Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Mała księga mądrości Kubusia. Kubuś i Przyjaciele Brittany Rubiano, Mike Wall
Ocena 8,0
Mała księga mą... Brittany Rubiano, M...

Na półkach: ,

Mega pozytywna książeczka. Nie tylko dla dzieci, ale chyba dla każdego, kto chciałby sobie poprawić humor powiedzonkami bohaterów. Nie jest też typową książką z fabułą do czytania i zagłębiania się w nią. W moim odczuciu, to bardziej książeczka do oderwania się na chwilę od problemów i rzeczywistości, by móc uśmiechnąć się czasem czytając głupiutkie, a zarazem czasami mądre powiedzonka Kubusia i jego przyjaciół.

Mega pozytywna książeczka. Nie tylko dla dzieci, ale chyba dla każdego, kto chciałby sobie poprawić humor powiedzonkami bohaterów. Nie jest też typową książką z fabułą do czytania i zagłębiania się w nią. W moim odczuciu, to bardziej książeczka do oderwania się na chwilę od problemów i rzeczywistości, by móc uśmiechnąć się czasem czytając głupiutkie, a zarazem czasami mądre...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak na razie ta część podobała mi się najmniej. Dlaczego? Ponieważ stosunki Jace'a i Clary są dla mnie niepojęte. Spodziewałam się już, że rodzeństwem nie będą, z uwagi na moment gdzie omal ze sobą nie współżyli, ale... mając póki co świadomość bycia rodzeństwem nie rozumiem takiej sytuacji. Wszystko ma swoje granice... Oczywiście w ramach tłumaczenia można sobie dorobić teorię, że to prawdziwa miłość, która przezwycięża wszystko, ale żyjąc w świadomości posiadania tych samych rodziców, dopóki prawda nie wyszła na jaw, nie powinno być takiej sytuacji choćby ze zwykłej przyzwoitości. Pomijam już fakt, że to są zaledwie dzieci i ich relacje powinny być ograniczone do typowo młodzieńczej miłości, pomijając współżycie seksualne. Nie ma co się dziwić, że dzisiejsza młodzież tak szybko "dorasta", skoro i w książkach i serialach mają z góry przyzwolenie i wręcz sugestię ku temu, że to odpowiedni czas na tak poważne decyzje jak seks i miłość na całe życie. W moim odczuciu książki dla młodzieży powinny też uczyć innych ważnych wartości, a nie tylko skupiać wszystko na związkach, miłości i seksie.

Ten tom sam w sobie był dość nudny i dłużył się dla mnie, bo przez jakieś 2/3 książki głównym wątkiem, w moim odczuciu, były relacje między Jace'm i Clary. Ich dziwna relacja mnie przytłaczała i jak dla mnie przykryła też ogólną fabułę tego tomu i ciekawsze sceny.
Jednak nie oceniam tego tomu tylko negatywnie. Poczułam co nieco sympatii w stosunku do Simona, cieszyłam się na powrót Hodge'a i bardzo żałuję, że to był tak krótki powrót. Bardzo podobała mi się opowieść Jocelyn, która dodatkowo wyjaśniła wiele ciekawych i nurtujących kwestii. Bardzo intryguje mnie również postać Sebastiana oraz cała rodzina Morgensternów, bo jak widać kryje się w niej wiele ciekawych tajemnic.

Tak szczerze mówiąc na nowo wkręciłam się w wątek dopiero w trzecim głównym rozdziale, gdy akcja na nowo zaczyna się rozkręcać, gdy stosunki Clary i Jace'a zostają odłożone na bok na rzecz wątków ciekawszych i w moim odczuciu ważniejszych w tym tomie. Jedyne co mnie cieszy, to kwestia, że prawda wyszła na jaw i stosunki między tą dwójką powinny być teraz nieco zdrowsze i mniej gorszące.
Nie myślałam też, że może trafić się ktoś gorszy i bardziej bezuczuciowy od Valentine'a, skoro od początku jest pokazany jako najgorsze zło, a tu niespodzianka...

Jak na razie ta część podobała mi się najmniej. Dlaczego? Ponieważ stosunki Jace'a i Clary są dla mnie niepojęte. Spodziewałam się już, że rodzeństwem nie będą, z uwagi na moment gdzie omal ze sobą nie współżyli, ale... mając póki co świadomość bycia rodzeństwem nie rozumiem takiej sytuacji. Wszystko ma swoje granice... Oczywiście w ramach tłumaczenia można sobie dorobić...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wydaje mi się, że każdy spoza podlasia będzie uważał tę książkę za spis prawdziwych faktów. Dlaczego? Bo tutaj nie mieszka i nie widzi jak jest naprawdę. Białystok od dawien dawna ma przypiętą łatkę miasta wysoce rasistowskiego. Czyżby to przez nazwę? Jak latwo jest ocenić miasto wiedząc o nim tyle co nic. Ja mieszkam tutaj cale życie, jest tutaj obecnie pelno studentów obcokrajowców, którzy bez żadnego strachu poruszają się po mieście, chodzą po galeriach i knajpach, po centrum. Spotkać ich można praktycznie wszędzie. Jak na aż tak rasistowskie miasto to chyba wręcz dziwne. Różne rzeczy się dzieją, ale w każdym mieście zdarzają się bójki, dewastacje mienia, czy nawet morderstwa. Ironicznie w wiadomościach o Białymstoku wcale nie słyszy się tak wiele, w stosunku do innych miast w Polsce, jakby sugerowała to ta książka. Moim zdaniem to stek bzdur - skoro to miasto jest tak rasistowskie i nastawione na anty do każdej innej narodowości, to ja chyba jednak mieszkam w innym mieście, albo to autor miał jakieś inne miasto na myśli. Fakt, że zdarzały się również przykre sytuacje na tle rasistowskim, ale zdarzają się one w calej Polsce, nie tylko na wschodzie.
Teraz kwestia religii... nienawidzimy innych wyznań? To bardzo ciekawe, skoro ogrom małżeństw w naszym mieście jest mieszanych. Ba, nawet w mojej własnej rodzinie jest takowe. Może to kogoś zdziwi, ale Białostoczanie i ogólnie podlasianie nie mają w zwyczaju pytać każdej nowo zapoznanej osoby jakiego jest wyznania. Choć wg tego "reportażu" można by sądzić, że każda osoba, która tutaj przyjedzie, najpierw musi odbyć wywiad ze swojego pochodzenia, wiary i przekonań politycznych, zanim będzie mogła wejść w nasz zaściankowy świat.

Finalnie Białostoczanie zostali sprowadzeni do rasistowskiego, ksenofobicznego ciemnogrodu Polski. To bardzo krzywdzące zwłaszcza, że tak wiele osób tutaj ocenia ten „reportaż” pozytywnie i się z nim zgadza. A kto się głównie z nim zgadza? Ludzie, którzy nie mieszkają w tym mieście, którzy nigdy w nim nie byli. A dzięki takiemu reportażowi nawet nie będą chcieli odwiedzić tego miasta i przekonać się jak jest naprawdę, skoro to taka faszystowska dziura z kibolami na ulicach. Autor zwyczajnie pisząc ten reportaż zbierał informacje tylko te, które wpasowywały się w jego z góry wyrobioną opinię o tym mieście i okolicach. Kompletny brak obiektywizmu.
Jeśli ktoś jest zainteresowany tym, jak wygląda podlasie i życie tutaj, niech po prostu przyjedzie i na własne oczy się przekona. I tyczy się to nie tylko Białegostoku, bo myślę, że każdą literaturę o danym mieście powinno się sprawdzić naocznie, zanim wyrobi się swoje zdanie.

