-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać442 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2016-03-02
2010-08-17
Kohta Hirano stworzył elektryzującą serię z wampirami w roli głównej. Serię, w której mrok, brud, krew i agresja wylewa się czarnym tuszem ze stronic. Jest to jedna z tych historii, którą albo się zachwycisz albo z przerażeniem rzucisz w kąt. Dreszcz emocji nie opuszcza czytelnika nawet na moment. Mocna, dynamiczna kreska nadaje tej publikacji dodatkowej mocy.
Czasy współczesne, Anglia. Hellsing, organizacja zajmująca się likwidacją wampirów mieszkających wśród ludzi, ma pełne ręce roboty. Na jej czele stoi bladowłosa dziedziczka arystokratycznego rodu, Integra. Sercem organizacji jest Alucard – wampir zajmujący się najtrudniejszymi zadaniami. Jest niemalże nieśmiertelny, nie ma litości dla swoich przeciwników. Cyniczny, z pozoru spokojny Alucard jest idealną maszyną do zabijania. Zwłaszcza w czasach, gdy wampirów rodzi się coraz więcej.
Historia rozpoczyna się w małej wiosce na północy Anglii, gdzie to zadomowił się pewien pastor. Podejrzewano, że jest wampirem. Policja próbując przesłuchać pastora- wampira kończy jako jego kolacja. Bezradne siły porządkowe zostają wsparte przez organizację Hellsing, jakżeby inaczej. Do akcji wkracza ich as, Alucard. Jak można się spodziewać nie są to piękne sceny. Krew, wszystkich odcieni ściele się równo, a Victoria Seras, jedna z ocalałych z oddziału sił specjalnych walczy o życie.
Brutalność ukazanych scen, zdecydowanie nie przeznaczona jest dla młodszego czytelnika, w jakiś dziwny sposób zachwyca. Nie ze względu na dramaturgię i całą tą plątaninę kończyn i wnętrzności, ale prze to jak została ukazana. Trochę jak taniec śmierci ciosany grubą, szorstką kreską. Jest w niej mrok, dynamika, ale jednocześnie subtelność każdej ludzkiej tragedii. Niemalże czuć zapach krwi i słychać ostatnie tchnienia. Tak żywą kreską operuje Kohta Hirano.
Tom pierwszy to doskonałe i klimatyczne wprowadzenie do całej serii. Poznajemy w nim zarys postaci, ich stanowiska, władzę i charaktery. Bohaterowie nakreśleni przez autora mają dusze, osobowość i własny styl bycia. Są doskonale pasującymi elementami wielotomowej układanki, której nigdy nie ma się dość.
„Hellsing” jest jedną z niewielu mang z gatunku horror, którą czytałam i, która czerpie tak wiele z zachodniej literatury dziewiętnastego i dwudziestego wieku. Mamy tu, chociażby odniesienie do powieści Brama Stokera „Dracula” – imię głównego bohatera jest anagramem tytułu powieści. Choć to, oczywiście, nie jedyne porównanie. Drugim, bardziej oczywistym jest sama nazwa organizacji, której członkiem jest Alucard – pochodzi od jednego z bohaterów „Draculi”, Abrahama van Helsinga.
Kohta Hirano stworzył świat, w którym wampir nie jest mitologicznym, wschodnim demonem żądnym krwi. Jest potworem mieszkającym tuż obok, żywiącym się naszymi dziećmi i sąsiadami. Potworem nie znającym litości.
Zagadka tego, dlaczego Alucard sam przeciwstawia się swoim gatunkowym krewniakom rozwiązuje się z każdą kolejną stronicą, jednakże zostawię tę kwestię pod czułym całunem tajemnicy żeby przypadkiem nie zepsuć Wam przygody z tą mangą.
„Hellsing” jest pozycją obowiązkową dla fanów kultury japońskiej i mang w ogóle, ale myślę, że i fani tych nieśmiertelnych istot jakimi są wampiry, również będą zachwyceni. Szczególnie, jeśli lubicie charakterne wampirze postacie ;)
Kohta Hirano stworzył horror, który wciąga, kusi każdą stronicą i zachwyca rozmachem ilustracji. Jest to tak nietypowa, męska i mroczna kreska, że nie sposób jej zapomnieć, czy pomylić. Zawarte w niej jest wszystko, co ważne w tego typu opowieściach: szczegółowość, śmiałość szkicu i idealne dopasowanie do danego wydarzenia fabularnego.
Czytam tę mangę co jakiś czas, ciągle od nowa i skrzętnie kolekcjonuję kolejne tomy, wiecznie jestem w niej zakochana – jeśli sama recenzja nie jest dostateczną rekomendacją, to zdanie powinno powiedzieć wszystko :)
[https://antymateriablog.wordpress.com/2015/09/24/hellsing-tom-1-kohta-hirano/]
Kohta Hirano stworzył elektryzującą serię z wampirami w roli głównej. Serię, w której mrok, brud, krew i agresja wylewa się czarnym tuszem ze stronic. Jest to jedna z tych historii, którą albo się zachwycisz albo z przerażeniem rzucisz w kąt. Dreszcz emocji nie opuszcza czytelnika nawet na moment. Mocna, dynamiczna kreska nadaje tej publikacji dodatkowej mocy.
