rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Taki zbiór sucharów. Raz lepszych. Raz gorszych. Płytka spowiedź pokolenia, które odchodzi na emeryturę, chociaż chciałoby żyć wiecznie, rządzić światem i bawić się do upadłego.

Taki zbiór sucharów. Raz lepszych. Raz gorszych. Płytka spowiedź pokolenia, które odchodzi na emeryturę, chociaż chciałoby żyć wiecznie, rządzić światem i bawić się do upadłego.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bóg z maszyny = 3 karne ex librisy dla Autora. Sama książka na 7-3 = 4

Bóg z maszyny = 3 karne ex librisy dla Autora. Sama książka na 7-3 = 4

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jaki jest koń, każdy widzi.

Jaki jest koń, każdy widzi.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Szału nie ma

Szału nie ma

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Idealna do pociągu, ale tylko zimą. Letni skwar utrudnia zrozumienie narracji. Świat widziany oczami "bohaterek" zlewa się ze sobą. Z początku przypomina pijacki bełkot, potem już sen schizofrenika. Protagonistką jest gruba alkoholiczka o słabej psychice. Ponadto w tym tanim spektaklu, opartym na oklepanych do bólu schematach, biorą udział: puszczalska dziewczyna z problemami, puszczalska dziewczyna z ideałami, niepozorny psychopata morderca i psychopata nie będący mordercą. Papierowe postacie są zupełnie nieinteresujące. Podobnie przedstawia się tło zdarzeń. Niektóre wątki są niepotrzebne; część niedomknięta. Książka równie ciekawa, jak senne londyńskie przedmieścia.

Idealna do pociągu, ale tylko zimą. Letni skwar utrudnia zrozumienie narracji. Świat widziany oczami "bohaterek" zlewa się ze sobą. Z początku przypomina pijacki bełkot, potem już sen schizofrenika. Protagonistką jest gruba alkoholiczka o słabej psychice. Ponadto w tym tanim spektaklu, opartym na oklepanych do bólu schematach, biorą udział: puszczalska dziewczyna z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Śreni prawniczy harlequin. Nic nadzwyczajnego. Wielbicielom Greya się spodoba. Po wstępie myślałem, że ktoś robi sobie ze mnie jaja. Ale nie...

Śreni prawniczy harlequin. Nic nadzwyczajnego. Wielbicielom Greya się spodoba. Po wstępie myślałem, że ktoś robi sobie ze mnie jaja. Ale nie...

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Król jest nagi. Widać, że pomysł na serię skończył się w połowie i ostatnia część rodziła się w bólach. Odrobinę zaburzona i odstająca od poprzedniczek chronologia. Kuriozalne wręcz, przydługie i niepotrzebne opisy. A tak w istocie książka pusta i pustą czyni całą serię. Bełkotliwe zakończenie, przywodzi na myśl drugą część serii Matrix i ten sam tani bełkot, który w istocie do niczego nie prowadzi. Nikt się niczego nie uczy. Nikt nie ewoluuje. Może lepiej było napisać, że całość była narkotycznym snem Vuko. Gdy dobrnąłem do końca i tak miał dość jego i wszystkich bohaterów. Czasem zachowywali się, jakby wszyscy nałykali się "ziaren", szczególnie Filar Syn Oszczepnika. Zero krytycyzmu, zero pomyślunku, ślepo do przodu. Średnio, Panie Grzędowicz. Mocno średnio. Odrobinę książkę ratuje niebanalny styl. Całość przypomina rzeźbę, która z początku formowała się, ewoluowała, czasem osiągała poziom wybitności, by skończyć jako obłupana i bezkształtna bryła lodu. Przydałaby się kolejna część, rozbudowanie bohaterów i ich relacji, inny sposób ich kształtowania. Bełkot i bezsensowne opisy bym wywalił. A na końcu przydałby się dylemat moralny, którego wyraźnie zabrakło. Miało być pewnie niebanalnie. Wyszło jak zwykle...

