-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2024-01-28
2022-01-03
"...Czyż nie jest tak, że trzeba popłynąć, pobiec w kierunku światła i sparzyć się - a choćby i spłonąć? Czyż los tego, który płonie, nie jest po stokroć szczęśliwszy od losu tego, który zawsze jest tylko popiołem?..."
Na początku była poezja i gniew. Nadal jest poezja i gniew, ale przyszedł i czas na debiut prozatorski, trudny temat, nowe ujście dla retoryki poetki - pisarki.
Zacznijmy od okładki, czarne tło, żaluzja, która otula i chroni pozornie, i ciało kobiety w pozycji embrionalnej, mocno przytrzymująca kolana rękami. Ciało automatycznie przyjmuje tę pozycję gdy organizm doświadcza traumy psychicznej lub fizycznej. Osiem opowiadań , osiem oskarżeń, osiem krzywd wobec kobiet. Trama, zranienie, uraz, starcie, okaleczenie, obtarcie, uszkodzenie ciała, obrażenie, wstrząs, draśnięcie, otarcie, rana, szok, cięcie, zacięcie, ranka, uszkodzenie, nieszczęście...słowo, które rani i przeszywa niczym sztylet.
Zauważono również, że w ten sposób radzą sobie z napadami paniki osoby cierpiące na zaburzenia lękowe lub przeżywające silny stres.
Obcujemy z bohaterami prozy Fiedorczuk, w świecie przemocy psychicznej i fizycznej, z przyspieszonym kursem dojrzewania, złożonością natury ludzkiej i meandrów, poszukiwania własnej tożsamości i jestestwa, akceptacji i szacunku, odniesienia się do wielokulturowości i przyrody. Silna więź człowieka z naturą, uczenie się obcowania i dbania o dobro i ekologię.
Dojrzałość i empatyczność.
Polecam.
Julia Fiedorczuk urodzona w 1975 roku w Warszawie.
polska poetka, pisarka, tłumaczka i krytyczka literacka, doktor habilitowana, nauczycielka akademicka w Instytucie Anglistyki UW i współtwórczyni (wraz z Filipem Springerem) Szkoły Ekopoetyki przy Instytucie Reportażu, laureatka Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej 2018.
Poetycki debiut "Listopad nad Narwią" (Legnica 2000) nagrodzony przez Polskie Towarzystwo Wydawców Książek. W 2005 została wyróżniona austriacką nagrodą Huberta Burdy za wiersze, które ukazały się w czasopiśmie „Manuskripte” w przekładzie Doreen Daume. Nominacja do Nagrody Literackiej „Nike” 2016 za powieść "Nieważkość". Laureatka Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej 2018 za tom "Psalmy" oraz nominowana za ten tom do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej „Silesius” 2018 w kategorii książka roku. W roku 2021 nominacja do Nagrody Literackiej m.st. Warszawy za powieść "Pod słońcem".
"...Czyż nie jest tak, że trzeba popłynąć, pobiec w kierunku światła i sparzyć się - a choćby i spłonąć? Czyż los tego, który płonie, nie jest po stokroć szczęśliwszy od losu tego, który zawsze jest tylko popiołem?..."
Na początku była poezja i gniew. Nadal jest poezja i gniew, ale przyszedł i czas na debiut prozatorski, trudny temat, nowe ujście dla retoryki poetki -...
2021-05-20
"...Dlaczego od pewnych ludzi żąda się więcej poświęcenia, wyrzeczeń i bohaterstwa niz od innych? (...) Dlaczego tak nierówno, niesprawiedliwie jest rozłożony na ludzi obowiązek reprezentowania człowieczeństwa?..."
Z 20 na 21 sierpnia 1968 roku wojska Układu Warszawskiego weszły do Czechosłowacji, żeby stłumić protesty. Kornel Filipowicz robił wtedy korektę wznowienia opowiadań i okazało się, że cenzura zakwestionowała opowiadanie "Krajobraz, który przeżył śmierć" – historię ocalonego Jonasza Sterna. „Boję się, Wisławo, że na długi czas zostaniemy zamknięci wewnątrz naszego bloku i odcięci od świata, nie mówiąc o tym, że zamkną nam także usta. (…) Powinniśmy, Wisławo, być bliżej siebie, byłoby nam lżej i na pewno weselej”. Na co Wisława odpowiada, że „najlepiej w życiu ma Twój kot, bo jest przy Tobie” (stąt tytuł tomu ich listów, wydanego w 2016 roku).
Wydany w 1986 roku zbiór zawiera trzydzieści cztery opowiadania.
Okładka została zaprojektowana przez Krzysztofa Skórczewskiego. Minimalistyczny obraz przedstawia przekrój społeczny okresu wojny - głowy więźniów, Żyda, dziecka i esesmana. Odpowiednie cieniowanie, wyrazistość, oczodoły, miny odzwierciedlają zniechęcenie, strach, pustkę, ból, stratę i traumę, analogicznie układa się z tytułem i treścią "Krajobrazu, który przeżył śmierć".
"Krajobraz, który przeżył śmierć" pozornie pozbawiony emocji opis cudownego ocalenia Jonasza Sterna, zaprzyjaźnionego z Filipowiczem i Jaremianką malarza z Grupy Krakowskiej, który w czasie likwidacji lwowskiego getta (w opowiadaniu nie pada jego nazwisko ani nazwa miejscowości) przeżył egzekucje, wydostał się nagi ze zbiorowej mogiły i dzięki pomocy nieznajomej wieśniaczki ocalał, oraz równie beznamiętnie opowiedziana historia jego żony, która raczej na skutek zaniechań niż złej woli nie ocalała, mimo że ukrywała się po aryjskiej stronie wśród przyjaciół.
Narracja beznamiętnie, bez emocji prowadzi nas i oplata kolczastym drutem, w tle pasiaki, kroki butów esesmanów i chodaków więźniów, traumatyczne obrazy wojny i okupacji, antysemityzm, rolę kata i ofiary, moralne wybory i czasy pogardy dla drugiego człowieka.
Mistrz obserwacji i podskórnego pulsowania, które dozuje nam w organoleptycznym wymiarze odczuwania każdego słowa i jego znaczenia.
"...Dlaczego od pewnych ludzi żąda się więcej poświęcenia, wyrzeczeń i bohaterstwa niz od innych? (...) Dlaczego tak nierówno, niesprawiedliwie jest rozłożony na ludzi obowiązek reprezentowania człowieczeństwa?..."
Z 20 na 21 sierpnia 1968 roku wojska Układu Warszawskiego weszły do Czechosłowacji, żeby stłumić protesty. Kornel Filipowicz robił wtedy korektę wznowienia...
2021-05-17
2021-05-16
"...Są ludzie, którzy całe życie o czymś myślą, na coś czekają, czegoś się spodziewają...Coś sobie ubzdurają...A życie potem całkiem się inaczej układa..."
Cytat pochodzi z opowiadania "Trzy kobiety z obozu" i nadaje pewien ciąg wydarzeniom, które miały miejsce po kwietniu 1945 roku w Meklemburgii. Trzy kobiety, w szczególnym wieku dla rozwoju i dojarzałości, i doświadczenia przez życie, Helena około pięćdziesiąt lat, Maria dwadzieścia siedem oraz osiemnastoletnia Celina. Okres wojny i okupacji scalił trzy życia trzech kobiet, obozową celę zamienią na maleńki pokój. Kameralna opowieść obozowych kobiet w nowej rzeczywistości nie pozostaje pozbawiona drutu kolczastego i nieufności. W każdej z bohaterek tkwi zadra i przekreślone nadzieje i ambicje, każda straciła kogoś lub coś, nieodwrócimy czasu rzeczywistości, nie zbudujemy nowej warstwy egzystencjalnej, wciąż wraca nie zamknięta przeszłość i nie przepracowane emocje. Kameralność, klaustrofobiczność, ciężka i duszna atmosfera zaczyna wnikać w każdą z historii kobiet, każda chce wyswobodzić się z odrętwienia, chce uciec w nowe życie. Obozowee połączenie trzech kobiet weryfikuje nowy ustrój i obalają złudzenia, oddalając i przecinając więzi.
