Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

“Nie można zapomnieć o krainie Fae ani o przeżytej przygodzie... Tym bardziej o tych, których się podczas niej pokochało.”

Po krótkiej przerwie od recenzji wracam do Was z polecajką czegoś absolutnie wyjątkowego i wyłamującego się ze wszystkich możliwych schematów. Jeśli już od jakiegoś czasu obserwujecie mój profil, to wiecie, jak bardzo podobała mi się pierwsza część serii “Wicked Darlings” autorstwa Rebecci F. Kenney. “Królestwo słodyczy i rozkoszy” było dla takiej weteranki SMUTów jak ja, książką wyłamującą się ze wszelkich możliwych standardów i motywów, które są obecnie tak chodliwe w popularnych na rynku erotykach. To był powiew świeżości wśród schematów, które, czytając tak wiele powieści z tego gatunku, zaczynają w pewnym momencie nużyć.

Druga część serii może nie skradła mojego serca aż tak jak pierwsza, ale dostarczyła mi oczekiwanej rozrywki w niezwykłej i szalonej krainie Faerie. Natomiast, gdy dowiedziałam się, że będę miała okazję zrecenzować trzeci tom cyklu, czyli “Gród szmaragdów i zazdrości”, niemal skakałam z radości. I absolutnie nie zawiodłam się na kontynuacji przygód Alicji, Kota oraz Królika, która została rozszerzona o nową linię fabularną skupiającą się wokół Doroty oraz pewnego Czarnoksiężnika. Znów wróciłam do krainy pełnej słodyczy, ociekającej erotyzmem, a jednocześnie niezwykle fascynującej, pełnej przygód i niebezpieczeństw.

Rebecca F. Kenney stworzyła oryginalny książkowy świat, który wciąga czytelnika od pierwszych stron. Trzeba podkreślić, że ta powieść, jak i cały cykl, jest kierowana jedynie do pełnoletnich książkar, którym w dodatku niestraszna jest bardzo długa i zróżnicowana lista trigger warnings. Jeżeli jednak do lektury podejdziemy z otwartą głową, myślę, że każdy, kto szuka szalonych i naprawdę mocnych czytelniczych doznań, odnajdzie w niej jedynie świetną zabawę, która niejednokrotnie przysporzy rumieńców na twarzy oraz spowoduje szybsze bicie serca. Te książki to naprawdę coś wyjątkowego, innego, co wyłamuje się ze wszelkich możliwych schematów, ale jednocześnie rozumiem, że mogą nie być dla każdego. Dlatego odradzam sięganie po nie naprawdę delikatnym czytelnikom.

“Gród szmaragdów i zazdrości” to retelling “Czarnoksiężnika z Oz”, który Rebecca przedstawia w naprawdę zwariowanej wersji. Ale ja właśnie to kocham w twórczości Autorki, że nie boi się tworzyć kontrowersyjnych, naprawdę mocnych i obscenicznych treści. Jej książki pozbawione są wstydu oraz jakiejkolwiek pruderii i choć, jak już wspomniałam, znajdziemy w nich wiele trigger warnings, ostatecznie nie pozostawiają po sobie wrażenia toksyczności.

Polecam wszystkim fanom SMUTów z otwartymi głowami i szukającym mocnych erotycznych czytelniczych wrażeń tę naprawdę wyjątkową i zwariowaną serię. Trzecia część absolutnie nie zawiodła moich oczekiwań, znów przenosząc mnie do niesamowitego świata stworzonego przez Autorkę. Mam nadzieję, że to nie ostatnie słowo Rebecci w tym cyklu i z utęsknieniem czekam na kolejne tomy!

IG: lexywish_bookstagram
[współpraca reklamowa z wydawnictwem]

“Nie można zapomnieć o krainie Fae ani o przeżytej przygodzie... Tym bardziej o tych, których się podczas niej pokochało.”

Po krótkiej przerwie od recenzji wracam do Was z polecajką czegoś absolutnie wyjątkowego i wyłamującego się ze wszystkich możliwych schematów. Jeśli już od jakiegoś czasu obserwujecie mój profil, to wiecie, jak bardzo podobała mi się pierwsza część...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cześć! Przychodzę z recenzją świeżutkiej petardy od Wydawnictwa Ale!, czyli książki “Znienawidzony” autorstwa Cory Brent. To pierwszy tom serii “Odmieńcy z West Emerald” i muszę przyznać, że historia miłości Dani oraz Gage’a już uczyniła mnie fanką tej świetnie zapowiadającej się trylogii!

Jak ta historia mnie wciągnęła! Zupełnie się nie spodziewałam, że nie będę w stanie oderwać się od lektury i zarwę z nią kilka nocy. Nie zrozumcie mnie źle – zdecydowałam się na recenzję tej powieści, bo zaciekawił mnie opis i uwielbiam serie, w których każda z części skupia się na innych bohaterach z tego samego uniwersum. Po prostu nie byłam gotowa na to, że to będzie taka miłość od pierwszego wejrzenia, szczególnie z uwagi na to, że “Znienawidzony” nie należy do gatunku powieści, po który sięgam najczęściej. Zawsze sceptycznie podchodzę do książek, w których pojawia się wątek mafijny, jednak Cora Brent świetnie wplotła go w swoją opowieść, sprawiając, że nie przysłaniał on najważniejszych aspektów historii, czyli burzliwej relacji głównych bohaterów, ani nie wypadł absurdalnie, co najczęściej bardzo psuje mi przyjemność z lektury. W ogóle w powieści Brent znajdziemy dużo innych ciekawych motywów, które Autorce udało się połączyć bardzo nienachalnie, tworząc naprawdę interesującą i rozbudowaną fabułę. Niezwykle podobał mi się zabieg przeniesienia akcji w czasie o osiem lat, dzięki czemu mogliśmy lepiej poznać bohaterów i zaangażować się w ich losy pełne wzlotów i upadków. Muszę przyznać, że wydarzenia potrafiły zaskoczyć i rozwiązanie pewnych kluczowych wątków absolutnie nie było dla mnie oczywiste od samego początku. Świetnie bawiłam się od pierwszych kartek, do samego końca, a na kolejnych stronach wciąż odkrywałam kolejne ciekawe wydarzenia.

No i oczywiście nie mogę nie wspomnieć o głównym bohaterze powieści, Gage’u Silvestro. O ile Dani to naprawdę udana protagonistka, która świetnie niesie na swoich barkach całą fabułę, to jednak postać jej ukochanego sprawia, że “Znienawidzony” nabiera rumieńców, pewnej głębi, a lektura scen z udziałem tego pana na pewno przyspieszy puls niejednej czytelniczce. Uwielbiam bohaterów, którzy są bardzo męscy, ale jednocześnie jest w nich jakaś kruchość i bezbronność. Takie postacie muszą jednak być napisane autentycznie, a Brent kreacja Gage’a wyszła po prostu po mistrzowsku. To mężczyzna, który przypomina mi bohaterów pisanych przez Mię Sheridan, którzy, przy całej swojej męskości, cierpią i potrzebują pomocy, ale potrafią się do tego otwarcie przyznać. Jeden motyw, który Autorka zastosowała w postaci młodego Silvestro, absolutnie przyspieszył bicie mojego serca, ale pozwolę Wam odkryć we własnym zakresie, co też Gage postanowił zachować dla swojej ukochanej Dani.

Oklaski również dla wydawnictwa, bo wydanie tej książki to po prostu TOP OF THE TOP. Widać dbałość o najmniejsze szczegóły. Jeśli szukacie fantastycznego romansu, który wciągnie Was do bardzo ciekawej serii książek – nie zwlekajcie. “Znienawidzony” macha do Was nieśmiało i gwarantuje fenomenalną zabawę. Ja nie mogę się już doczekać kolejnej części. Bardzo gorąco polecam!

IG: lexywish_bookstagram
[współpraca reklamowa z wydawnictwem]

Cześć! Przychodzę z recenzją świeżutkiej petardy od Wydawnictwa Ale!, czyli książki “Znienawidzony” autorstwa Cory Brent. To pierwszy tom serii “Odmieńcy z West Emerald” i muszę przyznać, że historia miłości Dani oraz Gage’a już uczyniła mnie fanką tej świetnie zapowiadającej się trylogii!

Jak ta historia mnie wciągnęła! Zupełnie się nie spodziewałam, że nie będę w stanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przychodzę do Was dzisiaj z książką, która rozwaliła mnie na łopatki. Jeszcze nie pozbierałam się do końca po lekturze “Pod drzewem Sykomory”, gdy w moje ręce wpadł romans autorstwa Emmy Scott pod tytułem “All in. Serce ze szkła”, który również porusza temat nieuleczalnej choroby. Ale jaki romans… Ta książka jest niczym gorąca herbata z miodem, która najpierw szybko rozgrzeje Cię od środka, by finalnie niczym bezlitosny buldożer momentalnie rozbić Twoje serduszko w drobny mak. Wow. Ta fabuła, ci bohaterowie, te emocje oddane w magiczny, niepowtarzalny sposób na kartach tej powieści… pozostawiły mnie bez słów, zalaną łzami, ale jednocześnie z potężnym zastrzykiem pięknych i wyjątkowych emocji.

Historia Kacey, pogubionej gitarzystki popularnego zespołu oraz Jonaha, chorującego na serce artysty jest jedną z najpiękniejszych opowieści miłosnych, o jakich miałam okazję czytać. Nie spodziewałam się, że ta książka uderzy we mnie tak mocno i głęboko. Uwielbiam męskich bohaterów, którzy są delikatni, potrzebują często wsparcia swoich damskich towarzyszek i mierzą się z trudnościami, ale Emma Scott w swojej powieści stworzyła postać, której jednoczesne piękno i tragizm naprawdę rozrywają serce. Jonah urzekł mnie tak bardzo, że niemal nie byłam w stanie pogodzić się z zakończeniem, a uwierzcie mi, w finale musicie przygotować się na kompletną emocjonalną rozwałkę. Historia miłosna Kacey i Jonaha zaangażowała mnie na tyle mocno, że nie chciałam, by ta książka się skończyła. Ze łzami w oczach pragnęłam dla tej pary cukierkowego happy endu. Autorka po prostu fenomenalnie potrafi oddać trudne, pełne bólu emocje i nadać im jakiegoś nostalgicznego piękna, które podziwiałam niemal w każdym rozdziale jej przejmującej opowieści.

Ta książka zmusza do refleksji, uświadamia nam, jak ważna jest każda, nawet najkrótsza chwila z tymi, których kochamy. Jak z pozoru jeden nieznaczący moment, może wywrócić nasze życie do góry nogami. Uczy nas, że warto czekać na tę właściwą osobę, choćbyśmy mieli spędzić w jej objęciach tylko kilka krótkich momentów. Przypomina, że każdy zasługuje na miłość, nawet jeśli sami w to nie wierzymy.

Cudowna, poruszająca historia. Jeśli po nią nie sięgnięcie, stracicie jedno z najpiękniejszych czytelniczych doznań. Dla takich książek czytam. Oskarżam Must Read o te potworne emocje, które wciąż mną targają po lekturze powieści, ale jednocześnie dziękuję im, że zdecydowali się wydać tę wspaniałą i wyjątkową opowieść. Mimo że rozbiła moje serce na milion odłamków szkła, wiem, że pozostanie w nim na bardzo, bardzo długo.

