-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik234
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Biblioteczka
2022-03-25
2021-05-30
„...Okolica była też przyjemna, ruchliwa: pobliska wytwórnia papierosów, zwana przez krakowian "cygarfabryką", rozsiewała wokół duszny aromat tytoniu i co tydzień, w sobotę, ożywiała okoliczne szynki i sklepiki. W dzień wypłaty, na długo przed otwarciem szerokiej, warownej, podobnej do wrót więzienia bramy fabryki, wystawały już na chodnikach matki z dziećmi, prostytutki, wierzyciele i handlarze sznurowadeł, lusterek i prezerwatyw, sklepikarze i dziewczęta pragnące pójść do kina, a potem na spacer – wszyscy czekali, aż syrena oznajmi koniec pracy, a z bramy zaczną wychodzić ludzie z pieniędzmi w kieszeniach...”
"...Przedstawicielstwo "Fotoemalii" na teren mało eksploatowany(...)zaopatrując nowożeńców w "trwałe pomniki tego wielkiego dnia", jak reklamował zdjęcia ślubne, wykonywane na lekko wypukłej płytce emalioanej blachy, na których para małżeńska, o różowych wyrazistych twarzach i czarnych ondulowanych włosach, uśmiechała się do siebie w aureoli uformowanej z czegoś puszystego, waty czy obłoków. Artykuł ten nie był tani, ale znajdował odbiorców; biedni, zaharowani ludzie czuli nieodpartą potrzebę przekazania dzieciom swojej utraconej młodości, pokazania im gładkiej, uśmiechniętej twarzy, jaką mieli lat temu dwadzieścia, zanim poryły ją głębokie bruzdy, a miał węglowy wżarł się głęboko w pory skóry..."
Filip Kornelowicz przenosi nas w lata 1933 - 1939 do Krakowa ulicy Dolnych Młynów, która była enklawą tytoniową...dzisiejsza enklawa restauracji, pubów i barów. Przed wojną mieściła się tam Państwowa Fabryka Cygar i Wyrobów Tytoniowych będąca jednym z filarów polskiej gospodarki okresu II RP.
Początkiem działalności polskiego przemysłu tytoniowego była fabryka wyrobów tytoniowych w Krakowie, która mieściła się przy ul. Dolnych Młynów.
Należała do Austriaków (C.K. Fabryka Tytoniu, Kaiserliche Koenigliche Tabakfabrik)i powstała w 1876 r. w celu zaopatrzenia w tytoń żołnierzy licznie obsadzających fortyfikacje Twierdzy Kraków.
Ogromne zainteresowanie i zapotrzebowanie na tytoń poza Krakowem powstają kolejne fabryki: tytoniu w Winnikach pod Lwowem i warszawskiej Ochocie oraz cygar w Zabłotowie w Małopolsce Wschodniej.
Spożycie wyrobów tytoniowych wzrosło i przekładało się na zwiększenie wpływów budżetowych. W 1925 r. na głowę przypadało średnio 598 gramów tytoniu, a pięć lat później już 692 gram.
Uruchomiono kolejne fabryki w Białymstoku, Bydgoszczy, Gronie, Kościanie, Kowlu, Łodzi, Monasterzyskach, Poznaniu, Radomiu, Starogardzie, Wilnie i Wodzisławiu. W 1928 r. Polski Monopol Tytoniowy stanowi produkcję wynoszącą rocznie ponad 10 milionów sztuk papierosów.
Tytułowa ulica Gołębia zachęca do poznania żródeł historycznych.
Ulica Gołębia jest jedną z najstarszych ulic Krakowa. Została wytyczona już w czasie wielkiej lokacji miasta w roku 1257. Obecnie biegnie jednym traktem od ulicy Brackiej do Krakowskich Plant - długość 265 metrów. Odchylenie i krzywizna jest znakiem historii, gdyż były to dwa samodzielne organizmy komunikacyjne. Odcinek od ulicy Wiślnej do murów miejskich był określany jako ulica Ostatnia, zaś fragment od Brackiej do Wiślnej jako bezimienny zaułek.
Kiedy po 1400 roku, z funduszy Jadwigi, król Jagiełło zaczął od nowa organizować instytucje akademickie, ulica Ostatnia weszła w skład tak zwanego kwartału uniwersyteckiego (ostatnia stała się Gołębią niższą, a ta bezimienna- Gołębią Wyższą. Scalone dwie Gołębie dopiero w 1881 roku, a historia pozostawiła swój ślad w postaci krzywizny oraz charakteru zabudowy. Na części skierowanej ku plantom dominuje zabudowa uniwersytecka, zaś od ulicy Brackiej kamienice czynszowe o mniejszej wartości estetycznej. W roku 1830, na Gołębiej zapłonęły, pierwsze na ziemiach polskich lampy gazowe. Karol Mohr prowadził eksperyment z użyciem gazu koksowniczego. Pomysł bardzo nowatorski i realizacją trzeba było czekać aż do roku 1857, kiedy to na stałe pojawiło się oświetlenie miejskie.
Spacerując dzisiejszą ulicą warto przyjrzeć się kamienicom, architekturze i detalom, i ich historii sięgającej XIX wieku i otwiera ją ówczesna własność hrabiostwa Ankwiczów, ich córki Henrietty, wieszcza Adama Mickiewicza i ich nieszczęśliwej miłości, która stała się przyczyną powstania dwóch wierszy: „Do mojego Cicerone” i „Do Henrietty” oraz widzenia Ewy w IV scenie, III części „Dziadów”.
Kolejni właściciele to Florian Straszewski, który był pomysłodawcą Plant...ale i sławnym organizatorem "obiadów" z partyjką kart, które przyprawiały biedną małżonkę o paplitacje serca, gdy zastanawiała się, ileż to osób może wpaść tym razem.
Następnym właścicielem był Karol Klonass Zręcki, współwłaściciela pierwszej na świecie kopalni ropy naftowej.
Dom nr 3 związany jest z kombatantem powstania listopadowego dr Józefem Placerem (1803- 1871). Całe życie spędził w Krakowie, gdzie ukończył medycynę i pracował jako chirurg i położnik w szpitalu świętego Łazarza.
Dom nr 4 zagościł rzemieślnika Roberta Jahoda - introligatora, który w sposób artystyczny nadał różnorakim drukom formę artystyczną.
Dom nr 7 to dawna bursa Ubogich.
Dom nr 11. Collegium Minus.
Dom nr 13. Collegium Physicum, zwane też Witkowskiego.
Dom nr 18 Na początku XVI wieku powstały tutaj dwie budowle: jedna drewniana, a druga murowana. Połączenie obu nastąpiło dopiero na początku XIX wieku, kiedy to wspominany Franciszek Bogucki, zakupił działki w drodze licytacji, tworząc przejazd do stajni i wozowni zajazdu znajdującego się obok. Zabudowa spłonęła w 1950 roku. Po tym zdarzeniu kamienicę wyremontowano, zachowując barokowy, XVII- wieczny, boniowany portal. W latach 20-tych XX wieku mieściła się tutaj ambasada Czechosłowacji.
Kończymy spacer przy numerach 22-24 Collegium Novum i Dąb Wolności. Drzewo zostało posadzone w 1919 roku w celu upamiętnienia odzyskania niepodległości.
Dwudziestolecie międzywojenne to szczególny czas dla Polski i Europy, nasz kraj po 123 latach wraca na mapę świata i Europy, ale to czas wielkich zmian. Rozwój i zmiany społeczno - ekonomiczno - polityczne, alter ego Filipowicza - Jan Borecki i Michał Jaroń zaczynają studia na UJ, okres studencki to czas organoleptyki i marzeń, i złudzeń, które pozostają gorzkim niesmakiem kontra 1933 rok, gdy Adolf Hitler zostaje kanclerzem Niemiec. Faszyzm i socjalizm rosną w siłę po przeciwnych stronach barykady. III Rzesza pod wodzą Hitlera zajęła w 1938 roku terytorium Czechosłowacji i Austrii. Był to jednak tylko początek brutalnych działań wojennych. W 1939 roku Hitler podpisał z Józefem Stalinem pakt...a dalej już wiemy, że 21 lat względnego pokoju skończyło się...
Warto sięgnąć po tę książkę, która była wydana w 1955 roku, to początek twórczości prozaika, który stał się mistrzem małych form, piękna polszczyzna i opisy, oddanie klimatu i perfekcyjna drobiazgowość, zwyczajna niezwyczajność, autobiograficzne wątki i namacalność autora, nieporadność i toporność w dialogach zatrzymana w czasoprzestrzeni ulicy Gołębiej, uchwycenie i zaobserwowanie zmian społeczno - polityczno - ekonomiczno - obyczajowych, zapachu tytoniu, monidła i zbliżającego się końca pewnego świata...porządek społeczny zachwieje się i nie wróci do poprzedniego stanu.
„...Okolica była też przyjemna, ruchliwa: pobliska wytwórnia papierosów, zwana przez krakowian "cygarfabryką", rozsiewała wokół duszny aromat tytoniu i co tydzień, w sobotę, ożywiała okoliczne szynki i sklepiki. W dzień wypłaty, na długo przed otwarciem szerokiej, warownej, podobnej do wrót więzienia bramy fabryki, wystawały już na chodnikach matki z dziećmi, prostytutki,...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-25
"...W tych dwóch godzinach chciałby powiedzieć żonie wszystko, co przemilczał przez długie lata małżeństwa z nią, odświeżyć uczucia, które wspólne troski zamieniły w nieprzyjaźń. Powrócić znów do tego miejsca, skąd, ciągle żyjąc ze sobą, zaczeli się niepostrzeżenie oddalać od siebie, tracąc się w końcu nawzajem zupełnie z oczu, jak gdyby szli obok dwiema łagodnie rozchodzącymi się drogami. On, zwycięski i wolny, może się jej teraz przyznać - bez obawy uszczerbku na honorze - do wszystkich momentów, w których współczuł z nią, do każdej chwili, kiedy gotów już był wrócić do niej - cena tej chwili była przecież tak niska, wystarczyło powiedzieć jej jedno z tych słów, które odejmują kobiecie połowę nieznośnego ciężaru obowiązków gniotących ją od rana do wieczora.(...) Powrócić do życia. Zdawało mu się, że dopiero wtedy, uniknąwszy śmierci, ujrzawszy i zrozumie cel i wartość życia. Być ocalonym nie oznacza tylko powrócić do tego, co mogło się utracić. To jakby zdobycie nowego życia, pomnożonego o to, co jeszcze w nim będzie można zdziałać i przeżyć..."
