rozwińzwiń

Formikarium, czyli w moim świecie mrówek. Opowiadania

Okładka książki Formikarium, czyli w moim świecie mrówek. Opowiadania Kornel Filipowicz
Okładka książki Formikarium, czyli w moim świecie mrówek. Opowiadania
Kornel Filipowicz Wydawnictwo: Znak flora i fauna
300 str. 5 godz. 0 min.
Kategoria:
flora i fauna
Wydawnictwo:
Znak
Data wydania:
2021-06-07
Data 1. wyd. pol.:
2021-06-07
Liczba stron:
300
Czas czytania
5 godz. 0 min.
Język:
polski
ISBN:
9788324062126
Tagi:
literatura polska mrówki zwierzęta rośliny natura człowiek opowiadania
Średnia ocen

7,0 7,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,0 / 10
135 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1161
1137

Na półkach:

Związane z naturą, zebrane w jednym tomie, kolejne wspaniałe opowiadania Kornela Filipowicza ukazują jego ekologiczny stosunek do przyrody - zanim stało się to normą (choć niestety nie przez wszystkich w tym kraju przyswojoną). Kolejne potwierdzenie, jak wybitnym "nieznanym pisarzem" był, a i wciąż jest.

Imć jegomość Pasek w swych wiekopomnych pamiętnikach opisuje, jak to podczas jarmarcznego pokazu okrucieństw Tatarów, szlachta zaczęła szyć z łuków do komediantów odtwarzających role bisurmanów. Przywołuję tę mało w sumie śmieszną krotochwilę po to, by odnieść się do licznych komentarzy piętnujących Filipowicza za rzekome okrucieństwo wobec zwierząt. A wydawałoby się, że tyle było mówione: nie utożsamiać narratora z autorem…

Przede wszystkim: gdzie tu w ogóle jest jakakolwiek pochwała okrucieństwa? Ach, już rozumiem: taki zarzut w ogóle by nie padł, gdyby np. we wstrząsającym - a będącym oczywistym potępieniem bestialstwa ludzi wobec zwierzęcia - opowiadaniu „Zabić jelenia”, co rusz byłyby zwroty typu: ”biedne stworzenie”, „ależ musiał cierpieć”, „co za bestie z tych ludzi”, „jak tak można?” (BTW: Także księdza niewiele obchodzi, co się dzieje na łące za kościołem – bo „skoro zwierzę nie ma duszy”….).

Krytykowane przeze mnie oceny to trochę – toutees proportions gardees – coś takiego, gdyby opowiadania Tadeusza Borowskiego o Auschwitz (najważniejsze chyba teksty literatury obozowej świata) uznać za pochwałę masowych mordów. No bo skoro jest tam tak potworne zdanie: „Między jednym a drugim kornerem za moimi plecami zagazowano trzy tysiące ludzi”….

Ale dość już o tym: takie czasy, że nie wszyscy potrafią zdekodować tekst kultury, zanurzeni w kulturze dosłowności i wymogu natychmiastowego komentowania wszystkiego - bez chwili na refleksję, a i ogólnego kontekstu wielu mocno braknie. Oto możliwe skutki siedzenia non stop na - przez samego diabła chyba tak nazwanych - mediach społecznościowych, gdzie wpis wyprzedza myśl, wskutek czego ścieki wybijają non stop.

A zatem, tak: w wielu opowiadaniach Filipowicz nie ukrywa faktu, że spotykamy się z bezbrzeżną, albo i gorszą, bo z nudów czy bezmyślności wynikającą, pogardą, nienawiścią i okrucieństwem ludzi wobec „braci mniejszych”. Ale -litości! - narrator tego bynajmniej nie afirmuje, ot cała różnica. Zresztą nie tylko nie afirmuje, idzie o wiele dalej.
I tak w opowiadaniach „Trzej panowie” czy „Pies wdowy Wurm” (to chyba najpiękniejsze z tomu),mamy do czynienia z bezbrzeżną empatią, co tam: szaloną miłością do zwierząt, także w tym w najtrudniejszym okresie ich życia. Bo gdy odchodzą, dla ich ludzi „świat jest znów pusty”.

