-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński26
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać402
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2021-08-31
2020-11-07
2018
O rzezi przeprowadzonej w 1915 przez Turków na Ormianach, wbrew rzekomym słowom Hitlera, wie dziś całkiem sporo ludzi, jednak o Armenii o Ormianach można mówić na o wiele więcej sposobów - również o tej antycznej, wielkiej Armenii, diasporze lub najnowszym konflikcie azersko-ormiańskim, który cyklicznie daje o sobie znać światu od upadku ZSRR. O Ormianach w Azerbejdżanie, Azerach w Armenii i mieszkańcach Górskiego Karabachu, czystkach, emigracji i autorefleksji - "Karawany śmierci" bezustannie krążą wokół tych tematów.
"Armenia" ma dosyć ciekawy wstęp, który wyjaśnia najbardziej podstawowe rzeczy na temat tego kraju, które - choć nie dotyczą bezpośrednio tego, o czym autorzy chcą mówić - nakreśla mentalność Ormian i wskazuje istotne mity narodowe i punkty zwrotne w historii, które stanowią o charakterze tutejszej polityki i historiografii - nacisk został jednak położony na armeńsko-azerski konflikt o Górski Karabach, tkwiący zresztą nie tylko na spornym terytorium, ale również mieszanych społeczeństwach ormiańsko-azerskich na terenie Armenii i Azerbejdżanu. Ta sytuacja (w pewnym stopniu analogiczna do abchasko-gruzińskiej) przyczyniła się do rozlewu krwi nie tylko wśród żołnierzy na granicy karabaskiej, o czym autorzy również nie skąpią słów.
Choć w reportażu brakowało mi głosu Azerów i szerszego omówienia pewnych wątków, jak np. relacji z Rosją czy Turcją, polityki - w dużym stopniu stał się dla mnie wstępem do tej części Kaukazu i konfliktu karabaskiego, choć dla osób bardziej wtajemniczonych zapewne może się okazać zbyt pobieżny.
O rzezi przeprowadzonej w 1915 przez Turków na Ormianach, wbrew rzekomym słowom Hitlera, wie dziś całkiem sporo ludzi, jednak o Armenii o Ormianach można mówić na o wiele więcej sposobów - również o tej antycznej, wielkiej Armenii, diasporze lub najnowszym konflikcie azersko-ormiańskim, który cyklicznie daje o sobie znać światu od upadku ZSRR. O Ormianach w Azerbejdżanie,...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Wybrałem się do Abchazji, aby zrozumieć Kaukaz. Potem musiałem zjeździć Kaukaz, aby lepiej poznać Abchazję". Konflikt abchasko-gruziński trwa od początku lat '90 (ok. trzydziestu lat) a jednak wciąż traktujemy to parapaństwo bez poważania, jako efemerydę. Wojciech Górecki, wieloletni podróżnik na Kaukaz nie traktuje o potrzebie uznania Abchazji, ale zaznacza, że nieuznawanie jej nie zmieni faktu, że Abchazja jest terenem rzeczywistym i suwerennym.
Wojciech Górecki opowiada historię Abchazji od upadku ZSRR chronologicznie - razem z echem wojen czeczeńskich, dokładnym opisem zmian w relacjach Rosja-Abchazja-Gruzja i gorzkimi refleksjami na temat krwawej wojny na tak niewielkim terytorium. Bo, co należy też zauważyć, Kaukaz się stale rozszerza - jeżeli spojrzymy z bliska na Gruzję, zobaczymy pęknięcia w postaci Abchazji i Osetii Południowej. Ale jeżeli spojrzymy jeszcze bliżej zobaczymy Swannów i Megrelów - a nawet migrantów z Zachodu - w książce poprowadzono cały wątek Polaka, zresztą dość przypomnieć głównego bohatera "Mandarynek".
Reportaż Góreckiego jest bardzo osobisty - opowiada z równą uwagą o losach swoich przyjaciół, ludzi zwykłych i o wielkiej historii Kaukazu, przez co reportaż jest zarówno wartościowy jako źródło wiedzy naukowej i oryginalny jako posiadający pewne historie, których nie znajdzie się nigdzie indziej. W końcu W. Górecki pozwala sobie nawet na eseistyczne dywagacje na temat tego, jak się zmienia dziennikarstwo, reportaż i co to znaczy być reportażystą.
To wszystko, choć niesamowicie gęste, pogłębione i dokładne, - to nadal tylko zachęta - bo po "Abchazji" czuję, że jeszcze daleko mi do zrozumienia Kaukazu.
"Wybrałem się do Abchazji, aby zrozumieć Kaukaz. Potem musiałem zjeździć Kaukaz, aby lepiej poznać Abchazję". Konflikt abchasko-gruziński trwa od początku lat '90 (ok. trzydziestu lat) a jednak wciąż traktujemy to parapaństwo bez poważania, jako efemerydę. Wojciech Górecki, wieloletni podróżnik na Kaukaz nie traktuje o potrzebie uznania Abchazji, ale zaznacza, że...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Koliste jeziora Białorusi" - dosyć poetycki tytuł, próbujący chyba już od początku uchwycić białoruską lotną duszę i przywiązanie do magiczności, odnajduje odzwierciedlenie w stylu, z jakim Marczewski pisze swój reportaż. Reportaż o Białorusinach współczesnych i dawnych, wierzących we własne litewskie dziedzictwo, pragnących spokoju, pokoju, poszkodowanych i niewierzących we własne zdolności. O opozycji tutaj niewiele, autor raczej wyszukuje głosy osób dorosłych, statecznych, układających sobie życie w kraju. Z tych wszystkich głosów w krótkich rozdziałach nieustannie przewijają się te same wątki - Łukaszenka nie jest dobrym prezydentem, ale lepsze to niż mafie; nie ma potrzeby mówić po białorusku, rosyjski jest w porządku; i o wierzeniach - trochę pogańskich, trochę chrześcijańskich. O tej współczesnej Białorusi wbrew pozorom niewiele - Marczewski stawia na efekt, dużo tu przesadnej literackości, dużo powtórzeń bez pogłębienia i konkretów - często brzmi jak zaledwie wstęp do reportażu a to, co czytamy może okazać się dla osoby z choćby podstawową wiedzą o tym kraju bardzo nijakie.
Z ciekawością wgryzałem się w anegdoty historyczne o Eufrozynie, Czarnobylu, Piotrze Wielkim, czy o postrzeganiu innych nacji przez Białorusinów. Nie było ich wiele, były dosyć losowo porozrzucane w całości, ale czytało się je przyjemnie i były bardzo konkretne.
Wiele mi tu brakuje - szerszego spojrzenia, wnikania głębiej - zapewne przez fakt, że autorowi po prostu brakowało materiału. Nie ma tu większych historii pojedynczych ludzi, najczęściej są to jedynie zbierane pojedyncze głosy, opinie, w większości dotyczących Białorusi czy Białorusinów jako całość a mało osobliwych. Przez to, że wszystkie wypowiedzi mają tak globalny charakter, wszystko to wydaje się być mgliste i zbyt ogólne, żeby się w lekturze tych "jezior" zatopić.
"Koliste jeziora Białorusi" - dosyć poetycki tytuł, próbujący chyba już od początku uchwycić białoruską lotną duszę i przywiązanie do magiczności, odnajduje odzwierciedlenie w stylu, z jakim Marczewski pisze swój reportaż. Reportaż o Białorusinach współczesnych i dawnych, wierzących we własne litewskie dziedzictwo, pragnących spokoju, pokoju, poszkodowanych i niewierzących...
więcej Pokaż mimo to