Trauma i przeżycia wojenne bardzo odbiły się na psychice Kornela Filipowicza i wciąż są obecne w twórczości prozaika.
Powieść wydana w 1950 roku przez wydawnictwo "Czytelnik". Główny bohater Stefan Bukowski z zawodu nauczyciel i działający w konspiracji okresu 1944 - 45.
"...W tych dwóch godzinach chciałby powiedzieć żonie wszystko, co przemilczał przez długie lata małżeństwa z nią, odświeżyć uczucia, które wspólne troski zamieniły w nieprzyjaźń. Powrócić znów do tego miejsca, skąd, ciągle żyjąc ze sobą, zaczeli się niepostrzeżenie oddalać od siebie, tracąc się w końcu nawzajem zupełnie z oczu, jak gdyby szli obok dwiema łagodnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-20
"...Dlaczego od pewnych ludzi żąda się więcej poświęcenia, wyrzeczeń i bohaterstwa niz od innych? (...) Dlaczego tak nierówno, niesprawiedliwie jest rozłożony na ludzi obowiązek reprezentowania człowieczeństwa?..."
Z 20 na 21 sierpnia 1968 roku wojska Układu Warszawskiego weszły do Czechosłowacji, żeby stłumić protesty. Kornel Filipowicz robił wtedy korektę wznowienia opowiadań i okazało się, że cenzura zakwestionowała opowiadanie "Krajobraz, który przeżył śmierć" – historię ocalonego Jonasza Sterna. „Boję się, Wisławo, że na długi czas zostaniemy zamknięci wewnątrz naszego bloku i odcięci od świata, nie mówiąc o tym, że zamkną nam także usta. (…) Powinniśmy, Wisławo, być bliżej siebie, byłoby nam lżej i na pewno weselej”. Na co Wisława odpowiada, że „najlepiej w życiu ma Twój kot, bo jest przy Tobie” (stąt tytuł tomu ich listów, wydanego w 2016 roku).
Wydany w 1986 roku zbiór zawiera trzydzieści cztery opowiadania.
Okładka została zaprojektowana przez Krzysztofa Skórczewskiego. Minimalistyczny obraz przedstawia przekrój społeczny okresu wojny - głowy więźniów, Żyda, dziecka i esesmana. Odpowiednie cieniowanie, wyrazistość, oczodoły, miny odzwierciedlają zniechęcenie, strach, pustkę, ból, stratę i traumę, analogicznie układa się z tytułem i treścią "Krajobrazu, który przeżył śmierć".
"Krajobraz, który przeżył śmierć" pozornie pozbawiony emocji opis cudownego ocalenia Jonasza Sterna, zaprzyjaźnionego z Filipowiczem i Jaremianką malarza z Grupy Krakowskiej, który w czasie likwidacji lwowskiego getta (w opowiadaniu nie pada jego nazwisko ani nazwa miejscowości) przeżył egzekucje, wydostał się nagi ze zbiorowej mogiły i dzięki pomocy nieznajomej wieśniaczki ocalał, oraz równie beznamiętnie opowiedziana historia jego żony, która raczej na skutek zaniechań niż złej woli nie ocalała, mimo że ukrywała się po aryjskiej stronie wśród przyjaciół.
Narracja beznamiętnie, bez emocji prowadzi nas i oplata kolczastym drutem, w tle pasiaki, kroki butów esesmanów i chodaków więźniów, traumatyczne obrazy wojny i okupacji, antysemityzm, rolę kata i ofiary, moralne wybory i czasy pogardy dla drugiego człowieka.
Mistrz obserwacji i podskórnego pulsowania, które dozuje nam w organoleptycznym wymiarze odczuwania każdego słowa i jego znaczenia.
"...Dlaczego od pewnych ludzi żąda się więcej poświęcenia, wyrzeczeń i bohaterstwa niz od innych? (...) Dlaczego tak nierówno, niesprawiedliwie jest rozłożony na ludzi obowiązek reprezentowania człowieczeństwa?..."
Z 20 na 21 sierpnia 1968 roku wojska Układu Warszawskiego weszły do Czechosłowacji, żeby stłumić protesty. Kornel Filipowicz robił wtedy korektę wznowienia...
2021-05-17
Zawartość zbioru pięć powieści wydany w 1973 roku
- "Romans prowincjonalny"
- "Jeniec i dziewczyna"
- "Mężczyzna jak dziecko"
- "Pamiętnik antybohatera"
- "Ogród pana Nietschke"
Mikropowieść o najprostszym tytule na świecie - "Romans prowincjonalny", wydana w 1960 roku i stanowił przykład doskonale skrojonej społeczności małego miasteczka, w którym aptekarz i ksiądz - kanonik mają większy autorytet niż władza ludowa, musi być pozorna moralność, panna z dobrego domu, stateczny inżynier w kontrze poeta Miłobrzeski, głupek miejsko-wiejski Turlej.
Polska lat 60.XX wieku, nieśpieszna akcja, rynek , dwa kursy PKS w ciągu dnia, dzień do dnia podobny, praca, lekcje z muzyki, stanie w kolejce za mięsem, chora matka i w tym przewidywalnym społeczeństwie ona, Elżbieta. Muzyka to katalizator pomiędzy innym światem, cywilizacją i podskórnym podnieceniem, to szyfr porozumienia. Wydarzeniem w uśpionym miasteczku jest wieczór autorski znanego poety. Elżbieta ze swoim statecznym narzeczonym wybiera się na czytanie poezji, to czas wyrwania z marazmu, to czas przeżycia przygody, to czas miłości, to czas realacji damsko - męskiej. Zderzenie Miłobrzeskiego z Elżbietą, to zderzenie dwóch światów, to zderzenie przesytu stolicą z nudą prowincji, to zderzenie mężczyzny i kobiety z innych rzeczywistości, które na czas fascynacji, powiewu inności i ucieczki od cywilizacji wielkiego świata / cywilizacji małego świata synchronizuje się natenczas. Gorzka pigułka staje się satyrą na dwa światy, których nie da się połączyć i po zabawieniu się trzeba wrócić do swojej roli i nadal ją grać.
Filipowicz pochylając się nad lokalnymi społecznościami pokazuje świat, który jest fundamentem wartości i stałości, zatrzymania w społeczności, w której ksiądz kanonik i aptekarzowa przychodzą na karty do wdowy..., panna Elżunia gra Bacha, bo jest konkretny itd...
Mistrz małej formy / mikropowieści Kornel Filipowicz w "Jeniecu i dziewczynie" porusza wątek miłosny pięknej Szwajcarki Ingi i polskiego plutonowego Macieja. W 1940 roku polscy żołnierze uczestniczący w kampanii francuskiej przedzierają się do Szwajcarii i tam zostają internowani.
Niezwykle subtelnie i misternie budowana fabuła opowieści. Neutralność Szwjcarii w czasie II wojny światowej stanowi tło z pięknem natury, górami, lasami i roślinnością, urzekająca zieleń stają się świadkiem historii niezauważalnej miłości. Ona i On spotykają się, fascynacja i ciekawość, kobieta i mężczyzna, pochodzą z innych światów, inne role mają przypisane. Niuanse stają się ozdobnikiem do odkrywania siebie w trakcie dwutygodniowej "ucieczki" z internowanej rzeczywistości do górskiego szałasu, zderzenie studentki ekonomii i internowanego żołnierza staje się polem minowym, na którym rodzi się uczucie, uczucie, które każda ze stron początkowo nie odbiera poważnie i godnie, każda ze stron szuka odskoczni i powiewu normalności. To, co początkowo wydaje się dobrą zabawą z czasem staje obecnością uczucia, poczucia bezpieczeństwa i sensualną namacalnością.
Statyczność, tkliwość i czułość, nić porozumienia którą autor zaszyfrował w słowach, wewnętrzna walka, przemyślenia, analiza, która zmusza czytelnika do wnikliwego skupienia i pochylenia się nad tą historią. Powolnie, nieśpiesznie delektujemy się tekstem i tą miłością, którą kruchość i fatalizm zabija.
Mistrz małej formy / mikropowieści Kornel Filipowicz przeżył okres wojny i nigdy nie uchylał od "czasu pogardy".
II wojna światowa to najbardziej ponury i nieludzki czas. Zbrodnia i pogarda dla drugiego człowieka przyniosła ponad 50 milionom ludziom śmierć, poranienie i tułaczkę. Symbolami ludobójstwa, więzień, zsyłek i wysiedleń stały się niemieckie obozy koncentracyjne i Katyń.
Koniec wojny nie przyniósł Polakom i innym narodom oczekiwanej wolności i na blisko pół wieku straciły suwerenność, a jej mieszkańcy doświadczali dalszych zbrodni i represji, musieli znosić narzucony im totalitarny system.
Zachodnia Europa przerażona okropnościami II wojny światowej nieustannie dąży do pojednania między narodami, opartego na prawdzie, pamięci tamtych strasznych zdarzeń i wzajemnym wybaczeniu win.
Powieść Kornela Filipowicza wydana w 1967 roku mistrza zwięzłych form nawet powieść zamknię w małym formacie.
„...Od dzieciństwa słyszałam z ust mojej mamy i ciotek na temat mężczyzn takie zdanie, że mężczyźni są jak dzieci, że chcieliby się całe życie bawić, że ma się z nimi tylko kłopot, pożytek z nich niewielki, a przyjemność wątpliwa...”
