rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Olśniła i zachwyciła mnie ta książka! Najkrócej mówiąc, to książka o tym jak patrząc nie widzimy, a przechodząc deptamy albo ( w łagodniejszej opcji) omijamy. Napisana z niezwykłą czułością poetki i poparta solidnymi argumentami naukowczyni, choć przecież wydawałoby się, że język poezji i nauki leżą na przeciwległych biegunach. Przeczy temu Urszula Zajączkowska, która wprowadza nas w kosmos. Zielony kosmos łąki, lasu. Dostrzega piękno tam, gdzie nam już przez samo choćby nazewnictwo (chwasty) to piękno umyka. Przez okular mikroskopu odkrywa zakryty przed naszymi oczami drzemiący i kipiący cud życia w nasionach, korzeniach, łodygach, liściach roślin. W tytułowych patykach i badylach właśnie. Zapewniam, że po lekturze już nigdy nie przejdziecie obojętnie obok tzw. pospolitych roślin, których całe mnóstwo wokół nas.

Olśniła i zachwyciła mnie ta książka! Najkrócej mówiąc, to książka o tym jak patrząc nie widzimy, a przechodząc deptamy albo ( w łagodniejszej opcji) omijamy. Napisana z niezwykłą czułością poetki i poparta solidnymi argumentami naukowczyni, choć przecież wydawałoby się, że język poezji i nauki leżą na przeciwległych biegunach. Przeczy temu Urszula Zajączkowska, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rozczarowanie! Nie jest miło tak opisać książkę osoby, którą tak ceniłem choćby z celnych i wybornych ripost czy komentarzy ze Szkła Kontaktowego. Niska ocena pewnie bierze się też stąd, że redakcja tej książki nie stanęła na wysokości zadania: mnóstwo niepotrzebnych powtórzeń. Co nie zmienia faktu, że z lektury wyłania się obraz pani Marii taki, jak ją zapamiętałem: cudownej kobiety, z doskonałym poczuciem humoru. Szkoda tylko, że ta książka taka nienachalnie nudnawa...

Rozczarowanie! Nie jest miło tak opisać książkę osoby, którą tak ceniłem choćby z celnych i wybornych ripost czy komentarzy ze Szkła Kontaktowego. Niska ocena pewnie bierze się też stąd, że redakcja tej książki nie stanęła na wysokości zadania: mnóstwo niepotrzebnych powtórzeń. Co nie zmienia faktu, że z lektury wyłania się obraz pani Marii taki, jak ją zapamiętałem:...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To był szok! Szok i totalne zaskoczenie, bo wydawało mi się, że o 1945 roku wiem tyle, że nic mnie tu zaskoczyć nie zdoła. W szkole o roku końca wojny uczono tak, że zawsze kojarzył się z upragnionym pokojem, nawet spokojem, rozwiązaniem wszelkich problemów, które wojna niosła. Ale ja się uczyłem jeszcze w komunistycznej szkole, a wtedy narracja była taka, że przyjaciele ze Wschodu przynieśli nam raj wraz z wyzwoleniem. Książka przewróciła mi ten obraz do góry nogami. Owszem, „koniec wojny to było szczęście.(...) Że już nikt nie będzie narażony, do nikogo nie będą strzelali.” Niesamowita praca Autorki, by pokazać różne oblicza tego przełomowego dla świata roku. 12 rozdziałów jak 12 miesiecy pokazujących,jak trudny, niespokojny i niepokojący był to rok... Rozdziałów, z których każdy mógłby stanowić materiał na osobną książkę: jest tu o szabrownikach, o losach zwykłej rodziny niemieckiej z Prus Wschodnich, dezerterach z Wehrmachtu, trudnych początkach na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych, o pustyni ruin, jaką wtedy była Warszawa czy losie żydowskich sierot. Gdybym miał ten reportaż opisać zdjęciem, byłby to egzemplarz otoczony przebiśniegami. One tak pięknie wpisują się w klimat tej książki. Zwiastuny wiosny, jednak wciąż tkwiące w ostatkach srogiej zimy. Zimy Europy i świata...

