Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Niezła - to powiedziałam jak skończyłam czytać. O wiele lepsza niż "Ślepnąc od świateł", które przypominało wyrzyg gimnazjalisty.

Z plusów: bohater jest autentyczny, żywy, "believable", może to dzięki osobistym doświadczeniom autora. Fabuła przypomina relację z alkoholikiem - zaczynasz mu wierzyć, że się stara, że się leczy, że zaczyna się zmieniać; zaczynasz mu współczuć i łapiesz się w pułapkę, a na koniec orientujesz się, że znowu zrobił cię w ch*ja. Zakończenie mnie zaskoczyło i spodobało mi się. Nagle książka stała się przyziemna, zwykła, jakby człowiek obudził się z alkoholowej fantazji. Żulczyk ma też dobry warsztat pisarski, posługuje się bardzo plastycznym językiem, chociaż widać, że czasami za bardzo się stara, żeby wszystko dookoła było paskudne. Generalnie dobra historia.

Z minusów: Żulczyk nie byłby sobą, gdyby nie wplótł do opowieści kilka niepotrzebnych scen obrzydliwego, obleśnego s*ksu. Na dodatek 3/4 książki jest w zasadzie jak wyjęte z filmu Patryka Vegi - jakieś pościgi, jakieś dochodzenie, akcja, sceny opisywane tak filmowo, że widać, że autor pisał to z myślą o ekranizacji (co jest zabawne biorąc pod uwagę, że w książce pada zdanie, że życie to nie film Patryka Vegi).

6/10, z pozdrowieniami dla Żulczyka, bo podobno czyta tu opinie.

Niezła - to powiedziałam jak skończyłam czytać. O wiele lepsza niż "Ślepnąc od świateł", które przypominało wyrzyg gimnazjalisty.

Z plusów: bohater jest autentyczny, żywy, "believable", może to dzięki osobistym doświadczeniom autora. Fabuła przypomina relację z alkoholikiem - zaczynasz mu wierzyć, że się stara, że się leczy, że zaczyna się zmieniać; zaczynasz mu współczuć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Miałam duże nadzieje związane z tą książką, bo bookstagram zrobił jej świetny marketing i nakręcił hype, no I oczywiście się sromotnie zawiodłam.

Językowo jest fatalnie. Tłumaczenie nawet nie z japońskiego, tylko z angielskiego i widać dużo błędów. Sam warsztat autora też nie zachwyca - mnóstwo powtórzeń i ekspozycji, wszystko podane czytelnikowi na tacy, faktycznie jakby czytać po prostu rozwinięte didaskalia.

Fabuła jest z kolei bardzo tendencyjna. Cztery bohaterki, kobiety - wszystkie poświęcają swoje szczęście dla innych albo żałują, że nie zrobiły tego wcześniej. Tak jak napisała to inna czytelniczka poniżej, widać tu podskórną intencje autora, która zdecydowanie mi się nie podoba.

Dwie gwiazdki za pomysł i klimat. Nie polecam.

Miałam duże nadzieje związane z tą książką, bo bookstagram zrobił jej świetny marketing i nakręcił hype, no I oczywiście się sromotnie zawiodłam.

Językowo jest fatalnie. Tłumaczenie nawet nie z japońskiego, tylko z angielskiego i widać dużo błędów. Sam warsztat autora też nie zachwyca - mnóstwo powtórzeń i ekspozycji, wszystko podane czytelnikowi na tacy, faktycznie jakby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dnf. Ani czuła, ani biografia, co najwyżej historia i podejście do cycków autorki. Pół książki o karmieniu piersią, pół o operacjach plastycznych. Do tego bardzo heterocentryczne spojrzenie, bardzo dużo miejsca jest poświęcone roli piersi w związkach z mężczyznami.

Miałam duże nadzieje. Wielkie rozczarowanie.

Dnf. Ani czuła, ani biografia, co najwyżej historia i podejście do cycków autorki. Pół książki o karmieniu piersią, pół o operacjach plastycznych. Do tego bardzo heterocentryczne spojrzenie, bardzo dużo miejsca jest poświęcone roli piersi w związkach z mężczyznami.

