-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński38
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant6
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant978
Biblioteczka
Jak już się człowiek w wakacyjne wieczory naczyta bajek dla dorosłych - z wampirami i seksem :)), to warto czasem sięgnąć po te znane i dobrze pamiętane z dzieciństwa - w każdym razie ja tak mam :)). A jeśli dobre bajki, to oczywiście "Kot Filemon". Przygody tego rozkosznego białego kłębuszka i jego kumpla - markotnego kocura imieniem Bonifacy zawsze wprawiały mnie w doskonały nastrój i nie wierzę, by znalazł sie ktoś, kto myśli inaczej. "Przygody kota filemona", to murowana rozrywka, nawet jeśli ma się więcej niż te kilka lat :))
Polecam z całego serca, również dorosłym, zwłaszcza w deszczowe popołudnia i wieczory - dla mnie to książka na 10!
Jak już się człowiek w wakacyjne wieczory naczyta bajek dla dorosłych - z wampirami i seksem :)), to warto czasem sięgnąć po te znane i dobrze pamiętane z dzieciństwa - w każdym razie ja tak mam :)). A jeśli dobre bajki, to oczywiście "Kot Filemon". Przygody tego rozkosznego białego kłębuszka i jego kumpla - markotnego kocura imieniem Bonifacy zawsze wprawiały mnie w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka napisana jest w dwóch częściach, więc oczywiście przeczytałam obie od deski do deski i… jestem rozczarowana. Szkoda! Bo potencjał był, tylko pomysł na jego rozwinięcie jakby się autorce rozmył. A tak dobrze się zapowiadało!
Na dzień dobry wita nas wiele obiecująca oprawa graficzna, potem jest dobrze wróżący początek… I na tym koniec, bo autorka za bardzo zapatrzyła się w to, co dobrze znane i oklepane. Niestety z każdą kolejną stroną coraz bardziej odnosiłam wrażenie, że już to gdzieś czytałam. Na dodatek główna bohaterka nie budzi sympatii, a poczynania jej kochanków (wampirów) względem niej, często wołają o pomstę do Nieba. Jakby tego było mało, autorka w pewnym momencie uśmierca tego ciekawszego :(. Po co? Trudno pojąć!
Naturalnie są w książce momenty, że błyska iskierka nadziei na lepsze, ale niestety szybko gaśnie. No i te opisy, jakby żywcem ściągnięte z turystycznych przewodników…
O czym dokładnie są "Księżycowe dni" i jak się to wszystko kończy, tradycyjnie nie zdradzę – jeśli ktoś jest ciekaw, to niech sam przeczyta :), dodam tylko, że to paranormal-romance, więc na 100% są wampiry :), a całość napisana jest prostym, przystępnym językiem.
Książka napisana jest w dwóch częściach, więc oczywiście przeczytałam obie od deski do deski i… jestem rozczarowana. Szkoda! Bo potencjał był, tylko pomysł na jego rozwinięcie jakby się autorce rozmył. A tak dobrze się zapowiadało!
Na dzień dobry wita nas wiele obiecująca oprawa graficzna, potem jest dobrze wróżący początek… I na tym koniec, bo autorka za bardzo zapatrzyła...
Z przeczytaniem tej części czekałam do momentu, aż w sprzedaży ukaże się ostatni tom, żeby na jednym oddechu połknąć obie :). I okazało się, że było warto, bo książka jest zachwycająca, a ja bez czekania mogłam od razu wziąć się za kolejną opowieść z Mrocznego Świata :)
„Cienie”, drugi tom trylogii „W mroku miasta”, w niczym nie ustępują pierwszemu tomowi, chociaż w zupełnie innej konwencji utrzymana jest ich narracja – dynamiczna, niejednoznaczna, przesiąknięta kąśliwym dowcipem i nie stroniąca od wulgaryzmów. Ale czemu się dziwić, skoro główni bohaterowie „Cieni” różnią się od bohaterów „Tajemnic” niemal wszystkim – oczywiście urodą i wiekiem, stylem życia i sposobem jego postrzegania, ale też, co ważniejsze, krewkim temperamentem. Gośka i Leon nie snują się ospale przez życie bez nadziei na to, że jeszcze kiedyś może ich czymś zaskoczyć – oni łapią każdą chwilę i twardo trzymają się swoich wyborów. Że los postawi tych dwoje na jednej drodze, było więcej niż oczywiste, a że urodzi się z tego romans niemal przewidywalne. A jednak autorka nie daje nam w „Cieniach” klarownego romansu, który od pierwszych stron zmierza do oczywistego happy endu. W zasadzie do samego końca nie ma pewności czy ze spotkania zjawiskowo pięknej ludzkiej dziewczyny o bystrym umyśle i twardej osobowości, która docenia uroki niezależności oraz błyskotliwego wampirzego bożka seksu, który nie mniej kocha niezależność, będzie para. Zwłaszcza że w życiu Gośki nieźle namiesza bardzo przyzwoity kolega z pracy imieniem Krzysztof, który okaże się doskonałym materiałem na męża. Dla dobiegającej trzydziestki kobiety, której krótkie romanse bez przyszłości zaczynają odbijać się czkawką, nie będzie to bez znaczenia.
