Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Książka Philippe Sands „Ostatnia kolonia. Jednostka przeciw imperium” to trochę przykład uwspółcześnionej wersji mitu o Dawidzie i Goliacie ( i mówię o tym z ogromnym żalem) w której rola dzielnego wojownika przypadła małemu archipelagowi wysp Czagos (decyzją polityczną sztucznie oddzielonego od macierzystego Mauritiusa) zaś rolę olbrzyma otrzymało Imperium Brytyjskie z całą swoją polityczną, ekonomiczną i militarnym potęgą.

„W latach sześćdziesiątych XX wieku zapadła tajna decyzja – Brytyjczycy zaoferowali USA utworzenie bazy wojskowej na jednej z wysp archipelagu Czagos. Powstała nowa kolonia, Brytyjskie Terytorium Oceanu Indyjskiego, a wszyscy mieszkańcy terenów, które objęła, zostali przymusowo wysiedleni. „Jeden kufer, żadnych zwierząt” – nakazali kolonizatorzy”

Wśród nich jest Liseby Elysé, wówczas młodziutka dziewczyna, dziś upominający się o sprawiedliwość dla siebie, swojej rodziny i swojego ludu świadek owych tragicznych wydarzeń.

Heroiczna postawa jej samej oraz grona jej rodaków doprowadziła ich, po latach starań, przed Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości, którego sędziowie stanęli przed podjęciem historycznej decyzji dotyczącej legalności podjętych przez Brytyjczyków działań względem mieszkańców Archipelagu oraz możliwości ich powrotu do domu.

To historia wielkiej sądowej batalii, przez lata toczącej się na różnych prawnych, dyplomatycznych i niedyplomatycznych płaszczyznach i polach. Batalii o poszanowanie praw człowieka, dziejową sprawiedliwość i jej wymiar: polityczny, militarny, społeczny i ogólno ludzki.

Szczególna rola przypadła tu autorowi książki, który kreśli nam historie rozgrywających się wydarzeń (dawniejszych i współczesnych) z punktu widzenia zarówno narratora ale i osoby bezpośrednio zaangażowanej (również emocjonalnie, czego nie ukrywa), jako reprezentant Mauritiusa w Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości.

Ale przedstawiona przez Philippe Sandsa dramatyczna opowieść ma znacznie szerszy kontekst, gdyż porusza kilka naprawdę istotnych, globalnych kwestii oraz stawia pytania na których odpowiedzi ważne są dla nas wszystkich.

Szczególnie te dotyczące wymiaru i spuścizny kolonializmu ( oraz towarzyszących mu procesów) oraz przełożenia jaki ma on nadal w rożnych częściach świata ( Czagos jest tylko jednym z przykładów). Jego wpływu na rozwój oraz funkcjonowanie wielu dzisiejszych narodów i państw.

O zmieniającej się postkolonialnej świadomości, geopolityce, prawach człowieka, krętych ścieżkach dyplomacji, ponadczasowych wartościach, sile mediów a także ludzkiej determinacji i odwadze.

O kierunkach rozwoju międzynarodowego prawa, roli Organizacji Narodów Zjednoczonych oraz innych organizacjach przed którymi małe państwa i narody ubiegają się o sprawiedliwość. O ułomnościach i wadach systemu w którym nadal przeplatają się polityka, ideologia, wielki biznes i partykularne interesy poszczególnych mocarstw. Ale również o nadziei na przyszłość i zachodzących na świcie zmianach.

Książka Philippe Sandsa „Ostatnia kolonia. Jednostka przeciw imperium” to znakomici napisana, poruszająca i ważna lektura, która pozostawi nas, jak sądzę, z pewną głębszą refleksją co do kondycji otaczającego nas świata i i kierunku w którym powinien on w przyszłości zmierzać. Gorąco polecam.

Książka Philippe Sands „Ostatnia kolonia. Jednostka przeciw imperium” to trochę przykład uwspółcześnionej wersji mitu o Dawidzie i Goliacie ( i mówię o tym z ogromnym żalem) w której rola dzielnego wojownika przypadła małemu archipelagowi wysp Czagos (decyzją polityczną sztucznie oddzielonego od macierzystego Mauritiusa) zaś rolę olbrzyma otrzymało Imperium Brytyjskie z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Dzieje Rumunii to jedna z wielkich, nieopowiedzianych historii współczesnej Europy. Ten nieustannie balansujący między Wschodem a Zachodem kraj doświadczył rządów kilku spośród najbardziej osobliwych przywódców XX wieku”.

Myśląc o Rumuni najczęstszymi skojarzenia, które, jak mi się wydaję, przychodzą nam wszystkim do głowy, będą wspaniałe, majestatyczne Karpaty, tajemnicza Transylwania z jej najsłynniejszym bohaterem, wykreowanym przez Brama Stokera Hrabią Drakulą, malownicza, motocyklowa Trasa Transfogarska oraz ostatnim dyktatorem Europy Nicolae Ceausescu. Z nim (przynajmniej mojemu pokoleniu) szczególnie.

Obserwując upadek systemu komunistycznego w Rumuni świat, w pewnym momencie, przetarł oczy za zdziwienia, szoku i niedowarzania. Krótki sąd kapturowy, błyskawiczny wyrok śmierci i natychmiastowa, sfilmowana, egzekucja dyktatora Nicolae Ceausescu i jego żony Eleny sprawiło że wszyscy obserwujący gwałtownie przemiany rozgrywające w tzw. Bloku Wschodnim, dosłownie, zaniemówili.

Pamiętam iż pomyślałem sobie wtedy iż naród rumuński rozliczanie się z mrocznymi latami realnego socjalizmu zapoczątkował w sposób zdecydowanie radykalny i bezprecedensowy. W przeciwieństwie od innych krajów demokracji ludowej ( takich jak Polska, Czechosłowacja, Węgry, NRD) gdzie procesy przywódców i komunistycznych zbrodniarzy ciągały się latami (często nie kończąc się wyrokami skazującymi) a widmo tajnych reżimowych materiałów i teczek służb specjalnych straszyło nas jeszcze przez kolejne dziesięciolecia.

Okazuje się jednak iż ów radykalizm i popadanie w polityczne skrajności jawi się u naszego południowego sąsiada niejako jako cecha narodowa.

Doskonale ilustruje to książka brytyjskiego autora Paul Kenyona zatytułowana „Dzieci nocy. Nadzwyczajna historia współczesnej Rumunii”, który kreśli w sposób niesłychanie interesujący obrazu Rumuńskiego państwa i szerzej narodu, którego burzliwa i nierzadko krwawa historia wije się na przestrzeni wieków (ze szczególnym uwzględnieniem wieku XX ) niczym przedstawiona na okładce ( tu bardzo alegoryczna) Droga Transfogarska.

Jest w tej opowieści coś bardzo osobistego i refleksyjnego, co pozwala dostrzec ów kraj nie tylko przez pryzmat historii ale i głęboki wydźwięk społeczny i indywidualny co znacznie ułatwia czytelnikowi przyswojenie zawartych w lekturze treści.

Tym bardziej iż w dziejach najnowszych tego kraju nie zabrakło postaci kontrowersyjnych, który odegrali ważna, a niekiedy wiodąca role w kształtowaniu się państwowości rumuńskiej i jej miejsca w dawnym i współczesnym świecie: wymieniony już wcześniej hospodar wołoski Wład III Palownik zwany też Drakulą (faktyczny pierwowzór literackiej postaci) Karol II Hohenzollern, królowa Helena , Octavian Gogę, gen. Ion Antonescu, wojskowy dyktator z okresu II wojny światowej i sojusznik hitlerowskich Niemiec, Corneliu Zelea Codreanu przywódca prawicy czy sekretarz generalny Rumuńskiej Partii Komunistycznej Nicolae Ceausescu.

I to ostatnie, jakże skrajne zastawienie postaci, koncepcji politycznych, poglądów, społecznych i antyspołecznych zachowań jest, moim zdaniem, w tej lekturze najciekawszym elementem, gdyż wpisuje się jak żadne inne (zważywszy na podobne ramy czasowe) w ponury i okupiony krwią ideologiczny korowód, prześladowań, przewrotów, uprowadzeń, skrytobójczych mordów, zamachów i licznych masowych zbrodni.

Z jednej strony, skrajnie prawicowy, silnie osadzony w religii i religijnym mistycyzmie Ruch Legionowy ( Legion Michała Archanioła) i ich zbrojne ramie Żelazna Gwardia, odpowiedzialna za terroryzm polityczny i liczne mordy (min. zabójstwo premiera Rumuni) oraz pogromy ludności żydowskiej, z drugiej zbrodniczy, utytłany we krwi ofiar komunistyczny reżim z jej najbardziej znanym i najdłużej sprawującym władzę przywódcą Nicolae Ceausescu „Słońcem Karpat”.

W książce pojawiają się również bardzo ciekawię wątki dotyczące i naszego kraju (pamiętajmy iż prze II wojną światową mieliśmy z Rumunią wspólna granice i tu też schronił się polski rząd i polski prezydent po klęsce Kampanii Wrześniowej w 1939 roku) oraz paktu Ribbentrop -Mołotow, który dotyczy również, o czym nie wszyscy wiedzą, ziem naszego południowego sąsiada .

Nie może zabraknąć również pojawiających się licznych odniesień do słynnego Hrabiego Drakuli i raczej negatywnego stosunku mieszkańców to takiej właśnie wizji tej postaci, tu postrzeganej w kategorii największych narodowych bohaterów.

Reasumując.

Książka Paula Kenyona„Dzieci nocy. Nadzwyczajna historia współczesnej Rumunii” to fascynująca lektura dla wszystkich, którzy chcą udać się w niezapomnianą podroż po dziejach tego wciąż mało nam znanego kraju. Gorąco polecam.

„Dzieje Rumunii to jedna z wielkich, nieopowiedzianych historii współczesnej Europy. Ten nieustannie balansujący między Wschodem a Zachodem kraj doświadczył rządów kilku spośród najbardziej osobliwych przywódców XX wieku”.

Myśląc o Rumuni najczęstszymi skojarzenia, które, jak mi się wydaję, przychodzą nam wszystkim do głowy, będą wspaniałe, majestatyczne Karpaty,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wojna o Ukrainę. Wojna o świat Jacek Bartosiak, Piotr Zychowicz
Ocena 7,1
Wojna o Ukrain... Jacek Bartosiak, Pi...

Na półkach:

„Historia dzieje się na naszych oczach. To, co jeszcze wczoraj wydawało się nie do pomyślenia, dziś stało się faktem. Rosja dokonała inwazji na Ukrainę, za wschodnią granicą Polski toczy się zacięty konflikt zbrojny”.

To druga publikacja popełniona przez duet Jacka Bartosiaka i Piotra Zychowicza i w pewnym, tematycznym, sensie kontynuacja tez i opinii zawartych przez dwójkę polskich autorów w poprzedniej książce, zatytułowanej „Nadchodzi III wojna światowa”.

