-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2017-12-29
2017-11-29
"Jeszcze jeden oddech" to książka, której nie sposób ocenić. Niemożliwością jest wystawić jednoznaczną notę i wytknąć błędy jakie popełnił autor. Dlaczego? Bo jest to swoista spowiedź. Biografia człowieka, którego życie momentalnie sprowadziło na ziemię i przesunęło jego zegar biologiczny o kilkanaście lat. Właśnie, dlatego najważniejsze są emocje i uczucia jakie towarzyszą nam od początku do końca.
Czytając niniejszą biografię trudno było się nie wzruszyć. Myślę, że każdy kto sięgnie po książkę, którą napisał Paul Kalanithi będzie miał chwilę zadumy. W trakcie czytania i po skończeniu lektury. Warto sięgać po takie książki, żeby zrozumieć jakim darem jest życie i czas jaki nam pozostał.
"Jeszcze jeden oddech" to książka, której nie sposób ocenić. Niemożliwością jest wystawić jednoznaczną notę i wytknąć błędy jakie popełnił autor. Dlaczego? Bo jest to swoista spowiedź. Biografia człowieka, którego życie momentalnie sprowadziło na ziemię i przesunęło jego zegar biologiczny o kilkanaście lat. Właśnie, dlatego najważniejsze są emocje i uczucia jakie towarzyszą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-11-28
Zawsze, kiedy ktoś mi się pyta jakie są plusy bycia recenzentem odpowiadam: Czytanie książek, po które nigdy bym nie sięgnął, gdybym nim nie był. To jest moim zdaniem największy atut tej pracy. Dlaczego o tym wspominam? Otóż najprawdopodobniej tak by się stało z niniejszą powieścią, bo Gervasio Posadas jest w naszym kraju mało znanym pisarzem i trudno byłoby wyhaczyć go na półce w księgarni. Dlatego, kiedy nadarzyła się okazja skorzystałem z uprzejmości wydawnictwa REBIS i przygarnąłem do siebie książkę Urugwajczyka. Czy było warto? Jak najbardziej. "Mentalista Hitlera" zaskoczył mnie w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Nie traćmy więc czasu tylko przejdźmy do konkretów. Zaczniemy standardowo od fabuły.
Główny bohater powieści, Hiszpański dziennikarz José Ortega wyrusza do Berlina, żeby relacjonować burzliwe wydarzenia polityczne toczące się w tym czasie w Niemczech. W stolicy Niemiec nasz bohater poznaje jasnowidza Erika Jana Hanussena, który jest jedną z największych gwiazd ówczesnego świata rozrywki i multimilionerem. Dzięki licznym zbiegom okoliczności jasnowidz zaskarbia sobie sympatię NSDAP i staje się przyjacielem Goebbelsa, Göringa, a nawet samego kanclerza Führera. Kiedy wszystko idzie po myśli mentalisty i ma on w garści największe szychy Niemiec na jaw może wyjść tajemnica, która postawi na szali jego reputację i życie.
To tyle jeżeli chodzi o główny wątek. Jako miłośnik książek historycznych byłem szczególnie zachwycony historią. Tym bardziej, że główne karty rozgrywa w niej jeden z największych zbrodniarzy w dziejach ludzkości.
"Mentalista Hitlera" to nie tylko książka, która zapewni nam świetną rozrywkę, ale i uzupełni naszą wiedzę historyczną. Znajdziemy tutaj nie tylko autentyczne postacie, ale wydarzenia. Losy NSDAP przybliżają nam relacje dziennikarskie głównego bohatera. To one streszczają nam najważniejsze dzieje tamtego okresu. Wszystko to w połączeniu z wątkami sensacyjnymi tworzy wybuchową mieszankę. Ja osobiście nie mogłem się oderwać. Ogromne brawa należą się również za narrację. Nie ma bezsensownych momentów, monotonni i nudnych rozdziałów. Nawet wtedy jak José Ortega kontempluje nad swoim życiem i przyszłymi wyborami.
