Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Trudno ją ocenić. Styl niewysokich lotów, humor taki sobie, niespójna charakterologicznie postać głównej bohaterki, ale za to można się od niej uczyć dbania o własne potrzeby ;)

Trudno ją ocenić. Styl niewysokich lotów, humor taki sobie, niespójna charakterologicznie postać głównej bohaterki, ale za to można się od niej uczyć dbania o własne potrzeby ;)

Nienajgorsza historyjka, ale bardzo słaby styl.

Nienajgorsza historyjka, ale bardzo słaby styl.

Po 467 stronach nudy przeplatanej wulgaryzmami robi się ciekawie. Stąd >1 gwiazdka.

Po 467 stronach nudy przeplatanej wulgaryzmami robi się ciekawie. Stąd >1 gwiazdka.

Wreszcie jakieś napięcie, książka najbardziej wciągająca z tetralogii.
Akcja też zaczyna się wcześniej, a nie na 200 stronie jak w poprzednich tomach.
Ale dalej mamy miliony bohaterów - razy trzy, bo przecież każdy ma imię, nazwisko i pseudonim i weź tu człowieku wszystko zapamiętaj... A nawet kiedy Bonda w jednym paragrafie opisuje dwie osoby, w trzecim zdaniu już nie wiadomo, o której konkretnie pisze. Trzeba by było na bieżąco notować, kto jest kim, z kim, co zrobił i jakie motywy nim kierowały, żeby się nie pogubić w tym chaosie. Mi się nie udało.

Byłaby z tego naprawdę dobra powieść, gdyby napisać ją nieco bardziej przystępnie. Szkoda.

Wreszcie jakieś napięcie, książka najbardziej wciągająca z tetralogii.
Akcja też zaczyna się wcześniej, a nie na 200 stronie jak w poprzednich tomach.
Ale dalej mamy miliony bohaterów - razy trzy, bo przecież każdy ma imię, nazwisko i pseudonim i weź tu człowieku wszystko zapamiętaj... A nawet kiedy Bonda w jednym paragrafie opisuje dwie osoby, w trzecim zdaniu już nie...

Duży plus za opis miasteczka i przebitki z przeszłości.
Minus za zakończenie w stylu "zabili go i uciekł" - jeśli już wszyscy zostają cudownie ocaleni, wypadałoby opisać (sic!) to na 100 stronach, a nie na 2 tylko podać, że im się udało, nie wyjaśniając, jak. Strasznie naciągane.

Duży plus za opis miasteczka i przebitki z przeszłości.
Minus za zakończenie w stylu "zabili go i uciekł" - jeśli już wszyscy zostają cudownie ocaleni, wypadałoby opisać (sic!) to na 100 stronach, a nie na 2 tylko podać, że im się udało, nie wyjaśniając, jak. Strasznie naciągane.

Drażnił mnie niedbały język, jakim to napisano, ale podobało mi się nietypowe rozwiązanie akcji.

Drażnił mnie niedbały język, jakim to napisano, ale podobało mi się nietypowe rozwiązanie akcji.