Wydaje mi się, że każdy spoza podlasia będzie uważał tę książkę za spis prawdziwych faktów. Dlaczego? Bo tutaj nie mieszka i nie widzi jak jest naprawdę. Białystok od dawien dawna ma przypiętą łatkę miasta wysoce rasistowskiego. Czyżby to przez nazwę? Jak latwo jest ocenić miasto wiedząc o nim tyle co nic. Ja mieszkam tutaj cale życie, jest tutaj obecnie pelno studentów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Połączenie Ojca chrzestnego i Dr House'a? No coś mi się nie wydaje. Wątek miłosny beznadziejny. Nie przepadam w ogóle za takimi wątkami w książkach, ale gdy są tak kiepsko przedstawione, czytanie staje się jeszcze trudniejsze. Nie ukrywam, że wynudziłam się przy tej książce. Ciągłe skakanie na zmianę w rozdziałach utrudniało czytanie jeszcze bardziej, skoro nie można skupić się na jednej kiepskiej historii i w następnym rozdziale trzeba przeskoczyć do innej, równie kiepskiej. Osobiście mi się nie podobała, ale kto co lubi... w końcu byłoby nudno gdyby wszyscy mieli taki sam gust.

Przeczytałam, bo krótka. Na pewno nigdy do niej nie wrócę.

Połączenie Ojca chrzestnego i Dr House'a? No coś mi się nie wydaje. Wątek miłosny beznadziejny. Nie przepadam w ogóle za takimi wątkami w książkach, ale gdy są tak kiepsko przedstawione, czytanie staje się jeszcze trudniejsze. Nie ukrywam, że wynudziłam się przy tej książce. Ciągłe skakanie na zmianę w rozdziałach utrudniało czytanie jeszcze bardziej, skoro nie można skupić...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Deadpool: Wyzwanie Drakuli Reilly Brown, Gerry Duggan, Scott Koblish, Brian Posehn
Ocena 7,8
Deadpool: Wyzw... Reilly Brown, Gerry...

Na półkach: ,

Super! Dostałam ten komiks w prezencie i nie żałuję ani minuty poświęconej na czytanie go. Dużo humoru, świetne ilustracje i oczywiście wspaniały Deadpool we wlasnej osobie. A dodatkowo mój ulubiony fantastyczny klimat związany z wampirami i innymi istotami nadprzyrodzonymi.

Super! Dostałam ten komiks w prezencie i nie żałuję ani minuty poświęconej na czytanie go. Dużo humoru, świetne ilustracje i oczywiście wspaniały Deadpool we wlasnej osobie. A dodatkowo mój ulubiony fantastyczny klimat związany z wampirami i innymi istotami nadprzyrodzonymi.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Naprawdę te "książki" sprzedają się tak dobrze, że muszą powstawać nowe części?! "Kolejna część kultowego bestsellera"... jak można to coś nazwać bestsellerem? Nie wiem na jakim świecie ja żyję, gdzie książki stworzone do niszczenia są nazywane bestsellerami. Ciekawe co będzie za kilka lat...

O zgrozo w empiku widziałam jakąś nową wersję tego... czegoś... Najwyraźniej dalej jest na to popyt, co mnie w sumie dziwi. Wydawało mi się, że pierwszy szał na to przeszedł i można zapomnieć, ale jednak nie.

Naprawdę te "książki" sprzedają się tak dobrze, że muszą powstawać nowe części?! "Kolejna część kultowego bestsellera"... jak można to coś nazwać bestsellerem? Nie wiem na jakim świecie ja żyję, gdzie książki stworzone do niszczenia są nazywane bestsellerami. Ciekawe co będzie za kilka lat...

O zgrozo w empiku widziałam jakąś nową wersję tego... czegoś... Najwyraźniej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O dziwo trochę lepsza, niż pierwszy tom, ale dalej jestem na nie.

O dziwo trochę lepsza, niż pierwszy tom, ale dalej jestem na nie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Super! Nie sądziłam, że ta seria aż tak mnie wciągnie, ale bardzo się cieszę, że tak właśnie się stało. W końcu mam jakąś opowieść, w której mogę się zagłębić na dłużej niż kilka dni.

Ogólnie ten tom podobał mi się nawet bardziej niż poprzedni, poznawanie kolejnych rąbków tajemnic jest świetne i fajnie dawkowane. Podoba mi się bardzo również postać Valentine'a. Jest świetnie przedstawiona i pomimo, że to czarny charakter, który zapewne powinno się znienawidzić, bardzo go lubię. Simon wciąż jednak jest dla mnie taki nijaki i raczej nie pałam do niego sympatią. Jace oczywiście wciąż nie spada z podium ulubieńca, ale Clary... cóż. Nie jestem jej fanką, chociaż nie jest taka zła, ale jej magiczne zdolności, które oczywiście są tylko dla niej... powtórka z rozrywki z wielu innych serii o podobnej tematyce. Główna postać musi być najlepsza, najpotężniejsza, najważniejsza. Mogliby chociaż trochę bardziej dawkować rozwój jej umiejętności (nawet jeśli koniecznie musi być wspaniała, to nie musi być taka od razu). To chyba najbardziej mi przeszkadza w tej powieści, ale niestety taki urok tych wszystkich serii...

Treści opisywać nie będę, bo zajęłoby to pewnie sporo i czasu i miejsca na opinię, a i spojler byłby dość spory. Natomiast bardzo się cieszę, że pozostało wiele pytań bez odpowiedzi, dzięki czemu chęć na sięgnięcie po kolejny tom wzrasta. Chytre zagranie...

Super! Nie sądziłam, że ta seria aż tak mnie wciągnie, ale bardzo się cieszę, że tak właśnie się stało. W końcu mam jakąś opowieść, w której mogę się zagłębić na dłużej niż kilka dni.

Ogólnie ten tom podobał mi się nawet bardziej niż poprzedni, poznawanie kolejnych rąbków tajemnic jest świetne i fajnie dawkowane. Podoba mi się bardzo również postać Valentine'a. Jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie wiem jakim cudem z tak kiepskiej książki mógł powstać tak świetny film. Kompletnie dla mnie niezrozumiała treść, właściwie to nie wiadomo co się dzieje, kiedy i po co. Nie wiem, może to nie mój poziom inteligencji na tę książkę.

Raczej nie polecam.

Nie wiem jakim cudem z tak kiepskiej książki mógł powstać tak świetny film. Kompletnie dla mnie niezrozumiała treść, właściwie to nie wiadomo co się dzieje, kiedy i po co. Nie wiem, może to nie mój poziom inteligencji na tę książkę.

Raczej nie polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jestem mile zaskoczona. Początek niespecjalnie mnie wciągnął. Myślałam, że może już jestem za stara na młodzieżowe książki i ten temat mi nie podejdzie - za dużo wszystkiego na raz. Ale jednak w trakcie czytania fabuła rozwinęła się bardzo fajnie, było sporo zaskakujących wątków, choć niektóre były aż nazbyt spodziewane dużo wcześniej, i tak ironicznie - czytelnik wie co się święci, ale postaci w książce dalej jakby nieświadome...