IG: lexywish_bookstagram
[współpraca reklamowa z wydawnictwem]

Przychodzę do Was dzisiaj z książką, która rozwaliła mnie na łopatki. Jeszcze nie pozbierałam się do końca po lekturze “Pod drzewem Sykomory”, gdy w moje ręce wpadł romans autorstwa Emmy Scott pod tytułem “All in. Serce ze szkła”, który również porusza temat nieuleczalnej choroby. Ale jaki romans… Ta książka jest niczym gorąca herbata z miodem, która najpierw szybko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przychodzę dzisiaj do Was z fantastyczną polecajką. “Niezapominajka” od Kerstin Gier to świetna młodzieżówka z gatunku urban fantasy, która zabierze Was w niesamowitą magiczną podróż razem z głównymi bohaterami, Matildą i Quinnem.

Powieść była moim pierwszym spotkaniem z twórczością niemieckiej Autorki, która ma już na swoim koncie kilka bestsellerów. Było to spotkanie zaskakujące, wciągające i niezwykle przyjemne. Książka jest lekka i zabawna, opowiada o losach nastolatka Quinna, który zupełnie przypadkiem odkrywa, że jego ojciec nie był człowiekiem, ale istotą spoza ziemskiego świata. W poznawaniu nowego magicznego uniwersum niespodziewanie pomaga mu Matilda, jedna z córek znienawidzonych przez rodzinę chłopaka sąsiadów. Quinn, badając nieznany mu fantastyczny świat, równocześnie po raz pierwszy zaznaje smaku niewinnej pierwszej miłości.

Uwielbiam humor i inteligencję Autorki, które widać na każdej kartce “Niezapominajki”. Historia głównych bohaterów jest swego rodzaju uwspółcześnionym retellingiem “Romea i Julii”, jednak zaserwowanym czytelnikowi w bardzo oryginalnej i niezwykle komicznej formie. Na pewno najjaśniejszym punktem książki jest magiczna rzeczywistość stworzona przez Gier. Jest to świat bardzo oryginalny z elementami, z którymi dotąd nie spotkałam się jeszcze w żadnej powieści fantasy. Samo poznawanie wraz z Quinnem zamieszkujących go istot, a także zasad jego funkcjonowania, było ogromną czytelniczą przyjemnością.

Wątek romantyczny to przeurocza opowieść o dwóch przeciwieństwach, które mimowolnie się przyciągają. Związek Quinna i Matildy to historia odpowiednia dla nastoletnich czytelników, pełna czaru i charakterystycznych dla pierwszej miłości delikatności oraz subtelności.

Jeżeli miałabym się do czegoś przyczepić, to może momentami książka była dla mnie ciut przegadana. Jednak “Niezapominajka” to pierwszy tom trylogii i rozumiem, że Autorka chciała starannie wprowadzić czytelnika do wykreowanego przez siebie świata, tym bardziej że jest to rzeczywistość tak wyjątkowa i skomplikowana. Choć akcja rozkręca się dość długo, warto poczekać na jej rozwój, bo końcówka naprawdę trzyma mocno w napięciu i daje Autorce idealne pole do popisu w kolejnej części.

Jak zawsze Must Read nie zawodzi po prostu PRZEPIĘKNYM wydaniem, które ozdobi każdą biblioteczkę. Jeśli szukacie wciągającego urban fantasy w młodzieżowych klimatach (ale nie tylko dla nastoletnich czytelników!), to nie możecie nie sięgnąć po “Niezapominajkę”. Zapewniam Was, że po jej lekturze na pewno szybko o niej nie zapomnicie!

IG: lexywish_bookstagram
[współpraca reklamowa z wydawnictwem]

Przychodzę dzisiaj do Was z fantastyczną polecajką. “Niezapominajka” od Kerstin Gier to świetna młodzieżówka z gatunku urban fantasy, która zabierze Was w niesamowitą magiczną podróż razem z głównymi bohaterami, Matildą i Quinnem.

Powieść była moim pierwszym spotkaniem z twórczością niemieckiej Autorki, która ma już na swoim koncie kilka bestsellerów. Było to spotkanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją drugiego tomu książki niezwykle ciepłej i komfortowej, która jest idealnym przykładem naprawdę dobrze napisanej młodzieżówki z reprezentacją LGBT+. W “Afterglow” autorstwa Phila Stampera znów spotkacie bohaterów “Golden boys” czyli Heath’a, Reese’a, Gabriela oraz Sala, którzy powracają w uroczej, lekkiej i przyjemnej kontynuacji ich historii.

Po wakacjach, które diametralnie odmieniły ich nastoletnie życia, czwórka przyjaciół wraca do prowincjonalnego, amerykańskiego miasteczka, by przeżyć swój ostatni rok liceum. Każdy z nich bogatszy o nowe wakacyjne doświadczenia będzie musiał zmierzyć się z kolejnymi wyzwaniami, które dotykają młodych ludzi tuż przed postawieniem pierwszego kroku w dorosłości. W jaki sposób ostatni rok w szkole wpłynie na ich relację? Czy uda im się zrealizować wszystkie swoje marzenia?

Książki Phila Stampera to dla mnie taki współczesny remake “Stowarzyszenia wędrujących dżinsów”, tylko bohaterami są młodzi chłopcy w dodatku dumnie reprezentujący społeczność LGBT+. “Afterglow” to książka idealna dla nastolatków – to comfort book pełen ciepła, słońca, tolerancji i zrozumienia. Historia głównych bohaterów ma w sobie jakąś delikatność, jest subtelna i przyjemna, nawet wtedy, gdy postacie przeżywają swoje bolesne upadki. To opowieść o dojrzewaniu, o odnajdywaniu własnej drogi, pomimo opinii innych, którzy mogą nas negatywnie oceniać za podejmowane przez nas wybory. To także historia o pierwszych miłościach tych najbardziej niewinnych, a jednocześnie niemożliwych do zapomnienia.

W poprzedniej części bardzo podobała mi się autentyczność bohaterów, w drugim tomie momentami było dla mnie za cukierkowo. Z drugiej strony rozumiem, że to właśnie miała być tego rodzaju książka – pozwalająca uwierzyć, że dla każdego z nas jest miejsce na tym świecie, że każdy z nas ma prawo do bycia tym, kim zapragnie. To powieść, w której nie znajdziecie nawet odrobiny wulgarności, a mimo to nie zakłamuje rzeczywistości przedstawionej w fabule. Stamper udowadnia, że można pięknie i z uczuciem pisać nawet o życiowych problemach i porażkach, a historia chłopaków pozostawia po sobie jedynie wewnętrzny komfort i spokój oraz mnóstwo pozytywnych emocji.

Ta seria jest idealna dla młodszych czytelników, szczególnie tych, którzy poszukują ciekawych i wciągających książek z reprezentacją osób LGBT+. W pierwszym tomie bardzo zżyłam się z bohaterami, dlatego niezwykle ucieszyłam się, że Autor stworzył kontynuację swojego dzieła, która pozwoliła zapoznać się czytelnikowi z ich dalszymi losami. W “Atferglow” nie znajdziecie może niesamowicie wartkiej akcji oraz zaskakujących plot twistów, ale na pewno spotkacie pełnych wdzięku bohaterów, z którymi niejeden młodszy czytelnik będzie mógł się utożsamiać, a także pokrzepiającą i budującą historię, która pozostawi Was nie tylko z pozytywnymi emocjami, ale także z kilkoma ważnymi refleksjami.

Polecam każdemu sięgnąć po te pełne słońca książki, a już na pewno polecam je młodszym czytelnikom, którzy szukają wartościowej literatury odpowiedniej dla ich wieku! Nie przegapcie tego tytułu!

IG: lexywish_bookstagram
[współpraca reklamowa z wydawnictwem]

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją drugiego tomu książki niezwykle ciepłej i komfortowej, która jest idealnym przykładem naprawdę dobrze napisanej młodzieżówki z reprezentacją LGBT+. W “Afterglow” autorstwa Phila Stampera znów spotkacie bohaterów “Golden boys” czyli Heath’a, Reese’a, Gabriela oraz Sala, którzy powracają w uroczej, lekkiej i przyjemnej kontynuacji ich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją rewelacyjnej powieści! Nie mogło być jednak inaczej, gdy mamy do czynienia z książką, która wyszła spod pióra Jennifer Lynn Barnes – Autorki, która stworzyła niezwykle popularne “The Inheritence Games”. Jeśli podobała Wam się ta topowa seria, to musicie sięgnąć po nowe wydanie wielotomowej historii autorstwa Barnes z roku 2013 – “The Naturals”.

Powieść opowiada losy siedemnastoletniej Cassie – dziewczyny, której matka przed laty została brutalnie zamordowana. Nastolatka mieszka ze swoją babcią oraz ogromną wścibską rodziną ze strony ojca i mimo otaczającej ją miłości, ciągle ma wrażenie, że do niej nie pasuje. Między innymi przez swoje niezwykłe umiejętności – Cassie jest naturalną profilerką, już po kilku sekundach jest w stanie określić, kim jest dana osoba, skąd pochodzi i czego pragnie. Gdy nadzwyczajnymi zdolnościami dziewczyny zaczyna interesować się FBI, Cassie nie waha się nawet przez chwilę – dołącza do tajnego programu, którego celem jest szkolenie nastolatków takich jak ona – Naturalsów. Wszystko jednak się komplikuje, gdy w nowym domu nawiązuje z nią kontakt… morderca jej matki. Tak rozpoczyna się pełna niebezpieczeństw gra, w której Cassie może zarówno zostać ofiarą mordercy, jak i osobą, która rozpracuje jego tożsamość.

Ta książka to istny rollercoaster emocji. Autorka wciąga czytelnika w pełną tajemnic i niedomówień grę, którą kartka po kartce możemy próbować rozpracować razem z główną bohaterką. Wszystkie postacie wydają się podejrzane i od samego początku do niemal samego końca nie możemy być pewni, czyim słowom Cassie powinna ufać, a na kogo uważać. Niektóre zbiegi okoliczności w trakcie lektury wydawały mi się zbyt niesamowite i odrobinę naciągane, ale gdy doszłam do końca… zrozumiałam, jak bardzo Autorka sobie ze mną pogrywała. Wszystko nabrało sensu, a ja zaskoczona zbierałam szczękę z podłogi. Jestem jednak zachwycona faktem, że choć fabuła w tej części została zamknięta fantastyczną, zaskakującą klamrą, to kluczowa część tajemnicy, która dotyczy życia Cassie, pozostała nierozwiązana. To sprawia, że już nie mogę doczekać się, kiedy pojawi się kolejny tom serii, a ja będę mogła przekonać się, jak z kolejnymi trudnymi wyzwaniami poradzili sobie nasi Naturalsi.

Osobiście jestem strasznym cykorem i raczej unikam powieści, które wywołują we mnie niepokój, ale Barnes świetnie zbalansowała swoją powieść. Jest to jednocześnie historia wciągająca, pełna tajemnic w kryminalnym klimacie, jednak nie przerazi i nie straumatyzuje nawet największych boidudków. Z tego względu będzie idealna także dla młodszych czytelników (trzeba jednak mieć na względzie, że zawiera opisy zbrodni).

Nie mogę nie wspomnieć także o świetnie wykreowanej grupie Naturalsów. Chemia między bohaterami (i to nie tylko ta o zabarwieniu romantycznym) powodowała, że naprawdę iskrzyło! Wszystkie postacie Barnes zbudowała fenomenalnie, i choć osoba Cassie jest tutaj oczywiście postawiona na świeczniku, cała grupa została świetnie przedstawiona czytelnikowi. Dzięki temu ich losy śledziłam z zapartym tchem i pełnym zaangażowaniem, trzymając kciuki, by wszystko rozwiązało się po ich myśli.

Niesamowicie Autorka podeszła także do tematu samego profilowania. Wczuwanie się w postać mordercy przez uzdolnionych nastolatków, analizowanie miejsc zbrodni i związane z tym rozmowy wywoływały u mnie momentami ciarki na plecach. Ponadto czy znacie jakąś książkę, w której znajdziecie perspektywę… mordercy?! Byłam tym zabiegiem bardzo zaskoczona, ale muszę przyznać, że dzięki niemu fabuła nabrała jeszcze większej dramaturgii.