Przewrotny cytat jest kluczem do powieści z gatunku obyczajowo - psychologicznej w dwóch płaszczyznach czasowych. Czas teraźniejszy dotyczy szpitala, Krystyna czuwa przy mężu, który uległ wypadkowi, czas przeszły stanowi retrospekcję z pamiętnika Krystyny. Poznajemy życie bohaterki, etapy rozwoju dziecka - nastolatki - kobiety, jej najbliżesz otoczenie, relacje z innymi kobietami (matka, ciotka, siostra, sąsiadka) i powielanie stereotypów o mężczyznach. Życie Krystyny od dzieciństwa było zdominowane przez kobiety, świat mężczyzn jest marginalny, bierność ojca w życiu i wychowaniu, brak szacunku i dążenia do poprawy relacji, próby budowania związków, układanie sobie życia. Z perspektywy czasu bohaterka z goryczą, pozbawiona złudzeń i marzeń, stawia przed sobą wybory moralne.
Mikropowieść "Pamiętnik antybohatera" wydana w 1961 roku doskonale wpisuje się w XXI wiek, antybohater skrojony na współczesne czasy i czyny.
Temat antybohaterstwa, nonkonformizmu, hedonizmu, egoizmu i cynizmu nie przyczynił się do popularności Filipowicza, a nawet prozaikowi zarzucano niegodne czyny i postawy z autobiografii. Antybohater, kolaborant doskonale wpisał się w wojenną rzeczywistość, schemat działania podporządkowany zostaje przetrwaniu i przeżyciu, bez względu na ofiary i moralność. Gloryfikowany antybohater po 60 latach obrazuje jak znakomitym i świetnym interpretatorem rzeczywistości był Kornel Filipowicz, pozorna nicość, marazm podszyte są ładunkiem emocjonalnym. Poglądy, demoralizacja i wybory to przekleństwo XXI wieku i z bohatera tak łatwo stać się antybohaterem.
Dopełnieniem jest wiersz, który niczym karabin maszynowy uderza serią w nas...i aktualnością, wolność, wojna i reżim nie jest dana na zawsze, o wszystko trzeba walczyć...
"...W państwie totalitarnym
Wolność
Nie będzie nam odebrana
Nagle
Z dnia na dzień
Z wtorku na środę
Będą nam jej skąpić powoli
Zabierać po kawałku..."
Wstrząsające jest opowiadanie "Egzekucja w ZOO" pomimo pozornego spokoju i chłodu uderza w nas nieuchronna dekapitacja, warto zobaczyć film pod tym samym tytułem z 1975 roku, w rolach głównych Marek Bargiełowski i Mieczysław Milecki.
Pan Nietschke jest starszym, samotnie mieszkającym mężczyzną, weteranem II wojny światowej. Spokojny, ustabilizowany żywot w otoczeniu tytułowego ogrodu stanowi spełnienie i oczyszczenie. Sielankę pięknej scenerii i oczekiwania na rodzinny jubileusz przerywa zabicie kosa, ptak w ekosystemie pełni ważna i pożyteczną rolę. Próba wyjaśnienia i ukarania winowajcy jest wstępem do analizy zbrodni i kary, odwoływanie się do poczucia moralności. Aż do chwili gdy zostaje oskarżony o zbrodnie wojenne popełnione w obozie koncentracyjnym Lange Weise. Mikropowieść napisana w 1965 roku porusza problem nierozliczonych zbrodni II wojny światowej i nazistów, którzy znaleźli swoją przystań i "na emeryturze" żyją. Mamy tu przykład ludzi, którzy "ścigali" i tych , którzy stają się "ścigani", odwieczna walka tocząca się w ludzkim wnętrzu, nieuchronne starcie sił dobra i zła.
Zawartość zbioru pięć powieści wydany w 1973 roku
- "Romans prowincjonalny"
- "Jeniec i dziewczyna"
- "Mężczyzna jak dziecko"
- "Pamiętnik antybohatera"
- "Ogród pana Nietschke"
Mikropowieść o najprostszym tytule na świecie - "Romans prowincjonalny", wydana w 1960 roku i stanowił przykład doskonale skrojonej społeczności małego miasteczka, w którym aptekarz i ksiądz -...
2021-05-18
Powieść Kornela Filipowicza wydana w 1967 roku mistrza zwięzłych form nawet powieść zamknię w małym formacie.
„...Od dzieciństwa słyszałam z ust mojej mamy i ciotek na temat mężczyzn takie zdanie, że mężczyźni są jak dzieci, że chcieliby się całe życie bawić, że ma się z nimi tylko kłopot, pożytek z nich niewielki, a przyjemność wątpliwa...”
Przewrotny cytat jest kluczem do powieści z gatunku obyczajowo - psychologicznej w dwóch płaszczyznach czasowych. Czas teraźniejszy dotyczy szpitala, Krystyna czuwa przy mężu, który uległ wypadkowi, czas przeszły stanowi retrospekcję z pamiętnika Krystyny. Poznajemy życie bohaterki, etapy rozwoju dziecka - nastolatki - kobiety, jej najbliżesz otoczenie, relacje z innymi kobietami (matka, ciotka, siostra, sąsiadka) i powielanie stereotypów o mężczyznach. Życie Krystyny od dzieciństwa było zdominowane przez kobiety, świat mężczyzn jest marginalny, bierność ojca w życiu i wychowaniu, brak szacunku i dążenia do poprawy relacji, próby budowania związków, układanie sobie życia. Z perspektywy czasu bohaterka z goryczą, pozbawiona złudzeń i marzeń, stawia przed sobą wybory moralne.
Powieść Kornela Filipowicza wydana w 1967 roku mistrza zwięzłych form nawet powieść zamknię w małym formacie.
„...Od dzieciństwa słyszałam z ust mojej mamy i ciotek na temat mężczyzn takie zdanie, że mężczyźni są jak dzieci, że chcieliby się całe życie bawić, że ma się z nimi tylko kłopot, pożytek z nich niewielki, a przyjemność wątpliwa...”
Przewrotny cytat jest kluczem...
2021-05-17
2021-05-16
"...Są ludzie, którzy całe życie o czymś myślą, na coś czekają, czegoś się spodziewają...Coś sobie ubzdurają...A życie potem całkiem się inaczej układa..."
Cytat pochodzi z opowiadania "Trzy kobiety z obozu" i nadaje pewien ciąg wydarzeniom, które miały miejsce po kwietniu 1945 roku w Meklemburgii. Trzy kobiety, w szczególnym wieku dla rozwoju i dojarzałości, i doświadczenia przez życie, Helena około pięćdziesiąt lat, Maria dwadzieścia siedem oraz osiemnastoletnia Celina. Okres wojny i okupacji scalił trzy życia trzech kobiet, obozową celę zamienią na maleńki pokój. Kameralna opowieść obozowych kobiet w nowej rzeczywistości nie pozostaje pozbawiona drutu kolczastego i nieufności. W każdej z bohaterek tkwi zadra i przekreślone nadzieje i ambicje, każda straciła kogoś lub coś, nieodwrócimy czasu rzeczywistości, nie zbudujemy nowej warstwy egzystencjalnej, wciąż wraca nie zamknięta przeszłość i nie przepracowane emocje. Kameralność, klaustrofobiczność, ciężka i duszna atmosfera zaczyna wnikać w każdą z historii kobiet, każda chce wyswobodzić się z odrętwienia, chce uciec w nowe życie. Obozowee połączenie trzech kobiet weryfikuje nowy ustrój i obalają złudzenia, oddalając i przecinając więzi.
Polecam zobaczyć powstały w 1959 roku na podstawie opowiadania film "Trzy kobiety", w reżyserii Stanisława Różewicza, nad scenariuszem pracował sam autor z Tadeuszem Różewiczem. Główn role powierzono Zofii Małynicz, Elżbiecie Święcickiej oraz młodziutkiej Annie Ciepielewskiej. Kameralne i psychologiczne studium kobiet, które wojna doświadczyła i ze złudzeń odarła i rozdzieliła. Minimalizm środków wyrazu, obraz drutów kolczastych i pasiaków, które okręcają umysł kobiet, kontrą staje powojenna rzeczywistość od której uciekają ludzie, zabawa, relacje międzyludzkie, infantylność i poluzowanie obyczajów. Kadrowanie Andrzeja Ancuta doskonale oddaje intymność i bliskość bohaterek, wchodzimy i obcujemy w środku obrazu, życia kobiet.
Filipowicz sam przeszedł przez obozy w Gross Rosen i Oranienburg.
Niezwykle ciekawe jest opowiadanie "Ucieczka do Nowej Huty"
Nie mogłam sobie darować "Poematu dla dorosłych" Adama Ważyka z 1955 roku, który stanowi kwintesencję dla propagandy socrealizmu stalinowskiego, miasta - ideału, myśli technologicznej i dobrobytu, ówczesnej ubranistyki;
"Ze wsi, z miasteczek wagonami jadą
zbudować hutę, wyczarować miasto,
wykopać z ziemi nowe Eldorado,
armią pionierską, zbieraną hałastrą
tłoczą się w szopach, barakach, hotelach,
człapią i gwiżdżą w błotnistych ulicach:
wielka migracja, skudlona ambicja,
na szyi sznurek - krzyżyk z Częstochowy,
trzy piętra wyzwisk, jasieczek puchowy,
maciora wódki i ambit na dziewki,
dusza nieufna, spod miedzy wyrwana,
wpół rozbudzona i wpół obłąkana,
milcząca w słowach, śpiewająca śpiewki,
wypchnięta nagle z mroków średniowiecza
masa wędrowna, Polska nieczłowiecza
wyjąca z nudy w grudniowe wieczory...
W koszach od śmieci na zwieszonym sznurze
chłopcy latają kotami po murze,
żeńskie hotele, te świeckie klasztory,
trzeszczą od tarła, a potem grafinie
miotu pozbędą się - Wisła tu płynie.
Wielka migracja przemysł budująca,
nie znana Polsce, ale znana dziejom,
karmiona pustką wielkich słów, żyjąca
dziko, z dnia na dzień i wbrew kaznodziejom -
w węglowym czadzie, w powolnej męczarni,
z niej się wytapia robotnicza klasa.
Dużo odpadków. A na razie kasza"
Wszystko się zaczeło w 1949 roku od rozpisania konkursu na budowa ogromnej huty, zapewniającej stal dla całego krajowego przemysłu, była jedną z kluczowych inwestycji Planu 6-letniego – stalinowskiego projektu „skoku” gospodarczego i społecznego.