Polecam zobaczyć powstały w 1959 roku na podstawie opowiadania film "Trzy kobiety", w reżyserii Stanisława Różewicza, nad scenariuszem pracował sam autor z Tadeuszem Różewiczem. Główn role powierzono Zofii Małynicz, Elżbiecie Święcickiej oraz młodziutkiej Annie Ciepielewskiej. Kameralne i psychologiczne studium kobiet, które wojna doświadczyła i ze złudzeń odarła i rozdzieliła. Minimalizm środków wyrazu, obraz drutów kolczastych i pasiaków, które okręcają umysł kobiet, kontrą staje powojenna rzeczywistość od której uciekają ludzie, zabawa, relacje międzyludzkie, infantylność i poluzowanie obyczajów. Kadrowanie Andrzeja Ancuta doskonale oddaje intymność i bliskość bohaterek, wchodzimy i obcujemy w środku obrazu, życia kobiet.
Filipowicz sam przeszedł przez obozy w Gross Rosen i Oranienburg.
Niezwykle ciekawe jest opowiadanie "Ucieczka do Nowej Huty"
Nie mogłam sobie darować "Poematu dla dorosłych" Adama Ważyka z 1955 roku, który stanowi kwintesencję dla propagandy socrealizmu stalinowskiego, miasta - ideału, myśli technologicznej i dobrobytu, ówczesnej ubranistyki;
"Ze wsi, z miasteczek wagonami jadą
zbudować hutę, wyczarować miasto,
wykopać z ziemi nowe Eldorado,
armią pionierską, zbieraną hałastrą
tłoczą się w szopach, barakach, hotelach,
człapią i gwiżdżą w błotnistych ulicach:
wielka migracja, skudlona ambicja,
na szyi sznurek - krzyżyk z Częstochowy,
trzy piętra wyzwisk, jasieczek puchowy,
maciora wódki i ambit na dziewki,
dusza nieufna, spod miedzy wyrwana,
wpół rozbudzona i wpół obłąkana,
milcząca w słowach, śpiewająca śpiewki,
wypchnięta nagle z mroków średniowiecza
masa wędrowna, Polska nieczłowiecza
wyjąca z nudy w grudniowe wieczory...
W koszach od śmieci na zwieszonym sznurze
chłopcy latają kotami po murze,
żeńskie hotele, te świeckie klasztory,
trzeszczą od tarła, a potem grafinie
miotu pozbędą się - Wisła tu płynie.
Wielka migracja przemysł budująca,
nie znana Polsce, ale znana dziejom,
karmiona pustką wielkich słów, żyjąca
dziko, z dnia na dzień i wbrew kaznodziejom -
w węglowym czadzie, w powolnej męczarni,
z niej się wytapia robotnicza klasa.
Dużo odpadków. A na razie kasza"
Wszystko się zaczeło w 1949 roku od rozpisania konkursu na budowa ogromnej huty, zapewniającej stal dla całego krajowego przemysłu, była jedną z kluczowych inwestycji Planu 6-letniego – stalinowskiego projektu „skoku” gospodarczego i społecznego.
Decyzja dlaczego Kraków była podyktowana niezadawalającym referendum dla władz, inteligencko - konserwatywnego i katolickiego miasta, pobudki czysto polityczne.
Nowa Huta jest najmłodszą XVIII dzielnicą Krakowa, włączona w granice miasta Krakowa dopiero w roku 1951. Stanowi tereny dawnych podkrakowskich wsi: Mogiła, Czyżyny, Pleszów, Bieńczyce, Krzesławice, Mistrzejowice i Branice. Decyzję o jej budowie jako kombinatu metalurgicznego i przylegającego do niego socjalistycznego miasta dla pracowników i robotników huty stali podjęto w 1949 r.
Nowa Huta miała być przeciwieństwem inteligenckiego, konserwatywnego Krakowa określanego w czasach PRL-u „chorym miastem”, w którym komunistom nie udało się zmienić struktury społecznej. Miała pogrzebać katolickie i antysocjalistyczne poglądy Krakowian. Miała też stać się miastem idealnym i wizytówką Polski na świecie. Nadano jej czytelny plan urbanistyczny i zbudowano w iście socrealistycznym stylu opartym na renesansowej architekturze pomieszanej z amerykańską koncepcją i prolekariackiego wymiaru.
Wszystkie drogi prowadzą do tramwaju...aby dostać się kiedyś na Nową Hutę z Krakowa, to tylko tramwajem.
Dzisiaj to owiane złą sławą i barbarzyńsko - huligańskie miejsce stało się dzięki mieszkańcom i nowym czasom przyjaznym i chętnie przez turystów odwiedzanym - peereelowskim duchem dawnych czasów, to tu "Człowiek z marmuru" Andrzeja Wajdy opowiadającego o Mateuszu Birkucie (postać inspirowana słynnym murarzem Piotrem Ożanowskim, który budował "idealne miasto"), zapomnianym stalinowskim przodowniku pracy i bohaterze budowy Nowej Huty.
Warto wracając do tematu Nowej Huty wspomnieć o wieloletniej towarzyszce życia prozaika, noblistce Wisławie Szymborskie, która wierszem uraczyła Nową Hutę.
Stefan, bohater opowiadania i zarazem budowniczy "idealnego miasta" zachwyca się pracą na żelaznej konstrukcji huty i podziwia dzieło:
"...Żelazo jest mocne, a robota jest wesoła; jak sobie chwilę odpocznę, zapalę papierosa i popatrzę z góry – to widzę całą Hutę jak na dłoni; wykopy, fundamenty, ulice i drogi; ludzie są tacy mali i tak się ruszają jak mrówki. Widzę ciągniki, buldożery i samochody, jak ciągną jeden za drugim, powoli tam od was, z bazy materiałowej – a wracają lekko i tak się śpieszą, aż się za nimi kurzy. Widać pociąg, jedzie z Krakowa i – nie uwierzyłabyś – nawet lasy za Wisłą. Nie, teraz już bym się nie pomieniał z nikim na inną robotę!..."
Mistrz zwięzłej formy doskonale portretował, niczym kronikarz historię naszego kraju, obserwator społeczno - politycznych zależności, kwintesencji ustroju socrealizmu, obnażenia ludzkich przywar i piewców "chorągiewek".
Polecam mistrza.
"...Są ludzie, którzy całe życie o czymś myślą, na coś czekają, czegoś się spodziewają...Coś sobie ubzdurają...A życie potem całkiem się inaczej układa..."
Cytat pochodzi z opowiadania "Trzy kobiety z obozu" i nadaje pewien ciąg wydarzeniom, które miały miejsce po kwietniu 1945 roku w Meklemburgii. Trzy kobiety, w szczególnym wieku dla rozwoju i dojarzałości, i...
2021-05-15
Książka wydana w 1980 roku z doskonałą ilustracją autorstwa Jacka Palucha, na białym tle (ząb czasu naznaczył okładkę odcieniami szarawo - żółtawymi)miedziana, posągowa głowa z typem urody androgynicznej, twarz przedzielona klamrą czasu rozdzielająca część twarzy, z mocnym akcentem prawostronnego cieniowania i wyżłobionymi rysami egzystencjalnych doświadczeń.