Nie ukrywam, że bardziej niż walka dzieciaków z demonami, wyklętymi i całą inną chmarą podziemnych, podobały mi się wątki z przeszłości i poznanie historii ich rodziców i innych z kręgu. Historia, którą wpierw opowiedział Hodge dla Clary, opowieść Luke'a i ogólnie stopniowe poznawanie historii z każdej strony... to był ten moment, gdy książka zaczęła mnie wciągać.

Dodam również, że w ogóle nie znam serialu, dlatego też miło jest poznawać zupełnie nową historię. Póki co na tyle mi się podoba, że nie dość, że mam ochotę przebrnąć przez całą serię (co wcześniej nie było takie oczywiste, bo bardzo długo zbierałam się do tych książek), to i nad serialem poważnie się zastanawiam.

Nie będzie też niespodzianką, że najciekawszą postacią i tą, która najbardziej przypadła mi do gustu, jest Jace. Zauważyłam, że większość czytelników tę postać polubiła najbardziej. Główna bohaterka, Clary, mniej mi się podoba. Właściwie, to w wielu momentach mnie irytuje, choć ma też jakieś lepsze wątki. Ogólnie nie lubię jak postać się za szybko rozwija - dziewczyna, która nie miała zielonego pojęcia, że jest Nocnym Łowcą, została wychowana jako przyziemna, a tu nagle magicznie znalazła się w świecie Nocnych Łowców i jakoś dziwnie szybko ogarnia temat znaków, walki i rozumie czasami więcej niż łowcy żyjący w tym świecie od początku. Wolałabym, by "nowicjusz" został tym nowicjuszem nieco dłużej...

Jestem mile zaskoczona. Początek niespecjalnie mnie wciągnął. Myślałam, że może już jestem za stara na młodzieżowe książki i ten temat mi nie podejdzie - za dużo wszystkiego na raz. Ale jednak w trakcie czytania fabuła rozwinęła się bardzo fajnie, było sporo zaskakujących wątków, choć niektóre były aż nazbyt spodziewane dużo wcześniej, i tak ironicznie - czytelnik wie co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W sumie całkiem fajna. Daję 10 gwiazdek nie dlatego, że to jakiś cud literacki, a dlatego, że fanką serialu byłam praktycznie od początku. Przy tym również aktorów, głównie tych opisanych właśnie w tej książce (choć mam też paru innych ulubieńców).

W kwestii treści - sporo informacji, o których nie wiedziałam i nigdzie w internecie się z nimi nie spotkałam. Jak ktoś jest fanem, zna angielski i ma ochotę bardziej zapoznać się z danymi aktorami, to nawet polecam. Informacji jest na prawdę ogrom w porównaniu do tego co jest w internecie. Choć jestem pewna, że i w internecie można by wiele z tego znaleźć, ale jednak trzeba się naszukać. Tutaj jest wszystko w jednym.

W sumie całkiem fajna. Daję 10 gwiazdek nie dlatego, że to jakiś cud literacki, a dlatego, że fanką serialu byłam praktycznie od początku. Przy tym również aktorów, głównie tych opisanych właśnie w tej książce (choć mam też paru innych ulubieńców).

W kwestii treści - sporo informacji, o których nie wiedziałam i nigdzie w internecie się z nimi nie spotkałam. Jak ktoś jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta książka jest jedną z lepszych jakie czytałam w swoim życiu. A przeczytałam już sporo książek...
Nigdy nie przepadałam za polskimi autorami, ale dzięki Remigiuszowi Mrozowi właśnie zmieniłam zdanie. Jestem wręcz dumna, że nasz naród ma takiego świetnego, współczesnego pisarza.

W kwestii książki podobały mi się te wszystkie zwroty akcji, dawkowanie napięcia w czytelniku. Momenty, gdy już ci się wydaje, że rozumiesz co się dzieje, że wiesz co będzie dalej, aż tu nagle autor zaskakuje cię kolejnym zwrotem akcji. Akcja jest nieprzewidywalna, co bardzo mnie cieszyło. Spodziewałam się, że już po "odnalezieniu Ewy" następne strony będą tylko happy endem i zakończeniem całej tej historii, którą śledziłam z zapartym tchem. Ale nie! Tutaj następuje kolejny zwrot akcji. Kompletnie dla mnie niespodziewany. Bardzo rzadko oceniam książki na 10, ale ta pozycja pochłonęła mnie do reszty i jedynym oporem, by przeczytać ją jeszcze raz, będzie tylko to, że już znam tę historię.
Podoba mi się też dedykacja tej książki dla kobiet, które na codzień żyją z podobym problemem, z jakim zmagała się Kasandra. Samo to pokazanie tego, czego ludzie na codzień nawet nie widzą, nie są świadomi... a zwykła książka, dostępna dla każdego, może otworzyć nam oczy na problem, który jest obecny na całym świecie. Bardzo doceniam pomysł i inicjatywę autora. Choć nie ukrywam, że na koniec żywię raczej niechęć i urazę w stosunku do Kasandry pomimo jej sytuacji i jestem jednak całym sercem z Wernerem.

W kwestii samego Mroza - ma, jak dla mnie, świetny styl pisania. Nie marnuje kartek i czasu czytelnika na zbędne opisy sytuacji, wyglądu pomieszczeń, rzeczy, czy czegokolwiek. Opisuje czytelnikowi tylko to, co powinien w tym momencie wiedzieć, co jest najważniejsze. Bardzo doceniam taki styl pisania, gdyż preferuję właśnie opowieści, gdzie na bierząco toczy się akcja i nie marnuje się czasu na zbędne informacje. Brak jest też opisu postaci - ich wyglądu. Na początku mi to trochę przeszkadzało, no bo jak mam się utożsamić z postacią? Ale i to okazało się bardziej plusem niż minusem - w końcu postaci wyglądały tak jak ja chcę, a nie jak autor mi narzuca. Ogromny plus za styl pisania i za tematykę tej książki.

Bardzo polecam tę pozycję nie tylko fanom tego autora, ale każdemu kto zastanawia się nad przeczytaniem jej. Żałuję tylko tego, że ta historia już się skończyła i że nie mogę się dalej w nią zagłębiać...

Ta książka jest jedną z lepszych jakie czytałam w swoim życiu. A przeczytałam już sporo książek...
Nigdy nie przepadałam za polskimi autorami, ale dzięki Remigiuszowi Mrozowi właśnie zmieniłam zdanie. Jestem wręcz dumna, że nasz naród ma takiego świetnego, współczesnego pisarza.

W kwestii książki podobały mi się te wszystkie zwroty akcji, dawkowanie napięcia w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szczerze... mam mieszane uczucia co do tej książki. Poleciło mi ją kilka osób, które twierdziły, że "nie mogły spać" po przeczytaniu jej. Nie wiem jak to się ma do innych, ja tam śpię spokojnie.