To był szok! Szok i totalne zaskoczenie, bo wydawało mi się, że o 1945 roku wiem tyle, że nic mnie tu zaskoczyć nie zdoła. W szkole o roku końca wojny uczono tak, że zawsze kojarzył się z upragnionym pokojem, nawet spokojem, rozwiązaniem wszelkich problemów, które wojna niosła. Ale ja się uczyłem jeszcze w komunistycznej szkole, a wtedy narracja była taka, że przyjaciele ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Miejscami porywająca, miejscami nużąca (bo zbyt drobiazgowa) czy nawet obleśna. Na pewno prowokująca do myślenia i -kartka po kartce- porażająca . Autor poszedł na całość, ale czy można było inaczej, opisując bezwzględną, doskonale naoliwioną krwią niezliczonych istnień ludzkich machinę wojenną nazistów.
Przerażający opis rozkwitu i upadku nad-ludzi i potęgi ich Rzeszy, która miała trwać 1000 lat...

Miejscami porywająca, miejscami nużąca (bo zbyt drobiazgowa) czy nawet obleśna. Na pewno prowokująca do myślenia i -kartka po kartce- porażająca . Autor poszedł na całość, ale czy można było inaczej, opisując bezwzględną, doskonale naoliwioną krwią niezliczonych istnień ludzkich machinę wojenną nazistów.
Przerażający opis rozkwitu i upadku nad-ludzi i potęgi ich Rzeszy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moje pierwsze spotkanie z Masłowską i po prostu jestem zachwycony! Jaka fraza, jaki język! Najlepiej tego się słucha, a jeśli już czyta, to tylko na głos.

Moje pierwsze spotkanie z Masłowską i po prostu jestem zachwycony! Jaka fraza, jaki język! Najlepiej tego się słucha, a jeśli już czyta, to tylko na głos.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Pięknie się tego słuchało! (mój pierwszy raz z audiobookiem). Może za dużo w tej książce autora, a za mało samych wilków, to i tak można o nich dużo się dowiedzieć, a tego właśnie oczekiwałem po lekturze. Wajrak jest niesamowitym gawędziarzem i przepięknie potrafi opowiadać o świecie, w którym żyje. Najbardziej jestem mu wdzięczny za odmitologizowanie obrazu strasznego, krwiożerczego wilka-potwora, który tylko czai się, by zaatakować swego odwiecznego wroga- człowieka. Tymczasem po raz kolejny okazuje się, że największym drapieżnikiem i potworem w świecie przyrody jest nie kto inny, a ssak z gatunku Homo sapiens...

Pięknie się tego słuchało! (mój pierwszy raz z audiobookiem). Może za dużo w tej książce autora, a za mało samych wilków, to i tak można o nich dużo się dowiedzieć, a tego właśnie oczekiwałem po lekturze. Wajrak jest niesamowitym gawędziarzem i przepięknie potrafi opowiadać o świecie, w którym żyje. Najbardziej jestem mu wdzięczny za odmitologizowanie obrazu strasznego,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam problem z tą książką. Z jednej strony to lektura ważna w czasach, kiedy odżywają nacjonalizmy, a przyzwoitość przestaje być wartością. Z drugiej strony napisana dość chaotycznie w moim odczuciu.
Niech nie zwiedzie Was idylliczna okładka przedstawiająca falujący, pagórkowaty beskidzki (?) pejzaż, przecięty wstęgą piaszczystej drogi. Taki obraz przed oczyma mieli pewnie ci wszyscy , którym nakazano się wynieść na zawsze z ich małych ojczyzn. I to o tych przymusowych wywózkach, wysiedleniach jest ten reportaż. To także rzecz o terrorze jaki wygnanym towarzyszył, o pamięci, milczeniu przez lata o doznanych krzywdach, potrzebie ich wybaczania.
Miejscami wstrząsająca, jak wtedy gdy wspomnienia tortur spisywane są z punktu widzenia dziecka, które pytając ojca po latach odkrywa nowe - bo traumatyczne i złowrogie- znaczenie słów: łaźnia, karcer, żabki...
Miejscami porażająca, jak obrazy przeżyć, które wracają do ludzi po latach snami. Ludzi tak wciąż zalęknionych, że zamiast potoku słów wywołują tylko milczenie lub szloch.
To historia ludzi, których niemy wrzask z terenów wysiedlonych osiadł strachem na Ziemiach Odzyskanych...

