Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Czytana po raz kolejny, po kilku latach i w oryginale. Tym razem jednak ocena niższa o dwie gwiazdki, bo nie urzekła tak mocno - czytanie polskiego tłumaczenia siłą rzeczy bliższe sercu, wszak dzieciństwo w języku ojczystym się odbywało i łatwiej do własnego Zielonego Miasta można było się podczas lektury przenieść. Mimo pewnego dystansu, niezmiennie warto podejść do tematu, byle z otwartością i gotowością na nagłe powroty do własnej dziecięcości. Tym, co z własnym dzieciństwem nie pogodzili się bądź wyparli smarkatą naiwność i prostotę, książka do gustu nie przypadnie i bezlitośnie oceniać ją będą jako chaotyczną, pełną głupiutkich postaci i mało znaczących wydarzeń.

Czytana po raz kolejny, po kilku latach i w oryginale. Tym razem jednak ocena niższa o dwie gwiazdki, bo nie urzekła tak mocno - czytanie polskiego tłumaczenia siłą rzeczy bliższe sercu, wszak dzieciństwo w języku ojczystym się odbywało i łatwiej do własnego Zielonego Miasta można było się podczas lektury przenieść. Mimo pewnego dystansu, niezmiennie warto podejść do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Historia smutna, dewastująca i praktycznie beznadziejna, dla kontrastu może napisana niesamowicie urzekającym, poetyckim językiem. Kawał rewelacyjnej literatury, którą czyta się za jednym zamachem, a o której rozmyśla się potem tygodniami.

Historia smutna, dewastująca i praktycznie beznadziejna, dla kontrastu może napisana niesamowicie urzekającym, poetyckim językiem. Kawał rewelacyjnej literatury, którą czyta się za jednym zamachem, a o której rozmyśla się potem tygodniami.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Połowicznie jedynie lektura dotycząca tematu, który obiecuje, reszta dotyczy autorki i przyjmuje formę osobistych wynurzeń związanych z jej dorastaniem i etniczną tożsamością. Całość, mimo nieuchronnych osobistych wywodów, czyta się szybko i gładko. Pytanie tylko, co mnie obchodzi Nikki Meredith? Gdybym wiedziała, o czym jest lektura, nie sięgnęłabym po nią, po prostu.

Połowicznie jedynie lektura dotycząca tematu, który obiecuje, reszta dotyczy autorki i przyjmuje formę osobistych wynurzeń związanych z jej dorastaniem i etniczną tożsamością. Całość, mimo nieuchronnych osobistych wywodów, czyta się szybko i gładko. Pytanie tylko, co mnie obchodzi Nikki Meredith? Gdybym wiedziała, o czym jest lektura, nie sięgnęłabym po nią, po prostu.

Pokaż mimo to


Na półkach:

"Jolanta" rozsmarowała mnie późnym wieczorem. Realia PRLu, traumy, rodzinne patologie, z różnych przyczyn tak dobrze mi znane, jednak wciąż zaskakujące, wzbudzają sprzeciw i niechęć wobec ludzi, którzy ranią i obarczają za to winą innych.
Książka czyta się bardzo szybko, co niestety potęguje bezmiar trudnych emocji. Może nie znajdziemy tutaj dosadnych opisów tych ekstremalnych wydarzeń, ale ten język, niby pospolity, a jednak nieco odrealniony i poetycki, unosi całość bardzo sprawnie. Bardzo dobra lektura spod znaku przygnębiających opowieści.

