-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2021-12-21
Znakomite zakończenie jednej z najlepszych serii SF. Czytać.
Znakomite zakończenie jednej z najlepszych serii SF. Czytać.
Pokaż mimo to
Bruder Jessica - Nomadland. W drodze za pracą.
Trailer filmu mnie zafascynował. Książka.. Hmm. To chyba pierwszy raz gdy pozycja z cyklu reportaży amerykańskich Wydawnictwa Czarne mnie rozczarowała.
Nomadland to zbiór różnych historii o współczesnych nomadach Ameryki. Jak żyją? Z czego? Dlaczego wybrali taki a nie inny tryb życia? Ludzkie historie - każda inna i równie fascynująca. Bo wśród nich są idealiści, jak i właściciele firm, których kryzys doprowadził do upadku, czy tacy, którzy nie wykaraskali się z długów ubezpieczenia zdrowotnego. Niesamowite i wciągające. I chciałoby się więcej. Ale połowa książki to utyskiwanie jak bardzo zła jest korporacja Amazon i wyzyskuje swoich pracowników. Autorka przynudza w tej kwestii makabrycznie. Ileż można to wałkować? Cała reszta jest w porządku. Styl pisarki mi się nie spodobał. Trochę to chaotycznie zredagowane, bez wewnętrznej kompozycji. Czytałem jednak rzeczy gorsze.
Myślę sobie, że może lepiej obejrzeć film. Formuła scenariusza wymusi redaktorskie ciachu-ciachu nad niepotrzebnym słowotokiem i wyciągnie esencję historii. Do tego piękne pejzaże, zdjęcia i muzyka. Filmu jednak jeszcze nie widziałem.
W sumie, do przeczytania ale bez nadmiernych emocji.
Bruder Jessica - Nomadland. W drodze za pracą.
Trailer filmu mnie zafascynował. Książka.. Hmm. To chyba pierwszy raz gdy pozycja z cyklu reportaży amerykańskich Wydawnictwa Czarne mnie rozczarowała.
Nomadland to zbiór różnych historii o współczesnych nomadach Ameryki. Jak żyją? Z czego? Dlaczego wybrali taki a nie inny tryb życia? Ludzkie historie - każda inna i równie...
Fajny zbiór opowiadań kryminalno-fantastycznych, które można by podciągnąć pod kategorię „piekło i szpada”. Aczkolwiek Feliks Kres jest w tym dalej niedościgniony. Główny bohater jednak mnie jakoś nie porwał, już jego służący ma więcej wyrazu. Dobra, przyzwoita lektura. Więcej takich.
Fajny zbiór opowiadań kryminalno-fantastycznych, które można by podciągnąć pod kategorię „piekło i szpada”. Aczkolwiek Feliks Kres jest w tym dalej niedościgniony. Główny bohater jednak mnie jakoś nie porwał, już jego służący ma więcej wyrazu. Dobra, przyzwoita lektura. Więcej takich.
Pokaż mimo toNope… tego chaosu nie da się czytać. Szkoda czasu. Ani to ładne, ani dobrze napisane. I do tego ma być trylogią. Totalny bełkot.
Nope… tego chaosu nie da się czytać. Szkoda czasu. Ani to ładne, ani dobrze napisane. I do tego ma być trylogią. Totalny bełkot.
Pokaż mimo to
Grupa gimnazjalistów zostaje uprowadzona (w zasadzie wylosowana) ze szkolnego autobusu i skierowana przez autorytarny.. e tam.. (cyt.) "faszystowski rząd, któremu się udało" na niewielką wyspę. Dostają butelkę wody, państwowy chlebek i coś do zrobienia drugiemu krzywdy - od kuszy, sierp, po pistolet maszynowy. Każdy co innego. Na szyję zakłada się im obrożę, która zrobi bum, gdy przekroczą strefę zakazaną. Gimnazjaliści mają tylko jeden cel: tak długo mordować się nawzajem, aż przeżyje jeden. Ostatnia pozostała przy życiu osoba z klasy wygrywa imprezę - otrzymuje zabezpieczenie na całe życie oraz dyplom gratulacyjny z podpisem Wodza.
