-
Artykuły
Najlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać2 -
Artykuły
„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać13 -
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać7
Biblioteczka
2015-06-29
2015-04-05
2015-04-24
2015-08-30
2015-08-22
2015-08-19
2015-07-17
2015-07-30
2015-08-05
2015-01-02
2015-01-25
James Bond - zazwyczaj kojarzy nam się z filmami akcji, prawda? Wielu również pojawia się przed oczami Daniel Craig bądź inny odtwórca tej roli. Trzeba jednak pamiętać, że agenta 007 stworzył Ian Fleming umieścił w swych książkach. Dopiero po "Quantum of Solace" filmy przestały być ekranizacjami, a pomysły na główną akcję zaczęły pochodzić od twórców filmów. Uważam, że "Skyfall" nie było lepsze od poprzednich Bodów, co wskazuje na niepowtarzalność pomysłów Fleminga.
"Doktor No"jest już którąś z części w cyklu, jest pierwszą zekranizowaną. Niestety wciąż filmu na jej podstawie nie widziałam, jednak mam zamiar nadrobić to w przyszłości.
Po zakończeniu akcji w Rosji 007, który ledwo uniknął śmierci, otrzymuje lajtową sprawę na Jamajce. Ma tam odpocząć, zrelaksować się, by w pełni sił móc wrócić do ryzykownych misji. Jednak zaginięcie przedstawiciela MI6 okazuje się być znacznie mniej błahe niż się wydawało. James Bond wpada na trop podejrzanego właściciela niedalekiej wysepki, który zajmuje się... wydobyciem ptasiego guano. Jak łatwo się domyślić, odchody rzadkiego gatunku są tylko przykrywką dla tajnej organizacji. Sprawa wikła się na każdym kroku, każdy jest o włos od śmierci, ale na szczęście na miejscu jest wybitny agent, co ze wszystkim sobie poradzi!
Jak zapewne wiecie, czytanie cyklów ma swoje wady. Czytając któryś tom z kolei, bez zapoznania się z poprzednimi, nie jestem w stanie do końca zrozumieć, czego dotyczą wzmianki o poprzednich akcjach agenta. To jednak nie jest tak dużym minusem, bo obecna sprawa dominuje. Bardziej w przyjemności czytania przeszkadzają... kolejne części! Z pewnością spotkaliście się z sytuacją, kiedy główny bohater ma zaraz umrzeć, a Wy wiecie, że jest jeszcze kilka kolejnych tomów (lub choćby 200 stron), więc z pewnością będzie żyć i przyjemne napięcie spada. Podobnie zresztą było z Sherlockiem Holmesem. Kiedy czyta się na bieżąco, tuż po wyjściu ostatniej części, wtedy nie wiadomo, czy autor zechce pisać dalej. Fani Holmesa dawno temu grozili przecież Conan Doyle'owi śmiercią, bo on zabił ich ukochanego detektywa!
Kto widziała któryś z filmów zapewne wie, że w każdej części Bond znajduje sobie co najmniej jedną seksowną dziewczynę, prawda? W książce oczywiście jest podobnie, a wątek romantyczny nie jest nieciekawy i nieudany jak w wielu kryminałach, w których autor próbował, a coś mu nie wyszło.
Język jest przystępny i nie sprawia, że lektura się dłuży, jak to bywa w wielu książkach wydanych w tamtym czasie. Mocno zdziwiło mnie, że pierwszy akapit to... opis przyrody! O ile dobrze pamiętam, było tam coś o żabach drzewnych, lecz to nieistotne. W ogóle, to w książce wielokrotnie można napotkać długie opisy. Na szczęście nie są one przydługie, mimo, iż czasem zajmują 2 strony (dodam, że czcionka do dużych nie należy). Jeden z takich dwustronicowych dotyczył stonogi łażącej w nocy po ciele Jamesa :)
Z pewnością jeszcze zajrzę do poprzednich jak i kolejnych części o 007, więc spokojnie możecie wypatrywać recenzji ;) Jako ciekawostkę jeszcze dodam, iż "Casino Royale" jako film ukazało się w 2006 roku. Jest to chyba jedna z najbardziej znanych części filmu jak i jedna z lepszych (moim zdaniem), dlatego dziwne, że tak późno ta ekranizacja zostało stworzona, ponieważ książka otwiera cały cykl Flaminga! Wiedzieliście o tym?