„Może to nie Bóg, ale człowiek w swej grzesznej pysze i megalomanii, nie chcąc się bratać ze zwierzętami, odmówił im prawa posiadania duszy?” – pyta wdowa Wurm, która zamówiła mszę w „intencji Feliksa” („Nabraliśmy Panie Boże tego poczciwego biurokratę odprawiającego mszę, ale ty Panie Boże, przecież wiesz, o co chodzi”). I naprawdę nie ma znaczenia fakt, że jej pies ”dawał jej uczucia, których Pani Wurm znikąd nie miała, i odbierał je od swojej pani”. A były nimi: „uczucie niekłamane, radość prawdziwa, szczęście absolutne”. Ostatnie zaś zdanie brzmi:” I Pani Wurm zostawia swoje trochę już nieruchawe i ociężałe ciało w fotelu, a sama lekka, powiewna jak batystowa chustka, którą ma na szyi, nie czując żadnych dolegliwości, ciężaru, zmęczenia, zadyszki – podąża za Feliksem”. Czy napisałby to wróg zwierząt?

W okupacyjnym opowiadaniu „Kali” narrator prosi swego psa, by nie rzucał się, ani nawet nie szczekał, na niemieckie patrole – co ten uwielbia. Tłumaczy mu, że każdy Niemiec w każdej chwili może go zastrzelić na miejscu – „po prostu jak psa – przyjdzie mu to z taką samą łatwością, jak strzelanie do ludzi ”…. „Niestety nie miał na obronę swej nienawiści nic więcej prócz zębów”.

Jest tu też realistycznie niewesoła, acz wspaniała elegia dla najmądrzejszego kota świata (jakby wszystkie nie były mądre!) Murdera, który „jest częścią całego świata (a może i wszechświata),tylko bardziej zagęszczoną, samoistną i ogromnie samodzielną”. Nie ma tu bezpośredniego potępienia pewnego chłopca z wiatrówką, ale stosunek don narratora jest mniej więcej taki jak do Niemców. „Najlepiej na świecie ma twój kot – nie przypadkiem pisała do Autora Szymborska, a potem już tylko „Kot w pustym mieszkaniu”…

„Jeśli mam jakieś troski, to tylko te, aby to, o czym myślę, jak najlepiej napisać. Aby kwiaty, które opisuję, były na tle zielonej łąki dobrze widoczne, zwierzęta, ludzie - jak żywi. Żeby inni ludzie, ci, którzy będą to czytali, przejęli się ich istnieniem i losem” – toż to przecież istny panteizm przyrodniczy.

Nie inaczej jest w opowiadaniach „wędkarskich”, gdzie walka z wielką rybą przywodzi na myśl "Starego człowieka i morze". Ale kończy się inaczej: „Śmierć tej wielkiej, pięknej ryby nie była mi w życiu do niczego potrzebna, mogłem pozwolić jej wrócić na dno głębokiej, zimnej, płynącej wody, w której żyła”.

Bardzo ważne jest opowiadanie „Formikarium”, w którym nastoletni bohater (uwaga: truizm - dzieci są okrutne) szykuje w domu „mieszkanko” dla mrówek, które zabierze z lasu. „Głównym motywem mojego działania była chęć uszczęśliwienia mrówek, uszczęśliwienia pod moim oczywiście okiem, a interesy mrówek zbiegały się w tym punkcie z moją potrzebą ich uszczęśliwienia” - toż to istna parodia I sekretarza KC PZPR (rzecz jest z tamtych wrednych czasów),a i dystans Autora do bohatera wyraźny.

Eksperyment chłopca kończy sie w sposób oczywisty. „Dlaczego umierały? Czego im do życia brakowało? Jedzenia, wody, powietrza, słońca, cienia? Wszystko to miały, o niczym nie zapomniałem. Byłem bardzo zasmucony, rozżalony, trzeba powiedzieć, że nawet zagniewany. Cóż za niewdzięczność ze strony mrówek! Umierały jakby mnie na złość, mnie, który tyle dobrego dla nich dobrego zrobiłem”.