Tak, tak... słusznie można porównywać, ale "Igrzyska śmierci" Suzanne Collins napisała później. Jeszcze wcześniej był "The Running Man" Stephena Kinga (jako Richard Bachman) i kilka innych tego typu tematów, w tym film francuski z lat 70-80 którego tytułu nie pamiętam. W każdym razie sporo tego.
Teraz w polskiej edycji, świetnym wydaniu, pięknej okładce - wydawnictwo Vesper, krok po kroku buduje mocną markę na naszym rynku.
Czyta się bardzo dobrze, krew leje się strumieniami, gałki oczne wypływają a historie każdego z 42 uczestników są rewelacyjnie rozpisane. Całość fabuły poprzetykana spora dawką twistów.
Soczyste 700 stron fajnej zabawy. Polecam.
Grupa gimnazjalistów zostaje uprowadzona (w zasadzie wylosowana) ze szkolnego autobusu i skierowana przez autorytarny.. e tam.. (cyt.) "faszystowski rząd, któremu się udało" na niewielką wyspę. Dostają butelkę wody, państwowy chlebek i coś do zrobienia drugiemu krzywdy - od kuszy, sierp, po pistolet maszynowy. Każdy co innego. Na szyję zakłada się im obrożę, która zrobi...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Marsjanin" był fajny. Znaczy się film, książka.. eh taka sobie.
W zasadzie mamy powtórkę z rozgrywki. Mieliśmy samotnego astronautę, teraz mamy Samotnego Astronautę-Nauczyciela-Naukowca Na Którego Wypieli Się Inni.
Ziemia ginie, słońce gaśnie a wszystkiemu winne są astrofagi. Małe, niewidoczne gołym okiem takie cuśowate coś, co pożera energię. Czy mądre to czy głupie - jak z powieściami Browna - bez znaczenia. Ważne, dzieje się.
Zjednoczona ludzkość (czy ktoś w to jeszcze wierzy?) wysyła do odległej gwiazdy wyprawę w tym naszego nauczyciela by naszą cywilizację uratował. Coś idzie nie tak i z całej załogi zostaje on sam.
Brzmi znajomo?
Dobrze się domyślacie. Ten sam styl, ta sama konwencja tylko scenografia się zmienia. Nie będę przynudzał, ale nasz nauczyciel musiał uczyć samego McGywera, taka zmyślna z niego bestia. Wszystko zrobi, wszystko wydrukuje (3d ma się rozumieć) i każdemu spuści... no.. no.. Kutuzow jednym słowem.
Na letnie czytanie pod parasolem na basenie w sam raz. Pewno będzie film. Można czytać na zmianę z harlequinem. Co bynajmniej nie jest zarzutem.
"Marsjanin" był fajny. Znaczy się film, książka.. eh taka sobie.
W zasadzie mamy powtórkę z rozgrywki. Mieliśmy samotnego astronautę, teraz mamy Samotnego Astronautę-Nauczyciela-Naukowca Na Którego Wypieli Się Inni.
Ziemia ginie, słońce gaśnie a wszystkiemu winne są astrofagi. Małe, niewidoczne gołym okiem takie cuśowate coś, co pożera energię. Czy mądre to czy głupie - jak...
Pod koniec XIX wieku do na dwór cesarza Mutsuhito trafia Stanisław Wokulski, emisariusz Kraju, Którego Nie Ma, aby zawrzeć sojusz przeciwko Carskiej Rosji. W zamian za wsparcie: udostępnienie technologii doktora Geista: metalu lżejszego od powietrza (wiem, wiem... to durnota jakich mało).
W górskich stoczniach Hokkaidō zbudowanych przez Juliana Ochockiego, powstaje flota Cesarskiej Marynarki Nieba. Wydarzenia te spisuje Kiyoko, córka samuraja wiernemu dawnej tradycji.
