-
ArtykułySEXEDPL poleca: najlepsze audiobooki (nie tylko) o seksie w StorytelLubimyCzytać1
-
ArtykułyTom Bombadil wreszcie na ekranie, nowi „Bridgertonowie”, a „Sherlock Holmes 3” jednak powstanie?Konrad Wrzesiński2
-
Artykuły„Dzięki książkom można prawdziwie marzyć”. Weź udział w akcji recenzenckiej „Kiss cam”Sonia Miniewicz4
-
Artykuły„Co dalej, palenie książek?”. Jak Rosja usuwa książki krytyczne wobec władzyKonrad Wrzesiński40
Biblioteczka
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Chyba powinnam zacząć od tego, że nie wiedziałam za bardzo czego się po tej powieści spodziewać. Jak wiadomo, kryminały młodzieżowe, są najczęściej dość proste, schematyczne i po prostu nudne. Czy w tym przypadku było identycznie?
Zacznę od bohaterów, żeby potrzymać Was trochę w niepewności tego czy na pewno zagadka kryminalna tutaj miała jakiś sens, więc przejdzmy do głównej bohaterki Stevie. Dziewczyna niby taka jak każda inna ale jednak nie, bo nie dość, że bardzo interesuje się zagadkami i trudem ich rozwiązywania, ale tak SERIO się interesuje, czytając Sherlock i oglądając programy kryminalne, to jeszcze można ją przypisać do kategorii bohaterek, które są silne i niezależne. Jednym słowem: dogadałyśmy się. Dalej mamy jej przyjaciółkę, która nie była dla mnie aż tak ciekawa jak główna bohaterka, była okey ale jednak czegoś jej brakowało. Jednak na zdanie zasługują postacie męskie, które były dziwne ale na swój własny, urokliwy sposób, który przyciągał.
Ale tak naprawdę interesuje Was pewnie fabuła i jak tutaj ma się ten cały wątek kryminalny. Więc powiem tak – na końcu krzyczałam „WIEDZIAŁAM”, ale jednak wciąż była to jedna z wielu opcji rozwiązania tajemnicy. Dodatkowo smaczku dodają tutaj retrospekcje poprzedniej zbrodni która dokonała się w Akademii, co czasem stopuje akcje a czasem jeszcze bardziej ją przyspiesza. Dodatkowo zaczynamy się zastanawiać jakie połączenie ma jedna zbrodnia z drugą i w jaki sposób połączy je główna bohaterka. Rozwiązanie może niektórych naprawdę zaskoczyć.
Jednak jest tutaj pewna rzecz, której nie mogę zostawić bez słowa, mianowicie fabuła rozwija się dopiero gdzieś tak od połowy, ponieważ wcześniej następuje dopiero wprowadzenie bohaterów, ich charakterów i problemów, a dopiero wtedy przechodzimy konkretnie do morderstwa. Przez to lektura może niektórych znudzić, jednak mówię Wam – nie odkładajcie wtedy książki tylko brnijcie w to dalej, bo jest po co.
Autorka pisze świetnym językiem, który trafi zarówno do młodzieży jak i do dorosłych. Jest płynnie, jest barwnie i zdecydowanie, autorka potrafi stworzyć napięcie.
Podobało mi się. Ale podobało mi się dlatego, że dawno nie czytałam kryminałów i też rzadko trafia się na dobre kryminały młodzieżowe, które mogą zapaść w pamięć, a w związku z tym jaką główną bohaterkę tutaj mamy i jak potrafi ona przemówić do łowców przygód i tajemnic, nie da się tej powieści zapomnieć. Zdecydowanie polecam.
PS To jest dopiero pierwsza część serii, więc ciekawa jestem co autorka zaprezentuje w kolejnym tomie!
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Chyba powinnam zacząć od tego, że nie wiedziałam za bardzo czego się po tej powieści spodziewać. Jak wiadomo, kryminały młodzieżowe, są najczęściej dość proste, schematyczne i po prostu nudne. Czy w tym przypadku było identycznie?
Zacznę od bohaterów, żeby potrzymać Was trochę w niepewności tego czy na pewno zagadka kryminalna tutaj...
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Zombie zombie zombie a sequel sequelem, bo tak naprawdę od momentu powstania filmu sądziłam, że jest o powieść jednotomowa, jednak nagle pojawiła się jej kontynuacja. Czy autor postąpił dobrze wciąż brnąć w ten świat i bohaterów?
Na początku skupmy się trochę na fabule, bo tak jak spodziewałam się powrotu do tego sielankowego, uroczego romansu, nagle zostajemy wrzuceni do brutalnej apokaliptycznej rzeczywistości znanej nam z niejednej książki czy filmu o zombie. Byłam zaskoczona tą zamianą, bo znów chciałam zagłębić się w uroku historii stworzonej przez autora, jednak musiałam odrzucić wszystkie oczekiwania i wejść w totalnie inną rzeczywistość. Bo nagle robi się brutalnie. Nagle roi nam się w powieści od akcji i zmiany otoczenia. I nagle autor poszerza świat w którym funkcjonujemy pokazując nam jak daleko może zabrnąć jego wyobraźnia. Patrząc na pierwszą część z perspektywy drugiej, to okazuje się, że jest ona tylko delikatnym wstępem do całej historii R i Julie.
Dodatkowo mamy tutaj poruszony motyw zmiany bohaterów, ich rozwoju i rozrostu. R porzuca swoje poprzednie życie, nie chcąc drążyć tematu i po prostu żyć chwilą, jednak ono samo go dogania; a Julie szuka swojej matki, przy okazji przeżywając nie jedno. Dodatkowo mamy lekki rozłam w romansie tej dwójki i tak jak pisałam, nie jest tutaj tak cukierkowo jak w poprzedniej części i nie wiem czy taka zmiana mi się podoba. Na pewno doceniam rozwój innych bohaterów, jak Nora i M; czy wprowadzenie nowej narracji trzecioosobowej, jednak gdzieś tam wciąż pojawia się myśl, że nie tego się spodziewałam.
Autor znów pokazuje, że potrafi pisać młodzieżowo i z poczuciem humoru. Przedstawia świetnie bohaterów, emocje im towarzyszące i ich dialogi. Dodatkowo świetnie buduje napięcie i bardzo dobrze opisuje podróż postaci.
Nie wiem do końca czy jestem zadowolona z lektury. Chodzi o to, że naprawdę jest to dobra powieść – zombie apokalipsa, świetni bohaterowie, którzy się rozwijają, ciągłe pytania i zagadki, na które poznamy odpowiedź w kolejnym tomie; jednak myślałam, że w jakiś magiczny sposób wrócimy do tej cudownej uroczej miłości z pierwszego tomu. Jednak nie mogę ocenić tej powieści źle, bo jest naprawdę dobra a bohaterowie towarzyszący mi od dwóch części rozkochują mnie w sobie z każdym kolejnym dialogiem i zdaniem, więc tak naprawdę – Czego chcieć więcej?
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Zombie zombie zombie a sequel sequelem, bo tak naprawdę od momentu powstania filmu sądziłam, że jest o powieść jednotomowa, jednak nagle pojawiła się jej kontynuacja. Czy autor postąpił dobrze wciąż brnąć w ten świat i bohaterów?
Na początku skupmy się trochę na fabule, bo tak jak spodziewałam się powrotu do tego sielankowego,...
Spodziewałam się po tej powieści miłej, romantycznej historii, jednak dostałam coś niesamowicie odwrotnego, bo autorka zaserwowała mi seksowną, zabawną historię, która rozśmiesza na każdym kroku. I jak się tutaj nie zakochać?
Zacznę od bohaterów, z którymi po prostu się zżyłam i być może stało się tak dlatego, że wraz z moją przyjaciółką przypominamy główną bohaterkę i jej przyjaciółkę… A być może dlatego, że po prostu autorka stworzyła naprawdę niesamowicie barwne charaktery, które ujmują swoim urokiem? Tak naprawdę obie odpowiedzi są poprawne, bo to co robiły Em i Heidi to mogłabym idealnie przełożyć na moje życie i za bardzo bym się nie pomyliła. Plus – przy ich dialogach nie można się było nie zaśmiać. Idealne dogranie charakterów.
Jednak nie tylko one niesamowicie do siebie pasowały, bo też Jensen wraz z Em, tworzyli niesamowitą parę, która potrafiła sprawić, że ciarki przechodziły mi po ciele. Nie mówiąc już nic o tym jak romantyczni potrafili być i jak cudownie połączyła ich w całość autorka. No i jeszcze Jensen – wysportowany, zabawny milioner… Jak go nie pokochać?
Mówiąc o fabule, to oczywiście nie spodziewajcie się niesamowicie oryginalnej historii z którą nie mieliście nigdy do czynienia. Autorka powiela już wcześniej pojawiające się schematy, jednak jaka obyczajówka ich nie powiela? Tak naprawdę autorka wzięła znany nam wszystkim przepis ale niesamowicie go udekorowała i podała w naprawdę przezabawnym opakowaniu. Śmiałam się do łez.
Jeśli szukacie powieści, która Was wciągnie, rozśmieszy, zrelaksuje i oderwie od rzeczywistości z naprawdę świetnymi, barwnymi bohaterami to macie ją właśnie przed oczami. Powieść jest niepowtarzalna i w sumie, mam ochotę przeczytać ją jeszcze raz. Tak po prostu, bo była niesamowicie dobra i chciałabym wrócić do Emery i Jensena.
