-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2017-04
Musiałam się zmusić, żeby sięgnąć po tę książkę. Jak już niektórzy z Was mogą wiedzieć - poprzednie części tej serii były dla mnie dość ciężkie do przebrnięcia. O ile "Szklany tron" i "Koronę w mroku" w miarę dobrze wspominam, to "Dziedzictwo ognia" było dla mnie okrutną katorgą. Nic się w tej książce nie działo i nie mogłyby mnie mniej obchodzić losy bohaterów, a szczególnie Rowana i Manon..."Królowa cieni" jednak w niczym nie przypomina swojej poprzedniczki.
Spotkałam się z opinią, że bohaterowie tej książki zachowują się całkowicie jak nie oni. Autorka dostaje dużo negatywnych opinii za zapominanie o cechach charakteru swoich własnych postaci. Czy ja na pewno przeczytałam tę samą książkę? Tak, Celaena i Aelin to dwie całkiem różne osoby pod względem charakteru, ale czy...nie właśnie o to chodziło autorce?! Aelin w moim uznaniu ma być całkowitym przeciwieństwem Celaeny i przedstawienie tego udało się Maas idealnie. Celaena była młodą i zagubioną dziewczyną. Aelin jest królową. Jest taka jedna scena w tej książce, w której Aelin na parę minut zamienia się z powrotem w Celaenę i moim zdaniem jest to jeden z najlepszych fragmentów w całej książce, ponieważ od razu wyczuwa się, że to nie jest ta sama dziewczyna, o której czytaliśmy do tej pory w "Królowej cieni". Maas wykazuje się tutaj niesamowitym geniuszem pisarskim.
"Jesteśmy dzikimi bestiami noszącymi ludzkie skóry."
Ogromną zaletą tej książki jest także wątek wiedźmy Manon i Elide. Myślę nawet, że to właśnie ich historia zaciekawiła mnie najbardziej. W poprzedniej części każdy rozdział o Przywódczyni Skrzydła usypiał mnie zanim dobrze mogłam go rozpocząć. Nie lubiłam Manon, nie chciałam nic wiedzieć o wiedźmach ani o ich wywernach. W "Królowej cieni" natomiast Manon bardzo szybko stała się jedną z moich ulubionych bohaterek. Dopiero teraz dostrzegłam jak silna, mądra i sprawiedliwa jest. Jest wiedźmą, ale nie pozwala by to ją definiowało. Myślę, że w kolejnej części tej serii Manon zadziwi mnie jeszcze bardziej.
Tak jak wspominałam już na moim blogu - nie jestem fanką Rowana. No cóż, przynajmniej nie byłam po przeczytaniu "Dziedzictwa ognia". W tej części jednak autorka ukazuje nam całkiem inną stroną Rowana. Dość niechętnie, ale muszę przyznać, że zapomniałam o moich wszystkich problemach związanych z tym fae i chyba nawet...go polubiłam. Rowan jest wspaniałym przyjacielem dla Aelin i Aediona i nie wyobrażam sobie tej książki bez jego udziału.
Wątek romantyczny pomiędzy Aelin i Rowanem...nawet czytając już 4 część serii "Szklany tron" nadal nie jestem pewna czy to właśnie oni są endgame. Ich relacja rozwija się bardzo pomału, za co jestem ogromnie wdzięczna, i trudno przewidzieć jak dalej się to wszystko potoczy. Muszę jednak stwierdzić, że jeśli Rowan zasiadłby na tronie u boku Aelin...nie miałabym nic przeciwko.
"Dzięki Tobie chce mi się żyć, Rowan - rzekła cicho - Nie przetrwać czy istnieć. Żyć."
W "Królowej cieni" akcja przyśpiesza. Moim głównym problemem z "Dziedzictwem ognia" był brak jakiejkolwiek ciekawej akcji. Czwarta część cyklu "Szklany tron" natomiast od samego początku rzuca nas w wir wydarzeń. Intrygi, spiski, rozlew krwi i walka o władzę- czego chcieć więcej? Nie jest to książka przy której będziecie się nudzić. Sarah J. Maas ponownie zachwyca wspaniale wykreowanym światem ludzi, fae, wiedźm i wielu innych fantastycznych stworzeń. Rozmiar książki może być przytłaczający, jednak lekkość pióra Maas sprawia, że prawie 900 stron książki przelatuje między palcami czytelnika w zadziwiającym tempie.
