-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać8
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2019-04-17
2018-08-07
2018-06-01
2018-04
2018-04-02
2018-03-22
2018-02-24
Od wielu, wielu lat tęsknię za czymś, dokładnie to za jakąś geograficzną krainą. Jak autor książki myślałam, że najbliższe memu sercu są Tatry i Podhale, jednak po przeczytaniu tej książki upewniłam się, do czego tęsknię i gdzie jest moje miejsce na ziemi. Pochodzę zresztą sama z opisywanych przez Antoniego Kroha okolic, więc kiedy opisuje on miejscowości znajdujące się w niedalekiej odległości od Gorlic, z westchnieniem wspominam słoneczne dni, które upływały mi na wycieczkach w tamtych rejonach. Pora wracać, aby nie zostało tylko westchnienie. Ja mogę wrócić, kiedy zechcę, przeprowadziłam się dobrowolnie, samodzielnie też mogę wrócić, do swojego domu. A co z Łemkami? Dlaczego i nich zapomnieliśmy, dlaczego myślimy, że nie istnieją? Co takiego się stało, że zapomnieliśmy o tych, którzy byli na naszych ziemiach od zawsze, tworzyli niesamowitą kulturę, dokładając się do naszej krajowej nie tracąc przy tym indywidualności i dbając ciągle o tradycję. Łemkowie oraz te wartości, które towarzyszyły im od samego początku istnienia, pomimo tego, że wszyscy kreowali ich na dzikich, niewyedukowanych, prostych chłopów z zarośniętych chyży, to coś tak głębokiego, że nie da się z dnia na dzień tego wyrwać, można próbować, ale rana pozostanie. Czy można ją zagoić? Czy sama może się zagoić? To wszystko autor opisuje w książce, tę walkę, wewnętrzną i zewnętrzną, staranie, pozostanie przy swoim zdaniu i swoich wartościach.
Ta książka zdecydowanie dałam i do myślenia - dzięki niej przemyślałam to, kim, jestem, skąd pochodzę, to, że należy dbać o wartości swojego regionu, kultywować albo nawet odkopywać zapomniane tradycje, aby nie utracić tego raju. Bo posiadanie własnych wartości i tradycji to raj. Pomimo tego, że książka opisuje historię Łemków, ich losy, skupia się głównie na nich, zmusza do pochylenia się nad tą sprawą, uruchamia dużo więcej reakcji, pobocznych, zupełnie indywidualnych niezwiązanych aż tak bardzo z tematyką książki. I to m.in.bardzo w niej cenię. Trafia do ulubionych i wiem, że jeszcze nieraz po nią sięgnę a gdy słońce znów będzie ogrzewać Beskid Niski i Sądecki - pójdę śladami Łemków i postaram się iść śladami autora i Łemków.
Od wielu, wielu lat tęsknię za czymś, dokładnie to za jakąś geograficzną krainą. Jak autor książki myślałam, że najbliższe memu sercu są Tatry i Podhale, jednak po przeczytaniu tej książki upewniłam się, do czego tęsknię i gdzie jest moje miejsce na ziemi. Pochodzę zresztą sama z opisywanych przez Antoniego Kroha okolic, więc kiedy opisuje on miejscowości znajdujące się w...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-02-17
Książka, która pokazuje takie góry, takie Zakopane i takie Tatry, za którymi tęsknię, chociaż nie miałam okazji nigdy poznać smaku takiej magii gór. Niesamowita opowieść o początku tej magii i o jej końcu, o ludziach, którzy tworzyli to miejsce, a przyciągało ich w jakiś nieziemski sposób tak mocno, że potrafili przebyć tysiące kilometrów, aby je zobaczyć. Często była to miłość niespełniona, a często zadająca śmiertelny ból, pozostawiając ciało zapatrzonego w góry kochanka na swoim kamienistym łonie.
Na pewno sięgnę po tę książkę jeszcze nieraz - do takich gór jak w niej mi tęskno.