Tym razem pozycja przybrała formę dwustronnej konwersacji, podczas której nasi bohaterowie poruszają problematykę związaną z toczącą się za naszymi granicami wojny Rosją z Ukrainą, zarównwo w typowym aspekcie wojskowo-militarnym jak i szerzej politycznym, ekonomicznym czy społeczno-narodowościowym. Rozgrywająca się na wschodzie tragedia ukraińskiego narodu poruszona i rozpatrywana jest tu wymiarze regionalnym (szczególnie ważnym z naszej, nadwiślańskiej, perspektywy) ale i geopolitycznym, brutalnie wkraczającym na arenę międzynarodową z wszystkimi tego stanu reperkusjami dla Europy i Świata.

Historycy w sposób bardzo wnikliwy i szczegółowy analizują sekwencje zdarzeń, które rozegrały się za naszą wschodnią granicą a które w określony sposób wpłynęły na to jak dziś wygląda naszą rzeczywistość. Snują prognozy co do tego jak może wyglądać ona w przyszłości. Próbują odpowiedzieć na pytanie, czy rosyjskiej agresji można było uniknąć? Czy społeczność międzynarodowa zrobiła wszystko by uniknąć tej wojny? Czy sam konflikt zbrojny mógł przybrać inny formę ? Jak wygląda obecnie teatr toczącej się wojny rosyjsko -ukraińskiej i jaki jego obraz będziemy oglądać w bliższej i dalszej przyszłości? Jak wygląda sytuacja wewnątrz putinowskiej Rosji i jaka jest pozycja samego dyktatora na arenie międzynarodowej?

I chyba dwa najważniejsze i jednocześnie najtrudniejsze pytania, które w tej dyspucie powinny paść: Jak powinna być rola Polski w obliczu toczą się wydarzeń? Czy grozi nam ( (pomijając, naturalnie, przygraniczne prowokacje i różne odsłony wojny hybrydowej) bezpośrednie militarne zagrożenie ze strony rosyjskiego agresora, czyli mówiąc prościej wojna i w jakim, stopniu na taki scenariusz jesteśmy przygotowani?

Oczywiście, owe odniesienia do naszego kraju są zdecydowanie najciekawsze.
Całość opisywanej tematyki wpisana jest w szersze spojrzenie na światową politykę, zachodzące w niej zmiany dotychczasowego, globalnego, układu sił oraz konsekwencje (pojawiające się na różnych płaszczyznach i polach) jaki stan ów za sobą niesie. Szczególnie w kontekście chwiejącej się dominacji Stanów Zjednoczonych, gwałtownie rosnącego znaczenia Chin (szczególnie ekonomicznego) oraz próbującej nas wszelkie sposoby utrzymać swoją pozycję putinowskiej Rosji.

Książka Panów Bartosiaka i Zychowicza „Wojna o Ukrainę. Wojna o świat” to bardzo ciekawa i wiele wnosząca do naszej wiedzy ( choć, być może, nie zawsze zgadzamy się z opiniami autorów publikacji) lektura, które poszerzy nam spojrzenie na wiele istotnych aspektów tej ważnej, dla nas wszystkich, problematyki. Polecam.

„Historia dzieje się na naszych oczach. To, co jeszcze wczoraj wydawało się nie do pomyślenia, dziś stało się faktem. Rosja dokonała inwazji na Ukrainę, za wschodnią granicą Polski toczy się zacięty konflikt zbrojny”.

To druga publikacja popełniona przez duet Jacka Bartosiaka i Piotra Zychowicza i w pewnym, tematycznym, sensie kontynuacja tez i opinii zawartych przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Czy jest lepsza randka od takiej, podczas której ktoś ugotuje Ci pyszną kolację…?
Chyba tylko taka, po której dostaniesz śniadanie do łóżka”.

Volodymyr Testardi zabiera nas w fascynująca i inspirującą, bogatą gamą smaków oraz barw, kulinarną podróż, której motywem przewodnim będzie kolacja, wraz ze… śniadaniem.

Autorowi udało się połączyć nowatorskie i twórcze podejścia do kuchni z tradycyjnymi recepturami (a jest to, już, sztuka sama w sobie) a tym samym sprawić iż proponowane przez niego przepisy mają szansę na stałe zagościć w naszym kulinarnym menu.

Widać wyraźnie fascynację kuchnią włoską czy szerzej śródziemnomorską co w zestawianiu z ukraińskim korzeniami naszego kucharza tworzy naprawdę interesujące połączenie smaków w ich różnorodnej formie i treści.

Mamy do wyboru kilkadziesiąt przepisów (doskonale opisanych i zilustrowanych), których tworzenie oparte jest na odpowiednio dobranych, czasami zaskakujących ( w takim zestawieniu) składnikach, pozwalających na tworzeniem fantastycznych, niebanalnych, znakomicie się komponujących i prezentujących na talerzu, nowatorskich dań, które z pewnością mają szansę stać się efektowną ozdobą niejednej kolacji i niejednego śniadania.

Mnie szczególnie do gustu przypadło puree z batatów z fetą i boczniakami, grzanki ze smażoną pomarańczą oraz liczna kulinarne wariacje z pistacjami w tle.

Dużą zaletą prezentowanej tu publikacji jest to iż jest to doskonała pozycją dla wszystkich (również tych, którzy w kuchni nie czują się zbyt pewnie) chcących zabłysnąć kulinarnie przed swoimi drugimi połówkami a szukają czegoś w miarę dostępnego, szybkiego, ciekawego i co najważniejsze niezwykle smacznego.

Nie musisz być szefem kuchni, żeby przyrządzić rozpływające się w ustach risotto z gorgonzolą i gruszką albo aromatyczną sałatkę z burratą i salsą ze smażonych cytrusów.

Tym bardziej iż oprócz przepisów i typowo zawodowych porad autor zawarł w lekturze liczne sugestie (nakrycie stołu, oprawa muzyczna, dobór filmu, drinki itd) mających sprawić iż zaplanowany wieczór i poranek będą, naprawdę, wyjątkowe.

Gorąco polecam. To niesłychanie ciekawa i inspirująca książka.

„Czy jest lepsza randka od takiej, podczas której ktoś ugotuje Ci pyszną kolację…?
Chyba tylko taka, po której dostaniesz śniadanie do łóżka”.

Volodymyr Testardi zabiera nas w fascynująca i inspirującą, bogatą gamą smaków oraz barw, kulinarną podróż, której motywem przewodnim będzie kolacja, wraz ze… śniadaniem.

Autorowi udało się połączyć nowatorskie i twórcze podejścia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Jego wojennym i powojennym życiorysem dałoby się obdzielić kilka osób, zaś sama jugosłowiańska epopeja mogłaby posłużyć za fabułę wbijającego w fotel filmu fabularnego”.

Z całą pewnością Jugosławia czy szerzej rejon Bałkanów były jednymi z ważniejszych i bardziej newralgicznych teatrów II wojny światowej oraz obszarem po którym w sposób niezwykle tragiczny i krwawy przetoczył się, po raz kolejny, walec historii.W Polsce, niestety, nie jest to tematyka, która w sposób jakiś szczególny gości na księgarniach półkach, a szkoda, gdyż dzieje konfliktu bałkańskiego, zarówno w kontekście regionalnym jaki i szerzej ogólnoeuropejskim są niesłychanie interesujące z poznawczego i badawczego punktu widzenia.

To jednak problematyka trudna (nie bez przyczyny, określenia „bałkański kocioł”, czy bałkański węzeł” do dziś funkcjonują w świadomości i przestrzeni publicznej), skomplikowana, zagmatwaną, niekiedy, wymykające się jednoznacznej ocenie na którą nakładają się, często warstwowo, kwestie ideologiczne, etniczne, religijne, narodowościowe, polityczne, społeczne i kulturowe, które, w sposób bezpośredni czy pośredni rezonują po czasy nam współczesne.

Tym bardziej cieszy fakt iż nakładem Wydawnictwa Replika ukazały sie wspomnienia profesora Marian Błażejczyka, którego wojenna epopeja, zapoczątkowana ucieczką z niemieckich robót przymusowych. związała go na niemal dwa lata z serbskim ruchem Czetników gen. Draży Mihailovicia w którego szeregach walczył zarówno z Niemcami jak i komunistyczną partyzantką Josipa Broz Tito.

Burzliwa historia naszego bohatera jest odbiciem wielu powikłanych losów naszych rodaków (postać Franka Dolasa z nieśmiertelnego serialu „Jak rozpętałem II wojnę światową” nasuwa się samoistnie) rozrzuconych przez wojnę w różnych częściach Europy i Świata, walczących za przysłowiową „Waszą wolność i naszą”.

Otrzymujemy wstrząsającą relację z tego wciąż mało nam znanego obszaru II wojny światowej, którą Marian Błażejczyk najpierw obserwuje a później, już z bronią w ręku, aktywnie uczestniczy jako członek oddziałów Królewskiego Wojska Jugosłowiańskiego w Ojczyźnie. Znajdziemy w tej opowieści wszystko: codzienność partyzanckiego życia, walkę, wszechobecność śmierci, nieustające zagrożenie, strach, ból, zmęczenie, dramatyczne moralne i życiowe wybory.

Podana bardzo subiektywnie, bez znieczulenia, nasycona emocjami, obdarta z literackiego patosu i taniej bohaterszczyzny, ukazuje nam porażający sumienie obraz wojny nie tylko w jej militarnym wymiarze.

To również w pewnej mierze (takie odniosłem wrażenie) próba rozliczenia się autora ze swoją własną, przez lata skrywaną, przeszłością a przy tym ważne świadectwo tego jak bardzo zawiłe bywały wojenne losy Polaków. Tym bardziej iż nasz bohater jako późniejszy żołnierz Ludowego Wojska Polskiego (udało mu się wziąć udział w operacji berlińskiej) oraz obywatel nowej, komunistycznej ojczyzny nie mógł, z oczywistych powodów, przyznać się do udziału w nacjonalistycznej, jugosłowiańskiej, partyzantce.

Myślę też iż autor trochę selekcjonuje treści zawarte w lekturze, przemilczając pewne, kontrowersyjne, wydarzenia i fakty dotyczące formacji serbskich „Czetników”, o których wiemy iż na pewnym etapie swoich działań podjęli kolaboracje z Niemcami i Włochami a niektóre z ich oddziałów brały czynny udział w czystkach etnicznych oraz zbrodniach dokonanych na ludności cywilnej (Muzułmańskiej i Chorwackiej) o których autor z pewnością musiał wiedzieć.

Reasumując. Książka Pana Mariana Błażejczyka „Polski Czetnik. Krwawa bałkańska droga 1943-1945” to naprawdę bardzo ciekawa, pełna nowych, częstokroć zupełnie nieznanych nam faktów, pozycja dla wszystkich zainteresowanych historią najnowszą Europy. Polecam.

„Jego wojennym i powojennym życiorysem dałoby się obdzielić kilka osób, zaś sama jugosłowiańska epopeja mogłaby posłużyć za fabułę wbijającego w fotel filmu fabularnego”.

