-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2024-03-02
2024-01-23
Tę książkę warto czytać z podziałem na dwie części. Jeśli ktoś chce się dowiedzieć czegoś o korzeniach faszyzmu i jego rozwoju w przeróżnych wariantach (ale przede wszystkim włoskim i niemieckim) i jego promieniowaniu na późniejsze wydarzenia, polecm pierwszą część. Druga jest dla tych, których interesuje francuska scena polityczna w obliczu wzrostu nastrojów totalitarnych w krajach sąsiadujących, ale również w perspektywie francuskiej tożsamości politycznej będącej wynikiem wydarzeń z XIX wieku.
Pierwsza część jest naprawdę dobra i ukazuje jak bardzo zniuansowaną i dostosowywaną do kulturowo-historycznych warunków ideologią był faszyzm, jak uginał się pod samym sobą, aby oddać palmę pierwszeństwa nadrzędnej wartości (czy to Państwo, czy Wódz, czy Partia). Autor, który jest badaczem nurtów społecznych w dwudziestoleciu międzywojennym stara się zrozumieć potrzebę zaistnienia i rozwoju ideologii autorytarnych i robi to w przystępny, choć akademicki sposób.
Tę książkę warto czytać z podziałem na dwie części. Jeśli ktoś chce się dowiedzieć czegoś o korzeniach faszyzmu i jego rozwoju w przeróżnych wariantach (ale przede wszystkim włoskim i niemieckim) i jego promieniowaniu na późniejsze wydarzenia, polecm pierwszą część. Druga jest dla tych, których interesuje francuska scena polityczna w obliczu wzrostu nastrojów totalitarnych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-09-02
Biografie osób jeszcze żyjących, albo takich, które nie są "na emeryturze", mają to do siebie, że mogą się źle zestarzeć. To jedna z tych sytuacji, kiedy życzę głównej bohaterce jak najlepszego zestarzenia się i najszybszej emerytury.
Niesamowitych rzeczy dokonała Swiatłana Cichanouska w ciągu ostatnich trzech lat i przeszła niesamowitą metamorfozę. Na pewno zapisze się ona w historii demokratycznego świata jako jedyny w swoim rodzaju przykład podjęcia rękawicy rzuconej przez dyktatora. Zdawałoby się, że co takiego może zwykła gospodyni domowa? A jednak. Ilości spotkań ze światowymi przywódcami pozazdrościłxby jej niejeden... światowy przywódca, rozwoju pozazdrościłxby jej niejeden kołcz czy motywator, charyzmy i zdecydowania niejedna kobieta, która żyje w patriarchalnym systemie, słabości niejeden maczysta.
Biografia przedstawia nam Cichanouską ze strony, której nie zobaczymy w mediach, co w XXI wieku jest bardzo ciężkie, stąd szacunek dla Rusłana Szoszyna za trzymanie "w tajemnicy" niektórych elementów biografii. Osobiście spodziewałem się, że będzie tu wiedza ogólna, oklepana i powielona setki razy. Zaskoczyłem się! I dobrze. Mam nadzieję, że niedługo Swiatłana Cichanouska pozwoli nam napisać nową biografię, siedząc przy kominku i opowiadając już bez strachu o swoje życie, o dzieci, o męża, o tym jak to było zbudować wolną, Nową Białoruś.
Жыве Беларусь!
Biografie osób jeszcze żyjących, albo takich, które nie są "na emeryturze", mają to do siebie, że mogą się źle zestarzeć. To jedna z tych sytuacji, kiedy życzę głównej bohaterce jak najlepszego zestarzenia się i najszybszej emerytury.
Niesamowitych rzeczy dokonała Swiatłana Cichanouska w ciągu ostatnich trzech lat i przeszła niesamowitą metamorfozę. Na pewno zapisze się ona...