Oczywiście w tle romansowych (i nie tylko) perypetii głównej bohaterki wciąż toczy się bezwzględna walka o przetrwanie Rodzaju, w której niepoślednią rolę odegrają: Leon, Karl i Gerard – Szkot, znany z pierwszego tomu, a pomogą im berlińskie wampiry z ich charyzmatycznym wodzem Arnulfem i łowcy, wśród których główną rolę odegra przekorna i konfliktowa Karina Bauer – dziewczyna o niewyparzonym języku.
Nową postacią w powieści jest też śliczna i spostrzegawcza jak mało kto Zuzka, która tajemnicę Rodzaju wyczuje w lot. Oczywiście nie zdradzę jak i kiedy, bo to każdy może doczytać sam :)
W „Cieniach” znów spotykamy Kaśkę i Bogusława, których miłość wydaje się tak zagmatwana, że trudno będzie losowi znaleźć dla nich sensowne wyjście z tej patowej sytuacji.
Reasumując, autorka znów daje nam wciągającą, wielowątkową powieść, w której akcja goni akcję, tym razem wędrując między Poznaniem a Berlinem, i w której romans kwitnie, nie szczędząc czytelnikowi soczystych szczegółów :), i to nie tylko ten pierwszoplanowy. W dodatku powieść, jak „Tajemnice”, napisana jest barwnym stylem nie stroniącym od dowcipu, jednocześnie dynamizmem oddająca temperament głównych bohaterów. Ale najlepszy kąsek autorka zostawia na koniec, ponieważ zakończenie po prostu rozkłada czytelnika na łopatki. W najśmielszych pomysłach na finał tego paranormal-romansu nie sposób było się takiego spodziewać :)!!!
Jedyne, co mnie w książce rozczarowało, to okładka. Po idealnie oddającej klimat i mroczną stronę powieści okładce „Tajemnic” można było oczekiwać, że w drugim tomie oprawa też będzie korelować z treścią – niestety :( – choć pozornie tak się zdaje, to jednak obraz z okładki jest jedynie nieudolną próbą nawiązania do treści.
Książkę szczerze polecam! Jak dla mnie to doskonała lektura na chłodne wakacyjne wieczory :)
Z przeczytaniem tej części czekałam do momentu, aż w sprzedaży ukaże się ostatni tom, żeby na jednym oddechu połknąć obie :). I okazało się, że było warto, bo książka jest zachwycająca, a ja bez czekania mogłam od razu wziąć się za kolejną opowieść z Mrocznego Świata :)
„Cienie”, drugi tom trylogii „W mroku miasta”, w niczym nie ustępują pierwszemu tomowi, chociaż w...
„W mroku miasta. Szepty”, to oczywiście kolejna mieszana para w kolejnej odsłonie intrygującej opowieści.
Będący dotąd wielką zagadką Chwalimir wreszcie ukazał swoje ludzkie oblicze, nie tracąc przy tym na charyzmie i przebiegłości. Pomysł na pozbycie się Olafa oraz wielkie świętowanie wampirów – genialne! Przypowieść o Cieniach Nocy i zabieg z nieodwracalnie okaleczonym wampirzym ciałem też nietuzinkowe.
Podobnie nieschematycznych wątków w książce jest naturalnie więcej. Sam wątek romansowy, jaki rozwija się pomiędzy głównymi bohaterami też trudno zaliczyć do typowych. Słowem – biorąc do ręki książki Pani Rewers, musimy zapomnieć o ogranych pomysłach i sztampowych rozwiązaniach.
Przeurocza Zuzka, którą pamiętamy z II tomu, chociaż wydawałoby się, że to już niemożliwe, w III tomie jeszcze bardziej rozkwitła. Czaruje czytelnika szczególnym urokiem i bawi zdumiewającą pomysłowością oraz bezkrytyczną akceptacją tego, co dotąd było jej nieznane, czy wręcz wydawało się nieprawdopodobne.
Co do reszty bohaterów… Jednych spotkała zasłużona kara, innych długo wyczekiwane szczęście, czyli losy wielu z nich zostały określone, bo to w końcu finał opowieści. A jednak pewne wątki wciąż zdają się niedomknięte, jak gdyby autorka zostawiała sobie furtkę, żeby do Mrocznego Świata powrócić, za co trzymam kciuki :).
Okładka tym razem znowu bezbłędna. Wystarczy rzucić okiem i od razu wiadomo, że książka pochłonie Cię do reszty :)
Mogę jedynie dodać, że szkoda, iż z ostatnią stroną „Szeptów” kończy się ten cykl, bo porywa i wciąga świetnie skreśloną fabułą, dobrym stylem i bogatym językiem. Chciałoby się więcej!
„Szepty”, jak i cała trylogia „W mroku miasta” to zdecydowanie powieść na 10!
Polecam!
„W mroku miasta. Szepty”, to oczywiście kolejna mieszana para w kolejnej odsłonie intrygującej opowieści.