Klasycyzm z surrealizmem mistrza zwięzłej formy nowelkami przenosi nas w XIX wieczną literaturę. Fabuła i oś narracji bardzo statyczna, zatrzymana w czasoprzestrzeni, nieśpiesznie, niemlże leniwie delektujemy się barwnością, bogactwem językowym. Tytuł staje się klamrą scalającą dziewięć opowiadań, które utrzymane w scenerii snu i jawy, odrealnienia, magicznego realizmu z kontrą brutalnej rzeczywistości. Zamknięte w formikarium (miniaturowe insektarium obrazuje przekrój społeczno-polityczno-ekonomiczno-socjologiczny-obyczajowy), które staje się podróżą do meandrów umysłu prozaika. W labiryncie wspomnień spotkamy się z dziecięcym / młodzieńczym czasem, zweryfikujemy obraz wyobrażeń z faktografią, zatrzymamy się i zatęsknimy za imaginacją, fantasmagorią, organoleptyką doznań odległego czasu i miejsca.
Kornel Filipowicz im starszy tym lepszy, nie sposób nudzić się, wciąż można odkrywać świat na nowo i wciąż dostrzegać stare - nowe zjawiska zmieniającej się globalnej wioski. Uniwersalność, ponadczasowość i warszatowo - językowo doskonały.
Książka wydana w 1980 roku z doskonałą ilustracją autorstwa Jacka Palucha, na białym tle (ząb czasu naznaczył okładkę odcieniami szarawo - żółtawymi)miedziana, posągowa głowa z typem urody androgynicznej, twarz przedzielona klamrą czasu rozdzielająca część twarzy, z mocnym akcentem prawostronnego cieniowania i wyżłobionymi rysami egzystencjalnych doświadczeń.
Klasycyzm z...
2021-05-10
„...Dokuczliwe dźwięki, które wydaje miasto, ucichły zupełnie, jakby zamknięto szczelnie wszystkie okna wychodzące na tamten obcy świat. Murder odczekał jeszcze chwilę, potem ruszył w głąb świata swojego. Idzie, porusza się bezszelestnie. Podnosi lewą łapę, aby przekroczyć gałązkę leżącą w poprzek jego drogi, gałązkę, która gdyby jej dotknął, wydałaby niepotrzebny głos. Potem przekracza lewą tylną łapą tę gałązkę, nie poruszywszy jej, nie oglądając się poza siebie, doprawdy, jakby miał oko w tej łapie. Oczywiście, łapą nie można widzieć, ale cóż z tego, że nie można wiedzieć? Kot Murder wykonuje tylną łapą taki właśnie ruch, jaki jest potrzebny, aby gałązki nie trącić – i basta. Bo kot Murder w każdym swoim ruchu – stąpnięciu, zatrzymaniu się, skręcie, skoku – musi być absolutnie doskonały. Świat Murdera w swojej stałości i niezmienności, którą Murder tak ceni, jest jednak bardzo różnorodny, tak różnorodny, że wydaje się ciągle zmieniać. Aby istnieć w tym świecie, Murder musi być miękki, giętki, jego ruchy muszą być płynne, nie mogą się nigdy powtarzać. Każdy ruch musi być inny, ale każdy precyzyjny. Ciało Murdera nie może być twarde i kanciaste jak krawędź betonowych schodów, jak futryna okna, jak żelazna poręcz. Murder nie został zrobiony przez człowieka, wystrugany z drzewa ani wykuty z kamienia. Na ziemi i pod niebem, wśród roślin i zwierząt Murder jest częścią całego świata (a może i wszechświata?), tylko bardziej zagęszczoną, samoistną i ogromnie samodzielną, i to jest właśnie egzystencja Murdera. Ale czy kocur Murder wie coś o tym? Murder nie musi nic wiedzieć, bo on jest właśnie tym życiem, tą egzystencją. Wystarczy jeśli, jak to już powiedziałem, zachowa poczucie, że nie jest nikim ani niczym, tylko sobą...”
"Najlepiej w życiu ma Twój Kot, bo jest przy Tobie" – napisała z Zakopanego przyszła noblistka Wisława Szymborska do Kornela Filipowicza.
Szymborska napisała całą serię absurdalnych dwuwierszy o kotach. "Przyszła Kizia zjadła śledzia/ i spytała się o Fredzia", "Przyszła Kizia zjadła klenia/ i w tygrysa się zamienia", "Przyszła Kizia zjadła szprota/ i udaje superkota".
Ważne i istotne miejsce zajmował kot, koty w życiu prozaika, zwłaszcza kotki...a kobiety musiały mieć się na baczności, bo kotki chętnie drapały po nogach z pończochami...i mogły chodzić po biurku pomiędzy rękopisami, dokumentami...
Mistrz zwięzłej formy porusza sprawy ważne dla prostego człowieka. Poruszające miniatury filozoficzno - autobiograficzne dotyczące prawdy i egzystencji, naznaczonej traumą wojny i okupacji, pięknem natury dokąd prowadzi oniryzm i surrealizm, jednostka ludzka w konflikcie z samym sobą i globalną wioską, niezrozumienie i poszukiwanie, moralne rozważania i wybory, przeciwwagą staje się poczucie humoru.
Uniwersalizm, aktualność tekstów, piękna polszczyzna, warsztat i to, co tylko potrafi uchwycić Kornel Filipowicz, to pozornie chłodne bez emocji teksty, które pulsują i krążą podskórnie...
„...Dokuczliwe dźwięki, które wydaje miasto, ucichły zupełnie, jakby zamknięto szczelnie wszystkie okna wychodzące na tamten obcy świat. Murder odczekał jeszcze chwilę, potem ruszył w głąb świata swojego. Idzie, porusza się bezszelestnie. Podnosi lewą łapę, aby przekroczyć gałązkę leżącą w poprzek jego drogi, gałązkę, która gdyby jej dotknął, wydałaby niepotrzebny głos....
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-05
"...Tak więc dzięki sekatorowi i fasoli dzień zaczął powoli nabierać sensu. Otaczające mnie rzeczy, na które teraz patrzyłem, miały swoją wartość i własne życie, rozpoczął się między nimi ruch, przedmioty łączyły się z sobą tworząc związki, których przedtem nie było.Na przykład jedno spojrzenie na bibliotekę uprzytomniło mi, że kilka książek czeka już od dawna na to, aby je wynieść do antykwariatu i sprzedać. Te książki zdawały się teraz mówić: nie sprawiamy ci przyjemności, więc pozwól, że zmienimy właściciela, kupisz sobie inne, takie, które będą ci się podobały! Moje zainteresowanie się tymi książkami (których rzeczywiście nie lubiłem) było więc negatywne - ale bardzo mocne. Dążenie do pozbycia się czegoś może być przecież równie silne, jak pragnienie posiadania. Zamiar pozbycia się tych książek połączył się niebawem z pragnieniem posiadania innych i z planowaną od dawna rozbudową biblioteki. Zająłem się więc szukaniem metra składanego i w trakcie tego odkryłem kilka drobiazgów, o których wiedziałem wprawdzie, że są, ale ich istnienie jeszcze parę godzin temu byłoby mi się wydawało zupełnie bez znaczenia. Teraz, raptem, przedmioty te nabrały sensu i wartości, ich istnienie zaczeło się łączyć z innymi rzeczami - a nawet ludźmi. Przy okazji szukania metra znalazłem więc stary scyzoryk, z jednym ostrzem złamanym i odpryśniętą okładziną, i ten scyzoryk natychmiast wypuścił z siebie nić i połączył się z czółenkiem do maszyny, a maszyna skojarzyła się z pewną starą kobietą, mieszkającą na drugim końcu miasta, którą miałem pół roku temu odwiedzić. Gumowe zelówki, bibułka do papierosów, gwoździe, listy sprzed trzech lat, kółka do firanek - te tak odległe od siebie rzeczy były w jakiś sposób ze sobą spokrewnione i spowinowacone z wieloma dalszymi przedmiotami i osobami. Mój świat - taki mały i prymitywny jeszcze kilka godzin temu - rósł i komplikował się, jego części mnożyły się , wypuszczały rozłogi, pączkowały, dzieliły się. Powstawały nowe rzeczy i nowe związki.
Z niemałym trudem udało mi się wyplątać z tej sieci, powrócić do metra składanego i zrobić z niego użytek..."