"Jolanta" rozsmarowała mnie późnym wieczorem. Realia PRLu, traumy, rodzinne patologie, z różnych przyczyn tak dobrze mi znane, jednak wciąż zaskakujące, wzbudzają sprzeciw i niechęć wobec ludzi, którzy ranią i obarczają za to winą innych.
Książka czyta się bardzo szybko, co niestety potęguje bezmiar trudnych emocji. Może nie znajdziemy tutaj dosadnych opisów tych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta pozycja mogłaby na mnie zrobić piorunujące wrażenie pod jednym warunkiem - gdyby to była jedyna książka na świecie, a ja wcześniej niczego bym nie przeczytała i nie dysponowałabym materiałami porównawczymi.
Pomysł zebrania w jednym miejscu legend czy mitów ciekawy, ale sposób prezentacji głęboko dyskusyjny. Mieszanka psychoanalitycznego bełkotu z tak pompatycznym i grafomańsko górnolotnym językiem, to nie ma prawa zachwycać szanujących się czytelników. Tekst robi wrażenie minimalnie zredagowanego, jest dramatycznie powtarzalny, chaotyczny, niepotrzebnie rozwlekły. Jednym słowem paździerz na miarę popularnego jakiś czas temu "Sekretu". Naprawdę szkoda życia na takie lektury.

Ta pozycja mogłaby na mnie zrobić piorunujące wrażenie pod jednym warunkiem - gdyby to była jedyna książka na świecie, a ja wcześniej niczego bym nie przeczytała i nie dysponowałabym materiałami porównawczymi.
Pomysł zebrania w jednym miejscu legend czy mitów ciekawy, ale sposób prezentacji głęboko dyskusyjny. Mieszanka psychoanalitycznego bełkotu z tak pompatycznym i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pretensjonalne i grafomańskie, być może, ale momentami tak urzekające i krystalicznie piękne, że trudno się oderwać i zdystansować. Progres w pisaniu zauważalny, od banalnych, upalonych wizji po bardziej przemyślane, skomponowane zestawy fraz. Polski przekład nie jest w stanie oddać subtelności tych - niekiedy chaotycznych - kreacji, poezja winna płynąć w języku, który wybrał dla niej poeta, zatem czytajmy w oryginale.

Pretensjonalne i grafomańskie, być może, ale momentami tak urzekające i krystalicznie piękne, że trudno się oderwać i zdystansować. Progres w pisaniu zauważalny, od banalnych, upalonych wizji po bardziej przemyślane, skomponowane zestawy fraz. Polski przekład nie jest w stanie oddać subtelności tych - niekiedy chaotycznych - kreacji, poezja winna płynąć w języku, który...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Miałkie? Ckliwe? No i co z tego? Niemożliwie słodkawe, mdłe? A może właśnie wcale nie?
Nie pamiętam, kiedy ostatnio, o ile w ogóle, tak bardzo poruszyła mnie jakakolwiek lektura. Nie pamiętam, kiedy ostatnio podczas czytania musiałam robić przerwy, gdyż łzy wzruszenia uniemożliwiały mi czytanie.
Książka absolutnie pochłania, przenosi do Zielonego Miasta, ale też do krainy własnego dzieciństwa, kiedy letnie tygodnie były wypełnione po brzegi brodzeniem w chłodnej wodzie rzecznej, zbieraniem rozłożystych maków i skromniejszych chabrów, piciem cierpkiej lemoniady i pożeraniem cieniutkich kromek chleba z masłem i odrobiną cukru, tuż przed wyprawą w podróż, ku łąkom, lasom, jagodom, obcym ludziom.
Jestem bezgranicznie na "tak". I strasznie tęsknię za latem.

Miałkie? Ckliwe? No i co z tego? Niemożliwie słodkawe, mdłe? A może właśnie wcale nie?
Nie pamiętam, kiedy ostatnio, o ile w ogóle, tak bardzo poruszyła mnie jakakolwiek lektura. Nie pamiętam, kiedy ostatnio podczas czytania musiałam robić przerwy, gdyż łzy wzruszenia uniemożliwiały mi czytanie.
Książka absolutnie pochłania, przenosi do Zielonego Miasta, ale też do krainy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Deszcz zacina, leje się strumieniami, wszystko zmienia w błoto. Życie zmienione w błoto, nawet w karczmie unosi się ten niemożliwy smród, który dopiero Schmidtowa rozpoznaje jako zapach ziemi. Jakie to wszystko proste, prawda? Bo wszystko jest proste, ale jednak kręci się, niczym upojeni palinką prostacy tańczący czardasze.
Dla mnie ta książka nie istniałaby, gdyby nie wcześniej widziany film, czarodziejski, powolny, obezwładniający 7,5-godzinny moloch. Co ciekawe, dopiero teraz, po skończonej lekturze, czuję wyraźną gotowość, by obejrzeć film ponownie. A potem? Potem znowu przeczytam książkę, za jakiś czas, gdy już przestanie mi się kręcić w głowie. I tak w koło. Niczym w tangu.