Miałam duże nadzieje. Wielkie rozczarowanie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nic nie wiem o tenisie, ale bawiłam się świetnie. Kupiłam Carrie Soto od pierwszych stron, pokochałam Javiera, przekonałam się do Bowe'a. Przed meczami Carrie stresowałam się, jakbym naprawdę tam była. Na koniec Reid złamała mi serce i skleiła je z powrotem.

Nie mogę przestać się nadziwić, jaką różnorodność tematów Reid prezentuje w swoich książkach. I bardzo doceniam brak zbędnych opisów scen erotycznych. Połknęłam tę książkę w dwa dni.

Nic nie wiem o tenisie, ale bawiłam się świetnie. Kupiłam Carrie Soto od pierwszych stron, pokochałam Javiera, przekonałam się do Bowe'a. Przed meczami Carrie stresowałam się, jakbym naprawdę tam była. Na koniec Reid złamała mi serce i skleiła je z powrotem.

Nie mogę przestać się nadziwić, jaką różnorodność tematów Reid prezentuje w swoich książkach. I bardzo doceniam brak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka dobra, nawet bardzo dobra, ale nie wybitna. Autorka wykonała ogrom pracy, porządny research, postaci są dobrze wykreowane, nie wyidealizowane, sprawiają wrażenie żywych. Brakowało mi trochę żywszej akcji.

Na szczęście rozdziały są krótkie, co pomogło mi przebrnąć przez ponad 500 stron w trzy dni.

Dobra powieść, z ważnym przesłaniem i świetnym warsztatem. Tylko czegoś mi zabrakło.

Książka dobra, nawet bardzo dobra, ale nie wybitna. Autorka wykonała ogrom pracy, porządny research, postaci są dobrze wykreowane, nie wyidealizowane, sprawiają wrażenie żywych. Brakowało mi trochę żywszej akcji.

Na szczęście rozdziały są krótkie, co pomogło mi przebrnąć przez ponad 500 stron w trzy dni.

Dobra powieść, z ważnym przesłaniem i świetnym warsztatem. Tylko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie zliczę, ile razy przewróciłam oczami, czytając tę książkę.
Jagoda jest mega irytująca. To jedna z tych postaci, które są silne i indywidualistyczne, i autorka nie umie tego opisać inaczej, niż kreując ją na wredną i oschłą. W zasadzie wszystkie postaci są przedstawione bardzo płasko i płytko.

Styl też nie zachwyca, jest tu tyle ekspozycji i traktowania czytelnika jak idioty, że chyba więcej niż opisów akcji samej w sobie. Opisy walki też nie wychodzą autorce za dobrze, są bardzo ogólnikowe i błyskawiczne, w ogóle tempo tej powieści mogłoby być trochę wolniejsze. Jest też sporo błędów, Antoni w jednym fragmencie nawet stał się Robertem.

No i jest to kolejny retelling Pięknej i Bestii. Ziew.

Z plusów: książka jest w miarę poprawna i szybko się czyta.

Nie zliczę, ile razy przewróciłam oczami, czytając tę książkę.
Jagoda jest mega irytująca. To jedna z tych postaci, które są silne i indywidualistyczne, i autorka nie umie tego opisać inaczej, niż kreując ją na wredną i oschłą. W zasadzie wszystkie postaci są przedstawione bardzo płasko i płytko.

Styl też nie zachwyca, jest tu tyle ekspozycji i traktowania czytelnika jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem pod wrażeniem, że da się napisać tak złą książkę. Nawet nie wiem, od czego zacząć.