Mam problem z tą książką. Z jednej strony to lektura ważna w czasach, kiedy odżywają nacjonalizmy, a przyzwoitość przestaje być wartością. Z drugiej strony napisana dość chaotycznie w moim odczuciu.
Niech nie zwiedzie Was idylliczna okładka przedstawiająca falujący, pagórkowaty beskidzki (?) pejzaż, przecięty wstęgą piaszczystej drogi. Taki obraz przed oczyma mieli pewnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wybornie smakuje Stasiuk w tych krótkich, felietonowych formach! Idealny przy pierwszej i upragnionej, porannej filiżance kawy. By się nieco zamyślić, rozgrzać wrażliwość, zanim wybiegnie się z boksu startowego na bieżnię kolejnego dnia. Tak go smakowałem, zwykle rano, kiedy- jak zwykle- jego zgrabne zdania łechtały umysł, a smolisty i aromatyczny napój kubki smakowe. Bo to jest proza do smakowania, nie do zachłannego napychania się, w jednym czy dwóch podejściach. Wchłaniając pospiesznie, można dużo stracić z tych podróżnych zapisków. Niezależnie od tego, czy Autor oddala się tylko kilkadziesiąt kilometrów od swojego Wołowca, czy też przemierza pustkowia Kazachstanu lub Mongolii, zawsze jest to podróż w głąb siebie. Wyjeżdża, by sycić własnego demona nostalgii. Wyjeżdża, by pojąć cokolwiek ze świata. Wyjeżdża w końcu, by z dystansu przyjrzeć się miejscu narodzin i życia, tak naprawdę go nie opuszczając, bo "na dnie źrenicy pulsuje przecież ten pierwszy, pierwotny obraz, poprzez który oglądamy najdalsze światy."
Wybywa, a jednak pozostaje na miejscu, zakorzeniony w Ojczyźnie. Mam wrażenie, że przemierzył te niezliczone kilometry, ubrał je w słowa i zdania, by później wejść w nietknięty stopami świat: świat moich uczuć,myśli, przeżyć, wspomnień, wzruszeń. Jak zawsze, doskonały przewodnik po tym co najważniejsze w życiu...