Będący dotąd wielką zagadką Chwalimir wreszcie ukazał swoje ludzkie oblicze, nie tracąc przy tym na charyzmie i przebiegłości. Pomysł na pozbycie się Olafa oraz wielkie świętowanie wampirów – genialne! Przypowieść o Cieniach Nocy i zabieg z nieodwracalnie okaleczonym...
Sięgnęłam po „Idealne matki” na fali popularności książki po nakręceniu filmu i… przeżyłam WIELKIE rozczarowanie!
Mamy tu niebanalny temat, kontrowersyjne relacje łączące głównych bohaterów i scenerię, w której można było wykreować dającą do myślenia, intrygującą powieść, a jednak autorka spłyciła ten cały potencjał, który życie (jak niesie wieść) podało jej na tacy, serwując czytelnikowi bezbarwne sprawozdanie i okrawając historię do minimum.
Jak napisała w komentarzach jedna z czytelniczek:
„Historia może ciekawa, ale przekaz bardzo prosty, zdania krótkie, same suche fakty - "Ian wrócił do domu. Roz poszła na plażę. Lil wyszła na spacer. Tom poszedł do domu Lil". Czasami musiałam się chwilę zastanowić, kto gdzie poszedł, bo wszystko było ujęte w jednej linijce. Wydaje mi się, że gdyby nie nakręcony film, książka byłaby niezauważona.”
Ktoś inny napisał:
„Zachęcająca okładka i nazwisko noblistki to niestety nie zawsze udana książka. Ta jest wręcz rozczarowaniem. Infantylna i płytka jak woda na plaży gdzie rozgrywa się akcja o ile można 'to' nazwać akcją.”
I to właśnie jest sedno!!
Nigdy dotąd nie posiłkowałam się cudzymi komentarzami, ale to są dokładnie moje myśli! Takie same wrażenia miałam, czytając tę książkę, więc pozwoliłam sobie na te cytaty.
Takich komentarzy jest oczywiście bez liku, bo rzecz sprowadza się do jednego - w tej książce nie ma nic, czego można by oczekiwać po twórczości uznanego pisarza. Trudno nawet mówić w niej o stylu, bo „Idealne matki” nie mają stylu. Nie wiem jak komu, ale mnie się „coś takiego” bardzo źle czyta, dlatego podpisuję się pod słowami tych i wielu podobnych komentarzy obiema rękami.
W kontekście tak napisanej książki (a właściwie książeczki, za co chwała Bogu!), jak wiele osób przede mną, czuję się w obowiązku odnieść tu do filmu. Biorąc pod uwagę płytkość literackiej wersji „Idealnych matek”, bez wątpienia ogromny podziw należy się jego twórcom. Jakimś cudem udało im się z tej odartej ze wszelkiej poetyki recenzji zdarzeń pióra Pani Lessing stworzyć zatopione w bajecznej scenerii arcydzieło - poruszający, plastyczny obraz, pełen poetyki i uczuciowości, traktujący o ludzkich dylematach i trudnych wyborach wobec tego, co słuszne czy niesłuszne.
Nie znam innych utworów Pani Lessing, ale przyznam szczerze, że, mimo iż to noblistka, jakoś nie kwapię się, żeby sięgnąć po następne.
Książka na 2 , za to film na 10!
Film polecam z całego serca natomiast książkę… jak kto chce :).
Sięgnęłam po „Idealne matki” na fali popularności książki po nakręceniu filmu i… przeżyłam WIELKIE rozczarowanie!
Mamy tu niebanalny temat, kontrowersyjne relacje łączące głównych bohaterów i scenerię, w której można było wykreować dającą do myślenia, intrygującą powieść, a jednak autorka spłyciła ten cały potencjał, który życie (jak niesie wieść) podało jej na tacy,...
„Uciekinierka” Patricka Lee – powiem krótko – polecam!
Już sama fabuła osnuta na kontraście ON – świetnie wyszkolony były żołnierz żyjący z dnia na dzień w poczuciu bezsensu po traumatycznej stracie, i ONA – dziecko – dwunastolatka, której pamięć nie sięga poza wydarzenia z ostatnich dwóch miesięcy, i za którą podąża śmiertelne niebezpieczeństwo, wydaje się intrygować. Jeśli do tego dodamy, że autor po mistrzowsku prowadzi czytelnika poprzez wykreowany przez siebie świat mrocznych tajemnic, dziwnych mocy, pościgów i zaskakujących zwrotów akcji, mamy lekturę, od której trudno się oderwać.
I chociaż niektóre elementy zdają się nierzeczywiste, to biorąc pod uwagę, że „Uciekinierka” wciąga wartką akcją i intrygująco wykreowanymi bohaterami, są to niuanse, na które można przymknąć oko.
„Uciekinierka” Patricka Lee – powiem krótko – polecam!
Już sama fabuła osnuta na kontraście ON – świetnie wyszkolony były żołnierz żyjący z dnia na dzień w poczuciu bezsensu po traumatycznej stracie, i ONA – dziecko – dwunastolatka, której pamięć nie sięga poza wydarzenia z ostatnich dwóch miesięcy, i za którą podąża śmiertelne niebezpieczeństwo, wydaje się intrygować....
