-
Artykuły„Johnny Panika i Biblia Snów“: 32 opowiadania Sylvii Plath w końcu w polskim przekładzieLubimyCzytać3
-
ArtykułyPustkę wypełnić opowieścią. Maciej Sieńczyk i „Spotkanie po latach”Konrad Wrzesiński1
-
Artykuły„Shrek 5”, nowy „Egzorcysta”, powrót Avengersów, a także ekranizacje Kinga, Dahla i Hernana DiazaKonrad Wrzesiński5
-
Artykuły„Wyluzuj, kobieto“ Katarzyny Grocholi: zadaj autorce pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać37
Biblioteczka
2014-08-07
2014-08-01
2014-07-22
2014-06-27
2014-04
2014-05-10
(http://wcieniuksiazek.blogspot.com)
Adam i Aleks nie mają łatwego życia. Ich dzieciństwo nie jest proste, łatwe i błogie - takie, jakie dzieciństwo być powinno. Oboje przeżyli wojnę, a historia o nich zaczyna się krótko po jej zakończeniu. Gdyby jeszcze mieli z kim się cieszyć z zakończenia walk. Jednak nie. Oboje mieszkają w sierocińcu.
Chłopców łączy szczególna więź. Pasja. Pasja do majsterkowania. I pasja do zmieniania świata na leszy. Razem postanawiają stworzyć Maszynę do Produkowania Szczęścia - coś, co pomoże im znaleźć w życiu dom i rodzinę, ale też coś, co uszczęśliwi innych ludzi.
Jednak niespodziewane wydarzenia sprawiają, że chłopcy zostają rozdzieleni. I stają oko w oko z niezgłębioną tajemnicą i niebezpieczeństwami, które czyhają przy jej odkrywaniu. Czy uda im się rozwiązać tajemnicę Saltamontes? I co najważniejsze - czy uda im się znaleźć prawdziwy dom?
Siedzę w ten deszczowy dzień i nie wiem, co napisać. No, na wstęp chyba wystarczy.
...
Nie, jednak nie wystarczyło.
...
Okay. Jest dobrze. Zaczynajmy!
Po "Kronikach spodziewałam się czegoś innego. Nie wiem czego, ale na pewno nie tego. A to co przeczytałam było istnym... diamentem wśród innych książek. Czyli powiem wprost. Dawno nie przeczytałam czegoś tak dobrego.
Niby akcja książki dzieje się w roku 1946, ale większość (nie mówię wszystkie - większość) wydarzeń w niej opisanych jest tak ponadczasowa, że spokojnie można by je umieścić w teraźniejszości. Przecież na świecie nadal są wojny więc gdyby tylko zmienić miejsce akcji, to wszystko mogłoby się zdarzyć w 2014 roku.
"Tak, tak mój drogi. To nie rzeczy tworzą nasze życie, ale nasza wiara w możliwość bycia szczęśliwymi."
Zauroczył mnie sposób pisania autorki. W książce jest bardzo mało opisów, ale kiedy już się one pojawią, to mocno działają na wyobraźnie. Są bogate, żywe, niezwykłe. Jednak kiedy opisów nie ma, skupiamy się na akcji. Normalnie nie lubię powieści, w których akcja toczy się zbyt szybko, jednak tutaj było to jak najbardziej korzystne dla całokształtu. Już wam mówię dlaczego tak było. Otóż na początku książki dowiadujemy się o tym, że historię będzie nam opowiadał siedemdziesięcioletni już Adam. Nie został on zawodowym pisarzem ani nic w tym stylu (a przynajmniej nic nam o tym nie wiadomo). Oczywiste więc staje się to, że opowieść nie będzie profesjonalna. Jednak same te działania pokazują jak profesjonalna jest autorka.
Czyli:
autorka wcieliła się w Adama, który wspomina jak był dzieckiem i o tym opowiada.
Rozumiecie?
Podsumowując: autorka profesjonalnie opisała historię Adama (widzianą jego oczami), który sam profesjonalistą nie był a więc musiała nadać słowu prostotę, tak, jakby wszystko opowiadał amator.
Trochę zawiłe, ale mam nadzieję, że zrozumiecie :-)
Obrazki, Obrazki OBRAZKI! Dużo obrazków!