Z całą pewnością Jugosławia czy szerzej rejon Bałkanów były jednymi z ważniejszych i bardziej newralgicznych teatrów II wojny światowej oraz obszarem po którym w sposób niezwykle tragiczny i krwawy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Było ich trzystu. Medyczna gwardia Hitlera w obozach koncentracyjnych. Bestie, potwory, zwyrodnialcy? Ludzie powołani, aby ratować życie, specjaliści, którzy w innych czasach prowadziliby zwykłą praktykę lekarską w jakimś niemieckim miasteczku”.

To jedna z tych lektur wobec których nikt z czytających nie pozostaje obojętny, bo i obojętny pozostawać nie powinien. To lektura,która na długi czas (a może i na zawsze) pozostawi głęboką rysę w naszej podświadomości z powracającymi, co jakiś czas, potwornymi obrazami zbrodni.
Ale to książka ważna, potrzebna, choć, naturalnie, jej straszna i szokująca wymowa sprawia iż nie jest to lektura ani łatwa ani też przyjemna w odbiorze .

Trzymamy w swoich rękach naprawdę, wstrząsające świadectwem historycznej prawdy oraz swoiste przesłanie, skierowanym do przyszłych pokoleń, iż powinny dokonać wszelkich, możliwych, starań aby koszmar wojny oraz związana z nią nietolerancja dla inności (nie ważne jakiej: rasowej, etnicznej, kulturowej, politycznej czy seksualnej) nigdy już nie powróciła.To historia morderców w białych kitlach, którzy stali się trybami nowoczesnej, ciągle modyfikowanej i usprawnianej (o zgrozo!!!) machina masowej eksterminacji z wpisującymi się w nie psudo-medycznymi eksperymentami, dokonywanymi na więźniach obozów koncentracyjnych w Dachau, Gross-Rosen. KL Auschwitz, KL Mauthausen-Gusen KL Sachsenhausen i innych w okresie II wojny światowej.

A jest to obraz, który, po prostu zwala z nóg. Nie mieści się on w żadnych, znanych nam moralnych, etycznych, społecznych, czy po prostu ludzkich normach. Działalność SS-mańskich oprawców jest odbiciem prawdziwego piekła na ziemi, najokrutniejszego miejsca na świecie. brutalnego, wynaturzonego, odczłowieczonego, gdzie ludzka tragedia i cierpienie osiąga niespotykane rozmiary. Miejsc od którego Bóg na długo odwrócił swój wzrok.

Świadomość tego (dziś trudna, z naszej perspektywy, do zrozumienia) iż wszystkie te potworności popełnili przecież lekarze ( słynny Anioł śmierci Josef Mengele, Gerhard Buhtz,Sigmund Rascher, Fredrich Entress, Karl Barbor i wielu innych katów, którzy pojawią sie na kartach tej lektury), którzy ślubowali ratować i dbać o życie pacjentów, stawia wiele pytań dotyczących kondycji świata oraz ludzkości jako takiej.

Być może właśnie dlatego Joanna Lamparska, kreśląc biogramy poszczególnych zbrodniarzy oraz tego czego dopuścili się na więźniach i więźniarkach próbuje jednocześnie odpowiedzieć na, myśle, nurtujących wielu, pytanie.

Co takiego się stało iż ci inteligentni, wykształceni ( niekiedy ze sporym naukowym dorobkiem), wychowani najczęściej w normalnych, stabilnych, często konserwatywnych, tradycyjnych czy religijnych rodzinach ludzie stali się symbolem najgorszych, najczarniejszych i najbardziej zwyrodniałych cech niemieckiego totalitaryzmu? Jak wielki miała na nich wpływ, wypaczona, narodowo socjalistyczna ideologia i gwarantująca bezkarność hitlerowska doktryna polityczna iż tak bardzo odeszli i sprzeniewierzyli się przysiędze Hipokratesa?

„Jakby w Auschwitz całe jego zło uwolniło się z okowów narzuconych przez warunki panujące w Gross‑ Rosen, tym biednym obozie, gdzie Entress mógł tylko mordować. Dlatego teraz łamie więźniom kości, żeby uczyć się je złożyć, sztucznie wywołuje stany zapalne, żeby spróbować umiejętności chirurgicznych w ich oczyszczaniu z ropy, przykłada „pacjentom” opatrunki z iperytem”.

Książka Pani Joanny Lamparskiej „Lekarze od zabijania” to świadectwo straszliwych czasów w których ideologia i chęć stworzenia dominującej aryjskiej rasy doprowadziły do hekatomby ludności i niewysłowionych cierpień, stających się udziałem milionów mieszkańców Europy i Świata.

Lekcją z której ludzkość powinna wyciągnąć właściwe wnioski. Czy to zrobiła? Śmiem wątpić…

Ale, tak naprawdę, najważniejszy w lekturze jest głos ofiar. Ofiar, którym udało się przeżyć i wyrwać z tego koszmaru na jawie by dać, po wojnie, świadectwo prawdzie. I dlatego książkę warto przeczytać . Polecam.

„Było ich trzystu. Medyczna gwardia Hitlera w obozach koncentracyjnych. Bestie, potwory, zwyrodnialcy? Ludzie powołani, aby ratować życie, specjaliści, którzy w innych czasach prowadziliby zwykłą praktykę lekarską w jakimś niemieckim miasteczku”.

To jedna z tych lektur wobec których nikt z czytających nie pozostaje obojętny, bo i obojętny pozostawać nie powinien. To...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Opowieść o Annie Politkowskiej – nieustraszonej dziennikarce, która odważnie ujawniła prawdę o Rosji” .

„A teraz, towarzysze deputowani, kto jest za wyborem Władimira Władimirowicza na cara, może opuścić ręce i odejść od muru”-mój ulubiony cytat z książki Anny Politkowskiej „Udręczona Rosja . Dziennik buntu”.

Trzymamy w swoich rękach fascynującą książkę o życia i zawodowej karierze wyjątkowej kobiety oraz twardej, bezkompromisowej, rosyjskiej reporterki, Anny Politkowskiej, która za wieloletnią działalność twórczą, opisujący ponury reżim Władimira Putina
zapłaciła najwyższą z możliwych cen, cenę własnego życia. W dniu urodzin dyktatora, 7 października 2006, została zamordowana we własnym domu i jak możemy się domyślać, mimo przeprowadzonego śledztwa, mocodawców nigdy nie ujawniono.

Autorką prezentowanej publikacji jest córka naszej bohaterki, Wiera Politkowska, również uznana dziennikarka, co powoduje, naturalnie, bardzo głęboki wymiar osobisty, rodzinny a miejscami wręcz intymny. Pozycja jest wstrząsająco wyrazista, mocno osadzona we współczesnych realiach i wiele wnosząca do naszej wiedzy, dotyczącej tego co dzieje się za naszą wschodnią granicą.

To w pewnym sensie próba rozliczenia się autorki z własną przeszłością, zarówno w kontekście rodzinnym jak i szerzej ogólnorosyjskim- politycznym i społecznym, której zarówno jej matka ja i ona sama były wnikliwymi i bardzo krytycznymi obserwatorkami. Po agresji na Ukrainę, w trosce o bezpieczeństwo swoje i swojej córki Wiera Politkowska zmuszona została do emigracji na której przebywa do dziś,
Opowieść o życiu tytułowej ‚Matki” jest również a może przede wszystkim opowieścią o putinowskiej Rosji (widzianej tu również przez pryzmat ojca i brata autorki), w której nie ma już wolność, w której łamane są prawa obywatelskie i prawa człowieka, kwitnie cenzura a państwo ściśle oplecione mackami służb specjalnych zamieniło się w totalitarną dyktaturę.
Dyktaturę w której korupcja osiąga zatrważające rozmiary, gdzie opozycjoniści padają ofiarami zastraszania, szantażu, pobić lub znikają bez śladu. Gdzie fałszowane są wybory, tłamszone są niezależne media a nieprawomyślni dziennikarze czy zbyt niezależni biznesmeni trafiają za kraty więzień czy do ciężkich obozów pracy. Tej Rosji, którą tak piętnowała i o zmiany w której tak walczyła Anna Politkowska.

To również wyłaniający się z lektury obraz władzy, która nie cofa się przed agresją na inne państwa: atak na Czeczenie, wojna w Gruzji, aneksja Krymu, wojna w Donbasie czy ostatnia, rozgrywająca się na naszych oczach, pełnoskalowa inwazja na Ukrainę. To właśnie zbrodnie armii rosyjskiej, ujawnione przez Annę Politkowską, na narodzie czeczeńskim miały stać się powodem dokonania na niej tego strasznego, skrytobójczo mordu.

Książka Wiery Politkowskiej „Matka. Anna Politkowska. Życie w imię prawdy” to znakomicie napisana lektura oraz swoisty hołd złożony wspaniałej dziennikarce oraz wszystkim niezłomnym ludziom walczącym o sprawiedliwość i prawdę zarówno Rosji i na całym świecie.
Gorąco polecam.

„Opowieść o Annie Politkowskiej – nieustraszonej dziennikarce, która odważnie ujawniła prawdę o Rosji” .

„A teraz, towarzysze deputowani, kto jest za wyborem Władimira Władimirowicza na cara, może opuścić ręce i odejść od muru”-mój ulubiony cytat z książki Anny Politkowskiej „Udręczona Rosja . Dziennik buntu”.

Trzymamy w swoich rękach fascynującą książkę o życia i ...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Sześciu gladiatorów w straceńczej misji, której stawką jest los Cesarstwa Rzymskiego. Ważą się losy Cesarstwa Rzymskiego”.