Spodziewałam się po tej powieści miłej, romantycznej historii, jednak dostałam coś niesamowicie odwrotnego, bo autorka zaserwowała mi seksowną, zabawną historię, która rozśmiesza na każdym kroku. I jak się tutaj nie zakochać?
Zacznę od bohaterów, z którymi po prostu się zżyłam i być może stało się tak dlatego, że wraz z moją przyjaciółką przypominamy główną bohaterkę i jej...
kulturalnaszafa.wordpress.com
Ogólnie to wiecie, że bardzo lubię powieści historyczne, jednak muszą mieć one jakąś fabułę z dodatkową narracją ze strony bohaterów, jak w przypadku powieści o Sisi. W Mojej Lady Jane, nie dość, że mam świetne postaci i wartką akcję, to jeszcze dawkę naprawdę niepowtarzalnego humoru.
Zacznę od bohaterów, którzy po prostu powalili mnie swoją barwnością i kreatywnością. Edward jest królem, jednak jest on tak uroczym i po prostu zabawnym charakterem, że nie da się go nie lubić. Obok niego pojawia się Jane, która ma swoje książki i swoją wiedzę, a do tego nie zamierza w najbliższym czasie wychodzić za mąż, bo tak naprawdę – po co jej facet jeśli ma swoje powieści? Nie mówiąc już o G, która rozbroił mnie swoją bezczelnością i urokiem osobistym. Jestem naprawdę pod wrażeniem tego z jaką łatwością autorki potrafi skakać od współczesności do naszej ery, czy to językowo czy to poglądowo.
Jeśli mówimy o fabule, to być może nie jest ona zbyt wyszukana, jednak sytuacje, które się w niej pojawiają są mega oryginalne i odchodzą od schematów. Nie potrafię zliczyć ile razy wybuchałam śmiechem przy niektórych rozwiązaniach autorek, albo ile razy musiałam przerywać lekturę z powodu wzruszenia danymi sytuacjami. Jestem pod wrażeniem tego, jak zgrabnie żonglują one emocjami, jak łatwo, ale jednak kreatywnie, przedstawiają niektóre sceny i po prostu – z jaką delikatnością wrzucają swoje idee, które dotyczą naszych czasów w totalnie inne realia. Naprawdę warte uwagi.
Styl autorek jest genialny. Nie mówię tutaj tylko o tej humorystycznej części, a też o tym, że naprawdę potrafiły slang ze współczesności umieścić w świecie panowania Tudorów, co naprawdę nie jest łatwym zadaniem
Ja jestem powieścią zachwycona. Jestem naprawdę pod wrażeniem tego jak autorki podeszły do tematu, jestem pod wrażeniem tego jak całość się prezentuje, bo prezentuje się świetnie, oraz w jakie konwencje weszły. Zakochałam się w tym świecie i uśmiałam jak nigdy. Świetna powieść
kulturalnaszafa.wordpress.com
Ogólnie to wiecie, że bardzo lubię powieści historyczne, jednak muszą mieć one jakąś fabułę z dodatkową narracją ze strony bohaterów, jak w przypadku powieści o Sisi. W Mojej Lady Jane, nie dość, że mam świetne postaci i wartką akcję, to jeszcze dawkę naprawdę niepowtarzalnego humoru.
Zacznę od bohaterów, którzy po prostu powalili mnie swoją...
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Są takie książki, które zostawiają mnie totalnie bez słów. Czytam ostatnie zdanie, które wywraca moje życie do góry nogami i nagle okazuje się, że muszę całość interpretować kompletnie inaczej. Uwielbiam takie powieści.
Najgorsze jest to, że nie mogę Wam za dużo zdradzić jeśli chodzi o cokolwiek związanego z tą książką. Po prostu nie mogę ze względu na spoilery i zniszczenie zabawy związanej z odkrywaniem nowych aspektów powieści. Jednak mogę ocenić tempo rozwijanej akcji oraz napięcie, którego nie brakowało. Oczywiście nie mamy tutaj do czynienia z opowieścią, gdzie się strzelają, wszystko gna na złamanie karku a z każdej strony wybucha ogień, Bad Mommy jest dość statyczna jednak nie ujmuje to napięciu, które pojawia się pomiędzy bohaterami czy w samej wielkiej tajemnicy. Wszystko w tej książce przyciąga i po prostu ciekawi, od motywów naszej heroiny po to, kim tak naprawdę są jej sąsiedzi.
Jeśli mówimy o głównej bohaterce, czyli Fig, to bardziej intrygującej i pokręconej postaci chyba nie spotkałam. Jej umysł jest dla nas totalną zagadką, której nie da się rozwiązać do ostatniej strony. Jest w pewnym sensie tak realistyczna co mistyczna i aż niewyobrażalna z powodu tego jak się zachowuje. Czasem wydawało mi się, że ją rozumiem, a zaraz kompletnie nie wiedziałam co nią kierowało. Pozostali bohaterowie nie pozostają jej dłużni i tak samo potrafią zadziwić i totalnie zmienić bieg akcji. Takie postaci potrafi tworzyć tylko Tarryn Fisher.
Autorka posługuje się językiem dla siebie charakterystycznym, jest tajemniczy, nie zdradzający nic a do tego barwny. Dialogi pomiędzy bohaterami nie są dla niej tak ważne jak opis przemyśleń bohatera, co wychodzi jej świetnie i po prostu tworzy cały klimat powieści.
Kiedy zaczynałam czytać powieść, poczułam klimat Dziewczyny z pociągu i nie opuszczał mnie on do ostatniej strony. Dziwni, intrygujący, przejmujący bohaterowie, do tego zagadka do rozwiązania związana z ich psychiką. Tarryn jesteś moim mistrzem jeśli chodzi o kreowanie oryginalnych i wciągających światów. Nie potrafiłam się oderwać.
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Są takie książki, które zostawiają mnie totalnie bez słów. Czytam ostatnie zdanie, które wywraca moje życie do góry nogami i nagle okazuje się, że muszę całość interpretować kompletnie inaczej. Uwielbiam takie powieści.
Najgorsze jest to, że nie mogę Wam za dużo zdradzić jeśli chodzi o cokolwiek związanego z tą książką. Po prostu nie...
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Otwieracie oczy. Wokół Was czujecie kompletny zastój powietrza. Oddychacie powoli o rozglądacie się wokół, jednak za oknem nie czeka na was miły widok. Widzicie tysiące gwiazd i właśnie w tym momencie uświadamiacie sobie, że bierzecie udział w kosmicznej wyprawie. Wyprawie, która może Was kosztować życie.
O co chodzi?
Nasi główni bohaterowie stoją przed naprawdę trudnym zadaniem. Nagle okazuje się, że ich miłość nie przetrwa a cała wieczność na Marsie była bujdą na kółkach. Jednak czy się poddają? Nie. I to jest w nich najlepsze. Każdy na swój sposób radzi sobie z całą sytuacją na statku i wciąż każdy z nich zaskakuje oryginalnym i barwnym charakterem. Tak jak w poprzedniej recenzji pisałam, najbardziej do gustu przypadła mi Leo, która niezłomna i po prostu odważna, pokazuje swoje zdolności przywódcze. Dalej pojawia się zabawna i zaskakująca Kelly, która rozładowywała każdą możliwą sytuację. Z męskiej części załogi najbardziej wybija się Aleksiej, jednak w negatywnym tego słowa znaczeniu. W tej części mamy też większy wgląd w życie Harmony, czyli córki twórczyni programu, oraz jej nowego towarzysza, Drew. Oboje świetnie się dopełniają a napięcie pomiędzy nimi zwiększa się z każdą przeczytaną stroną. Trochę po macoszemu natomiast potraktowana jest rola Seleny McBee, która niby ważniejsza postać przypomina mi typową kukłę z głupiutkiego amerykańskiego serialu…
Mówiąc o fabule nie mogę powiedzieć, że dorównuje pierwszej części. Wciąż bardzo dobrze się to wszystko czytało i wciąż strony przeciekały mi przez palce, jednak czegoś tutaj brakowało. I nie chodzi tylko o to, że niektóre sceny opisane były jak z naprawdę taniego serialu klasy E, bardziej chodzi tutaj o lekkie „wypalenie się” materiału. Autor jakby nie za bardzo wiedział co aktualnie w tej chwili chce zrobić, pisał i w pewnym momencie doszedł do wniosku, że powinno się tutaj pojawić takie a takie rozwiązanie, co niestety dla tego typu powieści nie jest dobre. Przez to obniżył dość mocno poziom całej serii, co mnie zasmuciło, bo naprawdę mógłby to dobrze rozwinąć.
W pierwszej części nie miałam zbytnio co narzekać na język, bo tak powieść mnie pochłonęła, że nie potrafiłam się oderwać. Jednak tutaj zwracałam uwagę na częste problemy dialogów, które brzmiały jak wyciągnięte z naprawdę taniej komedii romantycznej niskich lotów. Brakuje mi tej zadziorności i realności z poprzedniej części.