A jak wypadają bohaterowie? Równie dobrze co treść. Erik Jan Hanussen (Hermann Steinschneider), to moim zdaniem najlepsza postać. Tajemniczy i intrygujący od samego początku do końca. Myślę, że warto o nim poczytać chociażby w znanej internetowej encyklopedii. José Ortega jako główny bohater świetnie zdaje egzamin. Podobnie jak postacie poboczne. Żałuję tylko, że nie poświęcono więcej "samotnych rozdziałów" Goebbelsowi i Hitlerowi. Z przyjemnością zobaczyłbym oczami tych postaci wydarzenia przedstawione w książce.
Minusów się nie doszukałem. Czy jest to więc książka idealna? Oczywiście, że nie. Warto jednak się z nią zapoznać. Gervasio Posadas napisał bardzo dobrą powieść, po którą powinni sięgnąć wszyscy miłośnicy sensacji i historii. Polecam!
Zawsze, kiedy ktoś mi się pyta jakie są plusy bycia recenzentem odpowiadam: Czytanie książek, po które nigdy bym nie sięgnął, gdybym nim nie był. To jest moim zdaniem największy atut tej pracy. Dlaczego o tym wspominam? Otóż najprawdopodobniej tak by się stało z niniejszą powieścią, bo Gervasio Posadas jest w naszym kraju mało znanym pisarzem i trudno byłoby wyhaczyć go na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-10-05
"Cztery pory roku" to jeden z lepszych zbiorów opowiadań jakie czytałem. Czy najlepszy w dorobku Stephena Kinga? Trudno powiedzieć, tym bardziej że król grozy ma na swoim koncie kilkanaście opowiadań wartych zapamiętania. Warto jednak po niego sięgnąć dla kultowego już opowiadania: "Skazani na Shawshank" i mojego ulubionego: "Pojętny uczeń". Te dwie minipowieści są świetnie napisane i sprawiają, że cały otaczający nas świat momentalnie znika. Natomiast ostatni w zbiorze tekst pt: "Metoda oddychania" wprawia w zadumę i konsternację. Najsłabiej moim zdaniem wypada opowiadanie: "Ciało". Jakoś szczególnie mnie nie zachwyciło a momentalnie wręcz nużyło. Na całe szczęście końcowe sceny nadrobiły nudnawy początek.
Na zakończenie dodam, że ten tom opowiadań idealnie obrazuje klasę Kinga. Pokazuje, że autor odnajduje się nie tylko w horrorach. Dzięki temu szersze grono czytelników może poznać jego twórczość. A gwarantuje, że warto. Polecam.
"Cztery pory roku" to jeden z lepszych zbiorów opowiadań jakie czytałem. Czy najlepszy w dorobku Stephena Kinga? Trudno powiedzieć, tym bardziej że król grozy ma na swoim koncie kilkanaście opowiadań wartych zapamiętania. Warto jednak po niego sięgnąć dla kultowego już opowiadania: "Skazani na Shawshank" i mojego ulubionego: "Pojętny uczeń". Te dwie minipowieści są świetnie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-09-07
„Sekta z wyspy mgieł” to bardziej powieść sensacyjna aniżeli thriller. Autorka skupiła się głównie na pokazaniu sekty od zaplecza. Dlatego przez pierwsze strony zobaczymy jak takie ugrupowanie funkcjonuje od strony czysto technicznej. Wszystkie zasady jakimi członkowie „New Age” się kierują będą jasno pokazane. To samo tyczy się ich charyzmatycznego przywódcy, którego prawdziwe oblicze poznamy dopiero po upływie jakiś dwustu stron. Osobiście byłem trochę zawiedziony takim obrotem spraw, tym bardziej, że spodziewałem się czegoś zupełnie innego. Czego? Mrocznego thrillera. Tego jest tutaj jak na lekarstwo. Elementy thrillera i mroczna aura pojawiają się dopiero w retrospekcjach z przeszłości, które są wplecione między rozdziałami z teraźniejszości. Dla Szwedów jest to zabieg dość powszechny i często stosowany. Rozżalenie przeszło dopiero wtedy, kiedy zacząłem dostrzegać dobrze zbudowany wątek psychologiczny i to jak sekta zmienia się z upływem czasu. Tu autorce należy się duży plus. Warto było przebrnąć przez pierwsze dość średnie rozdziały, by zobaczyć jak diametralnie zmieni się cała powieść. Myślę, że gdyby autorka sama nie doświadczyła tych przykrych wydarzeń, to „Sekta z wyspy mgieł” nie była by taka wiarygodna. A właśnie to jest największy plus niniejszego tytułu. Wiarygodność.