Książka, która pokazuje takie góry, takie Zakopane i takie Tatry, za którymi tęsknię, chociaż nie miałam okazji nigdy poznać smaku takiej magii gór. Niesamowita opowieść o początku tej magii i o jej końcu, o ludziach, którzy tworzyli to miejsce, a przyciągało ich w jakiś nieziemski sposób tak mocno, że potrafili przebyć tysiące kilometrów, aby je zobaczyć. Często była to...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-02-13
Filip Springer znany mi dzięki "Miedziance" - książce, która mnie oczarowała. Nie mogła zatem powstrzymać się przed kupnem "Miasta Archipelag", zwłaszcza, że miało w nim był trochę o moim rodzinnym mieście, Tarnowie. Sięgnęłam po książkę i oczywiście nie zawiodłam się - nie mogłam oderwać się od "Miasta Archipelagu". Filip Springer opisuje te małe miasta tak, jak ja je widzę fotografując ich opuszczone fabryki,budynki, ruiny - szare, opustoszałe, gdzie młodzież nie może znaleźć dla siebie miejsca. Tylko on widzi to wszystko w normalnych warunkach, przytacza historie miejsc, które niegdyś tętniły życiem i naprawdę robiły niesamowite wrażenie na lokalnych, ale jeszcze większe na przyjezdnych. Te miejsca, kiedyś mogły być miastami z perspektywami na rozwój, a które dzisiaj kulą się i wiją w bólu w cieniu Krakowa, Wrocławia czy Warszawy. To niesamowity dowód na to, jak wieje nowe prawo i przepisy mogą odebrać i jak wiele mogą zmienić. Zdecydowanie fantastyczna książka a kadry, które przedstawione są na kartkach książki z fotografią dodają tylko uroku i klimatu.
Filip Springer znany mi dzięki "Miedziance" - książce, która mnie oczarowała. Nie mogła zatem powstrzymać się przed kupnem "Miasta Archipelag", zwłaszcza, że miało w nim był trochę o moim rodzinnym mieście, Tarnowie. Sięgnęłam po książkę i oczywiście nie zawiodłam się - nie mogłam oderwać się od "Miasta Archipelagu". Filip Springer opisuje te małe miasta tak, jak ja je...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-26
Książkę przeczytałam tuż przed premierą "Ostatniej rodziny", ale dość długo nie mogłam wyrobić sobie ostatecznej opinii. Albo może inaczej: opinia pojawiła się bardzo szybko, ale emocje, które przyszły wraz z nią nie pozwalały mi niczego napisać. Dlatego dzisiaj, po wielu tygodniach od zakończenia "Portretu prawdziwego" piszę. Jako wielka fanka rodziny Beksińskich nie mogę przemilczeć tego wydania.
Po przeczytaniu książki Grzebałkowskiej czułam ogromny niedosyt, jeśli chodzi o osobę Tomka. Mimo początkowo dobrej oceny tamtej książki potem stwierdziłam, że Tomka potraktowano po "macoszemu", że nie poświęcono mu wystarczająco miejsca, czasu, że pobieżnie zajęto się tematem, znajomi losowo wybrani albo właściwie tylko Ci najbardziej znani, przez co ich wypowiedzi były wtórne, nic nie wnoszące. Czułam, że to nie do końca to, że musi pojawić się coś innego, co zapełni tę lukę.
No i jest, pojawiła się informacja o książce Wiesława Weissa. Ucieszyłam się i miałam nadzieję, że ta pozycja książkowa w końcu mnie usatysfakcjonowała. To brakujące ogniwo, którego tak pragnęłam. W końcu ktoś zajął się Tomkiem, jak należy i zrobił to jego redakcyjny kolega. Mnóstwo wypowiedzi ogromnej ilości znajomych, które nie są pocięte tak, żeby robić wrażenie i wzbudzać sensacje, a które w końcu budują prawdziwy obraz tego wrażliwego człowieka. I pokazują, jakie miał cechy, zarówno te dobre jak i złe. Muzyka, która tak skrupulatnie została opisana i wymieniona począwszy od pierwszego okresu fascynacji rockiem a kończąc na 99 roku i tych najważniejszych wykonawcach, którzy towarzyszyli mu do końca jego dni i w jego ostatniej drodze - dla mnie to niezwykle ważne i cieszę się, że dzięki tej pozycji mogłam w końcu uzupełnić w tej kwestii swoją wiedzę.