Mistrz krótkiej formy rozpościera przed nami świat wojenny. Zawierucha wojenna otoczona drutem kolczastym, śmiercią, ale i człowieczy los zatrzyma się w ogrodzie, w bibliotece, ale i w tle w róznych językach usłyszymy piosenkę:
"...czekam cię, czekam w dzień, czekam w noc, czekam w chwili tej...
...j'attendrai la nuit et le jour, j'attendrai toujour...
...komm zu mir, ich warte auf dich, denn du bist fur mich..."
Miasto po którym się poruszamy wciąż słyszy stukot butów wojskowych i chodaków ale i pachnie karmelkami i syntetyczną benzyną, duże szyldy reklamowe, i tylko nikt nie zwraca na żołnierzy i więźniów uwagi w tym mieście, niewidzialność, niesłyszalność i nieobecność naznacza te czasy.
Gdy dochodzi do "Egzekucji w ZOO" wstrząsa mną to opowiadanie pomimo pozornego spokoju i chłodu uderza w nas nieuchronna dekapitacja, warto zobaczyć film pod tym samym tytułem z 1975 roku, w rolach głównych Marek Bargiełowski i Mieczysław Milecki.
I odwieczne pytanie ; Co jest w Człowieku ? Prozaik podejmuje próbę wnikliwej analizy natury ludzkiej i mrocznych meandrów umysłu i duszy...
"...Tak więc dzięki sekatorowi i fasoli dzień zaczął powoli nabierać sensu. Otaczające mnie rzeczy, na które teraz patrzyłem, miały swoją wartość i własne życie, rozpoczął się między nimi ruch, przedmioty łączyły się z sobą tworząc związki, których przedtem nie było.Na przykład jedno spojrzenie na bibliotekę uprzytomniło mi, że kilka książek czeka już od dawna na to, aby je...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-08
„Dlaczego od pewnych ludzi żąda się więcej poświęcenia, wyrzeczeń i bohaterstwa niz od innych? (…) Dlaczego tak nierówno, niesprawiedliwie jest rozłożony na ludzi obowiązek reprezentowania człowieczeństwa?“
„Różne paskudne rzeczy w historii zaczynały się od bicia Żydów.“
Debiut przyszłego mistrza zwięzłej formy przypadł na rok 1943, wydane zostało dziesięć egzemplarzy tomiku wierszy "Mijani", ilustracje stworzyła i wykonała Maria Jarema, żona pisarza.
Natomiast debiut prozatorski nastąpił w 1947 roku od poruszenia wciąż aktualnego i bolesnego tematu, jakim była wojna. W 1948 roku otrzymał Kornel Filipowicz Nagrodę Literacką miasta Krakowa za swój debiut.
W kampanii wrześniowej aktywny udział pisarz brał, po ucieczce z niewoli zaangażował się w działalność konspiracyjną. Po aresztowaniu był więźniem obozów koncentracyjnych Groß-Rosen i Sachsenhausen, praca w kamieniołomie.
Prozę polską w okupowanym kraju reprezentowali tacy twórcy jak Jerzy Andrzejewski, Zofia Kossak-Szczucka, Kazimierz Wyka, Maria Kann, Kazimierz Brandys, Stanisław Dygat, Antoni Gołubiew i Zofia Nałkowska. Wielu pisarzy napisało pamiętniki lub prace wspomnieniowe dotyczące przeżyć wojennych.
Autentyzm realiów i aktualność tematu ówcześnie, który wciąż poruszał ludzi, którzy nie otrząsneli się z tragedii, wciąż wielu wracało do Nowej Polski i nowej rzeczywistości, nakreślonej socrealizmem i podziałami społecznymi. Narracja chronologicznie ułożonych opowiadań staje się osią łącząca postać alter ego Filipowicz z fabułą, poprzez przeżycia wojenne.
Autor stawia bardzo ważne pytanie dotyczące człowieczeństwa i heroizmu.
Nieludzkie czasy i pragnienie przeżycia, stanowiły najwyższą wartość, filozoficzne przesłanki egzystencjalistów, moralne rozważania, degradacja i degrengolada jednostki ludzkie w obliczu zagrożenia i chęci przeżycia.
Czytając dzisiaj ten debiutancki zbiór opowiadań, który został bardzo wyważony, oszczędny w emocje, ale jakże realistycznie sportretowany i nie odbiega od wielkich dokumentów - reportaży m.in; Zofii Nałkowskiej, Tadeusza Borowskiego czy Gustawa Herlinga - Grudzińskiego.
Nie zdewaluował się “obowiązek reprezentowania człowieczeństwa” bez względu na czasy i okoliczności, kręgosłup moralny wpisany jest w genotyp człowieka, choć ulega przekrzywieniu lub przetrąceniu.
„Dlaczego od pewnych ludzi żąda się więcej poświęcenia, wyrzeczeń i bohaterstwa niz od innych? (…) Dlaczego tak nierówno, niesprawiedliwie jest rozłożony na ludzi obowiązek reprezentowania człowieczeństwa?“
„Różne paskudne rzeczy w historii zaczynały się od bicia Żydów.“
Debiut przyszłego mistrza zwięzłej formy przypadł na rok 1943, wydane zostało dziesięć egzemplarzy...
2021-05-09
"... Gdybym był wierzącym, tobym układał modlitwy, których nie ma w książkach do nabożeństwa. Brakuje na przykład modlitwy za opuszczających kraj nie z własnej woli. Koniecznie trzeba by też wymyślić inne, nietypowe modlitwy: za ludzkie sprawy i czyny, które pozostały z powodu swej niejasności nierozstrzygnięte, a może samemu nawet Panu Bogu nieznane. (...) modlitwy za odczucia subiektywne, za prawo do omyłek i błędów, za prawo do własnego, zupełnie własnego, niechby nawet głupiego zdania..."
Mistrz zwięzłej formy w tym zbiorze opowiadań zawarł kwintesencję swojej twórczości. Dwadzieścia pięć miniaturowych perełek niezwykle - zwykłych poruszy i zatrzęsie poukładanym - niepoukładanym światem, etosem moralnym i bólem egzystencjalnym, otrzemy się o rzeczywistość obozową, filozoficzną odbędziemy rozmowę na schodach, dużej ryby oczekiwać będziemy, a zawodem miłosnym i utratą kobiety - życia niezauważymy, przemkniemy pomiedzy meandrami duszy, a w zakamarkach ludzkiego umysłu zrodzi się pragnienie i marzenie, a dekadencja połączy młodość z przemijaniem, kruchość życia i umieranie, a gdy spotkamy zwykłego człowieka, to chaos i bodźce zewnętrzne zagłuszą dźwięki natury i duszy. Któż inny mógłby tak pochylić się nad prostym człowiekiem i jego lokalną prowincją, i opisać jej walory i mankamenty w tak artystyczno - literacki sposób, takie rzeczy tylko u Filipowicza...z przymrużeniem oka.
"... Gdybym był wierzącym, tobym układał modlitwy, których nie ma w książkach do nabożeństwa. Brakuje na przykład modlitwy za opuszczających kraj nie z własnej woli. Koniecznie trzeba by też wymyślić inne, nietypowe modlitwy: za ludzkie sprawy i czyny, które pozostały z powodu swej niejasności nierozstrzygnięte, a może samemu nawet Panu Bogu nieznane. (...) modlitwy za...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-07
Profile moich przyjaciół:
Klementyna
Ernest
Wiktor
Ryszard
Władysław
Henryk
Czesław
Ludwik
Bazyli
Kali
Mistrz zwięzłej formy w wydanych opowiadaniach z 1954 roku "Profile moich przyjaciół" w intymnym i kameralnym obrazie zawarł historię swoich przyjaciół. Sportretowana fizjonomia i cechy charakteru ( psychika, rys, sposób bycia, świadomość, temperament, umysł, usposobienie, wnętrze, nastrój, sposób mówienia, ton, wyraz, sposób ubierania się , styl, wykształcenie, profesja, zainteresowania, pasja ), dogłębne analizowanie werbalno - niewerbalnego zachowania, przenikanie w umysł i jego zakamarki.