Mam nadzieję, że wszystkie brakujące ogniwa zobaczymy w kontynuacji. Zapowiedziana została bowiem trylogia.
Po powieść Mariette Lindstein mogą sięgnąć czytelnicy oczekujący dobrej powieści sensacyjnej z elementami psychologicznymi. „Sekta z wyspy mgieł” to mocna pozycja w swoim gatunku i przestroga dla tych, co wchodzą w szeregi tajemniczych ugrupowań. Myślę, że warto znaleźć czas dla tej książki.
„Sekta z wyspy mgieł” to bardziej powieść sensacyjna aniżeli thriller. Autorka skupiła się głównie na pokazaniu sekty od zaplecza. Dlatego przez pierwsze strony zobaczymy jak takie ugrupowanie funkcjonuje od strony czysto technicznej. Wszystkie zasady jakimi członkowie „New Age” się kierują będą jasno pokazane. To samo tyczy się ich charyzmatycznego przywódcy, którego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-08-09
„Zielona mila” to książka wybitna, o której napisano już wszystko. Klimat w tej powieści jest tak niesamowity, że nie sposób się oderwać aż do ostatniej strony. Współczuję osobom, które musiały czytać „Zieloną milę” w częściach, bo tak na samym początku była wydawana. Myślę, że każdy kto sięgnie po ten tytuł Stephena Kinga długo o nim nie zapomni i po latach wróci, żeby jeszcze raz przejść się po tytułowej zielonej mili. Klasyka gatunku, którą powinien znać każdy szanujący się miłośnik literatury.
„Zielona mila” to książka wybitna, o której napisano już wszystko. Klimat w tej powieści jest tak niesamowity, że nie sposób się oderwać aż do ostatniej strony. Współczuję osobom, które musiały czytać „Zieloną milę” w częściach, bo tak na samym początku była wydawana. Myślę, że każdy kto sięgnie po ten tytuł Stephena Kinga długo o nim nie zapomni i po latach wróci, żeby...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-07-18
Myślę, że każdy miłośnik Polskiej fantastyki zna twórczość Andrzeja Pilipiuka. Autor ten specjalizuje się przede wszystkim w krótkich formach literackich. Pisarz ma na swoim koncie mnóstwo opowiadań, które zostały nagrodzone prestiżowymi nagrodami literackimi. Do moich ulubionych zbiorów nalezą „Kroniki Jakuba Wędrowycza” i „Wampir z M3”. Wprawdzie nie jest to literatura wysokich lotów, ale można przy niej spędzić miło czas. I chyba o to autorowi chodzi. Dlatego wielkim zaskoczeniem nie będzie, że recenzja, którą dzisiaj przeczytacie będzie dotyczyła kolejnego pakietu krótkich historii.
„Wilcze leże” to kolejny zbiór na koncie Andrzeja Pilipiuka. Dziewiąty już, który wyszedł spod serii „Światy Pilipiuka”. Miłośnicy cyklu będą zachwyceni, bo spotkają starych znajomych, których pamiętają od początku. Mam na myśli Roberta Storma i doktora Skórzewskiego. Do tego drugiego wielkiego sentymentu nie pałam, ale Storma polubiłem. Może dlatego, że podobnie jak ja ma smykałkę do archiwistyki. To właśnie opowiadania z tym bohaterem czytało mi się najlepiej. A jak wypadła reszta? Jak to bywa w zbiorach opowiadań bardzo nierówno.
Do najlepszych historii zaliczam te, w których szeroko pojęta fantastyka jest zaledwie tłem a nie główną osią fabularną. Dlaczego? Ponieważ opowieści z istotami mitologicznymi (czyt. wilkołakami) wypadają bardzo nierealistycznie. Czasami wręcz komicznie. Momentami czuje się jakby ktoś podrzucił nam bajkę dla dzieci. Moim zdaniem autor powinien mniej skupiać się na tego typu historiach. No chyba, że chodzi o wspomnianą już wcześniej książkę „Wampir z M3”, gdzie legendarne stworzenia zostały przedstawione w sposób satyryczny.