Decyzja dlaczego Kraków była podyktowana niezadawalającym referendum dla władz, inteligencko - konserwatywnego i katolickiego miasta, pobudki czysto polityczne.
Nowa Huta jest najmłodszą XVIII dzielnicą Krakowa, włączona w granice miasta Krakowa dopiero w roku 1951. Stanowi tereny dawnych podkrakowskich wsi: Mogiła, Czyżyny, Pleszów, Bieńczyce, Krzesławice, Mistrzejowice i Branice. Decyzję o jej budowie jako kombinatu metalurgicznego i przylegającego do niego socjalistycznego miasta dla pracowników i robotników huty stali podjęto w 1949 r.
Nowa Huta miała być przeciwieństwem inteligenckiego, konserwatywnego Krakowa określanego w czasach PRL-u „chorym miastem”, w którym komunistom nie udało się zmienić struktury społecznej. Miała pogrzebać katolickie i antysocjalistyczne poglądy Krakowian. Miała też stać się miastem idealnym i wizytówką Polski na świecie. Nadano jej czytelny plan urbanistyczny i zbudowano w iście socrealistycznym stylu opartym na renesansowej architekturze pomieszanej z amerykańską koncepcją i prolekariackiego wymiaru.
Wszystkie drogi prowadzą do tramwaju...aby dostać się kiedyś na Nową Hutę z Krakowa, to tylko tramwajem.
Dzisiaj to owiane złą sławą i barbarzyńsko - huligańskie miejsce stało się dzięki mieszkańcom i nowym czasom przyjaznym i chętnie przez turystów odwiedzanym - peereelowskim duchem dawnych czasów, to tu "Człowiek z marmuru" Andrzeja Wajdy opowiadającego o Mateuszu Birkucie (postać inspirowana słynnym murarzem Piotrem Ożanowskim, który budował "idealne miasto"), zapomnianym stalinowskim przodowniku pracy i bohaterze budowy Nowej Huty.
Warto wracając do tematu Nowej Huty wspomnieć o wieloletniej towarzyszce życia prozaika, noblistce Wisławie Szymborskie, która wierszem uraczyła Nową Hutę.
Stefan, bohater opowiadania i zarazem budowniczy "idealnego miasta" zachwyca się pracą na żelaznej konstrukcji huty i podziwia dzieło:
"...Żelazo jest mocne, a robota jest wesoła; jak sobie chwilę odpocznę, zapalę papierosa i popatrzę z góry – to widzę całą Hutę jak na dłoni; wykopy, fundamenty, ulice i drogi; ludzie są tacy mali i tak się ruszają jak mrówki. Widzę ciągniki, buldożery i samochody, jak ciągną jeden za drugim, powoli tam od was, z bazy materiałowej – a wracają lekko i tak się śpieszą, aż się za nimi kurzy. Widać pociąg, jedzie z Krakowa i – nie uwierzyłabyś – nawet lasy za Wisłą. Nie, teraz już bym się nie pomieniał z nikim na inną robotę!..."
Mistrz zwięzłej formy doskonale portretował, niczym kronikarz historię naszego kraju, obserwator społeczno - politycznych zależności, kwintesencji ustroju socrealizmu, obnażenia ludzkich przywar i piewców "chorągiewek".
Polecam mistrza.
"...Są ludzie, którzy całe życie o czymś myślą, na coś czekają, czegoś się spodziewają...Coś sobie ubzdurają...A życie potem całkiem się inaczej układa..."
Cytat pochodzi z opowiadania "Trzy kobiety z obozu" i nadaje pewien ciąg wydarzeniom, które miały miejsce po kwietniu 1945 roku w Meklemburgii. Trzy kobiety, w szczególnym wieku dla rozwoju i dojarzałości, i...
2021-05-15
Książka wydana w 1980 roku z doskonałą ilustracją autorstwa Jacka Palucha, na białym tle (ząb czasu naznaczył okładkę odcieniami szarawo - żółtawymi)miedziana, posągowa głowa z typem urody androgynicznej, twarz przedzielona klamrą czasu rozdzielająca część twarzy, z mocnym akcentem prawostronnego cieniowania i wyżłobionymi rysami egzystencjalnych doświadczeń.
Klasycyzm z surrealizmem mistrza zwięzłej formy nowelkami przenosi nas w XIX wieczną literaturę. Fabuła i oś narracji bardzo statyczna, zatrzymana w czasoprzestrzeni, nieśpiesznie, niemlże leniwie delektujemy się barwnością, bogactwem językowym. Tytuł staje się klamrą scalającą dziewięć opowiadań, które utrzymane w scenerii snu i jawy, odrealnienia, magicznego realizmu z kontrą brutalnej rzeczywistości. Zamknięte w formikarium (miniaturowe insektarium obrazuje przekrój społeczno-polityczno-ekonomiczno-socjologiczny-obyczajowy), które staje się podróżą do meandrów umysłu prozaika. W labiryncie wspomnień spotkamy się z dziecięcym / młodzieńczym czasem, zweryfikujemy obraz wyobrażeń z faktografią, zatrzymamy się i zatęsknimy za imaginacją, fantasmagorią, organoleptyką doznań odległego czasu i miejsca.
Kornel Filipowicz im starszy tym lepszy, nie sposób nudzić się, wciąż można odkrywać świat na nowo i wciąż dostrzegać stare - nowe zjawiska zmieniającej się globalnej wioski. Uniwersalność, ponadczasowość i warszatowo - językowo doskonały.
Książka wydana w 1980 roku z doskonałą ilustracją autorstwa Jacka Palucha, na białym tle (ząb czasu naznaczył okładkę odcieniami szarawo - żółtawymi)miedziana, posągowa głowa z typem urody androgynicznej, twarz przedzielona klamrą czasu rozdzielająca część twarzy, z mocnym akcentem prawostronnego cieniowania i wyżłobionymi rysami egzystencjalnych doświadczeń.
Klasycyzm z...
2021-05-10
„...Dokuczliwe dźwięki, które wydaje miasto, ucichły zupełnie, jakby zamknięto szczelnie wszystkie okna wychodzące na tamten obcy świat. Murder odczekał jeszcze chwilę, potem ruszył w głąb świata swojego. Idzie, porusza się bezszelestnie. Podnosi lewą łapę, aby przekroczyć gałązkę leżącą w poprzek jego drogi, gałązkę, która gdyby jej dotknął, wydałaby niepotrzebny głos. Potem przekracza lewą tylną łapą tę gałązkę, nie poruszywszy jej, nie oglądając się poza siebie, doprawdy, jakby miał oko w tej łapie. Oczywiście, łapą nie można widzieć, ale cóż z tego, że nie można wiedzieć? Kot Murder wykonuje tylną łapą taki właśnie ruch, jaki jest potrzebny, aby gałązki nie trącić – i basta. Bo kot Murder w każdym swoim ruchu – stąpnięciu, zatrzymaniu się, skręcie, skoku – musi być absolutnie doskonały. Świat Murdera w swojej stałości i niezmienności, którą Murder tak ceni, jest jednak bardzo różnorodny, tak różnorodny, że wydaje się ciągle zmieniać. Aby istnieć w tym świecie, Murder musi być miękki, giętki, jego ruchy muszą być płynne, nie mogą się nigdy powtarzać. Każdy ruch musi być inny, ale każdy precyzyjny. Ciało Murdera nie może być twarde i kanciaste jak krawędź betonowych schodów, jak futryna okna, jak żelazna poręcz. Murder nie został zrobiony przez człowieka, wystrugany z drzewa ani wykuty z kamienia. Na ziemi i pod niebem, wśród roślin i zwierząt Murder jest częścią całego świata (a może i wszechświata?), tylko bardziej zagęszczoną, samoistną i ogromnie samodzielną, i to jest właśnie egzystencja Murdera. Ale czy kocur Murder wie coś o tym? Murder nie musi nic wiedzieć, bo on jest właśnie tym życiem, tą egzystencją. Wystarczy jeśli, jak to już powiedziałem, zachowa poczucie, że nie jest nikim ani niczym, tylko sobą...”
"Najlepiej w życiu ma Twój Kot, bo jest przy Tobie" – napisała z Zakopanego przyszła noblistka Wisława Szymborska do Kornela Filipowicza.
Szymborska napisała całą serię absurdalnych dwuwierszy o kotach. "Przyszła Kizia zjadła śledzia/ i spytała się o Fredzia", "Przyszła Kizia zjadła klenia/ i w tygrysa się zamienia", "Przyszła Kizia zjadła szprota/ i udaje superkota".
Ważne i istotne miejsce zajmował kot, koty w życiu prozaika, zwłaszcza kotki...a kobiety musiały mieć się na baczności, bo kotki chętnie drapały po nogach z pończochami...i mogły chodzić po biurku pomiędzy rękopisami, dokumentami...
Mistrz zwięzłej formy porusza sprawy ważne dla prostego człowieka. Poruszające miniatury filozoficzno - autobiograficzne dotyczące prawdy i egzystencji, naznaczonej traumą wojny i okupacji, pięknem natury dokąd prowadzi oniryzm i surrealizm, jednostka ludzka w konflikcie z samym sobą i globalną wioską, niezrozumienie i poszukiwanie, moralne rozważania i wybory, przeciwwagą staje się poczucie humoru.
Uniwersalizm, aktualność tekstów, piękna polszczyzna, warsztat i to, co tylko potrafi uchwycić Kornel Filipowicz, to pozornie chłodne bez emocji teksty, które pulsują i krążą podskórnie...
„...Dokuczliwe dźwięki, które wydaje miasto, ucichły zupełnie, jakby zamknięto szczelnie wszystkie okna wychodzące na tamten obcy świat. Murder odczekał jeszcze chwilę, potem ruszył w głąb świata swojego. Idzie, porusza się bezszelestnie. Podnosi lewą łapę, aby przekroczyć gałązkę leżącą w poprzek jego drogi, gałązkę, która gdyby jej dotknął, wydałaby niepotrzebny głos....