Król jest nagi. Widać, że pomysł na serię skończył się w połowie i ostatnia część rodziła się w bólach. Odrobinę zaburzona i odstająca od poprzedniczek chronologia. Kuriozalne wręcz, przydługie i niepotrzebne opisy. A tak w istocie książka pusta i pustą czyni całą serię. Bełkotliwe zakończenie, przywodzi na myśl drugą część serii Matrix i ten sam tani bełkot, który w ...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Najpiękniejsza baśń, jaka kiedykolwiek została napisana. Elantris przeczytałem dwukrotnie. Pierwsze podejście na pierwszym roku studiów zaowocowało uwielbieniem dla autora, który w niesamowity sposób potrafi równoważyć wątki dramatyczne i komediowe. Misterne tajemnice i pieczołowicie wykreowany świat przeplata wspaniałymi, pełnokrwistymi bohaterami. Zakończenie książki zaskakujące, miejscami trąci "Grą o tron", ale daje pełną satysfakcję. Po dekadzie książka nic nie straciła, a tylko zyskała. Potrafi dodać sił i motywacji w nędznej sytuacji lepiej, niż jakikolwiek pseudo psychologiczny poradnik. Absolutnie dla każdego, bez względu na wiek. Zapada w pamięć.

Najpiękniejsza baśń, jaka kiedykolwiek została napisana. Elantris przeczytałem dwukrotnie. Pierwsze podejście na pierwszym roku studiów zaowocowało uwielbieniem dla autora, który w niesamowity sposób potrafi równoważyć wątki dramatyczne i komediowe. Misterne tajemnice i pieczołowicie wykreowany świat przeplata wspaniałymi, pełnokrwistymi bohaterami. Zakończenie książki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niemal idealna - w swojej kategorii. Wciąga jak magnes. Świetnie się czyta.

Niemal idealna - w swojej kategorii. Wciąga jak magnes. Świetnie się czyta.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Deus ex machina? Naprawdę? W XXI wieku? W kryminale? Sztampowy, powtarzalny, schematyczny, oparty na stereotypach. Żywy język, paremie nie przeszkadzają, wiedza autora o praktyce bardziej z telewizji niż z praktyki właśnie. Pisany na szybko, im dalej tym bardziej byle jak. Postacie papierowe i nieinteresujące. Oskarżony skomponowany jako rasowy psychopata. Doceniam oryginalność - autor nie skopiował w sposób tani i bezczelny fabuły innego kryminału (pytanie - czy "Ukradziony sen" A. Marininy nie wydaje się być identyczny niemal z ...). Przyjemne odniesienia do współczesnych realiów. Niestety za dwa lata mało kto będzie wiedział, o co chodziło autorowi... Wspominałem, że postacie jednowymiarowe? Drugą połowę książki czytałem praktycznie godzinę. Z dużej chmury mały deszcz, zmarnowany potencjał, chociaż na tle innych, podobnych dzieł, zdecydowanie na plus. Papierowi i jednowymiarowi bohaterowie mają pewien urok. Szkoda tylko, że biednemu oskarżonemu zasadniczo życzymy śmierci, bo jest chorym psychopatą. Z nie mniejszą sympatią odnosimy się do Chyłki. Jest w tej pozycji chory urok, który trzyma przez cały czas i nie pozwala się oderwać. Szkoda, że łamie serce, gdy na kacu moralnym czytelnik zorientuje się, że poza szybkim numerkiem niczego więcej nie można mu zaoferować. Pozostaje tylko odurzyć się kolejną porcją silnego narkotyku o krótkotrwałym działaniu. Dozować ostrożnie i z umiarem.

Deus ex machina? Naprawdę? W XXI wieku? W kryminale? Sztampowy, powtarzalny, schematyczny, oparty na stereotypach. Żywy język, paremie nie przeszkadzają, wiedza autora o praktyce bardziej z telewizji niż z praktyki właśnie. Pisany na szybko, im dalej tym bardziej byle jak. Postacie papierowe i nieinteresujące. Oskarżony skomponowany jako rasowy psychopata. Doceniam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobra pozycja w kategorii kryminał. Pisarz ma lekką rękę, wiedzę absolwenta prawa, świetny styl. Ciekawostki prawnicze, przepisy - wplatane są niemal niezauważalnie i nie przeszkadzają. Świetnie się czyta, książka lekka, łatwa i przyjemna. Mógłbym z przyjemnością ustawić ją obok Miłoszewskiego. Niemniej jednak plusy kryminałów są jednocześnie minusami pozycji widzianej oczami bardziej wymagającego czytelnika. Twórca nie uniknął schematów i powtarzalności. Opisane postacie są płytkie i papierowe. Wizja warszawskiej palestry nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Czekam wciąż na ambitne dzieło tego ciekawego pisarza, które wykroczy treścią poza tematy prezentowane na studiach, uniknie powtarzalności, tchnie świeżością i realizmem. Czekam.