W opowiadaniach „Odległe krainy” i moim ulubionym „Cmentarzysko marzeń” ta fantastyka się pojawia, ale jest ona zdecydowanie lepiej wykorzystana. W sposób bardziej profesjonalny. Za zakończenie wspomnianego „Cmentarzyska marzeń” moja ocena leci automatyczne oczko w górę. Genialne. Autor trafił idealnie w moją aktualną sytuację życiową. Dlatego z przyjemnością przeczytałem je po raz kolejny.
Można też napisać coś zupełnie innego. Bez fantastycznej otoczki. „List z wysokich gór” jest tego przykładem. Piękna historia z poruszającym zakończeniem. Chciałbym w dziesiątym tomie przeczytać coś podobnego.
A reszta? Szału nie ma. Nie zmienia to jednak faktu, że bawiłem się całkiem dobrze. Nie można też odmówić Andrzejowi Pilipiukowi wyobraźni. Tutaj autor daje radę od samego początku do końca. Za zróżnicowanie historii i momentami pokręcone pomysły kolejne oczko w górę. Szczególnie za doktora Leonarda. Mam nadzieję, że w dziesiątym tomie pisarza poniesie jeszcze bardziej wyobraźnia. Może wtedy ta fantastyka będzie bardziej dojrzalsza.
„Światy Pilipuka” to seria, która nie każdemu przypadnie do gustu. Warto jednak sięgnąć chociaż po jeden tom i zapukać do drzwi świata Pana Andrzeja. Dla tych co zaczynają przygodę z tym autorem „Wilcze leże” będzie dobrym początkiem. Mi tymczasem pozostaje czekać na Roberta Storma i jego perypetie. Miejmy nadzieje, że „dyszka” zawita do nas bardzo szybko.
Myślę, że każdy miłośnik Polskiej fantastyki zna twórczość Andrzeja Pilipiuka. Autor ten specjalizuje się przede wszystkim w krótkich formach literackich. Pisarz ma na swoim koncie mnóstwo opowiadań, które zostały nagrodzone prestiżowymi nagrodami literackimi. Do moich ulubionych zbiorów nalezą „Kroniki Jakuba Wędrowycza” i „Wampir z M3”. Wprawdzie nie jest to literatura...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-06-21
To niesamowite. Minęło dwadzieścia lat od chwili ukazania się pierwszej części cyklu z Harrym Hole, a Jo Nesbø nie stracił formy. Wręcz przeciwnie. Z tomu na tom jest coraz lepszy. Bez wątpienia ten norweski pisarz jest światowym fenomenem. Po przeczytaniu "Pragnienia" podtrzymuje swoje słowa. Na chwile obecną nie ma lepszego pisarza, który stworzyłby lepszy cykl kryminałów. I mam wrażenie, że długo takowego nie będzie.
"Pragnienie" to kryminał idealny. Godna kontynuacja poprzednich części. Główny wątek jak na Nesbo przystało jest poprowadzony po mistrzowsku. Historia wciąga już od pierwszego rozdziału. Dla tych co czytali poprzednie książki fabuła będzie jeszcze bardziej intrygująca. Dlatego przed zapoznaniem się z niniejszą książką polecam przeczytać poprzednie powieści z cyklu. Zabawa będzie jeszcze przyjemniejsza. Głównie ze względu na bohaterów, których warto lepiej poznać. Jeżeli swoją przygodę chcecie zacząć od "Pragnienia" to bądźcie przygotowani na nagłe zwroty akcji, genialne dialogi i barwne postacie. To właśnie te cechy sprawiają, że jedenasta odsłona przygód ekipy z Oslo musi być obowiązkowym przystankiem dla miłośników gatunku. Nie tylko ze względu na fabułę, która jest bardzo na czasie, ale i wspomniane postacie.
To właśnie one moim zdaniem zasługą na największą pochwałę. Kluczową rolę w "Pragnieniu" odgrywają nie tylko policjanci z głównej komendy policji w Oslo, ale i bohaterowie poboczni. Bez wątpienia są głównym motorem, który napędzają całą historię. Dzięki nim opowieść staje się ciekawsza. Główny złoczyńca został przedstawiony wręcz wzorowo. Nadano mu takich cech, że nie sposób go zapomnieć. A to w jaki sposób "działa" jeszcze bardziej zachęca do czytania. Cieszę się również z faktu, że do głosu zostają dopuszczeni Ci, co żyli w cieniu chwały Harrego Hole. Kto wie. Może to oni przejma pałeczkę w kolejnych częściach? Zobaczymy.