Musiałam się zmusić, żeby sięgnąć po tę książkę. Jak już niektórzy z Was mogą wiedzieć - poprzednie części tej serii były dla mnie dość ciężkie do przebrnięcia. O ile "Szklany tron" i "Koronę w mroku" w miarę dobrze wspominam, to "Dziedzictwo ognia" było dla mnie okrutną katorgą. Nic się w tej książce nie działo i nie mogłyby mnie mniej obchodzić losy bohaterów, a...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
moonybookishcorner.blogspot.com
Nie ma sensu rozwodzić się nad stylem pisania Maas i jej sposobem kreacji świata - to już wszyscy zdążyliśmy dobrze poznać i, jak zawsze u niej to bywa, wszystko jest idealne. Czyta się tę książkę niesamowicie lekko pomimo tego, że jest naprawdę ogromna. Historia wciąga absolutnie od pierwszej do ostatniej strony, nadal pozostawiając nas ze smakiem na więcej.
Jest to już 5 część serii, jednak nie pozostawia po sobie wrażenia, że autorka ciągnie już tę historię za długo. Akcja przyśpiesza jeszcze bardziej niż dotychczas. Każdy z naszych ukochanych bohaterów dostaje bardziej rozwinięty wątek, za co jestem ogromnie wdzięczna. "Imperium burz" to ten typ książki, w której to właśnie bohaterowie są jej największym atutem. Tyle wspaniałych postaci, a ja kocham ich wszystkich. Nie było w tej książce takiego wątku, który by mnie nie interesował, co było moim wielkim problem z poprzednimi częściami, bo nie ciekawiła mnie większość historii, a niektóre rozdziały nawet musiałam ominąć, żeby jakoś przebrnąć przez książkę. Nie było tak w przypadku 5 tomu. Maas przeszła samą siebie.
Ta część zdecydowanie nie jest dla młodszych czytelników - mamy tutaj dość sporą liczbę scen erotycznych jak na tę serię, ponieważ w poprzednich częściach nie było takowych praktycznie wcale.
Po tej książce mam tak wiele oczekiwań i nadziei względem kolejnej części. Chciałabym, żeby książka o Chaolu i ostatnia część serii Szklany tron dorównała świetności "Imperium burz", ponieważ ta książka była po prostu wspaniała! Mam nadzieję na rozwinięcie wątku Aediona z jego ojcem. Pragnę więcej od Lorcana i Elide, chociaż przeraża mnie w jakim kierunku może pójść ich relacja. Dorian nareszcie zaczyna się czuć jak król i w końcu jest gotowy podjąć walkę o lepszy świat dla swojego królestwa i jestem tak cholernie szczęśliwa z tego powodu. Jednym słowem nie mogę doczekać się kolejnej części, która jest skazana na bycie niesamowitą i CHCĘ JĄ JUŻ!
Jedyny mój problem z tą książką i jedyny powód dlaczego dałam "Imperium burz" 9 gwiazdek, a nie 10 jest to, że Aelin jest kreowana w niej na medium. Wszystkie wydarzenia przewidziała już o wiele wcześniej i wszystko zaplanowała idealnie zawczasu, nie mówiąc o tym nikomu, o dziwo. Nie mam problemu z rozwojem wydarzeń, jednak trudno mi uwierzyć, że Aelin faktycznie była w stanie przewidzieć to wszystko. Za to ta książka dostaje ode mnie jedyny, ale bardzo duży minus.
Fani serii "Szklany tron" nie zawiodą się kolejną książką o drodze Aelin do władzy. Anty-fani właśnie dzięki tej książce mogliby się w końcu przekonać do tej historii. Warto dać szansę "Imperium burz", zaufajcie mi.
moonybookishcorner.blogspot.com
Nie ma sensu rozwodzić się nad stylem pisania Maas i jej sposobem kreacji świata - to już wszyscy zdążyliśmy dobrze poznać i, jak zawsze u niej to bywa, wszystko jest idealne. Czyta się tę książkę niesamowicie lekko pomimo tego, że jest naprawdę ogromna. Historia wciąga absolutnie od pierwszej do ostatniej strony, nadal pozostawiając...
2017-01-22
moonybookishcorner.blogspot.com
Właśnie macham do Was z Księżyca...Tak, właśnie tam wysłała mnie ta książka. Jeśli ktokolwiek uważa, że "Dwór róż i cierni" było genialną książką...Przeczytajcie "Dwór mgieł i furii" i na pewno dołączycie do mnie tutaj w Kosmosie. Czy mogłabym prosić o lepszy sequel? Czy mogłabym prosić o więcej emocji i przeżyć? Czy mogłabym prosić o więcej łez? Ta książka dała mi to wszystko nawet w nadmiarze. Nie wiem, czy jestem w stanie jakkolwiek ułożyć moje myśli. Sarah J. Maas, wygrywasz wszystko.