Wracając do opinii:
Z jednej strony jestem zawiedziona - jeśli ktoś spodziewa się w tej książce treści pokrywającej się z opisem na okładce, poczuje się dokładnie tak samo jak ja. Poza kilkoma pierwszymi rozdziałami oraz drobnym wspomnieniu w dalszej części książki, nie ma w niej prawie nic o zaginięciu samolotu. Oczywiście cała fabuła łączy się z początkowymi rozdziałami o samolocie, który zaginął w przestworzach, ale jednak opis na okładce wprowadza w ogromny błąd.
Z drugiej jednak strony nie spodziewałam się, że ta książka może wciągnąć mnie do reszty. Pomijając już fakt, że fabuła jest inna niż się spodziewałam, to również nie przepadam za tematyką religijną i w książkach i w filmach (głównie wtedy, gdy cała historia skupia się na właśnie takiej tematyce). Myślę, że pomagał tutaj fakt opętania, egzorcyzmów, podróży w czasie oraz wielu domysłów i starania się by dopasować wszystkie części układanki. Ta część historii już poniekąd do mnie trafiała i była bliższa moim gustom. Same powroty na pokład JAL123 były dość ciekawe, chociaż mało rozbudowane. Sama katastrofa i jej przyczyny mogły być opisane bardziej szczegółowo, ale to tylko moja opinia. Podobały mi się również zwroty akcji, które nie zawsze były przewidywalne. Gdy okazuje się, że to jednak Kinga jest opętana, nie Berg, pomimo że od początku tylko u niego można było zobaczyć jakiekolwiek zmiany. Już na samym początku dość zaskakujący był fakt, gdy ojciec, który odwiedzał Filipa, okazał się być martwy. Finalnie też ostatnia scena samobójstwa i stania się "Istniejącym" przez Berga... tutaj to już było dla mnie trochę za wiele. Samo to, że wiedział kim był wcześniej, a mimo to zwracał się do siebie w trzeciej osobie (wciąż dodając, że wie iż mówi "do siebie"). Taka chyba sugestia, że od początku Istniejący był Bergiem, a Berg Istniejącym... trochę zagmatwane.

W kwestii postaci ciężko mi się wypowiedzieć. Tak szczerze mówiąc żadna postać w tej książce jakoś specjalnie mnie nie porwała, bym miała ochotę śledzić bardziej akurat jej kroki, w stosunku do innych.

Nie jestem pewna komu poleciłabym tę książkę... Czy w ogóle bym ją komuś poleciła. Osobiście uważam, że można było ją znacznie skrócić. Poza tym, finalnie, niektóre kwestie i tak nie są wyjaśnione, a to spory minus. Ogólnie przeczytałam, nie powiem by mnie nie wciągnęła, ale myślę, że do niej już nie wrócę.

Szczerze... mam mieszane uczucia co do tej książki. Poleciło mi ją kilka osób, które twierdziły, że "nie mogły spać" po przeczytaniu jej. Nie wiem jak to się ma do innych, ja tam śpię spokojnie.

Wracając do opinii:
Z jednej strony jestem zawiedziona - jeśli ktoś spodziewa się w tej książce treści pokrywającej się z opisem na okładce, poczuje się dokładnie tak samo jak ja....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tak samo, jak w przypadku "Przeklętego Dziecka", przeszkadzało mi jedynie to, że napisano tę książkę w formie scenariusza. Niestety było w niej też nieco więcej "opisówek" scenerii, niż w ostatnim tomie z cyklu Harry'ego Potter'a. Jeśli już mam czytać scenariusz, preferuję szybki i krótki opis sytuacji, a resztę pozostawić dialogom. Ale oczywiście to moja subiektywna opinia w tej kwestii.

Treść natomiast, to już inna bajka. Książka była na prawdę świetna, pomysł fantastyczny. Bije na głowę "Przeklęte Dziecko" w moim mniemaniu. Jestem wręcz zauroczona postacią Newta Skamandera. Jedna z lepszych postaci od czasów Harry'ego Potter'a. Żywię duże nadzieje na kontynuację tej serii, zarówno w wersji książkowej, jak i filmowej.

Bardzo polecam i cieszę się, że seria o młodym czarodzieju jeszcze nie umarła śmiercią naturalną i starają się to dalej w jakimś stopniu kontynuować. Jako ogromna fanka Harry'ego Potter'a doceniam każdy nawet mały dodatek do tych magicznych przygód. Liczę więc na to, że te kilka książek, które ostatnio wydano, to nie jest zakończenie serii na kolejne kilka lat, bądź definitywnie. Że jednak Przygody Newta znajdą dalszą kontynuację.

Szczerze polecam dla fanów, ale i nie tylko. Fajna, lekka książka. Gdyby jeszcze napisana została w formie normalnej książki, a nie scenariusza, byłabym zachwycona. Niestety nie można mieć wszystkiego.

Tak samo, jak w przypadku "Przeklętego Dziecka", przeszkadzało mi jedynie to, że napisano tę książkę w formie scenariusza. Niestety było w niej też nieco więcej "opisówek" scenerii, niż w ostatnim tomie z cyklu Harry'ego Potter'a. Jeśli już mam czytać scenariusz, preferuję szybki i krótki opis sytuacji, a resztę pozostawić dialogom. Ale oczywiście to moja subiektywna opinia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Całkiem ciekawa książka. Spodziewałam się, że będzie nieco słabsza, ale miło się zaskoczyłam.
Bardzo podoba mi się samo przedstawienie "życia po śmierci" w tej książce. Pokazanie, iż ci ludzie pochowani na danym cmentarzu mają swoje nowe życie, które może nie jest tak ciekawe i bogate jak ich poprzednie, ale jednak wciąż istnieją, rozmawiają i mogą opowiedzieć np. nowym lokatorom o świecie jakiego nie znali, jeśli żyli wiele lat przed nimi.
Przykładowo takie małżeństwo jak państwo Owensowie nawet po śmierci wciąż mogli być razem, mogli dalej cieszyć się sobą wzajemnie. Mogli poznać historie jakich nigdy nie znali dzięki dużo starszym lokatorom tego cmentarza. A dzięki temu również ich adopcyjny syn, Nik, mógł poznać historie, jakich żaden inny żywy by nie poznał. Taka perspektywa śmierci, dla mnie osobiście, wydaje się mniej dołująca niż perspektywa zniknięcia na zawsze z tego świata. Samo to całe "życie" umarłych tętniące na tym cmentarzu na swój własny, nieco martwy sposób, zachęcało mnie do dalszego czytania tejże książki.

Fabularnie książka miewała ciekawsze rozdziały, oraz za bardzo fantastyczne jak dla mnie. Rozdział o ghulach najbardziej nie przypadł mi do gustu. Pomimo całej, dość fantastycznej, tematyki książki akurat ten rozdział nie pasował mi do klimatu samego cmentarza i fabuły. Ale to moja subiektywna opinia. Dodatkowo akcja rozwijała się bardzo wolno i spodziewałam się nieco wcześniej jakiejś poważniejszej konfrontacji Nika z Jackiem, a nie dopiero w przedostatnim rozdziale. Liczyłam również na jakieś dogłębniejsze opisanie samego morderstwa, gdzie zginęła rodzina Nika. Większość opowieści skupia się na życiu i dorastaniu młodego Owensa na cmentarzu wraz z jego mieszkańcami.