Warsztat dramat. W książce jest więcej ekspozycji niż narracji i dialogów razem wziętych. Dosłownie co drugi akapit to typowa ekspozycja, kompletnie niezachowana zasada "don't tell - show". Językowo to samo - Puzyńska najpierw upiera się, żeby zrobić z tego najbardziej kliszowe polskie fantasy, w którym postacie "zasiadają do wieczerzy, jedzą strawę i mięsiwo", ale potem nagle gubi gdzieś te archaizmy i postacie znowu mówią nowoczesnym językiem, co strasznie wybija z rytmu. Opisy niektórych sytuacji, scen walki czy ucieczki są naprawdę ubogie, niektóre zamykają się w jednym zdaniu, są suche i bez polotu.

Postaci są irytujące i papierowe, dialogi napisane bardzo sztucznie (między innymi przez mieszaninę stylizacji na język archaiczny i język współczesny), antagoniści są jednowymiarowi i wręcz kreskówkowi, szczególnie, gdy na koniec wyjawiają wszystkim cały swój plan od A do Z xD Autorka też nie trzyma się własnych ustaleń i zasad logiki - Zamir na tej swojej drewnianej nodze raz ledwo kuśtyka, a raz zapierdziela przez zwały śniegu i tylko raz jedyny jest wspomniane, że boli go kikut. Jest też w stanie wybić się z tej drewnianej nogi i wskoczyć z ziemi na nieosiodłanego konia - brzmi jakby Puzyńska nigdy nie widziała konia na żywo, choć podobno ma konie.

Pomysł z anegdotami był na początku spoko, stąd dałam dwie gwiazdki, ale potem cała koncepcja się rozjechała i autorka zamiast zamieszczać w anegdotach wyłącznie retrospekcje czy faktyczne anegdoty, przenosiła tam też ważne wydarzenia fabularne. Każdy rozdział, czy też "gawęda" (o losie), kończy się cliffhangerem, co w połączeniu z anegdotami zaburza kompletnie tempo fabuły. Efekt jest taki, że powieść przypomina raczej słabe opowiadanie z Wattpada.

Mam wrażenie, że Puzyńska po prostu miała jakiś pomysł, który mógłby być dobry, ale wykonanie leży po całości. Tej książki nie poprawia nic - ani postaci, ani warsztat pisarski, ani nawet pomysł na fabułę, bo na koniec książki wszystkie wątki zostają urwane i tyle, wal się czytelniku xD Do z całości czuć taką pretensjonalność, jakby autorka uparła się, że napisze najbardziej stereotypowe, najbardziej kliszowe i żenujące słowiańskie fantasy, jakie tylko mogła.

Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jak na razie to jest najgorsza książka, jaką w tym roku przeczytałam.

Jestem pod wrażeniem, że da się napisać tak złą książkę. Nawet nie wiem, od czego zacząć.

Warsztat dramat. W książce jest więcej ekspozycji niż narracji i dialogów razem wziętych. Dosłownie co drugi akapit to typowa ekspozycja, kompletnie niezachowana zasada "don't tell - show". Językowo to samo - Puzyńska najpierw upiera się, żeby zrobić z tego najbardziej kliszowe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem bardzo rozdarta, zarówno jeśli chodzi o książkę, jak i o samego Harry'ego. Może zacznę od książki, będzie łatwiej.

Styl mi się bardzo nie podoba - Harry (czy tam jego ghostwriter) brzmi, jakby opisywał film fabularny, a nie własne życie. Wiele momentów było żenujących, infantylnych, przesadnie doniosłych.
Tłumaczenie też pozostawia wiele do życzenia, język jest nienaturalny i nieautentyczny, jest parę znaczących błędów (np. że Kate zmieniła imię na Catherine, żeby nie było kolejnego royalsa z inicjałem na C - było dokładnie na odwrót), czasami można odgadnąć, jakie słowo było użyte w oryginale i jakiego można by użyć w tłumaczeniu, żeby całość brzmiała naturalniej. Nie rozumiem, po co książka miała aż pięciu tłumaczy (tzn. rozumiem - czas), ale to się nie mogło udać.

