-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2019-06-11
2019-02-08
2019-02-06
2019-02-10
2019-02-05
Kiedy dowiedziałam się, że zostanie wydana taka książka, czekałam na nią z niecierpliwością. Urodziłam się w latach 90-tych, dokładnie w 1995 roku, więc czasy te znam z filmów i zdjęć. Za to zawsze jakoś mnie intrygowały, fascynowały, przez pewien okres nawet obawiałam się tego okresu, bowiem lata 90-te kojarzyły mi się z czołówką programu "997", licznymi newsami o zbrodniach popełnianych w tym czasie, oraz mrocznymi zaułkami upadających miast i miasteczek, gdzie zaskoczone nowym ustrojem zakłady nie radziły sobie z nową rzeczywistością. Chciałam więc sięgnąć po książkę, która przybliżyłaby mi jeszcze bardziej tamten czas. Cóż, jak każdy zbiór, są lepsze i gorsze reportaże, niektóre z nich są niesamowite, miałam momentami wrażenie, że przenoszą mnie do lat 90-tych, że dzięki temu a nie innemu reportażowi jestem bliżej w zrozumieniu tamtej dekady i tamtych ludzi. Niekiedy za to czułam niedosyt - zbyt szybko się kończyły, nie zdradzały szczegółów, kiedy z kolei kilka stron dalej pojawiał się tekst, którego temat nudził, a nie ciekawił. Mimo takiej mieszanki uczuć uważam, że warto sięgnąć po tę książkę, na pewno jest biletem do pociągu w kierunku melancholii.
Kiedy dowiedziałam się, że zostanie wydana taka książka, czekałam na nią z niecierpliwością. Urodziłam się w latach 90-tych, dokładnie w 1995 roku, więc czasy te znam z filmów i zdjęć. Za to zawsze jakoś mnie intrygowały, fascynowały, przez pewien okres nawet obawiałam się tego okresu, bowiem lata 90-te kojarzyły mi się z czołówką programu "997", licznymi newsami o...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-09-04
2018-08-28
2018-08-26
2018-08-19
2018-08-16
Zaczynając tę książkę liczyłam na coś więcej. Jak dla mnie język jest momentami bardzo infantylny, tj. zbyt bardzo próbuje grać na emocjach czytelnika, wręcz mające charakter melodramatycznych wypocin. Nie rozumiem także wielokrotnych powtórzeń różnych fragmentów tekstu napisanego przez autora i to w różnych miejscach książki, przez co miałam wrażenie, że chyba to już czytałam. Plus taki, że przedstawiono fakty w miarę logiczny sposób, zachowując chronologię, chociaż ten enigmatyzm, który występował na kartach książki niepotrzebnie rozciągał treść, nie wnosząc sobą nic wartościowego.
Zaczynając tę książkę liczyłam na coś więcej. Jak dla mnie język jest momentami bardzo infantylny, tj. zbyt bardzo próbuje grać na emocjach czytelnika, wręcz mające charakter melodramatycznych wypocin. Nie rozumiem także wielokrotnych powtórzeń różnych fragmentów tekstu napisanego przez autora i to w różnych miejscach książki, przez co miałam wrażenie, że chyba to już...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-08-10
2018-08-07
2018-03-29
2018-03-22
Sprawą Gorgonowej interesuję się od dawna. Czytałam, oglądałam różne materiały, potem omawialiśmy tę sprawę pdoczas pewnego przedmiotu na studiach. Wtedy też postawiłam śmiałą tezę na temat śmierci Lusi i tego, kto ją zabił. Sięgnęłam po tę książkę bo skrycie wierzyłam, że może pojawiły się jakieś nowe, nieznane dotąd nikomu fakty, że chociaż będziemy trochę bliżej rozwiązania zagadki i odpwoeidzi na pytanie: kto zabił, czy naprawdę zrobiła to ta piękność z Jugosławii? Niestety treść książki nie odpowiada na to pytanie, co nie zmienia faktu, że jest napsiana w bardzo ciekawy sposób, wciąga - skończyłam ją w kilka dni, nie mogłam oderwać się od lektury. Może nie porusza kilku kwestii, jak np. psotaci doktora Csali, który mógł mieć powody do zabicia Elżbiety, do zemsty, ale też szczegółowo opisuje większość tych spraw, które poruszono pdoczas procesu. Auto daje czytelnikowi możliwość własnego osądu, nie narzuca zdania i nie mówi: to ona zabiła! I oczywiśćie dowiedziałam się kilku nowych rzeczy, najbardziej zaciekawiła mnie teoria związana ze śmiercią Rity, więc powiększyłam swoją wiedzę, jeśli chodzi o sprawę i osobę samej Gorgonowej.