W kwestii postaci - bardzo podobało mi się właśnie ukazanie mieszkańców cmentarza jako ludzi z różnych czasów, gdzie każdy miał jakąś swoją historię. Postać Silasa sama w sobie była chyba jedną z ciekawszych (oczywiście dla mnie). A postać Nika... cóż. Nie ukrywam, że chłopak w wielu momentach mnie irytował, zwłaszcza jak zaczął dorastać. Przypominało mi to trochę zachowanie dzisiejszych dzieci. Pyskówki, fochy, robienie czegoś wbrew zakazom. I oczywiście brak adekwatnej kary, by nauczyć pokory. Jednak finalnie nawet zyskałam do niego nieco sympatii. Liczyłam również na jakąś wzmiankę iż na końcu, gdzie Nik odchodzi z cmentarza i zaczyna swoje nowe życie, spotka się jednak z Scarlett i zaczną znajomość od nowa. Najwyraźniej w tym przypadku czytelnik sam może sobie dopowiedzieć ciąg dalszy ich historii ;)

Ogólnie nawet polecam jako coś lekkiego do poczytania. W miarę wciągająca, fajnie napisana, fabuła też całkiem ciekawa, zwłaszcza jeśli ktoś lubi takie klimaty.

Całkiem ciekawa książka. Spodziewałam się, że będzie nieco słabsza, ale miło się zaskoczyłam.
Bardzo podoba mi się samo przedstawienie "życia po śmierci" w tej książce. Pokazanie, iż ci ludzie pochowani na danym cmentarzu mają swoje nowe życie, które może nie jest tak ciekawe i bogate jak ich poprzednie, ale jednak wciąż istnieją, rozmawiają i mogą opowiedzieć np. nowym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Moja opinia będzie się kręciła wokół porównania tejże książki do serialu o tym samym tytule. Dlaczego? Ponieważ gdybym nie obejrzała tego serialu, nigdy nie wzięłabym się za tę książkę. Czy to dlatego, że serial był taki świetny? Zdecydowanie nie. To była bardziej ciekawość z uwagi na to, iż wiele opinii sugerowało, że książka jest lepsza. Chciałam więc zdecydowanie sama się o tym przekonać. I poniekąd się przekonałam....

Czy mogę powiedzieć, że książka była lepsza od serialu? Raczej nie. W moim odczuciu jest to po prostu ta sama/podobna historia opowiedziana w inny sposób. W gorszy sposób. W serialu różne wątki skupiały się na różnych osobach. Pomimo, że to Hannah opowiadała historię, każda postać miała tam jakieś swoje miejsce, każdy miał tam nieco większą rolę, niż tylko ogólną w opowieści Hannah. Np. w przypadku Justina można było poznać jego problemy rodzinne, dość mocno było pokazane dlaczego uważa Bryce'a za przyjaciela. Nie tylko dlatego, że był dobrym kumplem. Historia ukazana w serialu miała drugie dno. W książce nie miała (z resztą nie tylko historia Justina, a praktycznie każdej z postaci). Ciężko mi to przyznać, ale książka jest dosłownie spłycona tylko do opowieści Hannah i do reakcji Claya na jej opowieść. Co byłoby w porządku, gdybym wpierw nie widziała serialu, który pokazał mi, że cała historia nie kręci się tylko wokół Hannah i powodów jej samobójstwa. Że przez ten cały czas gdy ona czuła się źle, gdy nienawidziła siebie, inne osoby z jej otoczenia również nie miały łatwego życia. Co w tym wypadku stawia sprawę w nieco innym świetle i pokazuje iż tak jak główna bohaterka historii, tak i inne osoby z jej otoczenia również miały powody by się zabić. Ale jednak tego nie zrobiły, żyły dalej ze swoimi problemami, a dzięki Hannah zapewne również z poczuciem winy.

Czy więc w ogóle panna Baker miała powód by się zabić? Poniekąd miała. Poniekąd nie. Z jej 13 powodów, moim zdaniem, 3 mogły mieć wpływ na jej decyzję (przynajmniej w moim wypadku tylko te rzeczy mogły by wpłynąć na tak poważną decyzję jak odebranie sobie życia). Ale reszta? Dramatyzowanie. Każdy z nas był w szkole, każdy przeżywał lepsze i gorsze dni. Zdarzały się plotki na temat innych - to w szkołach tak normalne jak dzwonek między lekcjami. Jakieś upokorzenia ze strony chłopców? Owszem. Przypięta łatka na okres trwania całej szkoły? Oczywiście. Pojawiające się i zanikające przyjaźnie? W moim przypadku nawet do dzisiaj tak jest. Nic nadzwyczajnego, większość nastolatków to przeżywa, więc nie rozumiem po co o tym wspominać na tych kasetach, po co burzyć tym ludziom spokój i obwiniać ich poniekąd o swoją śmierć, kiedy oni byli po prostu nastolatkami, którzy robią czasem głupie rzeczy nie myśląc o konsekwencjach i tyle. W tym wypadku to Hannah pośmiertnie mogła się przyczynić do kolejnej śmierci (ciekawe czy przeszło jej to przez myśl). Każdy ma różną psychikę, co widać po głównej bohaterce, w porównaniu do innych postaci.

Odnoszę wrażenie, że książka ma wzbudzać w czytelniku współczucie dla Hannah. Ma pokazać jak małe czyny mogą wiele zmienić w czyimś życiu. Ale tak szczerze... gdyby każdy się zastanawiał wiecznie co komu może wyrządzić przykrość, co może doprowadzić do tragedii, to kontakty międzyludzkie stałyby się bardzo ograniczone... ze strachu. Nie ma co ukrywać - każdy z nas wyrządził kiedyś komuś przykrość. Większą lub mniejszą. Świadomie bądź nieświadomie. Ale jednak. Czy w takim wypadku nie powinniśmy spać spokojnie w obawie, że kiedyś ktoś może przypomnieć sobie sytuację sprzed paru lat i postanowi wziąć to jako jeden z powodów do popełnienia samobójstwa? Ja uważam, że nie. Hannah była przewrażliwiona i szukała zainteresowania, którego niestety nie otrzymała. Szukała przyjaciela, ale wciąż ktoś ją zdradzał, opuszczał. Miała nadzieje w stosunku do Claya, ale on też ją olewał - nieświadomie, ale jednak. A przez większość książki główna bohaterka szukała w moim odczuciu głównie zainteresowania jej osobą - zwykłego zainteresowania, przyjaźni, jakiejś czystej relacji która nie miała na celu wykorzystania jej tylko.

W kwestii samego samobójstwa - w książce to były po prostu tabletki. W serialu podcięła sobie żyły... Czemu o tym wspominam? Tak po prostu uważam, że podcięcie sobie żył ma w sobie więcej dramatu. Tylko tyle. Moimi słowami ujęłabym to tak - gdy ktoś podcina sobie żyły, to ukazuje swoje prawdziwe cierpienie. Przy wzięciu tabletek po prostu się zasypia. Bez bólu, bez dramatu, czysto. Również dramatyczne, ale mniej (po prostu wtedy dramatyczna jest sama smierć, ale już nie tak bardzo to, w jaki sposób do niej doszło). Ale oczywiście to tylko moja subiektywna opinia w tym temacie.