www.rozdzial5.blogspot.com
James Bond - zazwyczaj kojarzy nam się z filmami akcji, prawda? Wielu również pojawia się przed oczami Daniel Craig bądź inny odtwórca tej roli. Trzeba jednak pamiętać, że agenta 007 stworzył Ian Fleming umieścił w swych książkach. Dopiero po "Quantum of Solace" filmy przestały być ekranizacjami, a pomysły na główną akcję zaczęły pochodzić od twórców filmów. Uważam, że...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-02-10
Zimowa wyprawa na Broad Peak była jedną z głośniejszych i bardziej medialnych. Nie tylko z powodu dwóch zmarłych w trakcie zdobywców. Szczerze przyznaję, że ja o wypadku nie słyszałam dwa lata temu, lecz wtedy raczej nie za bardzo interesowałam się tym, co dzieje się na świecie.
Dla tych, którzy jak ja nie słyszeli o sprawie, podam kilka najważniejszych szczegółów. 23 stycznia 2013 wyprawa pod kierownictwem Krzysztofa Wielickiego dotarła do bazy pod ścianą Broad Peaku. W jej skład wchodzą - Adam Bielecki, Maciej Berbeka, Tomasz Kowalski oraz Artur Małek. 5 marca wszyscy osiągają szczyt. Następnego dnia Adam i Artur wracają do bazy. Pozostali już nigdy się w niej nie pojawiają i zostają uznani za zmarłych.
W czerwcu tego samego roku rusza wyprawa grabarzy poszukiwawcza, która ma zamiar odnaleźć ciała zaginionych i godnie je pochować w szczelinie górskiej. W jej składzie są: Jacek Berbeka - brat Maćka, Jacek Jawień, Krzysztof Tarasewicz oraz Jacek Hugo-Bader. Ten ostatni nie jest wspinaczem wysokogórskim, pojechał by spisać historię oraz nagrać film (który najprawdopodobniej się nigdy nie ukaże).
Z książki dowiedziałam się, o co chodziło w całej sprawie Broad Peaku z marca oraz o przebiegu akcji letniej. Ukazane jest tu wiele okoliczności, które mogły wpłynąć na wypadek, a także pokazane, że każda z osobna raczej nie wypłynęłaby tak niekorzystnie na sprawę. Wnioskuję, iż był to ciąg wydarzeń prowadzących do klęski, który w trakcie ciężko było zatrzymać.
Ciekawym zabiegiem było wplecenie w treść wypowiedzi osób postronnych. Z ich formy wnioskuję, iż są to komentarze ludzi pod artykułami dotyczącymi wyprawy zimowej w internecie. Często oskarżają one Adama Bieleckiego o przyczynienie się do katastrofy, lecz czasami też go bronią wskazując na inne czynniki w/w ciągu zdarzeń. W książce znajdują się także zapisy rozmów Krzysztofa Wielickiego ze wspinaczami przeprowadzane w czasie ataku szczytowego, które kierownik wyprawy nagrywał.
Jak można się domyślić, reporter rozmawiał z pozostałymi uczestnikami wyprawy poszukiwawczej, z rodziną Tomka i Maćka, Wielickim i Bieleckim. Te rozmowy (jak również kilka innych) przytoczone są w książce; czasami nawet w formie scenariusza do filmu, który, jak wiemy, nie powstał.
Myślę, że książka Hugo-Badera prócz dobrego reportażu jest również świetnym wprowadzeniem w temat wspinaczy wysokogórskich dla laików. Sam autor wcześniej się po ośmiotysięcznikach nie wspinał, więc poniekąd odkrywamy świat alpinistyczny razem z nim. Wcześniej nie miałam pojęcia, jak wygląda proces aklimatyzacji na wysokościach, co to jest deterioracja, czy też czym jest zdobywanie korony ziemi. Przyswoiłam sobie również trochę nazwisk znanych himalaistów oraz nazw kilku ośmiotysięczników. Zdałam sobie sprawę z istnienia Karakorum oraz szczytu Kanczendzonga, które są przecież jednymi z wyższych. Naprawdę, jest tu ogrom informacji specjalistycznych przedstawionych w przystępny sposób, który pozwala je sobie zapamiętać na dłużej.
Kiedy książka została wydana (a nawet wcześniej) wzbudziła wiele kontrowersji. Baderowi zarzucało się, iż część faktów pozmieniał, że był zbyt dociekliwy, niewystarczająco delikatny w kontakcie z rodzinami tragicznie zmarłych. Ponoć autor nie odpowiada na pytania dotyczące swojej publikacji. Jednak dziwne wydają się być zarzuty ze strony Jacka Berbeki, który przecież zgodził się na uczestnictwo reportera w ich wyprawie.