Wybornie smakuje Stasiuk w tych krótkich, felietonowych formach! Idealny przy pierwszej i upragnionej, porannej filiżance kawy. By się nieco zamyślić, rozgrzać wrażliwość, zanim wybiegnie się z boksu startowego na bieżnię kolejnego dnia. Tak go smakowałem, zwykle rano, kiedy- jak zwykle- jego zgrabne zdania łechtały umysł, a smolisty i aromatyczny napój kubki smakowe. Bo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak krótka potrafi być droga od ciężko zapracowanego szczęścia do bezdennej rozpaczy. Ileż bólu i prób jego ukojenia na stronicach tej tak misternie skonstruowanej książki ! Niełatwa i nielekka to lektura, bo i problem Zła i zagadka jego pochodzenia, obecności w świecie to trudny orzech do zgryzienia, odkąd ludzkie umysły zdolne były wykrzesać z siebie refleksje. Główny bohater, samotne, nieszczęśliwe dziecko rodziców niewrażliwych na wszystko, idzie przez życie ze świadomością, że nigdy nie uda mu się osiągnąć szczęścia. Niezwykle utalentowany erudyta i poliglota, chłonący książki jedna za drugą, zostaje profesorem, wykłada studentom o szczęściu, jakby było przedmiotem obowiązkowym w życiu. A przecież szczęście, choć zawsze na wyciągnięcie ręki, pozostaje nieosiągalne... Jednak, mimo wszystko, uparcie próbuje je osiągnąć, pośród tych nielicznych radości, jakich mu życie dostarczało, a ta książka katalońskiego pisarz Jaume Cabre jest zapisem tej jego wędrówki przez życie, jego tytułowego wyznania, spowiedzi. Całe życie rozmyślań, filozofowania, zgłębiania (bez powodzenia) natury zła, a u jego schyłku jedynie zdolność zadania moralnego pytania: co dobre, a co złe. Strata czasu? Niekoniecznie, bo to tak "jakby całe życie można było sprowadzić do czynienia dobra, lub nieczynienia zła".
W jednym z wywiadów Cabre powiedział : "Do pasji doprowadzało mnie to, że książki się kończą. Zostawałem z nieznośnym uczuciem pustki". Nie tylko pan, panie Cabre...Może nie pustka, ale przyjemny niedosyt pozostał.

Jak krótka potrafi być droga od ciężko zapracowanego szczęścia do bezdennej rozpaczy. Ileż bólu i prób jego ukojenia na stronicach tej tak misternie skonstruowanej książki ! Niełatwa i nielekka to lektura, bo i problem Zła i zagadka jego pochodzenia, obecności w świecie to trudny orzech do zgryzienia, odkąd ludzkie umysły zdolne były wykrzesać z siebie refleksje. Główny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zajęło mi sporo czasu przeczytanie tej sporych rozmiarów książki. Nie przez objętość jednak to spowolnienie, ile przez ilość nagromadzonych w niej opisów okrucieństw, mordów, przekrętów, oszustw, jakich dopuszcza się rosyjska władza w osobie Putina na ludziach albo niewinnych, albo niewygodnych z różnych powodów. Im bardziej zagłębiałem się w nią, tym bardziej czułem jakbym wchodził w ciemny las, w którym tyle ukrytych zostało ciemnych stron i spraw rządów Putina. Praca Autorki godna pochwały, zważywszy jak trudno jest dotrzeć do wielu źródeł informacji w kraju, którego przywódca ogranicza taką możliwość do minimum. Wielu już próbowało wcześniej i wielu przepłaciło to życiem lub (tylko) wolnością... Czasami nieco raziło emocjonalne podejście Autorki do omawianych faktów, ale śledząc opisywane przez nią poczynania głównego bohatera, trudno pozostać obojętnym. Na siedmiuset stronach rozgrywa się historia smutnego z wyglądu, zakompleksionego i bezbarwnego chłopaka, później mężczyzny, który krętą drogą ( często po trupach) pnie się uparcie na szczyty władzy ponad 200- milionowego państwa molocha. Warte uwagi i poświęconego czasu!

Zajęło mi sporo czasu przeczytanie tej sporych rozmiarów książki. Nie przez objętość jednak to spowolnienie, ile przez ilość nagromadzonych w niej opisów okrucieństw, mordów, przekrętów, oszustw, jakich dopuszcza się rosyjska władza w osobie Putina na ludziach albo niewinnych, albo niewygodnych z różnych powodów. Im bardziej zagłębiałem się w nią, tym bardziej czułem jakbym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Miejscami śmieszna, czasem irytująca, skłaniająca do zadumy opowieść o tym, czym dziś jest męskość, o trudnościach bycia ojcem, kiedy męskość zatrzymuje się na etapie chłopięctwa. O tym jak trudno być dorosłym funkcjonując w świecie złudnej wolności i udawania szczęścia zamiast bycia naprawdę szczęśliwym...