Deszcz zacina, leje się strumieniami, wszystko zmienia w błoto. Życie zmienione w błoto, nawet w karczmie unosi się ten niemożliwy smród, który dopiero Schmidtowa rozpoznaje jako zapach ziemi. Jakie to wszystko proste, prawda? Bo wszystko jest proste, ale jednak kręci się, niczym upojeni palinką prostacy tańczący czardasze.
Dla mnie ta książka nie istniałaby, gdyby nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gdyby tak do kotła wrzucić atmosferyczność Kafki, Poego i Lovecrafta, dorzucić dźwiękowość Waitsa i Lanegana, a całość zwieńczyć hektolitrami absyntu i pożreć ten oto wytwór kulinarny, być może wywołałby on sensacje zmysłowe podobne do wrażeń towarzyszących mi podczas czytania tej opowieści. Trans, halucynacje, trudna do zdefiniowania i nienamacalna rzeczywistość? Doskonała lektura, wymagająca absolutnego czytelniczego oddania, uważności, skupienia, które wynagradza z nawiązką.

Gdyby tak do kotła wrzucić atmosferyczność Kafki, Poego i Lovecrafta, dorzucić dźwiękowość Waitsa i Lanegana, a całość zwieńczyć hektolitrami absyntu i pożreć ten oto wytwór kulinarny, być może wywołałby on sensacje zmysłowe podobne do wrażeń towarzyszących mi podczas czytania tej opowieści. Trans, halucynacje, trudna do zdefiniowania i nienamacalna rzeczywistość? Doskonała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kasuję słowa raz po raz, bo co można o tym napisać? Co powiedzieć?
Boli to wszystko, przygnieciona jestem myślami i uczuciami, pogruchotana, podziurawiona niczym gradem ołowianych pocisków. Tkwię w okopach, twarzą w błocie, wtedy nie widać bezsensu, nie czuć śmierci.
A książeczka taka maleńka, niepozorna, nieprawdaż? To pułapka.

Kasuję słowa raz po raz, bo co można o tym napisać? Co powiedzieć?
Boli to wszystko, przygnieciona jestem myślami i uczuciami, pogruchotana, podziurawiona niczym gradem ołowianych pocisków. Tkwię w okopach, twarzą w błocie, wtedy nie widać bezsensu, nie czuć śmierci.
A książeczka taka maleńka, niepozorna, nieprawdaż? To pułapka.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeżeli świerzbi cię łono i w natłoku rzeczy nagle wyda ci się, że chcesz mieć dziecko, przeczytaj tę książkę - wybitnie antykoncepcyjna lektura.

Jeżeli świerzbi cię łono i w natłoku rzeczy nagle wyda ci się, że chcesz mieć dziecko, przeczytaj tę książkę - wybitnie antykoncepcyjna lektura.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Obrzydliwa, pompatyczna, oleista i leniwa narracja. Fascynujące fragmenty, kiedy opowieść wypowiadana w pierwszej osobie zmienia trajektorie i staje się opowieścią w trzeciej osobie, pytam siebie, czyżby Bateman się od siebie odklejał? myślę dalej i wciąż nie mam jasności. Bo dla mnie nie jest do końca jasne, czy mam do czynienia z rzeczywistością społeczeństwa, w którym tkwi Patrick, czy też może z jego rzeczywistością, która może być rojeniem umysłu. Dla mnie też urwanie historii w momencie, który niewiele wyjaśnia, jest tym, co podoba mi się najbardziej. Rewelacyjna, chociaż miejscami trudna, książka do pożarcia w jeden dzień.