"Długi film o miłości" jest bogato zdobiony kolorowymi zdjęciami, jak na reportaż przystało. Są to kadry z filmu Badera, który miał mieć taką właśnie nazwę. Autor opowiadał, że przez wyjazdem zrobił czterodniowy kurs operatora kamery, co przekłada się na jakość zdjęć. Pięknie ukazują góry oraz inne okoliczne krajobrazy.
Gorąco polecam tę publikację wszystkim! Nie tylko wielbicielom gatunku, nie tylko zainteresowanym wyprawą na Broad Peak. Często porywa ona jak powieść, której akcja jest w 100% fikcją. Można z niej wynieść dużą wiedzę oraz wiele kłębiących się w głowie pytań, na które czasem nie ma odpowiedzi. Jest to piękna opowieść o górach, braterstwie wspinaczy orz moralności.
www.rozdzial5.blogspot.com
Zimowa wyprawa na Broad Peak była jedną z głośniejszych i bardziej medialnych. Nie tylko z powodu dwóch zmarłych w trakcie zdobywców. Szczerze przyznaję, że ja o wypadku nie słyszałam dwa lata temu, lecz wtedy raczej nie za bardzo interesowałam się tym, co dzieje się na świecie.
Dla tych, którzy jak ja nie słyszeli o sprawie, podam kilka najważniejszych szczegółów. 23...
2015-02-14
Recenzja nieco spóźniona, bo książka przeczytana już jakiś czas temu, ale coś mi się nie chciało pisać. Dlatego też już jutro najprawdopodobniej pojawi się recenzja "Miniaturzystki". Wybaczcie moje rozleniwienie, ale ferie trwają i opieszałość sama przychodzi. Zaległości u Was zaczęłam już nadrabiać :)
Z tego, co wyczytałam w Internecie wnioskuję, że "Więzień labiryntu" jest od dawna popularną książką w innych krajach (głównie myślę tu o Anglii i USA). Mam jednak wrażenie, że w Polsce przed premierą filmu nie było o niej zbyt głośno. Zresztą po premierze aż tak bardzo też się to nie zmieniło.
Kiedy Thomas budzi się w ciemnej windzie, nie ma pojęcia, co się z nim dzieje, ani nawet kim jest. Pamięta jedynie swoje imię. Po dłuższej chwili zatrzymuje się i pomaga mu wyjść kilku chłopaków. Okazuje się, że nastolatek znalazł się w Strefie - dużym terenie otoczonym labiryntem bez wyjścia. Żyją tam sami chłopacy, których zesłali Stwórcy. Muszą być samowystarczalni oraz znaleźć wyjście. Przebywając w Strefie ponad 2 lata nauczyli się tam żyć, jednak po pojawieniu się Thomasa nic już nie było takie jak kiedyś, ponieważ on zapoczątkował...koniec.
Nie łatwo napisać mi tę recenzję. Nie tylko dlatego, że książkę przeczytałam jakieś 10 dni temu, ale była ona tak cudowna, wspaniała, że wciąż trudno mi zebrać myśli. Cóż, postaram się zrobić to jak najlepiej umiem. Mam nadzieję, że wyjdzie dobrze, więc życzę miłej dalszej lektury :)
Jakiś czas temu miała miejsce ekranizacja książki Dashnera, więc może od tego zacznę. Pewnie każdy z Was spotkał się z taką sytuacją, że książka bardzo różni się od filmu na jej podstawie, prawda? Jednak zazwyczaj podobieństw jest wystarczająco i marudzimy tylko chwilę. Ale w tym przypadku mam wrażenie, że to dwie różne historie, tyle że jedna była zainspirowana drugą. Nie mówię, że film był kiepski, bo to naprawdę dobra rzecz. Pierwsza połowa książki jest jeszcze jakoś luźno powiązana z filmem. Ale druga to już naprawdę coś zupełnie innego! Napisałam to trochę tak, jakby książka była na podstawie filmu, ale po prostu niestety najpierw widziałam ekranizację, więc sam się tak pisze. Jednak widzę pewne usprawiedliwienie - ta druga połowa pokazana na ekranie w sposób wierny byłaby naprawdę nudna, choć opis jest bardzo wciągający.
Ciekawym zabiegiem ze strony autora było wprowadzenie do dialogów slangu. Bohaterowie posługują się normalnym językiem, jednak jest w nim trochę słów z początku dla nas niezrozumiałym, które były czymś na kształt oficjalnego języka Strefy. Ich znaczenie czytelnik poznaje w chwilach, w których Thomas również zaczyna je rozumieć (o ile nie domyślił się wcześniej).