2023-07-14
Smutne jest to, że tę książkę trzeba było napisać. Dobrze, że jeszcze się dało. Niestety, w obliczu oligarchizacji i autorytaryzacji naszego kraju takie sytuacje będą się powtarzać i nasilać. Niebywała jest bezkarność ludzi odpowiedzialnych za wspomniane tutaj afery. Zdefraudowali kilkaset milionów, wykorzystali swoją pozycję publiczną do powiększenia prywatnego majątku. I powinienem to zdanie zedytować, bo czas przeszły jest tu oczywiście nie na miejscu. Czy ktoś ich za to ukarał? A po co karać samego siebie? Do tego trzeba mieć sumienie i nie być częścią tej trującej struktury, jaką jest władza PiS. Obrzydliwie czyta się o tych rzeczach wiedząc, że znajdą się miliony ludzi gotowe uzasadniać i bronić tych złodziei, którzy okradają i plują na nich samych. Oby do jesieni i oby po jesieni zaczęło się rozliczanie, bo Polska zasługuje na bycie normalnym, demokratycznym państwem prawa, a nie prywatnym folwarkiem grupki gości bez kręgosłupa moralnego.
Smutne jest to, że tę książkę trzeba było napisać. Dobrze, że jeszcze się dało. Niestety, w obliczu oligarchizacji i autorytaryzacji naszego kraju takie sytuacje będą się powtarzać i nasilać. Niebywała jest bezkarność ludzi odpowiedzialnych za wspomniane tutaj afery. Zdefraudowali kilkaset milionów, wykorzystali swoją pozycję publiczną do powiększenia prywatnego majątku. I...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-06-13
Tematem transpłciowości interesuję się od kilku lat. Mimo to nie powiedziałbym, że wiem o nim wiele, bo choć mam wielu znajomych, rozmawiałem z nimi, czytałem czy słuchałem różnych transaktywistów, to gubię się momentami w różnych nazwach definicjach, postaciach czy podejściach do tego czy innego zjawiska ze spektrum. Książka Mai uświadomiła mi wiele rzeczy, których się domyślałem, które być może jakoś do mnie docierały, ale nigdy nie myślałem o nich głębiej. Nie jest to na pewno książka, którą dacie swojej konserwatywnej matce czy babci, bo przedtem wypadałoby przejść się po podstawowych pojęciach, żeby obraz świata, o którym mowa był w miarę spójny. Jest to jednak książka dla tych, którzy co nieco słyszeli, ale bali się zapytać. Co nieco się domyślali, ale zadawali sobie dodatkowe pytanie: a co jeśli czegoś nie zauważam?
Dla nas, osób cis, transpłciowość może wydawać się schematyczna czy dość prosta. Przeżywanie transpłciowości jest jednak zbiorem wrażeń na tak wielu płaszczyznach, że cięzko sobie wyobrazić co czują osoby przechodzące korektę płci. Maja Heban zbiera te wszelkie przeżycia na tych 200 stronach i przekazuje nam swoje obawy odnośnie swojej przyszłości i bezpieczeństwa w zmieniającym się i radykalizującym społeczeństwie. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko życzyć wszystkim osobom trans, ale i cis, aby te obawy nie musiały mieć potwierdzenia w rzeczywistości. Słuchajmy drugiego człowieka, starajmy się zrozumieć. I przede wszystkim bądźmy emaptyczni. Dziękuję!
Tematem transpłciowości interesuję się od kilku lat. Mimo to nie powiedziałbym, że wiem o nim wiele, bo choć mam wielu znajomych, rozmawiałem z nimi, czytałem czy słuchałem różnych transaktywistów, to gubię się momentami w różnych nazwach definicjach, postaciach czy podejściach do tego czy innego zjawiska ze spektrum. Książka Mai uświadomiła mi wiele rzeczy, których się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-02-27
Książkę kupiłem w okresie fascynacji Bartosiakiem i innymi szamanami geopolityki i, o jak się cieszę, że przeczytałem ją dopiero teraz!