"Między światłem a ciemnością rozgrywa się walka, w której stawką są losy całego świata. A w magicznym świecie fae przyjaciele potrafią być bardziej niebezpieczni niż wrogowie...
Po tym, jak Feyra ocaliła Prythian, mogłoby się wydawać, że baśń dobiega końca. Dziewczyna, bezpieczna i otoczona luksusem, przygotowuje się do poślubienia ukochanego Tamlina. Przed nią długie i szczęśliwe życie. Sęk w tym, że Feyra nigdy nie chciała być księżniczką z bajki. Zresztą zupełnie nie nadaje się do tej roli. W snach wciąż powracają do niej wymyślne tortury Amaranthy i zbrodnia, którą popełniła, by się od nich uwolnić. Pragnący zapewnić jej bezpieczeństwo Tamlin próbuje zamknąć Feyrę w złotej klatce. W jej nowym nieśmiertelnym ciele drzemią moce, których dziewczyna nie umie opanować. W dodatku o spłatę swojego długu upomina się największy wróg Tamlina – Rhysand, Książę Dworu Nocy. Zwabioną podstępem Feyrę raz w miesiącu okrywa mrok jego niebezpiecznego królestwa. To pewne, że władca ciemności będzie chciał wykorzystać ją do swoich celów. Chyba że… to nie Rhysand jest tym, kogo Feyra powinna się obawiać. Na Dworze Wiosny również bowiem nie jest bezpiecznie, a sam Tamlin ma przed ukochaną coraz więcej tajemnic. Czy rzeczywiście tylko po to, by ją chronić? Gdy nad Prythian i krainę ludzi nadciąga widmo wojny tak groźnej jak żadna dotąd, Feyra musi zdecydować, komu może ufać. Stawką jest życie jej rodziny i losy całego świata. A w magicznym świecie fae przyjaciele potrafią być bardziej niebezpieczni niż wrogowie.
Nowa, jeszcze mroczniejsza i bardziej zmysłowa odsłona bestsellerowej serii Dwór cierni i róż! Nie zaśniesz, nim nie odkryjesz wszystkich sekretów!"
Tu muszę przyznać całkowitą rację autorowi tego opisu. Nie potrafiłam zasnąć przez tę książkę, bo tak bardzo pragnęłam dowiedzieć się wszystkiego. Ale jednocześnie czytając tę książkę, myślałam tylko o tym, jak bardzo nie chcę jej skończyć - chciałam jak najdłużej rozkoszować się jej pięknem i magią. Nie chciałam jej tak szybko skończyć, a jednak, o 5 nad ranem, spoglądając na zegarek, mówiłam sobie: "Jeszcze tylko jeden rozdział". Nie było dla mnie żadnego ratunku - ta książka chwyciła mnie mocno, wciągnęła do środka i nie wypuściła do samego jej końca.
Jestem tak ogromnie dumna z Feyry. Nie chcę zdradzać tutaj nic, bo uważam, że nawet najmniejszy spoiler mógłby odebrać Wam tą niesamowitą przyjemność, jaką jest czytanie tej książki z zapartym tchem, nie wiedząc, co się stanie. Ale musicie wiedzieć, że to, kim się staje Feyra jest wspaniałym przykładem dla każdej kobiety. Po wydarzeniach spod Góry Feyra dosłownie więdnie z dnia na dzień i nie znajduje oparcia w swoim ukochanym ani w swoich przyjaciołach. Dziewczyna wydaje się być u kresu swoich sił. Ale to nie jest jej koniec. Feyra odnajduje swoją siłę, swoje dzikie serce i chęć zmiany. Podejmuje walkę nie tylko o swoją ukochaną krainę, ale także o miłość, którą nareszcie zrozumiała. Bo - parafrazując cytat z tej książki - miłość nie jest uczuciem, które odczuwasz do pierwszej lepszej osoby, która okazała ci odrobinę życzliwości w chwili twojej najgłębszej samotności. Maas wspaniale ukazała to, że kobieta ma zawsze wybór - człowiek ma zawsze wybór.
"Nie byłam maskotką, nie byłam lalką, nie byłam zwierzęciem. Ocalałam i byłam silna. Nigdy więcej nie będę już słaba i bezradna. Nie pozwolę – nie można mnie złamać. Oswoić."