I tak jak charaktery pasażerów dość mocno trzymają poziom, tak obniża go fabuła i dialogi. Jest dość przykro, bo naprawdę po sukcesie pierwszej części i po miłym czasie spędzonym z tą książką, spotkałam się z rozczarowaniem kontynuacją. Dlaczego, autorze, ta historia poszła w taką stronę? Czemu fabuła nie okazała się bardziej przemyślana? Tę powieść można przeczytać tak po prostu, z powodu barwnych charakterów, dobrych pejzaży i lekkości czytania, jednak ostrzegam, że fabuła może was bardzo mocno zirytować.
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Otwieracie oczy. Wokół Was czujecie kompletny zastój powietrza. Oddychacie powoli o rozglądacie się wokół, jednak za oknem nie czeka na was miły widok. Widzicie tysiące gwiazd i właśnie w tym momencie uświadamiacie sobie, że bierzecie udział w kosmicznej wyprawie. Wyprawie, która może Was kosztować życie.
O co chodzi?
Nasi główni...
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Czułam wielką ekscytację sięgając po tę powieść, bo przecież jak jej nie czuć, kiedy opis fabuły brzmi tak obiecująco i tak cudownie? Dobrze poprowadzony romans z elementem kryminalnym w tle? Nic więcej mi nie potrzeba! Jednak czy wszystko naprawdę tak dobrze się prezentuje?
O co chodzi?
Historią Elizy i obsesyjnie w niej zakochanego seryjnego mordercy przed dziesięciu laty żył cały kraj. Na szczęście Thomas odsiaduje dożywocie, a ona zmieniła nazwisko i starannie ukrywa swoją przeszłość. Żyje tylko pracą, nikomu się nie zwierza i nie pragnie towarzystwa.
Lecz arogancki, pewny siebie i irytująco przystojny Wade Sterling ciągle pojawia się gdzieś w pobliżu, tak jakby nie wystarczało mu liczne grono zachwyconych nim kobiet.
Ich ścieżki wciąż się przecinają, a z każdym spojrzeniem aż iskrzy. Wzajemnie przyciągają się i odpychają, ale przecież oboje wiedzą, że nigdy nie mogliby być razem.
Wade już kiedyś uratował Elizie życie. Teraz, gdy jej prześladowca niespodziewanie zostaje zwolniony z więzienia, Eliza znów będzie potrzebować pomocy Wade’a. /harpercollins.pl
Eliza, czyli nasza główna bohaterka jest dość tajemnicza. I okey, poznajemy ją w sytuacji, która zdecydowanie jest jedną z sytuacji bez wyjścia, jednak wciąż mamy w głowie pytanie: O co tutaj tak naprawdę chodzi? I to zmusza nas do czytania dalej i odkrywania kolejnych aspektów jej historii. Byłam początkowo podekscytowana odkrywaniem kolejnych odpowiedzi aż w pewnym momencie nie pojawił się wątek fantastyczny… Przez chwilę byłam zdezorientowana a potem sfrustrowana tym odkryciem. Sądziłam, że to jest jedna z dobrze zbudowanych psychologicznych powieści z dobrym romansem i świetnymi bohaterami, więc po co autorce nagle ten wątek fantastyczny? Mały bo mały, jednak wciąż obecny doprowadzał mnie trochę do szału…
W całej tej dość tajemniczej i nieprzewidywalnej (jak się okazało też magicznej) przygodzie, Elizie towarzyszy Wade. Jest niby typowym bohaterem męskim, czyli aroganckim typem z bezczelnym językiem i z zniewalającym uśmiechem, ale jednak wciąż ma on swoje oryginalne strony i to chyba mnie w nim rozkochało. Charakterem nie odbiega od niego Eliza, która ma cięty, niewyparzony język i jest naprawdę odważną i niezależną bohaterką, jednak wciąż czegoś jej brakowało. Czegoś takiego co umykało mi przez całą powieść a potem wypłynęło na powierzchnię. Brakowało mi w niej realności. Niby jest dobrze skonstruowana psychicznie, jednak wciąż, jej historia i właśnie ten wątek magiczny coś tutaj zepsuł.
Autorka posługuje się świetnym współczesnym i lekkim językiem. Dzięki temu powieść przecieka nam przez palce a my sami czuje się usatysfakcjonowani z czytania. Do tego dochodzą naprawdę dobre dialogi, które odkrywają emocje bohaterów i dobrze skonstruowane opisy (nawet scen erotycznych!).
Nie było aż tak cudownie jak się spodziewałam, właśnie przez ten wątek fantastyczny. Czemu autorka go wprowadziła? Nie mam pojęcia. Jednak wiem jedno – powieść czyta się świetnie, przemyka przez palce i naprawdę daje się porwać w wir akcji. Do tego ten romans? Coś naprawdę świetnego. Dlatego polecam, bo serio można tę historię poczuć każdym zmysłem.
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Czułam wielką ekscytację sięgając po tę powieść, bo przecież jak jej nie czuć, kiedy opis fabuły brzmi tak obiecująco i tak cudownie? Dobrze poprowadzony romans z elementem kryminalnym w tle? Nic więcej mi nie potrzeba! Jednak czy wszystko naprawdę tak dobrze się prezentuje?
O co chodzi?
Historią Elizy i obsesyjnie w niej...
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Do tej historii podeszłam sceptycznie. Bałam się, że będzie z tego naprawdę średniej klasy książka, bo… nie spotykam się często z dobrymi thrillerami dla młodzieży. Jednak moje obawy były niesłuszne, bo Outliersi są jedną z lepszych historii, z jakimi miałam okazję się zapoznać.
O co chodzi?
Wszystko zaczyna się od SMS-a: Wylie, błagam, pomóż mi.
Wylie nie rozmawiała z Cassie od ich ostatniej kłótni ponad tydzień temu. Ale to nieistotne. Cassie ma problemy, więc Wylie postanawia uratować swoją najlepszą przyjaciółkę przed nią samą.
Ale tym razem jest inaczej. Zamiast powiedzieć Wylie, gdzie jest, Cassie wysyła tajemniczo brzmiące wskazówki. W dodatku nie prosi jej, żeby przyjechała sama, tylko wysyła do niej Jaspera. Wylie nie ufa chłopakowi, który sprowadził jej przyjaciółkę na złą drogę, ale nie ma wyboru – musi z nim jechać.
Odnalezienie Cassie bardzo szybko przeradza się z trudnego zadania w niebezpieczną misję. Im dalej jadą na północ, w głąb gęstych lasów Maine, tym silniej odzywa się w Wylie przeczucie, że coś jest bardzo nie tak. Czego Cassie im nie mówi? I czy odnalezienie jej nie będzie dopiero początkiem czegoś znacznie gorszego? /lubimyczytac.pl
Zacznę od tego, że nasza główna bohaterka nie jest normalną nastolatką. Ma swoje własne utrapienia i to chyba w niej najbardziej intryguje. Wylie jest skomplikowana; ma problemy psychiczne i dość dużo tajemnic, jednak nie mogę odmówić jej odwagi i inteligencji. Jak wiecie, lub nie wiecie, uwielbiam, gdy główne bohaterki nie są jednoznaczne i przewidywalne, a jeśli dochodzi tutaj jeszcze wątek psychologiczny, to już w ogóle jestem zachwycona, i właśnie to wszystko w tej historii było. Idąc dalej, towarzyszy jej Jasper, który początkowo był trochę irytujący, ale z czasem zaczął mi się podobać. Nie był charakterem łatwym do zaprezentowania bez schematów, jednak autorce jakimś cudem się to udało. Łączy ich postać Cassie, której nie polubiłam, jednak w pewnym sensie dopełnia charakterów tych dwojga.
Jeśli mówimy o fabule, to oczywiście nie mogło być łatwo. Autorka miała naprawdę duży problem – bo jak napisać dobry thriller dla młodzieży bez wchodzenia w utarte szlaki z inteligentnymi i odważnymi bohaterami? Jednak, co zaskakujące, udało się jej to z lekkością, jaką nieczęsto się spotyka. Widać, że miała plan, widać, jak chciała go zrealizować, i efekt jest elektryzujący. Fabuła zaczyna się delikatnie, a potem, kiedy rozwija się akcja, a w naszej głowie kolejne i kolejne znaki zapytania, to nie da się od historii oderwać. Co mam dużo mówić – zakończenie jest świetne, wszystko rozegrane z rozłożeniem napięcia i po prostu DOBRE.
Kimberly McCreight pisze lekkim i młodzieżowym językiem. Dialogi pokazują charaktery bohaterów i cudownie prezentują ich emocje, do tego dochodzą naprawdę dobre opisy przestrzeni.
Jestem zaskoczona. Nie może być inaczej – spodziewałam się totalnego fiaska, a zastałam naprawdę dobry thriller, który trzyma w napięciu i przyciąga do kartek. Powieść czyta się migiem, bohaterowie pozostają w pamięci, a historia porywa nas w wir zagadek i niepewności. Jeśli szukacie czegoś naprawdę dobrego i oryginalnego, to koniecznie musicie przeczytać!
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Do tej historii podeszłam sceptycznie. Bałam się, że będzie z tego naprawdę średniej klasy książka, bo… nie spotykam się często z dobrymi thrillerami dla młodzieży. Jednak moje obawy były niesłuszne, bo Outliersi są jedną z lepszych historii, z jakimi miałam okazję się zapoznać.
O co chodzi?
Wszystko zaczyna się od SMS-a: Wylie,...