Kochani, nie zwlekajcie! “The Naturals. Genialne umysły” to książka, która przypomina niezwykle skomplikowaną łamigłówkę – potwornie frustrujesz się w trakcie jej rozwiązywania, jednak gdy już zaczniesz, nie możesz się oderwać. W końcu przychodzi olśnienie, a ty z ogromną satysfakcją docierasz do upragnionego finału, który, uwierz mi, na pewno Cię nie zawiedzie. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam!

IG: lexywish_bookstagram
[współpraca reklamowa z wydawnictwem]

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją rewelacyjnej powieści! Nie mogło być jednak inaczej, gdy mamy do czynienia z książką, która wyszła spod pióra Jennifer Lynn Barnes – Autorki, która stworzyła niezwykle popularne “The Inheritence Games”. Jeśli podobała Wam się ta topowa seria, to musicie sięgnąć po nowe wydanie wielotomowej historii autorstwa Barnes z roku 2013 – “The...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W moje czytelnicze szpony wpadł ostatnio debiut Karoliny Szafrańskiej pod tytułem “Before destiny teaches us to lie”. Spodziewałam się lekkiej i przyjemnej powieści z odrobiną humoru i po lekturze książki mogą stwierdzić, że rzeczywiście wpasowuje się ona w tego rodzaju literaturę. To zabawna, nieskomplikowana historia, która na pewno będzie ciekawym oderwaniem się od rzeczywistości. Niestety, jak wiele debiutów, nie jest pozbawiona wad, które odrobinę zmniejszyły moją przyjemność z pierwszego spotkania z twórczością Karoliny.

Książka skupia się wokół postaci Destiny. Dziewczyna zostaje porzucona w nieludzki sposób przez mężczyznę, którego uważała za tego jedynego. Pragnienie zemsty sprawia, że Destiny postanawia objąć posadę asystentki Oscara Prestona – szefa ogromnej korporacji, którego jej były szczerze nie znosi. Pomimo początkowej wzajemnej niechęci Oscar składa Destiny pewną bardzo intratną propozycję, a ona postanawia się zgodzić. W przypadku tej dwójki powiedzenie “kto się czubi, ten się lubi” sprawdza się idealnie, bo po jakimś czasie wiecznie dokuczający sobie wspólnicy zaczynają czuć do siebie miętę.

Do lektury tej książki podeszłam z pewnym dystansem. Już po pierwszych stronach powieści stwierdziłam, że “Before destiny teaches us to lie” trzeba traktować, jako swego rodzaju komedię absurdu. Bo wydarzenia w fabule, szczególnie związane z pozyskaniem przez główną bohaterkę pracy oraz jej zachowanie wobec, bądź co bądź, nowego szefa, nigdy nie mogłyby mieć miejsca w rzeczywistości. Gdy jednak do historii podeszłam z przymrużeniem oka, niektóre sceny naprawdę potrafiły mnie rozbawić. Podobało mi się, że wątek hate to lovers nie został potraktowany przez Autorkę po macoszemu i rzeczywiście przez lwią część książki nasi bohaterowie pałali do siebie czystą niechęcią, niejednokrotnie okazując to poprzez, chociażby absolutnie niecenzuralne słownictwo. Widziałam rozwój tej relacji, nie był on na siłę przyspieszony czy wymuszony. Związek protagonistów naprawdę dość zgrabnie rozwija się na oczach czytelnika, co nie odbiera mu przynajmniej odrobiny autentyczności, której możemy doszukać się w tej historii pełnej absurdów. To też zapewniło dość ekscytujący slow burn, bo między bohaterami naprawdę czuć było chemię. Choć spodziewałam się większej pikanterii, myślę, że dość ograniczone sceny zbliżeń dobrze wpłynęły na budowę napięcia w relacji Destiny i Oscara. Jeśli ktoś lubi motyw fake dating, to zapewne również spodoba mu się ten element książki, który jest jednym z bardziej interesujących i wciągających wątków w historii.

Niestety mam też kilka drobnych zarzutów. Największym problemem jest dla mnie to, jak ta powieść została napisana. Przede wszystkim w książce mamy stanowczo za dużo wulgaryzmów. Ich natłok w dialogach powodował, że momentami naprawdę traciło się przyjemność z czytania. Druga sprawa, że postacie traciły na autentyczności, bo w sposób, w jaki rozmawiali ze sobą Destiny i Oscar, konwersują prędzej nastolatkowie, niż dorosłe osoby na wysokich stanowiskach. Gdy patrzymy na powieść w koncepcji historii nieco oderwanej od rzeczywistości, można przymknąć na to oko, jednak wciąż było tego stanowczo za dużo. Ograniczyłabym także dialogi i bezustanne wzajemne docinki bohaterów na rzecz zwiększenia wydarzeń w fabule lub po prostu ograniczenia stron w książce, bo niestety niektóre momenty były dla mnie przegadane i powtarzane zbyt często (szczególnie mocno obsceniczne uwagi o wzajemnym pozbawianiu siebie życia na różne możliwe sposoby).

Wiem jednak, że książka jest debiutem Autorki, dlatego ostatecznie oceniam ją pozytywnie. Na pewno znajdzie wielu zwolenników, szczególnie wśród wielbicieli zabawnych i dynamicznych historii z charakterystycznymi bohaterami. W fabułę została wpleciona pewna tajemnica, która nie została rozwiązana, co oczywiście daje idealne podwaliny pod kolejny tom tej historii. Jestem ciekawa dalszych losów Destiny i Oscara, jednocześnie mam nadzieję, że kolejna część będzie nieco odrobinę bardziej stonowana w zakresie słownictwa. Sięgnijcie sami po tę historię i przekonajcie się, czy to coś dla Was.

IG: lexywish_bookstagram
[współpraca reklamowa z wydawnictwem]

W moje czytelnicze szpony wpadł ostatnio debiut Karoliny Szafrańskiej pod tytułem “Before destiny teaches us to lie”. Spodziewałam się lekkiej i przyjemnej powieści z odrobiną humoru i po lekturze książki mogą stwierdzić, że rzeczywiście wpasowuje się ona w tego rodzaju literaturę. To zabawna, nieskomplikowana historia, która na pewno będzie ciekawym oderwaniem się od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki uroczej, słodkiej i poprawiającej nastrój od pierwszych kartek. “Coś jakby magia” to fantastyczna młodzieżowa powieść, która swoim czarem uwiedzie niejednego czytelnika. To bardzo oryginalna historia, w której znajdziemy wiele interesujących motywów – garść przygody, szczyptę miłości, odrobinę magii oraz mnóstwo dobrego humoru! Wszystkie te składniki sprawiają, że “Coś jakby magia” to prawdziwa czytelnicza uczta, która nikogo nie pozostawi głodnym (chyba że głodnym dalszych przygód bohaterów!).

Historia opowiada losy Aurelii, która na co dzień uczy się zawodu w piekarni, jednak posiada także pewną wyjątkową zdolność – potrafi znakomicie władać magią. Za pewną opłatą udziela swojego talentu Ilianie, nieustraszonej łowczyni głów. Okazuje się, że znajomość tej dwójki sprawi, że Aurelia porzuci swoje stabilne, choć nie do końca szczęśliwe życie w piekarni i ruszy na pełną niebezpieczeństw przygodę. W międzyczasie być może zakocha się w pewnym pozbawionym wiary w siebie księciu oraz… pomoże ocalić królestwo przed nikczemnym łotrem.

Świetnie bawiłam się w trakcie lektury tej książki. Autorka trochę zabawiła się formą swojej powieści, przez co w tekście znajdziemy coś na kształt przełamania czwartej ściany – niektóre przemyślenia bohaterów zdają się skierowane wprost do czytelnika. Ta koncepcja świetnie wpasowuje się w pełną humoru fabułę książki oraz magiczny świat, który udało się stworzyć Mills. Bohaterowie oraz błyskotliwe dialogi z ich udziałem niejednokrotnie wywołały u mnie głośny śmiech. Cała historia jest niezwykle lekka i zabawna, ale jednocześnie urocza, romantyczna i budująca. Związek Aurelii oraz księcia Markota został napisany tak subtelnie, tak czarująco, że nie sposób nie rozpływać się przy scenach, w których ta para tak niezdarnie próbuje sobie wyznać miłość. Jednym z elementów powieści są listy wymieniane między tą dwójką, które już absolutnie rozpuściły moje serce. To zresztą kolejny fajny zabieg, który wykorzystała Autorka i muszę przyznać, że Mills naprawdę zaszalała w aspekcie formy swojego dzieła, przez co jest ono jeszcze bardziej wyjątkowe i wciągające.

Książka jest tak uniwersalna i świetnie napisana, że na pewno spodoba się zarówno młodszym czytelnikom, jak i wciągnie w wartki wir akcji tych nieco starszych. Ja nie mogłam się od niej oderwać, szczególnie ze względu na wyjątkowy, urokliwy klimat, od którego od razu poprawiał mi się humor, a uśmiech mimowolnie pojawiał na twarzy.

Nie mogę nie wspomnieć także o CUDOWNYM wydaniu. Ludzie, to jak ta książka wygląda na żywo… To wisienka na torcie całej tej fantastycznej historii, której bohaterowie absolutnie zasługują na to, by opowieść z ich udziałem została zawarta w tak fenomenalnej oprawie.

“Coś jakby magia” to książka smaczna, niczym najlepszy deser, jaki jedliście w życiu. Wiele w niej słodyczy, ale została ona przełamana w odpowiedniej proporcji ciekawą fabułą, ciętym i inteligentnym humorem oraz fantastycznie zbudowanymi bohaterami. Nie mogę powiedzieć nic więcej niż… PALCE LIZAĆ! Polecam z całego serca!

IG: lexywish_bookstagram
[współpraca reklamowa z wydawnictwem]

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki uroczej, słodkiej i poprawiającej nastrój od pierwszych kartek. “Coś jakby magia” to fantastyczna młodzieżowa powieść, która swoim czarem uwiedzie niejednego czytelnika. To bardzo oryginalna historia, w której znajdziemy wiele interesujących motywów – garść przygody, szczyptę miłości, odrobinę magii oraz mnóstwo dobrego humoru!...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przychodzę dzisiaj do Was z recenzją niezwykle poruszającej książki. “Trzymaj się” autorstwa Niny LaCour to powieść, która dotyka najdelikatniejszych zakamarków duszy czytelnika. To historia trudna, bolesna, ale pozostawiająca też promyk nadziei na to, że nawet najmroźniejsza zima kiedyś będzie musiała ustąpić miejsca wiośnie. “Trzymaj się” to lektura dedykowana przede wszystkim młodszym czytelnikom i myślę, że swym przesłaniem do głębi poruszy niejedno wrażliwe nastoletnie serce.

Historia opowiada losy Caitlin, nastolatki, która musi zmierzyć się z traumatycznym doświadczeniem – samobójstwem najlepszej przyjaciółki. Caitlin przytłoczona tym tragicznym wydarzeniem, nie potrafi odnaleźć się w świecie, w którym zabrakło jej ukochanej Ingrid. Jednak przyjaciółka zostawiła dla Caitlin ostatni prezent – swój dziennik, dzięki któremu dziewczyna może jeszcze przez chwilę poczuć, że jej bratnia dusza jest tuż obok niej.