Z twórczością Roberta Low miałem okazję się już  zetknąć przy okazji świetnego, historyczno-przygodowego cyklu o walecznych  wikingach, zatytułowanego” Zaprzysiężeni”, traktujących o burzliwych  losach Orma Zabójcy Niedźwiedzia  i jego zaprawionej w licznych bojach załogi.  Jak widać  klimat i sceneria  Północy, naszego kontynentu, nadal są bliskie naszemu autorowi, choć tym razem fabuła prezentowanej powieści  „Bestie zza muru” przenosi nas do epoki starożytności i ery Cesarstwa Rzymskiego.
Całość wątków ogniskuje się wokół niesłychanie  niebezpiecznej misji, zleconej przez wpływowego Serwiliusza Structusa  dwójce byłych  gladiatorów, Drustowi i Kagowi. Jej celem jest odnalezienie ich byłego kompana, zwanego Psem. odpowiedzialnego za uprowadzenie pewnej, tajemniczej, kobiety wraz z  jej synem oraz  ucieczka z ziem Imperium. Ucieczkę za tzw. Mur Hadriana  na którym w odległej Bretanii kończy się administracja i władza Rzymu a zaczyna kraj wojowniczych i wciąż niepokonanych, kaledońskich plemion.
Tak zaczyna się szaleńcza wyprawa, której zawiedzie naszych bohaterów ( oraz ich towarzyszy) na krańce antycznego świata,  zmuszając ich, nierzadko,  do dramatycznych  wyborów, których samych po sobie by się nie spodziewali… Na naszą uwagę  zasługuje (i to trzeba wyraźnie podkreślić)  znakomicie  oddany klimat antycznego świata,  który wciąż  fascynuje, zachwyca i pobudza naszą wyobrażenie. Sugestywny  realizm,  ciekawie skonstruowana intryga,  mocna, wyrazista i trzymająca w napięciu akcja, niejednoznaczne  kreacje bohaterów (niektórzy mogliby stać się kanwą na osobną opowieść)  oraz  niezwykle realistycznie oddane sceny walk.
Owszem, fabuła z początku, być może,  nie powala dynamiką (do czego, w pewnej mierze, przyczyniają się liczne retrospekcje, dotyczące postaci, ale są  ważne)  z każdą jednak stroną akcja coraz bardziej rozkręca się i przybiera na sile. Sprawnie i ciekawie prowadzona narracja, nieprzewidywalność, mroczna tajemnica,  świetne dialogi, łatwość łączenia literackiej fikcji z prawdziwymi wydarzeniami i ogólna spójność powoduje że otrzymujemy  porządną historyczną opowieść, która pochłonie nas bez reszty.Reasumując.”Bestie zza muru”   Robert Low to  obowiązkowa pozycja dla wszystkich fanów twórczość tego pisarza oraz doskonały  przykład naprawdę dobrej literatury. Polecam

"Sześciu gladiatorów w straceńczej misji, której stawką jest los Cesarstwa Rzymskiego. Ważą się losy Cesarstwa Rzymskiego”.

Z twórczością Roberta Low miałem okazję się już  zetknąć przy okazji świetnego, historyczno-przygodowego cyklu o walecznych  wikingach, zatytułowanego” Zaprzysiężeni”, traktujących o burzliwych  losach Orma Zabójcy Niedźwiedzia  i jego zaprawionej w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Wojna szaleje. Wróg się zbliża. Kto ocali Ateny?”.

Epoka starożytności, jakkolwiek fascynująca dla wielu, nie jest akurat tym przedziałem dziejów, który pociągał by mnie jakoś szczególnie, choć, oczywiście, szanuje jej ogromny wkład (nie sposób inaczej) w historię, architekturę, medycynę, naukę, kulturę, sztukę, retorykę i wiele innych dziedzin, ważnych dla współczesności. Nie oznacza to jednak, iż nie potrafię docenić świetnie napisanej, wciągającej i ciekawie skonstruowanej powieści, ze wspaniałą kurtyną dziejów w tle. A tak, z całą pewnością, jest w przypadku, prezentowanej tu książki Conna Igguldena zatytułowanej „Protektor”.

To druga część cyklu ateńskiego i kolejna odsłona burzliwych losów Temistoklesa wplecionych w dramatyczne losy Aten, zmagających się z pustoszącą kraj inwazją Persów, króla Kserksesa. Greckiego bohatera, który udowodnić musi swoją wartość jako wódz, polityk i wojownik, szczególnie iż wróg zagraża jego ojczyźnie nie tylko z zewnątrz… ( szczegółów nie chcę , naturalnie, zdradzać).

Nadchodzi czas próby, która rozstrzygnie o dalszych losach greckich mieszkańców a dla ich przywódców stanie się testem, na to, czy w obliczu wspólnego zagrożenia są jeszcze w stanie się zjednoczyć, wznosząc się ponad własne interesy, pychę oraz dumę.


„Grecja musi znaleźć obrońcę – lub upaść”.

Autorowi udało się w znakomity sposób stworzyć fascynującą i zapadająca w pamięć opowieść z dawno minionej epoki. Oddać z niesłychanym pietyzmem wspaniałe, nieporównywalne bogactwo i wielobarwności antycznego świata oraz unikalny klimat starożytnego etosu. Świadczy to o bardzo dobrej znajomości mitologii, historii, archeologii, literatury, oraz świetnym literackim wyczuciu. Oczywiście, przynajmniej dla mnie, najmocniejszym i najbardziej wyrazistym elementem powieści są bohaterowie, zarówno ci główni jak i poboczni.

To właśnie wokół nich ogniskuje się fabuła powieści i to oni są motorem napędowym toczącej się wydarzeń. Ich kreacje, doskonale współgrają z charakterystycznym tłem epoki oraz dramatyzmem toczącej się akcji, w której cieniu odczytujemy uniwersalną opowieść o niepohamowanych ludzkich ambicjach, pragnieniu władzy, przeznaczeniu, zemście, chciwości, wojnie i jej niszczycielskiej mocy, która, tak naprawdę, mogłaby się rozgrywać w zupełnie innej epoce i innym miejscu.

Gorąco polecam.

„Wojna szaleje. Wróg się zbliża. Kto ocali Ateny?”.

Epoka starożytności, jakkolwiek fascynująca dla wielu, nie jest akurat tym przedziałem dziejów, który pociągał by mnie jakoś szczególnie, choć, oczywiście, szanuje jej ogromny wkład (nie sposób inaczej) w historię, architekturę, medycynę, naukę, kulturę, sztukę, retorykę i wiele innych dziedzin, ważnych dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Chęć wybicia się ponad przeciętność towarzyszy człowiekowi od zawsze, a na przestrzeni wieków wielu ludzi fałszowało swe rodowody, by wejść w szeregi arystokracji. Podawali się oni za cudownie ocalonych władców lub członków rodzin królewskich, chwalili fałszywymi koneksjami czy po prostu kupowali arystokratyczne tytuły. Czasem byli jedynie niegroźnymi mitomanami, czasem jednak mieli ogromny wpływ na bieg historii”.

Kradzieże tożsamości, manipulacje, oszustwa czy nadbudowa własnych życiorysów było i jest ( niestety) zjawiskiem nagminnym a na przestrzeni wieków i dekad wielokrotnie mieliśmy w historii tego różnorakie przykłady.

Chęć zdobycia władzy, wpływów, pozycji społecznej czy bogactwa było od zawsze na tyle silnym motywem by skłonić, co niektórych, do przestępczych działań oraz podszycia się pod autentyczne postacie czy ich potomstwo. O dziwo, niektórym z nich sztuka ta się udała do tego stopnia iż do dziś między historykami czy badaczami toczą się dysputy i spory co do autentyczności osób i faktów z ich życia.

Bywało i tak że mimo udowodnionego szalbierstwa odegrali oni ważną rolę w dziejach swoich ojczyzn czy regionów, budując legendę, której echa wybrzmiewają po dzień dzisiejszy. To właśnie o nich traktuje niezwykle interesująca książka Marka Telera, zatytułowana „Fałszywi arystokraci”.

W dziesięciu chronologicznie ułożonych rozdziałach opisał autor niezwykłe, pełne tajemnic i skrzętnie skrywanych sekretów historie mężczyzn i kobiet, którzy na pewnym etapie swojego życia odegrali rolę, do których bynajmniej nie byli predysponowani.

Dla mnie osobiście najbardziej interesującymi ( innym nic,naturalnie, nie ujmując ) wątkami są te dotyczące naszej ojczyzny a związane min. z ” życiem po życiu” króla Władysława Warneńczyka, poległego w walkach z Turkami syna Władysława Jagiełły, którego ciała nigdy nie odnaleziono, co dało pożywkę rozmaitym teoriom spiskowym, przywódcą powstania chłopskiego z 1651 roku Aleksandrem Kostką-Napierskim a nade wszystkim z burzliwą i dramatyczną historia tzw. Dymitra Samozwańca (właściwie Grzegorza Otriepiewa), podającego się za zaginionego carewicza Dymitra Iwanowicza, syna cara Iwana Groźnego. Autor poświęca sporo miejsca tej postaci co jest o tyle uzasadnione iż dzieje „Dymtriad”, nawet jak na ówczesne czasy, były zjawiskiem zgoła niepojętym i szalonym. To jedna z najbardziej zadziwiających, śmiałych i awanturniczych przedsięwzięć XVII- wiecznej Rzeczypospolitej. Od początku oparta na kłamstwie i mistyfikacji, mimo niechęci polskiego dworu czy jawnej wrogości hetmanów, osiągnęła spektakularny sukces, który swym rozmachem przerósł, w pewnym momencie, nawet jej twórców- 31 lipca 1605 roku Dymitr Samozwaniec koronowany został na Cara Rusi zaś jego żona Maryna Mniszkówna (córka wojewody sandomierskiego) została pierwszą w historii carycą.

Oczywiście, w lekturze zabraknąć nie może słynnej Anny Anderson, podającej się za cudownie ocaloną córkę Mikołaja II, carewnę Anastazję ( car wraz z całą rodziną zamordowany został przez bolszewików 17 lipca 1918 w Jekaterynburgu, co udowodniły współczesne badania DNA, odnalezionych szczątków), której udało się oszukać opinie publiczną w Europie i Stanach zjednoczonych oraz fałszywych „gruzińskich książąt” braci Mdivani, brylujących wśród ówczesnych elit Hollywood, zdobywających majątek i wpływy poprzez odpowiednio aranżowane małżeństwa w tym z największą polską aktorka swoich czasów Polą Negri.

W lekturze nie zabraknie również innych, nie mniej intrygujących, postaci ale z oczywistych względów, nie chcę zdradzać tu zbyt wielu szczegółów.

” To nie tylko opowieść o nietuzinkowych postaciach polskiej i światowej historii, ale też o tym, jak daleko można się posunąć, aby spełnić swoje marzenia i zaspokoić wygórowane ambicje”.

Całość publikacji jest znakomicie udokumentowana i przygotowana pod względem merytorycznym, wsparta licznymi materiałami archiwalnymi, dokumentami, wspomnieniami, listami, artykułami prasowymi z epoki, cytatami oraz sporą ilością zdjęć.

Bez wątpienia „Fałszywi arystokraci” Marka Telera jest lekturą wartą polecania co niniejszym czynie.

„Chęć wybicia się ponad przeciętność towarzyszy człowiekowi od zawsze, a na przestrzeni wieków wielu ludzi fałszowało swe rodowody, by wejść w szeregi arystokracji. Podawali się oni za cudownie ocalonych władców lub członków rodzin królewskich, chwalili fałszywymi koneksjami czy po prostu kupowali arystokratyczne tytuły. Czasem byli jedynie niegroźnymi mitomanami, czasem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Czas odbudowy polskiej państwowości po ponad stu latach zaborów obfitował w najrozmaitsze, nierzadko tragiczne wydarzenia. A jednak o rozgrywających się w tamtych latach dramatach, wypadkach czy kataklizmach mówiło się dotąd niewiele”.

O historii II Rzeczypospolitej napisano wiele. Po ciemnej i zakłamanej epoce PRL-u ( w którym komunistyczna propaganda i cenzura próbowała wymazać ten ważny okres z naszych dziejów) wolna Polska eksplodowała prawdziwym wysypem wszelkiej maści publikacji (historycznych, naukowych, popularnonaukowych, obyczajowych, wspomnieniowych i innych) będących odbiciem burzliwych losów naszej, odradzającej się w bólach, państwowość.