Czyli co? Spodziewamy się walki o niepodległość? I powiewającego orła na powietrznym pancerniku? No to jesteśmy w "mylnym błędzie".
To historia - bo powieścią bym tego nie nazwał - o zmianach społecznych związanych z rewolucją przemysłową i nową geopolityczną rzeczywistością. Oto powstaje Nowy Świat z latającymi domami, samochodami. Ale najpierw, najpierw trzeba ujarzmić wielkie imperia.
Każdy rozdział poprzedzony haiku jest syntezą jego treści. Poetyckie opisy mieszają się z reportażowym stylem. Czasami można się zachwycić, czasami męczy.
Jedno jest pewne - w kilku akapitach potrawy serwowanej przez Jacka Dukaja jest więcej fascynującej treści niż w wielu powieściach gównonurtowych...
W skrócie warto. Ale to nie dla wszystkich. Trzeba polubić. A potem odłożyć na półkę, bo gwarantuję że do niej nie wrócicie.
Pod koniec XIX wieku do na dwór cesarza Mutsuhito trafia Stanisław Wokulski, emisariusz Kraju, Którego Nie Ma, aby zawrzeć sojusz przeciwko Carskiej Rosji. W zamian za wsparcie: udostępnienie technologii doktora Geista: metalu lżejszego od powietrza (wiem, wiem... to durnota jakich mało).
W górskich stoczniach Hokkaidō zbudowanych przez Juliana Ochockiego, powstaje flota...
2021-06-20
Nagroda Hugo 1993. To zobowiązuje. Dobrnąłem do 200 strony i powiedziałem dość. W skrócie. Archeolodzy zabawiają się odkrywaniem starożytnego kosmicznego archiwum i niczym Pandora uwalniają Plagę (myślo-cyfrowo-coś tam coś tam), mogącą zniszczyć wszystkie cywilizacje. No.. plagi tak mają. Dwójka z nich ucieka z dziećmi w dużej ilości, pochowanych w hibernatorach. Następuje katastrofa i statek przymusowo ląduje na obcej planecie. Może to i odkrywcze (serio?), a i pomysł też niegłupi. W końcu Hugo. Tylko co z tego, gdy jest tak napisane, że przez cały początek książki za cholerę nie wiem kto jest kim? Jak wygląda? Mam się domyślać po okładce? Te obce istoty to psy? Psopodobne? Humanoidalne z psimi łapami, a może tylko psie mordy? Jak toto wyciąga rzeczy z plecaka? Bo plecaki noszą i w łodziach pływają.. Przykro to powiedzieć ale plastyczność opisów leży i kwiczy. Za Chiny Ludowe nie czułem, nie widziałem a umysł doznawał fikołków gdy co chwilę miał inną wizję i próbował ogarnąć te niemożliwości i wielojaźń istot. Ufff...
Jak powiedział pewien troll w grze: "dużo słów... głowa boli..."
Udawać, że mi się podobało, bo to nagradzana książka nie zamierzam. Miłośnicy szczeniaczków może będą zadowoleni. Meh.
Nagroda Hugo 1993. To zobowiązuje. Dobrnąłem do 200 strony i powiedziałem dość. W skrócie. Archeolodzy zabawiają się odkrywaniem starożytnego kosmicznego archiwum i niczym Pandora uwalniają Plagę (myślo-cyfrowo-coś tam coś tam), mogącą zniszczyć wszystkie cywilizacje. No.. plagi tak mają. Dwójka z nich ucieka z dziećmi w dużej ilości, pochowanych w hibernatorach. Następuje...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-22
2021-05-18
2021-05-06
Odrobione realia historyczne i wiedza bijąca z książki nie uratują jednak powieści gdy fabuła jest... nijaka. Słabe to. Szkoda. Może gdyby nie pisać o wszystkim, a skoncentrować się na konkretnym epizodzie. A tu mamy jazdę przez pół Europy i lat 3 bodajże. Zlepek scen przetykanych momentami okładania się po ryjach. I nic w tym ciekawego nie ma. Drugoplanowe postacie są ciekawsze niż Zawisza. Eee.... to chyba powinno być odwrotnie. Nie polecam.