I czy możemy porozmawiać o tym, jak niesamowitym feministą jest Rhysand? Jego postępowanie i przekonania po prostu ogrzewały moje feministyczne serce.
Nowi bohaterowie...W drugim tomie "Dworu cierni i róż" poznajemy wiele nowych postaci, jednak chcę szczególnie wspomnieć o pewnej czwórce z nich. Mor, Amrena, Azriel i Kasjan, czyli wewnętrzny krąg Rhysanda - cała siła Dworu Nocy. Od czasów Harry'ego Pottera i Diabelskich maszyny nie czułam tak wielkiej miłości do grupy bohaterów. Chociaż nienawidzę tego określenia, to po prostu muszę go użyć - oni naprawdę są "squad goals". To jak dbają o siebie, jak się kochają i jak umarliby za siebie pozostawia mnie bez tchu. Przyjęli Feyrę w swoje szeregi bez najmniejszego sprzeciwu - wszystko w walce o ich dom.
"Za tych, którzy spoglądają w gwiazdy i marzą. Za gwiazdy, które słuchają. I marzenia, które się spełniają."
Bez zdradzania niczego - jeśli macie nadzieję na znalezienie w tej książce jakiegoś słodkiego i banalnego romansu...szukajcie dalej.
Sarah J. Maas jest jedną z tych autorek, których styl pisania jest tak uzależniający, że porzucisz wszystko, aby tylko czytać jej niesamowite historie. "Dwór mgieł i furii" jest pełny pięknych i zmysłowych momentów, poetyckich myśli i tej magicznej atmosfery, która pochłania cię bez reszty.
A zakończenie? Nikt nie mógł się tego spodziewać. Moje serce pękło, a sekundę później wróciło do swojej pierwotnej formy z wszechogarniającym pragnieniem znajomości dalszych losów Feyry. Czy ja naprawdę muszę czekać CAŁY ROK na kolejny tom? Czy naprawdę muszę przejść przez takie katusze? Jedno jest pewne - "Dwór mgieł i furii" to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w całym moim życiu i chyba nic nie jest w stanie tego zmienić.
"Są różne rodzaje ciemności – powiedział Rhys. Nie otworzyłam oczu. – Jest ciemność, która przeraża; ciemność, która koi; ciemność, która daje odpoczynek. – Wyobraziłam sobie każdą z nich. – Jest ciemność kochanków i ciemność skrytobójców. Staje się tym, czym jej nosiciel chce, żeby się stała; czym potrzebuje, żeby się stała. Sama z siebie nie jest ani zła, ani dobra.”
"Dwór mgieł i furii" to powieść o poświęceniu, na które jesteś w stanie się zdobyć dla tych, których kochasz, o cierpieniu, które jest nieodzowną częścią życia, o głębokiej przyjaźni opartej na zaufaniu, a przede wszystkim o miłości, która zmienia się i dojrzewa i nie zawsze jest taka, jaką byśmy chcieli.
moonybookishcorner.blogspot.com
Właśnie macham do Was z Księżyca...Tak, właśnie tam wysłała mnie ta książka. Jeśli ktokolwiek uważa, że "Dwór róż i cierni" było genialną książką...Przeczytajcie "Dwór mgieł i furii" i na pewno dołączycie do mnie tutaj w Kosmosie. Czy mogłabym prosić o lepszy sequel? Czy mogłabym prosić o więcej emocji i przeżyć? Czy mogłabym prosić o...
moonybookishcorner.blogspot.com
Z pierwszej książki wiecie już, że Kelsea "widzi" różne rzeczy - głównie na tym opiera się fabuła tej części. Kelsea widzi przeszłość, czasy zaraz sprzed Przeprawy, oczami Lily. Świat za czasów Lily jest wielkim koszmarem. Kobiety nie mają żadnych praw, książki są zakazane, ludzie są zobowiązani do całkowitego podporządkowania rządowi, społeczeństwo jest podzielone na "lepsze" i "gorsze". Lily żyje w mylnym przekonaniu, że jej życie jest idealne. Jest żoną wysoko postawionego człowieka, mieszka w ogromnym i luksusowym domu i wszystko ma pod dostatkiem. Wydaje się jakby nie docierało do niej to, że jej życie jest piekłem. Lecz pewne wydarzenie otwiera jej oczy. Równolegle do opowieści Lily, w Tearlingu odbywają się przygotowania do najazdu armii z Mort. Kelsea zmierza się z trudnymi decyzjami i ciągle walczy o uznanie w oczach swoich ludzi. Młoda królowa dowiaduje się coraz więcej o swoich przodkach, odkrywa tajemnice i zaczyna rozumieć swoje państwo.