Czasy...
2015-01-01
2015-01-10
2014-11-18
2014-08-21
2014-09-01
2014-05-26
Byłam niemało zaskoczona, gdy moja droga K. powiedziała mi o premierze kontynuacji przygód roztrzepanej Bridget. Byłam ciekawa, jak po tylu latach autorka przedstawi życie dorosłej kobiety w średnim wieku z dwójką małych dzieci na głowie. Wdowa z niemałym majątkiem, próbująca stanąć na nogi. Mamy w książce kolejne niespełnione marzenia i plany. Obietnice dane wobec siebie. Próby ułożenia sobie życia z kimś, kto na daną chwilę wydaje nam się odpowiedni. Ma dokładkę mamy wszy, wymioty, gorączki i inne mniej niemniej przyjemne sytuacje. Bridget triumfume i upada w swoim jakże katastrofalnym stylu, wzruszając i rozśmieszając do łez. Książka idealna na letnie wylegiwanie się w ogródku lub na plaży, relaksująca. Mimo to, czułam, że to nie jest ta sama Bridget, która podbiła moje serduszko w czasach licealnych. Gdzieś magia wyparowała, czy to za sprawą śmierci Marka, czy z powodu tego, że od czasów licealnych minęło już sześć lat i ja sama zmieniłam się nie do poznania, także wewnętrznie? Nie zmienia to jednak mojej oceny tej książki: sympatyczna, pełna ciepła i nadziei. Helen Fielding nie wyszła z wprawy i moim zdaniem stworzyła jedną z najfajniejszych serii w literaturze kobiecej. Polecam :)
[http://anty---materia.blogspot.com/]
Byłam niemało zaskoczona, gdy moja droga K. powiedziała mi o premierze kontynuacji przygód roztrzepanej Bridget. Byłam ciekawa, jak po tylu latach autorka przedstawi życie dorosłej kobiety w średnim wieku z dwójką małych dzieci na głowie. Wdowa z niemałym majątkiem, próbująca stanąć na nogi. Mamy w książce kolejne niespełnione marzenia i plany. Obietnice dane wobec siebie....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-07-20
2006-09-12
Susie Salmon, 14-letnia dziewczyna, zostaje zgwałcona i zamordowana przez "miłego" sąsiada. Jest narratorką opowieści i przemawia do czytelnika z nieba. Dziewczyna obserwuje życie na ziemi toczące się już bez jej udziału. Mordercę zacierającego ślady zbrodni, policję bezskutecznie ścigającą winowajcę i próbującą odnaleźć jej ciało, małego braciszka, próbującego zrozumieć znaczenie słowa "odeszła", cierpiącą w samotności i ciszy siostrę i zagubionych rodziców. Wysiłki Ruth - jej rówieśniczki, która dotknięta przez Susie w chwili jej odejścia próbuje rozwikłać tajemnicę dziwnych wydarzeń jakich jest świadkiem. Dzięki Ruth, Susie może jeszcze raz znaleźć się na ziemi. Na pewien czas zamieniają się one miejscami. Susie może spróbować dokończyć nie zakończone na ziemi sprawy, niestety nie udaje jej się dotrzeć do rodziny i wskazać mordercy. Musi wrócić do swojego nieba, do Franny, swojej wprowadzającej, do Holly swojej przyjaciółki, którą poznała w niebie.
Książka, w której straszliwa tragedia - śmierć dziecka - przeradza się w pełną nadziei i radości opowieść o miłości, dorastaniu, gojeniu duszy, pamięci i zapominaniu. Mi się ona niesamowicie podobała. Poleciła mi ją koleżanka z klasy licealnej, bodajże w drugiej liceum i do tej pory zajmuje wysokie miejsce w liście moich ulubionych powieści :)
{http://anty---materia.blogspot.com/2010/01/4.html}
Susie Salmon, 14-letnia dziewczyna, zostaje zgwałcona i zamordowana przez "miłego" sąsiada. Jest narratorką opowieści i przemawia do czytelnika z nieba. Dziewczyna obserwuje życie na ziemi toczące się już bez jej udziału. Mordercę zacierającego ślady zbrodni, policję bezskutecznie ścigającą winowajcę i próbującą odnaleźć jej ciało, małego braciszka, próbującego zrozumieć...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-01-07
"Niewiedza" Milana Kundery opowiada historię dwójki emigrantów, których w jakiś szczególnie fatalny sposób po latach znowu połączył los. Powieść tak prawdziwa, jak tylko może być prawdziwe życie. Irena i Joseph wracają do Czech po dwudziestu latach emigracji na obczyźnie. Irena ulokowała swoje serce i nowe życie w stolicy Francji, Paryżu, natomiast Joseph osiadł w Danii. Spotykają się na lotnisku, Joseph do samego końca nie pamięta Ireny, nie wie że spotkał się z nią dawno, w czasach młodości w Pradze i ukradł dla niej z pubu popielniczkę, która ona po wielu latach traktowała jako swoisty amulet. Każde ma swoje wspomnienia na temat Czech, ale życie w innym całkowicie kraju zmienia ich, a oni już nie chcą mieszkać w ojczyźnie. Nikt ich nie pyta o życie emigranta, wszyscy udają, jakby się nic nie stało.