Sam Harry zaś... nie wiem. Na pewno nie zgodzę się z padającymi tu opiniami, że jest narcyzem, o nie. Jest produktem patologicznego środowiska, jakim jest monarchia, które go wydało na świat. Zachowuje się jak nastolatek uwięziony w ciele dorosłego, tak samo zresztą jak jego brat i ojciec - dorosłe dzieci. I właśnie z jednej strony rozumiem, w jak patologicznym i wypaczonym środowisku ("rodzinie") wyrastał, rozumiem jaką tragedię przeżył jako dziecko, rozumiem, że nie miał w życiu ani odrobiny wsparcia, jakie powinien mieć. Rozumiem jego walkę z mediami - to co wyczyniała prasa i na co pozwalał dwór nie mieści mi się w głowie.

A z drugiej strony... no właśnie. Z drugiej stron Harry jest kompletnie odklejony od rzeczywistości. Kocha Afrykę do tego stopnia, że wydaje mu się, że lwy i inne dzikie zwierzęta będą ich chronić jak dobre duchy. Zarzeka się, że chce ratować środowisko, a z drugiej strony lata w tą i w tamtą prywatnymi samolotami, dziś jest w Kapsztadzie, jutro w Anglii, pojutrze w Stanach (mega dobre dla środowiska). Rozwodzi się nad tym, że ma stany lękowe, PTSD, depresję (zrozumiałe), ale do terapii musiała namówić go Meghan, a do psychiatry nie chce iść, bo nie chce dostać pigułki - ale za to chętnie zeżre na imprezie całą tablicę Mendelejewa i zapije to alkoholem. Albo spróbuje homeopatii. Z jednej strony nienawidzi tego, że jest zamknięty w złotej klatce, dostrzega fakt, że przez swoją zależność od ojca i babki jest kompletnie niesamodzielny życiowo, a potem pisze, że nie ma nic przeciwko monarchii i uważa, że powinna dalej istnieć. Po prostu chciałby żyć "normalnie" - czyli równie bogato, co teraz, ale bez prasy na karku. Żyje mitem swojej matki, którą oczywiście kreuje na anioła stąpającego po ziemi i to samo robi później ze swoją żoną, która jest najlepsza, nieskazitelna i nieskończenie dobra. Ciężko się też czyta jego wynurzenia z podtekstem kolonialnym - on i Willy jako dobrzy panowie urządzili sobie polowanie na kuropatwy i teraz dzięki ich wspaniałości jakaś wioska ma jedzenia na tydzień. Łaskawco!

Nie wiem, jestem bardzo rozdarta. Dowiedziałam się paru rzeczy, których nie wiedziałam, bo nie jestem mega fanką monarchii. Zyskałam paradoksalnie więcej sympatii dla Charlesa i Camillii, a mniej dla samego Harry'ego i jeszcze mniej dla rozhisteryzowanego Williama. Ale ta książka utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, jak patologicznym i przestarzałym środowiskiem jest monarchia brytyjska.

Jestem bardzo rozdarta, zarówno jeśli chodzi o książkę, jak i o samego Harry'ego. Może zacznę od książki, będzie łatwiej.

Styl mi się bardzo nie podoba - Harry (czy tam jego ghostwriter) brzmi, jakby opisywał film fabularny, a nie własne życie. Wiele momentów było żenujących, infantylnych, przesadnie doniosłych.
Tłumaczenie też pozostawia wiele do życzenia, język jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetna książka. Czekałam na nią niecierpliwie po przeczytaniu "Bonobo i ateisty" i nie zawiodłam się. De Waal sprawia wrażenie jakby był głosem rozsądku w dzisiejszym dyskursie na tematy społeczne.

Bardzo obiektywnie napisana książka, z ogromnym sercem zarówno do ludzi, jak i innych naczelnych. Nie zawsze mogłam się z panem de Waalem zgodzić (np. z tym, że u chłopców częściej występuje ADHD - dziś wiemy, że częściej się je u nich diagnozuje, bo mają "bardziej oczywiste" objawy), ale nie mogę mu zarzucić stronniczości, co zresztą potwierdza licząca 30 stron (drobnym druczkiem) bibliografia + kilkanaście stron przypisów.