Wartka akcja książki naprawdę porywa. Czyta się setkami stron, dopóki ktoś nam nie przeszkodzi. Trudno jest wyjść ze świata labiryntu bez pewnej tęsknoty i chęci poznania, co będzie dalej. A już najgorsze jest zakończenie całej powieści - chyba jedno z najbardziej otwartych, jakie spotkałam (czy otwartość zakończenia się stopniuje?). Po prostu czuje się potrzebę natychmiastowego sięgnięcia po część drugą oraz trzecią. Ja niestety nie miałam takiej możliwości, a do tego w jednej bibliotece ktoś od dawna ją przetrzymuje, a w drugiej jest kolejka rezerwacji :(
Jamesowi Dashnerowi należą się ogromne brawa za stworzenie tak cudownego dzieła! Gorąco wszystkim polecam tę powieść jak i film (tak, w tej właśnie kolejności). Mam nadzieję, że uda mi się doczytać trylogię przed wrześniem, kiedy ukaże się kolejna część adaptacji filmowej.
www.rozdzial5.blogspot.com
Recenzja nieco spóźniona, bo książka przeczytana już jakiś czas temu, ale coś mi się nie chciało pisać. Dlatego też już jutro najprawdopodobniej pojawi się recenzja "Miniaturzystki". Wybaczcie moje rozleniwienie, ale ferie trwają i opieszałość sama przychodzi. Zaległości u Was zaczęłam już nadrabiać :)
Z tego, co wyczytałam w Internecie wnioskuję, że "Więzień...
2015-02-23
2015-03-12
2015-03-24
2015-03-28
Lesio – postać nieprzeciętna, zdolna do wszystkiego, całkowicie nieprzewidywalna, a także poprawiająca humor w deszczowe wieczory. Jak tu nie lubić kogoś, kto jest zbyt utalentowany, żeby pracować, jest najlepszym dowodem słuszności powiedzenia „głupi ma szczęście” i przyprawia otoczenie o zawrót głowy?
Tytułowy bohater planuje morderstwo – zamierza zabić personalną, bo… sam się notorycznie spóźnia, a ona jedynie wytyka mu błąd za pomocą książki spóźnień. Jednak to tylko początek planów Lesia. Ma on ich o wiele więcej. Trudno powiedzieć, że nie jest pomysłowy, ale nie zawsze udaje mu się wcielić postanowienia w życie. Przez tą przypadłość nazywaną najczęściej życiowym pechem, porządek dookoła niego zaczyna się burzyć - żona traci cierpliwość, pieniądze się kończą, a pracownia, w której jest zatrudniony bankrutuje. Cóż jednak stoi na przeszkodzie, by to właśnie on zaczął wszystko naprawiać metodą prób i wielokrotnych błędów?
Powieść Chmielewskiej jest ewidentnie wielowątkowa; wątków jest tak dużo, że te kryminalne zaczynają niknąć pod nawałem pozostałych. Jak tu nazwać taką książkę kryminałem? Pewnie została tak przypisana ze względu na pozostałą twórczość autorki. Złe przypisanie gatunkowe jednak nie sprawia, że lektura jest mniej przyjemna. Wciąż sobą zachwyca, jednak raczej jako komedia kryminalna.
Język, jakim napisano książkę jest typowym przykładem stylu pani Joanny. Pełen dygresji, które wcale nie spowalniają akcji, bogaty w komizmy nadający fabule tempa. Jest na tyle prosty, by zrozumieli go wszyscy czytelnicy, acz nie nudzi bardziej wymagających odbiorców.
Fabuła niezwykle porywa czytelnika. W czasie lektury Nie potrafiłam się oderwać i łykałam ją dziesiątkami stron. Brakuje tu charakterystycznej dla autorki gromady plotkujących ciotek, wujków, kuzynek z resztą rodziny, gdzie każdy jest podejrzany, jednak kameralna przy tym grupa z pracowni architektonicznej potrafi w podobnym stopniu zagmatwać całą sprawę na tyle, by czytając można było zwariować jak Lesio.
Uważam, że warto sięgnąć po tę książkę z kilku powodów: wstyd nie znać twórczości pierwszej damy polskiego kryminału, jest to jedna z najpopularniejszych i najczęściej wznawianych książek Chmielewskiej, a także świetna książka sama w sobie.
www.rozdzial5.blogspot.com
Lesio – postać nieprzeciętna, zdolna do wszystkiego, całkowicie nieprzewidywalna, a także poprawiająca humor w deszczowe wieczory. Jak tu nie lubić kogoś, kto jest zbyt utalentowany, żeby pracować, jest najlepszym dowodem słuszności powiedzenia „głupi ma szczęście” i przyprawia otoczenie o zawrót głowy?
