-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
2021-10-21
Nagrałam sobie ekranizację "Popiołów", więc postanowiłam, że zanim obejrzę, wreszcie u schyłku życia przeczytam powieść. Z tym, że ja słucham audiobooków z podglądaniem tekstu, kiedy zajdzie potrzeba. Matko! Co to za grafoman, ten Żeromski. Co za koszmarne młodopolskie bajdurzenie o przyrodzie. Nie, żebym omijała opisy przyrody w literaturze, ale co wolno Leśmianowi w poezji, tego nie wolno Żeromskiemu w prozie, bo jest śmieszny, patetyczny i grafomański właśnie. Porównałam sobie myślowo piękno opisów przyrody w wykonaniu Thomasa Hardy'ego i Żeromskiego. Przymknij, się Stefan. Tyle po wysłuchaniu 5/32 h audiobooka. A jeszcze jak się dowiedziałam ( po co mi to było ), że w czasie realizacji Wajda wynajął konia, żeby go malowniczo sfilmować, jak spada ze skał i roztrzaskuje się śmiertelnie - to nie wiem, jak to dalej będzie.
"Głośny jego oddech podwajał, potrajał swą szybkość. Obłąkana krew wydarła się ze swych upustów i niestrudzonymi ciosami gruchotała serce. Myśl, myśl ostatnia, samotna, przelatywała upierzona strachem nieskończone pola albo zmieniwszy się w czucie bryły kamiennej, potrzaskanej na złomy, wirowała w przestworzu bez końca."
Nagrałam sobie ekranizację "Popiołów", więc postanowiłam, że zanim obejrzę, wreszcie u schyłku życia przeczytam powieść. Z tym, że ja słucham audiobooków z podglądaniem tekstu, kiedy zajdzie potrzeba. Matko! Co to za grafoman, ten Żeromski. Co za koszmarne młodopolskie bajdurzenie o przyrodzie. Nie, żebym omijała opisy przyrody w literaturze, ale co wolno Leśmianowi w...
więcej mniej Pokaż mimo toPisana na klęczkach, trochę jakby na zamówienie dbającego o własną legendę syna. Ale pokazuje człowieka skomplikowanego, dziwnego, trochę romantyka, trochę eseistę, trochę poetę, trochę wariata i człowieka o nadzwyczajnie nieuporządkowanym życiu osobistym, na potrzeby którego stworzył jakąś autorską filozofię i religię. A już zupełnie niezrozumiałe było dla mnie to 9-letnie ukrywanie się, już po likwidacji SB, kiedy trwały już zdaje się rozmowy z Okrągłymi Stolarzami, jakby wynijście na powierzchnię było kłopotliwe ze względu na kobiety, które cierpiały, a ukrywanie się było wygodne. Jego historia jest momentami zupełnie niewiarygodna, chyba że spotykał go splot nadzwyczajnych wypadków i szczęśliwych zbiegów okoliczności. Rymanowski stworzył legendę, trochę bezrefleksyjnie. Ta opowieść wydała mi się zupełnie niewiarygodna. Takie mocno podkolorowane monidło. Słabo
Pisana na klęczkach, trochę jakby na zamówienie dbającego o własną legendę syna. Ale pokazuje człowieka skomplikowanego, dziwnego, trochę romantyka, trochę eseistę, trochę poetę, trochę wariata i człowieka o nadzwyczajnie nieuporządkowanym życiu osobistym, na potrzeby którego stworzył jakąś autorską filozofię i religię. A już zupełnie niezrozumiałe było dla mnie to 9-letnie...