Prozaik przenosi nas w okres przedwojenno - powojenny na Śląsk Cieszyński składając hołd ludziom, których mógł nazywać przyjaciółmi, ale porusza kwestię przyjaźni, niezwykłej więzi, która połączyła na dobre i złe kilka osób, bez względu na różnice społeczno - polityczno - ekonomiczno - socjologiczne, odkrywa oblicze człowieka i jego egzystencję z posznowaniem jednostki, lojalnością, odwagą i prawdą.
Koegzystencja z natury ludzkiej z przyrodą, pasje wędkarskie czy spływy kajakowe, wycieczki po lesie stanowiły odskocznię i niszę na socrealistyczną rzeczywistość, ucieczkę od propagandy i stłamszenia.
Prozaik subtelnie, tkliwie, malarsko, lirycznie i poetycko naznaczył profile swoich przyjaciół, wysuwa wskazówki, drobne sugestie, niedopowiedzenia dla czytelnika z budowaniem własnego obrazu. Opowiadania otwiera "Klementyna", kobieta - artystka, która zgineła w czasie powstania. Nostalgia i dekadencja przeplata się z filozoficznymi przemyśleniami, że po śmierci zamykamy rozdział i nic więcej nie możemy napisać, a wszystkie rozważania pozostają w kwestii gdybania i przypuszczań, artysta odchodzi, ale jego dzieła pozostają i zaczynają żyć swoim życiem, ale i nadają życie pośmiertne artyście.
Okładka książki utrzymana jest w prostocie, zarysowane fragmenty twarzy w posągu płaskorzeźby, którą obracamy wraz z kolejnym przeczytanym opowiadaniem.
Profile moich przyjaciół:
Klementyna
Ernest
Wiktor
Ryszard
Władysław
Henryk
Czesław
Ludwik
Bazyli
Kali
Mistrz zwięzłej formy w wydanych opowiadaniach z 1954 roku "Profile moich przyjaciół" w intymnym i kameralnym obrazie zawarł historię swoich przyjaciół. Sportretowana fizjonomia i cechy charakteru ( psychika, rys, sposób bycia, świadomość, temperament, umysł,...
2021-05-06
2021-05-06
Opowiadanie "Gdy przychodzi silniejszy" wydane w 1974 roku stanowią kwintesencję PRL-u lat 70.XX wieku. Niezwykle realistyczny opis rzeczywistości "epoki Gierka".
Ponura egzystencja socjalistyczna zmienia się w konsumpcyjny koloryt taki jak np. pesi cola, paszport, w sklepach większy wybór towarów, talon na samochód, mieszkania rosły jak grzyby po deszczu...wszystko dzięki zaciągniętym przez władze kredytom, które ostatecznie okazały się gwoździem do trumny Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.
Świat Kornela Filipowicza otwiera przed nami nostalgiczny i dekadencki zmierzch instytucji i człowieczeństwa zamkniętego w tradycji, obyczajności i ludzkiej uczciwości.
Czasoprzestrzeń otworzy drzwi atelier fotograficznego, które iluzorycznie i filozoficznie przemieni egzystencję i poszukiwanie własnej tożsamości. Spotkanie z Panem X to dogłębna analiza subiektywnych odczuć, lęki i obawy, które rządzą naszą podświadomością, kreowanie rzeczywistości przez pryzmat własnych doznań ale i doświadczeń, zmierzenie się z własnymi demonami, ale i mroczną naturą i zakamarkami ludzkiego umysłu, który może być odbiciem w krzywym zwierciadle.
"Tajemnica chochli" obrazuje tradycję rodzinną z priorytetami i wartościami, gdy przychodzi przysłowiowa "czarna godzina", czas się zmierzyć z pytaniem odwiecznym "być czy mieć?", ale i uczciwością, która dla dobra i świętego spokoju dokonuje świętokradztwa na rodowej pamiątce.
"Mój przyjaciel korzenioplastyk" to niezwykła historia inżyniera Łady, który korzeniom nadaje nowy kształt, tworzy własną sztukę. Nowatorstwo a jednocześnie powrót do najprymitywniejszych form sztuki ludzi pierwotnych, wizjonerstwo utożsamia z zagospodarowaniem własnej niszy czy przestrzeni kreatywności i warsztatu.
Prawo do tworzenia poza standartowymi nurtami sztuki pokazuje przebicie uzurpatorskiego gruntu "profesjonalnych artystów" z "nieprofesjonalnymi artystami".
Mistrz krótkich form z niezwykłą wirtuozerią odtworzył PRL-u świat, drobiazgowość, pedanteria, uchwycenie warstwy społeczno - polityczno - ekonomiczno - obyczajowej, podparte doskonałym warsztatem, językiem i stylem.
Opowiadanie "Gdy przychodzi silniejszy" wydane w 1974 roku stanowią kwintesencję PRL-u lat 70.XX wieku. Niezwykle realistyczny opis rzeczywistości "epoki Gierka".
Ponura egzystencja socjalistyczna zmienia się w konsumpcyjny koloryt taki jak np. pesi cola, paszport, w sklepach większy wybór towarów, talon na samochód, mieszkania rosły jak grzyby po deszczu...wszystko dzięki...
2021-05-05
,,Gdy inni szukają źródeł metafizyki, Filipowicz ugania się za biomaterią. Nie tylko po to, by ją zawłaszczyć, ale również by poczuć jej bliskość, (od)zyskując poczucie sensu"
"(...) co chwila jakieś zdanie, jakiś opis sprawiał, że coś poruszało się w najgłębszych szufladach mojej pamięci. Ożywały te jej części, które kryją wspomnienia lat najbardziej dziecinnych i odległych. Przerywałem więc czytanie i zamykałem oczy, a Filipowicz przenosił mnie w świat mojego dzieciństwa".
Agnieszka Dauksza
Mistrz krótkich form w swoim żywiole, obcowanie z naturą, fauną i florą. Niezwykle realistyczne opisy natury, która urzeka pięknem, prostotą i malarskim pędzlem, który na płótnie tworzy obrazy, gdy wkroczymy na leśną ścieżkę. Konary drzew otaczają nas swymi ramionami, w tle słyszymy ptasi śpiew, a gdy spojrzymy na leśną ściółkę to kopiec przed nami wyrośnie, a tam królestwo mrówek.
Formica z łacińskiego znaczy mrówka, natomiast formikarium to rodzaj insektarium, które staje się sztucznym mrowiskiem z przeznaczeniem do hodowli mrówek i obserwacji żyjących w nim mrówek. Dziedzina zoologii zajmująca się badaniem mrówek to myrmekologia.
Tytułowe opowiadanie jest kwintesencją i osią narracji, obserwacja, analiza i fazy rozwoju mrówek.
Niezwykła wrażliwość i miłość do przyrody Kornela Filipowicza wynikająca z pasji wędkarskiej, wypraw kajakowych i wycieczek na łono natury zaprocentowało w opowiadaniach, które porażają artyzmem i wartością literacką. Powolna, nieśpieszna wędrówka zielonymi szlakami, których koloryt i bogactwo językowe zatrzymuje nas w czasoprzestrzeni zjawisk odlatujących ptaków, zachodów czy wschodów słońca, nocnej ciszy, kocnertów pstasich czy żabich, dźwięków żródlanych czy rwącej rzeki, oczekiwania na rybę, rwania żyłki, obracany kołotwotek, skradającego się drapieżnika. Natura Kornelowicza nie jest pozbawiona zbrodni czy barbarzyństwa, piękno w odwiecznym tańcu śmierci, cięciwa napięta i wycelowana w łańcuchu pokarmowym eliminującym i przedłużającym egzystencję.
Namacalność, współobecność i bodźce.