Już skąpo odziana kobieta w zmysłowej pozie na okładce oraz tytuł "Bikini" zachęcają do sięgnięcia po książkę, jak jeszcze dodamy do tego poczytne nazwisko twórcy, zdaje się, że rarytas literacki mamy murowany, a jednak zagłębiając się w fabułę, trafiamy na przewidywalną historię zbudowaną na stereotypach gatunku.
Autor serwuje nam w „Bikini” historię super-piękności-modelki, która w scenerii rajskiej wyspy na Karaibach znika, jak się okazuje, porwana przez psychopatę o złożonej osobowości. Nowatorskie? Wcale!!! O pięknych, bogatych ze światem u stóp, o rajskich wyspach, i o psychopatach ze złożoną osobowością pisano już tyle razy, że aż mdli. Dlatego, co się działo dalej, sami możemy sobie dopowiedzieć, ale jeśli ktoś bardzo chce, może też doczytać w książce.
Już skąpo odziana kobieta w zmysłowej pozie na okładce oraz tytuł "Bikini" zachęcają do sięgnięcia po książkę, jak jeszcze dodamy do tego poczytne nazwisko twórcy, zdaje się, że rarytas literacki mamy murowany, a jednak zagłębiając się w fabułę, trafiamy na przewidywalną historię zbudowaną na stereotypach gatunku.
Autor serwuje nam w „Bikini” historię...
Czasem sięgam po książkę balansującą na granicy kręgu moich literackich zainteresowań i nie zawsze dobrze się to kończy. Tak było w przypadku „Alphaville” – powieści opartej na prawdziwych historiach (wspomnieniach policjanta walczącego z biznesem narkotykowym). Bo chociaż zasadniczo lubię historie z dreszczykiem, a i nie można nie zgodzić się z tezą, że historia zmagań „Rambo” z handlarzami narkotyków wciąga, a jego głos brzmi przekonująco i autentycznie, to jednak, jak dla mnie, zmagania te są często przesadnie nakreślone, jakby zmrożenie krwi w żyłach czytelnika było głównym założeniem autorów. A jeśli tak, to nie jest to książka dla przeciętnego miłośnika literatury z dreszczykiem. Moim zdaniem „Alphaville” skierowana jest zdecydowanie do fanów „krwistych” kryminałów, w szczególności do tych czytelników, którzy gustują w amerykańskich „police stories”.
Czasem sięgam po książkę balansującą na granicy kręgu moich literackich zainteresowań i nie zawsze dobrze się to kończy. Tak było w przypadku „Alphaville” – powieści opartej na prawdziwych historiach (wspomnieniach policjanta walczącego z biznesem narkotykowym). Bo chociaż zasadniczo lubię historie z dreszczykiem, a i nie można nie zgodzić się z tezą, że historia zmagań...
więcej mniej Pokaż mimo to
Chyba jednak nie są to moje klimaty
Zachęcił mnie opis, w którym czytamy, że "W cieniu tyrana" to świetnie skonstruowana powieść opisująca losy przedstawicieli różnych pokoleń i środowisk próbujących odnaleźć się w nowej, powojennej Polsce. Ktoś napisał też w swojej opinii, że "W cieniu tyrana" to napisana z rozmachem, wielowątkowa powieść.
Tylko że w zderzenie z fabułą ta zachęta okazała się pewnym rozczarowaniem. Dla mnie powieść Stanisława Załuskiego to przyciężki obraz ludzkich losów – nierzadko osnutych na rozczarowaniu i tragedii – z którymi bohaterom przychodzi się zmierzyć w powojennej rzeczywistości, kiedy to dotychczas wyznawane wartości zderzają się z NOWYM.
Chyba jednak nie są to moje klimaty
Zachęcił mnie opis, w którym czytamy, że "W cieniu tyrana" to świetnie skonstruowana powieść opisująca losy przedstawicieli różnych pokoleń i środowisk próbujących odnaleźć się w nowej, powojennej Polsce. Ktoś napisał też w swojej opinii, że "W cieniu tyrana" to napisana z rozmachem, wielowątkowa powieść.
Tylko że w zderzenie z fabułą...
Bardzo zgrabnie napisana powiastka o wampirach. Każda książka tycząca tej tematyki budzi we mnie sympatię nawet jeśli, tak jak w tym przypadku, pewne wątki zdają się absurdalne - tu bohaterowie zamieniają się w nietoperze i tak krążą po okolicy albo zwisając głową do dołu śpią w ciemnych kątach. Ale co tam, jeżeli biologia wampira na to pozwala, by z wielkiego chłopa zrobić małe stworzonko, to niech tak będzie :) A może to był przemyślany zabieg, mający nadać książce komizmu? Nawet jeśli, to trudno to ocenić czytając treść, zwłaszcza że absurdalnych pomysłów autorka miała niestety więcej. Niemniej nadrobiła to zabawnymi dialogami, pociesznymi postaciami (nawet jeśli to wampiry i wilkołaki) i wartką akacją. Tak więc do fabuły nie mam większych zastrzeżeń, bo jeśli bierze się do ręki książkę ze świata fantasy, to wszystko może się tam wydarzyć, krótko mówiąc - skoro można wykombinować sobie wampira to i jego przemianę w nietoperza równie dobrze też. Zastrzeżenia mam natomiast do wydania. Ogromne. Ja niestety czytałam ebooka, w którym aż roiło się od błędów. Szkoda, że wydawca nie zrobił korekty, zanim dopuścił książkę do publikacji i że autorka nie dopilnowała, by książka zachęcała nie tylko treścią ale i estetyką językową. Takie uchybienia i niechlujstwo językowe zdecydowanie psują przyjemność czytania, dlatego ujmuję 3 gwiazdki z maksymalnej oceny.