I dodatkowo - jak sama bohaterka książki wspominała - w niektórych sprawach mogła zapobiec. Mogła oczyścić swoje sumienie, by pewne rzeczy nie stały się kolejnym powodem jej decyzji. W kwestii gdy była świadkiem gwałtu swojej koleżanki przez Bryce'a - nie twierdzę, że miała wyskoczyć z szafy i zareagować. Domyślam się, iż mogło to być wybitnie trudne, są też takie momenty, gdzie człowiek po prostu się blokuje i nie da rady nic zrobić, nawet drgnąć. Ale czy nie mogła nic zrobić już po tym zdarzeniu? Powiedzieć komuś co widziała, zgłosić to na policję czy gdziekolwiek? Powiadomić samą ofiarę tego zdarzenia co się wydarzyło. Nie wiem co wtenczas miała w głowie Hannah, ale ja właśnie tak bym zrobiła. Możliwe, że nie zareagowałabym od razu, ale z pewnością potem opowiedziałabym o tym komukolwiek. Nawet rodzicom... Po prostu nie dawałoby mi to spokoju tak samo jak dla bohaterki książki. Ja w takich sytuacjach radzę sobie właśnie w ten sposób – muszę się wygadać.
W kwestii znaku, który stał się powodem wypadku. Rozumiem iż nie miała telefonu przy sobie, więc nie miała jak tego zgłosić. Fakt faktem zareagowała, ale za późno. Ale to nie jej wina, moim zdaniem... może trochę za późno, ale zachowywała się jak trzeba. Pomimo, że była pod wpływem alkoholu, w szoku po zdarzeniach na imprezie, z której właśnie wracała, myślała prawidłowo – trzeba to zgłosić, trzeba zabronić koleżance dalej prowadzić zanim dojdzie do jakiejś większej tragedii niż uszkodzenie znaku. W końcu dotarła do budki, by poinformować o tym policję, ale było już za późno z tym, że: to nie była jej wina! Mogła czuć się trochę winna fakt, ale nie przyczyniła się bezpośrednio do wydarzeń. Jeśli jednak czuła się wciąż winna tej sytuacji, powinna była zrobić również to, czego nie zrobiła za pierwszym razem – powiedzieć o tym komuś. Rodzicom czy policji. Mogłaby chociaż trochę oczyścić się z poczucia winy... Swoją drogą sam wypadek też był dziwny - mgła, opady deszczu i skrzyżowanie. Na prawdę tylko znak mógł ich ocalić przed tym wypadkiem? No błagam - jeżdzę samochodem od wielu lat i na skrzyżowaniach nawet pomimo pierwszeństwa zwalniam, by sprawdzić czy ktoś przykładowo nie zapomniał się i nie przegapił znaku o ustąpieniu pierwszeństwa. W przypadku warunków pogodowych opisanych w książce człowiek jeszcze mocniej zwiększa czujność w czasie jazdy. I o ile młodzież ma pstro w głowie i może nie myśleć o tym co robi, o tyle starszy jegomość powinien być bardziej uważny. Sam wypadek nie był tylko winą braku znaku – był też winą kierowców, zapewne obu. Bo i jeden i drugi nie zachował należytej ostrożności pomimo panujących warunków pogodowych. To nie był żaden magiczny znak, który kierował bezpiecznie kierowców na różne strony skrzyżowania. To był zwykły znak, mówiący, że trzeba się zatrzymać. Znak, który zapewne wielu kierowców i tak olewało.

Nawet kwestia Bryce'a. W serialu zostało to ukazane dosłownie jakoby on zgwałcił Hannah. W książce... dała na to przyzwolenie. I o ile w serialu mogę zrozumieć iż właśnie dlatego zdecydowała się odebrać sobie życie, gdyż dosłownie pan Porter nie pomógł jej w tej sytuacji sugerując, iż sama sobie jest winna, o tyle w książce nie dało się jej pomóc, bo na prawdę była sobie winna. Chciała dać sobie kolejny powód by się nienawidzić i jak sama to powiedziała - wykorzystała do tego właśnie Bryce'a. Nawet ta rozmowa w książce z panem Porterem. Fakt, że facet nie pobiegł za nią, nie wyszedł by ją zatrzymać. Ale czy ona dała mu szansę zrozumieć? Zasugerowała, że "do czegoś doszło" na imprezie, ale również powiedziała iż wyraziła na to zgodę. Nie działo się to wbrew jej woli. Oczywiście rada pana pedagoga, by po prostu zapomniała, była po prostu idiotyczna. Jak uczeń w końcu decyduje się przyjść z problemem, na prawdę go ma. I fakt, iż zasugerowała chęć odebrania sobie życia. Tutaj mogę się zgodzić, że nie uzyskała oczekiwanej pomocy, co ją przekonało iż decyzja o samobójstwie jest jedyną jaka jej została. Jednak w wielu przypadkach - i w tym z Bryce'm, i w tych wspomnianych wyżej - Hannah poniekąd sama spowodowała iż stało się to jej problemami, które pchnęły ją do odebrania sobie życia. I jak wspominałam - problemy szkolne, przypinanie łatki, plotki, przykre zachowania ze strony rówieśników - to nie są problemy tak wielkie, by odbierać sobie życie i obarczać tym potem ludzi, którzy zrobili jej jakąś przykrość.

Więc podsumowując już mój wielki wywód na temat książki – uważam, że książka jest kiepska i spłycona do granic możliwości. Rzadko się raczej zdarza by ekranizacja była dużo lepsza niż książka. Po prostu, może z uwagi na mój wiek, uważam iż główna bohaterka – Hannah – była odrobinę przewrażliwiona. Uważam również iż wyrządziła ogromną krzywdę psychiczną osobom znajdującym się na tych taśmach. Każdy ma coś za uszami, dosłownie każdy. Nawet sama Hannah i to nie tylko w sytuacjach, w których czuła się winna, ale również pewnie w wielu, gdzie nawet nie brała pod uwagę, że zrobiła komuś przykrość. Podobną jaką jej zrobiono – źle coś powiedziała, źle się zachowała, kogoś olała...
Ironicznie również, ze wszystkich bohaterów znajdujących się na taśmach, wszyscy zostali skazani na ogromne wyrzuty sumienia i stres poza... Bryce'm! "Bo on pewnie nie przesłałby taśm dalej." Zrobiłaś jedną kopię taśm dla Tony'ego? Było trzeba zrobić drugą specjalnie dla Bryce'a. Albo ustawić kolejność wysyłki tak, by dostał on je na końcu i nie miałoby znaczenia czy wysłał je dalej. By wiedział, że ktoś wie o jego czynie, by się bał. A tutaj ironicznie wyszło na to, że jako jedyny spał spokojnie, nie wiedząc nawet o tym, że ktoś wie. Z uwagi na niektóre czyny mógł się nawet nigdy nie dowiedzieć, bo niektóre osoby z kaset zapewne wolałyby, żeby to nie ujrzało światła dziennego. Och ironio - jedyna osoba tak prawdziwie i mocno winna jakiś haniebnych czynów została ułaskawiona....
Tak więc w porównaniu do serialu książka wcale nie jest lepsza. Jest po prostu słaba. Serial ukazuje sytuacje wszystkich bohaterów, ich odczucia, strach i walkę ze sobą. Ukazuje też odczucia rodziców Hannah w stosunku do śmierci ich jedynego dziecka. Nawet w zachowaniu Claya serial pokazuje więcej emocji i wewnętrznej walki. Rola Tony'ego również była większa w serialu i uważam, że słusznie.
W książce zaś historia toczy się praktycznie tylko wokół historii panny Baker oraz odczuć jej słuchacza. Jak wspominałam – poniekąd spłycenie tej historii, ale spłycenie w porównaniu do serialu, bo niezaprzeczalnie sama książka miała być właśnie o Hannah Baker i powodach jej decyzji. Po prostu ekranizacja poszerzyła horyzont tej historii... Ogólnie odnoszę wrażenie, że książka usilnie stara się ukazać tylko problemy Hannah, jakoby tylko ona była poszkodowana, jedyna w szkole z problemami, które popchnęły ją do samobójstwa. Ale nie ukazuje właśnie tego, jak sytuacja wyglądała u innych uczniów. Książka usilnie stara się wywołać współczucie w czytelniku dla głównej bohaterki zwłaszcza, że każdy komentarz Clay'a na temat jej słów potwierdzał tylko iż ona ma rację. Wszyscy są źli - biedna Hannah. Trudno nie odnieść wrażenia, że człowiek czuje się wręcz zmuszony jej współczuć. Dlatego też polecam tę książkę dopełnić serialem, by mieć bardziej ogólny obraz sytuacji i wtedy zdecydować, czy na prawdę aż tak źle miała (w tym wypadku chodzi mi głównie o sytuacje życiowe innych bohaterów, pomijam sytuację Bryce'a w serialu, gdyż tam było właśnie ukazane iż na prawdę miała powód by czuć się na tyle źle, by chcieć się zabić).