,,Gdy inni szukają źródeł metafizyki, Filipowicz ugania się za biomaterią. Nie tylko po to, by ją zawłaszczyć, ale również by poczuć jej bliskość, (od)zyskując poczucie sensu"
"(...) co chwila jakieś zdanie, jakiś opis sprawiał, że coś poruszało się w najgłębszych szufladach mojej pamięci. Ożywały te jej części, które kryją wspomnienia lat najbardziej dziecinnych i...
2021-05-03
„Dlaczego od pewnych ludzi żąda się więcej poświęcenia, wyrzeczeń i bohaterstwa niz od innych? (…) Dlaczego tak nierówno, niesprawiedliwie jest rozłożony na ludzi obowiązek reprezentowania człowieczeństwa?“
„Różne paskudne rzeczy w historii zaczynały się od bicia Żydów.“
"Ciemość i światło" wydane w 1959 roku stanowi zbiór kilku opowiadań mistrza krótkich form.
Oszczędność formy z bogactwem językowo - warsztatowym, narracja oscyluje pomiędzy okresem wojenno - powojennym w prowincji. Prowincjonalna społeczność, prowincjonalne poglądy polityczno - społeczno - ekonomiczne, prowincjonalny ból egzystencjalny, prowincjonalne szczęście i nieszczęście, prowincjonalna mentalność, prowincjonalna moralność i obyczajowość, prowincjonalna oczekiwania, pragnienia i gorycz utraty i niespełnienia. Filipowicz postrzega człowieka i jego status społeczny z bagażem doświadczeń i mrocznej natury ludzkiej, wnikliwe przenikanie do umysłu i duszy, pochylenie się nad prostym człowiekiem i jego prostym, choć zwykłym - niezwykłym światem.
Każde opowiadanie to miniaturowy świat stanowiący artyzm i wartość literacką prozaika, który, wciąż nie jest doceniany, a którego Wisława Szymborska postawiła na postumencie Wielkiej Literatury.
„Dlaczego od pewnych ludzi żąda się więcej poświęcenia, wyrzeczeń i bohaterstwa niz od innych? (…) Dlaczego tak nierówno, niesprawiedliwie jest rozłożony na ludzi obowiązek reprezentowania człowieczeństwa?“
„Różne paskudne rzeczy w historii zaczynały się od bicia Żydów.“
"Ciemość i światło" wydane w 1959 roku stanowi zbiór kilku opowiadań mistrza krótkich form....
2021-05-02
"...O, moja słodka, dumna i drażliwa prowincjo! Jakże cię dobrze znam i rozumiem! Jestem przecież z ciebie, byłem tobą. Jesteś wrażliwa i czuła, ale pełna kompleksów, gdyż byłaś zawsze przedmiotem pośmiewiska. Jesteś mądra i chytra, kształcisz się, dużo czytasz, chłoniesz radio i telewizję, ale podejrzewasz, że mogą być od ciebie chytrzejsi. Panicznie boisz się, aby nie zostać nabraną. Masz swoje upodobania, znasz się na polityce, na literaturze i sztuce. Ale niechętnie ujawniasz swoje gusty, gdyż nie zawsze pokrywają się one z opiniami obowiązującymi w stolicy. Podoba ci się bardzo obraz tego malarza, książka tego pisarza, utwór muzyczny tamtego kompozytora? Ba!
Ale nie masz nigdy pewności absolutnej, że to, co ci się podoba, jest dobre. Jakże ośmieszyłabyś się, gdyby się okazało, że to, co ci się podoba, jest złe! Chowasz więc swoje upodobania ukryte głęboko w sercu, a publicznie uznajesz i chwalisz wielkości tylko rzędu najwyższego. Najchętniej gościsz u siebie Iwaszkiewicza, nie zdziwiłabyś się, gdyby wstał z grobu Hemingway i pofatygował się do ciebie, do tego małego miasteczka, na autorskie spotkanie..."
Mistrz krótkich form w niezwykle kameralnej odsłonie dotyka istoty człowieczeństwa, egzystencji i przyrody. Oszczędna forma bogactwem słowa i symboliką naznaczona, fabuła i akcja pozornie zwyczajna, bohaterem jest zwyczajny, szary człowiek, alter ego pisarza wciela się w dziecko i z tego poziomu zanurzymy się w marzenia i pragnienia, ale i utraconą niewinność, pierwsze kroki w chmurach, on i ona, fascynacja i sensualność, uczucie i relacja, zazdrość, zdrada i ból, zawierucha wojenna, przemijanie i śmierć. Doskonały obserwator socrealizmu z przymrużeniem oka i satyrą na społeczeństwo. Egzystencja człowieka nierozerwalnie z naturą i pasją związana. Piękno i bogactwo przyrody tchnie realizmem kolorytu i dźwięku. Ponadczasowość, uniwersalizm i artystyzm mistrza prozy.
"...O, moja słodka, dumna i drażliwa prowincjo! Jakże cię dobrze znam i rozumiem! Jestem przecież z ciebie, byłem tobą. Jesteś wrażliwa i czuła, ale pełna kompleksów, gdyż byłaś zawsze przedmiotem pośmiewiska. Jesteś mądra i chytra, kształcisz się, dużo czytasz, chłoniesz radio i telewizję, ale podejrzewasz, że mogą być od ciebie chytrzejsi. Panicznie boisz się, aby nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-01
"...Chwila, w której to było, i treść, która ją wypełnia - rzeczy, światła, cienie, kontury, dźwięki. Ruchy - nieznaczne przesunięcia rąk, przechylenia głowy, mrugnięcia powiek, uśmiechy. Wszystkie te drobne zjawiska, mimo swojej różnorodności i zmienności - są jednak z sobą mocno zespolone, tworzą rzeczywistość, która jest skupiona w tym jednym, jedynym miejscu świata i wyraźnie od reszty świata odgraniczona, a moje myśli i uczucia są właśnie z nią tylko związane. Ach - jeszcze powietrze, które otacza to miejsce, drga, iskrzy, pachnie. Czy to jest to, co nazywamy tylko wspomnieniami?..."
"...Pięknieje, potem znów trochę brzydnie, młodnieje i starzeje się, raz jest jakby bardziej sobą, niż w istocie nią jest, potem znów przypomina kogoś innego, kogoś nieznajomego, jakąś kobietę, której nigdy nie widziałem. Ta zmienność a jednocześnie tożsamość - jest właśnie życiem. Daje poczucie naszego istnienia i wieczności naszych uczuć. Ale budzi także mój niepokój, bo każda najmniejsza nawet zmiana może przecież zapoczątkować coś, co spowoduje jakieś drobne, zrazu prawie niedostrzegalne skrzywienie, potem przeinaczenia, wreszcie rozbicie, zburzenie, zniszczenie wszystkiego. Na razie obraz trwa, widzę wszystko bardzo wyraźnie: kształty mają ostre zarysy, kolory są czyste. Obraz nie jest płaski, ma głębię, rzeczy są graniaste lub obłe, ich powierzchnie są miękkie, gładkie lub szorstkie, chłodne lub ciepłe(...) Płyn, który potocznie nazywamy łzą, który czyścił moje oczy i uzdrowił wzrok, nie wydostaje się spod moich powiek, nie cieknie po policzkach. Nikt go nie widzi, gdyż spływa do wnętrza mojego ciała. Czuję go w przełyku i gardle...""
"...Przedmioty tymczasem starzeją się, pokrywają się kurzem, rdzą, matowieją, pękają, rozkładają się, z wolna umierają. Czasem ich śmierć polega na tym, że zachowują swój kształt i strukturę, ale umiera w nich dusza. Tracą sens swego istnienia, gdyż nie są już zdolne do odegrania żadnej roli..."
Mistrz krótkiej formy w kilku opowiadaniach zawarł bardzo refleksyjno - filozoficzną pigułkę własnych doświadczeń i obserwacji, podszytych dekadencją, zmierzchem, przemijaniem. Nieśpieszna, wyważona narracja, podskórnie nasycona ładunkiem wewnętrznego pulsowania.