Czy emigracja nadal jest dla większości społeczeństwa czymś nie do pomyślenia? Czy w dobie wolnych granic jesteśmy także wolni od etykietki 'emigrant', która przecież bardziej szpeci niż zdobi, według niektórych?
Niesamowita powieść o powrotach, nostalgii i tęsknocie. Powroty zawsze są trudne, zawsze sprawiają kłopot...
'Nostalgia jest cierpieniem spowodowanym przez niespełnione pragnienie powrotu.'
Polecam!
Moja ocena: 6!
{http://anty---materia.blogspot.com/2010/01/7.html}
"Niewiedza" Milana Kundery opowiada historię dwójki emigrantów, których w jakiś szczególnie fatalny sposób po latach znowu połączył los. Powieść tak prawdziwa, jak tylko może być prawdziwe życie. Irena i Joseph wracają do Czech po dwudziestu latach emigracji na obczyźnie. Irena ulokowała swoje serce i nowe życie w stolicy Francji, Paryżu, natomiast Joseph osiadł w Danii....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-02-04
Tą książkę męczyłam długo. Nie ze względu na nudną fabułę, czy moją całkowitą do niej niechęć. Nie, tą książkę chciałam czytać jak najdłużej, tylko dlatego, że dobrze wiedziałam jak się to skończy... skończy się bezgranicznym smutkiem z ukończonej powieści. Też tak macie, że gdy traficie książkę, z którą się wprost zżyjecie, potem, po jej skończeniu czujecie taki dziwny smutek? Tym razem sprawcą mojej nostalgicznej refleksji i dziwnego smutku była powieść Stephena Kinga, pod tytułem: "Zielona Mila" :)
Jeśli chodzi o wrażenia, jakie wywarła na mnie książka... sama do końca nie umiem ich opisać. Powieść bardzo szybko się czyta, wciąga od samego początku. Napięcie jest miarowo rozprowadzone... Nie do takich powieści Kinga przywykłam ;) Nie wiem czemu,ale zawsze natrafiałam na jego powieści, które dopiero gdzieś w połowie naprawdę zaczynały mnie wciągać. Śmiałam się wówczas,że King pisze powieści dla wytrwałych ;) Jednakże "Zielona Mila", nie na darmo jest nazywana najlepszą powieścią mistrza horrorów ;) Polecam ją każdemu, jeśli nie ze względu na to, że jest niesamowicie wciągająca, to chociażby ze względu, że w XXI wieku wypadałoby ją znać, zwłaszcza jeśli zna się jej adaptację ;)
Moja ocena: bezapelacyjna 6!
{http://anty---materia.blogspot.com/2010/02/9.html}
Tą książkę męczyłam długo. Nie ze względu na nudną fabułę, czy moją całkowitą do niej niechęć. Nie, tą książkę chciałam czytać jak najdłużej, tylko dlatego, że dobrze wiedziałam jak się to skończy... skończy się bezgranicznym smutkiem z ukończonej powieści. Też tak macie, że gdy traficie książkę, z którą się wprost zżyjecie, potem, po jej skończeniu czujecie taki dziwny...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-02-24
"Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz" to opowieść o dwóch dziewczętach, a potem kobietach i matkach, żyjących w kraju, gdzie świętuje się tylko narodziny chłopca i wszystko jest podporządkowane mężczyznom, spisuje osiemdziesięcioletnia Lilia, jedna z tych dziewcząt.
Będąc w rodzinie „trzecim dzieckiem i drugą bezwartościową dziewczynką”, została połączona więzami laotong - dozgonną przyjaźnią - z Kwiatem Śniegu, urodzoną tego samego dnia i o tej samej godzinie. Przez lata będą sobie przesyłać tytułowy „sekretny wachlarz”, zapisując w nim przełomowe chwile swego życia i rzadkie momenty szczęścia, zapisując szczególnie, bo przeznaczonym wyłącznie dla kobiet pismem nu shu, którego każde słowo jest umieszczone w odpowiednim kontekście, a „z błędnego odczytania znaków wynikła już niejedna tragedia”.
Życie obu dziewczynek usłane jest cierpieniem i bólem, które jest przypisane do życia kobiet. Czy to nie kobiety opuszczały rodzinnych domów, by zamieszkać z mężem w jego rodzinnej wiosce?