W nurt ten doskonale wpisuje się prezentowana tu znakomita książka Pana Tomasza Specnała zatytułowana „Katastrofy II Rzeczpospolitej. Tragedie, wypadki i klęski żywiołowe, które wstrząsnęły przedwojenną Polską” prezentująca nam ów burzliwy dla nas okres z trochę innej niż przywykliśmy perspektywy.Jak możemy łatwo wywnioskować z tytułu publikacji obszarem zainteresowania naszego autora będą dramatyczne i często obfitujące w liczne ofiary śmiertelne wydarzenia jakie w okresie dwudziestolecia międzywojennych miały miejsce w naszym kraju. Początkowo, w obliczu innych trudności piętrzących się przed nowo powstałym i wciąż scalających sie na wielu płaszczyznach państwem mało medialne z czasem zaczęły, coraz częściej, gościć na pierwszych stronach gazet, przyciągające uwagę naszych rodaków.

„W II Rzeczpospolitej katastrofy schodziły na dalszy plan. Straszliwe wypadki kolejowe i lotnicze, eksplozje i tąpnięcia w kopalniach albo składach amunicji, niszczycielskie powodzie i pożary ustępowały miejsca innym wydarzeniom. Najważniejsza była odbudowa i zjednoczenie kraju. Prasa obszernie donosiła o katastrofach kolejowych, lotniczych, morskich czy budowlanych; o eksplozjach i pożarach, powodziach, wichurach i uderzeniach pioruna, które wyrządzały ogromne straty materialne i zbierały mordercze żniwo wśród ludzi i zwierząt. Bywało też, że śmierć przeszła tuż obok. Tymczasem wraz z postępem ekonomicznym i społecznym, narastaniem politycznych niesnasek, a niekiedy także przez zwykłą żądzę zysku, występowały przerażające zdarzenia, którym poświęcano coraz więcej uwagi. Wreszcie zaczęto traktować je z należytą powagą i przyglądać się im na łamach wpływowych mediów”.

O niektórych z nich jak wybuch składów amunicyjnych w Poznaniu ( w 1926 roku), katastrofa kolejowa w Krzeszowicach (2 października 1934) czy uderzenie pioruna na Giewoncie (15 sierpnia 1937 roku) zapewne już słyszeliśmy, większość jednak opisywanych w lekturze zdarzeń będzie dla nas zupełnym odkryciem, rzucającym nowe światło na ten zdawałoby się doskonale opisany już fragment naszej historii.

Szczególnie interesująco ( przynajmniej dla mnie) jawią się wątki dotyczące polskich katastrof morskich. Zaskoczeniem dla wielu z czytelników będzie zapewne fakt iż niesławny w naszych dziejach pancernik Schleswig-Holstein zaangażowany był w ratowanie polskich marynarzy uwięzionych na skutym lodem morzu.

To również znakomicie oddane ( choć,niestety, w tragicznym aspekcie) świadectwo owych, przełomowych, czasów, wzbogacone dodatkowo licznymi fotografiami, fragmentami gazet oraz relacjami świadków i uczestników wydarzeń, odnoszących się do omawianego okresu i towarzyszących mu zagadnień.

Książka Tomasza Specyała „Katastrofy II Rzeczpospolitej” jest naprawdę bardzo dobrą i świetnie się czytającą, popularnonaukową pozycją, która znakomicie łączy rzetelne historyczne podejście (poparte ogromną i wielostronną, merytoryczną wiedzą) z literackim warsztatem, który pozwala oddać specyficzny, wielokulturowy klimat owego miejsca i czasu.

Jest znakomitym przykładem na to, iż historia nie jest suchym zlepkiem faktów i dat, lecz żywą, wciąż, na nowo, odradzającą się tkanką z której możemy czerpać pełnymi garściami.
Na osobną uwagę zasługuje naprawdę dobra oprawa edytorska, porządna twarda oprawa i jakość druku. Gorąco polecam

„Czas odbudowy polskiej państwowości po ponad stu latach zaborów obfitował w najrozmaitsze, nierzadko tragiczne wydarzenia. A jednak o rozgrywających się w tamtych latach dramatach, wypadkach czy kataklizmach mówiło się dotąd niewiele”.

O historii II Rzeczypospolitej napisano wiele. Po ciemnej i zakłamanej epoce PRL-u ( w którym komunistyczna propaganda i cenzura...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Córki Jałty to zajmująca opowieść o kulisach jednej z najważniejszych konferencji, w której udział wzięły trzy lojalne wobec ojców, ale nie pozbawione własnego zdania, kobiety”.

Lata temu miałem w swoich rękach bardzo dobrą, trochę historyczno-rozliczeniową, publikację, zatytułowaną „Mój ojciec Hans Frank” w której autor, Nikolas Frank, syn nazistowskiego zbrodniarza wojennego, mierząc się z własną rodzinną przeszłością, przeprowadził dziesiątki rozmów z przyjaciółmi, znajomymi, współpracownikami i podwładnymi swojego ojca w okresie III Rzeszy.

Wysunął on wtedy wniosek (bardzo słuszny, zresztą) iż warto byłoby pokusić się o próbę spojrzenia na ważne wydarzenia tego okresu przez pryzmat licznego grona kobiet, stojących zawsze gdzieś z boku, w ponurym cieniu dyktatury i wojny, ale dopuszczonych do najpilniej strzeżonych dokumentów i tajemnic władzy: sekretarek, asystentek, stenotypistek, telefonistek, księgowych itd.
Prezentowana tu publikacja Catherine Grace Katz „Córki Jałty” jest właśnie odbiciem takiego spojrzenia tu, akurat, w kontekście jednego z najważniejszych i najbardziej dalekosiężnych wydarzeń XX wieku, czyli Konferencji Wielkiej Trójki w Jałcie. Odbywającego się w dniach 4-11 lutego 1945 spotkania przywódców antyhitlerowskiej koalicji: sekretarza generalnego KPZR Józefa Stalina, premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla oraz prezydenta USA Franklina Delano Roosevelta, na którym zarysowany został kształt powojennego świata.

W tle tej wielkiej historii trzy niezwykłe kobiety: Sarah Churchill, Anna Roosevelt i Kathleen Harriman ( córka Averella Harrimana, ambasadora USA w Związku Radzieckim). Młode, wykształcone, inteligentne i lojalne. Mające własne, jasno sprecyzowane, poglądy i opinie oraz niemal nieograniczony dostęp do swoich, wpływowych, ojców. Służące im radą oraz świeżym spojrzeniem na ciąg toczących się wydarzeń oraz kształt i zasięg podejmowanych decyzji.

Dzięki ich relacji mamy niepowtarzalną okazję zajrzeć za kulisy wydarzenia, które na zawsze zmieniło dzieje Europy i Świata w sposób realny przekładając się na losy (często jakże tragiczne o czym my Polacy wiemy najlepiej ) milionów ludzi.

Śledzimy kręte ścieżki dyplomacji, strategii negocjacyjnych, toczonych w gabinetowych zaciszach ustaleń oraz wzajemnych, nie zawsze łatwych, relacji między sojusznikami ( to jedne z najciekawszych wątków lektury). Obserwujemy mechanizmy i procesy powstawania konkretnych politycznych i geopolitycznych decyzji oraz okoliczności i ludzi, którzy mieli na nie, bezpośredni czy pośredni, wpływ. Interesująca jawi się też, z tej perspektywy, charakterystyka samych przywódców Wielkiej Trójki: Stalina, Churchilla i Roosevelta widziana ich oczami.

Spojrzenie owych trzech, nietuzinkowych, kobiet wnosi wiele nowych czy mało znanych informacji do naszej, raczej już, ściśle ugruntowanej wiedzy o tym ważnym, historycznym wydarzeniu oraz i okalających go faktach. Osobnym a zasługujących na wyróżnienie aspektem lektury są prywatne relacje naszych bohaterek łączące je z ojcami oraz wpływ jaki na nich miały w obliczu wagi podejmowanych decyzji.

To też pokazanie, tych wielkich, dziejowych, chwil oraz postaci w prywatnym i osobistym ( obdartym ze spiżu) wymiarze. Szczegółów, oczywiście , nie zdradzę.

Gorąco polecam lekturę.

„Córki Jałty to zajmująca opowieść o kulisach jednej z najważniejszych konferencji, w której udział wzięły trzy lojalne wobec ojców, ale nie pozbawione własnego zdania, kobiety”.

Lata temu miałem w swoich rękach bardzo dobrą, trochę historyczno-rozliczeniową, publikację, zatytułowaną „Mój ojciec Hans Frank” w której autor, Nikolas Frank, syn nazistowskiego zbrodniarza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Nie ma złych i dobrych narodów. Są tylko źli i dobrzy ludzie”.

„Ukraińcy” Piotra Zychowicza są kolejną odsłoną popularnego cyklu „Opowieści niepoprawne politycznie”, w którym autor mierzy się trudną a miejscami bardzo bolesną i naznaczoną krwią XX wieczną (a bywa że i wcześniejszą) historią, zarówno Rzeczypospolitej jak i szerzej Europy i Świata ( „Alianci).

Jak możemy jasno wywnioskować z tytułu lektury tym razem centrum jego zainteresowań ogniskować się będzie wokół skomplikowanych i niejednoznacznych stosunków polsko -ukraińskich ubiegłego wieku, choć nie zabraknie ( dla lepszego zrozumienia tematyki), barwnych wycieczek w czasy Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

Są one jednak jedynie punktem wyjścia do dyskusji o trudnym i bolesnym sąsiedztwie, którego na przestrzeni lat doświadczyła i obficie okupiła krwią, zarówno polska jak i ukraińska ludność Kresów.

To wstrząsający, miejscami wręcz porażający, choć mocno podparty materiałem dowodowym, zdjęciami, relacjami świadków i uczestników wydarzeń, obraz wypaczonej polityki narodowościowej, braku tolerancji, akceptacji, niechęci do jakiegokolwiek porozumienia, ideologicznych błędów, nacjonalizmów i potwornych zbrodni, które przez dziesięciolecia tak bardzo cechowały owe sąsiedztwo.

To lekcja historii z którą oba nasze narody muszą się zmierzyć i którą muszą przepracować, gdyż bez tego tkwić będzie ona niczym zadra w świadomości kolejnych pokoleń, zatruwając obecną, pro europejską, wspólnotę interesów.
Dziś, na szczęście, dzięki żmudnej pracy historyków i popularyzatorów dziejów najnowszych min. takich jak Piotr Zychowicz, nasza wiedza dotycząca wydarzeń wspomnianego okresu jest już znacznie pełniejsza a dostępne dokumenty rzucają nowe światło na zdarzenia rozgrywające się na dawnych polskich terenach.

