-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać2
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać2
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński14
Biblioteczka
2019-06-14
2016-09-17
2016-05
2016-09-28
2016-01-18
2016-01-16
2015-08-01
2015-08-30
Przyjemna książka, autorowi udało się połączyć pisanie o sprawach poważnych i skomplikowanych z humorystyczną, często prześmiewczą formą. "Alfabet" rzeczywiście jest leksykonem, ma formę uporządkowanych alfabetycznie notek, ale jest to raczej zabieg stylistyczny, gdyż duża część haseł jest dość enigmatyczna i zwykłemu śmiertelnikowi zupełnie nic nie powie. Taki układ jest największą wadą i jednocześnie zaletą tej książki, wadą, bo narracja jest rwana, ciężko ją czytać od deski do deski. Jest też zaletą, bo możemy swobodnie przeskakiwać po pokrewnych i interesujących nas hasłach, w czym pomagają odnośniki. Książkę polecam nie tylko zainteresowanym Unią Europejską, ale też polityką międzynarodową, czy samą Belgią. Widać, że autor jest zawodowym dyplomatą i zjadł zęby na unijnych negocjacjach, bez wątpienia jest też sybarytą, bywającym na brukselskich salonach. Jego opowieści o belgijskiej kuchni, muzyce, sztuce i lokalnym kolorycie "stolicy Europy" są chyba nawet ciekawsze, niż wątki stricte polityczne. Szkoda, że autor nie poważył się szerzej sypnąć anegdotami dotyczącymi polskich i unijnych polityków, ale rozumiem, że jako aktywny dyplomata woli zachować dyskrecję. Choć jego humor bywa czasem zbyt dystyngowany, to mogę z czystym sumieniem polecić tą książkę, czyta się ją szybko i przyjemnie, a dzięki ukazaniu UE "od kuchni" można łatwiej zrozumieć pokrętną logikę, jaką rządzi się ta instytucja (polecam hasło "Constructive ambiguity"). Albo przynajmniej dowiedzieć się, skąd w Brukseli wzięły się dzikie papugi, jakie pija się tam piwa i czym upstrzone są miejscowe chodniki.
Przyjemna książka, autorowi udało się połączyć pisanie o sprawach poważnych i skomplikowanych z humorystyczną, często prześmiewczą formą. "Alfabet" rzeczywiście jest leksykonem, ma formę uporządkowanych alfabetycznie notek, ale jest to raczej zabieg stylistyczny, gdyż duża część haseł jest dość enigmatyczna i zwykłemu śmiertelnikowi zupełnie nic nie powie. Taki układ jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-12-22
Warto przeczytać, szczególnie jeśli ktoś nie śledził na bieżąco afery Snowdena. Konstrukcja książki jest specyficzna, najpierw mamy opis pierwszych, nieudolnych kontaktów autora ze Snowdenem i bezpośrednich spotkań w Hong Kongu. Później miejsce reportażowej narracji zajmują opisy technicznych szczegółów systemów inwigilacji NSA. Wszystko to przeplatane jest rozważaniami na temat amerykańskich mediów, niezależności mediów w ogóle, czy stanu współczesnej demokracji. Zabrakło mi trochę skupienia się na samym Snowdenie, który po ucieczce do Rosji schodzi w tej książce zdecydowanie na drugi, albo nawet trzeci plan. Tak czy siak polecam.
Warto przeczytać, szczególnie jeśli ktoś nie śledził na bieżąco afery Snowdena. Konstrukcja książki jest specyficzna, najpierw mamy opis pierwszych, nieudolnych kontaktów autora ze Snowdenem i bezpośrednich spotkań w Hong Kongu. Później miejsce reportażowej narracji zajmują opisy technicznych szczegółów systemów inwigilacji NSA. Wszystko to przeplatane jest rozważaniami na...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-08-01
2014-08-05
2014-07-31
2013-10-20
Książka traktująca o współczesnej, skomercjalizowanej odmianie najemnictwa zwanej PMC. Autor opisuje działania "kontraktorów" zatrudnionych przez CIA, poszukujących bin Ladena w Afganistanie, ochraniających konwoje i obiekty w Iraku czy pracujących w Afryce. Skupia się również na rozwoju historycznym tego zjawiska, poczynając od południowoafrykańskiej firmy Executive Outcomes. Książka jest po części analizą zjawiska, a po części reportażem uczestniczącym. Pelton m.in. przebywał przez miesiąc wśród "ochroniarzy" Blackwater w Bagdadzie. Najbardziej uderzający jest opis tego, jak niewielkie firmy ochroniarskie byłych komandosów jednostek SEAL czy Delta, dzięki prywatnym kontaktom otrzymały pierwsze milionowe kontrakty w ramach amerykańskiej "wojny z terrorem". Mimo tego, że autor wyraźnie sympatyzuje z "kontraktorami", to jest to całkiem obiektywna książka. Pelton podkreśla zagrożenia związane z "prywatyzacją wojny", ukazuje też jak niejasny status prawny "kontraktorów" zapewnia im nietykalność. Jedynym minusem wydania jest nierówne tłumaczenie. Widać, że tłumacz nie miał zbyt wiele do czynienia z gwarą wojskową, czy ogólnie z wojskowością, stąd takie kwiatki jak np. "bomby kasetonowe". Mimo tego książkę szczerze polecam.