więcej mniej Pokaż mimo toPolecono mi tę książkę w pewnej dyskusji, w której powołałam się na Kamila Janickiego i jego "Pańszczyznę" oraz "Warcholstwo". Z dyskusji tej zrozumiałam, że uważa się , że to pop-historia i jeśli naprawdę chcę przeczytać coś poważnego, to powinnam chwycić za Chwalbę&Harpułę. Z charakteru bańki społecznościowej, w której toczyła się ta dyskusja ponadto dorozumiałam, że Janicki świętości poszargał, niewolnictwo jakieś, krzywdzące pamięć o przeszłości Polaka wymyślił i sarmatyzm sponiewierał. Zaczęłam więc czytać z pewną taką ostrożnością w kierunku na "nie" wobec krakowskiej, konserwatywnej profesury, w czym jeszcze upewnił mnie wstęp. Tymczasem to zbiór dosyć luźnych artykułów, ale niezwykle interesujących, a niektóre rozdziały były wręcz obrazoburczo przykre dla mnie, w sensie, że do reszty zrujnowały moją i tak już dosyć słabą, "lewacką" wręcz dumę narodową. Mówię tu w szczególności o rozdziale "Dwie dusze" oraz "Polak, nie-Polak". Naprawdę boli. Dużo nowych, nieznanych mi, a pięknych historycznych słów, trochę brak przypisów, ale ogólnie rzecz bardzo godna polecenia, zwłaszcza, jak się uczyło historii dawno i była to inna, mniej ludowa historia Polski. Zresztą uważam, że historia gospodarcza i społeczna jest ciekawsza, niż historia bitew i niewygranych wojen i więcej nam mówi skąd się wzięła nasza kultura materialna i dlaczego jest, jaka jest.
Polecono mi tę książkę w pewnej dyskusji, w której powołałam się na Kamila Janickiego i jego "Pańszczyznę" oraz "Warcholstwo". Z dyskusji tej zrozumiałam, że uważa się , że to pop-historia i jeśli naprawdę chcę przeczytać coś poważnego, to powinnam chwycić za Chwalbę&Harpułę. Z charakteru bańki społecznościowej, w której toczyła się ta dyskusja ponadto dorozumiałam, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-17
2023-10-25
Zdumiewa mnie tak niska ocena wybitnej pozycji, moim zdaniem wybitniejszej, niż "Pańszczyzna". Może dlatego tak oceniam tę drugą, że przeczytałam ją po "Chamstwie" Pobłockiego i stąd być może wydała mi się wtórna.
Z pewnością Sarmata w nas oraz wychodźca z dworku szlacheckiego nie może się czuć dowartościowany, ale za to może powinien stanąć w prawdzie. Bo tak to właśnie chyba było. No bo gdyby było inaczej, to byłoby inaczej, prawda? Polska, bez względu na numer jej Rzeczpospolitej była butna, zacofana, zadowolona z siebie i jednocześnie przez wieki bredząca o naprawie jej nieskutecznej doskonałości. Wygrywająca bitwy, przegrywająca wojny. Świetna książka.
Zdumiewa mnie tak niska ocena wybitnej pozycji, moim zdaniem wybitniejszej, niż "Pańszczyzna". Może dlatego tak oceniam tę drugą, że przeczytałam ją po "Chamstwie" Pobłockiego i stąd być może wydała mi się wtórna.
Z pewnością Sarmata w nas oraz wychodźca z dworku szlacheckiego nie może się czuć dowartościowany, ale za to może powinien stanąć w prawdzie. Bo tak to właśnie...
2023-10-21
Tak naprawdę to teraz czytam, ale wiem, że nie przeczytam. Straszne. Straszne jest to wielosłowie, które może sprawdza się w relacji nauczyciel - student, bo pozwala co chwilę zastosować jakiś mocniejszy akcent, żeby wyrwać studenta z letargu spowodowanego nudą. Straszne jest, kiedy osoba, której poziom dowcipu w 10 stopniowej skali ( taki Kaczyński np ma 1/10) z trudnością przekracza poziom 3/10, ale za to bez przerwy usiłuje zabawiać. Dużo nudnej baby, mało ciekawej wiedzy podanej w lekki sposób, no bo skoro liczby są trudne, matematyka jest trudna, statystyka jest trudna, to wystarczy dużo gadulstwa i będzie łatwo? No nie. A matematyka jest przede wszystkim piękna i fascynująca.
Już sam początek może człowieka ściąć z nóg:
"Jeden z najbardziej znanych statystyków na świecie wcale nie był człowiekiem-akademikiem. Nie przychodził do roboty w piżamie, nie pisał w uczelnianej windzie markerem rozszerzenia liczby pi, a na śniadanie nie jadał kanapek z artykułami naukowymi zamiast sałaty.":
Uwaga! Ta pani nudzi.