Miejscami śmieszna, czasem irytująca, skłaniająca do zadumy opowieść o tym, czym dziś jest męskość, o trudnościach bycia ojcem, kiedy męskość zatrzymuje się na etapie chłopięctwa. O tym jak trudno być dorosłym funkcjonując w świecie złudnej wolności i udawania szczęścia zamiast bycia naprawdę szczęśliwym...

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Każda kobieta ma piękne ciało. Nie, nie przeczytałem tej książki by dopiero się o tym przekonać. Lata tzw. obserwacji uczestniczącej w tej kwestii zrobiły już swoje.... Jednak po lekturze utwierdziłem się w tym przekonaniu jeszcze bardziej. Brytyjski zoolog, autorytet w badaniach nad zachowaniem ludzi i zwierząt Desmond Morris niemal na każdej stronicy swojej książki udowadnia tę tezę, przedstawiając ciało kobiety jako wspaniały efekt końcowy ewolucji trwającej miliony lat. Dla mnie ta książka jest przewodnikiem i mapą zarazem, które zachłannie studiowałem w tej fascynującej podróży po kobiecym ciele, od północnych jego krańców wyznaczonych kępkami czy kaskadami włosów na głowie, po najbardziej na południe wysunięte przylądki palców u kobiecych stóp. Pomiędzy tymi biegunami całe bogactwo wzgórków i zagłębień, linii i dołeczków, a więc tych miejsc, które nie tylko odróżniają kobietę od mężczyzny, ale też stanowią o jej atrakcyjności w jego oczach.
Dzięki lekturze "Nagiej kobiety" odbyłem też interesującą eskapadę w głąb historii. Dowiedziałem się które dołeczki uważano za odcisk palców Boga, który z palców poświęcony był Wenus, które części ciała nazywano kotłami Kupidyna, gdzie znajduje się romb Michaelisa a gdzie punkt A, znany również jako epicentrum, nie wspominając o punkcie G... jakie znaczenie w upowszechnieniu staników miał amerykański Zarząd Przemysłu Wojennego czy która część ciała Afrodyty została uhonorowana wzniesieniem świątyni w starożytnej Grecji.
Pasjonująca lektura, warta każdej, poświęconej jej chwili. Warto, choćby tylko dlatego by mieć "możliwie pełny obraz najbardziej fascynującego obiektu w świecie- nagiej kobiety."

Każda kobieta ma piękne ciało. Nie, nie przeczytałem tej książki by dopiero się o tym przekonać. Lata tzw. obserwacji uczestniczącej w tej kwestii zrobiły już swoje.... Jednak po lekturze utwierdziłem się w tym przekonaniu jeszcze bardziej. Brytyjski zoolog, autorytet w badaniach nad zachowaniem ludzi i zwierząt Desmond Morris niemal na każdej stronicy swojej książki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie pokuszę się o odpowiedź na tytułowe pytanie, wciąż nie mam pojęcia i czuję z tego powodu przeogromny niedosyt. Z przeczytania tej książki również. Pewne tematy, wyniki badań tylko pobieżnie zaanalizowane, postawione tezy słabo argumentowane...
Mało w niej głębi, a przecież tego należy wymagać od książki, ktora chce choć trochę odsłonić kobiecą psyche...

Nie pokuszę się o odpowiedź na tytułowe pytanie, wciąż nie mam pojęcia i czuję z tego powodu przeogromny niedosyt. Z przeczytania tej książki również. Pewne tematy, wyniki badań tylko pobieżnie zaanalizowane, postawione tezy słabo argumentowane...
Mało w niej głębi, a przecież tego należy wymagać od książki, ktora chce choć trochę odsłonić kobiecą psyche...