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Spodziewałam się czegoś naprawdę dobrego i cudownego, niepowtarzalnego i po prostu niespotykanego. I dostałam być może coś oryginalnego ale jednak wciąż w jakimś sensie … schematycznego.
O co chodzi?
W krainie rządzonej przez młodego, żądnego krwi władcę, każdy poranek przynosi cierpienie kolejnej rodzinie. Khalid, osiemnastoletni kalif Khorsanu, jest potworem. Co noc bierze sobie nową małżonkę, by o poranku owinąć jedwabny sznur wokół jej szyi. Kiedy ofiarą Khalida pada szesnastoletnia przyjaciółka Shahrzad, dziewczyna poprzysięga mu zemstę i zgłasza się na jego kolejną oblubienicę. Shahrzad zamierza nie tylko ujść z życiem, ale też raz na zawsze zakończyć okrutne panowanie kalifa.
Noc za nocą, Shahrzad mami Khalida, snując zachwycające historie i odwleka swój koniec, choć doskonale zdaje sobie sprawę, że kolejny świt może okazać się jej ostatnim.
Z czasem dziewczyna zaczyna rozumieć, że w pałacu z marmuru i kamienia nie wszystko jest takie, jakim się wydaje. Shahrzad zamierza odkryć prawdę. Jest gotowa odebrać życie Khalida i tym samym odpłacić mu za tak wiele skradzionych istnień. /wydawnictwofilia.pl
Nasza główna bohaterka czyli Szazi, początkowo mnie zauroczyła. Była silna, odważna i naprawdę inteligentna, potrafiąca wyjść z każdej sytuacji. Jej historia, jej charakter i wszystko dookoła niej, przykuwało do kartek i nie dawało się oderwać. Przypomina mi w tym wszystkim Kestrel od Marie Rutkoski. Ale niestety, później fabuła Gniewu i świtu, zniszczyła jej postać… zostawiając dość niepewną i schematyczną bohaterkę. Być może ma tutaj dużo do powiedzenia trójkąt, który później przeistacza się w czworokąt. Jej nowy obiekt westchnień był naprawdę świetny, mroczny i tajemniczy, czyli tak naprawdę idealna postać męska z młodzieżówek. Jednak przyjaciel z dzieciństwa Szazi był naprawdę irytującą i po prostu schematyczną postacią, która biegała sobie w tle i denerwując swoimi myślami i celami.
Jednak przechodząc do fabuły, oczywiście ma ona swój schemat, który niknie gdzieś pod wpływem klimatu, który otula nas od pierwsza zdania powieści. Autorka stworzyła świetny pustynny świat, cudownie zaprezentowany i po prostu wciągający nas coraz głębiej w historię. Fabuła sama w sobie jest często naciągana i często denerwująca, bo pojawiają się czasami błędy, jednak jak mam zwracać na to uwagę jeśli wciągnęłam się bez reszty w świat Szazi? Jestem pod wrażeniem jak taki jeden, niby nie znaczący element potrafił zmienić moje pojęcie o tej powieści i moje zdanie na jej temat. Nie mówiąc już o romansie który napawał naprawdę niespotykaną ekscytacją.
Oczywiście, Renne Ahdieh popisała się tutaj pieknymi pejzażami i opisami, cudownymi dialogiami i po prostu wyśmeinitym odwzrowoaniem pustynnej suszy i królewskich pałacy. Jestem pod wrażeniem i po prostu nie potrafię przestać o powieści myśleć.
To nie jest tak, że nie dostrzegam błędów, bo dostrzegam, jednak klimat tej powieści, klimat dalekiego wschodu z wpadającym do oczu piaskiem mnie oczarował. Bohaterom mam trochę do zarzucenia, tak samo fabule, ale jednak romans i ta namacalność świata autorki, mnie uwiodły i po prostu nie pozwoliły oderwać się od kartek. Cudownie zaprezentowana i po prostu niesamowita przygoda.
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Spodziewałam się czegoś naprawdę dobrego i cudownego, niepowtarzalnego i po prostu niespotykanego. I dostałam być może coś oryginalnego ale jednak wciąż w jakimś sensie … schematycznego.
O co chodzi?
W krainie rządzonej przez młodego, żądnego krwi władcę, każdy poranek przynosi cierpienie kolejnej rodzinie. Khalid, osiemnastoletni...
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Diabolikę czytałam w oryginale i byłam zachwycona. Sięgając po polskie tłumaczenie, oczywiście, że poczułam lekki niepokój. Czy dorówna to amerykańskiej wersji? Czy będę czuła tak dużo emocji jak przy oryginale? Jakie błędy popełni wydawnictwo? Jednak od razu wam odpowiadam: NIE MAM DO CZEGO SIĘ PRZYCZEPIĆ.
O co chodzi?
Diaboliki nie znają litości.
Diaboliki są silne.
Ich przeznaczeniem jest zabijać w obronie człowieka, dla którego zostały wyhodowane.
Nic więcej się nie liczy. Wyglądamy jak ludzie. Jesteśmy agresywni, zdolni do bezgranicznego okrucieństwa i absolutnej lojalności. Właśnie dlatego jesteśmy strażnikami zamożnych rodzin. Służę córce senatora, Sidonii, którą traktuję jak siostrę. Zrobiłabym dla niej wszystko. Teraz, aby ją ochronić, muszę udawać, że nią jestem, zachowując w tajemnicy moje zdolności. Wśród bezwzględnych polityków walczących o władzę w imperium odkryłam w sobie cechę, której zawsze mi odmawiano – człowieczeństwo. Mam na imię Nemezis i jestem diaboliką. Czy mogę zostać iskrą, która rozbłyśnie w mroku imperium? /bookgeek.pl
Zacznę od fabuły, która oczywiście nie różniła się od oryginały, dodatkowo nic jej nie odjęła. Wciąż trzymane jest tutaj to cudowne i niepowtarzalne napięcie, któremu towarzyszą tajemnice i kolejne pytania. Emocje, które rodzą się pomiędzy bohaterami są równie dobrze zaprezentowane i równie pięknie opisane. Czuje się je całym sercem i po prostu przeżywa. Z czego jestem bardzo zadowolona to nie przecukrzanie fabuły. Bałam się, że polska wersja odejmie powieści brutalności, jednak co jest świetne – nie zrobiła tego. Wciąż jest tak samo krwawo i za to wydawnictwo zasługuje na mój wielki plus. Chyba nie muszę wspominać o tym, że powieść przecieka przez palce i po prostu nie da się po niej nie mieć kaca książkowego.
Przechodząc do bohaterów, jedyną rzeczą, która rzuciła mi się w oczy, to zmiana imienia bohaterki. W amerykańskiej wersji spotkamy się z Sidonią a w polskiej z Sydonią, jednak to jedyna rzecz jaką wychwyciłam i być może takie spolszczenie imienia pozwoli ją łatwiej wypowiadać, mi niestety w głowie utknęła Sidonia i tak będę tę bohaterkę nazywać. Ale oczywiście nie przeszkadza to w odbiorze powieści. Reszta postaci jest tak samo dobra jak w oryginale, ich opisy, dialogi czy zaprezentowanie nie odbiega od amerykańskiej wersji w żadnym stopniu. Naszą główną bohaterką jest Nemezis, brutalna, bezlitosna i po prostu bardzo przemawiająca do mnie postać, która nie owija w sreberka i po prostu przechodzi do działania. Wszystkie postacie poboczne w tłumaczeniu nie straciły na autentyczności, więc jestem naprawdę pod wrażeniem jak całość cudowności została zachowana.
Język autorki, przekazane emocje, dialogi i opisy zostały bardzo dobrze odwzorowane i naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Historia zaprezentowana jest tak, jak chciała autorka a to chyba liczy się najbardziej.
Jeśli jeszcze macie wątpliwości, czy po powieść sięgnąć czy nie… To napiszę jedno zdanie: MACIE PO NIĄ SIĘGNĄĆ. Jest to jedna z najlepszych powieści jakie ukazała się na rynku czy to amerykańskim czy polskim i musicie mieć ja na swojej półce. Spotkanie się tutaj z tajemnicą, romansem, polityką i oczywiście międzygalaktyczną policją, więc wyjmujcie oszczędności i biegnijcie do sklepu, póki jest nakład bo ostrzegam was, że wyjdzie on naprawdę szybko.
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Diabolikę czytałam w oryginale i byłam zachwycona. Sięgając po polskie tłumaczenie, oczywiście, że poczułam lekki niepokój. Czy dorówna to amerykańskiej wersji? Czy będę czuła tak dużo emocji jak przy oryginale? Jakie błędy popełni wydawnictwo? Jednak od razu wam odpowiadam: NIE MAM DO CZEGO SIĘ PRZYCZEPIĆ.
O co chodzi?
Diaboliki...
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Niektóre powieści tak mają, że nie wiemy co do nich czujemy. I ja, pierwszy raz poczułam to uczucie do Margo Tarryn FIsher. Chociaż pokochałam autorkę po F*ck love, nie wiem co będzie dalej z naszą znajomością…
O co chodzi?
W Bone jest dom.
W domu mieszka dziewczyna.
W dziewczynie mieszka ciemność…
Margo nie jest jak inne nastolatki. Żyje w ponurym miasteczku Bone, które przejezdni omijają szerokim łukiem. Swój dom nazywa „pożeraczem”. Jej cierpiąca na depresję matka nie odzywa się do niej i traktuje niczym służącą.