Książki de Waala niezmiennie pomagają mi choć trochę uwierzyć w ludzkość. Polecam wszystkim.

Świetna książka. Czekałam na nią niecierpliwie po przeczytaniu "Bonobo i ateisty" i nie zawiodłam się. De Waal sprawia wrażenie jakby był głosem rozsądku w dzisiejszym dyskursie na tematy społeczne.

Bardzo obiektywnie napisana książka, z ogromnym sercem zarówno do ludzi, jak i innych naczelnych. Nie zawsze mogłam się z panem de Waalem zgodzić (np. z tym, że u chłopców...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka tak do bólu poprawna, że aż trochę nijaka. Z jednej strony doceniam przygotowanie i research, jaki autorka włożyła w zgłębienie narkolepsji i psychopatii, a z drugiej strony niektóre sceny brzmią przez to bardzo sztucznie (np. sceny czynności policyjnych prowadzonych po śmierci Lucyny - jakbym czytała artykuł na tvn24).

Mam też wrażenie, że sceny, w których powinnam czuć dreszczyk i grozę, w ogóle tak na mnie nie działają. Trochę za mało tego thrillerowego dreszczyku i poczucia niepokoju.

Główna bohaterka też była dosyć nijaka, bez smaku. Książkę czytało się szybko, ale bez emocji.

Plus za dosyć niespodziewany zwrot akcji, dobry warsztat i research. Może wrócę do autorki z nadzieją na bardziej porywającą historię.

Książka tak do bólu poprawna, że aż trochę nijaka. Z jednej strony doceniam przygotowanie i research, jaki autorka włożyła w zgłębienie narkolepsji i psychopatii, a z drugiej strony niektóre sceny brzmią przez to bardzo sztucznie (np. sceny czynności policyjnych prowadzonych po śmierci Lucyny - jakbym czytała artykuł na tvn24).

Mam też wrażenie, że sceny, w których...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo ciepła, urocza i przyjemna książka. Historia ze szczyptą goryczy, ale mimo wszystko przytulna. Przeczytałam na spokojnie, nie martwiąc się o czające się za rogiem dramy i mogąc odpocząć od thrillerów i innych straszydeł, po które zwykle sięgam. Dodatkowo wątek romantyczny na końcu był super wisienką na torcie i niespodziewaną dozą reprezentacji, za co jako osoba bi jestem wdzięczna.

Polecam ludziom, którzy szukają przyjemnej i spokojnej historii, żeby chwilę odpocząć i odprężyć się przy herbacie.

Bardzo ciepła, urocza i przyjemna książka. Historia ze szczyptą goryczy, ale mimo wszystko przytulna. Przeczytałam na spokojnie, nie martwiąc się o czające się za rogiem dramy i mogąc odpocząć od thrillerów i innych straszydeł, po które zwykle sięgam. Dodatkowo wątek romantyczny na końcu był super wisienką na torcie i niespodziewaną dozą reprezentacji, za co jako osoba bi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z perspektywy młodej osoby, która boi się starości i śmierci - bardzo ciekawa i uświadamiająca lektura. Jedne wywiady czytało się lepiej, inne gorzej (szczególnie z Wojciechem Eichelbergerem czy Zbigniewem Sokolikiem). Szkoda, że było tu więcej psychoanalityków, a mniej psychoterapeutów, ale ta książka i tak dała mi przemyślenia, których się nie spodziewałam.

Z perspektywy młodej osoby, która boi się starości i śmierci - bardzo ciekawa i uświadamiająca lektura. Jedne wywiady czytało się lepiej, inne gorzej (szczególnie z Wojciechem Eichelbergerem czy Zbigniewem Sokolikiem). Szkoda, że było tu więcej psychoanalityków, a mniej psychoterapeutów, ale ta książka i tak dała mi przemyślenia, których się nie spodziewałam.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyciągnęły mnie do niej bardzo dobre opinie no i niestety się zawiodłam.