Sam temat książki, szczególnie dedykowanej dla młodzieży, jest niezwykle trudny i zawiera w sobie potężny kaliber uczuć, bólu i refleksji. Czytając tę powieść jako dorosła kobieta, czułam ogrom różnego rodzaju niełatwych emocji, które targały mną w trakcie wydarzeń w fabule. Nie wyobrażam sobie nawet, jak bardzo uderzyłaby we mnie lektura “Trzymaj się”, gdybym miała okazję sięgnąć po nią jako nastolatka. Takie książki są niezwykle potrzebne, szczególnie w czasach, w których zdrowie psychiczne młodych osób jest w najgorszej kondycji od lat. To historia napisana niezwykle prosto, ale jednocześnie w tej prostocie Autorka zawarła niesamowicie głęboki i wzruszający przekaz. To książka, która nie tylko porusza temat pozbierania się po stracie. Myślę, że to powieść, która wielu osobom może pomóc w przepracowaniu tego rodzaju bolesnych emocji.

Bo Caitlin to zwyczajna nastolatka, która zamyka się w sobie, choć jednocześnie tak desperacko potrzebuje pomocy. I ta “zwyczajność” jej postaci sprawia, że niezwykle łatwo odnaleźć w niej siebie, szczególnie w okresie dorastania. Możemy obserwować jej relacje z rodziną, nowe przyjaźnie zawierane z niemałym trudem, a także kiełkującą pierwszą miłość, która niespodziewanie staje na jej drodze. Autorka świetnie pokazała czytelnikowi, jak ciężko otworzyć się na innych, gdy w środku odczuwa się tak ogromny ból, niezrozumienie i zagubienie. Nawet jeśli inni pragną udzielić tej pomocy bez względu na wszystko.

Przepięknie Autorka ukazała także relację rozdzielonych przez los przyjaciółek. Caitlin zagłębiając się w dziennik Ingrid, ma nadzieję zatrzymać przy sobie, choćby pozornie, swoją ukochaną przyjaciółkę. Nie czyta od razu wszystkich kartek zapisanych przez Ingrid. Dawkuje je sobie, aby to ulotne wrażenie, że najbliższa jej osoba wciąż jeszcze jest obok, pozostało przy niej jak najdłużej. Jednocześnie dowiaduje się o niej rzeczy, o których nie miała pojęcia. Rzeczy, które Ingrid skrywała głęboko w sobie. To z jednej strony wywołuje w niej głęboki smutek, ale z drugiej ostatecznie pozwala przepracować niewypowiedzianą stratę, jaka ją dotknęła.

Książka ma przepiękną formę. Razem z Caitlin przeżywamy wszystkie pory roku, które są odzwierciedleniem poszczególnych części powieści i zawartych w nich wydarzeń. Historia nastolatki pokazuje, że po każdej pełnej smutku i niepogody jesieni oraz zimie najpierw wraz z wiosną przychodzi odwilż, by w końcu nastało pełne słońca i radości lato.

“Trzymaj się” to powieść piękna, ale jednocześnie bolesna i trudna. Wartościowa w każdym calu i dodatkowo cudownie wydana z dopracowaniem nawet najmniejszych szczegółów. To książka, którą powinno polecać się nastolatkom i zachęcać do jej czytania. To książka, która uwrażliwia, ale także może pomóc i uleczyć zranione dusze. Bardzo, naprawdę bardzo Wam ją polecam.

IG: lexywish_bookstagram
[współpraca reklamowa z wydawnictwem]

Przychodzę dzisiaj do Was z recenzją niezwykle poruszającej książki. “Trzymaj się” autorstwa Niny LaCour to powieść, która dotyka najdelikatniejszych zakamarków duszy czytelnika. To historia trudna, bolesna, ale pozostawiająca też promyk nadziei na to, że nawet najmroźniejsza zima kiedyś będzie musiała ustąpić miejsca wiośnie. “Trzymaj się” to lektura dedykowana przede...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przychodzę dzisiaj do Was z kolejną recenzją. Z recenzją książki przepięknej, głębokiej i wywołującej niesamowite wzruszenie. “Most of all you. Dotyk miłości” to kolejna powieść Mii Sheridan, która pozostawi na zawsze ślad w mojej czytelniczej duszy. To opowieść z jednej strony bolesna, pełna cierpienia i nieuleczonej traumy, z drugiej zaś to historia o uzdrowieniu, które może przynieść miłość, jeśli tylko zdołamy się na nią otworzyć. Historia dająca czytelnikowi nieskończone pokłady nadziei i wiary w to, że każdy zasługuje na lepsze jutro.

Książka opowiada o relacji Crystal (a tak naprawdę Eloise) oraz Gabriela. Dziewczyna jest striptizerką z bolesną przeszłością, która stara się jakoś wiązać koniec z końcem. Gdy w klubie, w którym pracuje, pojawia się przystojny nieznajomy i oferuje jej dość specyficzny układ, który może jej jednak pomóc w poprawie niestabilnej sytuacji finansowej, zgadza się pomóc obcemu, tajemniczemu mężczyźnie. Nie wie jednak, jak wiele w jej życiu zmieni ta relacja. Okaże się, że to nie tylko ona pomoże pozbyć się Gabrielowi traum, które pozostały w nim po dramatycznych wydarzeniach z dzieciństwa, ale to właśnie ten mężczyzna da jej szansę, by mogła poskładać na nowo swoje połamane życie.

Mia Sheridan ma niezwykły talent do tworzenia męskich postaci. Napisani przez nią mężczyźni wprowadzają inny level w kategorii książkowych mężów. Gabriel to bohater zbudowany fenomenalnie. Za każdym razem, gdy wydaje mi się, że moi książkowi ulubieńcy to przede wszystkim moralnie szarzy, pewni siebie i niezwyciężeni samce alfa, sięgam po jakąś powieść Sheridan i okazuje się, że wzdycham do któregoś z jej bohaterów pełnych miłości, zrozumienia i ciepła, ale także wewnętrznych niezagojonych ran i potwornych blizn.

To właśnie kreacja postaci Gabriela sprawia, że “Most of all you” jest tak piękną i emocjonalną powieścią. Jego historia oraz to, w jaki sposób jako dorosły człowiek radzi sobie z przeżytą traumą, w trakcie lektury niejednokrotnie wywołało u mnie potoki łez. Rzadko się zdarza, by jakaś postać fikcyjna tak mocno we mnie uderzyła i tak do głębi mnie poruszyła. Oprócz tego Gabriel jest kopalnią wyjątkowych, wzruszających cytatów, które na pewno na długo pozostaną w mojej pamięci.

Autorka zaskoczyła mnie nieco fabułą powieści. Spodziewałam się, że to Gabriel będzie bohaterem, którego proces wewnętrznego uzdrawiania będziemy obserwować wraz z postępem historii. Tymczasem to Crystal, a właściwie Eloise, okazała się postacią o wiele bardziej rozbitą i zdruzgotaną niż porwany w dzieciństwie mężczyzna. Autorka przepięknie ukazała, jak trudna jest droga do odbudowy zaufania do świata, zaufania do życia, ale jak jednocześnie warta każdego bolesnego kroku, który musimy zrobić w kierunku widniejącego na horyzoncie szczęścia. Gabriel pomimo swych ran okazał się wspaniałym przewodnikiem dla Eloise w drodze do uleczenia.

W historii tej dwójki Sheridan absolutnie nie spieszyła się, by ostatecznie podarować zakochanym w sobie duszom szczęście. Czytelnicy razem z głównymi bohaterami musieli znieść wiele wahania, rozczarowań i niepewności, by wreszcie dotrzeć do pięknego finału. Po drodze jednak to postać Gabriela zawsze była tą, która dawała nadzieję, że kolejny rozdział w końcu będzie tym wyczekanym i upragnionym happy endem.

“Most of all you” to piękna pochwała życia. To historia o tym, że zawsze warto o nie walczyć, nawet gdy wydaje nam się, że z pułapki, w której nas zamknięto, nie ma ucieczki. Gabriel uczy czytelników, że gdzieś tam zawsze jest promyk nadziei na to, że jutro będzie lepsze. Po lekturze tej powieści już zawsze będę doceniała podwójnie każdy wschód słońca, który mogę zobaczyć na własne oczy. Naprawdę nie możecie przegapić tej pięknej historii.

IG: lexywish_bookstagram
[współpraca reklamowa z wydawnictwem]

Przychodzę dzisiaj do Was z kolejną recenzją. Z recenzją książki przepięknej, głębokiej i wywołującej niesamowite wzruszenie. “Most of all you. Dotyk miłości” to kolejna powieść Mii Sheridan, która pozostawi na zawsze ślad w mojej czytelniczej duszy. To opowieść z jednej strony bolesna, pełna cierpienia i nieuleczonej traumy, z drugiej zaś to historia o uzdrowieniu, które...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cześć! Przychodzę do Was z kolejną recenzją. Tym razem trzeciej książki w serii, którą uwielbiam całym serduszkiem! “Barbarzyńcy z lodowej planety” to cykl, który na pewno w pewien sposób dzieli bookstagramową społeczność. To powieści w pewien sposób kontrowersyjne, ale jednocześnie niezwykle lekkie, przyjemne i pełne humoru. Jedno jest pewne – gdy podejdziemy do lektury tej serii z odpowiednim dystansem, nic nie będzie w stanie przeszkodzić nam w fantastycznej zabawie, którą dostarczą nam główne bohaterki książek oraz ich niebiescy partnerzy z kosmosu!

“Barbarzyńcy z lodowej planety” to wielotomowy cykl opowiadający o ludzkich kobietach porwanych przez nieprzyjaznych kosmitów. Gdy statek, na którym nasze bohaterki w potwornych warunkach są transportowane przez rubieże galaktyki, rozbija się na planecie skutej lodem, okazuje się, że zamieszkuje ją plemię niebieskich wielkoludów, którzy nie marzą o niczym innym, a jedynie o tym, by obdarzyć nowo przybyłe kobiety miłością i opieką. Każda z książek w serii opowiada o innej parze, a “Kochanek barbarzyńca” skupia się na rozwijającej się relacji nieśmiałej i pełnej obaw Kiry oraz Aehako, plemiennego śmieszka, a jednocześnie jednego z najsilniejszych wojowników w społeczności kosmitów.

Ta seria została napisana przez Autorkę po to, by czytelnikom dostarczać rozrywkę. Jej historia jest pełna humoru i miłości, a cały stworzony przez nią świat to naprawdę ciekawy i wyjątkowy koncept. Powieści z serii pochłania się w jeden wieczór i za każdym razem nie można doczekać się kolejnego wydania. Trzeba jednak pamiętać, że są to erotyki, w dodatku zaliczyłabym je do kategorii tych mocniejszych i bardziej otwartych. Myślę, że ten element “Barbarzyńców z lodowej planety” może wzbudzać największe kontrowersje, bo, nie ukrywajmy, w tym zakresie Autorka ma naprawdę niezwykłą fantazję. Jednak dla wielbicieli smutów, którzy niejedno w swoim życiu czytali, będzie to na pewno ciekawe i oryginalne doświadczenie. Tym bardziej że nie są to powieści, w których znajdziemy dużo trigger warnings, relacje niebieskich wielkoludów oraz ludzkich kobiet opierają się przede wszystkim na pozytywnych emocjach i czystych intencjach, a momentami na kartach powieści robi się wręcz do bólu cukierkowo.