Dziewczyna trzyma się na uboczu, dni spędza w samotności. Wszystko nieoczekiwanie się zmienia, kiedy poznaje Judaha – starszego chłopaka z sąsiedztwa. Sparaliżowany, na wózku inwalidzkim, odkrywa przed Margo świat, jakiego dotąd nie znała.
Kiedy w okolicy ginie siedmioletnia dziewczynka, dwójka osobliwych przyjaciół rozpoczyna prywatne śledztwo. W głowie Margo pojawia się desperackie pragnienie, aby wytropić morderców. I przykładnie ukarać… „Oko za oko. Krzywda za krzywdę. Ból za ból”. Rozpoczynając bezlitosne polowanie na zło, dziewczyna nie zdaje sobie sprawy, jaką cenę przyjdzie jej za to zapłacić./wsqn.pl
Po pierwsze jeśli mówimy o bohaterach to nasza heroina jest jedną z takich postaci, których nie rozumiem. Powieść pisana jest w pierwszej osobie, jednak nie za bardzo rozumiemy jej tok myślenia a co za tym idzie – motywy jej działań. Co powinno niby czytelnika intrygować, jednak mnie głównie irytowało. W pewnym momencie, Margo staje się postacią nijaką i po prostu nudną, która niestety nie dotarła do mnie tak jak powinna. Chociaż to, co wyprawia w powieści potrafi przyprawić o gęsią skórkę. Towarzyszą jej charaktery dziwne, wyobcowane i po prostu przerażające, co jeszcze bardziej podtrzymuje specyficzny klimat powieści.
Po drugie jeśli mówimy o fabule, to nie mogę niestety dużo Wam napisać, bo nie chcę niczego ważnego zdradzić. Jednak sam fakt morderstwa i sam fakt dalszego rozwoju wypadków po prostu przeraża czytelnika. I tak jak kończymy tę powieść to wciąż nie mamy odpowiedzi na jedno ważne pytanie: W jakim celu powstała ta historia? Jaki morał miała ona wnieść do naszego życia? Niestety czytelnicy nie są w stanie tego wywnioskować, jedynie dzięki posłowiu autorki możemy w jakimś stopniu zrozumieć co się właśnie wydarzyło. Jednak szczerze? Autorka mogła to zrobić lepiej, bez żadnych pułapek umysłowych jakie zastosowała.
Po trzecie, świetny, przytłaczający, jak sama bohaterka czy miasteczko w którym mieszka, styl pisania autorki. Tarryn Fisher pisze genialnie a każde zdanie, które tworzy jest napisane z takim samym przemyśleniem i zapałem jak poprzednie. Jest naprawdę bardzo dobrą pisarką, która wie co robi.
Jednak mimo tego naprawdę olśniewającego i niepowtarzalnego języka autorki, powieść nie przemówiła do mnie. Ta powieść powstała na brutalnych fundamentach i Tarryn nie oszczędzała się w niej w swoich przemyśleniach i słowach. Być może fakt, że się z nią nie zgadzam miał tutaj duży wpływ na mój odbiór? Jednak jeśli lubicie powieści, które pozostawiają w umyśle ślad i dają do myślenia, to powinniście sięgnąć.
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Niektóre powieści tak mają, że nie wiemy co do nich czujemy. I ja, pierwszy raz poczułam to uczucie do Margo Tarryn FIsher. Chociaż pokochałam autorkę po F*ck love, nie wiem co będzie dalej z naszą znajomością…
O co chodzi?
W Bone jest dom.
W domu mieszka dziewczyna.
W dziewczynie mieszka ciemność…
Margo nie jest jak inne...
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Caraval zapowiadało się pięknie. Wiecie macie miejsce, które może spełnić każde wasze marzenie i być może będziecie musieli dużo poświęcić by zwyciężyć ale TO JEST WASZE MARZENIE. Dlatego sądziłam, że będzie to jedna z tych odkrywczych powieści, które wniosą jakiś powiew świeżości. Jednak no niestety. Nie jest.
O co chodzi?
Scarlett i Tella całe życie spędziły na maleńkiej wyspie. Ich okrutny i wpływowy ojciec zaaranżował już dla Scarlett małżeństwo. Oznacza to, że jej tragiczny los jest przesądzony, a dziewczyna nigdy nie weźmie udziału w Caravalu, dorocznej grze, w której stawką jest spełnienie marzenia. Jednak szczęście niespodziewanie się do niej uśmiecha. Scarlett wraz z Tellą mają być gośćmi honorowymi mistrza ceremonii, tajemniczego Legendy. Dziewczyny widzą w tym szansę na uwolnienie się spod władzy despotycznego ojca. Ich sprzymierzeńcem zostaje przybyły zza morza Julian. Choć Scarlett początkowo nie podoba się jego towarzystwo, stopniowo ulega jego urokowi. Jednak szybko okazuje się, że Legenda uprowadza Tellę, a jej odnalezienie jest przedmiotem gry. /lubimyczytac.pl
Pierwszą rzeczą o której muszę wspomnieć, jest główna bohaterka, która niestety ale swoim charakterem potrafiła naprawdę bardzo mocno zirytować. Nie rozumiałam jej postanowień, które przeczyły logice, nie rozumiałam jej rozumowania i tak naprawdę czynów, bo były to posunięcia nieprzemyślane i po prostu … głupkowate. Musicie do tego dodać jeszcze jej obsesję na punkcie swojego nowego męża i macie katastrofę. Towarzyszył jej jeszcze bardziej irytujący Julian, który stylizowany był na takiego flirciarza fircyka, który miał mieć przeciwstawny charakter do naszej spokojnej i skromnej bohaterki. No niestety… Nie wyszło to najlepiej. Wyszło to okropnie. Dodatkowo reszta postaci jest jakaś taka nijaka i po prostu… słaba.
A do tego jeśli chodzi o fabułę, która jak już pisałam wyżej, zapowiadała się dobrze, nawet bardzo dobrze, jednak z wykonaniem było o wiele gorzej. Zacznę od tego, że oczywiście pojawiły się liczne błędy logiczne, które aż raziły w oczy swoją bezsensownością. I szczerze? Odpuściłabym jakieś dwa, trzy błędy ale one pojawiały się co stronę. Świat miał naprawdę świetny potencjał, bo przecież samo założenie wyspy, która spełnia marzenia mnie zainspirowało do przeczytania. Do tego niektóre fragmenty były naprawdę odkrywcze i oryginalne, bardzo mocno poruszające wyobraźnię. Jednak niestety to były tylko nieliczne sytuacje. Do tego doszło zakończenie, które miało być zaskakujące i odkrywcze, zmieniające odbiór powieści, ale dla mnie, było nie tyle do przewidzenia co po prostu naciągane. Autorka miała cudowny pomysł, którego nie potrafiła zrealizować.
Jeśli chodzi o styl pisania to jest dość lekki i barwny. Bardzo dobrze opisana jest sama wyspa i jej wygląd. Jednak duże zastrzeżenia mam do dialogów, które do mnie nie przemawiają.
Powieść do mnie nie przemówiła. Nie wiem czy po prostu miałam zbyt duże oczekiwania czy po prostu preferuje inny styl książek, jednak faktem jest, że nie podobała mi się. Autorka miała świetne pole do popisu, mogła stworzyć coś ponadczasowego i niepowtarzalnego, jednak poszła z lekka na skróty i nie wyszło to najlepiej. Jednak możecie sięgnąć, bo opinie na jej temat są podzielone.
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Caraval zapowiadało się pięknie. Wiecie macie miejsce, które może spełnić każde wasze marzenie i być może będziecie musieli dużo poświęcić by zwyciężyć ale TO JEST WASZE MARZENIE. Dlatego sądziłam, że będzie to jedna z tych odkrywczych powieści, które wniosą jakiś powiew świeżości. Jednak no niestety. Nie jest.
O co chodzi?
Scarlett...
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Mieliście kiedyś tak, że chcieliście mieć jakąś super moc? Każdy tak miał! Ja na przykład chciałam oddychać pod wodą. Jednak nasi główni bohaterowie, nie mają typowych super mocy... Sacha jest nieśmiertelny a Taylor jest... alchemiczką?
O co chodzi?
Dzielą ich setki kilometrów, łączy przeznaczenie.
Taylor Montclair (Anglia)
Pewnego dnia wybuch złości Taylor powoduje, że przedmioty wokół niej zmieniają swoje
położenie, a silne emocje zakłócają przepływ elektryczności. Dziewczyna poznaje szokującą
prawdę o swoim pochodzeniu. Dowiaduje się, że drzemie w niej tajemny ogień.
Sacha Winters (Francja)
Setki lat temu na stosie spłonęła alchemiczka, która rzuciła klątwę na trzynaście pokoleń
pierworodnych synów z rodu jej zabójców. Sacha jest trzynasty – za osiem tygodni ma
umrzeć. Na świecie jest tylko jedna osoba, która może mu pomóc.
Czy Taylor i Sacha zdążą się odnaleźć, nim on zginie, a świat pochłonie ogień?