„- Ale może brakuje im wolności, to z znaczy swobody? – odpowiedział ojciec po długim czasie, w ciągu którego wypalił pół papierosa.
- Mają jej dosyć.
- Skąd możesz wiedzieć, ile im trzeba wolności?”.

Ojciec tłumaczy: „Wolność to jest coś, co nie jest ograniczone żadnymi murami, ścianami, deskami. Coś, co nie ma wyraźnych granic. I to coś, co nazywamy wolnością, powinno być rozciągliwe, raz mniejsze, raz większe, zależnie do potrzeby”. To znów mało zawoalowana krytyka więzienia, jakim był peerel, ale odnosi się to jednocześnie i do świata zwierząt….

Albo taki humanizmu pełen dialog, kojarzący się z dyskryminacją Innych w naszym kochanym kraju:

”- U wszystkich zwierząt rodzą się czasem takie białe istoty. Są takie same, jak ich bracia i siostry, tylko że białe. I mają przez to ciężkie życie, bo inne je gonią, kąsają i dziobią.
- Dlaczego je gonią i kąsają?
- Bo są inne – odpowiedział mój ojciec.
- Mówiłeś przecież, że są takie same?
- Są takie same, ale wydają się inne – odpowiedział wykrętnie mój ojciec. Czegoś mi nie umiał czy nie chciał powiedzieć”.

Filipowicz często antropomorfizuje przyrodę, a przynajmniej stwierdza, że jest ona czymś żywym, oddzielnym, z przyrodzonym prawem do samoistnego bytu.

Tak jak np. w opisie przedzierania się przez gęste zarośla, gdy drogę narratorowi zagrodził gruby konar, który odgiął, aby móc przejść. „Poczułem jednak wściekły napór na mięśnie moich rąk, a potem atak istoty silniejszej ode mnie. Nie, nie zostałem uderzony znienacka, bo to stało się przecież w walce, ale tak był nie do odparcia. Moje siły nagle załamały się, opuściły mnie, ani jeden mięsień nie był już zdolny do obrony. Gałąź odgięła się i rzuciła mnie na ziemię. To właściwie nie była gałąź, tylko jakby jakaś potężna i bezwzględna istota, która zrobiła użytek z siły swego ramienia”. A narrator nie wraca bynajmniej w to miejsce z harvesterem, niczym leśnik z Białowieży - uznaje swą porażkę i obchodzi to miejsce.

I jeszcze ostatnie, równie poruszające opowiadanie „Scena końcowa”, w której goryle w zoo (jakże ludzkie!) prowadzą niemy protest przeciw temu „miejscu detencji” - jak to pięknie mówi szlachetna, czuła i empatyczna Straż Graniczna. „Wstąpiła w nie jakby dusza - i poczuły, że przepełniła się miara ich niewoli. Ale nie chciały już krzyczeć, tarzać się, szarpać kraty i kąsać żelazo, lecz postanowiły, że będą odtąd milczeniem i bezruchem protestować przeciw luksusowej niewoli, jaką urządził dla nich człowiek. Że nie chcą już żyć w więzieniu wyłożonymi białymi kafelkami, w więzieniu tak czystym, lśniącym i higienicznym, jak izba przyjęć w szpitalu przeciwgruźliczym w Oslo”.

Jeszcze parę cytatów:

„Ale człowiek jest słaby i trudno mu czasem powstrzymać się od zrobienia czegoś na pokaz. Udaje się przecież nie tylko przed ludźmi, ale i przed samym sobą. Zobowiązuje to nas samych i pozwala nam być lepszymi, silniejszymi i dzielniejszymi, niż w istocie jesteśmy”.

„Jeśli przestanę widzieć coś, co przedtem widziałem, to tak jakby mi odebrano rzecz, którą przedtem miałem”.

„Człowiek nie jest z żelaza - tylko z mięsa, które się łatwo psuje, które można zmiażdżyć, rozerwać, pociąć na kawałki, zniszczyć”.