Czytając tą książkę, która jest tak bardzo żywa,że wszystkie kolory jedwabiu, każdy haft czy zapach gorzkiej zupy z melona wydają się nam (mi na pewno!) niezwykle rzeczywiste, doszłam do dość smutnych refleksji.
Tęsknota jest przekazywana kobietom z pokolenia na pokolenie, wysysamy ją z mlekiem matki. Tęsknimy za rodziną, gdy opuszczamy rodzinny dom, by wyjść za mąż; tęsknimy za dziećmi, gdy już się usamodzielnią i opuszczą rodzinne gniazdo...
Poza tym, chyba tylko kobieta potrafi tyle znieść cierpień a mimo to jej serce potrafi jeszcze kochać i być żywe i czułe...
Warto przeczytać tą powieść. Muszę przyznać, że odczuwam lekki smutek po jej skończeniu.
Historia pięknej przyjaźni, mimo że zakończonej łzami i smutkiem i żalem.
Moja ocena: 5+/6
{http://anty---materia.blogspot.com/2010/02/kwiat-sniegu-i-sekretny-wachlarz-lisa.html}
"Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz" to opowieść o dwóch dziewczętach, a potem kobietach i matkach, żyjących w kraju, gdzie świętuje się tylko narodziny chłopca i wszystko jest podporządkowane mężczyznom, spisuje osiemdziesięcioletnia Lilia, jedna z tych dziewcząt.
Będąc w rodzinie „trzecim dzieckiem i drugą bezwartościową dziewczynką”, została połączona więzami laotong -...
2010-03-03
"Auteczko" to powieść z jaką się jeszcze nie spotkałam. Mimo iż się zawiodłam, to zawiodłam się nie na samej powieści tylko na historii czy też czynach, których sam autor sie dopuścił, bo w końcu to powieść autobiograficzna.
W letnim domku pod Pragą Hrabal hodował swoje koty. Całe lato spędzał z nimi, a w zimowe półrocze zaglądał w odwiedziny. Przywoził jedzenie, otwierał domek, palił w piecu i przeliczał szeregi. Z niemal każdej szpary między sztachetami wyglądał koci łebek. „Co my będziemy robić z tyloma kotami?” pytała zrozpaczona żona pisarza.
Na lato zawsze któraś z kotek powiększała grono mieszkańców domku w Kersku o kilka młodych. Wierna swojemu panu przynosiła potomstwo pod jego opiekę, łasiła się czule. Na zimę kocięta dorastały. Wyczekiwały na przyjazd autobusu z Pragi. Odrabiały zaległości towarzyskie klejąc się do hrabalowych nóg, mrucząc i prężąc grzbiety. Przytulały do ciepłych kafli pieca i drżały na myśl o kolejnym rozstaniu i chłodnej nocy.
Piękna to była miłość do tych futrzanych stworzonek, ale jak można zrobić to,co zrobił?! To mnie najbardziej ubodło. Co dokładnie? Tego Wam nie napiszę, bo już całkowicie zepsuję radość jaką możecie czerpać z tej magicznej powieści. Powieści pełnej życia, śmierci i żalu, który może trawić człowieka w tak beznadziejny sposób i człowieka, który jest zmuszony do ostateczności i działający pod wpływem czegoś silniejszego, impulsu, być może oczekiwań innych? Sama nie wiem. Wiem tylko tyle,że urzekł mnie językiem,ale fabuła i to,co mnie w niej najbardziej ubodło nie pozwala mi przejść z ta książką do porządku dziennego.
Dlatego taka ocena. Mam nadzieję,że czytając inne jego powieści, zmienię nastawienie.
Moja ocena: 3
{http://anty---materia.blogspot.com/2010/03/auteczko-bohumil-hrabal.html}
"Auteczko" to powieść z jaką się jeszcze nie spotkałam. Mimo iż się zawiodłam, to zawiodłam się nie na samej powieści tylko na historii czy też czynach, których sam autor sie dopuścił, bo w końcu to powieść autobiograficzna.
W letnim domku pod Pragą Hrabal hodował swoje koty. Całe lato spędzał z nimi, a w zimowe półrocze zaglądał w odwiedziny. Przywoził jedzenie, otwierał...
2010-05-10
Co do tej powieści mam mieszane uczucia. Zastanawiałam się długo czy ją przeczytać, zważywszy na to,że pożyczyłam ją od Olimpii, której się ona nie podobała. Nie mniej jednak sięgnęła po niej i ze strony na strony wzrastało moje zdziwienie. Już dawno wyrosłam z powieści Coelho- nie wiem w sumie jak mam zdefiniować swoje dziwnie mieszane uczucia do tego autora. Jednak ta powieść jest inna od tych wszystkich, których czytałam tego autora." Jakby to nie on ją napisał", jak to określiła Olimpia- zgadzam się w 100 %. Może to przez tłumaczenie,ale jakoś ta powieś jest żywsza, bardziej rzeczywista i mniej 'muląca', od poprzednich. Opowiada o świecie celebrytów, którego żadni z nas nie znają. Tą powieść czyta się szybko i, o dziwo, lekko! Autor przemieszał historie kilku osób, umieszczonych w strukturach Cannes, które albo chcą być,albo są gwiazdami. „Kultura celebrytów”, z którą mamy do czynienia w książce, jest przedstawiona bardzo trafnie, myślę, że też bardzo barwnie i żywo. W tej książce jest coś, co cenię szczególnie w beletrystyce – walory poznawcze. Jeżeli z książki nie dowiem się niczego nowego, to staje się to dla mnie nudną lekturą opartą na czymś, co znam. Coelho przegenialnie opisał i nazwał zachowania celebrytów oraz tych, którzy padaliby im do ich stóp w poddańczym szale i pragnieniu bycia takim, jak oni.