Trzecia część z serii absolutnie mnie nie zawiodła, była dla mnie równie wspaniałą rozrywką, co dwa poprzednie tomy. Powiedziałabym, że jak na razie Aehako zajął pierwsze miejsce w moim własnym plebiscycie na najlepszego niebieskiego kosmitę. W tej części było dużo akcji, a Autorka świetnie połączyła charaktery bohaterów, którzy idealnie się uzupełniali. Podczas lektury uśmiech nie schodził mi z twarzy, a niejednokrotnie wybuchnęłam śmiechem, szczególnie za sprawą świetnie zbudowanej i komicznej postaci Aehako. Kiedy skończyłam czytać, z jednej strony byłam w pełni usatysfakcjonowana tą historią, z drugiej było mi strasznie przykro, że muszę czekać na kolejną część. Bardzo poważnie zastanawiam się nad sięgnięciem po dalsze tomy w angielskiej wersji, bo naprawdę nie mogę się doczekać, kiedy poznam losy innych par z plemienia na lodowej planecie.

Uwielbiam wydanie tej serii, doceniam, że pomimo iż mamy do czynienia z dość mocnymi erotykami, okładki są urocze i estetyczne, a nie wulgarne.

Jeśli nie czytaliście tej fantastycznej historii, która zabierze Was do szalonej wizji Autorki pełnej niebieskich kosmitów pałających nieograniczoną miłością do swoich ziemskich partnerek, to uwierzcie mi, dużo tracicie. Gwarantuję Wam, że na każdy zły humor lub gorszy dzień ta seria będzie niczym zbawienny plasterek, który dostarczy mnóstwa uśmiechu i pozytywnych emocji. Polecam i z niecierpliwością czekam na kolejną część!

IG: lexywish_bookstagram
[współpraca reklamowa z wydawnictwem]

Cześć! Przychodzę do Was z kolejną recenzją. Tym razem trzeciej książki w serii, którą uwielbiam całym serduszkiem! “Barbarzyńcy z lodowej planety” to cykl, który na pewno w pewien sposób dzieli bookstagramową społeczność. To powieści w pewien sposób kontrowersyjne, ale jednocześnie niezwykle lekkie, przyjemne i pełne humoru. Jedno jest pewne – gdy podejdziemy do lektury...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzisiaj przychodzę do Was z potężną petardą, a mianowicie recenzją jednej z najlepszych książek, jakie miałam okazję przeczytać w trakcie swojej bookstagramowej działalności.

“Żelazna wdowa” napisana przez osobę autorską Xiran Jay Zhao to (i nie boję się tego powiedzieć) po prostu arcydzieło. To top of the top fantastyki, która obecnie jest proponowana czytelnikom na książkowym rynku. Znajdziecie tu wszystko – niesamowitą, eklektyczną rzeczywistość, która łączy w sobie nawiązania do kultury chińskiej z cyberpunkowym światem oraz klimatem Igrzysk Śmierci. FENOMENALNYCH bohaterów. Takich, jakich uwielbiam – moralnie szarych, niejednoznacznych o wielowymiarowych charakterach i skomplikowanej przeszłości. I w końcu oryginalną, zaskakującą oraz porywającą fabułę. Kiedy usiadłam do książki pewnego wtorkowego wieczoru, pochłonęłam tego 400-stronicowego grubaska praktycznie w jeden dzień! Po prostu nie potrafiłam się oderwać od tej zachwycającej historii, która w dodatku mocno porusza czytelnika swoją brutalnością oraz niezwykle ważnym, dotykającym wielu niewygodnych aspektów przesłaniem.

Jeszcze nie przekonałam Was do sięgnięcia po tę książkę? Ludzie, na własną odpowiedzialność pozbawiacie się tej czytelniczej uczty, jeśli zaraz nie pobiegniecie po swój świeżutki egzemplarz (a trzeba dodać, że powieść jest przepięknie wydana!)

Historia opowiada o losach Wu Zetian – wiejskiej dziewczyny, która, by pomścić siostrę, decyduje się na zostanie konkubiną-pilotką. Jej rolą ma być wsparcie swoim qi, czyli wewnętrzną energią, pilota Poczwarki – jednej z olbrzymich machin wojennych, dzięki którym ludzkość walczy z obcymi nadjeżdżającymi ich tereny za Wielkim Murem. Gdy okazuje się, że siła dziewczyny znacząco przekracza zakładane początkowo wartości i umożliwia Zetian nie tylko dokonanie upragnionej zemsty, ale i zdobycie miana Żelaznej Wdowy, dziewczyna tworzy parę z jednym z najsilniejszych pilotów wszechczasów, Li Shiminem. Jednak ich spotkanie okazuje się dopiero początkiem ciężkiej drogi, którą dwóch wyrzutków będzie musiało przejść, by zmienić coś w świecie pełnym niesprawiedliwości, mizoginii i okrucieństwa.

“Żelazna wdowa” to lektura na wskroś przesiąknięta feminizmem. Niejednokrotnie tezy stawiane przez osobę autorską w tekście dogłębnie mnie poruszyły i zmusiły do naprawdę intensywnej refleksji. Podziwiam to, jak Xiran Jay Zhao udało się napisać po prostu wybitnie ciekawą fantastykę, a jednocześnie przemycić w jej fabule tak wiele wartościowych treści dotyczących mizoginii i szeroko pojętej dyskryminacji. Wu Zetian może jest postacią, która dzięki pióru osoby autorskiej żyje w wyimaginowanej Xuaxii, ale problemy, które rozważa, wciąż dotykają wiele kobiet w naszej obecnej rzeczywistości. I to wywołuje nieznośny dyskomfort oraz chęć natychmiastowego sprzeciwu. Na szczęście Wu Zetian jest swego rodzaju uosobieniem właśnie tego sprzeciwu wobec gorszego traktowania kobiet. Sprzeciwu wobec roli, którą ktoś próbuje narzucić nam z góry, abyśmy z potulnym pochyleniem głowy przyjęli przeznaczony nam los. Zetian to bohaterka pełnokrwista, bezkompromisowa, która nie zawsze wywołuje sympatię, ale zawsze wzbudza ogromny podziw. Dla takich postaci czytam powieści. Bohaterów, którzy sprawiają, że chociaż w niewielkim stopniu pragniemy być tacy, jak oni. Dodatkowo Zetian świetnie partneruje dwóch protagonistów – Li Schimin oraz Yizhi. Dzięki ich kreacji osoba autorska obala pewne stereotypy na temat męskości i sprawia, że ta książka nie jest jedynie o kobietach i dyskryminacji kierowanej w ich stronę.

Wątek miłosny w “Żelaznej wdowie” to dla mnie wisienka na torcie. Uwielbiam wszelkie niekonwencjonalne rozwiązania, a tym w książce Xiran Jay Zhao rozpieściła mnie do granic możliwości. Mimo gorącej atmosfery w tekście zostały pominięte sceny bezpośrednich zbliżeń między bohaterami, przez co po książkę mogą sięgnąć także nieco młodsi czytelnicy. Trzeba jednak podkreślić, że jest to powieść brutalna, a relacja romantyczna jest niestandardowa i może momentami wywoływać skrajne emocje, szczególnie u bardziej wrażliwych wielbicieli książek.

Zakończenie powieści to mocarny plot twist, który nie pozostawia czytelnikowi nic innego, jak czekać z utęsknieniem na kolejny tom. Potrzebuję go na już!

Kochani. Ja wiem, że jest to bardzo popularna pozycja, ale powinno być o niej jeszcze głośniej! Dla takich książek czytam, dla takich książek działam na bookstagramie, dla takich książek wszystkie rynki wydawnicze na świecie muszą stać otworem! Sięgajcie po to cudeńko, w innym wypadku – ominie Was jedna z najlepszych przygód w Waszym czytelniczym życiu!

[współpraca reklamowa @weeneedyabooks @wydajenamsie]
IG: lexywish_bookstagram

Dzisiaj przychodzę do Was z potężną petardą, a mianowicie recenzją jednej z najlepszych książek, jakie miałam okazję przeczytać w trakcie swojej bookstagramowej działalności.

“Żelazna wdowa” napisana przez osobę autorską Xiran Jay Zhao to (i nie boję się tego powiedzieć) po prostu arcydzieło. To top of the top fantastyki, która obecnie jest proponowana czytelnikom na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją bardzo ciekawego debiutu polskiej Autorki – książki ‘Sieć. Czas Adeptów” autorstwa Agaty Lasockiej-Myszor. To interesująca pozycja z gatunku science-fiction, którą zaliczyłabym do działu młodzieżówek, chociaż momentami może zaskoczyć drastycznymi, wzbudzającymi ogromne emocje fragmentami, które mogą naprawdę mocno poruszyć przede wszystkim tych nieco wrażliwszych czytelników.

Historia opowiada losy Nicka Smith’a, który jest jednym z Utalentowanych – nastolatkiem posiadającym nadzwyczajną zdolność w postaci nadludzko wyostrzonego wzroku. Chłopak, który wychował się bez rodziców i bez większych perspektyw na życie, wykorzystuje swoją wyjątkową umiejętność do kradzieży samochodów. Jednak jedna ze złodziejskich akcji niespodziewanie wciąga chłopaka w wir niebezpiecznych wydarzeń. Z tarapatów wyciąga go Gia, rudowłosa agentka, która składa mu propozycję nie do odrzucenia. Tak oto Nick wstępuje w szeregi Międzynarodowej Agencji Ochrony Sieci, gdzie wraz z innymi Utalentowanymi będzie szlifował swój talent, ale także przyjdzie mu zmierzyć się z wieloma niebezpieczeństwami. Szczególnie groźnymi, gdy w grę wchodzą fanatyczni wyznawcy Nowej Ery.

Książka Agaty jest niezwykle dynamiczna, a fabuła obfituje w ciekawe wydarzenia. W jednym tomie znajdziemy wiele interesujących wątków, które jednocześnie tworzą spójną i wciągającą opowieść. Autorka zaprasza czytelnika do codzienności Agencji poprzez postać Nick’a – jego oczami możemy poznawać tajniki szkolenia adeptów, czy uczyć się świata, w którym funkcjonują Utalentowani, a celem nadrzędnym jest bezpieczeństwo Sieci. Sama koncepcja Sieci jest niezwykle ciekawa, podobnie jak rzeczywistość, którą Agata wykreowała. Wszystko to serwuje czytelnikowi nieco mroczny, pełen akcji klimat, jednocześnie uzupełniony o luźniejsze fragmenty, w których nie brakuje dobrego humoru. Dbają o to przede wszystkim postacie drugoplanowe, czyli inni adepci, którzy przystępują do nauki wraz z Nickiem. Podobało mi się również przedstawienie książkowej rzeczywistości oczami Gii – bohaterki bardziej doświadczonej, która patrzy na wszystko z nieco innej perspektywy niż żółtodziób Nick. To pozwoliło mi naprawdę zanurzyć się w kreacji tego świata i dać się porwać osadzonej w nim historii.

Zaskoczyła mnie brutalność niektórych scen, ale w pozytywny sposób. Dzięki temu nie jest to cukierkowa historia, w której wszystko układa się pod dyktando naszych bohaterów. Uwielbiam dynamikę Nicka i Gii, chemię pomiędzy tą dwójką. Ich relacja i związane z nią rozterki oraz konflikty świetnie uzupełnia pełną akcji fabułę. Uwielbiam także postać Gii, która mimo swego doświadczenia, wciąż mierzy się z problemami z własnym talentem. Uważam, że kreacja tej postaci wyszła Autorce najlepiej, a takie charakterne i pełnokrwiste bohaterki to główny powód, który przyciąga moją osobę do większości wybieranych przeze mnie powieści.

To, co Autorka zaserwowała czytelnikom w ostatnim rozdziale, powinno być karalne. Oczywiście głosik w mojej głowie podpowiadał mi, że wydarzenia, o których czytam, nie mogą być prawdą, ale czytelnicze serce z przerażenia dudniło w piersi niczym dzwon. Oczywiście wszystko okazało się podstępnym plot twistem, który jednak dostarczył mi niemałych wrażeń. Myślę, że właśnie na takie emocje liczy każdy z nas, gdy sięga po kolejną książkę. Uwierzcie, że “Sieć. Czas adeptów” uraczy Was nimi niejednokrotnie.