Książka traktująca o współczesnej, skomercjalizowanej odmianie najemnictwa zwanej PMC. Autor opisuje działania "kontraktorów" zatrudnionych przez CIA, poszukujących bin Ladena w Afganistanie, ochraniających konwoje i obiekty w Iraku czy pracujących w Afryce. Skupia się również na rozwoju historycznym tego zjawiska, poczynając od południowoafrykańskiej firmy Executive...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-12-22
Ze sporym zaciekawieniem sięgnąłem po pierwszy tom (autor wprost zapowiada na koniec książki jej kontynuację) wspomnień polskiego szpiega, obejmujący czasy jego służby w wywiadzie PRL, aż do przemian ustrojowych i 1990 roku. Niestety książka rozczarowuje. Napisana jest mało atrakcyjnym językiem, ale nie to jest największą jej wadą. Ona po prostu jest... nudna. Niewiele się tam dzieje, jeśli ktoś spodziewał się jakiejś szpiegowskiej intrygi, to bardzo się rozczaruje. Z przyczyn oczywistych nie oczekiwałem ujawniania szczegółów tajnych operacji, ale problem polega na tym, że poza opisem szkolenia wywiadowczego w Kiejkutach brakuje tu szpiegowskiego "mięsa". Ot, mamy tu taki szpiegowski odpowiednik parówek z marketu, gdzie mięsa jest 20% zawartości. Większość wspomnień autora dotyczy nudnej i żmudnej pracy administracyjnej w centrali wywiadu i pracy w charakterze konsula na placówce w Nigerii. Entuzjaści tajnych służb mogą pomiędzy wierszami znaleźć dla siebie ciekawe informacje, najczęściej dotyczące spraw organizacyjnych, ewidencji, stosunków na linii wywiad-MSZ, czy specyfiki pracy kontrwywiadu zagranicznego. Pół biedy, że podane jest to w mało ciekawy sposób, najgorsze, że objętościowo większość wspomnień stanowią banalne anegdotki, czy rodzinne opowiastki. Dziesiątki stron zapisane szczegółowymi opowieściami o obowiązkach konsula w Nigerii, kupnie samochodu z klimatyzacją, czy wyborze szkoły dla córek... Pierwszą część, opisującą szkolenie wywiadowcze przeczytałem jeszcze ze sporym zainteresowaniem, mimo ubogiego języka autora i natrętnego wtrącania anegdotek nie na temat. Niestety, im dalej w las, tym gorzej. Po przebrnięciu przez cały, dość obszerny tom (ponad 500 stron) byłem po prostu zmęczony. Znacie te sytuacje z rodzinnych imprez, kiedy samych przy stole dopada Was nudny wujaszek, opowiadający godzinami swoje losy, nie zważając zupełnie, czy Was to interesuje? Jeśli tak, to wiecie, jak czułem się po przeczytaniu tej książki.
Zupełnie na marginesie zaskakuje jakikolwiek brak osobistej oceny autora wobec "minionego systemu". Pisząc np. o Solidarności czy Okrągłym Stole autorowi włącza się sztuczny, obojętny ton sprawozdawcy. Domyślam się, że syn aparatczyka z KC PZPR i oficer MSW musiał mieć pozytywny stosunek do ówczesnego systemu politycznego; spostrzegawczy czytelnik z łatwością też wyłowi współczesne sympatie polityczne autora, ale niestety, Hagenbeck poza kilkoma banałami unika ocen w odniesieniu do wydarzeń historycznych. Żebyśmy mieli jasność - ja nie wymagam od niego (nieszczerych) łzawych wyznań i bicia się w piersi, po prostu chciałbym poznać zdanie człowieka pochodzącego z serca systemu na temat blasków i cieni tegoż - czego się na kartach tej książki nie doczekałem. Wielka szkoda, ten sztuczny, bezemocjonalny dystans do rzeczywistości minionej jeszcze bardziej "kastruje" te wspomnienia.
Podsumowując, autor parę razy podkreśla, że nie był żadnym Jamesem Bondem, tylko "zwyczajnym szpiegiem", niestety problem polega na tym, że czytelnik prędzej uzna go za "nudnego szpiega". Hagenbeck wprost zapowiada kolejną część wspomnień (zgaduję: służba w Iraku?), mam nadzieję, że będzie ciekawiej napisana, albo przynajmniej o połowę krótsza. Zainteresowanym wywiadem PRL polecam, bo wyłowią z morza nijakiej treści ciekawe informacje, pozostałym czytelnikom, szczególnie tym liczącym na wartką akcję i mrożące krew w żyłach opowieści zdecydowanie odradzam.
Ze sporym zaciekawieniem sięgnąłem po pierwszy tom (autor wprost zapowiada na koniec książki jej kontynuację) wspomnień polskiego szpiega, obejmujący czasy jego służby w wywiadzie PRL, aż do przemian ustrojowych i 1990 roku. Niestety książka rozczarowuje. Napisana jest mało atrakcyjnym językiem, ale nie to jest największą jej wadą. Ona po prostu jest... nudna. Niewiele się...
więcej Pokaż mimo to