Mam nadzieję, że nie będę musiał długo czekać na kolejną część tym bardziej, że zakończenie zapowiada kolejną genialną opowieść.
To niesamowite. Minęło dwadzieścia lat od chwili ukazania się pierwszej części cyklu z Harrym Hole, a Jo Nesbø nie stracił formy. Wręcz przeciwnie. Z tomu na tom jest coraz lepszy. Bez wątpienia ten norweski pisarz jest światowym fenomenem. Po przeczytaniu "Pragnienia" podtrzymuje swoje słowa. Na chwile obecną nie ma lepszego pisarza, który stworzyłby lepszy cykl...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-04-11
Oto druga Nibylandia (...) Wielka jak dziecięce oczekiwania, ale też brudna, zniszczona i obdarta jak dorosłość.
Ten cytat doskonale oddaje charakter i klimat jaki będzie nam towarzyszył już od pierwszej strony. Dlatego warto się z nim zapoznać jeszcze przed lekturą. Brzmi ciekawie? I tak właśnie jest.
"Chłopcy" to bowiem jedna z ciekawszych książek jaka wpadła ostatnio w moje ręce. Autor stworzył na tyle interesującą i wciągającą historię, że nie mogłem odejść od czytnika dopóki nie dobrnąłem do ostatniej strony. Do gustu przypadła mi nie tylko oryginalna fabuła, ale przede wszystkim bohaterowie. Ekipa Piotrusia Pana na motocyklach? Uprawiająca seks i rzucająca bluzgami na prawo i lewo? Takie bajki to ja mogę czytać! Można by rzec, że kultowi bohaterowie powieści Susan Hill w końcu dostosowali się do współczesnego świata.
Wprawdzie nie jest to lektura wysokich lotów i ciężko znaleźć w niej jakiś głębszy morał, ale co z tego? Tutaj chodzi o dobrze spędzony czas. Ja spędziłem go nad wyraz dobrze i jestem przekonany, że sięgnę po kolejne tomy.
Oto druga Nibylandia (...) Wielka jak dziecięce oczekiwania, ale też brudna, zniszczona i obdarta jak dorosłość.
Ten cytat doskonale oddaje charakter i klimat jaki będzie nam towarzyszył już od pierwszej strony. Dlatego warto się z nim zapoznać jeszcze przed lekturą. Brzmi ciekawie? I tak właśnie jest.
"Chłopcy" to bowiem jedna z ciekawszych książek jaka wpadła ostatnio w...
2017-03-04
Przez ostatnie miesiące na moim czytniku wylądowały wszystkie powieści Grzędowicza. Pochłaniałem je w zatrważającym tempie. Kiedy myślałem, że już przeczytałem wszystko co wyszło z pod pióra tego pisarza, to na horyzoncie pojawiła się zapowiedź „Hel 3”. Wyczekując książki mój apetyt wzrastał z dnia na dzień, przecieki dotyczące dzieła nakręcały mnie coraz bardziej. Na całe szczęście dzięki uprzejmości fabryki słów otrzymałem swój egzemplarz miesiąc przed oficjalną premierą. Gdyby nie to zapewne umarłbym z ciekawości. Za egzemplarz recenzencki naturalnie dziękuję i zapraszam do zapoznania się z moją recenzją.
Mamy rok 2058. Świat zmienił się nie do poznania. Tradycyjne media zostały zastąpione przez MegaNet, więzi społeczne są doszczętnie zniszczone przez omnifony a dziennikarstwo jest w rękach inwenciarzy. Natomiast władzą nad światem podzieliły się wielkie koncerny i rządy. W tych trudnych czasach żyje Norbert. Inweniarz z zasadami, który myśli, że odpowiednio podana informacja może zmienić świat. Czy mu się to uda? Czy przeżyje dostatecznie długo by coś zmienić? Żeby się tego dowiedzieć musimy przenieść się w przyszłość. Żeby lepiej zrozumieć fabułę i przesłanie polecam wyłączyć wszystkie „rozpraszacze” i zostawić tylko lampkę.