Pisarz kojarzony z „Alchemikiem”, książką, która nadal pozostaje niekiedy jedyną kojarzoną z autorem, osadził akcję w jednym miejscu, w jednym czasie, wszystko dzieje się w przeciągu 24 godzin filmowego szaleństwa. Miasto zakorkowane,pełne gwiazd ekranu, producentów i setki ludzi, którzy chcą choć przez chwilę być blisko tych, którzy mają władzę, blichtr i sławę. Litry szampana i brak znajomości filmów, które rzekomo się oglądało – cóż, takie prawo Superklasy, jak nazywa ich Coelho. Obłuda, strach, fałszywe uśmiechy, złość, zawiść i determinacja, z jaką jeden z bohaterów -Igor, biznesmen z Rosji- walczy o…No właśnie, o cóż walczy Igor tak naprawdę? Czy walczy o miłość? O Ewę?
Książka jest bardzo wciągająca, czyta się jednym tchem, chociaż przy końcu tchu braknie, mieszane uczucia są efektem podwójnego pragnienia: czytania i wyrzucenia. Jurij Andruchowycz wyzwala podobne uczucia i reakcje. Coelho stworzył tym razem pozycję, którą chce się przeczytać jak najszybciej. Coelho nie boi się łączyć różnych tematów, zawarł np. wątek miłości homoseksualnej – modelka i jej fotografka ostatecznie zwyciężają w bitwie o sławę, pozostając zupełnie niezależne zawodowo i prywatnie. Połączenie tych wszystkich wątków daje nam wyobrażenie o tym, co dzieje się w życiu tych wszystkich Gwiazd. Finał powieści jest zaskakujący i wszystko rozgrywa się w ciągu siedmiu linijek tekstu – pod żadnym pozorem nie należy tych stron wertować!!!
Zaskoczyła mnie ta powieść i ją bardzo polecam! może jeszcze do Coelho się przekonam? ;)
Moja ocena: 4
{http://anty---materia.blogspot.com/2010/05/dwupak-po-raz-kolejny.html}
Co do tej powieści mam mieszane uczucia. Zastanawiałam się długo czy ją przeczytać, zważywszy na to,że pożyczyłam ją od Olimpii, której się ona nie podobała. Nie mniej jednak sięgnęła po niej i ze strony na strony wzrastało moje zdziwienie. Już dawno wyrosłam z powieści Coelho- nie wiem w sumie jak mam zdefiniować swoje dziwnie mieszane uczucia do tego autora. Jednak ta...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-05-13
O tej książce zbyt dużo mówić nie muszę, wszakże każdy ją czytać musiał, gdyż jest to jedna z lektur (chyba że ją ostatnimi czasy usunięto z listy lektur obowiązujących, nie mniej nic mi o tym nie wiadomo),a tym bardziej zdradzać fabuły :) Napiszę jednak,że to książka drogi, którą każdy z nas musi przejść, by odnaleźć to,co najważniejsze... by zrozumieć, jak ważna jest miłość (tu pod postacią więzi między przepełnioną pychą różą a zagubionego Małego Księcia), by odnaleźć swój dom, swoje własne miejsce. Czytając ją po raz pierwszy nie do końca ją rozumiałam. Dziś jednak dostrzegam i rozumiem- dorośli naprawdę komplikują sobie życie, a liczby przepełniają ich serca i dusze. Zapomnieli już (ja sama również!), co tak naprawdę jest ważne w życiu, i o co należy dbać, by nie być sam. Polecam, tym, którzy jej nie czytali- warto czasem przejrzeć na oczy i zatrzymać się i przemyśleć nasze życie.