Bardzo zgrabnie napisana powiastka o wampirach. Każda książka tycząca tej tematyki budzi we mnie sympatię nawet jeśli, tak jak w tym przypadku, pewne wątki zdają się absurdalne - tu bohaterowie zamieniają się w nietoperze i tak krążą po okolicy albo zwisając głową do dołu śpią w ciemnych kątach. Ale co tam, jeżeli biologia wampira na to pozwala, by z wielkiego chłopa...
więcej mniej Pokaż mimo to
Zachęcona pierwszym zdaniem w opisie książki: „Nowy bestseller niekwestionowanego mistrza romantycznych opowieści” i opiniami innych użytkowników LC sięgnęłam po „Szczęściarza” i przyznam, że niestety nie rozpływałam się nad nią tak, jakby pewnie większość czytelników oczekiwała. Ja rozumiem dywagacje nad losem i przeznaczeniem, ale mimo wszystko sposób tych dywagacji do mnie nie przemówił. Poza tym równie nieprzekonujący był dla mnie główny bohater - ze wszech miar super facet - nie dość że świetny żołnierz, nieprzeciętnie inteligentny i oaza spokoju, to na dodatek idealne ciacho, kochające zwierzaki i z przeogromnym sercem. Niestety, wolę bohaterów, którzy mają choćby małą skazę na osobowości – bardziej to realne. Taki ze skazą na osobowości też się w książce pojawił, ale jako postać dalszoplanowa, bo przecież wiadomo, że tam gdzie na pierwszym planie toczy się romans to i zły w tle musi się czaić.
Po Nicholasa Sparksa sięgnęłam po raz pierwszy, a potem długo brnęłam przez tę snującą się ospale powieść, tak więc żadnych zachwytów nie będzie. Sorki
P.S.
Zdecydowanie najbardziej przypadł mi do gustu pies.
Zachęcona pierwszym zdaniem w opisie książki: „Nowy bestseller niekwestionowanego mistrza romantycznych opowieści” i opiniami innych użytkowników LC sięgnęłam po „Szczęściarza” i przyznam, że niestety nie rozpływałam się nad nią tak, jakby pewnie większość czytelników oczekiwała. Ja rozumiem dywagacje nad losem i przeznaczeniem, ale mimo wszystko sposób tych dywagacji do...
więcej mniej Pokaż mimo toPonieważ lubię fantastykę, książka przypadła mi do gustu. Nie jest to szaleństwo na miarę bestsellera, niemniej całkiem sprawnie się ją czyta, zwłaszcza że wątek mamy już przez lata jakoby „przećwiczony”. Otóż jest nieziemski (dosłownie) on, ziemska ona i szkolna ława. Jest więc romans, ale i zło, które trzeba pokonać. Coś Wam to przypomina? Oczywiście, ale kto by się tego czepiał. Ważne, że przy tej lekturze można się zrelaksować i to jest jej zdecydowany atut.
Ponieważ lubię fantastykę, książka przypadła mi do gustu. Nie jest to szaleństwo na miarę bestsellera, niemniej całkiem sprawnie się ją czyta, zwłaszcza że wątek mamy już przez lata jakoby „przećwiczony”. Otóż jest nieziemski (dosłownie) on, ziemska ona i szkolna ława. Jest więc romans, ale i zło, które trzeba pokonać. Coś Wam to przypomina? Oczywiście, ale kto by się tego...
więcej mniej Pokaż mimo to
"W Kraju Niewiernych" to zbiór świetnych opowiadań, które nazwałabym „wczesnym Dukajem”. Ale niech to nikogo nie zwiedzie, wczesny Dukaj to jak zawsze uczta dla każdego, kto kocha bogaty język, literaturę, która skłania do myślenia i kreatywny sposób przelania na papier niekonwencjonalnych pomysłów.
Już od pierwszych wersów zderzamy się z autorem wymagającym, ale zdecydowanie wartym poświęcenia mu czasu, bo odwdzięcza się nam, kreując złożone, niesztampowe, fantazyjne światy, i wprowadzając czytelnika w obszar filozoficznej zadumy.
Oczywiście są w „W Kraju Niewiernych” utwory lepsze (np. „Ruch Generała”) i gorsze (np. „Muchobójca”), niemniej ogólny poziom zbioru plasuje go wśród literatury naprawdę wysokich lotów.
Polecam każdemu - tak fanom, jak i tym, którzy pierwszy raz wezmą do reki Dukaja.
"W Kraju Niewiernych" to zbiór świetnych opowiadań, które nazwałabym „wczesnym Dukajem”. Ale niech to nikogo nie zwiedzie, wczesny Dukaj to jak zawsze uczta dla każdego, kto kocha bogaty język, literaturę, która skłania do myślenia i kreatywny sposób przelania na papier niekonwencjonalnych pomysłów.