Tytułowy bohater planuje morderstwo – zamierza zabić personalną, bo…...
2015-04-01
2015-04-03
2015-04-13
O autorce z pewnością wielu Was słyszało. Kto czytał jakąś jej książkę? Może właśnie "Sto imion"? Dla tych, którzy po nią nie sięgnęli przeznaczam ten krótki zarys fabuły.
W krótkim czasie Kitty przeżyła dwie tragedie - straciła pracę w telewizji przez zniesławienie (co wiązało się z publicznym upokorzeniem i późniejszymi przykrościami) oraz śmierć przyjaciółki. Jednak przed odejściem zostawiła jej listę stu nazwisk, na której podstawie Kitty miała napisać artykuł. Jednakże osoby z listy nie są nikim szczególnym i trudno jest je znaleźć mając do dyspozycji jedynie książkę telefoniczną. Czy dziennikarce uda się odnaleźć wszystkie osoby lub choćby kogokolwiek? Czy łączy tych wszystkich ludzi?
"Jeśli wybierzesz losowo sto nazwisk z książki telefonicznej, nie tylko znajdziesz materiał na artykuł. Znajdziesz s t o artykułów, ponieważ w s z y s c y, każda osoba, mają jakąś historię do opowiedzenia. Każdy zwykły człowiek ma jakąś niezwykłą historię. Możemy wszyscy sądzić, że jesteśmy nijacy, że nasze życie jest nudne, tylko dlatego, że nie dokonujemy epokowych odkryć, nie zdobywamy Nobla czy Oscara, nie piszą o nas w gazetach. Jednak prawda jest taka, że wszyscy robimy coś, co jest fascynujące, co jest ważne, z czego możemy być dumni. Codziennie ludzie dokonują czynów, których nikt nie opiewa. I o tym właśnie powinniśmy pisać. O anonimowych bohaterach, o ludziach, którzy wcale nie uważają się za bohaterów, ponieważ robią to, co według nich powinni robić w życiu."
Książkę Ahern pochłonęłam dość szybko, lecz niewątpliwie zostanie ze mną na dłużej. Już samo zdanie z okładki skłania do refleksji - "Dobro jest w każdym z nas.". Kiedyś przyszedł mi do głowy pewien pomysł, lecz wcześniej nie zakwitł (mała dygresja: jak pomysły w doniczkach Constance w książce, ale to nieistotne ;)). Tą ideą jest, pod pozorem pisania do gazetki szkolnej, w jakimś parku przysiąść się do przypadkowej osoby i posłuchać historii jej życia. Po przeczytaniu tej książki przypomniałam sobie o pomyśle i mam jeszcze większy zapał, aby to zrobić. O ile ktoś będzie chętny do rozmowy, może być to ciekawym wydarzeniem :)
Ahern ma niewątpliwie wielki talent pisarski! Strony zmieniają się same i nie wiadomo kiedy cała powieść jest przeczytana. Do tego sam pomysł na fabułę jest cudowny! Książka pełna jest ciepła i pozytywnych emocji. Wciąż kibicowałam bohaterce w znalezieniu osób z listy i życzyłam jej, by poradziła sobie ze wszystkimi problemami. Historia jest tak niesamowita, że kończąc miałam nadzieję na poznanie całej setki z listy.
Jedyne, co w tej książce mi nie pasuje, to okładka. Nie zaprzeczam, jest piękna, tylko jakoś tak... nie pasuje mi do fabuły. Niczym nie przemawia. Zapowiada jedynie tajemniczość.
Autorka porwała mnie w wir przepięknej opowieści, czym zachęciła do spotkania z kolejnymi swoimi książkami. Jak tylko będę miał możliwość, przeczytam wszystkie pozycje Cecelii, więc wypatrujcie ich recenzji ;)
www.rozdzial5.blogspot.com
O autorce z pewnością wielu Was słyszało. Kto czytał jakąś jej książkę? Może właśnie "Sto imion"? Dla tych, którzy po nią nie sięgnęli przeznaczam ten krótki zarys fabuły.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toW krótkim czasie Kitty przeżyła dwie tragedie - straciła pracę w telewizji przez zniesławienie (co wiązało się z publicznym upokorzeniem i późniejszymi przykrościami) oraz śmierć przyjaciółki. Jednak...