Moja ocena: 5+
{http://anty---materia.blogspot.com/2010/05/may-ksiaze-antoine-de-saint-exupery-i.html}
O tej książce zbyt dużo mówić nie muszę, wszakże każdy ją czytać musiał, gdyż jest to jedna z lektur (chyba że ją ostatnimi czasy usunięto z listy lektur obowiązujących, nie mniej nic mi o tym nie wiadomo),a tym bardziej zdradzać fabuły :) Napiszę jednak,że to książka drogi, którą każdy z nas musi przejść, by odnaleźć to,co najważniejsze... by zrozumieć, jak ważna jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-07-28
Powieść zaczyna się, gdy główny bohater, Severian, wraz z przyjaciółmi z Bractwa Katów zakradają się do Nekropolii. Tam Severian jest świadkiem ekshumacji grobu przez Vodalusa i jego współpracowników, m.in. Thei, jego kochanki. Dochodzi do walki pomiędzy Vodalusem a strażnikami Nekropolii. W ostatniej chwili życie ratuje mu Severian, podglądający całe zajście z ukrycia. Po jakimś czasie dowiaduje się, że Vodalus jest przywódcą rebeliantów, którzy walczą przeciw Autarsze. Severian staje się pełnoprawnym członkiem Bractwa Katów w dniu swego wyniesienia na czeladnika. Od tej pory musi bezwzględnie przestrzegać zasad swojej konfraterni. Jego praca polega na torturowaniu i zabijaniu skazanych i zesłanych do Wieży Matachina.
Pewnego dnia w Wieży pojawia się nowa klientka przepiękna arystokratka Thecla. Severianowi przydzielone zostało zadanie zabawiania Thecli, ponieważ była bardzo wysoko urodzona i przysługiwały jej większe przywileje niż innym klientom. Severian zakochuje się w niej. Kiedy przychodzi czas, by ją torturować, nie może jej pomóc. Jedyną pomocą jaką może jej udzielić, jest umożliwienie samobójstwa. Zostawia więc nóż w jej celi. Zobaczywszy pod drzwiami strużkę krwi udaje się do swego mistrza i przyznaje się do winy.
Zgodnie z zasadami Bractwa, powinien zostać skazany na śmierć. Sprowadziłoby to jednak hańbę na ich konfraternię, więc zostaje zesłany do odległego Thrax. Na drogę dostaje płaszcz z fulinu, najczarniejszego z materiałów, miecz katowski, zwany przez jego mistrza Terminus Est, list do Archona miasta Thrax oraz trochę pieniędzy.
Od tego dnia w życiu Severiania zachodzą wielkie zmiany, a jego dość monotonny żywot przerywany jest serią niezwykłych przygód, jakich do tej pory mógł doświadczać tylko na kartach ksiąg...
Muszę przyznać, że już dawno nie spotkałam się z tak rozbudowanym światem przedstawionym. Czytając to, o czym opowiada Severian ma się wrażenie jakby mówił nam o sprawach/ rzeczach, które nie są dla niego niczym niezwykłym, a dla nas są nowością. Nie umiem lepiej opisać tego dziwnego wrażenia. Świat razi swoją dziwną hierarchią wartości. W tym świecie pojedynki roztrzyga się na Polu Śmierci za pomocą Kwiatów Śmierci.
Moim zdaniem już dawno tak dobrego fantasy nie czytałam. Mimo to główny bohater jest dla mnie trochę płytki i nierealny. Może to tylko moje odczucie? ;)
Moja ocena: 4+
{http://anty---materia.blogspot.com/2010/07/cien-kata-ksiega-nowego-sonca-gene.html}
Powieść zaczyna się, gdy główny bohater, Severian, wraz z przyjaciółmi z Bractwa Katów zakradają się do Nekropolii. Tam Severian jest świadkiem ekshumacji grobu przez Vodalusa i jego współpracowników, m.in. Thei, jego kochanki. Dochodzi do walki pomiędzy Vodalusem a strażnikami Nekropolii. W ostatniej chwili życie ratuje mu Severian, podglądający całe zajście z ukrycia. Po...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-03-17
Waris Dirie w wieku ok. pięciu lat została poddana rytualnemu obrzezaniu przechodząc katusze i omal nie umierając. Razem z rodziną prowadziła koczowniczy tryb życia hodując kozy, krowy i wielbłądy (zwierzęta owiane licznymi legendami), sypiając pod gołym niebem i chodząc boso po pustynnych bezdrożach. Życie wyznaczały im wschody i zachody słońca, żywili się głównie mlekiem wielbłądzim i żyli w harmonii. Pewnego jednak dnia, ojciec Waris postanowił wydać ją za mąż, wszystko byłoby dla niej do zniesienia, ale nie to, że miała być wydana za starego mężczyznę z posiwiałą brodą. Uciekła więc, bez żadnych pieniędzy, bez żadnego prowiantu postanowiła dostać się do Mogadiszu i odnaleźć matkę swojej mamy i zatrzymać się u niej. Uciekając przed zaplanowanym z góry losem, pragnąć czegoś więcej trafia do Londynu, gdzie pracuje w domu ambasadora somalijskiego i swojej ciotki. Dopiero tam odkrywa inny świat i dopiero tam los jej się odmienia i odnajduje wreszcie swoje przeznaczenie...