To nie jest książka, która ma ubarwiać Tomka - ani nie pokazuje go jako cukierkowego chłopca, wrażliwego ale cudownego, ani też nie próbuje wykreować go na wariata, emocjonalnie rozwalonego chłopczyka, który niszczy sobie i innym życie. Na kartach książki widzimy chłopaka, który ie potrafi stać się do końca mężczyzną, gdzie jego wrażliwość go zabija i sprawia często (ale nie zawsze!) przykrość innym. Tego, który szuka bezinteresownej miłości, ale nigdy jej nie znajdzie, a może właśnie znajdzie, ale dopiero w ramionach śmierci... To naprawdę portret prawdziwy i każdy, kto choć trochę interesuje się Beksińskimi powinien sięgnąć po tę pozycję.
Książkę przeczytałam tuż przed premierą "Ostatniej rodziny", ale dość długo nie mogłam wyrobić sobie ostatecznej opinii. Albo może inaczej: opinia pojawiła się bardzo szybko, ale emocje, które przyszły wraz z nią nie pozwalały mi niczego napisać. Dlatego dzisiaj, po wielu tygodniach od zakończenia "Portretu prawdziwego" piszę. Jako wielka fanka rodziny Beksińskich nie mogę...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-03
2009-11
2009-02
2016-03-19
2016-03-12
2016-02-02
Dość późno sięgnęłam po tę książkę. Mimo, iż uwielbiam twórczość obu Beksińskich - Tomasza i Zdzisława, nie wiedziałam o tej książce aż do momentu informacji o tym, że będzie film o Beksińskich. A ja, trzymająca się starej zasady - najpierw książka, potem film, od razu zdobyłam "Portret podwójny". To historia o rodzinie, nad którą wisiało fatum. I być może tam było, być może ciągle wisi. Zgubiłam tę książkę w bardzo zawiłych okolicznościach, mogłam zgubić wszystko, o wiele więcej przedmiotów, ale tylko ona się nie ostała. Mimo to nie poddałam się, bardzo chciałam poznać tych, których uwielbiałam, a także ich otoczenie o którym niewiele wiadomo. Zosia, rodzice Zdzisława? Nikt się tym nie interesował, najpierw Zdzisław być w centrum, a potem Tomek-Wampir. A mimo wszystko Ci, o których najmniej mówiono bardzo wpłynęli na obu Beksińskich. Sama musiałam skonfrontować swoje wyobrażenia na temat obu mężczyzn z prawdą. Czasami była niezwykle brutalna, na pewno nie taka, jaką chcieli widzieć fani Mistrza i Nosferatu. A czasami była zbyt zwyczajna, jak na takie wybitne jednostki. Trzeba przyznać, że autorka książki przykłada się, szuka jak najmniejszych szczegółów, które mogłyby stanowić brakujący element w tej układance, a przez to nie mówiąc o wszystkim. Mimo, że przedstawione fakty często szokują, trzeba się pogodzić z niektórymi rzeczami, że jednak wyidealizowany obraz nigdy nie miał miejsca w rzeczywistości warto po tę książkę sięgnąć. Nie tylko dla tych, którzy znają i podziwiają sztukę chociażby Beksy, dla każdego będzie ciekawe czytanie historii o niezwykłej rodzinie.
Dość późno sięgnęłam po tę książkę. Mimo, iż uwielbiam twórczość obu Beksińskich - Tomasza i Zdzisława, nie wiedziałam o tej książce aż do momentu informacji o tym, że będzie film o Beksińskich. A ja, trzymająca się starej zasady - najpierw książka, potem film, od razu zdobyłam "Portret podwójny". To historia o rodzinie, nad którą wisiało fatum. I być może tam było, być...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-12-12
2015-07-13
Zdzisław Beksiński - sławny malarz którego obrazy ceni się do dzisiaj, które robią wrażenie i poruszają aż do głębi.Fotograf i grafik, ale kto pomyślałby,że tkwi w nim także pisarz? Okazuje się że Zdzisław Beksiński to człowiek wielu talentów. Dzięki ostatniemu wzmożonemu zainteresowaniu polskim malarzem jak i nawet całą jego rodziną oraz tej niezwykłej otoczce która krąży wokół nich,jakiejś tajemnicy, jakiejś "klątwy" która ich niszczyła, ale i pchała do tworzenia dzieł, mamy tę książkę - zbiór opowiadań Zdzisława.