Przez pół książki nic się nie dzieje. Owszem, mamy małą Kyę, która chodzi sobie po bagnach i jakimś cudem udaje jej się przeżyć - ale to wszystko jest bardzo suche, płytkie i nudne.

Styl pisania i dialogi momentami wydają się infantylne, a postaci papierowe, szczególnie szeryf.

Nie mówiąc już o braku realizmu w postaci dziewczynki, która w wieku 14 lat nauczyła się bezbłędnie pisać i czytać, a potem jeszcze bez problemu wydała książkę i dostała honoris causa. Błagam.
Wątek romansu z Tate'em wydaje się z początku taki... szemrany? Kya pół życia była sama na bagnach, nie czyta, nie pisze (a więc powinna być na innym etapie rozwoju niż rowniesnicy, ale autorka o tym zapomina), nawiązuje z Tate'em jakąś nauczycielsko-braterską relacje, a w chwili gdy dostaje miesiączki nagle wszystko się zmienia i nagle 19-latka pociąga 15-latka, która dopiero uczy się czytać. Ugh.

Duży zawód.

Przyciągnęły mnie do niej bardzo dobre opinie no i niestety się zawiodłam.

Przez pół książki nic się nie dzieje. Owszem, mamy małą Kyę, która chodzi sobie po bagnach i jakimś cudem udaje jej się przeżyć - ale to wszystko jest bardzo suche, płytkie i nudne.

Styl pisania i dialogi momentami wydają się infantylne, a postaci papierowe, szczególnie szeryf.

Nie mówiąc już o...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo, bardzo słaba książka. Jestem w szoku, ile ma pozytywnych opinii.

Autorka ma w nosie logikę. Pisze książkę, która jest bardziej dziecięcymi rozmyślaniami o tym, jak to by było być ostatnią osobą na ziemi. Dwa tygodnie po śmierci "wszystkich" w mieszkaniach i hotelach, które odwiedza bohaterka, nadal jest bieżąca, ciepła woda i prąd, jedzenie również. Szympansy w zoo nadal żyją i mają siłę do walenia w szybę, mimo że od kilkunastu dni, tygodni nie mają dostępu do pożywienia i WODY.

Bohaterka to absolutna idiotka i do tego robocop. Nie dość, że jest odporna na wirusa, to jeszcze jest w stanie przetrwać na prawie pusty żołądek maraton chlania i ćpania, a na koniec jeszcze doprawia się tabletkami nasennymi i tramadolem. Nie, nic jej nie jest. I jeszcze udaje jej się utrzymać ciążę. Człowiek ze stali.

Pod względem akcji książka jest po prostu nudna. Bohaterka snuje się bez celu, robi głupie rzeczy, a to wszystko przeplatane niewiele znaczącymi retrospekcjami.

Zdecydowanie nie polecam, dawno nie czytałam tak złej książki.

Bardzo, bardzo słaba książka. Jestem w szoku, ile ma pozytywnych opinii.

Autorka ma w nosie logikę. Pisze książkę, która jest bardziej dziecięcymi rozmyślaniami o tym, jak to by było być ostatnią osobą na ziemi. Dwa tygodnie po śmierci "wszystkich" w mieszkaniach i hotelach, które odwiedza bohaterka, nadal jest bieżąca, ciepła woda i prąd, jedzenie również. Szympansy w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka-kocyk. Książka, którą czyta się dla czystej przyjemności i poczucia komfortu psychicznego. Na początku nie byłam przekonana, ale potem wpadłam w tę historię po same uszy.

Bardzo fajna i interesująca historia, postaci barwne i reprezentacja osób queerowych jest bardzo szeroka, co niezwykle mnie cieszy.

Jedyne ciarki żenady przeszły mnie po wzmiankach o "dzienniczku", który prowadziła August ;) Ale jestem w stanie to wybaczyć.

Mam nadzieję, że takich pozycji będzie coraz więcej na rynku.

Książka-kocyk. Książka, którą czyta się dla czystej przyjemności i poczucia komfortu psychicznego. Na początku nie byłam przekonana, ale potem wpadłam w tę historię po same uszy.