Niesamowita powieść, licząca zaledwie 251 stron, naładowana niesamowicie emocjami- nie tylko tymi złymi, ale też tymi pełnymi radości i nadziei. Powieść szybko się czyta, a główna bohaterka jest niesamowicie sympatyczna. Powieść w niektórych momentach naprawdę wyciska łzy, a optymizm Waris jest niesamowity i godny naśladowania. Nie chcę wyjść za czepialską, ale język i styl pisania jakoś średnio przypadł mi do gustu, może dlatego, że to pierwsza powieść autorki, albo to wina polskiego przekładu, nie wiem.
Moja ocena: 4+
[http://anty---materia.blogspot.com/2011/03/kwiat-pustyniwaris-dirie.html]
Waris Dirie w wieku ok. pięciu lat została poddana rytualnemu obrzezaniu przechodząc katusze i omal nie umierając. Razem z rodziną prowadziła koczowniczy tryb życia hodując kozy, krowy i wielbłądy (zwierzęta owiane licznymi legendami), sypiając pod gołym niebem i chodząc boso po pustynnych bezdrożach. Życie wyznaczały im wschody i zachody słońca, żywili się głównie mlekiem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-03-13
Przeraziła mnie, zbiła z tropu, gdy miałam nadzieję na dobre zakończenie, zaskoczyła a jednocześnie przeniosła w świat, który w pewnym sensie jest dobrze znany każdemu z nas... świat, gdzie kobiety muszą być silne, gdzie każdy coś ukrywa, a strach nigdy nie opuszcza. "Dziewczęta z Szanghaju" to opowieść skomplikowana w wydarzeniach na przełomach lat, jak i w relacjach międzyludzkich.
O samej autorce można przeczytać pod postem, który napisałam kilka miesięcy wstecz, gdy recenzowałam "Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz"- obie wywarły na mnie podobne wrażenie.
"Dziewczęta z Szanghaju" to historia dwóch chińskich sióstr, modelek pozujących malarzom robiącym kalendarze, nazywane są powszechnie "Pięknymi dziewczętami". Ich rodzinie się powodzi, nie mają żadnych trosk... do czasu. Wszystko nabiera rozpędu, najpierw ślub z powodu długów ojca, potem ucieczka z kraju ogarniętego wojną... Tempo powieści jest niemal zawrotne. Śmierć przeplata się z cierpieniem i troskami chińskich obywateli i cudzoziemców, którzy utknęli w kraju ogarniętym wojną. Główne bohaterki Pearl i May mogą liczyć tylko na siebie, razem nie poddały się i wyemigrowały do Stanów Zjednoczonych, by odnaleźć swoich mężów- jedyną żyjącą rodzinę, do której mogą się zwrócić.
Powieść ta jest pełna ludzkich cierpień, ale i siły, na jaką może zdobyć się człowiek, by przetrwać nawet najgorsze piekło. Za tło całej opowiedzianej historii służą wydarzenia historyczne: atak Japonii na Chiny, wojna domowa i rządy Mao... mimo, że bohaterki ze swoimi mężami i ich krewnymi mieszkają w Los Angeles, tam również dochodzą do nich cierpienia kraju, który musiały zostawić.
"Dziewczęta z Szanghaju" to opowieść również o dyskryminacji, szczęściu przeplatającym się z ludzkimi smutkami i ziemskimi troskami, o pogodzeniu się ze swoim losem i strachu, który raz zasiany w końcu wydaje plony... i o miłości: siostrzanej, matczynej, żony do męża, synowej do teścia i teściowej- każde cierpienie jest spoiwem dla rodziny, która ma siłę, by się podnieść i walczyć z poświęceniem o szczęście.
Muszę przyznać, że już dawno nie czytałam tak prawdziwej powieści. Umocniła we mnie przekonanie o talencie samej pisarki i tym, że umie słuchać innych i oddać klimat rodzimych Chin.
Moja ocena: 6
[http://anty---materia.blogspot.com/2011/03/dziewczeta-z-szanghaju-lisa-see.html]
Przeraziła mnie, zbiła z tropu, gdy miałam nadzieję na dobre zakończenie, zaskoczyła a jednocześnie przeniosła w świat, który w pewnym sensie jest dobrze znany każdemu z nas... świat, gdzie kobiety muszą być silne, gdzie każdy coś ukrywa, a strach nigdy nie opuszcza. "Dziewczęta z Szanghaju" to opowieść skomplikowana w wydarzeniach na przełomach lat, jak i w relacjach...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Współczesne książki czasem ciężko jednoznacznie zakwalifikować. Przeplata się w nich, bowiem, wiele różnych gatunków literackich. Połączenia te bywają ciekawą odskocznią od klasycznego postrzegania tematu i wprowadzają w lekko skostniałe czasowo hierarchie, odrobinę świeżości. Niekiedy jednak połączenia dwóch różnych gatunków są naprawdę nietrafione. Kują w oczy. Niszczą przyjemność czytania czy po prostu są zbyt od siebie różne, by mogły „zagrać”. Niestety „Thorn” na tym poziomie przegrał.