„Jan był wolny od wielu rzeczy, które z człowieka robią niewolnika, istotę zależną od innych, a także od samego siebie”.

„Co prawda, od czasów gdy na mnie polowano, nie strzelam do istot żywych, poprzestaję na strzelaniu do celu, zresztą coraz rzadziej, bo już nie ta ręka i nie te oko”.

„Żaden namiot nie daje takiego cienia, jak korona dębu, bo namiot jest osłoną jednowarstwowa i rzuca tylko jeden cień - a zasłona z liści dębu jest cieniem po stokroć”.

Związane z naturą, zebrane w jednym tomie, kolejne wspaniałe opowiadania Kornela Filipowicza ukazują jego ekologiczny stosunek do przyrody - zanim stało się to normą (choć niestety nie przez wszystkich w tym kraju przyswojoną). Kolejne potwierdzenie, jak wybitnym "nieznanym pisarzem" był, a i wciąż jest.

Imć jegomość Pasek w swych wiekopomnych pamiętnikach opisuje, jak...

więcej Pokaż mimo to

avatar
76
25

Na półkach:

Tak to powrót do czasów dzieciństwa, żywego kontaktu z przyrodą, wystarczy zamknąć oczy by poczuć jak pachnie las, rzeka, okolica. Pan Kornel w sposób mistrzowski przenosi czytelnika do miejsc na pozór mało istotnych a jakże cennych zmysłowo, rzeczywiście jest pewna nic ze Śmiercią dzikich saren Ota Pavla…

Tak to powrót do czasów dzieciństwa, żywego kontaktu z przyrodą, wystarczy zamknąć oczy by poczuć jak pachnie las, rzeka, okolica. Pan Kornel w sposób mistrzowski przenosi czytelnika do miejsc na pozór mało istotnych a jakże cennych zmysłowo, rzeczywiście jest pewna nic ze Śmiercią dzikich saren Ota Pavla…

Pokaż mimo to

avatar
1244
317

Na półkach: , , , , , ,

WYZWANIE CZYTELNICZE XI 2021
Książka o tematyce przyrodniczej/ekologicznej

Po wysłuchaniu tych wpisanych w przyrodę i jakże refleksyjnych opowiadań, Filipowicz - „stary przyrodnik”, który ukończył „pewien bardzo dobry uniwersytet polski” i przed moje oczy przywołuje wspomnienia dzieciństwa na wsi.
Jak u Adama Wajraka.
Wspomnienia spokoju i wszechobecnej harmonii. Zapachów, kolorów, sytej pełni, szczęścia, beztroski i niczym nieograniczonej przestrzeni.
Piękno tego świata, było w tych, nie tak bardzo przecież jeszcze odległych latach, nieogrodzone, niezadeptane i na wyciągnięcie ręki i nogi, i oka.

I mimo, że lektor pobudzał oko wyobraźni do zobaczenia tych wszystkich krajobrazów i widoków, i robił to naprawdę bardzo dobrze, to podczas słuchania brakowało mi tego, że nie mogę dłużej zatrzymać się na tych finezyjnie skreślonych zdaniach.
Że nie mogę jeszcze raz wrócić do wybrzmiałego właśnie akapitu.

Mnie urzekły wszystkie opowiadania.
„Kali” wzruszył.
„Zabić jelenia!” bezbrzeżnie poruszyło i wywołało skrajnie negatywne emocje skierowane w stronę rodzaju ludzkiego.

Jednego opowiadania, o śnie, nie nadążałam słuchać, mimo kilku podejść. Mając możliwość wyboru tekstu pisanego, przeczytałam to opowiadanie dwa razy, by wyłapać wszystkie, gęsto nawarstwione znaczenia.

Precyzja z jaką Filipowicz komponuje zdania jest rzadko spotykana. Szczególnie dzisiaj.

„Jeśli mam jakieś troski, to tylko te, aby to, o czym myślę, jak najlepiej napisać. Aby kwiaty, które opisuję, były na tle zielonej łąki dobrze widoczne, zwierzęta, ludzie - jak żywi. Żeby inni ludzie, ci, którzy będą to czytali, przejęli się ich istnieniem i losem”.