Normalnie nie pochwalam obrazków w książkach. Normalnie. Ta książka jednak odbiega od normalności pod każdym (dobrym) względem. Ilustracje więc, są tutaj jak najbardziej na miejscu.
Nie są to zwykłe ilustracje. Mają jakąś głębie, są stylizowane na stare. To nadaje książce niezwykłego uroku i jest jakby cudną ramką, w którą włoży się jeszcze piękniejszy obraz.
Aleks i Adam podróżowali po całej Europie i poznawali naprawdę wielu ludzi. Niektórzy z nich (znaczna większość) byli dobrzy, a reszta (bardzo mało) - źli. Udowodniło mi to, że jeżeli my jesteśmy dobrzy dla ludzi i postępujemy tak, jak mówi nam serce, nie patrząc na innych, to w przyszłości inni również będą dobrzy dla nas.
Książka jest pełna pięknych wartości. Opowiada o tym, co najważniejsze dla nas: o życiu w świecie, gdzie nie ma wojen, o posiadaniu przyjaciela i o chęci sprawiania, że świat będzie szczęśliwszy. Opowiada jednak również o tym co zrobić aby nasze marzenia się spełniły. To taka mała instrukcja, według której człowiek może zbudować wszystko od nowa.
(http://wcieniuksiazek.blogspot.com)
Adam i Aleks nie mają łatwego życia. Ich dzieciństwo nie jest proste, łatwe i błogie - takie, jakie dzieciństwo być powinno. Oboje przeżyli wojnę, a historia o nich zaczyna się krótko po jej zakończeniu. Gdyby jeszcze mieli z kim się cieszyć z zakończenia walk. Jednak nie. Oboje mieszkają w sierocińcu.
Chłopców łączy szczególna więź....
2014-05-13
(http://wcieniuksiazek.blogspot.com)
Pewnego dnia do domu surowej cioci Polly przyjeżdża jej siostrzenica - Pollyanna, która niedawno stała się sierotą. Mimo żałoby dziewczynka jest pełna optymizmu. Ciotka postanawia załatwić jej najlepszą naukę i wszystko aby jej dogodzić, ale nie okazuje jej uczuć. Jest oschła i niezbyt dobrze nastawiona do świata. A Pollyanna jest jej zupełnym przeciwieństwem. Dziewczynka gra w pewną grę, w której chodzi o to, że we wszystkim trzeba znaleźć coś dobrego.
Co to jest za gra? I jak w nią grać?
Wiele słyszałam o "Pollyannie", ale nie przewidywałam, że okaże się ona taka cudowna! Książka jest pełna uroku, czyta się ją z wypiekami na twarzy i błyskiem w oku. Ponad to jest odpowiednia dla każdej grupy wiekowej. Nie jest ona ani dla dzieci ani dla dorosłych, tylko po prostu dla wszystkich, którzy chcą nauczyć się grać w "bycie szczęśliwym".
Pollyanna robiła coś co ja staram się robić (po części nakłoniła mnie do tego właśnie ta książeczka) - myślała o wszystkim dobrze, była miła dla wszystkich i - najważniejsze - cieszyła się życiem ile tylko mogła. Nie smuciła się, kiedy zamiast upragnionej lalki dostała kule szpitalne. Nie rozpaczała, gdy piękny pokoik o którym marzyła okazał się fikcją. Cieszyła się tym, co miała i zawsze znajdowała w czymś radość. A radością tą zarażała innych.
Ja jestem optymistką, ale czasami (jak zapewne większość z was) lubię się nad sobą użalać. Narzekać na to czego nie mam. Rzadko porównam się do tych co mają gorzej - zwykle do tych, co mają lepiej. A właśnie trzeba robić na odwrót!
Każda z postaci w Pollyannie była niepowtarzalna. Nie były to osoby, o których łatwo zapomnieć. Każda miała również swój czynny udział w książce, tak, że bez niej wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Stworzenie takich niezwykłych postaci jest naprawdę nie lada wyczynem.