Pokaż mimo to


Na półkach:

Piękna, kojąca książka! Wcale nie przeszkadza to, że nie są to nowe teksty Stasiuka, tylko przedruk z poprzednich jego książek czy czasopism, do których autor pisze.
Fascynujące jest obserwowanie oczami Stasiuka zmieniających się pór roku, wschodów i zachodów słońca, opadających i wznoszących się mgieł, zachowania zwierząt, ich dzikości i drapieżności. Pisarz udowadnia, że wcale nie trzeba daleko wyjeżdżać, by w tej dzikości się zanurzyc. Wystarczy wyjść na taras własnego domu, wystarczy przykucnąć, zdobyć się na uważność, bo przecież sami "jesteśmy zwierzętami, chociaż ze wszystkich sił staramy się o tym zapomnieć."

Piękna, kojąca książka! Wcale nie przeszkadza to, że nie są to nowe teksty Stasiuka, tylko przedruk z poprzednich jego książek czy czasopism, do których autor pisze.
Fascynujące jest obserwowanie oczami Stasiuka zmieniających się pór roku, wschodów i zachodów słońca, opadających i wznoszących się mgieł, zachowania zwierząt, ich dzikości i drapieżności. Pisarz udowadnia,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niezależnie od tego, czy już się wybudowaliście czy jeszcze albo w ogóle nie, czy myślicie o kredycie na dom/mieszkanie jako życiowej klęsce czy też wielkim sukcesie, bo ktoś pozwolił Wam pożyczyć na kilkadziesiąt lat kilkaset tysięcy złotych,ten reportaż jest dla Was.
Boże, jak ten Springer pisze!!! Pisze tak, że nawet o historii powstawania towarzystw budownictwa społecznego czy problemach mieszkalnictwa w międzywojennej Warszawie czytałem z wypiekami na twarzy, choć ani pasjonatem historii tego okresu nie jestem ani z takimi towarzystwami nie mam do czynienia. Może dlatego czyta się to z takim zadziwieniem, że w opisie tamtych czasów, jak w lustrze, odbija się obecna sytuacja mieszkalnictwa w Polsce. Sytuacja- delikatnie ujmując- nieciekawa, gdy całej generacji udało się wmówić, że kredyt to jedyne rozwiązanie, a własne lokum przestało się kojarzyć z obywatelskim prawem.
Naprawdę, świetny reportaż!

Niezależnie od tego, czy już się wybudowaliście czy jeszcze albo w ogóle nie, czy myślicie o kredycie na dom/mieszkanie jako życiowej klęsce czy też wielkim sukcesie, bo ktoś pozwolił Wam pożyczyć na kilkadziesiąt lat kilkaset tysięcy złotych,ten reportaż jest dla Was.
Boże, jak ten Springer pisze!!! Pisze tak, że nawet o historii powstawania towarzystw budownictwa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tę książkę jednego z najmądrzejszych-a przez to nielicznych- polskich księży wypadałoby czytać mając wcześniejsze pojęcie o zagadnieniach matematycznych i fizycznych. Ja nie miałem niestety i może dlatego nie potrafiłem z niej czerpać pełnymi garściami. Michał Heller- uczony, kosmolog, filozof i teolog prowadzi nas przez historię nauk matematycznych i fizycznych, ukazuje zmagania wielu pokoleń myślicieli, którzy szukali odpowiedzi na pytanie: czy światem rządzi Bóg czy czysty przypadek. Stara się udowodnić, że cała nauka służy odcyfrowaniu Zamysłu Boga (Einsteinowskiego Mind of God) a Wszechświat podlega Wielkiej Matematycznej Matrycy, która jest częscią owego Mind of God.
Nie przekonał mnie. Nie wiem, czy to dlatego że mam ogromne braki w naukach ścisłych czy też dlatego, że bardziej przemiawia do mnie wizja Richarda Dawkinsa czy Briana Coxa (żeby wymienić tylko dwóch), którzy w początkach Wszechświata i w całej jego historii nie doszukują się działania Istoty Nadprzyrodzonej, czy Boga jak kto woli.
Nie przekonał mnie, ale to nie znaczy że nie sięgnę po jego kolejne książki (tym razem bardziej filozoficzne niż matematyczne), bo pisze bardzo ciekawie.