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-05
"...Tak więc dzięki sekatorowi i fasoli dzień zaczął powoli nabierać sensu. Otaczające mnie rzeczy, na które teraz patrzyłem, miały swoją wartość i własne życie, rozpoczął się między nimi ruch, przedmioty łączyły się z sobą tworząc związki, których przedtem nie było.Na przykład jedno spojrzenie na bibliotekę uprzytomniło mi, że kilka książek czeka już od dawna na to, aby je wynieść do antykwariatu i sprzedać. Te książki zdawały się teraz mówić: nie sprawiamy ci przyjemności, więc pozwól, że zmienimy właściciela, kupisz sobie inne, takie, które będą ci się podobały! Moje zainteresowanie się tymi książkami (których rzeczywiście nie lubiłem) było więc negatywne - ale bardzo mocne. Dążenie do pozbycia się czegoś może być przecież równie silne, jak pragnienie posiadania. Zamiar pozbycia się tych książek połączył się niebawem z pragnieniem posiadania innych i z planowaną od dawna rozbudową biblioteki. Zająłem się więc szukaniem metra składanego i w trakcie tego odkryłem kilka drobiazgów, o których wiedziałem wprawdzie, że są, ale ich istnienie jeszcze parę godzin temu byłoby mi się wydawało zupełnie bez znaczenia. Teraz, raptem, przedmioty te nabrały sensu i wartości, ich istnienie zaczeło się łączyć z innymi rzeczami - a nawet ludźmi. Przy okazji szukania metra znalazłem więc stary scyzoryk, z jednym ostrzem złamanym i odpryśniętą okładziną, i ten scyzoryk natychmiast wypuścił z siebie nić i połączył się z czółenkiem do maszyny, a maszyna skojarzyła się z pewną starą kobietą, mieszkającą na drugim końcu miasta, którą miałem pół roku temu odwiedzić. Gumowe zelówki, bibułka do papierosów, gwoździe, listy sprzed trzech lat, kółka do firanek - te tak odległe od siebie rzeczy były w jakiś sposób ze sobą spokrewnione i spowinowacone z wieloma dalszymi przedmiotami i osobami. Mój świat - taki mały i prymitywny jeszcze kilka godzin temu - rósł i komplikował się, jego części mnożyły się , wypuszczały rozłogi, pączkowały, dzieliły się. Powstawały nowe rzeczy i nowe związki.
Z niemałym trudem udało mi się wyplątać z tej sieci, powrócić do metra składanego i zrobić z niego użytek..."
Mistrz krótkiej formy rozpościera przed nami świat wojenny. Zawierucha wojenna otoczona drutem kolczastym, śmiercią, ale i człowieczy los zatrzyma się w ogrodzie, w bibliotece, ale i w tle w róznych językach usłyszymy piosenkę:
"...czekam cię, czekam w dzień, czekam w noc, czekam w chwili tej...
...j'attendrai la nuit et le jour, j'attendrai toujour...
...komm zu mir, ich warte auf dich, denn du bist fur mich..."
Miasto po którym się poruszamy wciąż słyszy stukot butów wojskowych i chodaków ale i pachnie karmelkami i syntetyczną benzyną, duże szyldy reklamowe, i tylko nikt nie zwraca na żołnierzy i więźniów uwagi w tym mieście, niewidzialność, niesłyszalność i nieobecność naznacza te czasy.
Gdy dochodzi do "Egzekucji w ZOO" wstrząsa mną to opowiadanie pomimo pozornego spokoju i chłodu uderza w nas nieuchronna dekapitacja, warto zobaczyć film pod tym samym tytułem z 1975 roku, w rolach głównych Marek Bargiełowski i Mieczysław Milecki.
I odwieczne pytanie ; Co jest w Człowieku ? Prozaik podejmuje próbę wnikliwej analizy natury ludzkiej i mrocznych meandrów umysłu i duszy...
"...Tak więc dzięki sekatorowi i fasoli dzień zaczął powoli nabierać sensu. Otaczające mnie rzeczy, na które teraz patrzyłem, miały swoją wartość i własne życie, rozpoczął się między nimi ruch, przedmioty łączyły się z sobą tworząc związki, których przedtem nie było.Na przykład jedno spojrzenie na bibliotekę uprzytomniło mi, że kilka książek czeka już od dawna na to, aby je...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-08
„Dlaczego od pewnych ludzi żąda się więcej poświęcenia, wyrzeczeń i bohaterstwa niz od innych? (…) Dlaczego tak nierówno, niesprawiedliwie jest rozłożony na ludzi obowiązek reprezentowania człowieczeństwa?“
„Różne paskudne rzeczy w historii zaczynały się od bicia Żydów.“
Debiut przyszłego mistrza zwięzłej formy przypadł na rok 1943, wydane zostało dziesięć egzemplarzy tomiku wierszy "Mijani", ilustracje stworzyła i wykonała Maria Jarema, żona pisarza.
Natomiast debiut prozatorski nastąpił w 1947 roku od poruszenia wciąż aktualnego i bolesnego tematu, jakim była wojna. W 1948 roku otrzymał Kornel Filipowicz Nagrodę Literacką miasta Krakowa za swój debiut.
W kampanii wrześniowej aktywny udział pisarz brał, po ucieczce z niewoli zaangażował się w działalność konspiracyjną. Po aresztowaniu był więźniem obozów koncentracyjnych Groß-Rosen i Sachsenhausen, praca w kamieniołomie.
Prozę polską w okupowanym kraju reprezentowali tacy twórcy jak Jerzy Andrzejewski, Zofia Kossak-Szczucka, Kazimierz Wyka, Maria Kann, Kazimierz Brandys, Stanisław Dygat, Antoni Gołubiew i Zofia Nałkowska. Wielu pisarzy napisało pamiętniki lub prace wspomnieniowe dotyczące przeżyć wojennych.
Autentyzm realiów i aktualność tematu ówcześnie, który wciąż poruszał ludzi, którzy nie otrząsneli się z tragedii, wciąż wielu wracało do Nowej Polski i nowej rzeczywistości, nakreślonej socrealizmem i podziałami społecznymi. Narracja chronologicznie ułożonych opowiadań staje się osią łącząca postać alter ego Filipowicz z fabułą, poprzez przeżycia wojenne.
Autor stawia bardzo ważne pytanie dotyczące człowieczeństwa i heroizmu.
Nieludzkie czasy i pragnienie przeżycia, stanowiły najwyższą wartość, filozoficzne przesłanki egzystencjalistów, moralne rozważania, degradacja i degrengolada jednostki ludzkie w obliczu zagrożenia i chęci przeżycia.
Czytając dzisiaj ten debiutancki zbiór opowiadań, który został bardzo wyważony, oszczędny w emocje, ale jakże realistycznie sportretowany i nie odbiega od wielkich dokumentów - reportaży m.in; Zofii Nałkowskiej, Tadeusza Borowskiego czy Gustawa Herlinga - Grudzińskiego.
Nie zdewaluował się “obowiązek reprezentowania człowieczeństwa” bez względu na czasy i okoliczności, kręgosłup moralny wpisany jest w genotyp człowieka, choć ulega przekrzywieniu lub przetrąceniu.
„Dlaczego od pewnych ludzi żąda się więcej poświęcenia, wyrzeczeń i bohaterstwa niz od innych? (…) Dlaczego tak nierówno, niesprawiedliwie jest rozłożony na ludzi obowiązek reprezentowania człowieczeństwa?“
„Różne paskudne rzeczy w historii zaczynały się od bicia Żydów.“
Debiut przyszłego mistrza zwięzłej formy przypadł na rok 1943, wydane zostało dziesięć egzemplarzy...
2021-05-09
"... Gdybym był wierzącym, tobym układał modlitwy, których nie ma w książkach do nabożeństwa. Brakuje na przykład modlitwy za opuszczających kraj nie z własnej woli. Koniecznie trzeba by też wymyślić inne, nietypowe modlitwy: za ludzkie sprawy i czyny, które pozostały z powodu swej niejasności nierozstrzygnięte, a może samemu nawet Panu Bogu nieznane. (...) modlitwy za odczucia subiektywne, za prawo do omyłek i błędów, za prawo do własnego, zupełnie własnego, niechby nawet głupiego zdania..."
Mistrz zwięzłej formy w tym zbiorze opowiadań zawarł kwintesencję swojej twórczości. Dwadzieścia pięć miniaturowych perełek niezwykle - zwykłych poruszy i zatrzęsie poukładanym - niepoukładanym światem, etosem moralnym i bólem egzystencjalnym, otrzemy się o rzeczywistość obozową, filozoficzną odbędziemy rozmowę na schodach, dużej ryby oczekiwać będziemy, a zawodem miłosnym i utratą kobiety - życia niezauważymy, przemkniemy pomiedzy meandrami duszy, a w zakamarkach ludzkiego umysłu zrodzi się pragnienie i marzenie, a dekadencja połączy młodość z przemijaniem, kruchość życia i umieranie, a gdy spotkamy zwykłego człowieka, to chaos i bodźce zewnętrzne zagłuszą dźwięki natury i duszy. Któż inny mógłby tak pochylić się nad prostym człowiekiem i jego lokalną prowincją, i opisać jej walory i mankamenty w tak artystyczno - literacki sposób, takie rzeczy tylko u Filipowicza...z przymrużeniem oka.
"... Gdybym był wierzącym, tobym układał modlitwy, których nie ma w książkach do nabożeństwa. Brakuje na przykład modlitwy za opuszczających kraj nie z własnej woli. Koniecznie trzeba by też wymyślić inne, nietypowe modlitwy: za ludzkie sprawy i czyny, które pozostały z powodu swej niejasności nierozstrzygnięte, a może samemu nawet Panu Bogu nieznane. (...) modlitwy za...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-07
Profile moich przyjaciół:
Klementyna
Ernest
Wiktor
Ryszard
Władysław
Henryk
Czesław
Ludwik
Bazyli
Kali
Mistrz zwięzłej formy w wydanych opowiadaniach z 1954 roku "Profile moich przyjaciół" w intymnym i kameralnym obrazie zawarł historię swoich przyjaciół. Sportretowana fizjonomia i cechy charakteru ( psychika, rys, sposób bycia, świadomość, temperament, umysł, usposobienie, wnętrze, nastrój, sposób mówienia, ton, wyraz, sposób ubierania się , styl, wykształcenie, profesja, zainteresowania, pasja ), dogłębne analizowanie werbalno - niewerbalnego zachowania, przenikanie w umysł i jego zakamarki.