Postać Pollyanny zaskoczyła mnie swoją otwartością. Dziewczynka nie bała się ludzi - wręcz przeciwnie. Uwielbiała poznawać nowe osoby i w każdym znajdowała coś pięknego i niepowtarzalnego. Teraz ja sama próbuję naśladować tą optymistycznie nastawioną do życia dziewczynkę. Trzymajcie kciuki :-)
(http://wcieniuksiazek.blogspot.com)
Pewnego dnia do domu surowej cioci Polly przyjeżdża jej siostrzenica - Pollyanna, która niedawno stała się sierotą. Mimo żałoby dziewczynka jest pełna optymizmu. Ciotka postanawia załatwić jej najlepszą naukę i wszystko aby jej dogodzić, ale nie okazuje jej uczuć. Jest oschła i niezbyt dobrze nastawiona do świata. A Pollyanna jest jej...
(http://wcieniuksiazek.blogspot.com/)
Jenny, Alex i Marco przebywają w Pamięci. Błądzą pomiędzy wydarzeniami. Nie odróżniają już co jest ich wspomnieniem, a co wspomnieniem kogoś innego. Poznają wydarzenia z przeszłości, jak i również innych światów alternatywnych, o których nie wiedzieli, a które mogą być odpowiedzią na pytanie: Dlaczego to oni trafili do Pamięci? Dlaczego to oni podróżują pomiędzy wymiarami?
Tymczasem na nowej Ziemi cywilizacja rozwija się. Mało osób wie o katastrofie, która miała miejsce wiele lat wcześniej. Wszyscy żyją swoim życiem, nieświadomi, że tak naprawdę są pod kontrolą rządu. Robią to co oni im każą.
Jednak pewnego dnia ma miejsce wydarzenia, które ma odmienić losy Wszechświata.
Na premierę "Pamięci" czekałam osiem miesięcy. I to czekałam, ale tak naprawdę - jeszcze nigdy tak długo nie wyczekiwałam jakiejkolwiek książkowej premiery. W końcu dowiedziałam się dokładnie, kiedy ma ona miejsce. I tutaj pojawiał się pierwszy problem. Tego dnia byłam na wycieczce. W Krakowie. Jednak po pewnych komplikacjach, które miały związek z dostaniem książki wreszcie ją miałam
Zabrałam się do czytania. Pierwsza rzecz, która naprawdę mi się spodobała, to opisanie Pamięci. Był to inny wymiar, całkowicie różniący się od tych, do których trafiali Alex i Jenny. Tamte były wymiarami fizycznymi - trafiało się do nich ciałem. Natomiast do Pamięci można się było dostać tylko za pomocą umysłu. Miejsce to (jeżeli coś takiego w ogóle można nazwać miejscem) przypominało trochę chaotyczny sen, pełen ślepych zaułków i strasznie szybko zmieniającego się krajobrazu - sen pełen niewiadomych. Opisanie tego tak, żeby czytelnik mógł zrozumieć, jaki zamęt panował w Pamięci, a jednocześnie tak, żeby nie stracił wątku było nie lada wyzwaniem. A autor wywiązał się z niego znakomicie.
Akcja kończy się w momencie (i tutaj spojler), gdy Jenny budzi się kilkaset lat po tym, jak jej świat dotknęła zagłada. W tym momencie przyszedł ten znany pewnie wszystkim moment zawieszenia. Niby akcja toczyła się dalej, momentami była nawet szybsza niż na początku książki, jednak fabuła była już nieciekawa, a można nawet powiedzieć powielana. Taki typowy film akcji z domieszką science-fiction. I ten moment książki podobał mi się najmniej. Jednak muszę przyznać, że autor przełamał się i mój głód literacki został (chociaż po części) zaspokojony.
Leonardo P. pisząc książkę musiał patrzeć na wszystko z różnych perspektyw, bo inaczej nic nie byłoby w niej logiczne. Gdyby na przykład skupił się tylko na jednym wszechświecie, a nie na kilku (pomijając to, że tytuł książki byłby do niczego) mógłby pogubić wątki, ponieważ pełny obraz książki otrzymamy, gdy połączymy wydarzenia mające miejsce w kilku wszechświatach w całość. Inaczej wiele rzeczy nie miałoby sensu, a jeszcze niektóre nie mogłyby się w ogóle wydarzyć. Pamiętajmy, że wszechświaty w tej książce przenikają się więc wydarzenia z jednego mogą wpłynąć na wydarzenia z drugiego. To właśnie uwielbiam w książkach o wszechświatach alternatywnych: przenikanie się wydarzeń, paradoksy oraz zamieszanie (ale takie, że mimo bałaganu wszystko wydaje się być na swoim miejscu).