Obrzydliwa, pompatyczna, oleista i leniwa narracja. Fascynujące fragmenty, kiedy opowieść wypowiadana w pierwszej osobie zmienia trajektorie i staje się opowieścią w trzeciej osobie, pytam siebie, czyżby Bateman się od siebie odklejał? myślę dalej i wciąż nie mam jasności. Bo dla mnie nie jest do końca jasne, czy mam do czynienia z rzeczywistością społeczeństwa, w którym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czarowność tytułowej Esther to jedynie przykrywka dla opowieści o Warszawie takiej, jakiej nikt z nas nigdy osobiście nie doświadczy.
Powieść pełna obrazów, zapachów, faktur, dźwięków, wybitna językowo. Wymaga od czytelnika poświęcenia i niepodzielnej uwagi, tylko wówczas można docenić w pełni jej kunszt i piękno.
Jednym słowem bajka!

Czarowność tytułowej Esther to jedynie przykrywka dla opowieści o Warszawie takiej, jakiej nikt z nas nigdy osobiście nie doświadczy.
Powieść pełna obrazów, zapachów, faktur, dźwięków, wybitna językowo. Wymaga od czytelnika poświęcenia i niepodzielnej uwagi, tylko wówczas można docenić w pełni jej kunszt i piękno.
Jednym słowem bajka!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rześkość letniego poranka, kiedy na lekkim kacu wracasz z nocnych wojaży. Chrzęst drobnoziarnistego piasku. Jedwabne koszule, przylepione do spoconych pleców. Chropowatość kokosowej łupiny. Drażniący smak rumu, przepalający gardło. Uporczywa potrzeba, by lodem gasić rumową pożogę.
Upał. Lód. Wędrówka. Jestem na tak.

Rześkość letniego poranka, kiedy na lekkim kacu wracasz z nocnych wojaży. Chrzęst drobnoziarnistego piasku. Jedwabne koszule, przylepione do spoconych pleców. Chropowatość kokosowej łupiny. Drażniący smak rumu, przepalający gardło. Uporczywa potrzeba, by lodem gasić rumową pożogę.
Upał. Lód. Wędrówka. Jestem na tak.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy można zakupić "Rzeczy" w lepszym momencie, niż podczas katowickich Targów Książki? Sterty książek, przedmiotów, rzeczy. A tu oto Perec, schowany w starym pudle, groteskowo wyceniony na 3 złote, brzydki bardzo, stary, pierwsze polskie wydanie PIW, rok 1967.
I oto ten cały Perec o rzeczach pisze, o ich dominacji nad człowieczą duszą, o wszechobecnej pustce, którą człowiek próbuje zapełnić przedmiotami. Z jakim skutkiem?:
"the things you own end up owning you"

Rewelacyjna książka, której szalenie aktualny temat uderza z siłą kopniaka.

Czy można zakupić "Rzeczy" w lepszym momencie, niż podczas katowickich Targów Książki? Sterty książek, przedmiotów, rzeczy. A tu oto Perec, schowany w starym pudle, groteskowo wyceniony na 3 złote, brzydki bardzo, stary, pierwsze polskie wydanie PIW, rok 1967.
I oto ten cały Perec o rzeczach pisze, o ich dominacji nad człowieczą duszą, o wszechobecnej pustce, którą człowiek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Piątkowe, wczesne popołudnie, jesienna aura, pełna zmurszałego słońca i okrucieństwa. Szefowa wchodzi do twojego gabinetu i mówi: "Przyniosłam ci morfinę." (a może "Morfinę"? któż wie dokładnie? trudno dźwiękiem zaznaczyć tytuły książek.) No ale brzmi zdanie tak, jak brzmi. Niepokojąco. Rześko. Niepokojąco rześko. A to już niebezpieczne.

I tak jest przez następnych niemal sześćset stron.

I finał historii, który dopada cię podczas przerwy obiadowej w pracy, a jakże! i niemal dławisz się kawałkiem wątłej pieczeni, wstając od stołu i z językowym rozmachem wyrażając opinię o lekturze, klnąc soczyście. Doskonałe czytanie, ot co.