Komu podoba się ta autorska dedykacja, niech śmiało sięga. Kiedyś, sama chciałabym wrócić do tych opowiadań.

WYZWANIE CZYTELNICZE XI 2021
Książka o tematyce przyrodniczej/ekologicznej

Po wysłuchaniu tych wpisanych w przyrodę i jakże refleksyjnych opowiadań, Filipowicz - „stary przyrodnik”, który ukończył „pewien bardzo dobry uniwersytet polski” i przed moje oczy przywołuje wspomnienia dzieciństwa na wsi.
Jak u Adama Wajraka.
Wspomnienia spokoju i wszechobecnej harmonii....

więcej Pokaż mimo to

avatar
317
59

Na półkach: , , ,

Zmyliła mnie ta książka. Po tytule spodziewałam się opowieści jakiegoś mrówczego pasjonata o świecie tych interesujących owadów. Okładka sugeruje temat przyrodniczy ogólnie - ostatnio sporo wydano pozycji popularno-naukowych w tym temacie. Wstęp zbił mnie tropu, i to nie tylko sporą objętością w stosunku do całości, ale informacją, że coś wydarzyło się w życiu autora po wojnie. Dopiero wtedy zorientowałam się, że to pozycja raczej historyczna. Uznając, że jestem ignorantką sprawdziłam więc kim Filipowicz był i co pisał. Biorąc pod uwagę, że najpopularniejszą jego pozycją książkową na LC jest zbiór korespondencji wymienianej z Szymborską, z którą był w bliskiej relacji, mogłam się pocieszyć, że nie tylko ja byłam dotychczas ignorantką.

Kilka początkowych rozdziałów to opowiadania z perspektywy dziecka. Są one moim zdaniem nieco podobne do twórczości Schulza - krótka forma, dziejąca się w podobnym czasie, z tej też racji podobna w stylu pisania, tylko mniej fantastyczna i oniryczna (choć w "Białym ptaku" chłopiec nie jest pewny, czy przygoda tylko mu się nie przyśniła). Za to "Szczur" ma w sobie coś bardziej z Mrożka, cały absurd sytuacji i walki z tytułowym gryzoniem. Trzy opowiadania o psach pokazują jak głębokie są nasze związki z tymi zwierzętami, że nie jest to tylko "współczesna fanaberia", ale i sto lat temu ludzie potrafili znaleźć w nich najlepszych przyjaciół.

W drugiej połowie zaczęłam się już męczyć. Jest całkiem ciekawe opowiadanie o starszym małżeństwie na wsi (choć wydaje się ono być najbardziej oderwane od reszty) czy o walce z żywiołem podczas wędkowania na łodzi (trochę jak w "Starym człowieku i morzu", ale krócej i konkretniej). Są też jednak opowiadania z ciekawą puentą, ale niezbyt ciekawe podczas samego czytania. Jest sporo o łowieniu ryb, które zupełnie mnie nie interesuje. Na dobre tory wraca w ostatnim rozdziale o proteście (?) goryli w zoo. Było w tym coś bardzo przejmującego i dobrze podsumowującego cały zbiór. Nie było jednak w stanie wynagrodzić mi znudzenia przez niemal połowę czasu poświęconego na lekturę. Mimo stosunkowo niskiej oceny polecam jako pewien zapis życia na przestrzeni XX wieku, o bezmyślnym okrucieństwie, o związkach ludzi z naturą i naszej zmianie podejścia.