Oczekiwałem, że będzie to wielka pochwała geopolityki, na ponad 700 stronach, o tym jak przepływy strategiczne i inne mądrze brzmiące słówka wpływają na determinizm świata i historii, a tym czasem nie, miałem przed sobą wysokiej klasy syntezę historii ludzkości z podziałem na "Wschód" i "Zachód", których definicje mogą zaskoczyć niejednego współczesnego komentatora życia (geo)politycznego. Ian Morris w bardzo szczegółowy sposób próbuje nam pokazać gdzie i dlaczego ten czy inny ośrodek cywilizacji był lepszy, gdzie osiągał przewagę, jakie działania i, często, przypadek, wpływały na jego rozwój czy upadek. Gdzieś czytałem opinię, że jest to teoria historii na miarę Marksa i faktycznie, coś w tym jest. Choć sam Morris jako archeolog, raczy nas ponad 200 stronami opowieści o tym co działo się zanim w ogóle jakaś cywilizacja powstała, to dalej przebrnięcie przez historię wydaje się tyle szybkie, co i pełne. Cieszy to, że nie ma tu olewczości, a każdy okres otrzymał swój sprawiedliwy kawałek w tej syntezie. Koniec końców nie wiemy chyba dlaczego Zachód rządzi, ale mamy chociaż naszkicowaną możliwą odpowiedź. I jest to zrobione przy ogromnym wysiłku autora, przed którym czapki z głów!
Książkę kupiłem w okresie fascynacji Bartosiakiem i innymi szamanami geopolityki i, o jak się cieszę, że przeczytałem ją dopiero teraz!
Oczekiwałem, że będzie to wielka pochwała geopolityki, na ponad 700 stronach, o tym jak przepływy strategiczne i inne mądrze brzmiące słówka wpływają na determinizm świata i historii, a tym czasem nie, miałem przed sobą wysokiej klasy...
2020-07-26
Nie do końca wiem, skąd mam tę książkę, ale w ramach "czyszczenia domowej biblioteczki" wziąłem się i za ją. Jest to przegląd pewnych schematów rządzących społeczeństwem demokratycznym, które często zostawiają czytelnika z pytaniem: czy serio ta demokracja jest taka super? Odpowiedź brzmi: nie wiem. Każdy oceni po swojemu, a eseje zawarte w książce mogą stać początkiem rozważań na temat tego jak działamy i co w ogólne dzieje się w demokratycznym (i nie) społeczeństwie. Warto przeczytać to wespół z kimś i dyskutować w trakcie, samemu czyta się ciężko.
Nie do końca wiem, skąd mam tę książkę, ale w ramach "czyszczenia domowej biblioteczki" wziąłem się i za ją. Jest to przegląd pewnych schematów rządzących społeczeństwem demokratycznym, które często zostawiają czytelnika z pytaniem: czy serio ta demokracja jest taka super? Odpowiedź brzmi: nie wiem. Każdy oceni po swojemu, a eseje zawarte w książce mogą stać początkiem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-11-01
Z punktu widzenia osoby przerażonej postępowaniem fast newsu w przestrzeni publicznej powinienem tę książkę wyrzucić do kosza, bo wydawanie jej (w kontekście clickbaitowo-panikarskim) powinno być karane. Na szczęście zawiodłem się na swoich oczekiwaniach, bo nie dostałem ani gniotu przeiwdującego przyszłość w szklanej kuli, ani tym bardziej wróżenia z fusów, a raczej zbiór informacji, które znane były w "środowisku" jeszcze przed wybuchem pełnoskalowej wojny w Ukrainie.
Nie jest to ani kronika wydarzeń, ani opowieść o tym co będzie dalej, a opis sytuacji, w której my, jako Polacy (ale eż całe społeczeństwo Zachodu) się znaleźliśmy. Poozycja na pewno dla tych, którzy chcieliby trochę lepie zrozumieć na czym stoimy, bo wojna, jak i dla mnie, była dla nich dotychczas abstrakcją, opowieścią z telewizji czy rodzinnego stołu. Książka nie wróży nam świetlanej przyszłości, ale na pewno wróży nam przyszłość dobrą i taką, która nie powinna nas lękać na wyrost. Znajdziemy tu tylko porady nie tylko w sensie globalnym (na które nie mamy wpływu), ale również takie co robić samemu, jeśli... Niezła, na czasie, nie przekombinowana ani panikarska. Kciuk w górę dla Pana Jarosława, który całymi taczkami dostarcza wiarę w doktrynę NATO. Super!