Mała rada ode mnie – jeśli planujecie zapoznać się z historią Hannah Baker, zdecydowanie wpierw sięgnijcie po książkę, potem ewentualnie serial. W moim odczuciu wtedy ekranizacja będzie dopełnieniem książki – w drugą stronę niestety to nie działa.

P.S. Uważam poniekąd, że książka ukazuje problemy młodzieży, sugerując nam by zwracać większą uwagę na to co się dzieje z naszymi dziećmi/znajomymi. By zauważać znaki, które nam dają, że jest jakiś problem. Ale uważam też, że z uwagi iż tę książkę czyta zapewne głównie młodzież, to może im sugerować iż ich małe problemy są ogromne i mogą być powodem ostatecznej decyzji. Bo niezaprzeczalnie Hannah Baker miała problemy, miała wiele przykrych sytuacji w życiu, które spowodowały iż zaczęła się sama nienawidzić. Jednak... takie problemy ma wiele młodych osób. Ktoś w komentarzach wspomniał, że nie powinniśmy oceniać, czy ona miała powody, czy nie, bo każdy ma inną psychikę. Tak to prawda, ale w przypadku gdy młoda osoba weźmie się za tę książkę, zobaczy iż jej problemy są podobne do problemów głównej bohaterki i stwierdzi, że to poniekąd przyzwolenie lub sugestia, by zakończyć wszystko? Książka ma potencjał, ale z uwagi na wiek większości czytelników powinna ukazywać nie tylko to, że nasze czyny mają znaczenie w życiu innych ludzi, ale również to, że niektóre problemy na prawdę nie są powodem by odbierać sobie życie. Nie promujmy samobójstwa jako lekarstwa na wszystko. Dlatego też podchodzę krytycznie do Hannah i większości jej powodów. Jak wspomniałam - nawet nieświadomie sama mogła się przyczynić do kolejnej śmierci przykładowo z poczucia winy.
Uważam również, że serial bardziej pokazuje powody głównej bohaterki do targnięcia się na swoje życie, niż jest to pokazane w książce. Po prostu pomimo problemów w serialu uważam, że to co zrobił jej Bryce pchnęło ją do tego czynu, bo zrobił to wbrew jej woli. W książce natomiast mogła powiedzieć nie, mogła odepchnąć go, uciec, nawet krzyczeć. Cokolwiek. Ale nie chciała - chciała się poczuć bardziej brudna i beznadziejna, więc zgodziła się na to co z nią zrobił. Co więcej poniekąd sama go zachęcała, by zrobił z nią co chciał.

Moja opinia będzie się kręciła wokół porównania tejże książki do serialu o tym samym tytule. Dlaczego? Ponieważ gdybym nie obejrzała tego serialu, nigdy nie wzięłabym się za tę książkę. Czy to dlatego, że serial był taki świetny? Zdecydowanie nie. To była bardziej ciekawość z uwagi na to, iż wiele opinii sugerowało, że książka jest lepsza. Chciałam więc zdecydowanie sama...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Harry Potter i Przeklęte Dziecko J.K. Rowling, Jack Thorne, John Tiffany
Ocena 6,2
Harry Potter i... J.K. Rowling, Jack ...

Na półkach: ,

Mam zdecydowanie mieszane uczucia i wydaje mi się, że miałam nieco większe oczekiwania względem tej książki, dlatego też nie czułam pełnej satysfakcji po przeczytaniu jej.

A więc tak - na początku dość mocno przeszkadzał mi sam fakt, że cała książka miała być o tytułowym "przeklętym dziecku", finalnie książka skupia się głównie na przygodach Albusa i Scorpiusa, którzy usilnie chcą ocalić świat w sposób "na Harry'ergo Pottera" choć wybitnie nieudolnie (wpierw ocalić samego Cedrika, finalnie kończy się na ratowaniu świata). Jest w trakcie wzmianka o Delphinie, czyli rzeczonym "przeklętym dziecku", ale oczywiście w ramach zaskoczenia autorzy pozostawili tą informację prawie na koniec. W tym wypadku nie mam nic przeciwko, miło przeżywać zaskoczenia w czasie czytania książek, choć tutaj to była w pewnym momencie kwestia dość oczywista i przewidywalna. Ale nie czepiam się, mimo wszystko wątek ciekawy, ale.... brakowało mi tutaj jakiegoś rozwinięcia samej sytuacji iż Voldemort posiada córkę. Brakowało mi jakiejś ogólnej wzmianki na temat jak do tego doszło, pomijając oczywiste aspekty płodzenia dzieci. Tutaj dowiadujemy się iż jest to dziecko Voldemorta oraz Bellatriks (co było tak oczywiste, że aż szkoda, iż nie wybrał innej matki dla swego dziecka... byłoby to chociaż jakimś dodatkowym smaczkiem i może zaskoczeniem).
Brakowało mi również w tej książce wzmianki o dziecku Lupina i Tonks... Sam HP zakończył się właśnie odprowadzaniem dzieci na dworzec, gdzie również wspomniano o ich synu Teddym (jeśli dobrze pamiętam imię). Nie oczekuję tej postaci przewijającej się w całej książce, ale byłaby to miła wzmianka do sceny na dworcu, czy pojedynczych scen w Hogwarcie, skoro zakończenie HP sugerowało poniekąd iż syn Tonks i Lupina jest dla nich dość bliską osobą (czemu trudno się dziwić z uwagi na relacje Harrego z jego rodzicami). Może to tylko moja mała fanaberia, ale brakowało mi tej postaci tutaj.
Finalnie książka, która miała być o przeklętym dziecku, była głównie o dzieciach Malfoy'a i Harrego. Gdy nawet dowiadujemy się już, kto jest tym przeklętym dzieckiem, większość historii dalej kręci się wokół Albusa i Scorpiusa oraz wokół "problemów rodzinnych" Harry'ego i jego syna. Za mało dla mnie po prostu rozwinięcia kwestii samej córki Voldemorta, jej historii, jej życia do czasu aż poznajemy ją pierwszy raz jako Delphinę.