Pradawna moc i śmiertelna klątwa, szaleńczy wyścig z czasem i walka z przeznaczeniem. /lubimyczytac.pl
W swoim życiu miałam do czynienia z dużą ilością powieści paranormal romance i spodziewając się czegoś nowego sięgnęłam po nową serię od C.J. Daughtery. Ale niestety, chyba zbyt dużo nadziei pokładałam w jej powieściach, bo jedyne co widziałam w tej historii to ciągły schemat. Oczywiście, miała swoje momenty, jednak nie były to momenty zapadające aż tak bardzo w pamięć. W tej opowieści brak jakiejś oryginalności, która zawsze skrada mi serce w paranormalnach. Nie mogę jednak powiedzieć, że były to chwile stracone, bo historie pochłania się w jedną noc i niektórych może oa oczarować. Wydaję mi się, że jeśli seria ta zostałaby wydana wcześniej, kiedy na topie były powieści Stephanie Mayer i wszedzie królowały wampiry oraz czarownice, to ta nowość przyjęłaby się jak świeże bułeczki. Jednak no niestety... To nie ten okres.
Jeśli mówimy o bohaterach, to mamy chłopaka i dziewczynę. Niestety tylko męska część tej powieści do mnie przemawia. Sacha jest gangsterem z Paryża, a jak taki mroczniejszy, zawił charakter ma do mnie nie przemawiać? Zakochałam się w nim prawie od razu, niestety bez wznajemności... Jeśli zaś chodzi o damską część powieści, bardzo dużo mam tutaj do zarzucenia bo niestety ale charakter Taylor był dla mnie naprawdę irytujący. Jak możecie wiedzieć, nie za bardzo przepadam za damskimi bohaterkami, które są nieśmiałe, bez pewności siebie i po prostu... słabo zaprezentowane. Gdyby bardziej zaprezentować premianę Taylor, na pewno bardziej bym się z tym charakterem zżyła, jednak niestety, nie udało się to C.J. Daughtery. Reszta postaci jest dość schematyczna, a do tego niezbyt wgłębiamy się w ich charaktery, mają być tłem dla naszej głównej osi fabularnej.
Seria pisana jest przez dwie autorki i tak jak pokochałam styl pisania Cariny Rozenfeld (pisała części Sachy), tak niezbyt dobrze trawiłam język C.J. Daughtery (pisała części Taylor). Jednak bardzo ładnie zostały skrojone dialogi, które umożliwiały świetne przekazanie emocji bohaterów no i bardzo podobały mi się opisy - nie za długie, jednak barwne i szczegółowe.
Spodziewałam się więcej, jednak nie powiem, żebym nie miała przyjemności z czytania tej serii. Było dobrze. Zakochałam się w Sachy, nie polubiłam z Taylor. Jedynym moim głównym zarzutem jest fakt schematyczności fabuły, która jest po prostu jak w każdym paranormal romance. Jeśli nie czytaliście dużo powieści z tego gatunku, to polecam.
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Mieliście kiedyś tak, że chcieliście mieć jakąś super moc? Każdy tak miał! Ja na przykład chciałam oddychać pod wodą. Jednak nasi główni bohaterowie, nie mają typowych super mocy... Sacha jest nieśmiertelny a Taylor jest... alchemiczką?
O co chodzi?
Dzielą ich setki kilometrów, łączy przeznaczenie.
Taylor Montclair (Anglia)
Pewnego...
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Z bardzo dużym oczekiwaniem podchodziłam do tej powieści. Wiecie, jak to do dobrze zapowiadającej się fantastyki. Miałam oczywiście swoje obawy, jednak po pozytywnych recenzjach, kompletnie się one rozwiały, czy słusznie?
O co chodzi?
Rozpoczął się czas końca.
Rozpoczął się wielką czerwoną wyrwą biegnącą przez środek kontynentu i plującą popiołem.
Rozpoczął się śmiercią syna i porwaniem córki.
Rozpoczął się zdradą i zaognieniem ran.
Oto Bezruch, przywykły do katastrof świat, gdzie mocą ziemi włada się jak bronią. I gdzie nie ma litości. Essun, kobieta z pozoru zwyczajna, za nic ma nadchodzącą zagładę. Jej mąż właśnie jedno z ich dzieci zabił, a drugie uprowadził. Pogrążona w żałobie i rozdarta rozpaczą, przemierza dogorywający świat. Jest zdolna dokonać jeszcze większych zniszczeń, jeśli pomoże jej to odzyskać córkę. /wsqn.pl
Zacznę od tego, że od samego początku byłam trochę sceptyczna co do tej powieści. Coś mi w niej nie pasowało i nie potrafiłam stwierdzić co, jednak potem wyszło szydło z worka i okazało się, że chodziło o sam jej klimat, który przypominał mi te wszystkie powieści fantasy, któe są zbyt skomplikowane i zbyt specyficzne bym je polubiła. Jednak przemogłam się i brnęłam dalej w tę historię, by okazało się, że naprawdę to nie jest ta część fantastyki, którą nazywam moją fantastyką. Nie powiem, żeby całe założenie świata było słabe, bo moim zdaniem było aż nazbyt oryginalne, jednak jest taka pewna linia, która oddziela oryginalność od przegięcia i neistety, moim zdaniem, autorka przegięła. Stworzyła świat aż ZBYT, było dziwnie i często przerażająco, jednak sama fabuła oraz jej rozwiązanie, jest naprawdę świetne, ale znów, uważam, że nie dla mnie. Bo prawdą jest, że nie lubię przekombinowanych światów, a tutaj niestety mamy z takim do czynienia.
Nie można określić w tej książce jednej głównej postaci, bo mamy rozdziały podzielone pomiędzy kilka bohaterek. Jedna z nich intrygująca i przyciągająca, ta moja heroina, która jest odważna, bezczelna i niepowtarzalna. Ah jak cudownie było czytać rozdziały Sjenit. Cała jej relacja z wydarzeń i to co się działo, było tak cudownie zaprezentowane, że nie potrafiłam się oderwać. Jednak czytanie pozostałych opowieści, nie przyniosło mi tyle przyjemności co Sjenit. Bo to ona była moją drugą połówką w tej historii i to z nią zżyłam się najbardziej.
Autorka pisze naprawdę barwnym i dobrym językiem, jednak nie należy on do najlżejszych. Opisy napisane są z naprawdę świetną precyzją, tak samo jak dialogi, które przekazują wiele emocji i informują nas o charakterach bohaterów.
Według mnie czegoś ta powieść nie ma, jednak wiem, że dużo osób powie, że jest to jedna z najlepszych powieści fantasy tego roku. Mi nie przypadła do gustu, ale doceniam świat autorki oraz kreacje bohaterów czy też inny, dość specyficzny język pojawiający się przy fragmentach z Essun. Dlatego, podsumowując: polecam🙂
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Z bardzo dużym oczekiwaniem podchodziłam do tej powieści. Wiecie, jak to do dobrze zapowiadającej się fantastyki. Miałam oczywiście swoje obawy, jednak po pozytywnych recenzjach, kompletnie się one rozwiały, czy słusznie?
O co chodzi?
Rozpoczął się czas końca.
Rozpoczął się wielką czerwoną wyrwą biegnącą przez środek kontynentu i...
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Uwielbiam fantastykę, jednak nigdy nie przeczytałam do końca Harrego Pottera. Dziwne, prawda? Oczywiście zmieni się to w niedalekiej przyszłości, bo obiecałam to dużej ilości osób, więc J.K. Rowling – nadchodzę. Jednak w międzyczasie sięgnęłam po coś w podobnym stylu i jestem zaskoczona jak bardzo ta powieść mnie wciągnęła.
O co chodzi?
Simon Snow rozpoczyna właśnie ostatni rok nauki w Szkole Czarodziejów w Watford. Nie żeby przez ostatnie kilka lat jakoś bardzo się podszkolił – wciąż słabo radzi sobie z różdżką, w dodatku nieustannie coś podpala albo sam wybucha. Na domiar złego porzuca go dziewczyna, a jego mentor nie daje znaku życia. Simon zupełnie nie wie, dlaczego akurat on uznawany jest za najpotężniejszego czarodzieja, skoro każde z jego życiowych przedsięwzięć to porażka. Ale gdy w Świecie Magów zaczyna wrzeć, Simon musi sprostać wyzwaniu i zapanować nad sytuacją. Nie pomaga przeczucie, że Baz, jego współlokator, a zarazem największy wróg, prawdopodobnie knuje coś za jego plecami./harpercollins.pl
Wiecie, że lubię Rainbow Rowell. Oczywiście wolę jej dojrzalszą wersję, jednak nie będę precież stronić od młodzieżówek. Do tego jeszcze jest to fantastyka! Musiałam sprawdzić, jak sobie poradzi w kolejnym gatunkiem. No i wyszło jej to świetnie. Mamy akcję, mamy romans, mamy element dorastania i radzenia sobie z własnymi obawami. Autorka w świat magiczny i niepowtarzalny, chociaż trochę podobny do tego stworzonego przez J.K. Rowling, wplotła dobrze sobie znane i bezpieczne wątki. I to jest w tym wszystkim takie zaskakujące. Bo połączyła świetną historię miłosną, która mogłaby się dziać w naszym uniwersum, z wielką dozą magicznych stworzeń, zaklęć i oczywiście – magicznej szkoły. Jestem pod wrażeniem jak dobrze poradziła sobie z zadaniem i jaką dobrą pisarką ją to czyni.