Z punktu widzenia osoby przerażonej postępowaniem fast newsu w przestrzeni publicznej powinienem tę książkę wyrzucić do kosza, bo wydawanie jej (w kontekście clickbaitowo-panikarskim) powinno być karane. Na szczęście zawiodłem się na swoich oczekiwaniach, bo nie dostałem ani gniotu przeiwdującego przyszłość w szklanej kuli, ani tym bardziej wróżenia z fusów, a raczej zbiór...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Nie ukrywam, że na początku (gdzieś w latach 2015-2018) na wszelką krytykę w kierunku PiS reagowałem na zasadzie: świnie kwiczą, bo oderwano je od koryta. A byłem wtedy korwinistą, choć już powoli się tego wstydziłem.
Później zacząłem się nieco interesować Wschodem, oglądać rosyjskie i białoruskie media, poznawać ludzi z tamtych stron, coraz mocniej rozumiejąc, że rzeczywistość, którą mi gotują w moim kraju, toczka w toczkę, przypomina budowanie reżimu w krajach na wschód od Bugu. Powiedzieć, że się przeraziłem to mało. Ale jednak chyba bardziej przeraziło mnie, że ludzie tego nie widzą. W kraju, w którym walczono z komunistycznym reżimem powstaje nowy, budowany na importowanych z Moskwy fundamentach, ale polski, konserwatywny i katolicki. Przynajmniej fasadowo. Zresztą - to tak jak radziecki i peerelowski komunizm. Budowa państwa autorytarnego w Polsce zaczęła mnie boleć z dnia na dzień coarz mocniej, bo nie mogłem zrozumieć, że da się być aż tak chorym i łasym na władzę, peniądze i wpływy - niszcząc przy tym swój kraj. I to nie w dalekiej Afryce czy Azji, a nad Wisłą, gdzie już co najmniej dwukrotnie (XVIII wiek, Sanacja) przekonaliśmy się co znaczy betonowanie systemu i stawianie interesu Partii nad interes Państwa.
Autor, ukrywający się pod pseudonimem Adam Sokołowski demaskuje z niebywałą sktecznością, ale i łatwością (niewielką część) podstaw budowy pisowskiej systemu, który na szczęście udało się obalić zanim zaczął stosować w pełni metody z Moskwy czy Mińska. Dzięki temu, że żyjemy dalej w demokratycznym kraju, robiony przez niego risercz nie był trudny - w zasadzie mógłby zrobić go każdy, z perspektywy niurka. A jednak - nie robimy tego. Owszem, nie każdy musi być dziennikarzem i osintowcem, ale musimy docenić to jak jesteśmy szczęśliwy, że w zasadzie wszystkie dokumenty (jeszcze) są nam dostępne na wyciągnięcie ręki. To duża wartość, bo kopanie w przypadku aktywistów, członków i spowinowaconych z PiSem osób doprowadza do poczucia, że to wszystko to za wiele. Za wiele jak na kraj demokratyczny i dosyć mimo wszystko politycznie aktywny.
Za rządów PiS polska scena polityczna przesunęła się mocno na prawo, a im dalej na prawo, tym więcej Rosji. Ordo Iuris, Wszechpolacy, Zmianowcy - to wszystko było obecne w rządzie, jego instytucjach i spółkach. I wszystko to można sprawdzić w ciągu kilku minut - rządzili nami ludzie bezpośrednio powiązani z Kremlem, bądź współpracujący z rosyjskimi instytucjami parapaństwowymi. Z każdym rokiem coraz więcej.
Cieszę się, że ta recenzja jest pisana w dużej mierze w czasie przeszłym, ale to nie znaczy, że nie trzeba patrzeć na ręce wszystkim, którzy w ten czy inny sposób z PiSem są czy byli związani, bo ryzyko powrotu tych ludzi do władzy będzie zawsze.
Nie ukrywam, że na początku (gdzieś w latach 2015-2018) na wszelką krytykę w kierunku PiS reagowałem na zasadzie: świnie kwiczą, bo oderwano je od koryta. A byłem wtedy korwinistą, choć już powoli się tego wstydziłem.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPóźniej zacząłem się nieco interesować Wschodem, oglądać rosyjskie i białoruskie media, poznawać ludzi z tamtych stron, coraz mocniej rozumiejąc, że...