Już sama okładka książki daje wiele do myślenia. Gdy tylko zdejmie się z niej owijkę powstaje coś zupełnie innego. Pokazuje to, jak małe jest prawdopodobieństwo, że w kilku wszechświatach nasze życie potoczy się tak samo. Pomysł ten nawiązuje idealnie do treści książki i sprawia, że chce się ją przeczytać jeszcze bardziej.
Wszechświaty do gratka dla każdego, kto uwielbia fantasy i science-fiction z domieszką kryminału i z wątkiem miłosnym. Może akurat ta część była słabsza od pierwszej, ale czuję, że autor wykaże się pomysłowością w trzeciej i już nie mogę się doczekać jej premiery!
(http://wcieniuksiazek.blogspot.com/)
Jenny, Alex i Marco przebywają w Pamięci. Błądzą pomiędzy wydarzeniami. Nie odróżniają już co jest ich wspomnieniem, a co wspomnieniem kogoś innego. Poznają wydarzenia z przeszłości, jak i również innych światów alternatywnych, o których nie wiedzieli, a które mogą być odpowiedzią na pytanie: Dlaczego to oni trafili do Pamięci?...
(http://wcieniuksiazek.blogspot.com)
Mam teraz pytanie do... dziewczyn (jeżeli czyta to jakiś chłopak, niech nie czuje się urażony). Czy kiedykolwiek marzyłyście, chociaż przez chwilę, aby zostać księżniczką lub królową? Czy chciałyście nosić piękne, drogie suknie, spać na aksamitnych pościelach i pić herbatę z monarchami? No i oczywiście ożenić się z księciem. Jeżeli tak, to zapewniam was, że nie jesteście same. A jeżeli nie... no cóż. Jeżeli nie, to jesteście bardzo podobne do Americi.
Ami jest nastolatką mieszkającą w Nowej Karolinie. Nie jest bogata, należy do kasty artystów, czyli do Piątek. Kraj, w którym żyje dziewczyna dzieli się na kasty (np. jedynki, trójki, siódemki). Im numer mniejszy, tym jego posiadacz jest bogatszy. Niby nic ważnego, tylko numerek, jednak zależy od niego całe życie. Jako kto będziesz pracował, jaki będzie twój stan majątkowy, jak traktowany będziesz przez innych, a także z kim się ożenisz! Dużo rodzin bowiem nie chce aby ich dzieci umawiały się na randki z ludźmi z niższych klas (o ślubie już w ogóle może nie być mowy). Ami jednak nie zwraca na to uwagi - jej serce od dawna należy do Aspena.
Za namową rodziny, której Ami pomogłaby, gdyby zwyciężyła w eliminacjach, dziewczyna zgłasza się do konkursu. Nie wie, że zostanie wybrana aby razem z pozostałymi 34 dziewczynami walczyć o księcia i o koronę. Jednak czy ona sama tego chce? Czy książę, którego widziała tylko na ekranie telewizora może okazać się kimś więcej, niż tylko kukiełką przeznaczoną na pokaz?
Ami ma się niedługo o tym dowiedzieć.
Rywalki chciałam mieć, jak tylko się o nich dowiedziałam. Piękna okładka i bajeczny opis, a do tego liczne recenzje potwierdzające świetność książki przybliżały mnie do lektury. Czy była ona jednak taka świetna? I tutaj mogę odpowiedzieć z czystym sumieniem: oczywiście! Nie wiem, co było ukryte w tej książce (może jakiś wewnętrzny magnes) ale wciągała okropnie. I to dosłownie okropnie, bo chciałam aby ta historia trwała i trwała a tutaj proszę - PSTRYK - i już jestem na ostatniej stronie. I muszę czekać do maja na wydanie drugiej części książki czyli "Elity".