Zmyliła mnie ta książka. Po tytule spodziewałam się opowieści jakiegoś mrówczego pasjonata o świecie tych interesujących owadów. Okładka sugeruje temat przyrodniczy ogólnie - ostatnio sporo wydano pozycji popularno-naukowych w tym temacie. Wstęp zbił mnie tropu, i to nie tylko sporą objętością w stosunku do całości, ale informacją, że coś wydarzyło się w życiu autora po...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1624
478

Na półkach: , ,

"Formikarium" zostało tutaj bardzo błędnie zaszufladkowane do gatunku "flora i fauna". Poniekąd jest to prawda, ale zniechęciło mnie to do sięgnięcia po ten tytuł w ramach akcji Czytaj Pl i platformy Woblink, choć w końcu się przełamałam i po przydługim i nudnym wstępie otrzymałam opowieści o beztroskim dzieciństwie i dorosłości, malownicze opisy flory i fauny, współżycie z przyrodą, a to wszystko z echem wojny w tle. Na pewno nie jest to proza dla wszystkich; można ją uznać za nudną, mdłą i specyficzną, ale mi w miarę przypadła do gustu.

"Formikarium" zostało tutaj bardzo błędnie zaszufladkowane do gatunku "flora i fauna". Poniekąd jest to prawda, ale zniechęciło mnie to do sięgnięcia po ten tytuł w ramach akcji Czytaj Pl i platformy Woblink, choć w końcu się przełamałam i po przydługim i nudnym wstępie otrzymałam opowieści o beztroskim dzieciństwie i dorosłości, malownicze opisy flory i fauny, współżycie z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
571
90

Na półkach:

najciekawszy w tej książce jest fragment napisany przez Adama Wajraka

najciekawszy w tej książce jest fragment napisany przez Adama Wajraka

Pokaż mimo to

avatar
932
687

Na półkach:

Znalazłam tu serię przepięknych opowiadań o lecie, łowieniu ryb, spacerowaniu po lesie i innych przyjemnych sprawach, które w wielu sytuacjach przenosiły mnie do miejsc, zapachów i sytuacji, za którymi zatęskniłam.

Znalazłam tu serię przepięknych opowiadań o lecie, łowieniu ryb, spacerowaniu po lesie i innych przyjemnych sprawach, które w wielu sytuacjach przenosiły mnie do miejsc, zapachów i sytuacji, za którymi zatęskniłam.

Pokaż mimo to

avatar
572
535

Na półkach: ,

Książka przeczytana w ramach akcji czytaj.pl 2021.
Liczyłam, że książka będzie zbiorem opowiadań o przyrodzie, z punktu widzenia zwierząt, natury, ludzi jej bliskich. Niestety przy takich oczekiwaniach zawiodłam się strasznie.
Już na początku zmęczył mnie wstęp, który zajmuje prawie 10% książki. Następnie snują się opowiadania. Dla mnie nudne, o niczym, po prostu męczące. Mrówki pojawiają się tylko w jednym, co również jest rozczarowaniem ze względu na tytuł zbioru.
Niestety prawdopodobnie moje oczekiwania zostały mocno zawyżone i stąd tak niska ocena.

Książka przeczytana w ramach akcji czytaj.pl 2021.
Liczyłam, że książka będzie zbiorem opowiadań o przyrodzie, z punktu widzenia zwierząt, natury, ludzi jej bliskich. Niestety przy takich oczekiwaniach zawiodłam się strasznie.
Już na początku zmęczył mnie wstęp, który zajmuje prawie 10% książki. Następnie snują się opowiadania. Dla mnie nudne, o niczym, po prostu męczące....

więcej Pokaż mimo to

avatar
412
93

Na półkach: ,

Z autorem opowiadań połączyła nas miłość do Cieszyna i przytulny lokal (polecam U Kornela w Cieszynie właśnie),który świetnie promuje swojego lokalnego bohatera. Dziwnym więc uznaje fakt, że do tej pory nigdy nie udało mi się sięgnąć po opowiadania Filipowicza. W końcu jednak nadarzyła się okazja, by nadrobić tę nieusprawiedliwioną zaległość.