Książka, podobnie jak wcześniejsze tomy cyklu nie ma spójnej, zwartej i jednorodnej formy a jest, połączonym wspólną tematyką, zbiorem kilkunastu reportaży, felietonów i artykułów (niektóre ukazały się już drukiem), poprzedzonych wywiadami z uznanymi badaczami dziejów i publicystami, specjalizującymi się w, szeroko rozumianej, polityce Wschodniej. Ze względu na różnorodność są one doskonałym wprowadzeniem do zawartych w lekturze treści, co jest bardzo ważne, gdyż autor w publikacji nie stroni od tematów trudnych czy budzących kontrowersje. Niczego nie próbuje tuszować, przemilczać czy owijać w przysłowiową bawełnę, wykraczając, czasami dość znacznie, poza utarte schematy oraz bezpieczną granice historycznej i politycznej poprawności

Autor kreśli tragiczną historię polsko- ukraińskich stosunków, począwszy od Rzeczypospolitej Obojga Narodów aż po okres XX wieku, który zajmuje najwięcej miejsca w publikacji i który jest mu wyraźnie, tematycznie, bliższy. Powracają więc straszliwe echa walk o niepodległość naszego kraju, wojny domowej i prób odrodzenia przez atamana Stefana Petlurę ukraińskiej państwowości, bohaterskiej bitwy o Lwów, wywołanego przez Stalina straszliwego ” Hołodomoru” czyli Wielkiego Głodu”, rzezi żydowskich mieszkańców Lwowa, ludobójstwa ludności polskiej na Wołyniu i Galicji Wschodniej, dokonanych przez oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii i lokalną ludność, operacji odwetowych dokonanych przez oddziały Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych czy wreszcie Akcji „Wisła” i przymusowej deportacji lokalnej ludności na tzw. Ziemie Odzyskane.

Bardzo ciekawymi wątkami książki są te dotyczące zawartego z bolszewikami traktatu Ryskiego i jego konsekwencji, polityki II Rzeczypospolitej względem wschodnich rubieży naszego państwa, pro ukraińskiej działalności Tadeusz Hołówki i prób ponad politycznego porozumienia, kulis powstania Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i jej zbrojnego ramienia UPA, zamachów na Józefa Piłsudskiego i ministra Bolesława Pierackiego (zastrzelonego w Warszawie 15 czerwca 1934 roku) czy śmierci komunistycznego generała Karola Świerczewskiego w Bieszczadach 1947 roku .

Lektura zawiera, i w tym upatruje jej największą zaletę, naprawdę wiele mało znanych, ogółowi społeczeństwa, wydarzeń i faktów, które sporo powiedzą nam o atmosferze tamtych dramatycznych lat, dynamice następujących po sobie zdarzeń oraz postaciach, które miały wpływ na historię, zarówno, naszego jak i ukraińskiego państwa i narodu.

Kierując się żelazną zasadą „iż tylko ofiary się nie mylą”, polski pisarz stara się pokazać nam iż zbrodnie wojenne i eksterminacja ludności cywilnej nigdy nie były jedynie domeną jednej ze stron konfliktu.

Oczywiście, każdy kto interesuje się historią i posiada jakąś wiedzę dotyczących wydarzeń XX wieku (szczególnie w tym konkretnym kontekście) zapewne podejdzie do przedstawionych przez autora tez i opinii z głębokim zainteresowaniem ale być może, również, z pewnym, indywidualnym , sceptycyzmem, nie zawsze zgadzając się z przedstawioną argumentacją i wnioskami.

I bardzo dobrze, gdyż tak właśnie powinna się toczyć, moim zdaniem, dyskusja o naszej historii najnowszej.

Niezależnie jednak od naszych prywatnych poglądów zdecydowanie polecam książkę Piotra Zychowicza, gdyż jest barwną, arcyciekawą, choć bolesną i trudną, lekcją zapomnianej historii, która przyda się nam wszystkim.

Szczególnie w obliczu tego co dzieje się obecnie za naszą wschodnią granicą.

,,Nie ma złych i dobrych narodów. Są tylko źli i dobrzy ludzie”.

„Ukraińcy” Piotra Zychowicza są kolejną odsłoną popularnego cyklu „Opowieści niepoprawne politycznie”, w którym autor mierzy się trudną a miejscami bardzo bolesną i naznaczoną krwią XX wieczną (a bywa że i wcześniejszą) historią, zarówno Rzeczypospolitej jak i szerzej Europy i Świata ( „Alianci).

Jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Pa­mięci wszyst­kich spa­lo­nych, ścię­tych,
po­wie­szo­nych, uto­pio­nych i wy­gna­nych.
Ska­la­nych mia­nem słu­żeb­nicy dia­bła.
Cza­row­nic. Osą­dzo­nych i ska­za­nych.
Ko­biet my­ślą­cych sa­mo­dziel­nie.”

Elżbieta Cherezińskia to zdecydowanie jedna z najciekawszych polskich autorek powieści historycznych z której twórczością miałem okazję i przyjemność obcować ostatnimi laty. Świetnie pisząca, posiadająca znakomity literacki warsztat, wyczucie, cechująca się dużym rozmachem (podpartym solidną, merytoryczną, wiedzą) tworzy dzieła, które (przykładem cykl „Odrodzone Królestwo” czy nieśmiertelny „Legion”) na stałe wejdą do kanonów literatury gatunku.

Wraz z licznymi bohaterami swoich powieści pozwala nam na nowo odkrywać dawno zapomniane historyczne wydarzenia, niewyjaśnione tajemnice i skrzętnie skrywane sekrety dawnych czasów.

Nie inaczej jest w w przypadku jej najnowszej książki, zatytułowanej „Sydonia. Słowo się rzekło”, opartej na burzliwych i tragicznych losach Sydonii von Bork, pomorskiej szlachcianki, wysokiego rodu, oskarżonej o czary i (po poprzedzonym okrutnymi torturami procesie), ściętej i spalonej na stosie 19 sierpnia 1620 roku w Szczecinie.

Autorka mierzy się z legendą o kobiecie odważnej, nietuzinkowej i wyprzedzająca swoje, zdominowane przez mężczyzn, czasy oraz z żyjąca w wyobraźni jej współczesnych oraz potomnych klątwa, którą rzuciła (jakoby) w godzinę śmierci na panujący na Pomorzu ród książęcy.

„Legenda o klątwie rzuconej przez Sydonię na ród Gryfitów na trwałe zagościła w umysłach mieszkańców. Mówiono, że to zemsta za niedotrzymaną obietnicę. Na oczach przerażonych Pomorzan wymarła ich rodzima dynastia, a księstwo zniknęło z map, rozszarpane pomiędzy Szwecję i Brandenburgię”.

W oparciu o cudem zachowane, w dziejowych zawierusze, akta procesowe, autorka próbuje odpowiedzieć na pytanie kim tak naprawdę była najsłynniejsza polska czarownica i dlaczego jej losy, mimo wysokiej pozycji społecznej, potoczyły się właśnie w taki a nie inny sposób? Czy stała się ofiarą swoich czasów (pamiętajmy iż jest to w Europie szczytowy okres polowanie na czarownice) a proces o czary był od początku do końca zmanipulowany a wyrok mógł zapaść tylko jeden (typowy, jak dziś byśmy powiedzieli, mord sądowy)? Czy za własną niezależność i wolnomyślicielstwo musiała zapłaciła najwyższą cena? A może prawdą jest zupełnie inna a oskarżenie o uprawianie magii nie były aż tak bardzo bezpodstawne jak sądzimy a w tym co mówiono o jej rodzie „To jest stare jak Bork i Diabeł” było ziarno prawdy?

Dramat postaci pisarka osadziła głęboko w skomplikowanych XVI i XVII wiecznych realiach Księstwa Pomorskiego, ukazanego w szerokim politycznym, religijnym, obyczajowym i społecznym kontekście. A jest czas konfliktów zewnętrznych i wewnętrznych, zakusów państw ościennych, religijnego fanatyzmu, krętych ścieżek dyplomacji, kojarzonych politycznie małżeństw, intryg, kłamstw, łamanych paktów i obietnic, trucicielstwa i skrytobójczych zabójstw, niekończącej się waśni o wpływy politycznych stronnictw i wielkich rodów.

Elżbieta Cherezińskia udowodniła nam już wcześniej iż jak nikt inny potrafi umiejętnie łączyć literacką fikcję z prawdziwymi, historycznym,i wydarzeniami i w tej lekturze potwierdza to po raz kolejny.
Dotyczy to w sposób szczególny zwłaszcza opisywanych postaci, zarówno tych głównych jak i pobocznych, co pozwala nam lepiej wniknąć w ich sferę psychologiczno-emocjonalną, objąć spojrzeniem całość toczącej się fabuły oraz przyłożyć, właściwą jej, średniowieczną, perspektywę. Udzielają nam się ich emocje, uczucia, poglądy oraz sposób w jaki postrzegają otaczający ich, ściśle zhierarchizowany w tej epoce, świat oraz rządzące nim reguły. A jest to z jednej strony świat wielkich namiętności, wielkich uczuć i wielkiego poświęcenia z drugiej zaś pełen ludzkiej zawiści, małostkowości, wybujałych i niepohamowanych ambicji, chciwości, dbania jedynie o własne, partykularne interesy oraz dążenie do władzy i zaszczytów za wszelką cenę.

W jego centrum znajduje się zaś ona, piękna, Sydonia von Bork i jej tajemnica.
Książkę Elżbiety Cherezińskiej „Sydonia. Słowo się rzekło” polecam wszystkim miłośnikom naszej historii, zwłaszcza doby średniowiecza, którzy chcą spojrzeć na ten niezwykle ważny okres naszych dziejów nie tylko przez pryzmat znanych nam z historii wielkich bitew i orężnych zmagań. To naprawdę bardzo dobry kawałek polskiej literatury. Duży plus za znakomity prolog i sugestywną okładkę. Gorąco polecam.

„Pa­mięci wszyst­kich spa­lo­nych, ścię­tych,
po­wie­szo­nych, uto­pio­nych i wy­gna­nych.
Ska­la­nych mia­nem słu­żeb­nicy dia­bła.
Cza­row­nic. Osą­dzo­nych i ska­za­nych.
Ko­biet my­ślą­cych sa­mo­dziel­nie.”

Elżbieta Cherezińskia to zdecydowanie jedna z najciekawszych polskich autorek powieści historycznych z której twórczością miałem okazję i przyjemność obcować...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Ja inkwizytor. Dziennik czasu zarazy” jest już, bodajże, szesnastym tomem cyklu inkwizytorskiego, traktującego o burzliwych losach Wiernego Sługi Pana, Mordimera Madderdina.

Prezentowana tutaj odsłona historii skonstruowana jest jednak tak iż nie wymaga znajomości poprzednich części i doskonale funkcjonuje w oderwaniu od szerszego kontekstu zdarzeń, tego zbudowanego z rozmachem i pietyzmem świata przedstawionego.

Tym razem inkwizytorska posługa zastaje naszego bohatera w mieście Weilburg, dotkniętego potworna zarazą – kaszlica, zbierającą straszliwe i śmiertelne żniwo pośród jego mieszkańców.