Styl Autorki absolutnie nie pozwala się domyślić, że powieść jest jej debiutem, a fantastycznie zrealizowany audiobook gwarantuje możliwość jeszcze głębszego doświadczania tej ciekawej historii.

Spodziewałam się, że Autorka zakończy opowieść jakimś potężnym cliffhangerem, jednak i w tej materii nie miałam racji. Agata zamknęła tę historię pewną słodko-gorzką klamrą, ale jednocześnie pozostawiła jeszcze mnóstwo wątków, których rozwiązania trzeba szukać w kolejnych tomach. Polecam! Bo to naprawdę kawał świetnej polskiej fantastyki!

[współpraca reklamowa z Autorką]
IG: lexywish_bookstagram

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją bardzo ciekawego debiutu polskiej Autorki – książki ‘Sieć. Czas Adeptów” autorstwa Agaty Lasockiej-Myszor. To interesująca pozycja z gatunku science-fiction, którą zaliczyłabym do działu młodzieżówek, chociaż momentami może zaskoczyć drastycznymi, wzbudzającymi ogromne emocje fragmentami, które mogą naprawdę mocno poruszyć przede...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzisiejszego wieczora przychodzę do Was z recenzją drugiego tomu mafijnej serii “Królowie Nowego Jorku” autorstwa niezwykle popularnej Tijan o tytule “Bezlitosny układ”.

Dzisiaj jako model na zdjęciu wystąpił mój mąż. Sprawdził się w roli Ashtona? Historia tej fotki jest dość prosta – kiedy tłumaczysz facetowi dziesiąty raz, jak ma zrobić zdjęcie i za każdym razem i tak jest źle, w końcu sama bierzesz aparat i pokazujesz mu, jak powinno wyglądać ujęcie. Jak zobaczyłam efekt końcowy, stwierdziłam, że mój mąż o wiele lepiej nadaje się na modela niż na fotografa i tak oto powstał post z jego udziałem!

Wróćmy jednak do najważniejszego, czyli recenzji książki o przygodach jednego z królów nowojorskiej mafii Ashtona Waldena. Ashton to człowiek bezlitosny i brutalny, lubujący się w okrucieństwie i przemocy. Gruba warstwa lodu na jego sercu topnieje dzięki dotykowi tylko jednej kobiety – Molly Easter. Dziewczyna jest właścicielką miejscowej kręgielni, która, dzięki swojemu ojcu i jego ekstremalnemu trybowi życia, jest związana z nielegalną organizacją, którą zarządza Ashton. Król mafii proponuje Molly pewien układ, na który jest zmuszona przystać. Szybko jednak okazuje się, że wybucha pomiędzy nimi obustronne gorące uczucie. Jednak czy na drodze ich miłości nie stanie niebezpieczny tryb życia Ashtona, a przede wszystkimi niedokończone sprawy z pierwszego tomu mafioza oraz jego najlepszego przyjaciela i jednocześnie wspólnika, Trace’a? O tym czytelnik będzie się musiał przekonać, sięgając po tę emocjonującą powieść.

Do tej pory nieczęsto sięgałam po powieści mafijne, ale od jakiegoś czasu bardzo chciałam to zmienić. Zdecydowałam się na Autorkę, która jest jedną z poczytniejszych w tym gatunku i nie żałuję. Pierwsza część serii bardzo mi się podobała, ale druga na pewno jeszcze ją przebiła. “Bezlitosny układ” wydaje mi się bardziej dopracowany i mniej chaotyczny od swojej poprzedniczki. Napisany jest z perspektywy innej pary protagonistów niż pierwsza część, a ja uwielbiam, gdy tomy w serii opowiadają o różnych bohaterach z tego samego uniwersum. Być może drugi tom bardziej przypadł mi do gustu również dlatego, że na pewno Molly wygrywa jako główna kobieca bohaterka z nieco zbyt sztywną i pompatyczną Jess z poprzedniej części. Relacja Molly z Ashtonem wywołała na mojej twarzy niejeden rumieniec i spowodowała szybsze bicie serduszka. Chemia między nimi sprawiała, że zaangażowałam się w ich historię i nie chciałam się od niej odrywać na dłużej. Akcji w książce również nie brakuje. Bardzo podobało mi się, że fabuła krążyła wokół cliffhangera, którym zakończyła się poprzednia część serii, a na sam koniec całość została przez Autorkę świetnie sfinalizowana i zamknięta. Świetnie było powrócić do bohaterów z poprzedniego tomu, ale jeszcze fajniej poznać bliżej tych, którzy dotąd grali postacie drugoplanowe.

Dla miłośników powieści mafijnych myślę, że ta seria to must have. To także idealna pozycja dla początkujących w tym gatunku czytelników takich jak ja. Książka nie odstraszy Was zbyt dużo brutalnością czy nie przytłoczy liczbą wulgaryzmów, ale na pewno nie zabraknie w fabule wydarzeń wywołujących dreszczyk emocji. Wszystko dopełniają napisane ze smakiem sceny erotyczne oraz dość ciekawa historia, która nie jest absurdalna czy pozbawiona realizmu. Mam nadzieję, że Tijan zdecyduje się na wydanie kolejnej części serii, po którą na pewno sięgnę. Już chyba nawet wiem, której pary potencjalnie będzie dotyczyć następny tom… a przynajmniej trzymam kciuki, by moje przewidywania się spełniły. Gorąco polecam!

[współpraca reklamowa z wydawnictwem]
IG: lexywish_bookstagram

Dzisiejszego wieczora przychodzę do Was z recenzją drugiego tomu mafijnej serii “Królowie Nowego Jorku” autorstwa niezwykle popularnej Tijan o tytule “Bezlitosny układ”.

Dzisiaj jako model na zdjęciu wystąpił mój mąż. Sprawdził się w roli Ashtona? Historia tej fotki jest dość prosta – kiedy tłumaczysz facetowi dziesiąty raz, jak ma zrobić zdjęcie i za każdym razem i tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzisiaj przychodzę do Was z pierwszą recenzją w tym roku! A będzie to recenzja kontynuacji powieści, która znalazła się w mojej topce 10 najlepszych książek przeczytanych w 2023! Mowa tutaj o “Piekielnej królowej” autorstwa Klaudii Gregorczyk.

Przy okazji pragnę Wam przypomnieć, że będę miała niezwykłą przyjemność patronować 3 tomowi tej historii! Nie mogę się już doczekać!

Znów spotykamy się ze wspaniałymi bohaterami wykreowanymi przez Klaudię – niepokorną Lethą oraz skonfliktowanym wewnętrznie i sterroryzowanym przez ojca Aidanem. W tej części na pewno Autorka mocno skupiła się na relacji pomiędzy tą dwójką i pięknie przedstawiła czytelnikowi coraz mocniejsze uczucia, które zaczęli żywić względem siebie. Fani romansów z motywem slow burn – nie prześpijcie tej pozycji, bo jest to historia, która naprawdę wpasowuje się w ten kanon. Związek Lethy i Aidana został świetnie zbudowany. Wrogowie nie padają sobie w ramiona zbyt szybko i bez większego uzasadnienia. Czytelnik może właściwie przez cały tom z ogromną przyjemnością obserwować kiełkujące powoli uczucie, które w końcu porwie go równie mocno, co naszą dwójkę bohaterów.

Uwielbiam kreację Lethy. Autorka świetnie przedstawiła rozdarcie bohaterki pomiędzy powinnością wobec swoich rodaków a miłością, którą bardzo powoli rozkwita wewnątrz jej duszy względem Aidana. Postać księcia również ewoluuje, dzięki czemu równocześnie z Lethą czytelnik przekonuje się do niego coraz bardziej, by na końcu tomu móc zaliczyć go już do swoich nowych książkowych mężów.

Z przyjemnością wróciłam do świata wykreowanego przez Klaudię. Chociaż z pozoru w tej części mamy nieco mniej akcji niż w tomie poprzednim, bo skupiamy się przede wszystkim na rozwoju relacji bohaterów, to fabuła zawierała kilka kluczowych wydarzeń. Szczególnie w tej materii ciekawił mnie wątek burzliwej współpracy Lethy z Yenisei. Główna bohaterka musiała podjąć pewne decyzje, które mocno naruszyły jej obraz siebie, a Autorka świetnie nakreśliła portret coraz bardziej rozdartej i skonfliktowanej wewnętrznie Lethy. W powieści znajdziemy kilka brutalnych wydarzeń i opisów, które mogą wstrząsnąć czytelnikami o słabszych nerwach. Jednak to nadaje charakteru “Piekielniej królowej” i sprawia, że nie jest cukierkową historią, w której możemy spodziewać się do bólu lukrowanego happy endu.

Cieszę się, że w tym tomie enemies przechodzą już mocno w fazę lovers, ale, jak już podkreślałam wcześniej, nie zostało to w żaden sposób wymuszone czy przyspieszone. Fabuła może jest momentami niespieszna, ale dzięki temu nie doszukamy się w niej żadnych nieścisłości czy wątków potraktowanych po macoszemu. Całość jest dopracowana i dopieszczona w każdym detalu.

Styl Klaudii bardzo do mnie przemawia. Jest niewymuszony, sprawia, że przez powieść płynie się w zastraszającym tempie, nie wiedząc, kiedy mijają kolejne strony książki. Jednocześnie Autorka pięknie oddaje emocje bohaterów, wspaniale buduje chemię między nimi, która opiera się raczej na subtelnych gestach i spojrzeniach, a nie scenach zbliżeń lub wzniosłych deklaracjach wielkiej miłości.

Nie umiem wystarczająco wyrazić swojej radości z powodu tego, że trzeci tom tej serii trafia pod moje patronackie skrzydła. Po raz kolejny Klaudia zakończyła historię w momencie, w którym zaangażowany czytelnik może mieć jedynie chrapkę na więcej, więcej i więcej. Nie ukrywam, że mnie najbardziej ciekawi, co wydarzy się, gdy Aidan w końcu odkryje prawdziwą tożsamość Lethy i jak finalnie potoczą się ich losy.

Czekam z niecierpliwością, kiedy będę mogła opowiedzieć Wam więcej o kolejnym tomie i znów zanurzyć się w tej cudownej opowieści ze świata fantasy. Nie zwlekajcie i dajcie się porwać tej wyśmienitej historii!

[współpraca reklamowa z Autorką]
IG: lexywish_bookstagram

Dzisiaj przychodzę do Was z pierwszą recenzją w tym roku! A będzie to recenzja kontynuacji powieści, która znalazła się w mojej topce 10 najlepszych książek przeczytanych w 2023! Mowa tutaj o “Piekielnej królowej” autorstwa Klaudii Gregorczyk.

Przy okazji pragnę Wam przypomnieć, że będę miała niezwykłą przyjemność patronować 3 tomowi tej historii! Nie mogę się już...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją niezwykłego cudeńka, które wpadło ostatnio w moje rączki! “Wszystko, co lśni” to bardzo oryginalna i wciągająca powieść, w której znajdziecie mnóstwo magii, romans z motywem slow burn (który, gwarantuję Wam, poruszy serduszko niejednej książkary) oraz ciekawe postacie, których losów nie da się szybko zapomnieć. W dodatku wszystko to Autorka umiejscowiła na początku wybuchu rewolucji francuskiej – w czasach, w których blichtr, rozpusta oraz przepych będący codziennością arystokracji mieszały się z potworną biedą, ludzką krzywdą oraz finalnie krwawym odwetem najuboższych warstw społeczeństwa.