Nie zamierzam zdradzić Wam nic więcej. Historia Lily jest tak niesamowitą częścią tej książki. Z jej perspektywy dowiadujemy się więcej o Williamie Tearze, o jego powodach do przeprowadzenia Przeprawy i jak ta Przeprawa się odbyła, chociaż po tym ostatnim nadal odczuwam głód.
Erika Johansen zdecydowanie stała się jedną z moich ulubionych autorek. Napisanie tak wspaniałej książki, idealnej pod każdym względem, może świadczyć jedynie o ogromnym talencie, którego Erice nikt nie może odmówić. Styl pisania jest bez zarzutu. Tak jak wspominałam w recenzji "Królowej Tearlingu", każdy rozdział jest niezmiernie ciekawy, nawet jeśli nie dzieje się w nim zbyt wiele. Każda postać jest bardzo charakterystyczna i opowieść z perspektywy każdej z nich ma się ochotę pochłonąć tak samo szybko. Najbardziej zadziwia mnie to, że rozdziały z punktu widzenia pewnego księdza były jednymi z najbardziej ciekawych i szokujących, czego nigdy bym się nie spodziewała. Jestem przekonana, że trzecia część serii będzie jeszcze lepsza niż druga, a ponieważ druga była całkowitym mistrzostwem, ostatnia część trylogii powali mnie na kolana.
Może w pierwszym tomie nie było tego aż tak widać, ale ta trylogia jest niezmiernie zróżnicowana, co sprawiło, że stała się jedną z najlepszych, jakie czytałam w całym moim życiu. Mamy tam bohaterów o innym kolorze skóry, jak i o innej orientacji seksualnej. Autorka porusza w tej książce ciężkie tematy, takie jak przemoc domowa, gwałt, samookaleczenie i rola kobiety w społeczeństwie. Musicie przyznać, że są to problemy, z którymi borykamy się aktualnie i myślę, że bardzo ważne jest przeczytanie tej książki, choćby po to, żeby uświadomić sobie parę rzeczy.
"Inwazja na Tearling" jest także bardzo futurystyczną powieścią. Przez cały czas czytania jej miałam uczucie, że właśnie do tego zmierza nasz świat: technologia zacznie (o ile już nie zaczęła) być używana do CAŁKOWITEJ kontroli człowieka, kobiety stracą wszystkie swoje prawa i staną się tylko maszynami do rodzenia dzieci. Historia Lily genialnie przedstawia to, co MOŻE się stać naprawdę z naszym światem - nie jestem pewna, czy wtedy znajdzie się taki William Tear, który nas uratuje. Dlatego też czytanie tej książki sprawiło, że miałam ciarki na całym ciele i ze strachu przed tą technologią miałam ochotę wyrzucić swój telefon i laptop przez okno.
Książka ta wzbudza wiele emocji. Czytałam ją z wypiekami na twarzy, niedowierzaniem, a czasami nawet i z przerażeniem. Jestem w całkowitym zachwycie nad tą książką i zamierzam ją polecać każdej napotkanej mi osobie.
Nie można przyporządkować tej powieści do jednej kategorii. Z jednej strony jest to fantastyka, ale osadzona w dystopijnym świecie z ogromną dozą futuryzmu. To sprawia, że "Inwazja na Tearling" jest tak cholernie wyjątkowa, że według mnie jest obowiązkową lekturą dla wszystkich. Czytanie jej nie jest tylko przyjemnością, ale także uświadamia i otwiera oczy. Szczególnie niektórzy mogliby dzięki niej zrozumieć, jak potworny jest świat, w którym kobieta jest tylko przedmiotem. ;)
moonybookishcorner.blogspot.com
Z pierwszej książki wiecie już, że Kelsea "widzi" różne rzeczy - głównie na tym opiera się fabuła tej części. Kelsea widzi przeszłość, czasy zaraz sprzed Przeprawy, oczami Lily. Świat za czasów Lily jest wielkim koszmarem. Kobiety nie mają żadnych praw, książki są zakazane, ludzie są zobowiązani do całkowitego podporządkowania rządowi,...
"We live and breathe words"
Arcydzieło.
Nie mam nic więcej do powiedzenia.
"We live and breathe words"
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toArcydzieło.
Nie mam nic więcej do powiedzenia.