Prozaik przenosi nas w okres przedwojenno - powojenny na Śląsk Cieszyński składając hołd ludziom, których mógł nazywać przyjaciółmi, ale porusza kwestię przyjaźni, niezwykłej więzi, która połączyła na dobre i złe kilka osób, bez względu na różnice społeczno - polityczno - ekonomiczno - socjologiczne, odkrywa oblicze człowieka i jego egzystencję z posznowaniem jednostki, lojalnością, odwagą i prawdą.
Koegzystencja z natury ludzkiej z przyrodą, pasje wędkarskie czy spływy kajakowe, wycieczki po lesie stanowiły odskocznię i niszę na socrealistyczną rzeczywistość, ucieczkę od propagandy i stłamszenia.
Prozaik subtelnie, tkliwie, malarsko, lirycznie i poetycko naznaczył profile swoich przyjaciół, wysuwa wskazówki, drobne sugestie, niedopowiedzenia dla czytelnika z budowaniem własnego obrazu. Opowiadania otwiera "Klementyna", kobieta - artystka, która zgineła w czasie powstania. Nostalgia i dekadencja przeplata się z filozoficznymi przemyśleniami, że po śmierci zamykamy rozdział i nic więcej nie możemy napisać, a wszystkie rozważania pozostają w kwestii gdybania i przypuszczań, artysta odchodzi, ale jego dzieła pozostają i zaczynają żyć swoim życiem, ale i nadają życie pośmiertne artyście.
Okładka książki utrzymana jest w prostocie, zarysowane fragmenty twarzy w posągu płaskorzeźby, którą obracamy wraz z kolejnym przeczytanym opowiadaniem.
Profile moich przyjaciół:
Klementyna
Ernest
Wiktor
Ryszard
Władysław
Henryk
Czesław
Ludwik
Bazyli
Kali
Mistrz zwięzłej formy w wydanych opowiadaniach z 1954 roku "Profile moich przyjaciół" w intymnym i kameralnym obrazie zawarł historię swoich przyjaciół. Sportretowana fizjonomia i cechy charakteru ( psychika, rys, sposób bycia, świadomość, temperament, umysł,...
2021-05-06
2021-05-06
Opowiadanie "Gdy przychodzi silniejszy" wydane w 1974 roku stanowią kwintesencję PRL-u lat 70.XX wieku. Niezwykle realistyczny opis rzeczywistości "epoki Gierka".
Ponura egzystencja socjalistyczna zmienia się w konsumpcyjny koloryt taki jak np. pesi cola, paszport, w sklepach większy wybór towarów, talon na samochód, mieszkania rosły jak grzyby po deszczu...wszystko dzięki zaciągniętym przez władze kredytom, które ostatecznie okazały się gwoździem do trumny Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.
Świat Kornela Filipowicza otwiera przed nami nostalgiczny i dekadencki zmierzch instytucji i człowieczeństwa zamkniętego w tradycji, obyczajności i ludzkiej uczciwości.
Czasoprzestrzeń otworzy drzwi atelier fotograficznego, które iluzorycznie i filozoficznie przemieni egzystencję i poszukiwanie własnej tożsamości. Spotkanie z Panem X to dogłębna analiza subiektywnych odczuć, lęki i obawy, które rządzą naszą podświadomością, kreowanie rzeczywistości przez pryzmat własnych doznań ale i doświadczeń, zmierzenie się z własnymi demonami, ale i mroczną naturą i zakamarkami ludzkiego umysłu, który może być odbiciem w krzywym zwierciadle.
"Tajemnica chochli" obrazuje tradycję rodzinną z priorytetami i wartościami, gdy przychodzi przysłowiowa "czarna godzina", czas się zmierzyć z pytaniem odwiecznym "być czy mieć?", ale i uczciwością, która dla dobra i świętego spokoju dokonuje świętokradztwa na rodowej pamiątce.
"Mój przyjaciel korzenioplastyk" to niezwykła historia inżyniera Łady, który korzeniom nadaje nowy kształt, tworzy własną sztukę. Nowatorstwo a jednocześnie powrót do najprymitywniejszych form sztuki ludzi pierwotnych, wizjonerstwo utożsamia z zagospodarowaniem własnej niszy czy przestrzeni kreatywności i warsztatu.
Prawo do tworzenia poza standartowymi nurtami sztuki pokazuje przebicie uzurpatorskiego gruntu "profesjonalnych artystów" z "nieprofesjonalnymi artystami".
Mistrz krótkich form z niezwykłą wirtuozerią odtworzył PRL-u świat, drobiazgowość, pedanteria, uchwycenie warstwy społeczno - polityczno - ekonomiczno - obyczajowej, podparte doskonałym warsztatem, językiem i stylem.
Opowiadanie "Gdy przychodzi silniejszy" wydane w 1974 roku stanowią kwintesencję PRL-u lat 70.XX wieku. Niezwykle realistyczny opis rzeczywistości "epoki Gierka".
Ponura egzystencja socjalistyczna zmienia się w konsumpcyjny koloryt taki jak np. pesi cola, paszport, w sklepach większy wybór towarów, talon na samochód, mieszkania rosły jak grzyby po deszczu...wszystko dzięki...
2021-05-05
,,Gdy inni szukają źródeł metafizyki, Filipowicz ugania się za biomaterią. Nie tylko po to, by ją zawłaszczyć, ale również by poczuć jej bliskość, (od)zyskując poczucie sensu"
"(...) co chwila jakieś zdanie, jakiś opis sprawiał, że coś poruszało się w najgłębszych szufladach mojej pamięci. Ożywały te jej części, które kryją wspomnienia lat najbardziej dziecinnych i odległych. Przerywałem więc czytanie i zamykałem oczy, a Filipowicz przenosił mnie w świat mojego dzieciństwa".
Agnieszka Dauksza
Mistrz krótkich form w swoim żywiole, obcowanie z naturą, fauną i florą. Niezwykle realistyczne opisy natury, która urzeka pięknem, prostotą i malarskim pędzlem, który na płótnie tworzy obrazy, gdy wkroczymy na leśną ścieżkę. Konary drzew otaczają nas swymi ramionami, w tle słyszymy ptasi śpiew, a gdy spojrzymy na leśną ściółkę to kopiec przed nami wyrośnie, a tam królestwo mrówek.
Formica z łacińskiego znaczy mrówka, natomiast formikarium to rodzaj insektarium, które staje się sztucznym mrowiskiem z przeznaczeniem do hodowli mrówek i obserwacji żyjących w nim mrówek. Dziedzina zoologii zajmująca się badaniem mrówek to myrmekologia.
Tytułowe opowiadanie jest kwintesencją i osią narracji, obserwacja, analiza i fazy rozwoju mrówek.
Niezwykła wrażliwość i miłość do przyrody Kornela Filipowicza wynikająca z pasji wędkarskiej, wypraw kajakowych i wycieczek na łono natury zaprocentowało w opowiadaniach, które porażają artyzmem i wartością literacką. Powolna, nieśpieszna wędrówka zielonymi szlakami, których koloryt i bogactwo językowe zatrzymuje nas w czasoprzestrzeni zjawisk odlatujących ptaków, zachodów czy wschodów słońca, nocnej ciszy, kocnertów pstasich czy żabich, dźwięków żródlanych czy rwącej rzeki, oczekiwania na rybę, rwania żyłki, obracany kołotwotek, skradającego się drapieżnika. Natura Kornelowicza nie jest pozbawiona zbrodni czy barbarzyństwa, piękno w odwiecznym tańcu śmierci, cięciwa napięta i wycelowana w łańcuchu pokarmowym eliminującym i przedłużającym egzystencję.
Namacalność, współobecność i bodźce.
,,Gdy inni szukają źródeł metafizyki, Filipowicz ugania się za biomaterią. Nie tylko po to, by ją zawłaszczyć, ale również by poczuć jej bliskość, (od)zyskując poczucie sensu"
"(...) co chwila jakieś zdanie, jakiś opis sprawiał, że coś poruszało się w najgłębszych szufladach mojej pamięci. Ożywały te jej części, które kryją wspomnienia lat najbardziej dziecinnych i...
2021-05-03
„Dlaczego od pewnych ludzi żąda się więcej poświęcenia, wyrzeczeń i bohaterstwa niz od innych? (…) Dlaczego tak nierówno, niesprawiedliwie jest rozłożony na ludzi obowiązek reprezentowania człowieczeństwa?“
„Różne paskudne rzeczy w historii zaczynały się od bicia Żydów.“
"Ciemość i światło" wydane w 1959 roku stanowi zbiór kilku opowiadań mistrza krótkich form.
Oszczędność formy z bogactwem językowo - warsztatowym, narracja oscyluje pomiędzy okresem wojenno - powojennym w prowincji. Prowincjonalna społeczność, prowincjonalne poglądy polityczno - społeczno - ekonomiczne, prowincjonalny ból egzystencjalny, prowincjonalne szczęście i nieszczęście, prowincjonalna mentalność, prowincjonalna moralność i obyczajowość, prowincjonalna oczekiwania, pragnienia i gorycz utraty i niespełnienia. Filipowicz postrzega człowieka i jego status społeczny z bagażem doświadczeń i mrocznej natury ludzkiej, wnikliwe przenikanie do umysłu i duszy, pochylenie się nad prostym człowiekiem i jego prostym, choć zwykłym - niezwykłym światem.
Każde opowiadanie to miniaturowy świat stanowiący artyzm i wartość literacką prozaika, który, wciąż nie jest doceniany, a którego Wisława Szymborska postawiła na postumencie Wielkiej Literatury.
„Dlaczego od pewnych ludzi żąda się więcej poświęcenia, wyrzeczeń i bohaterstwa niz od innych? (…) Dlaczego tak nierówno, niesprawiedliwie jest rozłożony na ludzi obowiązek reprezentowania człowieczeństwa?“
„Różne paskudne rzeczy w historii zaczynały się od bicia Żydów.“
"Ciemość i światło" wydane w 1959 roku stanowi zbiór kilku opowiadań mistrza krótkich form....