Opowiadanie "Fizjologia" poświęcone jest zmarłej żonie autora - Marii Jaremiance, która zmarła w 1958 w wieku 50 lat. Subtelna i nieznacznie zarysowana postać Marii, pojawia się pomiędzy impulsami jako wspomnienie przy stoliczku z kawa i lampką wina. Okres wojny z ulicą Saarbrucken, rytmiczny odgłos podkutych butów niemieckich żołnierzy, toczące się koła armat, nadlatujące samoloty i Etiopia, w tle Maria wciąż uśmiecha się... Upływ czasu zniekształca powoli obraz.
"...Chwila, w której to było, i treść, która ją wypełnia - rzeczy, światła, cienie, kontury, dźwięki. Ruchy - nieznaczne przesunięcia rąk, przechylenia głowy, mrugnięcia powiek, uśmiechy. Wszystkie te drobne zjawiska, mimo swojej różnorodności i zmienności - są jednak z sobą mocno zespolone, tworzą rzeczywistość, która jest skupiona w tym jednym, jedynym miejscu świata i...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-01
"...Do sklepu żelaznego, u którego wejścia, na wiotkim bambusowym kijku chyboce się w podmuchach gorącego wiatru lśniąca blaszana rybka.
Tam w głębi długiego, mrocznego lokalu, spędza Feliks godzinkę lub dwie, dobierając sprzęt na najbliższy połów. Nie brak tam o tej porze rybaków, którzy wyskoczyli z biura albo z fabryki po jeden haczyk i zagadali się, opowiadając i słuchając historii podniecających ich wyobraźnię, jak awanturników podniecają przygody i pieprzne dowcipy.
Przygoda rybacka ma nieodmiennie obowiązujący, można by powiedzieć: klasyczny schemat
Zaczyna się zwykle krótką inwokacją, wprowadzającą nastrój zwyczajności. Sama już pora dnia, pogoda i stan wody nie mogą zapowiadać niczego szczególnego. Bywa czasem na odwrót: aura jest jak najbardziej stosowna - a rezultaty żadne. Potem idzie dopiero właściwa historia, w której niespodzianka jest tym większa, im okoliczności przemawiały bardziej przeciwko niej: za sam koniec „nosa”, na przetartej żyłce, na złamanym kiju wyciąga się cztero - czy pięciokilową brzanę. Ktoś, jakby tknięty nieokreślonym nakazem, zarzuca mimochodem wędkę w bagnistą, na wpół wyschniętą młakę - i wyrywa z niej trzykilowego leszcza, zdrowego i lśniącego jak księżyc w pełni. Z miejsca, które dopiero co opuścił rybak, ślęczący daremnie pół dnia, nie ułowiwszy ani bzderki, ktoś inny - w myśl niedocieczonej kabalistyki przypadku i serii - wyładowuje jednego szczupaka po drugim, pięć sztuk, niby naboje z magazynka..."
Kornel Filipowicz w opowiadaniach zawarł wędkarską i literacką pasję o zespole "...nienasyconego atawizmu łowieckiego, trawiącego rybakamo każdej porze dnia, w dzień i we śnie. I jak nieuleczalna choroba, którą trzeba uspokajać coraz większą dawką narkotyku - namiętność(...) domaga się ciągle nowych pstrągów i lipieni, brzan i jelców, leszczów i okoni..."
Trzydziestoletnia historia wędkarstwa w opowiadaniach zaczyna się pod koniec wojny i kończy się pod koniec lat 70.XX wieku.
Hermetyczno - klaustrofobiczna czasoprzestrzeń wędkarzy zamyka nas w idyllicznym rozlewisku łowisk, pejzażu natury i pierwotności, izolacji od zgiełu codzienności, problemów, cywilizacji i technologii.
Autobiograficzny wątek głównego bohatera wciela się w pisarza, żołnierza na wojnie i pracującego w kamieniołomie, traumatyczne przeżycia wojenne, ale i uniewersalizm egzystencjalny związany wartościami, miłością, szczęściem, rodzinnym wymiarem, niewinnością, dojrzewaniem, tożsamością i obcowaniem człowieka z naturą w realistyczno - artystycznym symbolu.
Na podstawie kilku opowiadań Filipowicza powstał film "Dzień wielkiej ryby" w roku 1996 w reżyserii Andrzeja Barańskiego. W rolach głównych Joanna Brodzik i Jan Wieczorkowski, Jan Peszek w roli dorosłego Jana. Muzyka wprowadza nas w prowincjonalny klimat, małej stacyjki na której zatrzymuje się kilka pociągów w ciągu dnia, jeden hotel / motel, mały rynek i wszyscy się znają. W drewnianej willi niczym z lat 30.XX wieku, z oszklonej werandy rozciąga się rozlewisko i łowiska rybackie z niepokojąco pięknym pejzażem, stoliczek z szachami, na parapecie jabłka i pomidory dojrzewają, w tle słyszymy gramofon i winylową płytę z nutą nostalgii i ukrytych pragnień. Rodzące się uczucie, fascynacja, kruchość i nieporadność przerywa cieńką nić relacji, którą trzydzieści lat później Jan będzie szukał we wspomnieniach.
Stylizacje Joanny Brodzik w klimacie lat 50 / 60 XX wieku.
Poetyckość obrazem i dźwiękiem nostalgii namalowana.
Polecam.
"...Do sklepu żelaznego, u którego wejścia, na wiotkim bambusowym kijku chyboce się w podmuchach gorącego wiatru lśniąca blaszana rybka.
Tam w głębi długiego, mrocznego lokalu, spędza Feliks godzinkę lub dwie, dobierając sprzęt na najbliższy połów. Nie brak tam o tej porze rybaków, którzy wyskoczyli z biura albo z fabryki po jeden haczyk i zagadali się, opowiadając i...
2021-05-01
„...Wspomnienia, kiedy przychodzą, są natarczywe, nie ma przed nimi obrony ani ucieczki. Są chaotyczne i nieuporządkowane w czasie i przestrzeni, ich ruch jest niemożliwy do przewidzenia. Jawią się niespodziewanie i równie nieoczekiwanie znikają. Ale czekamy na nie, jesteśmy szczęśliwi, gdy przychodzą. Są naszym najsłodszym pokarmem, który spada na nas z góry, z nieba, niczym manna. Wspomnienia żywią nas najlepszą cząstką tego, co było kiedyś, dawno, każą zapominać zło, które przyszło później, i pozwalają mieć nadzieję, że, być może, mamy przed sobą jeszcze coś dobrego. Dzięki nim możemy żyć nie tylko tym, co jest i będzie, ale także tym, co było. A nawet, gdyby nam odjęto całą teraźniejszość i przyszłość – czyż nie pozostanie nam jeszcze pod dostatkiem tego, co było?...”
Mistrz krótkiej formy podglada świat poprzez światło i dźwięk, czyli o niedoskonałości świata. Prosty, prowincjonalny świat, piękno natury, którego bohaterem jest zwyczajny człowiek, ma zwyczajne pragnienia i problemy, niezwyczajna jest warstwa emocjonalna i wrażliwość.
Pierwszym opowiadaniem narattor wprowadza nas w ciąg niezwykle skomplikowanych mechanizmów, którymi rządzą wspomnienia, pamięć stając się pomostem pomiędzy przeszłością i teraźniejszością, wracają obrazy, ludzie, sytuacje, które niczym mozaika budują tożsamość, wartość i człowieczeństwo. Powracający obraz Marii wywołany może być nieoczekiwanym spojrzeniem na człowieka, przedmiot, słyszymy dźwięk czy słowo. To próba przebrnięcia przez utratę i odchodzenie bliskiego człowieka, pogodzenie się ze śmiercią, przemijaniem i filozofią dalszej egzystencji.
Każde z opowiadań krąży wokół natury człowieka, natury świata z bólem egzystencjalnym.
