Podczas Konferencji w Jałcie, wśród oficjalnych członków delegacji przebywały tam trzy młode kobiety. Sarah, córka Winstona Churchilla; Anna, córka Franklina D. Roosevelta i Kathleen, córka ambasadora USA w Moskwie Averella Harrimana. Nie były tam na wycieczce, nie spełniały roli wyłącznie ceremonialnej, nie "zmiękczały wizerunku". Choć żadna z nich nie uczestniczyła bezpośrednio w obradach Wielkiej Trójki, ich rola była jednak zdecydowanie niepoślednia.
Bardzo interesująca książka będąca potrójną biografią trzech niezwykłych kobiet.
Z racji urodzenia zyskały szansę zaistnienia w świecie wielkiej polityki, wcześniej zabetonowanej przez mężczyzn i dla mężczyzn tak mocno, że tylko nieliczne władczynie miały prawo w niej uczestniczyć. I chociaż żadnej z bohaterek nie dano tam pełnych praw, jednak zdołały zaistnieć jako postacie istotne dla sprawnego przebiegu Konferencji.
Jałta była najważniejszym wydarzeniem w ich publicznej działalności, ale nie jedynym. Połączyła je i choć ani wcześniej, ani później nie były "najlepszymi przyjaciółkami", to ich losy (oraz ich rodzin) przeplatały się wielokrotnie, w sposób często zupełnie nieprzewidywalny.
"Córki Jałty" zaciekawiły mnie już samym tytułem. W końcu mamy tu mowę o kobietach w historii. Co prawda o konferencji jałtańskiej wiedziałam dotychczas jakieś ogólniki, to jednak tylko wzbudziło moją ciekawość. Autorka przybliżyła nam nie tylko samą konferencje, ale też jej uczestników. Skupiła się przed wszystkim na ojcach, którzy postanowili zabrać za spotkanie swoje córki. Świetnie opisała regulacje między ojcem a córką oraz przybliżyła charaktery owych kobiet. To była ciekawa lektura i w pewnym stopniu pouczająca. Polecam nie tylko fanom wątków historycznych.