To nie jest tak, że się nie cieszę na każdą publikację, którą poczyni bloger, nie. Jestem bardzo pro-blogerska i raduje mnie każdy sukces koleżanki i kolegi po fachu. Tomka Tomczyka aka Kominek aka Jason Hunt szanuję za jego książki o blogowaniu – może nie są dla mnie odkryciem zbyt wielkim, ale całkiem porządnie zbierają wiedzę i wszystkie te rozmowy z innymi ważnymi w polskiej blogosferze są nprawdę ciekawe. Czyta się je sympatycznie, czasem nawet zapisze sobie co ważniejsze informacje – wszystko jest tak, jak być powinno. I nawet butny charakter autora nie przeszkadza :D
Czysta anarchia
Niestety w „Thornie” coś poszło nie tak. Mamy tutaj zaskakujące połączenie (przynajmniej dla mnie, bo nigdy się z takim połączeniem nie spotkałam) powieści obyczajowej o młodym chłopaczku z marzeniami oraz książki motywacyjnej. Fabuła nie jest, przynajmniej w tej części (zobaczymy niedługo jak będzie w części kolejnej), skomplikowana. Poznajemy młodego chłopaka, zwykłego, przeciętnego. Nie wyróżnia się praktycznie niczym poza swoim uporem i chęcią zostania pisarzem. Pisarzem wielkim. Uczy się marnie, ma paru przyjaciół, mieszka w małym nadmorskim miasteczku w USA i się zakochuje. Historia wprowadza nutkę tajemnicy w postaci starego kościółka, do którego nasz młody bohater zagląda i osób, które tam spotyka. Tyle.
Ogólnie rzecz pisząc do fabuły nie mam nic – sama historia mnie nie nudziła, miejscami byłam nawet zainteresowana losami bohaterów, czuło się jakiś klimat chaosu dojrzewania i to było fajne. Niestety gubiłam się coraz bardziej w miarę czytania. Części motywacyjne wyrastały przede mną jakby ktoś je nagle tam umieścił. Nie znalazłam w nich niczego odkrywczego – same prawdy objawione na wzór powieści Paolo Coelho, do którego zresztą sam autor był porównywany dosyć często.
Czytając „Thorna” nie byłam przygotowana na tą całą literacką anarchię jaką zastanę. Autor obiecywał zagadki (których mi się nie udało znaleźć!), tajemnicę (no, może odrobinę), motywację (aha.) i książkę, która zmieni w nas dużo – niestety we mnie nie zmieniła nic. Mea culpa, nic na to nie poradzę :D
Kolejną, dość sporną kwestią, jaką chcę poruszyć jest samo wydanie powieści. Jestem freakiem jeśli chodzi o wydania książek, o cały design, oprawę graficzną i po prostu kocham awangardowe, ciekawe podejście do książki samej w sobie, niestety tutaj się strasznie zawiodłam. Oczekiwałam rewolucji w składzie, w konstrukcji książki a dostałam… fragmenty powiększone na pół strony, dziwny układ tekstu w niektórych miejscach (np. podczas gdy bohater przytacza pewną opowieść i musimy czytać ją, jakbyśmy czytali pergamin – pionowo.) – po prostu zrobiło mi się przykro i mój estetyczny fetyszyzm nie został zaspokojony.
Podsumowanie
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Marty, u której na blogu również zobaczycie recenzję „Thorna” – i pomimo faktu, że w gruncie rzeczy znałam jej odczucia, po książkę sięgnęłam natychmiast po otrzymaniu. Nie muszę pisać, że złamała mi serce, bo to chyba oczywiste :D Jest to powieść przegadana, trochę nieskładna, dla mnie bardzo chaotyczna.
Styl autora, jeśli ktoś kiedykolwiek zajrzał na blog Tomka Tomczyka, albo czytał inne jego książki, ten wie, że ten styl jest bardzo przystępny, a jego teksty czyta się po porostu szybko. Choć jeśli mam wybrać pomiędzy książką a blogiem, to zdecydowanie wolę zajrzeć na bloga autora. Może po prostu oczekuję czegoś innego od literatury. Jeśli nie od formy językowej, to z pewnością od fabuły i konstrukcji jakotakiej. Może, gdybym dostała tę książkę będąc nastolatką w wieku gimnazjalnym to bym się z nią utożsamiła i te prawdy objawione, byłyby dla mnie naprawdę objawione.
Mimo wszystko, nie żałuję spędzonego czasu, było to zdecydowanie inne doświadczenie literackie, nawet jeśli niezbyt udane :)
[https://antymateriablog.wordpress.com/2016/03/18/ksiazka-nie-motywacyjna-thorn-jason-hunt/]
Współczesne książki czasem ciężko jednoznacznie zakwalifikować. Przeplata się w nich, bowiem, wiele różnych gatunków literackich. Połączenia te bywają ciekawą odskocznią od klasycznego postrzegania tematu i wprowadzają w lekko skostniałe czasowo hierarchie, odrobinę świeżości. Niekiedy jednak połączenia dwóch różnych gatunków są naprawdę nietrafione. Kują w oczy. Niszczą...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to