W tym szaleństwie poznajemy Camille oraz Sophie, dwie osierocone siostry, które na co dzień muszą zmagać się z trudami egzystencji biedoty w niespokojnym Paryżu. Przy życiu utrzymuje ich jedynie niezwykły dar starszej Camille – umiejętność wykorzystywania magii. Życie uprzykrza im także zadłużony starszy brat, który za każdym razem odbiera im ostatnie pieniądze niezbędne do przerwania. Tragiczna sytuacja zmusza Camille do sięgnięcia po drastyczne środki – zakazaną magię. Ten krok pozwala przyjąć jej tożsamość arystokratki i wkupić się w łaski śmietanki towarzyskiej Wersalu. Jednak okazuje się, że na francuskich salonach nic nie jest takie, na jakie wygląda, a Camille nie jest jedyną, która ukrywa się za maską na pełnym niebezpieczeństw dworze słynnej królowej. Sytuację komplikuje dodatkowo kiełkujące w sercu dziewczyny uczucie względem młodego inżyniera, który… również nie jest do końca tym, za kogo się podaje.

Fabuła “Wszystko, co lśni” to jedna wielka maskarada. Wszystkie postacie, które poznajemy w książce, skrywają się za maskami i nie pokazują od razu czytelnikowi swojego prawdziwego oblicza. Wraz z Camille ukrytą za magicznie wyczarowaną twarzą nieistniejącej baronowej zagłębiamy się w rzeczywistość pełną niedopowiedzeń, mówienia między wierszami oraz ukrywania się za kłamstwami i fałszywą tożsamością. Autorka świetnie nakreśliła światek, w którym Camille nie ma pojęcia, komu może zaufać naprawdę. Światek, którym początkowo gardzi, ale finalnie nie jest w stanie porzucić go za sobą na zawsze, nawet jeżeli, by móc dalej prowadzić swoją grę, musi oddać coś najcenniejszego, co posiada – własną krew.

Autorka stworzyła bardzo oryginalny system magii, daru, który jest zarówno największym przyjacielem jego posiadacza, jak i jego przekleństwem. Idealnie wpasowuje się to zawarte w książce przesłanie, które na pewno w niejednym czytelniku wywoła głęboką refleksję. Bo tytułowe “Wszystko, co lśni” okazuje się jedynie pozorem. Marną iluzją, za którą wielu płaci najwyższą cenę. Camille gubi się w blichtrze Wersalu, zatraca w wykreowanej przez siebie postaci, zapominając momentami, dlaczego właściwie się tu znalazła. Autorka świetnie nakreśliła dwie osobowości głównej bohaterki. W rzeczywistości Camille zupełnie nie przypomina przebiegłej baronowej, którą odgrywa na salonach Wersalu, jednak w pewnym momencie chyba sama już nie wie, które życie bardziej jej odpowiada. Historia Camille pokazuje, jak łatwo zatracić się w przyjemnościach, jak szybko przychodzi ludziom utonąć w czymś z pozoru niezwykle cennym, a w rzeczywistości zepsutym i fałszywym do szpiku kości.

Autorka świetnie zbudowała także wątek miłosny w powieści. Relacja Camille i Lazare’a to klasyczny slow burn, skupiający się raczej na subtelnych gestach bohaterów i zdawkowych słowach niż na gorących opisach namiętnych zbliżeń. Jednak mimo to chemia między postaciami jest po prostu nie z tego świata. W dodatku ich związek fenomenalnie wpasowuje się w koncept całej książki – bo Lazare podobnie jak Camille posiada dwie tożsamości. W pewnym momencie czytelnik nie ma pojęcia, czy jego uczucia względem dziewczyny są prawdziwe, czy wszystko jest jedynie niekończącą się grą pozorów, po której młoda kobieta skończy z rozerwanym na strzępy sercem.

Tę barwną i emocjonującą historię dopełnia styl Autorki. Jej niezwykłe metafory, kunszt pisarski i sposób, w jaki przedstawiła historię Camille, perfekcyjnie zbudowały klimat tej oryginalnej fabuły.

Wisienką na torcie jest absolutnie cudowne wydanie. Dopracowane w najmniejszych szczegółach. Po prostu magiczne!

Na koniec mogę Wam jedynie polecić tę fenomenalną powieść. Czekałam na nią od zeszłego roku i absolutnie się nie zawiodłam. Cudowne jest też to, że jako dorosła czytelniczka świetnie bawiłam się podczas lektury, ale bez najmniejszych wyrzutów sumienia mogłabym podrzucić tę książkę swojej nastoletniej siostrze. To świetna literatura młodzieżowa, która w dodatku zawiera naprawdę mądre i ważne przesłanie. Nie wahajcie się i zamawiajcie własny egzemplarz, bo ta książka nie tylko olśniewa przepięknym wydaniem – jej wnętrze zachwyca równie mocno!

[współpraca reklamowa z wydawnictwem]
IG: lexywish_bookstagram

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją niezwykłego cudeńka, które wpadło ostatnio w moje rączki! “Wszystko, co lśni” to bardzo oryginalna i wciągająca powieść, w której znajdziecie mnóstwo magii, romans z motywem slow burn (który, gwarantuję Wam, poruszy serduszko niejednej książkary) oraz ciekawe postacie, których losów nie da się szybko zapomnieć. W dodatku wszystko to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przychodzę do Was dzisiaj z recenzją książki “Już nie ma tamtej mnie” autorstwa Amber Smith. Z recenzją bardzo trudną, bo lektura tej powieści rozbiła moje serce na milion drobnych kawałeczków, a jej zakończenie wcale nie poskładało go z powrotem w całość. Jednak zacznijmy od początku.

Historia Smith opowiada losy Eden. Tragiczne losy, bo w wieku czternastu lat dziewczynka zostaje ofiarą aktu brutalnej przemocy seksualnej. W dodatku z rąk bliskiego przyjaciela rodziny, któremu od zawsze ufała. Powieść napisana z perspektywy dziewczyny pokazuje, jak to wydarzenie wpłynęło i zdeterminowało kolejne lata jej życia. Lata, które powinny być szczęśliwym czasem pierwszych miłości, nastoletnich doznań i dorastania, a przemieniły się dla bohaterki w piekło na ziemi, z którego nie ma żadnej drogi ucieczki.

Ta książka kompletnie mnie rozwaliła. To nie jest lektura, która zapewni otarcie łez cukierkowym zakończeniem. To powieść bolesna, prawdziwa i autentyczna. To powieść, która skupia się na przedstawieniu klatki, w jakiej zamyka się ofiara, która doświadczyła w swoim życiu tak traumatycznego doświadczenia w dodatku w tak młodym wieku. Smith pokazuje, jak agresor potrafi zawładnąć życiem ofiary, nawet gdy nie znajduje się w jej pobliżu na co dzień. Jak ogromne piętno pozostawia na delikatnej psychice dziewczynki doświadczenie tak potworne, tak nieludzkie, które przecież przydarza się tylko innym w telewizji, przecież nie miało prawa przydarzyć się właśnie jej. Wszystkie późniejsze zachowania Eden, wszystkie decyzje, które podejmuje, są skażone tą traumatyczną chwilą, która już na zawsze zmieniła jej życie.

Smith przedstawia tę historię bez filtra. Nie daje złudnej nadziei. Jako czytelnicy możemy złościć się na Eden za to, jakie ścieżki czasem wybiera. Jak traktuje innych wokół siebie. Jednak jednocześnie dobrze rozumiemy, dlaczego to robi. Autorka fenomenalnie nakreśliła obraz ofiary, którą przez lata trawią trauma, nienawiść i samotność. Która przez lata mierzy się z własnym wstydem, mimo że to nie ona powinna się wstydzić za to, co wydarzyło się w przeszłości.

Książka pokazuje również, jak tego rodzaju traumatyczne wydarzenie wpływa nie tylko na ofiarę, ale na ludzi, którzy są jej bliscy. Eden pozostawia po sobie zgliszcza niemal w każdej relacji – z rodzicami, z bratem, z przyjaciółmi czy ze swoją pierwszą miłością, Joshem. Nie potrafi odnaleźć się we własnej rzeczywistości, bezustannie nie odnosząc jej do tej jednej nocy, która na zawsze zmieniła jej życie. Zmieniła ją. I choć Eden rozpaczliwie błaga o pomoc każdym swoim niezrozumiałym dla innych zachowaniem, nikt zdaje się nie dostrzegać jej wewnętrznego dramatu. Wszyscy przypisują jej łatki, by samemu uporać się z tym że po prostu nie mają pojęcia, czemu podejmuje takie, a nie inne decyzje. Szczególnie boli to w aspekcie jej rodziców, którzy zajęci codziennością, nieznośną rutyną szarego człowieka, dostrzegają w niej tylko nieprzystosowaną nastolatkę.

“Już nie ma tamtej mnie” wciąż siedzi gdzieś głęboko we mnie i uwiera mocno swoim dramatycznym przekazem. Boli tym bardziej, gdy wyobrażę sobie, że podobna sytuacja mogła spotkać moją siostrę czy przyjaciółkę. Może spotkać moją córkę, a ja nie byłam lub nie będę w stanie na czas dostrzec, że coś takiego przytrafiło się bliskiej mi osobie. Z drugiej strony powieść pozwala zrozumieć, jak ciężko jest się podzielić ofierze z kimkolwiek swoim wstydem i niewyobrażalnym cierpieniem.

Zakończenie książki nie przyniosło mi upragnionego ukojenia. Eden w końcu wyrzuca z siebie prawdę, która dławiła ją przez trzy lata. Jednocześnie w jej życiu doszło już do zniszczeń, których nie jest w stanie wymazać lub cofnąć. Finał powieści jest otwarty, bo nie wiemy, czy bohaterka po ujawnieniu oprawcy przepracowała traumę i posklejała swoje życie na nowo. Być może nigdy nie będzie w stanie otrząsnąć się do końca z tych okrutnych wydarzeń. Być może już zawsze będą determinować jej wybory. W mojej głowie dopisałam dla Eden szczęśliwe zakończenie, bo wierzę, że każdy na nie zasługuje.

[współpraca reklamowa z wydawnictwem]
IG: lexywish_bookstagram

Przychodzę do Was dzisiaj z recenzją książki “Już nie ma tamtej mnie” autorstwa Amber Smith. Z recenzją bardzo trudną, bo lektura tej powieści rozbiła moje serce na milion drobnych kawałeczków, a jej zakończenie wcale nie poskładało go z powrotem w całość. Jednak zacznijmy od początku.

Historia Smith opowiada losy Eden. Tragiczne losy, bo w wieku czternastu lat dziewczynka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cześć! Przychodzę dzisiaj do Was z recenzją “Niezastąpionej” autorstwa Pauli Ciulak. Książka opowiada losy Vaioli Losie, dziewczyny, której życie zostało ułożone przez jej rodziców już od samych narodzin. Jej mężem ma zostać Darring Jennings, a intratny mariaż znacząco powiększyć bogactwo jej rodziny. Vaiola przez lata znosi szereg upokorzeń i ogrom cierpienia, by sprostać wymaganiom rodziców, a także być idealną narzeczoną dla narzuconego jej z góry wybranka. Gdy jednak pewnego dnia mężczyzna porzuca ją dla innej kobiety, a rodzice obwiniają o zerwane zaręczyny, pojawia się Lyric – nieszanowany kiedyś chłopak, który ciężką pracą osiągnął spektakularny sukces i deklaruje, że chce uczynić Vaiolę swoją żoną.