2021-05-02
"...O, moja słodka, dumna i drażliwa prowincjo! Jakże cię dobrze znam i rozumiem! Jestem przecież z ciebie, byłem tobą. Jesteś wrażliwa i czuła, ale pełna kompleksów, gdyż byłaś zawsze przedmiotem pośmiewiska. Jesteś mądra i chytra, kształcisz się, dużo czytasz, chłoniesz radio i telewizję, ale podejrzewasz, że mogą być od ciebie chytrzejsi. Panicznie boisz się, aby nie zostać nabraną. Masz swoje upodobania, znasz się na polityce, na literaturze i sztuce. Ale niechętnie ujawniasz swoje gusty, gdyż nie zawsze pokrywają się one z opiniami obowiązującymi w stolicy. Podoba ci się bardzo obraz tego malarza, książka tego pisarza, utwór muzyczny tamtego kompozytora? Ba!
Ale nie masz nigdy pewności absolutnej, że to, co ci się podoba, jest dobre. Jakże ośmieszyłabyś się, gdyby się okazało, że to, co ci się podoba, jest złe! Chowasz więc swoje upodobania ukryte głęboko w sercu, a publicznie uznajesz i chwalisz wielkości tylko rzędu najwyższego. Najchętniej gościsz u siebie Iwaszkiewicza, nie zdziwiłabyś się, gdyby wstał z grobu Hemingway i pofatygował się do ciebie, do tego małego miasteczka, na autorskie spotkanie..."
Mistrz krótkich form w niezwykle kameralnej odsłonie dotyka istoty człowieczeństwa, egzystencji i przyrody. Oszczędna forma bogactwem słowa i symboliką naznaczona, fabuła i akcja pozornie zwyczajna, bohaterem jest zwyczajny, szary człowiek, alter ego pisarza wciela się w dziecko i z tego poziomu zanurzymy się w marzenia i pragnienia, ale i utraconą niewinność, pierwsze kroki w chmurach, on i ona, fascynacja i sensualność, uczucie i relacja, zazdrość, zdrada i ból, zawierucha wojenna, przemijanie i śmierć. Doskonały obserwator socrealizmu z przymrużeniem oka i satyrą na społeczeństwo. Egzystencja człowieka nierozerwalnie z naturą i pasją związana. Piękno i bogactwo przyrody tchnie realizmem kolorytu i dźwięku. Ponadczasowość, uniwersalizm i artystyzm mistrza prozy.
"...O, moja słodka, dumna i drażliwa prowincjo! Jakże cię dobrze znam i rozumiem! Jestem przecież z ciebie, byłem tobą. Jesteś wrażliwa i czuła, ale pełna kompleksów, gdyż byłaś zawsze przedmiotem pośmiewiska. Jesteś mądra i chytra, kształcisz się, dużo czytasz, chłoniesz radio i telewizję, ale podejrzewasz, że mogą być od ciebie chytrzejsi. Panicznie boisz się, aby nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-01
"...Chwila, w której to było, i treść, która ją wypełnia - rzeczy, światła, cienie, kontury, dźwięki. Ruchy - nieznaczne przesunięcia rąk, przechylenia głowy, mrugnięcia powiek, uśmiechy. Wszystkie te drobne zjawiska, mimo swojej różnorodności i zmienności - są jednak z sobą mocno zespolone, tworzą rzeczywistość, która jest skupiona w tym jednym, jedynym miejscu świata i wyraźnie od reszty świata odgraniczona, a moje myśli i uczucia są właśnie z nią tylko związane. Ach - jeszcze powietrze, które otacza to miejsce, drga, iskrzy, pachnie. Czy to jest to, co nazywamy tylko wspomnieniami?..."
"...Pięknieje, potem znów trochę brzydnie, młodnieje i starzeje się, raz jest jakby bardziej sobą, niż w istocie nią jest, potem znów przypomina kogoś innego, kogoś nieznajomego, jakąś kobietę, której nigdy nie widziałem. Ta zmienność a jednocześnie tożsamość - jest właśnie życiem. Daje poczucie naszego istnienia i wieczności naszych uczuć. Ale budzi także mój niepokój, bo każda najmniejsza nawet zmiana może przecież zapoczątkować coś, co spowoduje jakieś drobne, zrazu prawie niedostrzegalne skrzywienie, potem przeinaczenia, wreszcie rozbicie, zburzenie, zniszczenie wszystkiego. Na razie obraz trwa, widzę wszystko bardzo wyraźnie: kształty mają ostre zarysy, kolory są czyste. Obraz nie jest płaski, ma głębię, rzeczy są graniaste lub obłe, ich powierzchnie są miękkie, gładkie lub szorstkie, chłodne lub ciepłe(...) Płyn, który potocznie nazywamy łzą, który czyścił moje oczy i uzdrowił wzrok, nie wydostaje się spod moich powiek, nie cieknie po policzkach. Nikt go nie widzi, gdyż spływa do wnętrza mojego ciała. Czuję go w przełyku i gardle...""
"...Przedmioty tymczasem starzeją się, pokrywają się kurzem, rdzą, matowieją, pękają, rozkładają się, z wolna umierają. Czasem ich śmierć polega na tym, że zachowują swój kształt i strukturę, ale umiera w nich dusza. Tracą sens swego istnienia, gdyż nie są już zdolne do odegrania żadnej roli..."
Mistrz krótkiej formy w kilku opowiadaniach zawarł bardzo refleksyjno - filozoficzną pigułkę własnych doświadczeń i obserwacji, podszytych dekadencją, zmierzchem, przemijaniem. Nieśpieszna, wyważona narracja, podskórnie nasycona ładunkiem wewnętrznego pulsowania.
Opowiadanie "Fizjologia" poświęcone jest zmarłej żonie autora - Marii Jaremiance, która zmarła w 1958 w wieku 50 lat. Subtelna i nieznacznie zarysowana postać Marii, pojawia się pomiędzy impulsami jako wspomnienie przy stoliczku z kawa i lampką wina. Okres wojny z ulicą Saarbrucken, rytmiczny odgłos podkutych butów niemieckich żołnierzy, toczące się koła armat, nadlatujące samoloty i Etiopia, w tle Maria wciąż uśmiecha się... Upływ czasu zniekształca powoli obraz.
"...Chwila, w której to było, i treść, która ją wypełnia - rzeczy, światła, cienie, kontury, dźwięki. Ruchy - nieznaczne przesunięcia rąk, przechylenia głowy, mrugnięcia powiek, uśmiechy. Wszystkie te drobne zjawiska, mimo swojej różnorodności i zmienności - są jednak z sobą mocno zespolone, tworzą rzeczywistość, która jest skupiona w tym jednym, jedynym miejscu świata i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Korespondencja, inna niż wszystkie inne!
Listy miłosne pół żartem / pół serio!
Dwoje Wielkich Literatów!
450 listów!
Ta historia, zaczeła się jeszcze w II poł. lat 40.XX wieku. Ona, drobna szatynka związana wtedy z Adamem Włodkiem, on wysoki niebieskooki opalony, sportowiec - literat związany z awangardową plastyczką Marią Jaremianką. Spojrzenia, spojrzenia, myśli, a gdyby on/ona....
Wiersz "Miłość od pierwszego wejrzenia" stanowi analogię do tego, co musi się zdarzyć...
"Oboje są przekonani,
że połączyło ich uczucie nagłe.
Piękna jest taka pewność,
ale niepewność jest piękniejsza.
Sądzą, że skoro nie
znali się wcześniej,
nic miedy nimi nigdy się nie działo.
A co na to ulice, schody, korytarze,
na których mogli się od dawna mijać?
Chciałabym ich zapytać,
czy nie pamiętają -
może w drzwiach obrotowych
kiedyś twarzą w twarz?
jakieś ,,przepraszam'' w ścisku?
głos ,,pomyłka'' w słuchawce?
- ale znam ich odpowiedź.
Nie, nie pamiętają.
Bardzo by ich zdziwiło,
że od dłuższego już czasu
bawił się nimi przypadek.
Jeszcze nie całkiem gotów
zamienić się dla nich w los,
zbliżał ich i oddalał,
zabiegał im drogę
i tłumiąc chichot
odskakiwał w bok.
Były znaki, sygnały,
cóż z tego, że nieczytelne.
Może trzy lata temu
albo w zeszły wtorek
pewien listek przefrunął
z ramienia na ramię?
Było coś zgubionego i podniesionego.
Kto wie, czy już nie piłka
w zaroślach dzieciństwa?
Były klamki i dzwonki,
na których zawczasu
dotyk kładł się na dotyk.
Walizki obok siebie w przechowalni.
Był może pewnej nocy jednakowy sen,
natychmiast po zbudzeniu zamazany.
Każdy przecież początek
to tylko ciąg dalszy,
a księga zdarzeń
zawsze otwarta w połowie."
18.04.1966 roku Kornel Filipowicz wysłał pierwszą wiadomość tekstową; "Ten skromny przyczynek do małpologii proszę przyjąć od Kornela Filipowicza", w kopercie znajdują się fotografie trzech małp z krakowskiego zoo oraz narysowany kwiatek od mężczyzny.
Niezwykle - zwykła korespondencja, która może odbiegać od tradycyjnej formy epistolarnej, papier listowny zostaje zastąpiony karteczkami, bibułkami, ulotkami, fragmentami z np. encyklopedii radzieckiej itd...Cudowna grafiko - plastyko - technika poetki i prozaika staje się doskonałym uzupełnieniem i komentarzem do rzeczywistości, która otaczała tych ludzi, którzy poczucie wolności manifestowali w każdym calu swej egzystencji.