Już od pierwszych wersów zderzamy się z autorem wymagającym, ale...
Przeczytałam i... odłożyłam na jakiś czas, żeby na chłodno napisać komentarz. A dlaczego? No bo kobiecie paranormalnej i do tego lokalnej jak ja powinno dech w piersi zaprzeć - w końcu wampiry, u nas i rodzimym piórem skreślone. Cóż z tego, skoro nie zaparło i nawet czas na odreagowanie rozczarowania nie pomógł :(.
A zapowiadało się tak ciekawie, bo pomysł na fabułę naprawdę świetny. Ale na tym koniec :(.
Pierwszych kilkanaście stron wciąga, czytelnik się rozkręca, nabiera apetytu, a tu... robi się nudno, a potem wręcz żałośnie. A wszystko dlatego, że autorka ślizga się po treści, rzuca niczym nie uzasadnione pomysły i pozostawia czytelnika z niewyjaśnionymi wątkami.
Tak więc mamy więź między wampirzym nim i ludzką nią, ale jakim cudem do tej super więzi doszło, to sobie czytelniku wykombinuj wedle własnego uznania, bo z książki absolutnie się tego nie dowiesz.
Mamy reinkarnację bohaterki, którą oni bez mrugnięcia okiem akceptują i znów sprawa zamknięta. A ja się pytam skąd ten pomysł?! Bo jakiejś włoskiej wampirzycy coś takiego strzeliło do głowy? Wybaczcie, ale nie kupuję takiej fuszery!
Fuszery jest niestety więcej, nie będę wymieniać wszystkiego, ale nie mogę pominąć rozczarowania, jakim okazał się główny bohater. Bo oto mamy wampira bez... jaj :(. Trudno - jestem dosadna, ale gość, który trawi dnie i noce na klęczeniu, jęczeniu, cmokaniu, i Bóg wie czym jeszcze u jej stóp, przy jej boku, wokół niej, w ostateczności bez niej ale w udręczeniu i za diabła nie ma w nim... nic, no to ja przepraszam, ale takie indywiduum ma się tak do wampira jak przysłowiowy wół do karety.
W końcu, żeby już kompletnie dobić czytelnika, autorka serwuje nam Mont Everest niekonsekwencji za sprawą powikłanej bohaterki, która na wieść, że on jest wampirem reaguje jak na deszcz - czyli bez zachwytu, ale... Boże drogi, deszcze się zdarzają, a gdy on zabija wampira-złola, porażona jego okrucieństwem odchodzi, żeby za chwilę rwać sobie włosy z głowy, że odeszła, bo przecież zabił, by ją ratować i to na jej wyraźne wołanie. Nooo, ja rozumiem - kobiece niezdecydowanie, ale to jest po prostu głupota!!! Ale (i tu złamię moją żelazną zasadę, by nie zdradzać finału) nie bójcie się - gość bez jaj, pogoniony przez jej przyjaciółkę, odnajdzie ją i będą żyli... :(
Tak więc książka mocno przeciętna, do tego napisana mocno szkolnym językiem i mocno stylizowana na amerykańskie czytadła niskich lotów.
Aż żal przyznać, ale jedyna konkretna postać, która w tej opowieści budziła emocje, skończyła martwa, a szkoda.
I choć serce się kraje, bo to pierwsza powieść paranormalna, którą tak nisko oceniam, to ocena nie może być wyższa, nawet jeśli to wampiry, polskie realia i polskiego autorstwa.
Przeczytałam i... odłożyłam na jakiś czas, żeby na chłodno napisać komentarz. A dlaczego? No bo kobiecie paranormalnej i do tego lokalnej jak ja powinno dech w piersi zaprzeć - w końcu wampiry, u nas i rodzimym piórem skreślone. Cóż z tego, skoro nie zaparło i nawet czas na odreagowanie rozczarowania nie pomógł :(.
A zapowiadało się tak ciekawie, bo pomysł na fabułę...
Upadły anioł i wampirzyca - zdawałoby się opowieść z potencjałem, a jednak książka mnie nie zachwyciła. Zapowiadała się obiecująco, ale na zapowiedzi się skończyło, bo, jak to często w amerykańskiej literaturze ostatnio bywa, zabrakło tła dla akcji. Ktoś, gdzieś, coś, ale szczegółów brak. Nie przepadam za pisarstwem, w którym wątek miłosny pięknego, mrocznego, nadprzyrodzonego niego i zjawiskowej ludzkiej lub nieludzkiej jej jest motywem przewodnim, pobocznym i każdym innym. Lubię, jak są opisy, jak wiem, co czuje i myśli bohater nie tylko w chwili seksualnego uniesienia ale i poza nim. Jak ktoś wcześniej już tu zauważył "historia opowiedziana w sposób ogólnikowy, enigmatyczny - aż muszę stwierdzić że po łepkach".
Nie powiem, że nie polecam, ale jako fanka fantasy, wampirów i innych stworzeń nadprzyrodzonych z czystym sumieniem stwierdzam, że jest mnóstwo ciekawszych pozycji o tej tematyce, więc może lepiej sięgnąć po nie.