Sprawą Gorgonowej interesuję się od dawna. Czytałam, oglądałam różne materiały, potem omawialiśmy tę sprawę pdoczas pewnego przedmiotu na studiach. Wtedy też postawiłam śmiałą tezę na temat śmierci Lusi i tego, kto ją zabił. Sięgnęłam po tę książkę bo skrycie wierzyłam, że może pojawiły się jakieś nowe, nieznane dotąd nikomu fakty, że chociaż będziemy trochę bliżej...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-03-17
Zawód, rozczarowanie, niedosyt i złość. Tak można określić moje uczucia, której pojawiały się w trakcie czytania książki i zaraz po jej zakończeniu. Zacząć trzeba od tego, że wielkość tekstu jest zabójcza - już to zapaliło mi lampkę ostrzegawczą w głowie, kiedy przeglądałam "Z nienawiści do kobiet" tuż po tym, kiedy odebrałam swoje zamówienie z księgarni internetowej. Zerknęłam nie wielkość czcionki innych zamówionych książek i niestety, różnica rzucała się w oczy. Jednak przekonana do osoby Justyny Kopińskiej książką "Polska odwraca oczy", która nie dała mi zasnąć, musiałam przeczytać ją w ciągu doby i nie mogłam się od niej oderwać od razu rozpoczęłam czytanie. Niestety, już na samym początku uderzyło we mnie uczucie niedosytu, kiedy skończyłam czytać część o Violetcie Villas - informacje bardzo ogólnikowe, kiedy historia zaczęła się rozwijać, przyspieszać, szybko została ucięta. Inne historie niewiele wspólnego miały z tytułem książki - gdzie ta nienawiść do kobiet przy motywie homoseksualnym? Ja go nie odnalazłam. Albo przy zabójstwie Sobańskich, chociaż tutaj to niejedyny problem bo zauważyłam dużo "przekopiowanych" wątków o policji z "Polska odwraca oczy". Trochę to wygląda, jakby książka składana była na kolanie, w pośpiechu, niestarannie, jak gdyby zebrano przypadkowe reportaże, nie uporządkowano ich nawet, żeby jakoś się przenikały, dopełniały, aby były płynne przejścia tylko ot, tak. Jedyne, co mogę powiedzieć na plus to to, że niektóre z historii były nawet ciekawe, ale na pewno nie porywały tak, jak poprzednie teksty autorki.
Zawód, rozczarowanie, niedosyt i złość. Tak można określić moje uczucia, której pojawiały się w trakcie czytania książki i zaraz po jej zakończeniu. Zacząć trzeba od tego, że wielkość tekstu jest zabójcza - już to zapaliło mi lampkę ostrzegawczą w głowie, kiedy przeglądałam "Z nienawiści do kobiet" tuż po tym, kiedy odebrałam swoje zamówienie z księgarni internetowej....