Na koniec dodam iż pierwszy raz czytałam książkę napisaną w postaci scenariusza. Być może właśnie z tego powodu książka skupia się na jednym wątku i ma spory problem w przejściu w inne ważne wątki, nie wiem. Nie jestem również fanką czytania scenariuszy - fakt iż czyta się to szybko i przyjemnie, ale brakuje mi właśnie większej ilości szczegółów, opisów sytuacji wprowadzających czytelnika bardziej w świat książki niż opis, co w obecnym momencie robią aktorzy na scenie.
Wbrew również moim narzekaniom oceniam tę książkę pozytywnie i nie żałuję iż ją przeczytałam. Jak wspomniałam na samym początku - miałam po prostu zdecydowanie inne oczekiwania względem tej lektury, gdyż spodziewałam się że, jak to bywało w przypadku Harry'ego Pottera, tytuł danego tomu sugeruje o czym ten tom będzie. Tak więc oczywistym jest iż oczekiwałam w tej książce głównie historii tytułowego przeklętego dziecka.

P.S. Bardzo podobała mi się wzmianka, gdzie argumentem sugerującym iż Scorpius nie jest dzieckiem Voldemorta, było posiadanie przez niego nosa... :)

Mam zdecydowanie mieszane uczucia i wydaje mi się, że miałam nieco większe oczekiwania względem tej książki, dlatego też nie czułam pełnej satysfakcji po przeczytaniu jej.

A więc tak - na początku dość mocno przeszkadzał mi sam fakt, że cała książka miała być o tytułowym "przeklętym dziecku", finalnie książka skupia się głównie na przygodach Albusa i Scorpiusa, którzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Świetna książka ukazująca to, co często dzieje się w szkołach, a my nie jesteśmy tego nawet świadomi (a w wielu przypadkach po prostu przymykamy oko). Niestety brak reakcji kogokolwiek na krzywdę Petera zmusił go wręcz do dokonania tej masakry, o której mowa w książce. Co prawda zawsze są dwie opcje - jak nawet w tej powieści wspomniano - samobójstwo, bądź też podobne działania, jakich dopuścił się Peter. Picoult świetnie ukazuje odczucia większości bohaterów, dzięki czemu można tę sytuację ujrzeć z wielu perspektyw. Zakończenie książki w przypadku Petera dość przewidywalne, za to w przypadku Josie wyjątkowo zaskakujące.
Ogólnie nie czułam jakiegoś wielkiego współczucia dla postaci Petera... po całej tej masakrze, gdy został już aresztowany i poniekąd oswoił się z sytuacją, przestał być tym skrzywdzonym nastolatkiem, który szedł na rzeź. Nie potrafił docenić starań matki, która pomimo tego, co zrobił, wciąż darzyła go uczuciem i traktowała jak syna, a Peter przyjął postawę odpychania wszystkich jak leci, stał się strasznie opryskliwy i wulgarny. W tym momencie stracił moje współczucie, choć na sam koniec stał się znowu tym Peterem, którym był przed całą sytuacją.

Ogólnie nie ma sensu rozpisywać się o szczegółach książki, czy o bohaterach. Polecam po prostu przeczytać książkę ;) Ale tak ogólnie mówiąc - książka niesamowicie wciągająca, świetnie napisana, ukazująca historię z wielu perspektyw, dzięki czemu czytelnik nie związuje się z jedną postacią, by jej nienawidzić lub jej współczuć - w tej powieści każdy wybiera sam, jakie ma odczucia względem poszczególnych bohaterów.
Zdecydowanie pozycja warta przeczytania, a sama autorka już nie po raz pierwszy zaintrygowała mnie swoją twórczością.

Świetna książka ukazująca to, co często dzieje się w szkołach, a my nie jesteśmy tego nawet świadomi (a w wielu przypadkach po prostu przymykamy oko). Niestety brak reakcji kogokolwiek na krzywdę Petera zmusił go wręcz do dokonania tej masakry, o której mowa w książce. Co prawda zawsze są dwie opcje - jak nawet w tej powieści wspomniano - samobójstwo, bądź też podobne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mroczne wymiary to mój ulubiony wątek z tej serii, dlatego też ten tom był chyba jednym z ciekawszych po niezbyt ciekawym wątku Eleny ze skrzydłami z poprzedniego tomu (chociaż tutaj również się ten wątek zdarzył, ale nie był tak dobitnie beznadziejny). Wciąż przeplata się też wątek kitsune, za czym nie przepadam, ale tutaj mogę zaakceptować, gdyż fajnie pasuje do reszty opowieści. Jak dla mnie cała seria mogłaby się głównie skupić na mrocznych wymiarach, skoro fabuła książek i tak nijak się ma do serialu (może to i lepiej, nie wiem czy wtedy przebrnęłabym przez serial). Oczywiście to moja subiektywna opinia, gdyż nie każdemu musiał się ten wątek podobać. Ogólnie sama autorka książek z tej serii jest dla mnie zagadką, choć to może kwestia głównie mojego gustu - tak jak jeden tom bardzo mi się podoba, ma fajny ciekawy wątek i wciąga mnie do reszty (jako że lubię książki dla młodzieży), tak w innym tomie załamuje mnie nadmiar wyobraźni i dziwactw autorki, że momentami odechciewa mi się czytać.

Mroczne wymiary to mój ulubiony wątek z tej serii, dlatego też ten tom był chyba jednym z ciekawszych po niezbyt ciekawym wątku Eleny ze skrzydłami z poprzedniego tomu (chociaż tutaj również się ten wątek zdarzył, ale nie był tak dobitnie beznadziejny). Wciąż przeplata się też wątek kitsune, za czym nie przepadam, ale tutaj mogę zaakceptować, gdyż fajnie pasuje do reszty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zaczęłam czytać serię po raz drugi z nudów i dla przypomnienia i.... już zapomniałam jak drugi tom był kiepski. Jeszcze jak wątek kitsune mogę jakoś znieść, choć nie należy do moich ulubionych, tak kwestia wszechmocnej Eleny to była tragedia. Jakieś cudowne skrzydełka mocy... Elena latająca nad łóżkiem z umysłem niemowlaka... to było dla mnie za wiele. Autorka aż za bardzo poleciała z wyobraźnią i tak jak samej postaci Eleny w książce nie lubiłam, tak w tym tomie była dla mnie beznadziejna. Rola Stefano w tym tomie też była w sumie żadna. Jedynie postać Damona jest świetna i głównie dla niego przebrnęłam przez ten tom, ale i postaci Bonnie, Meredith, czy Matta dawały radę. Z tego co kojarzę ten tom oraz ostatni (10) nie podobały mi się najbardziej z całej serii. W porównaniu do serialu książki się nie umywają (co rzadko się zdarza), ale tak jak pierwszy tom i parę następnych jest całkiem do rzeczy, tak tutaj po prostu nie wiedziałam momentami czy śmiać się, czy płakać.

Zaczęłam czytać serię po raz drugi z nudów i dla przypomnienia i.... już zapomniałam jak drugi tom był kiepski. Jeszcze jak wątek kitsune mogę jakoś znieść, choć nie należy do moich ulubionych, tak kwestia wszechmocnej Eleny to była tragedia. Jakieś cudowne skrzydełka mocy... Elena latająca nad łóżkiem z umysłem niemowlaka... to było dla mnie za wiele. Autorka aż za bardzo...

więcej Pokaż mimo to