“Niezastąpiona” to dość typowy romans opierający się na pewnych obecnie popularnych schematach w literaturze kobiecej. Młoda dziewczyna doświadcza niezliczonych przeciwności losu, by w końcu na horyzoncie pojawił się książę na białym koniu, który powoli udowadnia jej, że jest warta miłości i zasługuje na największe szczęście. I jest to motyw, który sama osobiście bardzo lubię, nawet jeśli jest poprowadzony dość stereotypowo. Niestety przy lekturze “Niezastąpionej” uważam, że jego potencjał nie został w pełni wykorzystany ze względu na to, że książka jest zbyt uboga fabularnie. Powieść jest niewielka objętościowo i Autorka wedle mojej opinii stworzyła historię aż nadto prostą, pozbawioną wydarzeń, które mogłyby czytelnika rozemocjonować i utrzymać w napięciu. Relacja Vaioli i Lyrica jest bardzo zdrowa, niemal idealna, ale i tutaj nie czuję, by zbudowano odpowiednie podwaliny, aby był to dla mnie związek autentyczny, a nie bajkowy. Po prostu w “Niezastąpionej” dzieje się zbyt mało w dodatku zbyt szybko.

Nie jest to jednak powieść zła. To przyjemna lektura, którą da się pochłonąć w jeden jesienny wieczór i na pewno wielu osobom pragnącym znaleźć oderwanie od rzeczywistości, przyniesie oczekiwaną rozrywkę. Ja jednak spodziewałam się po niej nieco więcej. Na sam koniec Autorka serwuje czytelnikom zwrot akcji, który może zaskoczyć. Niestety w moim przypadku, gdy tylko Lyric wspomniał Vaioli o swojej przeszłości, wydawało mi się, że wiem, dokąd zmierza fabuła nakreślona przez Autorkę. I finalnie okazało się, że nie myliłam się w kwestii rozwiązania pewnych kluczowych wątków.

Na pewno Lyric jest postacią, która zasługuje na uwagę. Dla wielu czytelników może okazać się “comfort person”, książkowym mężem, który na stałe zagości w serduszku niejednej książkary. Fajnie, że Autorka udowadnia, iż nie każdy ciekawy męski bohater w powieści musi być bezdusznym, zapatrzonym w siebie macho. Vaiola była momentami dla mnie zbyt anemiczna, ale podobało mi się, że czytelnik może dostrzec ewolucję jej postaci. To naprawdę duży plus kreacji tej bohaterki.

Styl Autorki jest przyjemny i pozwala płynąć przez tekst z zawrotną prędkością. Chwilami odrobinę brakowało mi chemii między bohaterami i zbyt wiele dialogów sprawiało wrażenie powtarzanych bez końca, ale myślę, że ostatecznie relacja Vaioli i Lyrica może być wciągająca i dla czytelników szukających budującego romansu z nutką pieprzu będzie satysfakcjonująca. Musicie sprawdzić sami, czy ich pełna przeciwności losu historia z dającym nadzieję happy endem akurat Wam przypadnie do gustu.

[współpraca reklamowa z wydawnictwem]
IG: lexywish_bookstagram

Cześć! Przychodzę dzisiaj do Was z recenzją “Niezastąpionej” autorstwa Pauli Ciulak. Książka opowiada losy Vaioli Losie, dziewczyny, której życie zostało ułożone przez jej rodziców już od samych narodzin. Jej mężem ma zostać Darring Jennings, a intratny mariaż znacząco powiększyć bogactwo jej rodziny. Vaiola przez lata znosi szereg upokorzeń i ogrom cierpienia, by sprostać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przychodzę dzisiaj do Was z recenzją powieści bestsellerowej Autorki – "Kiedy weszłam w twoje życie" od Jojo Moyes!

Moyes chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, szczególnie fanom współczesnej literatury obyczajowej i romansów. Z ogromną przyjemnością sięgnęłam po najnowszą powieść pisarki i od razu mogę Wam powiedzieć, że lektura absolutnie nie zawiodła moich naprawdę wysokich oczekiwań!

Historia w książce toczy się wokół… butów! Dokładnie tak! Fabuła opowiada losy dwóch bohaterek. Sam – kobiety w kwiecie wieku, która zmaga się w swoim życiu z nie lada kryzysem. Jej małżeństwo wisi na włosku, praca przynosi jedynie zmartwienia, a sama bohaterka stara się ogarnąć chaos, który zapanował w jej życiu. Równolegle śledzimy losy Nishy, która ze szczytu wypełnionego luksusami spada na samo dno i z dnia na dzień zostaje bez niczego. Ich drogi krzyżują się, gdy przypadkiem po wizycie na basenie mylą torebki i wracają do domu z nie swoimi rzeczami. Okazuje się, że los Nishy zależy od butów, które wpadły w ręce Sam, a cała przypadkowa zamiana wywoła w życiu obu kobiet wiele niespodziewanych wydarzeń.

Fabuła w książce rozpoczyna się dość niespiesznie. Powoli poznajemy bohaterki, Autorka zapoznaje czytelnika z ich wewnętrznym rozterkami i problemami, którym muszą stawić czoła. Początkowo obserwujemy Sam w jej naturalnym środowisku, które zaczyna ją przytłaczać i tłamsić. Natomiast historia Nishy to próba odnalezienia się bohaterki w zupełnie nowej rzeczywistości. Ich linie fabularne ciekawie ze sobą kontrastują, by w końcu scalić się w jedną opowieść, w której łączy je jedno – obydwie są potwornie nieszczęśliwe. Książka Moyes to historia o odnajdywaniu siebie. To historia o znalezieniu własnego głosu, ale z perspektywy kobiet w kwiecie wieku. Kobiet, które mają zobowiązania, które zbudowały sobie własny świat i po wielu latach stwierdzają, że wcale nie chcą tak dalej żyć. To powieść wielowątkowa, poruszająca tak trudne i ważne tematy, jak walka z depresją czy nowotworem i oscylująca wokół tematów kobiecej niezależności i babskiej solidarności. Poleciłabym ją raczej nieco starszym czytelniczkom, bo myślę, że do nich o wiele bardziej trafią problemy i rozterki, z którymi muszą sobie poradzić książkowe bohaterki.

Oprócz analizy wielu ważnych elementów kobiecego życia nie tylko z perspektywy Sam i Nishy, ale także innych świetnych drugoplanowych bohaterek, dzieło Moyes to po prostu niezwykle ciepła historia pełna fantastycznego humoru. Fabuła w książce w pewnym momencie mocno przyspiesza, a wtedy wciąga czytelnika w szalony wir wydarzeń, od których nie sposób się oderwać. Lektura przyniesie Wam wiele emocji – wzruszenie, rozbawienie i śmiech przez łzy. To literatura obyczajowa naprawdę z najwyższej półki. Znajdziecie w niej świetny wątek romantyczny, który rozgrzeje niejedno, nawet najbardziej zlodowaciałe serducho.

Jako ciekawostkę mogę Wam zdradzić, że polscy czytelnicy w książce znajdą nie lada gratkę, bo jeden z bohaterów jest… naszym rodakiem! W dodatku to jedna z moich ulubionych postaci, która skradła mi serce.

Szczerze polecam Wam nową powieść Moyes, bo to świetna rozrywka, która dostarczy Wam nie tylko mnóstwa zabawy, ale również wielu naprawdę ważnych refleksji. Myślę, że odrobinę starsze czytelniczki będą nią zachwycone, ale śmiało mogą po nią sięgać także młodsze książkary, bo to po prostu kawał dobrej literatury w najlepszym wydaniu!

[współpraca z wydawnictwem]
IG: lexywish_bookstagram

Przychodzę dzisiaj do Was z recenzją powieści bestsellerowej Autorki – "Kiedy weszłam w twoje życie" od Jojo Moyes!

Moyes chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, szczególnie fanom współczesnej literatury obyczajowej i romansów. Z ogromną przyjemnością sięgnęłam po najnowszą powieść pisarki i od razu mogę Wam powiedzieć, że lektura absolutnie nie zawiodła moich naprawdę...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Vicious Queen Claudia Lymari, Becca Steele
Ocena 6,8
Vicious Queen Claudia Lymari, Bec...

Na półkach:

Cześć, książkary! Czas na kilka słów o drugim tomie serii "Boneyard Kings" o tytule "Vicious Queen"!

Znowu wracamy do mrocznego amerykańskiego miasteczka, w którym rządzi zemsta, namiętność i bezlitosna walka o przetrwanie. W powieści znajdziemy jeszcze więcej gorących scen niż w pierwszej części, które mogą zszokować niejedną książkarę, ale na pewno rozpalą zmysły każdej wielbicielki niegrzecznych lektur.

W tej części znajdziemy więcej akcji niż w pierwszym tomie. Pewne tajemnice zaczynają powoli odkrywać się przed czytelnikiem i łączą się w pełną niebezpieczeństw i intryg fabułę. Możemy jeszcze lepiej poznać przede wszystkim Królów Cmentarzyska i dowiedzieć się ciekawych szczegółów z ich przeszłości.

Nazwa książki nie jest przypadkowa, bo nasza główna bohaterka Everly na pewno mocno zmienia się pod wpływem oczarowanych jej urokiem Calluma, Sainta i Mateo. Cieszę się, że postać damska w tej książce nie jest szarą myszką, tylko pewną siebie młodą kobietą. Jej decyzje może nie zawsze są racjonalne, ale na pewno nie jest to bohaterka bezwolna i anemiczna, w pełni poddająca się woli mężczyzn, z którymi wchodzi w kontrowersyjną relację.

"Vicious Queen", podobnie jak pierwszy tom, to lektura niezbyt obszerna, dlatego pochłonęłam ją w jeden wieczór, nie odrywając się od tekstu nawet na chwilę. Cieszę się, że po raz kolejny Autorki skupiły się na erotycznym aspekcie historii oraz pogłębieniu specyficznej relacji bohaterów. Jednakże w książce nie zabrakło ciekawych wydarzeń i interesujących zwrotów akcji. Całość to bardzo pikantny miks bardzo niegrzecznych scen erotycznych z niewymagającą fabułą, który zapewnia świetną rozrywkę na chłodny i ponury jesienny wieczór.

Jest to książka wyłącznie dla czytelników pełnoletnich, w dodatku tych mniej wrażliwych i o naprawdę mocnych nerwach. Jednak te książkary, które lubią się znaleźć po literackiej ciemnej stronie mocy, powinny być tą historią w pełni usatysfakcjonowane. Wszystkie miłośniczki motywu odwróconego haremu na pewno zauroczą się tak różniącymi się od siebie Królami Cmentarzyska.

Na pewno ta książka nie przypadnie wszystkim do gustu. Jestem przekonana, że dla wielu osób ta powieść będzie zbyt odważna i kontrowersyjna. Jednak dla fanów gatunku dark romance będzie to na pewno udana lektura, która wciągnie ich do pełnej niebezpieczeństw mrocznej gry prowadzonej przez pociągających Królów Cmentarzyska. Powieść zakończył cliffhanger, który nie pozostawia wyboru i z pewnością zmusi wielu czytelników, by jak najszybciej sięgnąć po kolejną część. Ja nie wyobrażam sobie, bym miała porzucić tę serię.

Przeczytajcie sami książki z cyklu "Boneyard Kings" i przekonajcie się, czy to rozrywka dla Was!

[współpraca reklamowa z wydawnictwem]
IG: lexywish_bookstagram

Cześć, książkary! Czas na kilka słów o drugim tomie serii "Boneyard Kings" o tytule "Vicious Queen"!

Znowu wracamy do mrocznego amerykańskiego miasteczka, w którym rządzi zemsta, namiętność i bezlitosna walka o przetrwanie. W powieści znajdziemy jeszcze więcej gorących scen niż w pierwszej części, które mogą zszokować niejedną książkarę, ale na pewno rozpalą zmysły każdej...

więcej Pokaż mimo to