Główny bohater z początku irytujący, na szczęście nie podobny do Harrego Pottera, okazał się wielką kulą energii i śmiechu. Potrafi z łatwością zjednać sobie czytelnika, co chyba nie powinno nikogo dziwić, jeśli bohater ten wyszedł spod pióra Rowell. Jednak jedna rzecz wciąż mnie irytowała, mianowicie mam dość tych charakterów, które zostały wybrane do większego celu już przy urodzeniu, które wiadomo, że zbawią świat, wygrają ze złem i posiadają ogromną moc, ale to tylko moje małe uprzedzenie, które nie odbiło się na moim odbiorze bohatera. Towarzyszy mu cała masa ludzi, jednak chyba jeden z nich przykuwa największą uwagę, ta zła i mroczna strona magii czyli Baz. Jaką ja mam słabość do tych tajemniczych i zimnych charakterów! Razem z Simonem są takim duetem idealnym, więc nie dziwię się, że Cat z Fangirl ich shipowała. Jeśli chodzi o damską część powieści, to niestety nie jest jakaś oryginalna, jednak nie przeszkdza co oczywiście idzie na plus.
Autorka pisze zgrabnym i lekkim językiem, dzięki czemu powieść czyta się szybko i przyjemnie. Do tego dialogi odsłaniają charakter bohaterów i przekazują wielką ilość emocji. Rowell jest naprawdę mistrzynią pisania lekkich powieści.
Kolejny raz, Rainbow Rowell pokazała, że potrafi pisać i to bardzo dobrze a jej wyobraźnia nie zna granic. Ostrzegam, że w pewnych momentach powieść przypomina Harrego Pottera, bo przecież jest na nim wzorowana, jednak nie jest to aż tak bardzo widoczne (ale rozmawiacie z ignorantem twórczości J.K. Rowling, więc może czegoś nie zauważyłam). Moim zdaniem Nie poddawaj się, to świetna powieść młodzieżowa z magią w tle. Jest mądra, jest dojrzała i po prostu wciągająca. Uczu i bawi, a czy tego nie wymaga się od takich powieści?
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Uwielbiam fantastykę, jednak nigdy nie przeczytałam do końca Harrego Pottera. Dziwne, prawda? Oczywiście zmieni się to w niedalekiej przyszłości, bo obiecałam to dużej ilości osób, więc J.K. Rowling – nadchodzę. Jednak w międzyczasie sięgnęłam po coś w podobnym stylu i jestem zaskoczona jak bardzo ta powieść mnie wciągnęła.
O co...
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Weźcie głęboki wdech i zamknijcie oczy. Wyobraźcie sobie, że siedzicie pomiędzy drzewami tulipanowca a gdzieś w oddali słychać delikatnie cykanie cykady i odgłos skubania listków herbaty. Czujecie tą cudowną, orientalną mieszankę?
Cejlon, lata dwudzieste i trzydzieste XX wieku.
Dziewiętnastoletnia Gwen Hooper przypływa na Cejlon, by zamieszkać z mężem na plantacji herbaty, którą jego rodzina prowadzi od pokoleń. Jest zakochana i zachwycona nowym życiem na egzotycznej wyspie. Jednak Laurence, małomówny i zapracowany, nie poświęca żonie wiele czasu. Podczas samotnych dni w posiadłości Gwen natrafia na ślady tajemniczej przeszłości: ubranka dziecka w skrzyni, zamknięte drzwi, zarośnięty grób w ogrodzie. Laurence nie chce z nią rozmawiać o rodzinnych sekretach. Gwen nie wie, że sama już wkrótce będzie musiała ukrywać własną tajemnicę. /harpercollins.pl
Spodziewałam się w sumie czegoś co odciągnie mnie od młodzieżówek i przeniesie w ten egzotyczny i nieznany świat Cejlonu i w sumie dostałam coś takiego, jednak nie tak pięknie zapakowanego jak chciałam. Zaczynając od fabuły, to nie jest ona niczym odkrywczym, jednak dzięki pięknym opisom przyrody, nie jesteśmy w stanie się nudzić. Uwagę głównie powinien przyciągać romans, który gra pierwsze skrzypce, ale mamy do czynienia też z przemianą głównej bohaterki jak i z naprawdę poprawnie poprowadzonymi wydarzeniami historycznymi. Co oczywiście z mojej strony zasługuje na wielki plus. Idąc dalej, niestety biorąc fabułę jako całość, jest ona dość schematyczna i osoby, wymagające więcej od powieści nie będą nią aż tak zaintrygowane jak ja. Jednak mnie w dość dużym stopniu urzekł jej egzotyczny i historyczny klimat.
Jeśli mówimy o bohaterach, to muszę powiedzieć, że nie mamy ich w tej powieści zbyt dużo. Jednak oczywiście, skupię się na głównej heroinie, której niestety nie polubiłam. Nie wiem dlaczego, ale autorka poszła trochę w stronę harlequinów tworząc tę postać i początkowo zrobiła z niej nieporadną i emocjonalną dziewczynę, na szczęście, tak jak zmienia się wiek bohaterki tak staje się ona dojrzalsza i bardziej zdecydowana w swoich wyborach. Ale niestety wciąż mnie to nie przekonuje. Nie potrafiłam się z nią zjednoczyć tak jak potrafiłam to zrobić z Emaline z powieści Sarah Dessen. Zostając przy damskiej części historii, muszę przyznać, że denerwowała mnie również Verity. Chociaż jej imię brzmi przepięknie, wszystkie podstępne intrygi do jakich się posunęła, były po prostu dziecinne i naprawę schematyczne. Jedyną osobą, która ratuje tę sytuację jest Fran, czyli ta najbardziej nowoczesna i największa dusza towarzystwa jaką spotkałam, trzymałam za nią i pewnego młodzieńca kciuki. Mężczyźni w tej opowieści też nie powalają na kolana oryginalnością, jednak są ładnie zaprezentowani i potrafią uwieźć czytelnika.
Autorka ma w swoim stylu pisania jedną skazę, której nie potrafiłam znieść. Mianowicie: dialogi. Są bardzo kiepsko poprowadzone i musiałam zmuszać się do ich czytania, bo po prostu nie potrafiłam ich sobie wyobrazić w rzeczywistości. Jednak co innego mogę powiedzieć o opisach – piękne, barwne z zapachem drzewa sandałowego w tle, potrafiły przenieść do autentycznego Cejlonu.
Miałam pewien problem pisząc tę recenzję, bo powieść nie jest zła. Jest po prostu powtarzalna i gdyby nie ten egzotyczny i przyciągający klimat, pewnie bym przy niej nie wysiedziała. Jednak przyznam jedną rzecz – jest to historia lekka i bardzo przyjemna dla czytelnika. Można ją przeczytać w jeden wieczór, by odetchnąć od natłoku zajęć i od szarej, wcale nie letniej codzienności. Do tego, dzięki wyobraźni i umiejętnościom Dinah Jefferies, nie będziecie musieli płacić wygórowanej ceny za wakacje, bo autorka zabierze Was pomiędzy liście herbaty, gdzie zdarzyć się może wszystko, a Wy, ubrani w kolorowe sari, przeżyjecie przygodę na Cejlonie.
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Weźcie głęboki wdech i zamknijcie oczy. Wyobraźcie sobie, że siedzicie pomiędzy drzewami tulipanowca a gdzieś w oddali słychać delikatnie cykanie cykady i odgłos skubania listków herbaty. Czujecie tą cudowną, orientalną mieszankę?
Cejlon, lata dwudzieste i trzydzieste XX wieku.
Dziewiętnastoletnia Gwen Hooper przypływa na Cejlon, by...
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Wiecie co, nie podejrzewałam, że kiedyś będę czytać każdą powieść jakiejś autorki Young Adult. Myślałam, że wiecie… Takie historie są powtarzalne i nudne, że w końcu musi popełnić jakiś błąd, który mi się nie spodoba. Ale Sarah Dessen, chyba nigdy nie poznała definicji słowa „powtarzalność”.
Emaline właśnie skończyła liceum i jesienią wyjeżdża na studia. Na początku wakacji niespodziewanie zerwała z Lukiem. Chodzili ze sobą trzy lata i do niedawna myślała, że ten związek jest idealny. Tymczasem w nadmorskim miasteczku pojawia się Theo, nowojorczyk, ambitny student szkoły filmowej. Wakacyjny romans? Czemu nie. Do Colby przyjeżdża też na lato ojciec Emaline, który rzadko utrzymywał z nią kontakt. Emaline pociąga urok wielkiego świata, jaki roztaczają przed nią Theo i ojciec. Ambitna i pracowita, zawsze pragnęła gwiazdki z nieba i jeszcze więcej. Jednak nie można mieć wszystkiego, a marzenia nie zawsze się spełniają. /harpercollins.pl
Moje kolejne spotkanie z twórczością tej autorki i kolejny raz jestem pod wrażeniem z jaką wrażliwością i realizmem, ona potrafi napisać powieść. Bo to kolejny raz nie jest historia taka jak inne, znów wszystko się różni, znów fabuła potrafi mnie zaskoczyć. Jedno słowo – oryginalność. Brakuje tego teraz na rynku, a Sarah Dessen właśnie to pomiędzy innymi powieściami YA wyróżnia. Ah… Ale o co chodzi z tą fabułą. Więc, uwielbiam gdy cała opowieść skupia się na zmianie głównej bohaterki. Nie wiem jak Wy, ale akurat jestem w wieku, w którym potrzebuję podjąć kilka bardzo ważnych decyzji i właśnie z takimi książkami się uosabiam, pokazują w jaką stronę możemy skręcić, co osiągnąć obierając daną ścieżkę, a do tego co może nam dać pewność siebie w podejmowaniu decyzji. Jest to taka wielka bomba pozytywności i optymizmu, dzięki której można często zrozumieć otaczający nas świat i zacząć dostrzegać go w jasnych, pastelowych barwach. Kończąc Gwiazdka z nieba i jeszcze więcej, miałam wielki uśmiech na twarzy i nie chciałam nawet myśleć o tym by go z niej zetrzeć. Jeśli chodzi o wątek miłosny, to jak zawsze, jest to tylko delikatny jednak ważny jeśli chodzi o decyzje bohaterki, dodatek, który umila lekturę.