więcej mniej Pokaż mimo to2018-03-04
2018-02-24
Od wielu, wielu lat tęsknię za czymś, dokładnie to za jakąś geograficzną krainą. Jak autor książki myślałam, że najbliższe memu sercu są Tatry i Podhale, jednak po przeczytaniu tej książki upewniłam się, do czego tęsknię i gdzie jest moje miejsce na ziemi. Pochodzę zresztą sama z opisywanych przez Antoniego Kroha okolic, więc kiedy opisuje on miejscowości znajdujące się w niedalekiej odległości od Gorlic, z westchnieniem wspominam słoneczne dni, które upływały mi na wycieczkach w tamtych rejonach. Pora wracać, aby nie zostało tylko westchnienie. Ja mogę wrócić, kiedy zechcę, przeprowadziłam się dobrowolnie, samodzielnie też mogę wrócić, do swojego domu. A co z Łemkami? Dlaczego i nich zapomnieliśmy, dlaczego myślimy, że nie istnieją? Co takiego się stało, że zapomnieliśmy o tych, którzy byli na naszych ziemiach od zawsze, tworzyli niesamowitą kulturę, dokładając się do naszej krajowej nie tracąc przy tym indywidualności i dbając ciągle o tradycję. Łemkowie oraz te wartości, które towarzyszyły im od samego początku istnienia, pomimo tego, że wszyscy kreowali ich na dzikich, niewyedukowanych, prostych chłopów z zarośniętych chyży, to coś tak głębokiego, że nie da się z dnia na dzień tego wyrwać, można próbować, ale rana pozostanie. Czy można ją zagoić? Czy sama może się zagoić? To wszystko autor opisuje w książce, tę walkę, wewnętrzną i zewnętrzną, staranie, pozostanie przy swoim zdaniu i swoich wartościach.
Ta książka zdecydowanie dałam i do myślenia - dzięki niej przemyślałam to, kim, jestem, skąd pochodzę, to, że należy dbać o wartości swojego regionu, kultywować albo nawet odkopywać zapomniane tradycje, aby nie utracić tego raju. Bo posiadanie własnych wartości i tradycji to raj. Pomimo tego, że książka opisuje historię Łemków, ich losy, skupia się głównie na nich, zmusza do pochylenia się nad tą sprawą, uruchamia dużo więcej reakcji, pobocznych, zupełnie indywidualnych niezwiązanych aż tak bardzo z tematyką książki. I to m.in.bardzo w niej cenię. Trafia do ulubionych i wiem, że jeszcze nieraz po nią sięgnę a gdy słońce znów będzie ogrzewać Beskid Niski i Sądecki - pójdę śladami Łemków i postaram się iść śladami autora i Łemków.
Od wielu, wielu lat tęsknię za czymś, dokładnie to za jakąś geograficzną krainą. Jak autor książki myślałam, że najbliższe memu sercu są Tatry i Podhale, jednak po przeczytaniu tej książki upewniłam się, do czego tęsknię i gdzie jest moje miejsce na ziemi. Pochodzę zresztą sama z opisywanych przez Antoniego Kroha okolic, więc kiedy opisuje on miejscowości znajdujące się w...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-02-17
Książka, która pokazuje takie góry, takie Zakopane i takie Tatry, za którymi tęsknię, chociaż nie miałam okazji nigdy poznać smaku takiej magii gór. Niesamowita opowieść o początku tej magii i o jej końcu, o ludziach, którzy tworzyli to miejsce, a przyciągało ich w jakiś nieziemski sposób tak mocno, że potrafili przebyć tysiące kilometrów, aby je zobaczyć. Często była to miłość niespełniona, a często zadająca śmiertelny ból, pozostawiając ciało zapatrzonego w góry kochanka na swoim kamienistym łonie.
Na pewno sięgnę po tę książkę jeszcze nieraz - do takich gór jak w niej mi tęskno.