Książka po prostu mnie zauroczyła. Cały czas zadawałam sobie pytanie, co w niej takiego jest? Przecież historia dosyć przewidywalna (a tak przynajmniej myślałam na początku). Czy jednak na pewno? Może nam się na początku tak zdawać, jednak autorka w czasie trwania opowieści, rozwija wiele dodatkowych wątków. Tworzy całkiem nowe ścieżki, a my nie wiemy, którą podążyć aby dotrzeć do końca. Mam nadzieję, że druga i trzecia część serii mnie nie zawiodą i autorka skończy to w jakiś miły sposób.
Co do tego "wciągania" to już mówię do jakiego wniosku doszłam. Chodzi o to, że przez chociaż chwilę możemy się wcielić w kogoś, kto żyje na dworze królewskim. Jest to naprawdę odmienne i niezwykłe uczucie. Możemy stać się księżniczką lub księciem, codziennie zasiadającym do obfitych (i bardzo smacznym) posiłków i ubierającym się w piękne, bogato zdobione stroje. Właśnie w takie postacie możemy się wcielić czytając "Rywalki".
Czytając inne recenzje często natrafiłam na porównanie "Rywalek" do "Igrzysk śmierci". Może powierzchownie, rzeczywiście te dwie książki są bardzo podobne. No wiecie: dziewczyna z biednej rodziny, mająca miłość, z którą spotyka się w tajemnicy, wyjeżdża na coś, co na zawsze może odmienić jej życie. Jest też tutaj tak zwany motyw "trójkąta miłosnego". Tak więc rzeczywiście, podobieństwo jest uderzające. Zagłębiając się jednak w powieść możemy dowieść, że jest to tylko (jak już wcześniej wspomniałam) powierzchowne. Nie dajcie się zwieść pozorom!
Już zaczynając czytać "Rywalki" martwiłam się jak ja zapamiętam imiona wszystkich 35 dziewczyn! Autorka jednak zrobiła coś, co rozwiało moje wątpliwości. Nie opisywała po kolei wszystkich uczestniczek eliminacji. Charakteryzowała tylko te, które w danej chwili były ważne. Mogłam na przykład przez całą książkę nie znać imienia danej dziewczyny, bo nie było mi to potrzebne. A nazwiska dziewczyn, które Kiera Cass podała, są tak łatwe do zapamiętania, że na pewno się nie pogubicie.
Jest jednak jeden minus, który posiada książka, ale był on zauważalny tylko na początku powieści.
Mówię tutaj o różnych uczuciach i o tym jak je pokazała autorka.
Kiedy okazało się, że Ami przeszła do dalszych eliminacji nie było opisane jak się czuje było to coś takiego: Wygrana-...-Przejazd do zamku. W miejscu tych trzech kropek powinny być pokazane uczucia, które na pewno kłębiły się w głowie Americi. A ich tam nie było. A szkoda, bo autorka mogła naprawdę fajnie to wykorzystać szczególnie, że narracja w książce była pierwszoosobowa. Jest to częsty błąd w książkach, na który jednak zwracam szczególną uwagę. Kiedyś w innej książce przeczytałam, że o danych uczuciach nie da się pisać, jeżeli samemu się ich nie doświadczyło. A jak wy myślicie? Czy to prawda?
Mimo tych kilku małych niedociągnięć książka była świetna (jedna z lepszych, które czytałam w ostatnim czasie). Już sama okładka jest piękna, a co dopiero jej wnętrze. Podczas czytania czułam się jakbym sama była w pięknym zamku i jakbym sama przymierzałam śliczne suknie, jadła wykwintne obiady i spacerowała po ogrodach zamkowych. Było to naprawdę niezapomniane uczucie i z niecierpliwością czekam na następne dwie części "Rywalek".
(http://wcieniuksiazek.blogspot.com)
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMam teraz pytanie do... dziewczyn (jeżeli czyta to jakiś chłopak, niech nie czuje się urażony). Czy kiedykolwiek marzyłyście, chociaż przez chwilę, aby zostać księżniczką lub królową? Czy chciałyście nosić piękne, drogie suknie, spać na aksamitnych pościelach i pić herbatę z monarchami? No i oczywiście ożenić się z księciem. Jeżeli...