Świetnie się czytało, polecam!
Upadły anioł i wampirzyca - zdawałoby się opowieść z potencjałem, a jednak książka mnie nie zachwyciła. Zapowiadała się obiecująco, ale na zapowiedzi się skończyło, bo, jak to często w amerykańskiej literaturze ostatnio bywa, zabrakło tła dla akcji. Ktoś, gdzieś, coś, ale szczegółów brak. Nie przepadam za pisarstwem, w którym wątek miłosny pięknego, mrocznego,...
więcej mniej Pokaż mimo toChoć uwielbiam epicką narrację rosyjskich klasyków i kocham książki o miłosnych perypetiach bohaterów, to jednak "Anna Karenina" jest dla mnie zbyt dramatyczna. Czytałam ją kolejny raz i kolejny raz starałam się spojrzeć na nią innym okiem. Nie udało się. Ale mimo iż smutek i rozpacz są dominujące w tej dramatycznej historii o płomiennym romansie i obsesyjnej miłości zamężnej kobiety do uroczego Wrońskiego - lekkoducha niezasługującego na jej miłość, to niezmiennie podziwiam Tołstojowski kunszt i mistrzostwo z jakim autor kreśli historię kobiety rozdartej pomiędzy powinnościami a głosem serca.
Choć uwielbiam epicką narrację rosyjskich klasyków i kocham książki o miłosnych perypetiach bohaterów, to jednak "Anna Karenina" jest dla mnie zbyt dramatyczna. Czytałam ją kolejny raz i kolejny raz starałam się spojrzeć na nią innym okiem. Nie udało się. Ale mimo iż smutek i rozpacz są dominujące w tej dramatycznej historii o płomiennym romansie i obsesyjnej miłości...
więcej mniej Pokaż mimo to
OCZYWIŚCIE KUPIŁAM TEŻ DRUK :)
Ale jak już pisałam w komentarzu do ebooka książka to cudo na rodzimym rynku pranormal-fantasy.
Niesamowita gratka, którą połknęłam z ogromnym apetytem, skończyłam, i co tu dużo gadać... czekam na dalszy ciąg.
Ale do rzeczy - mamy tu doskonale przemyślaną, wielowątkową fabułę prowadzoną na kilku płaszczyznach czasowych. Mamy wyraziste, świetnie nakreślone postaci - te główne i te drugoplanowe. W końcu mamy rewelacyjny styl łączący z zaskakującą lekkością kilka gatunków literackich, czego trudno szukać w paranormalnej literaturze anglojęzycznej.
Dawno nie czytałam czegoś tak zręcznie napisanego i o tak wyważonych proporcjach między dialogami, a narracją. Wielki szacun dla autorki!
Krótko mówiąc, Pani Rewers spisała się na medal. Od dawna czekałam na romans paranormalny, który nie będzie banalną bajką dla nastolatków typu "Zmierzch", a dojrzałą powieścią - gratką dla miłośników gatunku. I wreszcie jest:))
Jeśli do tego dodać, że rzecz jest dziełem rodzimego autora, akcja toczy się w Polsce, a na imionach bohaterów nie łamiemy sobie języka, to mamy hit na dziesiątkę - bez dwóch zdań:)
Treści standardowo nie zdradzę, jak ktoś chce ją poznać, niech kupi książkę. Powiem tylko, że mamy tu wampiry, zagadkę kryminalną, walkę i miłość okraszoną super seksem :)
Dodam jeszcze, że publikacja drukiem bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła - papier i układ strony, a do tego myśli bohaterów wyszczególnione kursywą i retrospekcje inną czcionką - naprawdę dopracowana edycja, czego w ebooku nie było widać i czego, przyznam szczerze, nie spodziewałam się po internetowym wydawnictwie.
Polecam!
OCZYWIŚCIE KUPIŁAM TEŻ DRUK :)
Ale jak już pisałam w komentarzu do ebooka książka to cudo na rodzimym rynku pranormal-fantasy.
Niesamowita gratka, którą połknęłam z ogromnym apetytem, skończyłam, i co tu dużo gadać... czekam na dalszy ciąg.
Ale do rzeczy - mamy tu doskonale przemyślaną, wielowątkową fabułę prowadzoną na kilku płaszczyznach czasowych. Mamy wyraziste,...
Ponieważ wiele osób na stronie tej książki funduje pisarce różnej maści dopiski, dodatki, do... - generalnie dokopuje jej jak się da, ja też zafunduję tu dodatek.
Otóż uważam, że to co się tu wyprawia, jest nie do pomyślenia! Grono pseudo czytelników lansuje inną pisarkę, która też napisała paramormal romans i poprzez zaniżanie ocen "Tajemnicom" oraz wypisywanie obraźliwych przytyków wobec autorki "Tajemnic" robią tamtej PR. Przerażająca taktyka! Wstydźcie się, to nie jest jarmark, żeby na nim pyskówki urządzać! Chcecie lansować tamtą książkę, to róbcie to w kulturalny sposób, a innych pisarzy zostawcie w spokoju!