Książka, która pokazuje takie góry, takie Zakopane i takie Tatry, za którymi tęsknię, chociaż nie miałam okazji nigdy poznać smaku takiej magii gór. Niesamowita opowieść o początku tej magii i o jej końcu, o ludziach, którzy tworzyli to miejsce, a przyciągało ich w jakiś nieziemski sposób tak mocno, że potrafili przebyć tysiące kilometrów, aby je zobaczyć. Często była to...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-02-12
Rosja to obszar, który od jakiegoś czasu niezwykle mnie interesuje. Nęci, pokazuje swoje najpiękniejsze strony, chce, abym odwiedziła, zobaczyła, pokochała jeszcze mocniej. Petersburg t drugie po Moskwie miasto, które chciałabym obejrzeć. Tytuł "Miasto snu" spadł mi jak z nieba. To znaczy wtedy tak myślałam, kiedy dopiero co otwierałam tę książkę. Bo przecież "Miasto snu" brzmi, jakby ludzie tam żyli we śnie, zapewne pięknym, mętnym od dobrobytu sztuki, literatury, ogromu zdolnych ludzi. Ale tak nie jest.
Joanna Czeczot oczywiście uwzględnia piękno miasta, opisuje to, co dobre, co zachwyca i przyciąga magnetycznie przez tę estetyczną nienaganność, ale nie boi się napisać prawdy, tej współczesnej ale i historycznej, która poniekąd na to "dziś" oddziałuje i trwa w sercach przede wszystkim tych najstarszych. Nie moi się odrzeć niektórych rzeczy ze wszystkiego, do nagości, która jest po prostu smutną realnością.
Książka to niesamowite źródło wiedzy, ponieważ możemy czerpać z nią wiele z wiedzy historycznej, która przekazana jest w sposób bardzo przystępny, chętnie czyta się to, co napisało przed laty samo życie. Poza tym to niezwykle wyważona opowieść o mieście ale i kraju, która nie jest ani sztucznie cukierkowa i przychylna, ani negatywna z założenia.
Rosja to obszar, który od jakiegoś czasu niezwykle mnie interesuje. Nęci, pokazuje swoje najpiękniejsze strony, chce, abym odwiedziła, zobaczyła, pokochała jeszcze mocniej. Petersburg t drugie po Moskwie miasto, które chciałabym obejrzeć. Tytuł "Miasto snu" spadł mi jak z nieba. To znaczy wtedy tak myślałam, kiedy dopiero co otwierałam tę książkę. Bo przecież "Miasto...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-06
Przyznam, że do Piotra C. podchodziłam zawsze bardzo negatywnie. Ot, kolejne pseudomadrości spisane przez pseudopisarza. "Kobiety", które przeczytałam niedawno, w zasadzie żadnej mądrości nie niosły, a przez większość czasu można było przeczytać ociekające erotyzmem opisy różnych czynności seksualnych. Czytałam ją długo, ponieważ po prostu mnie nudziło dowiadywanie się o kolejnych podbojach Piotra, bohatera książki. Ale cóż, dałam mu drugą szansę - w chwili słabości, po przeczytaniu innych, dość ciężkich i wstrząsających wręcz książek, chciałam coś lekkiego, co nie zmuszałoby do myślenia. Pomyliłam się.
Ta książka jest tak napisana, że nie czuję się aż tak bardzo, że autorem jest Piotr C. Potrafi rozbawić, ale też i poruszyć, chociaż tutaj przyczyny można szukać w moim wieku, gdyż jestem z pokolenia 20-latków tak bliskich temu opisywanemu w książce pokoleniu 30-latków. W treści "To o nas" jest wiele smutnej prawdy, która niestety jest coraz bardziej zauważalna - mężczyźni coraz mniej męscy, kobiety coraz bardziej samotne, relacje krótkie, nawet, jeśli chociaż ocierają się o uczucie bliskie miłości. Czy książka może jakoś pomóc? Chyba nie. No może po to, żeby dowiedzieć się, że taki stan rzeczy to po prostu współczesny świat.
Przyznam, że do Piotra C. podchodziłam zawsze bardzo negatywnie. Ot, kolejne pseudomadrości spisane przez pseudopisarza. "Kobiety", które przeczytałam niedawno, w zasadzie żadnej mądrości nie niosły, a przez większość czasu można było przeczytać ociekające erotyzmem opisy różnych czynności seksualnych. Czytałam ją długo, ponieważ po prostu mnie nudziło dowiadywanie się o...
więcej Pokaż mimo to