Opowiadania które są w niej zawarte nie są łatwe w odczycie - czytelnik musi być bystry,uważny,wiedzieć,kiedy ma szukać drugiego dna w historii a kiedy odebrać ją ot tak.Często są to historie "mgliste", niedopowiedziane,gdzie można poczuć chłód zimy czy późnej jesieni, kiedy oczyma wyobraźni widzimy te obrazki które z tak wielką plastycznością i dokładnością opisuje je autor.Za pomocą słów lepi on rzeźby krajobrazów,ciał,rzeźby wszystkiego co chce opisać.Czasami opisy są naturalistyczne,oddające tę odrzucającą i złą stronę świata, zarówno tego socjalistycznego, dla niego współczesnego, ale także tego nierealnego który zawisnął gdzieś w przestrzeni i w takiej pozycji pozostał.Świat uniwersalny.
Na pewno można odnaleźć tutaj cząstki Beksińskiego,można odczytać uczucia,jakieś emocje.Na pewno nie są to opowiadania dla samego pisania,wręcz przeciwnie-mają oddawać,pokazywać wiele rzeczy.
Jako osoba, która uwielbia dzieła Beksińskiego,dotychczas malarskie,teraz mogę śmiało powiedzieć że do ulubionych należeć będą także jego próby literackie.Opowiadania wzbudzają różne emocje: zdziwienie,zwątpienie,wstręt,smutek,ale jedną i najpewniejszą emocją którą wzbudzają jest podziw dla samego autora.
Na pewno sięgnę po raz drugi do tych opowiadań,ponieważ wiem że zostało jeszcze dużo do odgadnięcia i odczytania z pomiędzy wierszy...
Zdzisław Beksiński - sławny malarz którego obrazy ceni się do dzisiaj, które robią wrażenie i poruszają aż do głębi.Fotograf i grafik, ale kto pomyślałby,że tkwi w nim także pisarz? Okazuje się że Zdzisław Beksiński to człowiek wielu talentów. Dzięki ostatniemu wzmożonemu zainteresowaniu polskim malarzem jak i nawet całą jego rodziną oraz tej niezwykłej otoczce która krąży...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-10-13
2015-10-08
Sprawą Gorgonowej interesuję się od dawna. Czytałam, oglądałam różne materiały, potem omawialiśmy tę sprawę pdoczas pewnego przedmiotu na studiach. Wtedy też postawiłam śmiałą tezę na temat śmierci Lusi i tego, kto ją zabił. Sięgnęłam po tę książkę bo skrycie wierzyłam, że może pojawiły się jakieś nowe, nieznane dotąd nikomu fakty, że chociaż będziemy trochę bliżej rozwiązania zagadki i odpwoeidzi na pytanie: kto zabił, czy naprawdę zrobiła to ta piękność z Jugosławii? Niestety treść książki nie odpowiada na to pytanie, co nie zmienia faktu, że jest napsiana w bardzo ciekawy sposób, wciąga - skończyłam ją w kilka dni, nie mogłam oderwać się od lektury. Może nie porusza kilku kwestii, jak np. psotaci doktora Csali, który mógł mieć powody do zabicia Elżbiety, do zemsty, ale też szczegółowo opisuje większość tych spraw, które poruszono pdoczas procesu. Auto daje czytelnikowi możliwość własnego osądu, nie narzuca zdania i nie mówi: to ona zabiła! I oczywiśćie dowiedziałam się kilku nowych rzeczy, najbardziej zaciekawiła mnie teoria związana ze śmiercią Rity, więc powiększyłam swoją wiedzę, jeśli chodzi o sprawę i osobę samej Gorgonowej.
Sprawą Gorgonowej interesuję się od dawna. Czytałam, oglądałam różne materiały, potem omawialiśmy tę sprawę pdoczas pewnego przedmiotu na studiach. Wtedy też postawiłam śmiałą tezę na temat śmierci Lusi i tego, kto ją zabił. Sięgnęłam po tę książkę bo skrycie wierzyłam, że może pojawiły się jakieś nowe, nieznane dotąd nikomu fakty, że chociaż będziemy trochę bliżej...
więcej Pokaż mimo to