Mamy więc zbiór opowiadań (czasami luźno) nawiązujących do spotkań autora z przyrodą. Opisy niefortunnych eksperymentów małego Kornela (?) z hodowlą mrówek (tytułowe Formikarium),historia podwórkowego psa czy kota albo też wspominki więźnia obozu o rzece, która wije się po rodzinnej wsi. Wszystko to napisane językiem bardzo plastycznym, raczej nieskomplikowanym, dzięki któremu możemy oczyma wyobraźni podążać za Kornelem zarówno w czasie sielankowej młodości w Cieszynie, jak i podczas trudnych wojennych czasów w obozie. Widać jak mały autor jest ciekawy przyrody, próbuje ją zrozumieć (Formikarium) i z latami udaje mu się ją zrozumieć (ostatnie opowiadanie).

Jedynym minusem zbioru opowiadań jest wstęp (autorki?),który kompletnie do mnie nie trafił, ale przecież to żadna wina Filipowicza. Za to (dla równowagi) polecam poczytać posłowie Adama Wajraka, które bardziej do mnie przemówiło .

Było to moje pierwsze spotkanie z Kornelem Filipowiczem, ale na pewno nie ostatnio. Polecam Bardzo.

Z autorem opowiadań połączyła nas miłość do Cieszyna i przytulny lokal (polecam U Kornela w Cieszynie właśnie),który świetnie promuje swojego lokalnego bohatera. Dziwnym więc uznaje fakt, że do tej pory nigdy nie udało mi się sięgnąć po opowiadania Filipowicza. W końcu jednak nadarzyła się okazja, by nadrobić tę nieusprawiedliwioną zaległość.

Mamy więc zbiór opowiadań...

więcej Pokaż mimo to

avatar
358
298

Na półkach:

Miałam ogromne nadzieje związane z tą książką. Spodziewałam się prawie że rzeczy o zwierzętach na miarę Herriota. Z najwyższą przykrością odłożyłam tę książkę po przeczytaniu połowy.

Język jest ciekawy, bardzo plastyczny, świat przedstawiony w książce byłby nawet i fascynujący, gdyby nie niezamierzone (mam nadzieję) okrucieństwo, bezmyślność i totalny brak empatii dla zwierząt. Nie wiem, czy to różnica pokoleniowa, czy też moja osobista miłość do zwierząt, ale z najwyższą przykrością czytałam o śmierci kolejnych zwierząt w kolejnych rozdziałach. Nie ma znaczenia, czy to były mrówki, ryby czy pies, poraził mnie totalny brak wrażliwości na ich cierpienie, szacunek dla ich życia czy choć odrobina współczucia wobec śmierci.

Niektóre sceny z pewnych książek pozostają we mnie na długo, zazwyczaj w postaci koszmaru. I tak samo będzie w tym przypadku pławiącym się w turpizmie rozdziale o psie wdowy Wurm, pana Z. czy potworny koniec psa rolnika Śniegonia.

Nie wiem, dla kogo jest pisana jest książka, wspomnienia w ramach sztuki dla sztuki? Dla pokazania, jak bardzo znieczulone wobec cierpienia innych były poprzednie pokolenia czy ludność wiejska? Nie wiem, chyba nie chcę wiedzieć ani znać takich ludzi. Po prostu NIE.

Miałam ogromne nadzieje związane z tą książką. Spodziewałam się prawie że rzeczy o zwierzętach na miarę Herriota. Z najwyższą przykrością odłożyłam tę książkę po przeczytaniu połowy.

Język jest ciekawy, bardzo plastyczny, świat przedstawiony w książce byłby nawet i fascynujący, gdyby nie niezamierzone (mam nadzieję) okrucieństwo, bezmyślność i totalny brak empatii dla...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    170
  • Przeczytane
    168
  • 2021
    32
  • Posiadam
    16
  • Audiobook
    12
  • Wyzwanie LC 2021
    7
  • 2023
    5
  • Przeczytane 2021
    4
  • Polska
    3
  • Czytaj PL
    3

Cytaty

Więcej
Kornel Filipowicz Formikarium, czyli w moim świecie mrówek. Opowiadania Zobacz więcej
Kornel Filipowicz Formikarium, czyli w moim świecie mrówek. Opowiadania Zobacz więcej
Kornel Filipowicz Formikarium, czyli w moim świecie mrówek. Opowiadania Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także