Bardzo fajna i interesująca historia, postaci barwne i reprezentacja osób queerowych jest bardzo szeroka, co niezwykle mnie cieszy.

Jedyne ciarki żenady przeszły mnie po wzmiankach o...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Święto trąbek Marta Masada, Marta Sawicka-Danielak
Ocena 6,1
Święto trąbek Marta Masada, Marta...

Na półkach:

Autorka ma dobry warsztat pisarski - i to by było na tyle z plusów.

Bardzo nudna, przeseksualizowana historia zmierzająca donikąd. Bohaterka nie uwodzi właściwie niczym, nie daje się lubić w żaden sposób. Przykro patrzeć na to, że tak wiele osób uważa te opisy relacji damsko-męskich za aktualne i prawdziwe, i pozostaje mi się cieszyć, że nie widzę w tym nic prawdziwego.

Autorka ma dobry warsztat pisarski - i to by było na tyle z plusów.

Bardzo nudna, przeseksualizowana historia zmierzająca donikąd. Bohaterka nie uwodzi właściwie niczym, nie daje się lubić w żaden sposób. Przykro patrzeć na to, że tak wiele osób uważa te opisy relacji damsko-męskich za aktualne i prawdziwe, i pozostaje mi się cieszyć, że nie widzę w tym nic prawdziwego.

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Debiut Jacka Paśnika dużo obiecywał swoim opisem i reklamami wydawcy. Sama, jako osoba urodzona w 97. i śledząca fanpage "Dzieci Neo", miałam pewne oczekiwania i nadzieje odnośnie do tej książki. Niestety nie zostały spełnione.

Książka jest po prostu nudna i czyta się ją bardzo mozolnie. Przypomina bardziej pokaz slajdów czy przegląd pocztówek z dzieciństwa autora i tu jest problem, że nieważne, jak sentymentalnie podejdziemy do najntisów, scenka gdzie trójka chłopców je chrupki i gra w gry jest po prostu nieciekawa. Mam wrażenie, że autor nie za bardzo wiedział, jaką historię chce opowiedzieć.

Język dość kwiecisty, momentami aż do przesady, ale ogółem warsztat pisarski na plus.

Ciekawie zrobiło się, gdy przyszło do wątku Wariata, ale ten moment był już tak daleko w książce, że gdyby nie moje samozaparcie, to pewnie odłożyłabym ją na bok zanim bym do tego dotarła.

Debiut Jacka Paśnika dużo obiecywał swoim opisem i reklamami wydawcy. Sama, jako osoba urodzona w 97. i śledząca fanpage "Dzieci Neo", miałam pewne oczekiwania i nadzieje odnośnie do tej książki. Niestety nie zostały spełnione.

Książka jest po prostu nudna i czyta się ją bardzo mozolnie. Przypomina bardziej pokaz slajdów czy przegląd pocztówek z dzieciństwa autora i tu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jestem bardzo rozczarowana i zawiedziona, przede wszystkim jakością wydania. Nie wierzę, że ta książka przeszła dwie korekty – co drugą stronę jakiś rażący błąd albo lapsus. „Aelin zaciążył znajomy żal” – naprawdę? Czy pan Mortka wie, co znaczy „zaciążyć"? Tego typu błędów jest mnóstwo. Tłumacz parę razy pomylił też osoby mówiące w dialogu.
Autorka też ma na sumieniu kilka błędów logicznych (skąd bohaterowie tego świata wiedzą, co to ropa? Jak ją wydobywają i po co? Benzynę też mają? A słowo „dżentelmen” skąd znają?). I tak jak broniłam poprzednich części, że nie widzę merysujstwa, tak tu niestety widzę go ogrom. Aelin jest niepokonana, wszystko jej się udaje i uchodzi na sucho, a połowa chłopów w uniwersum na nią leci. Historia nadal jest porywająca, ciekawa i oryginalna, ale z kreacją bohaterów jest już gorzej. Maas ma też tendencję do wspominania jakiejś postaci raz w jednym tomie, a potem przypominaniu jej parę tomów dalej, a czytelnik nie wie, o kogo chodziło.
Sposób komunikowania się Aelin z innymi bez pomocy słów, czyli „Jego oczy zdawały się mówić...” także przyprawia o poczucie żenady.
Strasznie mi przykro, bo bardzo lubiłam tę serię i za pewne ją dokończę, ale teraz przypomina mi to bardziej opowiadanie z wattpada.