Zbiór opowiadań:
– Wspomnienia są moim słodkim pokarmem
– Światło i dźwięk, czyli o niedoskonałości świata
– Miód, czyli o nadmiarze
– Po wigilii, czyli o przewrotności uczuć i tęsknocie za ubóstwem
– Początek
– Obywatel Wolny
– Chwila, w której wszystkie języki świata...
– Szczur
– Niedzielna wycieczka, czyli o prostocie serca
– Głupia rozmowa dwóch starych ludzi w pięknym krajobrazie
– Z notatnika snów
– Pomnik
„...Wspomnienia, kiedy przychodzą, są natarczywe, nie ma przed nimi obrony ani ucieczki. Są chaotyczne i nieuporządkowane w czasie i przestrzeni, ich ruch jest niemożliwy do przewidzenia. Jawią się niespodziewanie i równie nieoczekiwanie znikają. Ale czekamy na nie, jesteśmy szczęśliwi, gdy przychodzą. Są naszym najsłodszym pokarmem, który spada na nas z góry, z nieba,...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-19
Arcymistrz małej formy nadal bardzo aktualny i ponadczasowy.
Na początku był bohater.
Słowo ma pochodzenie irańskie - bahadur - mężny, atleta,oraz węgierskie bátor - dzielny, stąd pewnie przydomek króla Stefana Batorego.
Słownik synonimów określa bohatera pod bliskoznacznymi słowami:
guru, krzewiciel, modernizator, odkrywca, popularyzator, reformator, agitator, apologeta, apologetyk, działacz, eksponent, głosiciel, herold, ideolog, nauczyciel, orędownik, pionier, pretorianin, propagandysta, propagandzista, propagator, rzecznik, siewca, stronnik, szermierz, szerzyciel, trybun, tuba, zwolennik, lobbysta, nosiciel, obrońca, promotor, strażnik, wyraziciel, apostoł, kapłan, zwiastun, politruk, ambasador, obrońca ideologii, bojownik, chorąży, autorytet moralny, dowodzący, dowódca, głównodowodzący, herszt, komendant, lider, mistrz, naczelnik, prowodyr, przewodniczący, przewodnik, przywódca, watażka, wodzirej, wódz naczelny, protektor, lobbista, bohater, bohater literacki, charakter, kreacja, kwestia, postać, postać literacka,rola.
Bohater i jego bohaterskie czyny uwiecznione zostają w dziełach literackich, epopejach, legendach i mitach. Układa się poematy, pieśni i utwory rockowe, kręci się filmy. Każda epoka miała swojego mitycznego bohatera, rycerza, zwycięzcę, patriotę, powstańca czy Batmana.
Kim jest prawdziwy bohater? Kogo można obdarzyć takimi cechami? I jakie są to cechy?
Współcześni bohaterowie swoje akty bohaterskie każdego dnia sprawują w różnych dziedzinach życia, bohaterem może być zwykły Kowalski i mass media, które kreują rzeczywistość wirtualną i realną, a tu dochodzimy do ANTYbohatera.
Antybohater to określenie osoby z czarnym charakterem, i nasuwają się bliskoznaczne zwroty:
arcyłotr, bestia, bezecnik, bydle, czarny charakter, drań, gadzina,gangster, kanalia, kawał, drania, kreatura, łach, łachudra, łajdaczyna, łajdak, łajza,
łobuz, łotr, łotr spod ciemnej gwiazdy,mały człowiek, nędznik, niegodziwiec, nędznik,niegodziwiec, padalec, parszywiec, plugawiec, podlec, podła dusza, szelma, szubrawiec, szuja, śmierdziel, zgniłek, zimny drań, zła postać.
Mikropowieść "Pamiętnik antybohatera" wydana w 1961 roku doskonale wpisuje się w XXI wiek, antybohater skrojony na współczesne czasy i czyny.
Temat antybohaterstwa, nonkonformizmu, hedonizmu, egoizmu i cynizmu nie przyczynił się do popularności Filipowicza, a nawet prozaikowi zarzucano niegodne czyny i postawy z autobiografii. Antybohater, kolaborant doskonale wpisał się w wojenną rzeczywistość, schemat działania podporządkowany zostaje przetrwaniu i przeżyciu, bez względu na ofiary i moralność. Gloryfikowany antybohater po 60 latach obrazuje jak znakomitym i świetnym interpretatorem rzeczywistości był Kornel Filipowicz, pozorna nicość, marazm podszyte są ładunkiem emocjonalnym. Poglądy, demoralizacja i wybory to przekleństwo XXI wieku i z bohatera tak łatwo stać się antybohaterem.
Dopełnieniem jest wiersz, który niczym karabin maszynowy uderza serią w nas...i aktualnością, wolność, wojna i reżim nie jest dana na zawsze, o wszystko trzeba walczyć...
"...W państwie totalitarnym
Wolność
Nie będzie nam odebrana
Nagle
Z dnia na dzień
Z wtorku na środę
Będą nam jej skąpić powoli
Zabierać po kawałku..."
Wstrząsające jest opowiadanie "Egzekucja w ZOO" pomimo pozornego spokoju i chłodu uderza w nas nieuchronna dekapitacja, warto zobaczyć film pod tym samym tytułem z 1975 roku, w rolach głównych Marek Bargiełowski i Mieczysław Milecki.
Arcymistrz małej formy nadal bardzo aktualny i ponadczasowy.
Na początku był bohater.
Słowo ma pochodzenie irańskie - bahadur - mężny, atleta,oraz węgierskie bátor - dzielny, stąd pewnie przydomek króla Stefana Batorego.
Słownik synonimów określa bohatera pod bliskoznacznymi słowami:
guru, krzewiciel, modernizator, odkrywca, popularyzator, reformator, agitator, apologeta,...
Prosper Mérimée XIX wieczny francuski dramaturg, pisarz , historyk i archeolog stał się mistrzem krótkiej formy. W 1845 roku napisał nowelkę "Carmen", charyzmatyczna hiszpańska piękność o cygańskich korzeniach , nieokiełznana, dzika uwodzi / zwodzi mężczyzn . Namiętność , żywiołowość, kastaniety, korrida, taniec, wino, kontrabanda i tragedia. To podwaliny najsłynniejszej opery Bizeta. Dyrektor paryskiej Opéry-Comique Camille du Locle przeczytał nowelkę i ujrzał potencjał. Bizet stworzył muzykę i słynną habanerę. Aria stanowiła inspirację melodią baskijskiego kompozytora Sebastiána Iradiera "El Arreglito", którą Bizet uważał za ludową melodią. Libreciści znacznie zmienili treść libretta m.in. dodając postacie Micaëli i Escamilla.
Metropolita Opera w Nowym Jorku w transmisji kinowej zaprezentowała najnowszą wersję opery "CARMEN".
Hiszpańskie rytmy, słynne melodie habanery, seguidilli i kupletów toreadora czynią z „Carmen” jeden wielki operowy przebój. Angielska reżyserka Carrie Cracknell klasycznej opowieści o femme fatale i tragicznej namiętności, nakłada współczesny kostium i wplata w wydarzenia wątek handlu ludźmi.
Mezzosopranistka Aigul Akhmetshina, jako tytułowa Carmen, synonim femme fatale, tenor Piotr Beczała w roli Don José, sopranistka Angel Blue - Micaëla . Bas-baryton - Kyle Ketelsena jako dumny Escamillo. W tej poruszającej serca inscenizacji opery Bizeta orkiestrę Met poprowadził Daniele Rustioni.
Prosper Mérimée XIX wieczny francuski dramaturg, pisarz , historyk i archeolog stał się mistrzem krótkiej formy. W 1845 roku napisał nowelkę "Carmen", charyzmatyczna hiszpańska piękność o cygańskich korzeniach , nieokiełznana, dzika uwodzi / zwodzi mężczyzn . Namiętność , żywiołowość, kastaniety, korrida, taniec, wino, kontrabanda i tragedia. To podwaliny najsłynniejszej...
więcej Pokaż mimo to