Tak naprawdę to teraz czytam, ale wiem, że nie przeczytam. Straszne. Straszne jest to wielosłowie, które może sprawdza się w relacji nauczyciel - student, bo pozwala co chwilę zastosować jakiś mocniejszy akcent, żeby wyrwać studenta z letargu spowodowanego nudą. Straszne jest, kiedy osoba, której poziom dowcipu w 10 stopniowej skali ( taki Kaczyński np ma 1/10) z...
więcej mniej Pokaż mimo toLektura była całkiem zajmująca. Spodziewałam się jednak czegoś innego, ale nie wiem właściwie czego. Wylądowałam na końcu książki późną nocą całkiem zdezorientowana, do tego stopnia, że po przespaniu problemu sięgnęłam po zakończenie jeszcze raz, tuż nad ranem. I jeszcze raz przed chwilą. Myślicie, że już wiem, o co chodziło? Nie bardzo. Czy to dobrze, czy źle?
Lektura była całkiem zajmująca. Spodziewałam się jednak czegoś innego, ale nie wiem właściwie czego. Wylądowałam na końcu książki późną nocą całkiem zdezorientowana, do tego stopnia, że po przespaniu problemu sięgnęłam po zakończenie jeszcze raz, tuż nad ranem. I jeszcze raz przed chwilą. Myślicie, że już wiem, o co chodziło? Nie bardzo. Czy to dobrze, czy źle?
Pokaż mimo toOdpadłam na 24. stronie. Naprawdę skąd się wzięło przeświadczenie, że jak ktoś potrafi skonstruować setkę dla TVN-u to może napisać reportaż? Widocznie nie może. To jest tak płaskie, płytkie, powierzchowne, a w dodatku czytałam słuchając audiobooka w wykonaniu samego autora. Jak słyszę Polaka, który napiernicza w polskim tekście nazwy własne z "amerykańskim" akcentem, to mi się robi niedobrze.
Odpadłam na 24. stronie. Naprawdę skąd się wzięło przeświadczenie, że jak ktoś potrafi skonstruować setkę dla TVN-u to może napisać reportaż? Widocznie nie może. To jest tak płaskie, płytkie, powierzchowne, a w dodatku czytałam słuchając audiobooka w wykonaniu samego autora. Jak słyszę Polaka, który napiernicza w polskim tekście nazwy własne z "amerykańskim" akcentem,...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-04-14
Absolutna słabizna. Ktoś tu porównał tę powieść do keksu. W pełni się z tym zgadzam. W dodatku to keks zakalec, a zamiast bakalii mamy tu kandyzowane selery i kartofle. Autor nie pokusił się o oznaczenie miejsca akcji, a więc nie musiał zadbać o realia, opis miejsca, klimat i jakąś autentyczność i element wiarygodności. Brak też porządnego opisu roboty detektywistycznej, całego tego toku dochodzenia, który jest tak interesujący w tym gatunku. I właściwie, kogo my tam szukaliśmy? Obcinacza lewych dłoni, porywacza dzieci, człowieka, który nienawidzi szczęśliwych rodzin, zabójcy prostytutek? Zostało mi, co prawda jeszcze z 50 stron, ale tu już naprawdę nie da się nic sensownego zrobić.
A te gwałtowne zwroty akcji, to żadne twisty, po prostu źle zamaskowane szwy, którymi pozszywano całkiem różne powieści. Do bani, zaprawdę powiadam wam. Aż się boję brać za część drugą i trzecią, bo to czysta strata czasu.
Absolutna słabizna. Ktoś tu porównał tę powieść do keksu. W pełni się z tym zgadzam. W dodatku to keks zakalec, a zamiast bakalii mamy tu kandyzowane selery i kartofle. Autor nie pokusił się o oznaczenie miejsca akcji, a więc nie musiał zadbać o realia, opis miejsca, klimat i jakąś autentyczność i element wiarygodności. Brak też porządnego opisu roboty detektywistycznej,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wpisuję ją tuna listę i kompletnie nie pamiętam tej powieści. Co nam to o niej mówi?
Wpisuję ją tuna listę i kompletnie nie pamiętam tej powieści. Co nam to o niej mówi?
Pokaż mimo to