A TERAZ OPINIA O KSIĄŻCE
Kobiecie paranormalnej jak ja, kochającej rodzime klimaty, nie mogła się trafić większa gratka :). Połknęłam ją z ogromnym apetytem, skończyłam, i co tu dużo gadać... jeśli ta książka nie zostanie hitem, to będzie diabelna niesprawiedliwość!
Ale konkretnie, no i w punktach, żeby niczego nie pominąć. "Tajemnice. W mroku miasta" to:
1. doskonale przemyślana, wielowątkowa fabuła prowadzona na kilku płaszczyznach czasowych.
2. wyraziste, świetnie nakreślone postaci - te główne i te drugoplanowe.
3. z zaskakującą łatwością połączone gatunki - fantasy, romans, kryminał, erotyk, obyczaj, sensacja.
4. rewelacyjny styl, czego trudno szukać w paranormalnej literaturze anglojęzycznej! Dawno nie czytałam czegoś tak zręcznie napisanego i o tak wyważonych proporcjach między dialogami, a narracją. Wielki szacun dla autorki!
Krótko mówiąc, Pani Rewers spisała się na medal. Od dawna czekałam na romans paranormalny, który nie będzie banalną bajką dla nastolatków typu "Zmierzch", a dojrzałą powieścią - gratką dla miłośników gatunku. I wreszcie jest:))
Jeśli do tego dodać, że rzecz jest dziełem rodzimego autora, akcja toczy się w Polsce, a na imionach bohaterów nie łamiemy sobie języka, to mamy utwór na dziesiątkę - bez dwóch zdań:)
Polecam wszystkim, nie tylko miłośnikom paranormal-fantasy.
Treści standardowo nie zdradzę, jak ktoś chce ją poznać, to niech kupi książkę, powiem tylko, że mamy tu wampiry, zagadkę kryminalną, walkę i miłość okraszoną super seksem :)
P.S. Lansuje się beznadziejne literackie popłuczyny nijakiej codzienności, więc może ktoś wpadnie na pomysł, by wylansować rzetelne, porywające paranormal-pisarstwo. Życzę tego autorce z całego serca!!!
Ponieważ wiele osób na stronie tej książki funduje pisarce różnej maści dopiski, dodatki, do... - generalnie dokopuje jej jak się da, ja też zafunduję tu dodatek.
Otóż uważam, że to co się tu wyprawia, jest nie do pomyślenia! Grono pseudo czytelników lansuje inną pisarkę, która też napisała paramormal romans i poprzez zaniżanie ocen "Tajemnicom" oraz wypisywanie obraźliwych...
Bardzo dobra lektura na jesienne popołudnia napisana pięknym językiem, w subtelny sposób prowadząca czytelnika przez romans, a raczej dziwny, kilkuletni związek dojrzałej kurtyzany i młodzika, który wzrastając w tym światku, zna go od podszewki.
Léa, mimo iż zbliża się do pięćdziesiątki, wciąż kusi ponętnym ciałem, a że uwielbia nie tylko przepych ale i młodych mężczyzn, jej związek z pięknym Cheri nie zaskakuje.
Cheri to piękniś, lekkoduch, rozpieszczony "mały książę", który korzysta z życia garściami.
Ta książka to opowieść o miłości i pożądaniu nie mających szans w walce z bezwzględnością upływającego czasu. To opowieść o dwojgu ludziach, których związek...
Resztę zostawiam do doczytania, bo jak zwykle nie zdradzam zakończenia :)
Niemniej książkę gorąco polecam, choćby z uwagi na piękny język, świat belle epoque i pięknych bohaterów.
Bardzo dobra lektura na jesienne popołudnia napisana pięknym językiem, w subtelny sposób prowadząca czytelnika przez romans, a raczej dziwny, kilkuletni związek dojrzałej kurtyzany i młodzika, który wzrastając w tym światku, zna go od podszewki.
Léa, mimo iż zbliża się do pięćdziesiątki, wciąż kusi ponętnym ciałem, a że uwielbia nie tylko przepych ale i młodych mężczyzn,...
Ludwik Jerzy Kern to klasa sama w sobie!! Dowcip i polot, jakich ze świecą szukać, więc nie będę się tu wielce rozpisywać, bo o mistrzu Kernie można powiedzieć tylko jedno - POLECAM!!! Każdemu i zawsze! Bo czyż rozkoszny Pinio samym imieniem nie chwyta za serce :)? A że to bajka?... Skoro taki geniusz mógł bajkę napisać, to my malutcy możemy ją czytać, bez względu na wiek :)) Zwłaszcza że "Proszę słonia" to książka na murowana dychę, a jak by się dało, to i na sporo, sporo więcej :))
Ludwik Jerzy Kern to klasa sama w sobie!! Dowcip i polot, jakich ze świecą szukać, więc nie będę się tu wielce rozpisywać, bo o mistrzu Kernie można powiedzieć tylko jedno - POLECAM!!! Każdemu i zawsze! Bo czyż rozkoszny Pinio samym imieniem nie chwyta za serce :)? A że to bajka?... Skoro taki geniusz mógł bajkę napisać, to my malutcy możemy ją czytać, bez względu na wiek...
więcej Pokaż mimo to