„Hel 3” do łatwych powieści nie należy. Najnowsza powieść Jarosława Grzędowicza jest zdecydowanie najcięższa w odbiorze. Już na samym początku autor bombarduje nas dziwnym nazewnictwem i momentami męczącymi, aczkolwiek barwnymi opisami. Przyznaję, że trudno mi było złapać wątek i obawiałem się czy ruszę dalej. Na całe szczęście po kilku stronach, kiedy wpadłem w trans i poznałem znaczenie kilku kluczowych słów, które przewijają się przez większą część książki zacząłem w pełni delektować się powieścią.
Fabuła jest bez wątpienia bardzo oryginalna i potrafi wciągnąć. Autor miał szerokie pole do manewru, tym bardziej że akcję swojej powieści umieścił w przyszłości. Nie jest to przypadek. Widać już od pierwszej strony, że powieść jest przemyślana i dobrze skonstruowana. Rzadko kiedy czytając książkę otrzymuje coś, co zaskakuje dosłownie na każdej stronie. Wizja świata przyszłości jest momentami bardzo szokująca. Wręcz dołująca. Jednak, kiedy po odłożeniu książki włączymy telewizję lub przejdziemy się po mieście możemy zauważyć, że powoli się ona ziszcza. Jest to smutne i przerażające zarazem. Właśnie dlatego „Hel 3” tak do mnie trafiło. Jestem przekonany, że większość czytelników po skończeniu niniejszej książki wpadnie w zadumę i melancholię tak jak w moim przypadku.
Jeżeli chodzi o głównego bohatera to jego kreacja wyjątkowo przypadła mi do gustu. Wprawdzie nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale poczułem do niego wielką sympatię. Nie tylko dlatego, że nosi imię mojego brata. Norbert ma w sobie to coś co idealnie pasuje do konwencji świata. Miałem też cichą nadzieję na jakąś postać poboczną, która wprawi mnie w osłupienie. Jednak nie doczekałem się takiej, ale kilkoro bohaterów szczególnie zasługuje na pochwałę i większą uwagę.
Jedynie na co mogę ponarzekać to na zbyt małą ilość dialogów. Momentami przydługie opisy potrafią mocno przynudzać. Szczególnie na początku. A reszta? Miazga. Nie mam do czego się przyczepić.
„Hel 3” jest jednym z największych książkowych zaskoczeń ostatnich lat. Ta powieść już w dniu swojej premiery powinna zająć honorowe miejsce wśród największych dzieł science fiction. Jarosław Grzędowicz kolejny raz udowodnił, że jest wielki.
Przez ostatnie miesiące na moim czytniku wylądowały wszystkie powieści Grzędowicza. Pochłaniałem je w zatrważającym tempie. Kiedy myślałem, że już przeczytałem wszystko co wyszło z pod pióra tego pisarza, to na horyzoncie pojawiła się zapowiedź „Hel 3”. Wyczekując książki mój apetyt wzrastał z dnia na dzień, przecieki dotyczące dzieła nakręcały mnie coraz bardziej. Na całe...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-02-19
Swoją recenzję mogę śmiało zacząć od słów, które idealnie pasują do niniejszej książki: „Życie pisze najlepsze scenariusze”. Szkoda tylko, że nie zawsze życiowym scenariuszom towarzyszy happy end.
Justyna Kopińska jest najczęściej nagradzaną dziennikarką 2015 roku. Zdobyła mnóstwo wyróżnień i nagród dziennikarskich. Jest także pierwszą polką, która zdobyła European Press Prize. Swoje teksty publikuje m.in. w „Dużym formacie” i magazynie reporterów „Gazety Wyborczej”. Jej domeną jest tematyka kryminalna związana z prawem karnym, sądami i więziennictwem. Dzięki jej doświadczeniu wiele spraw wyszło na światło dzienne i doprowadziło do ukarania sprawców.