Wśród zamkniętych miejskich bram, kwarantanny, wszechobecnego strachu i beznadziejności w oszalałych z przerażenia ludziach rodzą się ukryte demony… Demony z którymi poradzić sobie będzie musiało Święte Officjum z naszym Mordimerem Madderdinem na czele. Szczegółów, naturalnie, nie zdradzę.

„W obrębie pilnie strzeżonych murów zamknięto ludzi chorujących i umierających na zarazę. Ale nawet po tych, którzy wymknęli się epidemii, śmierć gotowa jest sięgnąć z innych powodów. Bo w mieście oczadziałym od wielotygodniowej suszy, spętanym strachem przed przyszłością, terroryzowanym przez zewnętrznych wrogów i rodzimych fanatyków, wystarczy iskra, by z domów pozostały zgliszcza, a ulice zaścieliły trupy”


Po znakomicie napisanej, dynamicznej i pełnej zaskakujących zwrotów akcji „trylogii ruskiej ( „Przeklętej krainy”, „Przeklęte kobiety”, „Przeklęte Przeznaczenie”) ) fabuła kolejnej opowieść trochę zwalnia oraz nabiera znacznie spokojniejszego ( co nie oznacza, wcale, że nudnego) rytmu. Tu wspartego pełnymi pokładami czarnego, niemal wisielczego, humoru, który uwielbiam i który w takiej odsłonie jak najbardziej do mnie przemawia.

Książka, podobnie jak pozostałe, napisana jest lekkim, bardzo sugestywnym językiem a pierwszoosobowa narracja zręcznie prowadzi nas wśród, rozmaitych, rozgrywających się w powieści wydarzeń, nie przytłaczając nas jednak dłużyzną przemyśleń i refleksji postaci. Nadal urzeka kreacja głównego bohatera oraz interesująco zbudowany, „średniowieczno-mroczny” klimat i koloryt zdarzeń ( to bardzo ważny atut publikacji) ale do tego autor zdołał nas już przyzwyczaić.

Jeśli dodamy do tego charakterystyczny dla Jacka Piekary styl, wnikliwy zmysł obserwacji, szczególnie meandrów ludzkiej natury (również jej ciemniejszej strony), otrzymamy powieść, która z pewnością umili nam kilka chłodnych jeszcze wieczorów. W tym przypadku, zdecydowanie tak będzie.

Książka „Ja inkwizytor. Dziennik czasu zarazy” to kolejny przykład dobrej, rodzimej literatury fantastycznej. Nie wiem czy spełni oczekiwania wszystkich fanów i entuzjastów wspomnianego cyklu, czytałem różne, nie zawsze pochlebne, opinie, ale moje spełnił.

Duży plus za okładkę. Polecam.

„Ja inkwizytor. Dziennik czasu zarazy” jest już, bodajże, szesnastym tomem cyklu inkwizytorskiego, traktującego o burzliwych losach Wiernego Sługi Pana, Mordimera Madderdina.

Prezentowana tutaj odsłona historii skonstruowana jest jednak tak iż nie wymaga znajomości poprzednich części i doskonale funkcjonuje w oderwaniu od szerszego kontekstu zdarzeń, tego zbudowanego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Prawdziwa historia najsłynniejszych brytyjskich gangów lat 20. ubiegłego wieku”.

Słowo Mafia już chyba na zawsze stanie się złowrogim i ponurym synonimem określającym przestępczość zorganizowaną, która rządzona twardą ręką swoich bossów, oplata mackami wszelkie, przynoszące zysk i wpływy, przejawy życia gospodarczego, politycznego i społecznego. Mimo iż samo słowo kojarzy się głównie z Sycylią (czy szerzej z półwyspem apenińskim) oraz wielkimi miastami Stanów Zjednoczonych to, naturalnie, doskonale zorganizowane kryminalne struktury czy gangi znakomicie prosperowały również na starym kontynencie, szczególnie w pierwszych dekadach ubiegłego wieku.

Doskonale zobrazował to głośny, brytyjski serial telewizyjny, zatytułowany Peaky Blinders, opowiadający historia gangu z Birmingam oraz kreujący postać jej charyzmatycznego lidera Thomasa Shelby’ego (rewelacyjna rola Ciliana Murphego- polecam przy okazji „Wiatr buszujący w jęczmieniu”) i jego usłaną trupami drogę na przestępcze szczyty.

Co więcej, pomysłodawcom i autorom serialu, udało się stworzyć naprawdę znakomite kino, którego fabuła i akcja zręcznie wpleciona została w historyczne, polityczne, ekonomiczne i społeczne tło końca XIX i początku XX wieku.

Światowy sukces serialu (w pełni zasłużony-dodajmy) przyczynił się do ogromnego zainteresowania przestępczością Wielkiej Brytanii owego czasu, co w sposób, niemal, naturalny przełożyło się na liczne publikacje, dotykające tego tematu. Jedną z nich zatytułowaną „Peaky Blinders. Spuścizna”, pióra Carla Chinna, mamy właśnie w swoich rękach.

To kolejna publikacja tego autora dokumentująca historię przestępczości Birmingham, tym razem skupiająca się w głównej mierze (choć nie brak, naturalnie, historycznych wycieczek w burzliwą przeszłość) na dalszych losach kryminalnego podziemia Anglii, zarówno tego znajdującego swoje odzwierciedlenie w serialu jak i tego realnie odgrywającą ważną, w owych latach, rolę w półświatku Zjednoczonego Królestwa.

Carl Chinn idzie, tym razem, jednak o krok dalej, kreśląc mapę przestępczości zorganizowanej również w innych, okalających Birmingam, miastach i regionach Wielkiej Brytani.

,, […] Pokazuje, jak potężne gangi rozprzestrzeniły się w Wielkiej Brytanii w latach 20. i 30. zeszłego wieku, doprowadzając do brutalnych wojen ulicznych, które ogarnęły już nie tylko poszczególne miasta czy dzielnice, lecz cały kraj”.

Obcując z lekturą widać ogromne zaangażowanie autora, wsparte bardzo bogatym materiałem źródłowy, wzbogaconym licznymi zdjęciami, które są doskonałym dopełnieniem, zawartych w lekturze treści. Tym bardziej iż autor w sposób naprawdę bardzo rozbudowany (miejscami lekko przytłaczający) merytoryczny i wielotorowy omawia całą złożoność problematyki angielskiej przestępczości minionego wieku.

Reasumująć. Publikacja Carla Chinna „Peaky Blinders. Spuścizna” to bardzo dobrze napisana i niesłychanie interesującą pozycją dla wszystkich pasjonatów tego rodzaju tematyki. Polecam

„Prawdziwa historia najsłynniejszych brytyjskich gangów lat 20. ubiegłego wieku”.

Słowo Mafia już chyba na zawsze stanie się złowrogim i ponurym synonimem określającym przestępczość zorganizowaną, która rządzona twardą ręką swoich bossów, oplata mackami wszelkie, przynoszące zysk i wpływy, przejawy życia gospodarczego, politycznego i społecznego. Mimo iż samo słowo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Czarownice, mroczni zabójcy czy potwory zamieszkujące labirynt podziemnych tuneli – to wszystko tylko preludium. Podążając za prawdą i rozwiązaniem zagadki przyjdzie im bowiem stanąć twarzą w twarz z osławionym Rzeźnikiem z Guile”.

Decimus Fate, mag, który odrzucił magię oraz były łowca demonów zwany Opiekunem, powracają w drugiej odsłonie powieściowego cyklu Petera A. Flannery’ego, tu zatytułowaego „Decimus Fate i Rzeźnik z Guile.

Tym razem para naszych niesłychanie barwnych i nietuzinkowych bohaterów podejmuje się zadania odnalezienia dwójki zaginionych, młodych mężczyzn co w konsekwencji zmusi ich do zmierzenia się z ponurą miejską legendą o tajemniczym, krwawym „Rzeźniku z Guile”.

Powieść trzyma bardzo dobry, solidny poziom swojej poprzedniczki. Nadal urzeka ciekawie zbudowaną fabuła, dynamiczną (czasami nawet bardzo) akcją oraz wielostopniowo skonstruowaną intrygą, co powoduje iż stworzony przez autora obraz świata przedstawionego przemawia do nas całą, swoją mocą.

Interesująco oddany, nieco mroczny, klimat oraz właściwie stopniowane napięcie tworzy bardzo charakterystyczną i świetnie czytająca się opowieść. Tym bardziej iż towarzyszyć jej będzie cała plejada naprawdę oryginalnych, wyrazistych postaci, które, naturalnie, stają się katalizatorami toczących się w powieści wydarzeń. I dotyczyć to będzie zarówno postaci głównych jak i pobocznych,

Książka Petera A. Flannery’ego to opowiedziana w dobrym literackim stylu historia o życiu i śmierci, trudnych, ludzkich wyborach oraz konsekwencjach (bliższych i dalszych), które owe decyzje za sobą niosą. O przeplataniu się przeszłości z teraźniejszością, demonach dręczących duszę i ciało oraz iskierce nadziei i dobra, która tkwi w każdym z nas.

Opisując tą pozycję nie sposób pominąć bardzo dobrej, iście profesjonalnej oprawy edytorskiej (duży ukłon w stronę Wydawnictwa Fabryka Słów): porządna twarda oprawa, dobra jakość papieru i druku oraz czytelna czcionka, która pozwoli lekturze pozostać z nami naprawdę długo. Duży plus, również za okładkę

Szczerze polecam wszystkim fanom gatunku.

„Czarownice, mroczni zabójcy czy potwory zamieszkujące labirynt podziemnych tuneli – to wszystko tylko preludium. Podążając za prawdą i rozwiązaniem zagadki przyjdzie im bowiem stanąć twarzą w twarz z osławionym Rzeźnikiem z Guile”.

Decimus Fate, mag, który odrzucił magię oraz były łowca demonów zwany Opiekunem, powracają w drugiej odsłonie powieściowego cyklu Petera A....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Dzieje naszego kraju w tym burzliwym okresie udowadniają, że nie można samodzielnie działać i myśleć, jeśli nie znamy własnej historii, która buduje naszą tożsamość i bez której nie ma nas jako niepodległego bytu kulturowego, a w konsekwencji i państwowego”.

Trzymamy w swoich rękach najnowsze kompendium wiedzy o Polsce, dawnej i obecnej, pióra Grzegorza Kucharczyka, obejmujące okres od 1914 roku po rok 2022, czyli czasy nam już jak najbardziej współczesne.
Znakomicie wydane i udokumentowane jest opisem najważniejszych wydarzeniach rozgrywających się w naszym kraju, bądź też bezpośrednio lub pośrednio z nim związanych. Kompleksowo porusza całokształt zagadnień wymienionego okresu z zakresu polityki ( i geopolityki), gospodarki, wojskowości, przemian ustrojowych i społecznych, obyczajowości, religii czy zjawisk kulturowych.