Odrobione realia historyczne i wiedza bijąca z książki nie uratują jednak powieści gdy fabuła jest... nijaka. Słabe to. Szkoda. Może gdyby nie pisać o wszystkim, a skoncentrować się na konkretnym epizodzie. A tu mamy jazdę przez pół Europy i lat 3 bodajże. Zlepek scen przetykanych momentami okładania się po ryjach. I nic w tym ciekawego nie ma. Drugoplanowe postacie są...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-23
2021-04-23
Muszę przyznać, że to jedna z najciekawszych książek, jakie ostatnio przeczytałem. Książka koreańskiej pisarki zdobyła kilka nagród. Była dedykowana w kategorii „young adults".
Nazywanie jej baśnią na okładce przez wydawcę jest mocno na wyrost. Sugeruje inne danie w menu — w naszym kulturowym odbiorze — coś na kształt Harry’ego Pottera albo może trochę bardziej Pinokia. Tymczasem jest chyba bliżej duchem klasycznych historii braci Grimm, bez lukrowanej cenzury. Mówiły po prostu — dzieciom dzieją się straszne rzeczy. Każdego może to spotkać. Wilk może napaść i zrobić krzywdę. I nie mówimy tu o zjedzeniu babci. To jest Zło, to jest Dobro.
Wielu recenzentów wskazuje, że ta książka nie jest dla nastolatków. Czyżby? W tej opowieści mowa o takich sprawach jak przemoc, pedofilia, samobójstwo, prześladowanie. Dokładnie tak jak w „My, dzieci z dworca ZOO” Kaia Hermanna i Horsta Rieck. Według mnie to jest jak najbardziej dla młodzieży. To są rzeczy, które się mogą przydarzyć albo dzieją.
„Piekarnia czarodzieja” to historia nastoletniego chłopaka, którego życie jest pełne nieszczęścia i na dodatek zostaje oskarżony o straszną rzecz. Świat magii w pewien sposób przeplata się ze smutną rzeczywistością głównego bohatera. W magicznej piekarni znajduje ucieczkę i schronienie. Ale tylko na chwilę. Nie ma innej drogi. Rzeczywistość niczym potwór w końcu Cię dopadnie. Możesz przegrać. I musisz ponieść konsekwencje swoich czynów. Ale musisz stawić jej czoła.
Wspaniała historia. I ma różne zakończenia. Możesz wybrać.
Okładka zasługuje na osobną wzmiankę. Jest piękna.
Czekam na inne książki tej pisarki.
VSOP.
Muszę przyznać, że to jedna z najciekawszych książek, jakie ostatnio przeczytałem. Książka koreańskiej pisarki zdobyła kilka nagród. Była dedykowana w kategorii „young adults".
Nazywanie jej baśnią na okładce przez wydawcę jest mocno na wyrost. Sugeruje inne danie w menu — w naszym kulturowym odbiorze — coś na kształt Harry’ego Pottera albo może trochę bardziej Pinokia....
2021-04-11
Autobiografia Pana Stanisława Ulama.
Warto wiedzieć o tym człowieku bo to jeden z najwybitniejszych naukowców XX wieku.
Polski i amerykański (obywatelstwo amerykańskie przyjął w 1943) matematyk, przedstawiciel lwowskiej szkoły matematycznej, pracujący w Los Alamos nad bombą atomową a potem współtwórca bomby termojądrowej.
Fajnie napisana - lekko, z humorem. Pozostaje niedosyt że tak mało dykteryjek o osobach które na swej naukowej drodze spotkał. A to same sławy: Bohr, Feynman, Fermi ... cały sztab noblistów. Ale... o połowie rzeczy nie mógł pewno pisać z uwagi na zachowanie tajemnicy. Szkoda
Autobiografia Pana Stanisława Ulama.
Warto wiedzieć o tym człowieku bo to jeden z najwybitniejszych naukowców XX wieku.