Bardzo dobra pozycja w kategorii kryminał. Pisarz ma lekką rękę, wiedzę absolwenta prawa, świetny styl. Ciekawostki prawnicze, przepisy - wplatane są niemal niezauważalnie i nie przeszkadzają. Świetnie się czyta, książka lekka, łatwa i przyjemna. Mógłbym z przyjemnością ustawić ją obok Miłoszewskiego. Niemniej jednak plusy kryminałów są jednocześnie minusami pozycji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zły kryminał. Podobnie jak produkcje spod znaku "Krajewski-Czubaj". Dolegliwości niniejszego dziełka koncentrują się jednak na odmiennym biegunie, niż przy wspominanym wyżej tandemie, a mianowicie chodzi o zły balans pomiędzy realizmem, fantazją oraz zbytnią i niepotrzebną szczegółowością co do wydarzeń. Nie przeszkadza mi ona, jeśli ma fabularne uzasadnienie. Tutaj jednak stanowi jedynie swoiste wypełnienie pomiędzy kolejnymi momentami kulminacyjnymi. Przykładowo wątek księdza - zajmuje dość sporo miejsca, a wykreowany został zupełnie byle jak. Inny problem, to bohater - zupełnie nijaki i nieinteresujący. Kolejny rozwodnik, miłośnik swojej pracy i muzyki. Warto również wspomnieć o dialogach - nędza. Żeby nikt mi nie zarzucił braku argumentacji - fabularnie książka jest dość sztampowa, zawiera kilka ciekawostek związanych z pracą w "firmie". Jednakże pod względem warsztatowym stwierdzić należy, że książka jest napisana językiem bardzo topornym. Utknęła gdzieś pomiędzy realizmem a fantazją. Na zakończenie warto wspomnieć, że "żarcików" autora nikt spoza Polski nie zrozumie. Wątpię również, żeby osoba niezainteresowana historią/politologią zrozumiała, o co mu chodzi. Tak to jest, jak się pisze o sobie, a miejsce i czas akcji osadza wokół "samego siebie". Nie skomentuję kwestii nazwisk - wygląda to jakby autor miał tak bardzo "wylane" na postacie, że nie chciało mu się nawet wykreować ciekawszych, nie mówiąc już o historii i psychologii postaci. Stąd "bohaterów" określają dwie, maksymalnie trzy cechy - Adam Nowak, rozwodnik i pracoholik; Józef Markowski - pieniacz; Anna - drobna blondynka po trzydziestce, wygadana. I oczywiście niechlujstwo jeśli chodzi o dobór nazwisk jest pretekstem do kolejnego żarciku. Maksymalnie irytował mnie wątek piłki nożnej - jednak więcej osób się nią nie interesuje, niż się nią interesuje. Jeszcze mniej można znaleźć entuzjastów polskiej ligi. W efekcie naszego bohatera - Adama Nowaka - można postrzegać jedynie jako łysego "dresa", swoistego smutnego klauna, machającego łapami na meczu piłkarskim drugoligowej drużyny, zdzierającego gardło i przewracającego puste puszki po piwie - swoisty symbol przemijania życia naszego "dzielnego" policjanta. Chyba jednak nie tak miało być, Panie Tomaszu. Na marginesie warto dodać, że w Polsce mieliśmy i mamy tak wiele fajnych spraw, że wystarczyłoby sięgnąć do akt i oblec historię w pewną fabułę - np. opowiedzieć na nowo sprawę Gorgonowej. Ponadto autor porusza fenomenalne kwestie które wystarczyłoby odrobinę rozwinąć również w oparciu o autentyczne sprawy - np. używanie broni. Bohater mógłby nawiązać do tego i wskazać, że sam kiedyś użył bez ostrzeżenia broni i poszedł siedzieć, etc. Ale niestety - to wymaga pewnego "wysiłku", na co nie stać nie tylko naszych krajowych bajkopisarzy, ale również światowej sławy kreatorów pseudokryminałów - w tym najbardziej poczytnych w stylu Mankell czy -mój Boże...- Lackberg. I wreszcie - czy bohater każdej książki, to musi być jakiś patol? Szczytem jest Indriadson, którego bohater nie dość, że rozwiedziony pracoholik, to jeszcze mu się córka puszcza i narkotyzuje. To jest nudne...