„Polska odwraca oczy” to zbiór szesnastu reportaży. Teksty zawarte w tym zbiorze poświęcone są najgłośniejszym sprawom ostatnich lat. Znajdziemy tutaj takie historie jak:
„Oddział chorych ze strachu” – Słynny szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Starogardzie Gdańskim, gdzie ordynator Anna M, wraz ze swoim personelem znęcała się nad pacjentami przez wiele lat. Czytając ten reportaż miałem wrażenie, że obozy koncentracyjne nadal funkcjonują.
„Sąd w niewoli w Zduńskiej Woli” – Prezydent w Zduńskiej Woli wymusza na swoich podwładnych dawanie łapówek w zamian za pracę. Gdyby Ci się postawili straciliby wszystko. W tej historii najbardziej kłuje w oczy polskie prawo i liczne w nim luki.
„Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie” – Opowieść o działalności sióstr boromeuszek w Zabrzu. Reportaż opowiada o dantejskich scenach jakie dochodziły w zamkniętym ośrodku wychowawczym. Szokuje tym bardziej fakt, że zakładem kierowały siostry zakonne, które zgodzie z wiara jaką wyznają powinny pomagać i miłować bliźniego swego.
„Spotkanie z Szatanem” – Zakład karny w Sieradzu. Ochroniarz z zimną krwią strzela do policjantów z wieżyczki strażniczej. Zabija ich bez mrugnięcia okiem. Dwóch ginie na miejscu. Trzeci umiera w szpitalu. Po przeczytaniu tego reportażu można doskonale zauważyć, że gdyby osoby odpowiedzialne za dopuszczenie ochroniarza do pracy dopełniły swoich obowiązków to taka sytuacja nie miałaby miejsca.
Te cztery publikacje to zaledwie cząstka tego co znajdziemy w tym zbiorze. Reportaże Justyny Kopińskiej ukazują absurdy polskiego prawa, niekompetencje lekarzy, sądów czy urzędników państwowych. Kluczową rolę odgrywa także, najciemniejsza strona ludzkiej natury. Przyznaję, że czytając teksty Pani Kopińskiej miałem wrażenie, że przeniosłem się w odległe czasy, gdzie godność ludzka jest nic niewarta a prawo nie istnieje. To smutne i zarazem przerażające, że w cywilizowanym państwie dzieją się takie rzeczy. Boli również fakt, że gdyby niektóre osoby dopilnowały swoich obowiązków a ludzie przestali odwracać wzrok, to kilku publikacji w tym zbiorze by nie było.
Na wstępie mojej recenzji wspomniałem, że nie wszystkie historie kończą się szczęśliwie. Tak się składa, że dzięki tym publikacjom najmroczniejsze sprawy ujrzały światło dzienne a sprawcy zostali ukarani. Ubolewam trochę nad tym, że podobne historie mogą się powtórzyć, bo niektórych sytuacji nie sposób uniknąć bez ingerowania w prawo. Mam jednak cichą nadzieję, że kiedyś to się zmieni. My też możemy w tym pomóc. Wystarczy, żeby…
…Polska przestała odwracać oczy.
Swoją recenzję mogę śmiało zacząć od słów, które idealnie pasują do niniejszej książki: „Życie pisze najlepsze scenariusze”. Szkoda tylko, że nie zawsze życiowym scenariuszom towarzyszy happy end.
Justyna Kopińska jest najczęściej nagradzaną dziennikarką 2015 roku. Zdobyła mnóstwo wyróżnień i nagród dziennikarskich. Jest także pierwszą polką, która zdobyła European Press...
2017-01-12
Przyznaję, że sięgając po „Spowiedź heretyka. Sacrum profanum” miałem wielkie oczekiwania. Nie tylko dlatego, że jestem fanem Behemotha. Chodziło mi głównie o to, iż chciałem lepiej poznać wokalistę, którego szanuję za sposób bycia i poglądy. Tak się składa, że wszystkie moje oczekiwania zostały spełnione. Dowiedziałem się wszystkiego co chciałem wiedzieć i zdania o Nergalu nie zmieniłem.
„Katolicy mówią: 'Róbcie, co chcecie; nie nam dane was osądzać', po czym odwracają się i osądzają. Po chwili podnoszą krzyk, że dzieje im się krzywda, bo ktoś ma inne poglądy niż oni i jeszcze głośno o tym mówi. [...] Gardzę tym.”