Polski i amerykański (obywatelstwo amerykańskie przyjął w 1943) matematyk, przedstawiciel lwowskiej szkoły matematycznej, pracujący w Los Alamos nad bombą atomową a potem współtwórca bomby termojądrowej.
Fajnie napisana - lekko, z humorem. Pozostaje...
2021-04-11
Fanem jakimś strasznym komiksów nie jestem. Ale przeczytane z zadowoleniem, głownie z uwagi na autora. Fabuła: świetny horror z genialnym twistem. Rysunki zaś takie sobie. Wolę jednak styl bliższy Rosińskiemu i Gimenezowi. To rzecz gustu oczywiście.
Ale generalnie warto. Polecam
Fanem jakimś strasznym komiksów nie jestem. Ale przeczytane z zadowoleniem, głownie z uwagi na autora. Fabuła: świetny horror z genialnym twistem. Rysunki zaś takie sobie. Wolę jednak styl bliższy Rosińskiemu i Gimenezowi. To rzecz gustu oczywiście.
Ale generalnie warto. Polecam
2021-04-11
Fajne fantasy w klimatach arabskich. Czyta się dobrze i bez bólu. Szkoda że cykl.
Fajne fantasy w klimatach arabskich. Czyta się dobrze i bez bólu. Szkoda że cykl.
Pokaż mimo to2021-04-11
Nie przebrnąłem 150 strony. Nie podejmuję się oceniania. Dla mnie to chaos fabularny i językowy.
Nie przebrnąłem 150 strony. Nie podejmuję się oceniania. Dla mnie to chaos fabularny i językowy.
Pokaż mimo to2021-04-08
„Dzieci krwi i kości” Tomi Adayemi jest zwyczajnie źle napisaną powieścią. Pisaną w narracji pierwszej osoby. By tak pisać - do tego trzeba mieć talent. W dziewięćdziesięciu procentach brzmi strasznie pretensjonalnie. I tak niestety jest i w tym przypadku
(...) Obie cofamy się do krawędzi maty i unosimy swoje kije. Drwiący uśmieszek spełza z ust Jemi, a jej oczy zwężają się w szparki. To instynkt zabójczyni.
Patrzymy na siebie i czekamy na znak. Mama Agba przeciąga tę chwilę w nieskończoność, wreszcie woła:
– Do boju!
I od razu muszę się bronić.
Nawet nie zdążyłam pomyśleć o wyprowadzeniu ataku, a Jemi już doskakuje do mnie z prędkością gepardona. Bierze zamach kijem, mierząc w moją szyję. Ale choć za plecami słyszę stłumione okrzyki dziewcząt, ani na moment nie tracę zimnej krwi. (...)
To tylko próbka tekstu. Swoje, moje, ja robię; jego, jej, ja słucham, ja myślę, twoje, ich… i tak dalej i tak dalej. Gdyby odchudzić tekst z zaimków to książka byłaby sporo chudsza.
I nieustanne zapożyczenia które w świecie wierzeń politeistycznym brzmią zwyczajnie źle jak "na litość boską". Zgrzyt.
Przez moment myślałem że tłumacz też się postarał by pomordować nieco polszczyznę. Nie myliłem się. Dołożył starań, ale tekst źródłowy jest dość wiernie oddany.
To nawina, banalna i bardzo nielogiczna opowieść.
Może doczekam się na dobrze napisaną historię w afrykańskich klimatach bez Jamesów; Geraltów i Thorów. Mam taką nadzieję.
Nie polecam
„Dzieci krwi i kości” Tomi Adayemi jest zwyczajnie źle napisaną powieścią. Pisaną w narracji pierwszej osoby. By tak pisać - do tego trzeba mieć talent. W dziewięćdziesięciu procentach brzmi strasznie pretensjonalnie. I tak niestety jest i w tym przypadku
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to(...) Obie cofamy się do krawędzi maty i unosimy swoje kije. Drwiący uśmieszek spełza z ust Jemi, a jej oczy...