Zły kryminał. Podobnie jak produkcje spod znaku "Krajewski-Czubaj". Dolegliwości niniejszego dziełka koncentrują się jednak na odmiennym biegunie, niż przy wspominanym wyżej tandemie, a mianowicie chodzi o zły balans pomiędzy realizmem, fantazją oraz zbytnią i niepotrzebną szczegółowością co do wydarzeń. Nie przeszkadza mi ona, jeśli ma fabularne uzasadnienie. Tutaj jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nic nadzwyczajnego ani odkrywczego. Ścinki z wywiadów. Dla zorientowanych w temacie - nic nowego. Ładnie wygląda na półce.

Nic nadzwyczajnego ani odkrywczego. Ścinki z wywiadów. Dla zorientowanych w temacie - nic nowego. Ładnie wygląda na półce.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Poezja Kapuścińskiego jest... taka sobie.

Poezja Kapuścińskiego jest... taka sobie.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Duży spadek formy autorki. Zdecydowanie nie polecam. Nowy bohater nie ma uroku Kamieńskiej. Przewidywalna. Niepodobna do innych książek z cyklu.

Duży spadek formy autorki. Zdecydowanie nie polecam. Nowy bohater nie ma uroku Kamieńskiej. Przewidywalna. Niepodobna do innych książek z cyklu.

Pokaż mimo to

Okładka książki Róże cmentarne Mariusz Czubaj, Marek Krajewski
Ocena 6,2
Róże cmentarne Mariusz Czubaj, Mar...

Na półkach: , ,

O Boże. Najgorszy kryminał, jaki w życiu czytałem. Opis miejsc - katastrofa. Na swoje nieszczęście mieszkam w Trójmieście. I zapewniam, że jest tu więcej ulic, niż Morska. Od pierwszych kilku zdań wiem, ze nienawidzę głównego bohatera. Sylwetka dość ciekawa - życiowy nieudacznik i idiota. Kiedy specjaliści kreślą mu historię kryminalistyki na najciekawszych przypadkach, nasz bohater obserwuje osę. Dużo bardziej interesuje go urlop, niż śledztwo. Właściwie bardziej wyobrażam go sobie w budzie z kebabem, niż na posterunku policji. Język, jakim posługują się twórcy, jest straszny. Tutaj nie pali się papierosów, ale "pallmale". Wzorce zaczerpnięte z takich arcydzieł, jako "50 twarzy Greya". Wszechobecny product placement. Widać, że nie poświęcono najmniejszego wysiłku na zbadanie topografii opisywanych miejsc, procedur, etc. Dlatego główny bohater ciągle jeździ po najbardziej zakorkowanych ulicach w mieście i zachowuje jak kowboj na prerii. Jak naiwnym trzeba być, żeby uwierzyć w opisany przez autorów sposób funkcjonowania policji? Czy my żyjemy na dzikim zachodzie. Z jednej strony totalnie byle jak opisane metody śledcze, struktura, zadania policji. Z drugiej strony przegięte i naturalistyczne opisy każdej pierdoły, jaką bohater mija. Po połowie książki wiem, że zabójca zabija i jest naśladowcą. I tyle. Dowiedziałem się natomiast, że na plaży obok bohatera stał parawan z napisem "Nivea", nosi dres "Adidas" a telefony wykonuje z "Nokii". Dziś nie istnieje marka "Nokia" i to właśnie zagrożenie uprawiania takowego nibypisarstwa, że w oderwaniu od czasu i miejsca treść staje się niezrozumiała. Natomiast przegięty opis odstręcza od czytania kryminału jako lektury nastawionej na śledztwo a nie historię telefonii komórkowej. Bylejakość i brak szacunku dla adresata - czytelnika. Miłoszewskiemu się udało, bo wykazał minimalny szacunek dla odbiorcy i przynajmniej skonsultował część swoich pomysłów z prokuratorami, chociaż też sporo ubarwił i masę byków nasadził (aplikant to nie to samo co asesor). Ponadto konstrukcja fabuły jest koszmarna i niespójna, a jej sposób opowiadania wybitnie nieciekawy. Kiedy doszedłem do opisu zmagań bohatera z szerszeniami, powoli miałem dość i chciałem spalić czytaną książkę w piecu. Z reguły Pater jeździ sobie po Polsce i przeprowadza różne czynności "operacyjne". Następnie prawdopodobnie telepatycznie przekazuje polecenie innym funkcjonariuszom Policji. Dla Patera nie istnieje problem właściwości miejscowej. Nie zajmuje się także żadnymi innymi sprawami. Nie ma on również problemu z ujawnianiem osobom postronnym tajemnicy postępowania przygotowawczego. Ale najgorsze jest to, że widać odmienność stylów obu autorów. Bardzo wypada, żeby jeden z nich nauczył się, że nauka zajmująca się zbieraniem i utrwalaniem dowodów, to w Polsce kryminalistyka a nie kryminologia. Inne nazewnictwo np. w USA. Drugi z autorów używa tej nazwy poprawnie. W efekcie na przemian w książce przejawia się w tym samym kontekście zarówno termin "kryminalistyka" jak i "kryminologia".