Piątkowe, wczesne popołudnie, jesienna aura, pełna zmurszałego słońca i okrucieństwa. Szefowa wchodzi do twojego gabinetu i mówi: "Przyniosłam ci morfinę." (a może "Morfinę"? któż wie dokładnie? trudno dźwiękiem zaznaczyć tytuły książek.) No ale brzmi zdanie tak, jak brzmi. Niepokojąco. Rześko. Niepokojąco rześko. A to już niebezpieczne.

I tak jest przez następnych niemal...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Może i językowo jest to nieco wybrakowana kiszka, ale zawartość powala. Gęba sama się śmieje, gdy oczom ukazują się kolejne nazwy zespołów czy nazwiska twórców tak bliskich sercu. Doskonały prezent dla muzycznych poszukiwaczy.

Może i językowo jest to nieco wybrakowana kiszka, ale zawartość powala. Gęba sama się śmieje, gdy oczom ukazują się kolejne nazwy zespołów czy nazwiska twórców tak bliskich sercu. Doskonały prezent dla muzycznych poszukiwaczy.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Oj Karolu, Karolu bezbożny, wszeteczny, jakże mnie irytujesz, jakże intrygujesz! Wszędzie brzydota, wszędzie ciało, wszędzie brud, ubóstwo, okrucieństwo rzeczywistości. I ta "dusza", miotająca się, dzielnie dzierżąca oręż. Słabnę, Karolu, poddaję się, wygrałeś! A teraz kopsnij szluga, niech dzień sczeźnie.

Oj Karolu, Karolu bezbożny, wszeteczny, jakże mnie irytujesz, jakże intrygujesz! Wszędzie brzydota, wszędzie ciało, wszędzie brud, ubóstwo, okrucieństwo rzeczywistości. I ta "dusza", miotająca się, dzielnie dzierżąca oręż. Słabnę, Karolu, poddaję się, wygrałeś! A teraz kopsnij szluga, niech dzień sczeźnie.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Podchodzę do tej książki absolutnie bezkrytycznie. Ta piekielna ckliwość i miałkość emocji, to mnie rozkłada na części pierwsze, niszczy moje zapasy cynizmu, roztapia lód otulający serce. Nie umiem się bronić, chcę tej egzaltacji, chcę, by romantyczny dreszcz biegał po moim kręgosłupie.
Nie krzyw się, podrabiany hipsterze, tylko zapal świece, przygotuj czerwone wino i czytaj, na głos, na Boga, na głos.

Podchodzę do tej książki absolutnie bezkrytycznie. Ta piekielna ckliwość i miałkość emocji, to mnie rozkłada na części pierwsze, niszczy moje zapasy cynizmu, roztapia lód otulający serce. Nie umiem się bronić, chcę tej egzaltacji, chcę, by romantyczny dreszcz biegał po moim kręgosłupie.
Nie krzyw się, podrabiany hipsterze, tylko zapal świece, przygotuj czerwone wino i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Totalna nuda. Co ma szokować, nie szokuje. Zboczenia, popełniane niegodziwości, niczym niekończąca się wyliczanka, nie wywołują poruszenia, tylko znużenie, narastające wraz z trwaniem lektury, niekiedy także i śmiech, zwłaszcza że sposób prezentacji niekiedy jest równie wyrafinowany i górnolotny co przepis na chińską zupkę z torebki.
Skupienie na hipokryzji kleru i negowaniu istnienia Boga wrzucone tutaj bez przekonania lub w celu wywołania większego skandalu, obecnie mało przekonywujące, monotonne, w kilku miejscach próbowano je objaśnić w szerszym kontekście, który jednak - oczywiście! - utonął był w wydzielinach ciał.
Gdyby de Sade żył współcześnie, pewnie pisałby swoje płaskie bezeceństwa na fejsie i lądowałby w artykulikach pudelka.

Totalna nuda. Co ma szokować, nie szokuje. Zboczenia, popełniane niegodziwości, niczym niekończąca się wyliczanka, nie wywołują poruszenia, tylko znużenie, narastające wraz z trwaniem lektury, niekiedy także i śmiech, zwłaszcza że sposób prezentacji niekiedy jest równie wyrafinowany i górnolotny co przepis na chińską zupkę z torebki.
Skupienie na hipokryzji kleru i...

więcej Pokaż mimo to