Tę książkę jednego z najmądrzejszych-a przez to nielicznych- polskich księży wypadałoby czytać mając wcześniejsze pojęcie o zagadnieniach matematycznych i fizycznych. Ja nie miałem niestety i może dlatego nie potrafiłem z niej czerpać pełnymi garściami. Michał Heller- uczony, kosmolog, filozof i teolog prowadzi nas przez historię nauk matematycznych i fizycznych, ukazuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kim jesteśmy my-ludzie, zamieszkujący to niebieskie okrągłe Maleństwo, gdzieś na peryferiach Wszechświata? Myślimy, że pozjadaliśmy wszystkie rozumy, tymczasem nie potrafimy nawet wysłać jednego przedstawiciela naszego gatunku do granic własnego układu słonecznego. Jednego z miliardów słońc w Kosmosie...
Czy naprawdę potrzeba dopiero kogoś z zewnątrz, z bardzo daleka, kogoś kogo nazywamy Obcym, by przypomniał nam kim naprawdę jesteśmy lub jakimi powinniśmy być, by ten niebieski punkcik we Wszechświecie uchronić od zagłady, unicestwienia.
Taki ktoś przybywa,przynajmniej w książce Matta Haiga "The Humans". Jakże się cieszę, że tę perełkę udało mi się wyłowić ze stosu moich książek i spędzić z nią kilka dni! Nie jest to wielka literatura. Ot, takie wakacyjne czytadło, które jednak wzrusza, śmieszy, obfitując w ciekawe obserwacje i ważne przemyślenia dotyczące kondycji współczesnego człowieka.
Warto się zanurzyć w tej opowieści, by po raz kolejny dostrzec jak kruche, dziwne, czasem straszne i pełne bólu oraz sprzeczności, ale przede wszystkim piękne jest życie człowieka.
Warto się zaczytać, bo przypominania tego, co w życiu najważniejsze, nigdy za dużo...Żyjemy tylko kilkadziesiąt tysięcy dni. Warto zapamiętać choć niektóre z nich. Jedno wiem na pewno: te dni spędzone z książką Matta Haiga do straconych nie należą:)

Kim jesteśmy my-ludzie, zamieszkujący to niebieskie okrągłe Maleństwo, gdzieś na peryferiach Wszechświata? Myślimy, że pozjadaliśmy wszystkie rozumy, tymczasem nie potrafimy nawet wysłać jednego przedstawiciela naszego gatunku do granic własnego układu słonecznego. Jednego z miliardów słońc w Kosmosie...
Czy naprawdę potrzeba dopiero kogoś z zewnątrz, z bardzo daleka, kogoś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka to kolejny dowód na to jak nieprawdopodobnie dobrym przewodnikiem na ścieżkach poznania teorii ewolucji jest Dawkins!

