytaniu "Dziedzictwa ognia". W tej części jednak autorka ukazuje nam całkiem inną stroną Rowana. Dość niechętnie, ale muszę przyznać, że zapomniałam o moich wszystkich problemach związanych z tym fae i chyba nawet...go polubiłam. Rowan jest wspaniałym przyjacielem dla Aelin i Aediona i nie wyobrażam sobie tej książki bez jego udziału.
Wątek romantyczny pomiędzy Aelin i Rowanem...nawet czytając już 4 część serii "Szklany tron" nadal nie jestem pewna czy to właśnie oni są endgame. Ich relacja rozwija się bardzo pomału, za co jestem ogromnie wdzięczna, i trudno przewidzieć jak dalej się to wszystko potoczy. Muszę jednak stwierdzić, że jeśli Rowan zasiadłby na tronie u boku Aelin...nie miałabym nic przeciwko.
"Dzięki Tobie chce mi się żyć, Rowan - rzekła cicho - Nie przetrwać czy istnieć. Żyć."
W "Królowej cieni" akcja przyśpiesza. Moim głównym problemem z "Dziedzictwem ognia" był brak jakiejkolwiek ciekawej akcji. Czwarta część cyklu "Szklany tron" natomiast od samego początku rzuca nas w wir wydarzeń. Intrygi, spiski, rozlew krwi i walka o władzę- czego chcieć więcej? Nie jest to książka przy której będziecie się nudzić. Sarah J. Maas ponownie zachwyca wspaniale wykreowanym światem ludzi, fae, wiedźm i wielu innych fantastycznych stworzeń. Rozmiar książki może być przytłaczający, jednak lekkość pióra Maas sprawia, że prawie 900 stron książki przelatuje między palcami czytelnika w zadziwiającym tempie.
Musiałam się zmusić, żeby sięgnąć po tę książkę. Jak już niektórzy z Was mogą wiedzieć - poprzednie części tej serii były dla mnie dość ciężkie do przebrnięcia. O ile "Szklany tron" i "Koronę w mroku" w miarę dobrze wspominam, to "Dziedzictwo ognia" było dla mnie okrutną katorgą. Nic się w tej książce nie działo i nie mogłyby mnie mniej obchodzić losy bohaterów, a...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to