W sposób szczególny odnosi się autor do problematyki związanej z walką o odzyskanie przez Polskę niepodległości, burzliwym okresem II Rzeczypospolitej, napaścią hitlerowskich Niemiec ( a 17 września 1939 roku również Związku Radzieckiego), okresu okupacji oraz przejęcia władzy w naszym kraju przez polskich komunistów i czasy PRL-u.

Widać wyraźnie że ta ostatnia tematyka jest naszemu historykowi zdecydowanie bliska a rozpiętość tematyczna (walka podziemia niepodległościowemu, zbrodnicza działalności aparatu bezpieczeństwa, skomplikowane stosunki Państwo – Kościół, polityka zewnętrzna i wewnętrzna, socjalistyczna gospodarka, opozycja demokratycznej i społeczne bunty -Październik 1956, Grudzień 70 itd), podparte ogromną wiedzą i merytorycznym przygotowaniem polskiego historyka daje nam doskonały wgląd w ten dramatyczny dla naszego kraju i narodu okres.

Dla mnie, osobiście, najciekawszymi wątkami książki są te zawarte w trzech ostatnich, opisanych przez autora, dekadach, począwszy od zapoczątkowanych przy Okrągłym Stole przemianach, po czas nam już obecny, szczególnie w aspekcie wydarzeń o charakterze politycznym i społecznym. I w tym miejscu mam, niestety, z tą publikacją pewien problem, ponieważ uwidaczniają się tu wyraźnie polityczne sympatie piszącego (przekłada się to, naturalnie, na szereg opinii i sądów zawartych w tekście) co zdecydowanie obniża bezstronność i obiektywizm autora. A na to, moim skromnym zdaniem, historyk, zwłaszcza przy tęgo rodzaju publikacji, nie powinien, sobie pozwalać.

Książkę Grzegorza Kucharczyka „Historia Polski 1914–2022 bardzo dobrze się czyta, jest więc przeznaczona dla tych wszystkich, którzy interesują się naszymi dziejami najnowszymi i chcą pogłębić swoją wiedzę o ludziach i wydarzeniach tego okresu.

„Dzieje naszego kraju w tym burzliwym okresie udowadniają, że nie można samodzielnie działać i myśleć, jeśli nie znamy własnej historii, która buduje naszą tożsamość i bez której nie ma nas jako niepodległego bytu kulturowego, a w konsekwencji i państwowego”.

Trzymamy w swoich rękach najnowsze kompendium wiedzy o Polsce, dawnej i obecnej, pióra Grzegorza Kucharczyka,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nowe narracje spiskowe pojawiają się każdego dnia. Jedni w nie wierzą, drudzy obawiają się fatalnych skutków konspiracjonizmu”.

„Mark Zuckerberg jest człekokształtną jaszczurką, amerykański rząd zlecił atak na World Trade Center, a lądowanie na Księżycu to kłamstwo”.

Teorie spiskowe towarzyszą ludzkości niemal od zarania dziejów, rozpalały wyobraźnie, kreowały rzeczywistość, wypaczały fakty, wpłynęły na życie i funkcjonowanie niezliczonych ludzkich mas. Tłumaczyły tajemnicze wydarzenia, niepokojące zjawiska, zagadki przeszłości, skrzętnie skrywane sekrety wielkich, sławnych postaci i rządów.

Mimo upływu lat nadal funkcjonują gdzieś w naszej świadomości (pojawiają się zresztą nowe), sposobie myślenia, wypływając i dając o sobie znać przy różnych politycznych czy dziejowych okolicznościach.
Jedne, opierają się na pewnych historycznych, naukowych czy choćby pseudonaukowych przesłankach i pewnej dozie prawdopodobieństwa , inne wydają się być zupełnie absurdalne i oderwane od jakiejkolwiek rzeczywistości.

Jakby jednak nie było, niepodzielnie karmią się odwieczną ludzką ciekawością, pragnieniem odkrywania tajemnic, pogonią za sensacją, bardzo tendencyjnym tłumaczeniem zachodzących w świecie wydarzeń i zmian.
 Michael Butter podjął się próby spojrzenia na to fascynujące (bądź, co bądź) zjawisko w sposób bardzo analityczny, rozbierając je niemal na czynniki pierwsze i spoglądając na nie przez szeroki pryzmat: historyczny, kulturowy, polityczny, socjologiczny, społeczny oraz psychologiczny, tworząc szerokie spektrum, mające na celu przybliżenie czytelnikom wymiaru tego wielowiekowego fenomenu.

To czym są, w swojej istocie, teorie spiskowe ? Co leży u podstaw ich powstania? Jak rozwijały sie i rozwijają nadal, na przestrzeni dekad i lat. Jak ewoluują w zależności od epok oraz  czynników wewnętrznych i zewnętrznych? Jaki wpływ w wymiarze dziejowym ale i współczesnym, mają na nasze życie i postrzeganie otaczającej nas rzeczywistości? Dlaczego tak wiele z nich przetrwało i nadal funkcjonuje w świadomości społecznej? Kim są wreszcie ludzie, którzy wierzą w zawarte w teoriach spiskowych (często zupełnie fantastycznych) treści?
Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziemy w prezentowanej tu lekturze.  

Bardzo ciekawie prezentują się wątki dotyczące czasów dzisiejszych oraz łatwości rozpowszechnienia się tego zjawisko (również wzrostu jego atrakcyjności) poprzez globalną sieć internetową oraz niebezpieczeństw, które rozmaite teorie spiskowe za sobą niosą, zarówno dla samych wyznawców jak i konkretnych społeczeństw (przykład Stanów Zjednoczonych czy Niemiec).

Autor ma naprawdę dobre pióro, piesze lekko, swobodnie (miejscami ociera się wręcz o gawędziarstwo) z wyraźnym ( i to zdecydowanie na plus) dziennikarskim zacięciem nie przytłaczając, przy tym, czytelnika ciężarem czy nadmiarem informacji. 

Książka Michaela Buttera „Teorie spiskowe” jest lekturą, która z całą pewnością pozwoli nam na chwilę oderwać się od codziennych spraw i na chwile zagłębić się w intrygujący świat tajemnic, niewyjaśnionych zagadek i spiskowych teorii dziejów, dawnych i obecnych.

Gorąco polecam.

Nowe narracje spiskowe pojawiają się każdego dnia. Jedni w nie wierzą, drudzy obawiają się fatalnych skutków konspiracjonizmu”.

„Mark Zuckerberg jest człekokształtną jaszczurką, amerykański rząd zlecił atak na World Trade Center, a lądowanie na Księżycu to kłamstwo”.

Teorie spiskowe towarzyszą ludzkości niemal od zarania dziejów, rozpalały wyobraźnie, kreowały...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki W głębokiej konspiracji. Tajne życie i labirynt lojalności szpiega KGB w Ameryce Jack Barksy, Cindy Martinusen Coloma
Ocena 5,8
W głębokiej ko... Jack Barksy, Cindy ...

Na półkach:

„Jedna decyzja może zakończyć wszystko… lub doprowadzić do niespodziewanego odkupienia.
8 października 1978 roku obywatel Kanady William Dyson wysiadł z samolotu na lotnisku O’Hare w Chicago i skierował się ku kontroli celnej. Dwa dni później William Dyson przestał istnieć”.

Kilka lat temu na jednej z popularnych platform miałem okazję oglądać bardzo interesujący serial, zatytułowany „Zawód Amerykanin”, traktujący o parze radzieckich szpiegów tzw. „nielegałów”, udających przykładową amerykańską rodzinę (znakomita rola Keri Russell i Matthew Rhysa ) a tak naprawę wykonujących tajną działalność na rzecz ZSRR.

Wydarzenia przedstawione w tym obrazie były naturalnie fikcyjne, natomiast (wiemy to dziś ponad wszelką wątpliwość na podstawie rozlicznych dokumentów oraz zeznań uciekinierów za „żelaznej kurtyny”) że samo zjawisko „uśpionych”, czasami latami, komunistycznych agentów w Stanach Zjednoczonych oraz innych krajach zachodnich było (a być może jest i nadal) zjawiskiem jak najbardziej realnym. Szczególnie w okresie tzw.”zimnej wojny”, kiedy to dwubiegunowy, geopolityczny, układ sił na świecie groził wybuchem III wojny światowej.

Doskonale obrazuje to autobiografia radzieckiego szpiega Jacka Barsky’ego (a właściwie urodzonego Niemczech Wschodnich Albrechta Dittricha), który pod fałszywą, stworzoną przez sowieckie służby, tożsamością przez lata prowadził tajne operacje na terenie USA.

Książka „W głębokiej konspiracji” jest swoistym rozliczeniem sie autora z własną, burzliwą przeszłością, podwójnym życiem, podwójną lojalnością oraz trudnymi, życiowymi wyborami, zarówno tymi zawodowymi jak i osobistymi.

To opowieść o człowieku uwikłanym w historię pewnej epoki (szczęśliwie odeszła już w niebyt) w której ideologia i polityka brutalnie wkraczała w życie jednostki.
Obserwujemy losy Albrechta Dittricha od lat najmłodszych (ciekawie ukazany historyczny rys powojennej Niemieckiej Republiki Demokratycznej-niewielu w Europie już o niej pamięta) aż po czasy nam współczesne. Poznajemy motywy, które skłoniły młodego, wykształconego i ambitnego człowieka do podjęcia się szpiegowskiej działalności na rzecz Związku Radzieckiego, proces rekrutacji, prowadzone na wielu płaszczyznach szkolenie, które miały go przygotować do najważniejszej roli życia, wtapianie się (już jako Jack Barsky) w amerykańskie społeczeństwo oraz agenturalne działania, prowadzone przez naszego bohatera na terenie Stanów Zjednoczonych.

W książce bardzo wyraźnie podkreślone są wątki osobiste i rodzinne (autor posiada rodzinę po obu stronach oceanu) co, wobec specyfiki wykonywanej profesji, powoduje trudne, bolesne relacje z najbliższymi i w sposób pośredni czy bezpośredni rzutuje na jego życie i stan psychiczny. W połączeniu z wieloletnim stresem oraz poczuciem ciągłego zagrożenia, wynikającym z prowadzenia życia w konspiracji, stanie się ono jedną z głównych przyczyn podjęcia współpracy z rządem amerykańskim – szczegółów naturalnie nie chce zdradzać aby nie psuć nikomu przyjemności obcowania z lekturą.

Reasumując. Książka Jacka Barsky’ego „W głębokiej konspiracji” jest bez wątpienia publikacją wartą polecenia i to nie tylko miłośnikom historii najnowszej.

„Jedna decyzja może zakończyć wszystko… lub doprowadzić do niespodziewanego odkupienia.
8 października 1978 roku obywatel Kanady William Dyson wysiadł z samolotu na lotnisku O’Hare w Chicago i skierował się ku kontroli celnej. Dwa dni później William Dyson przestał istnieć”.

Kilka lat temu na jednej z popularnych platform miałem okazję oglądać bardzo interesujący serial,...

więcej Pokaż mimo to