Ta książka to kolejny dowód na to jak nieprawdopodobnie dobrym przewodnikiem na ścieżkach poznania teorii ewolucji jest Dawkins!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubię takie książki- niespodzianki. Nic nie mówiło mi nazwisko autora, okładka niewiele zdradzała, recenzji przed lekturą zwykle nie czytam. Przerzucając strona po stronie tę niewielkich rozmiarów książkę, otwierałem szerzej oczy ze zdumienia jak trafnie, prawdziwie i pięknie zarazem, z wyczuciem, ale i humorem oraz ironią opisać można przemiany lat 60-tych i 70-tych ubiegłego wieku, gdzie z jednej strony nastąpiła rewolucja seksualna, a z drugiej rewolucja kościelna (jednak nie w sprawach seksualnych).
Oto mamy grupkę angielskich katolików, którzy dorastając, niemal na każdym kroku zadawać sobie muszą wiele pytań, między innymi to, gdzie leży granica. Tytułowe pytanie można by sformułować inaczej: jak sobie radzić w świecie religijnych wierzeń i praktyk, które są nie tylko restrykcyjne, ale które praktycznie duszą w zarodku wolność człowieka, tę wolność zarazem opiewając i głosząc. Sugestywne obrazy ognia piekielnego, obsesja czystości i grzechu zaszczepione młodym ludziom (pamiętajmy, że to czasy przedsoborowe w Kościele) będą im towarzyszyć przez całe ich dorosłe życie mając przeogromny wpływ na ich wybory i decyzje lub ich brak. Ci posłańcy mieszczańskiej moralności wtłoczeni zostali w zamkniety krąg, który trafnie wyraża jedna z bohaterek, bo "do szczęścia brakuje jej zawsze wyrzutów sumienia, a gdy je wreszcie ma, czuje się nieszczęśliwa z ich powodu". Próbują się z tego wyrwać, od tego uciec. Tracą dziewictwo ( nie bez wyrzutów sumienia i lęku przed piekłem), wyobrażają sobie, "jak to będzie, kiedy obudzą się pewnego ranka i przeczytają w gazetach, że papież pozwolił w końcu na stosowanie środków antykoncepcyjnych", próbują sobie radzić z miłością i śmiercią w cieniu tych obsesji.
Książka kończy się wyborem Jana Pawła II na papieża i pytaniem: co się stanie teraz? "Rachuby zawodzą, przyszłość wydaje się mglista i niepewna".
My już wiemy po ćwierćwieczu pontyfikatu tego papieża-konserwatysty, co się stało. Na tyle wiemy, że zanucić sobie możemy stadionową przyśpiewkę: Nic się nie stało, [Polacy], nic się nie stało....A raczej, nic się nie zmieniło...

Lubię takie książki- niespodzianki. Nic nie mówiło mi nazwisko autora, okładka niewiele zdradzała, recenzji przed lekturą zwykle nie czytam. Przerzucając strona po stronie tę niewielkich rozmiarów książkę, otwierałem szerzej oczy ze zdumienia jak trafnie, prawdziwie i pięknie zarazem, z wyczuciem, ale i humorem oraz ironią opisać można przemiany lat 60-tych i 70-tych...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Życie to jednak strata jest Andrzej Stasiuk, Dorota Wodecka
Ocena 7,5
Życie to jedna... Andrzej Stasiuk, Do...

Na półkach:

Jak opisać w wielkim skrócie książkę, którą chciałoby się calą zakreślić i uczynić jednym wielkim cytatem? Nie, nie chodzi o to że ze wszystkim się zgadzam. Jest wiele fragmentów, które mnie urzekły czy połechtały moje ego. Jednak są też takie, które dały mi w mordę albo do myślenia.
Stasiuk , zwany przez niektórych polskim macho literatury, w sposób piękny i prosty mówi o milości do żony i corki, o płaczu, który jest dowodem siły a nie słabosci, o odchodzeniu najbliższych, o dorastaniu i przemijaniu
Stasiuk, akościelny jak sam o sobie mówi, roztacza taką wizję chrześcijaństwa, że nawet jako niewierzący byłbym w stanie uwierzyc.
Pytany o to, co w życiu ważne, odpowiada że szczegóły, detale. "Prostota. Ta uczuć, krajobrazu, czynności. Spokój. No i żeby ze stosunkowo niskim poziomem żalu odchodzić". Co prawda mowa o innym rodzaju odchodzenia, ale dla mnie przeogromnym żalem było z tą książką się rozstawać. Życie bez poznania Pańskiej twórczości stratą jest panie Stasiuk...

Jak opisać w wielkim skrócie książkę, którą chciałoby się calą zakreślić i uczynić jednym wielkim cytatem? Nie, nie chodzi o to że ze wszystkim się zgadzam. Jest wiele fragmentów, które mnie urzekły czy połechtały moje ego. Jednak są też takie, które dały mi w mordę albo do myślenia.
Stasiuk , zwany przez niektórych polskim macho literatury, w sposób piękny i prosty mówi o...

więcej Pokaż mimo to