Doskonały dokument przemian społeczno - ekonomiczno - politycznych w PRL-u od wydarzeń kulturalnych, obcowania w środowisku literatów, wolnych zawodów poprzez ustrój komunistyczny, walkę z podstawowymi potrzebami dnia codziennego, staniem w kolejkach, gierkowską odwilżą z paszportem i coca-colą, dobrymi filmami w DKF-ie dla niszowej grupy, sanatoryjno - wypoczynkowe klimaty, koty, koty i wiersz, który powstałpo śmierci Filipowicza i stał się przyczynkiem do tytułu. Pozornie prozaiczna rzeczywistość w korespondencji literatów nakreśla niezwykle barwny i wartościowy świat. Od pierwszej wiadomości Wisława i Kornel zabierają nas do swojego świata, wchodzimy do świata gry słownej, błyskotliwość umysłów, kunszt i szacunek do słowa i partnera, kreatywność i poczucie humoru, niezwykła kolekcja powstających kreacji i kolaży graficzno - obrazkowych, dbałość o detale i szczegóły. Precyzja budowania słowno - myśleniowa dodaje smaczku i obrazuje poziom tej niezwyłej relacji, zawoalowane spostrzeżenia i ich wewnętrzny, wzajemny kod słowny.
"Zakopane 27. 7. 68
Kornelu Kochany!
Smutno mi z wielu powodów, ale najbardziej z Twojego. Dostałeś mój list wysłany jeszcze z Krakowa? Cieszę się, że przynajmniej ryby miałeś spokojne i ta niespodzianka nie przyszła za wcześnie.
Ja także dostałam Twój list (Adam przysłał mi tu pocztę) zapowiadający przyjazd i zapraszający mnie do Wierzynka... Och, co bym dała za to!
Dość powiedzieć, że rozbeczałam się czytając, po raz pierwszy zresztą od przyjazdu, co jest wielkim sukcesem, bo tu płaczą wszyscy, mężczyźni i kobiety, bardzo chętnie i często. Nastroje się udzielają, jedno drugiemu opowiada same potworności, no i tak czas leci. Najgorszy jednak jest ten sanatoryjny rygor; do dwóch tygodni w ogóle mowy nie ma o wytknięciu nosa poza ogrodzenie.
Jednym słowem znalazłam się w kryminale, łagodnym, ale jednak dosyć trudnym do zniesienia dla kogoś, kto zawsze miał swój własny pokój i robił co chciał. W dodatku czeka się jeszcze na proces, czyli ostateczne orzeczenie, które nie zapada wcześniej niż w ciągu dziesięciu dni. Słyszę, że niższych wyroków jak 3 miesiące w ogóle tu nie dają.
Kornelu, czy w ogóle w tych warunkach mam jakiekolwiek prawo zajmować Cię moją osobą? I jakże mi przykro, że właśnie Tobie taką przykrość sprawiam. Jeśli jednak zechcesz, będę do Ciebie dalej pisać i dzwonić czasem koło 5-ej po południu, bo wtedy mamy wolne.
Gdybyś chciał nawet tu przyjechać, nie przyjeżdżaj jeszcze! Jestem tu od niedawna i robię wielki wysiłek, żeby się dostosować do narzuconego mi trybu życia. Twój przyjazd na razie zniweczyłby tę całą pracę i musiałabym z rozżaleniem zaczynać wszystko od początku. Czy możesz to zrozumieć? Bardzo chcę Cię zobaczyć ? ale niechże się trochę ustatkuję, nerwowo przede wszystkim. Ostatecznie jestem silna i jakoś sobie dam radę: początki tylko są trudne. Czuję się nieźle, wyglądam dobrze ? ale tu pełno takich, którzy wyglądają jak tury.
A jak Ty? Bardzo chcę wiedzieć o Tobie wszystko, zarówno o zdrowiu, jak i o Twoich wąsach...
Nie wiem tylko, jak przyjmiesz te rewelacje o mnie. Jeśli masz zamiar martwić się, rób to w sposób umiarkowany. Lekarz powiedział, że w zasadzie jestem silna i odporna. Poza tym powietrze i wieczne nic nie robienie zrobią swoje. Nie myśl ze zgrozą, że mam pismo takie roztrzęsione - piszę przykucnięta na krześle, które się kiwa.
Stół jest zajęty podwieczorkiem na trzy osoby (mam celę trzyosobową), więc miejsca nie ma.
Całuję Cię mój Kochany! Zadzwonię we wtorek - Wisława."
"...Panie Filipowicz!
Osoba z którą się Pan zadajesz to nawet nie wie gdzie ryba ma głowe a gdzie ogon. Zastanóf się Pan czy ta znajomość nie kąpromituje uczciwego rybaka
Przyjaciel."
"Z Warszawy, od kogoś kto myśli o Pani, kocha i tęskni!"
"Kochany Kornelu! Wiadomość, że masz zamiar zgolić wąsy, uderzyła we mnie jak grom z jasnego nieba. Chciałam przecież wypchać nimi poduszeczkę na szpilki"
"Kocham Cię bezustannie (tylko z przerwą obiadową)"
"Przyzwyczaiłem się już do Twojej ?sprawdzalnej? obecności w moim życiu."
"Kornelu!
Oto garść pytań, które mi spać nie dają:
1. Ile gatunków wódki masz w domu?
2. Od kogo Gienia, która tu co niedzielę odwiedza swoją siostrę, dostała te czerwone elastyczne spodnie?
3. Dlaczego wymyślasz sobie tyle trudnych do określenia zajęć, podczas gdy w górach nie ma kto zwozić drzewa?
4. Czemu w całym Zakopanem nie ma nikogo podobnego do Ciebie?
5. Czy Twoja Salomea jest w dalszym ciągu głucha?
6. Kiedy skończysz wreszcie szósty tom powieści p.t. "Zakochany szwagier"?
7. Dlaczego wydaje mi się, że ledwie miesiąc byliśmy razem, a teraz już rok osobno?
8. Jaka znowu polonistka pisze o Tobie pracę magist[erską] - i dlaczego to nigdy nie jest polonista?
9. Dokąd się dzisiaj wybierasz w tej śnieżnobiałej koszuli, co?
10. Czy jak wrócę kiedyś, będziesz mi znowu mówił Wiesławo?"
"Kornelu spod lady!
Nikt mnie tu nie docenia jako kobiety, ale za to moje kwalifikacje zawodowe są w pełni wykorzystywane. Co zdolniejsi pacjenci piszą np.:
"Na werandzie ma być cisza,
ale prezes ciągle misza"
i potem przychodzą do mnie i pytają, czy to dobre. Będę musiała chyba bardzo prędko wyzdrowieć.
W."
"Och Kornelu Kochany, jeszcze wczoraj, nie mając od Ciebie nic oprócz karteczki z Turkami, wysłałam do Kocka liścik - dziś dopiero dostałam od Ciebie list i drugą karteczkę równocześnie. Piszę więc już nie na te piękne Łysobyki, tylko na Baranów, licząc się z tym, że naszej poczcie wcale się nie spieszy. Grunt, że wiadomości o bardzo ważnych, od dawna oczekiwanych Nominacjach docierają do narodu w porę. Reszta nie ma już takiej doniosłości. Cóż dopiero mówić o listach z amorami!"
"Chcę bardzo, żebyś był zdrów i w dobrym humorze. Miauczenie Twojego kota dochodzi wśród nocnej ciszy aż na moją ulicę. Widać z tego, że nic nie robi tylko tęskni, a przecież zostawiłeś mu jak zwykle prace zlecone, pewnie jakąś nową i znakomitą powieść do napisania. Czytałam jego ostatnią nowelę w "Tyg[odniku] P[owszechnym]". Jest bardzo piękna. Naprawdę, wielką masz pociechę
z tego miłego stworzenia. Ja tu nikogo takiego nie mam, krasnoludki z powodu upałów odmówiły wszelkiej pomocy, a zresztą szczerze mówiąc są to tylko mali grafomani."
"Nie gniewaj się, że śniłam Ci się w złym humorze. To albo nie byłam ja, albo miałam się w tej formie śnić komu innemu. Byłam w kinie na Giulietcie i duchach Felliniego, jak wiesz, film nieudany z różnych powodów. W każdym razie nie podobał się ani Gieni, ani mnie. Byłam także w wesołym miasteczku i jeździłam na diabelskim kole. Wszystko to jednak w towarzystwie, które ani nie powinno, ani nawet nie może Cię niepokoić. Kornelu, w piątek miną dwa tygodnie, odkąd się nie widzieliśmy. Jedna lampa u sufitu znowu się nie świeci. "L" w Biprostalu nadal nie naprawione.
Byłoby to wszystko przeraźliwie smutne, gdybym nie wiedziała, że wreszcie kiedyś będzie inaczej. Całuję Cię mocno - Twoja Wisława."
"Wisełko kochana, zapraszam Cię na obiad do Wierzynka w poniedziałek i całuję - K."
Zaproszenie do zamkniętego, bardzo osobistego dialogu dwojga ludzi, którzy bardzo dbali o dyskrecję swojej relacji, o której wiedziała wybrana grupa bliskich przyjaciół.
Ponad dwudziestoletni związek nie został zalegalizowany, nigdy nie zamieszkali razem, określali sie jako konie cwałujące obok siebie...czułość, zażyłość, akceptowanie inności / zainteresowań partnera (np: ryby prozaika, byli mężczyźni orbitujący czy urok osobisty Filipowicza, który przyciągał kobiety, Astoria noblistki, Hrabina Heloiza Lanckorońska i plenipotent Eustachy Pobóg-Tulczyński kreacja z przymróżeniem oka sprzed 60 lat) szacunek i miłość (uwielbienie i niepewność zakochanej kobiety , oddanie i ubóstwianie dwojga nastolatków a nie dojrzałych osób), która po 40-stce/50-tce może być u dojrzałych partnerów najlepszym okresem w życiu.
Ostatni list Kornel Filipowicz napisał w 1981 roku a Wisława Szymborska 15 pażdziernika 1985 roku, w 1990 roku zmarł Kornel Filipowicz.
Korespondencja, inna niż wszystkie inne!
więcej Pokaż mimo toListy miłosne pół żartem / pół serio!
Dwoje Wielkich Literatów!
450 listów!
Ta historia, zaczeła się jeszcze w II poł. lat 40.XX wieku. Ona, drobna szatynka związana wtedy z Adamem Włodkiem, on wysoki niebieskooki opalony, sportowiec - literat związany z awangardową plastyczką Marią Jaremianką. Spojrzenia, spojrzenia, myśli, a gdyby...