W tym obszernym wywiadzie autorstwa Piotra Weltrowskiego i Krzysztofa Azarewicza dowiemy się o kilku istotnych faktach z życia Nergala. Przeczytamy o początkach zespołu, związkach, chorobie i innych ciekawostkach, których na próżno szukać w brukowcach. Takie informacje pozwolą fanom lepiej poznać swojego idola, a dla tych co znają Nergala tylko z pism plotkarskich zmuszą do przemyślenia opinii. Dodatkowym plusem są nigdzie nieopublikowanie wcześniej zdjęcia i sposób w jaki książka została wydana. Co tu dużo mówić. Dobra robota.
Pora przejść do oceny technicznej. Widać, że osoby, które rozmawiają z Adamem Darskim doskonale znają się na rzeczy i zdają konkretne, treściwe pytania. Każdy rozdział jest inny i poświęcony innemu etapowi życia artysty. Fajnie, że pytania są skonstruowane w ten sposób, że momentami wręcz prowokują do kontrowersyjnych wypowiedzi. Nie zmienia to jednak faktu, że ze wszystkim co Darski powiedział najnormalniej w świecie się zgadzam.
Cóż mogę powiedzieć na zakończenie. Jest to jeden z lepszych wywiadów jaki miałem okazję przeczytać. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak katować album „The Satanist” i zacytować jeden z lepszych cytatów pochodzących z książki:
„Gdy masz jaja, to na osiołku okrążysz cały świat.”
Przyznaję, że sięgając po „Spowiedź heretyka. Sacrum profanum” miałem wielkie oczekiwania. Nie tylko dlatego, że jestem fanem Behemotha. Chodziło mi głównie o to, iż chciałem lepiej poznać wokalistę, którego szanuję za sposób bycia i poglądy. Tak się składa, że wszystkie moje oczekiwania zostały spełnione. Dowiedziałem się wszystkiego co chciałem wiedzieć i zdania o Nergalu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
"Ale z jednego nie zdawał sobie jeszcze sprawy. To był dopiero początek."
Książkę Artura Urbanowicza chciałem przeczytać już od dłuższego czasu. W końcu tematyka rasowej gangsterski połączona z horrorem, to moje klimaty. Ogromną ciekawość potęgowały również liczne pozytywne recenzje. Dlatego, kiedy nadarzyła się okazja, to z przyjemnością zabrałem się za lekturę.
"Grzesznik" jest połączeniem thrillera i horroru. Tak to mogę w skrócie opisać. Wprawdzie na samym początku elementów grozy jest jak na lekarstwo, ale im dalej w las tym lepiej. Autor w bardzo umiejętny sposób przeplótł te gatunki literackie i sprawił, że powieść zaskakuje z rozdziału na rozdział. Do genialnej fabuły, w której znajdziemy wszystko: miłość, zdradę, przyjaźń, strach, humor, dochodzą barwne postacie. Głównego bohatera polubiłem już na samym początku i z przyjemnością czytałem jego przemyślenia i dialogi. Bywały momenty, w których się śmiałem, by po chwili przecierać oczy ze zdumienia. To samo tyczy się głównego złego protagonisty. Jest to jedna z ciekawszych postaci jakie spotkałem na kartach powieści. Myślę, że wielu czytelników zgodzi się ze mną, że tytułowy "Grzesznik" może śmiało konkurować z największymi czarnymi charakterami.
Jedyne na co mogę ponarzekać, to zakończenie. Nie mówię, że jest ono złe. Wręcz przeciwnie. Wbiło mnie w fotel. Ubolewam tylko trochę nad tym, że autor dodał za dużo fantastyki co zburzyło ten realizm budowany od samego początku. Można jednak przymknąć na to oko, bowiem "Grzesznik" Artura Urbanowicza jest jedną z najlepszych książek 2017 roku.
AMEN
"Ale z jednego nie zdawał sobie jeszcze sprawy. To był dopiero początek."
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKsiążkę Artura Urbanowicza chciałem przeczytać już od dłuższego czasu. W końcu tematyka rasowej gangsterski połączona z horrorem, to moje klimaty. Ogromną ciekawość potęgowały również liczne pozytywne recenzje. Dlatego, kiedy nadarzyła się okazja, to z przyjemnością zabrałem się za lekturę....