Pisałam już na swoim Instagramie, że Emaline stała się moją bratnią duszą. I to w kompletnie inny sposób niż na przykład Paige Mahoney z Czasu żniw. Bo Emaline podejmowała wszystkie decyzje w bardzo dobrze znany mi sposób – w mój sposób. Myślała i zachowywała się dokładnie tak jak ja i byłam zaskoczona z jaką dokładnością jej myśli pokrywały się z moimi. Do tego jeszcze doszła jej bezczelność i lekka gadatliwość, no i to co najważniejsze, czyli perfekcjonizm. Wszystko musiało być tak jak ona to zostawiła, wszystko co robiła było zrobione idealnie i tak jak chciała. No i jeszcze doszedł pewien incydent, czyli organizacja pewnego przedsięwzięcia, która przyniosła jej wielką przyjemność. Wypisz wymaluj – ja. Idąc dalej, jej przyjaciele. Nie zdziwi Was to pewnie, ale byli oryginalni i realistyczni. Bardzo polubiłam się z Daisy i tak samo z Morrisem, który skradł moje serce swoją powolnością. Postacie męskie, które odgrywały główną rolę w powieści, czyli Luke i Theo. Pierwszy to naprawdę ciacho z marzeń każdej dziewczyny, pewnie dlatego wpadł mi w oko, do tego jeszcze jego poczucie humoru potrafiło przyprawić mnie o ból brzucha; jeśli zaś mowa o Theo… Bardziej wkurzającego faceta, autorka chyba nie potrafiła stworzyć. Przyznaję, na początku był uroczy, ale potem? Ehh szkoda pisać, trzeba przeczytać.
Autorka kolejny raz pokazała, że po prostu potrafi tworzyć. Jej dialogi są autentyczne a opisy szczegółowe i barwne. Do tego oczywiście dochodziły przemyślenia głównej bohaterki, które często banalne, ubrane w piękne słowa, potrafiły zaskoczyć.
Nie wiem jak. Po prostu nie wiem jak wam powiedzieć, że Sarah Dessen to mistrzyni realności. W swoich powieściach potrafi przekazać nie tylko rady jak żyć, dlaczego żyć i do czego dążyć, ale też masę pozytywnej i słonecznej energii, bo być może nie każda jej powieść, kończy się happy endingiem, ale jakby to powiedziała Emaline: Takie jest życie. I właśnie tak określiłabym książki tej autorki: życiowe. Bo pokazują, że ta samotna wędrówka przez życie potrafi być naprawdę czymś cudownym. I nawet jeśli staniemy na rozstaju dróg to nie ważne wyboru, będziemy szczęśliwi. Bo szklanka jest zawsze do połowy pełna.
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Wiecie co, nie podejrzewałam, że kiedyś będę czytać każdą powieść jakiejś autorki Young Adult. Myślałam, że wiecie… Takie historie są powtarzalne i nudne, że w końcu musi popełnić jakiś błąd, który mi się nie spodoba. Ale Sarah Dessen, chyba nigdy nie poznała definicji słowa „powtarzalność”.
Emaline właśnie skończyła liceum i...
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Istnieją różne typy powieści. Są takie, które nas zabierają na wielką i niezapomnianą przygodę. Są takie, które są dla nas pewnego rodzaju oparciem i oczyszczeniem z wszelkich uczuć. No i są takie, które czyta się tak po prostu, bo mamy ochotę uciec gdzieś w miłe i przyjemne towarzystwo. Do której kategorii należy nowa powieść Danielle Steel?
Słoneczny apartament w sercu Nowego Jorku. Cztery młode lokatorki.
Wszystkie w punkcie zwrotnym swojego życia.
Claire, ambitna projektantka damskich butów. Konserwatywny szef utrudnia jej karierę.
Początkująca pisarka Abby szuka literackiej szansy. Jest uzależniona od starszego od niej reżysera, który pielęgnuje jej niewiarę w siebie.
Sasha, sympatyczna studentka medycyny. Ma problemem z siostrą bliźniaczką, rozchwytywaną top modelką. Siostra robi niemądre rzeczy, a Sasha słono za nie płaci.
Jest jeszcze Morgan, ambitna i niezależna finansistka z Wall Street. Z awersją do małżeństwa i, jako jedyna z dziewczyn, ze stałym partnerem. I z nieprzewidywalnym szefem.
Każda z nich walczy o zawodowy sukces, a po cichu marzy o wielkiej miłości.
Każda z nich dostaje swoją szansę. I na sukces, i na miłość…
A wtedy gdy je osiągną, zrozumieją, co straciły, a co zyskały…/wydawnictwoamber.pl
Jest to moje pierwsze spotkanie z autorką i chociaż naprawdę dużo o niej słyszałam, to nigdy nie sięgnęłam bezpośrednio po jej powieść. Dlatego gdy nadarzyła się okazja by to zrobić, jeszcze w dobrym stylu po opis książki mnie przyciągał, to czemu nie? Fabuła opiera się na bardzo prostych założeniach, pięć kobiet, każda rozwijająca się w innym kierunku i ich perypetie. Brzmi jak typowy Sex w Wielkim Mieście i tak właśnie jest. Historia wędruję od jednej postaci do drugiej, od jednej przykrości czy radość do kolejnej, pokazując po prostu jak działa życie – raz na wozie, raz pod wozem. Często konstrukcją przypominała mi trylogię argentyńską Sofii Caspari, więc oczywiście od razu wpadłam w to przyjemne towarzystwo Hells Kitchen. I nawet jeśli zaprezentowane wątki, szczególnie miłosne, nie są zbytnio oryginalne to i tak miło obserwuje się rozwój fabuły.
Przechodząc do bohaterów, nie mogę powiedzieć, ze byli jacyś odkrywczy i nie byli to bohaterowie zbytnio nowatorscy, jednak nie mogę odjąć im tego, jak bardzo byli sympatyczni i potrafili przyciągnąć do siebie czytelnika. Ale, jak to bywa w tego typu powieściach, gdy mamy dużą ilość bohaterów, wybiera się jednego, który jest nam najbliższy i w moim wypadku była to Claire. Pokochałam ją za determinację, za to jak dążyła do swojego marzenia, ale też za jej historię miłosną, która nie była kolejnym nierealnym romansem, a autentyczną opowieścią. Z resztą bohaterek nie zżyłam się tak bardzo, jednak były dla mnie świetnie przedstawione i aż przerażająco autentycznie. Chyba to właśnie jedna z cech powieści napisanych przez panią Steel – wszystko jest przedstawione z zadziwiającą namacalnością.
Autorka pisze bardzo łatwym językiem. Przewijają się zdania pojedyncze a dialogi oraz opisy nie wymagają większego skupienia czytelnika. Jednak nie jest to cecha na minus a na plus, bo dzięki temu powieść czyta się idealnie w trakcie zagłębiania się w leżak na plaży.
Nie ważne jak bardzo bym chwaliła tę historię, wewnętrznie wiem, że jeszcze nie dorosłam do tego typu literatury. Oczywiście polecam bardzo serdecznie, bo jest to łatwa i klarowna powieść obyczajowa w której losy bohaterek śledzi się z przyjemnością. Danielle Steel potrafi świetnie oddać rzeczywistość jaka nas otacza a jej historie przejmują do szpiku kości właśnie dzięki swojej autentyczności. Jest to lekka, letnia opowieść, którą czyta się w jeden ciepły wieczór, niestety, uważam, że jest to wybór bardziej dla kobiet, które mają już za sobą studia a ich codzienność opiera się na rodzinie i pracy, będzie to dla nich świetna chwila wytchnienia od otaczającego zgiełku.
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Istnieją różne typy powieści. Są takie, które nas zabierają na wielką i niezapomnianą przygodę. Są takie, które są dla nas pewnego rodzaju oparciem i oczyszczeniem z wszelkich uczuć. No i są takie, które czyta się tak po prostu, bo mamy ochotę uciec gdzieś w miłe i przyjemne towarzystwo. Do której kategorii należy nowa powieść...
Powieść na miarę naszych czasów, moim zdaniem dużo lepsza od Samotności w sieci, bo jest bardziej współczesna i młodzi ludzie więcej wyniosą z tej części niż z pierwszej.
Powieść na miarę naszych czasów, moim zdaniem dużo lepsza od Samotności w sieci, bo jest bardziej współczesna i młodzi ludzie więcej wyniosą z tej części niż z pierwszej.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to