O Boże. Najgorszy kryminał, jaki w życiu czytałem. Opis miejsc - katastrofa. Na swoje nieszczęście mieszkam w Trójmieście. I zapewniam, że jest tu więcej ulic, niż Morska. Od pierwszych kilku zdań wiem, ze nienawidzę głównego bohatera. Sylwetka dość ciekawa - życiowy nieudacznik i idiota. Kiedy specjaliści kreślą mu historię kryminalistyki na najciekawszych przypadkach,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Właściwie to dość tanie i znam o wiele więcej dużo lepszych kryminałów. Mentor protagonisty i gej jako antagonista. Nic odkrywczego. Przewidywalne do bólu.

Właściwie to dość tanie i znam o wiele więcej dużo lepszych kryminałów. Mentor protagonisty i gej jako antagonista. Nic odkrywczego. Przewidywalne do bólu.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zabrakło sił na finał. Jak zwykle. Poza końcówką - świetny. Deus ex machina to chwyt poniżej pasa.

Zabrakło sił na finał. Jak zwykle. Poza końcówką - świetny. Deus ex machina to chwyt poniżej pasa.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Naiwna, przydługa, niespójna logicznie. Część wątków - na siłę. Psychologia postaci kuleje na całej linii. Kukiełki powycinane z papieru. Bohaterowie zachowują się jakby byli małymi dziećmi albo osobami niepełnosprawnymi umysłowo. Miłość protagonisty do Irlandii - wzięła się zupełnie znikąd. Homoseksualizm - na siłę i pod część publiki. Główny bohater zachowuje się tak idiotycznie, że czasem czytelnik myśli "dobrze mu tak". Dostrzegam smaczne mięso w tej potrawie. Niestety zostało oblane tanim sosem z puszki.

Naiwna, przydługa, niespójna logicznie. Część wątków - na siłę. Psychologia postaci kuleje na całej linii. Kukiełki powycinane z papieru. Bohaterowie zachowują się jakby byli małymi dziećmi albo osobami niepełnosprawnymi umysłowo. Miłość protagonisty do Irlandii - wzięła się zupełnie znikąd. Homoseksualizm - na siłę i pod część publiki. Główny bohater zachowuje się tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przełomu nie było. Informacje mielone już od jakiegoś czasu w mediach, po części przemilczane, po części zapomniane. Pojawiają się pewne nowe elementy, widoczne dosłowne nawiązania do poprzednich książek. Element większej całości. Czyta się jak thriller polityczny. Pozostaje niedosyt. Zobaczymy, co będzie dalej.

Przełomu nie było. Informacje mielone już od jakiegoś czasu w mediach, po części przemilczane, po części zapomniane. Pojawiają się pewne nowe elementy, widoczne dosłowne nawiązania do poprzednich książek. Element większej całości. Czyta się jak thriller polityczny. Pozostaje niedosyt. Zobaczymy, co będzie dalej.

Pokaż mimo to