Jestem bardzo rozczarowana i zawiedziona, przede wszystkim jakością wydania. Nie wierzę, że ta książka przeszła dwie korekty – co drugą stronę jakiś rażący błąd albo lapsus. „Aelin zaciążył znajomy żal” – naprawdę? Czy pan Mortka wie, co znaczy „zaciążyć"? Tego typu błędów jest mnóstwo. Tłumacz parę razy pomylił też osoby mówiące w dialogu.
Autorka też ma na sumieniu kilka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetna książka. Ujęła mnie zarówno złożonością fabuły, nieprzewidywalnością, konstrukcją postaci, jak i oprawą graficzną (choć Celaena raczej nie ma białych włosów ;>). Jestem bardzo wrażliwa na wszelkie objawy marysuizmu i choć w pierwszych tomach nieco trąciło taką marysujką, to w tym nie wyłapałam nic, co można by pod to podpiąć. Podoba mi się wprowadzenie perspektywy "tej drugiej strony" w postaci wiedźm, jak również postać Rowana, którego przez cały tom namiętnie shipowałam z Celaeną (odzywa się Ałtoreczkowe alterego), a który dopiero pod koniec tomu wykazał jakąś sympatię.
Spędziłam z tą książką fajne wakacje i nie żałuję. Połykałam rozdział za rozdziałem, ciężko się oderwać, wciąga już od pierwszych stron.

Świetna książka. Ujęła mnie zarówno złożonością fabuły, nieprzewidywalnością, konstrukcją postaci, jak i oprawą graficzną (choć Celaena raczej nie ma białych włosów ;>). Jestem bardzo wrażliwa na wszelkie objawy marysuizmu i choć w pierwszych tomach nieco trąciło taką marysujką, to w tym nie wyłapałam nic, co można by pod to podpiąć. Podoba mi się wprowadzenie perspektywy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Adam Przechrzta na szczęście mnie nie zawiódł, drugi tom równie świetny, co pierwszy. Każda postać jest wyrazista, ma wypracowane odruchy, cechy charakterystyczne, jakiś obszar wiedzy. Świat jest zbudowany realistycznie, Przechrzta bardzo płynnie wplótł elementy fantastyczne do XIX-wiecznej rzeczywistości Warszawy. Akcja toczy się dynamicznie, na każdym kroku widać ogromną wiedzę autora.
Ukłony należą się też wydawnictwu, bo książka jest pięknie wydana, bardzo miło jest zrobić sobie przerwę między rozdziałami, by obrysować palcami ozdobne wytłoczenia na okładce. Jedyne moje zastrzeżenie co do technicznej strony to ilustracje, które według mnie nie zawsze oddają to, co dzieje się w uniwersum. Niestety widać też, że ilustrator zna fabułę jedynie pobieżnie, zdecydowanie lepiej też wychodzą mu budynki i otoczenie niż ludzie, w szczególności kobiety i sam Rudnicki.
Z czystym sumieniem polecam ~

Adam Przechrzta na szczęście mnie nie zawiódł, drugi tom równie świetny, co pierwszy. Każda postać jest wyrazista, ma wypracowane odruchy, cechy charakterystyczne, jakiś obszar wiedzy. Świat jest zbudowany realistycznie, Przechrzta bardzo płynnie wplótł elementy fantastyczne do XIX-wiecznej rzeczywistości Warszawy. Akcja toczy się dynamicznie, na każdym kroku widać ogromną...

więcej Pokaż mimo to